Rewolucja: wolność czy równość? (recenzja książki Martina Malii)


Rewolucja: wolność czy równość

Martin Malia, Lokomotywy historii. Zwroty w dziejach i kształtowanie nowoczesnego świata, WN PWN, Warszawa 2008.

 

 

                Współczesną Europę stworzyła rewolucja. Rok 1789 nie stanowi tu ani początku ani końca procesu. Fenomen sprzeciwu wobec dawnego ładu należy rozpatrywać jako stałą, przebiegającą od husytów aż po bolszewików, tendencję eskalacji roszczeń rewolucyjnych.

Książka Martina Malii stanowi analizę porównawczą poszczególnych wydarzeń rewolucyjnych w Europie od roku 1420 aż po czerwony październik roku 1917. Pozostająca na styku historii idei i historiografii ruchów rewolucyjnych książka, w myśl pierwotnego zamysłu autora – publikacja ukazała się już po jego śmierci, z odmiennym, nadanym przez wydawcę tytułem – stanowi próbę odpowiedzi na pytanie o genezę i charakter rewolucji bolszewickiej. Ta ostatnia nie stanowi bowiem nowego fenomenu kulturowego, a przeciwnie – logiczne następstwo stopniowej kumulacji europejskiego procesu rewolucyjnego. Pytanie o bolszewizm zostaje tym samym osadzone w długim – wiodącym od średniowiecza po wiosnę ludów – procesie zmagań Europy z nowoczesnością.

W szerokiej, tocqueville’owskiej perspektywie, Malia analizuje kumulacyjny proces zrywania więzów narzuconych przez średniowieczny system dwóch mieczy i trzech stanów. Europejski pochód ku nowoczesności zapoczątkowali jego zdaniem, czescy husyci a dalej kontynuowali niemieccy luteranie i francuscy kalwini. To w tych – wyrażanych jeszcze w języku religii – buntach zaktualizowała się potencja tkwiąca w systemie średniowiecza opartego na feudalizmie i kościele. W tym kontekście szczególnie ciekawe jest zwrócenie uwagi na konsekwencje poszczególnych aktów niezgody na zastany świat w Anglii, Stanach Zjednoczonych, Francji a dalej w Niemczech i Rosji. Jak zauważa Malia, każde państwo może przejść przez dramat rewolucji tylko raz. Przebieg rewolucji określa przyszłość danego kraju – siatkę instytucjonalną, tożsamość i kulturę polityczną. Odmienność doświadczeń rewolucyjnych tłumaczy zatem różnice między nastawioną na ewolucję i z gruntu empiryczną kulturą anglosaską a dramatyzmem i radykalizmem właściwym Francji. Co znamienne, począwszy od Husa, przez Lutra, Kalwina i dalej od rewolucji angielskiej i amerykańskiej przez francuską i wiosnę ludów aż po wydarzenia października, zdaniem Malii obserwujemy kumulacyjny charakter tendencji rewolucyjnej. Każda kolejna rewolucja podejmuje problem nowoczesności na wyższym już, bardziej radykalnym poziomie.

                Hasła wolności, równości i braterstwa określające rewolucje od 1668 do 1789 roku nie rozkładały się równomiernie w „skumulowanym procesie postępu nowoczesności”. O ile rewolucja angielska akcentowała wolność, skierowana była wstecz i nastawiona na przywrócenie praw przynależnych od 1215 roku, tak rewolucja amerykańska jako pierwsza wyraźnie akcentowała nowy początek wyznaczony odrzuceniem brytyjskiej korony. Wkład Anglików polegał tym samym na wyartykułowaniu wyrażanego uprzednio w kategoriach religijnej herezji buntu, w politycznej i instytucjonalnej formie. W wypadku roku 1776, rewolucyjny był zaś sam efekt – zaprzeczenie wszelkim strukturom dawnego porządku – a nie przebieg wydarzeń.

                Na tak zarysowanym tle, rewolucja francuska wnosi do tygla nowoczesności kolejne pierwiastki. Płomień wzniecony na hasłach wolności, równości i braterstwa zdecydował o losach Europy w kolejnych wiekach. Uniwersalizując prawa człowieka, Francuzi po raz pierwszy postawili problem równości społecznej. Kluczowym doświadczeniem rewolucji francuskiej będzie więc nie rok 1789 i monarchia konstytucyjna, ale już krok kolejny – rok 1793 i model egalitarnej kultury demokracji. W tym miejscu Malia wskazuje, że kolejne rewolucje będą już przede wszystkim próbą realizacji niespełnionych obietnic równości i braterstwa.  W myśl jego koncepcji zdobycze roku 1793, skonfrontowane zwłaszcza z przebiegiem wiosny ludów, przeniosły punkt ciężkości z nierówności wobec prawa na nierówność społeczną. Kształtujący się od Husa po Kalwina, a znajdujący wyraz w rewolucjach atlantyckich – 1688, 1776, 1789 – model nastawiony na zmiany polityczne ulegnie tym samym niebezpiecznemu przesunięciu ku kwestii społecznej.

Rewolucja październikowa stanowi w koncepcji Malii doprowadzenie ewoluującego od konstytucjonalizmu do republiki socjalnej (od wolności do równości) modelu rewolucji do „logicznego, acz drastycznego zwieńczenia tradycji, przenikającej od dawna całą tkankę cywilizacji europejskiej”. Choć, co podkreśla Malia, samej rewolucji październikowej bliżej było do zamachu stanu niż wzorca wydarzeń rewolucyjnych, to w swej treści październik okazał się ultrarewolucyjny: „bolszewicy wydarli bowiem władzę nie tylko «burżuazji», ale też społeczeństwu jako takiemu”.

W „Lokomotywach historii” rozbiciu ulega powszechny związek między popularnością haseł socjalistycznych, a poziomem industrializacji. Rozwój komunizmu rozpatrywany jest wyłącznie w odniesieniu do wyprowadzonej z rewolucji francuskiej, a następnie wzmocnionej francuskimi doświadczeniami wiosny ludów historii idei przenoszącej akcenty z wolności na równość. Walka klas, wbrew pierwotnym poglądom Marksa, nie doprowadziła do wybuchu rewolucji proletariackiej. Jak słusznie zauważa Malia, bolszewicy niejako odwrócili marksizm czyniąc fałszywą ideologiczną świadomość narzędziem zmian prawdziwego bytu społecznego. Paradoks polega na tym, że w praktyce za teorią świadomości rewolucyjnej stanęła wyłącznie wola polityczna. Lenin, a dalej Stalin, kolejno redukując idee Marksa do wykonywalnego modelu, sprawili zatem, że schemat rewolucyjny skostniał w objęciach radzieckich jakobinów na 74 lata.

Rewolucja październikowa miała stanowić zwieńczenie roku 1789, jednak upadając w 1991 „zostawiła po sobie jedynie brud, smród i ubóstwo”. Odmiennie dziedzictwo rewolucji angielskiej, amerykańskiej i francuskiej – łącznie rozpatrywane w jako „demokracja rynkowa” – po dziś dzień określa znany nam świat. Porażka tendencji rewolucyjnej biegnącej od 1793 roku przez komunę paryską aż po rewolucję październikową stanowić ma, zdaniem Malii, o niemożności urzeczywistnienia idei równości. Sam zaproponowany przez Malię europejski proces rewolucyjny rządzi się więc logiką właściwą dla pojedynczych rewolucji. Zdobycze fazy umiarkowanej – będąca owocem przemian 1688, 1776 i 1789  roku „demokracja rynkowa” – otwierają perspektywę walki z nierównością i „boju ostatniego”. Dziedzictwem fali zmian lat 1688 – 1789 jest zarówno trwały system instytucjonalny i towarzysząca mu kultura demokratyczna, jak i stale powracająca próba postawienia roszczenia dalej idącego.

Rozpatrywany łącznie w „Lokomotywach historii” dorobek rewolucji angielskiej, amerykańskiej i francuskiej dowodzi, że rewolucje mogą i stanowią skuteczne narzędzie trwałej zmiany politycznej. Jednocześnie jednak Martin Malia przekonuje, że przekroczenie rubikonu wyznaczanego przez postulat równości wiedzie do nikąd. O ile bowiem dziedzictwo „rewolucji atlantyckich” powołało system instytucji umożliwiających wyciszenie szoku nowoczesności, tak październik pozostał symbolem – o ironio – odgórnej zmiany społecznej eksponującej sam szok. Dorobek europejskiego procesu rewolucyjnego ma zatem dwa oblicza. Pozostaje tylko za Tocquevillem przypomnieć, że europejska rewolucja odradza się wciąż na nowo, a naszym zadaniem jest dbać o jej najważniejsze zdobycze – wolność i instytucje ją chroniące.

Wyświetl PDF