Archiwum Autora

Ośrodek Myśli Politycznej

Wpisy Ośrodek Myśli Politycznej :

    Co robić, gdy się jest w geopolitycznej pułapce? Słów kilka o rozważaniach Stanisława Bukowieckiego o położeniu między Niemcami i Rosją

    omp

    22 listopada 2018

    „Choćbyśmy największą mieli wiarę w siły i dzielność naszego narodu, to przecież nie możemy opierać zasadniczego programu politycznego na przypuszczeniu, że Polska pokonać może Niemcy i Rosję razem wzięte, a nawet tylko jedno z tych państw, gdy powrócą one do normalnego stanu. Niestety chłodna rachuba, która musi być podstawą programu, do takiego ujemnego dla nas wyniku doprowadzać musi”. Tak pisał w wydanej w 1922 r. książce Polityka Polski niepodległej Stanisław Bukowiecki (1867-1944). Trzeźwe stanowisko, dalekie od triumfalizmu, do którego mogło np. skłaniać odparcie najazdu bolszewickiego czy ówczesny stan Niemiec. Zarazem jednak duże wyzwanie polityczne, bo coś trzeba było robić.

    Bukowiecki w dalszej części wywodu wykluczał możliwość opierania się o sojusz z Niemcami i z Rosją – w przypadku tej drugiej także wówczas, gdyby do władzy w niej powróciły, jak to ujął, “rosyjskie czynniki patriotyczne”. Jak zauważał – 17 lat przed paktem Ribbentrop-Mołotow: “Rosja i Niemcy są naturalnymi sprzymierzeńcami, wiąże ich przede wszystkim wrogi stosunek do Polski, do której terytoriów w odpowiednich częściach każde z tych państw rości sobie pretensje. Polska stanowiła silne wiązadło pomiędzy Rosją a Prusami od początku XVIII wieku po sam schyłek XIX stulecia i dopiero wówczas, gdy kwestia polska skreśloną już została, jak się zdawało definitywnie, z porządku dziennego spraw europejskich, gdy upadliśmy zupełnie w znaczeniu nie tylko realnym, ale i potencjalnym, gdy zatem spoidło pomiędzy Niemcami a Rosją przestało być rzeczywistością, a stało się marą, wówczas dopiero rozpoczął się antagonizm pomiędzy Niemcami a Rosją, który zresztą istotnego realnego gruntu nigdy nie miał. Obecnie, gdy Polska znów jest państwem, a Rosja terytorialnie oddzieloną od Niemiec, trudno dojrzeć podstawy dla antagonizmu rosyjsko-niemieckiego, lecz przeciwnie wszystko zdaje się przemawiać za zbliżeniem politycznym obu tych państw, znowu antagonizmem przeciwko Polsce spojonych”.

    (więcej…)

    Rocznica niepodległości z Duce i Etną w tle

    omp

    10 listopada 2018

    11 listopada 1928 r. rocznica odzyskania niepodległości przypadała również w niedzielę. Na pierwszych stronach wydań z tego dnia dwóch znanych krakowskich gazet – zasłużonego, choć nie tak jak dawniej wpływowego “Czasu” i cieszącego się olbrzymim wzięciem, masowego “Ilustrowanego Kuriera Codziennego” – dziesięciolecie niepodległości nie było jednak dominującym motywem. Owszem, obie gazety pisały o uroczystościach, ale nie wybijały ich wielkimi czcionkami.

    Jest i kilka smaczków. Na pierwszej stronie IKC-a rzuca się w oczy buchająca ogniem Etna – na jej tle redakcja zapowiada na kolejny numer artykuł wstępny Józefa Piłsudskiego. Dwa lata po zamachu majowym mogło to mieć szczególny podtekst. Poniżej redakcja z dumą przedstawia ekskluzywny artykuł “na dziesięciolecie” pióra Benito Mussoliniego. Co prawda oznaczenie go znaczkiem copyright amerykańskiej agencji może sugerować, że nie został napisany specjalnie dla IKC, ale wyłączność na Polskę być może była. Pewnym rozczarowaniem, gdy zajrzy się na kolejną stronę, jest to, że Duce pisał na dziesięciolecie od zakończenia wojny, nie zaś na dziesięciolecie niepodległości Polski. Na dalszych stronach z kolei można przeczytać o gorących sporach w Radzie m. Warszawy wokół nadania placu w stolicy imienia Piłsudskiego oraz o awanturze w czasie występu Ordonówny w Qui pro quo, gdy młodzież endecka zakłócała fragmenty ’show’ przywołujące postać marszałka. (więcej…)

    Hołd pruski, czyli złe skutki tego, że Zygmunt Stary nie czytał Gry o tron albo jakiejkolwiek historii Polski pisanej po XVIII wieku

    omp

    10 kwietnia 2018

    Hołd pruski, 10 kwietnia 1525. Gdyby to była Gra o tron, Albrecht za chwilę leżałby w kałuży krwi (no chyba że Zygmunt Stary miałby smoka). Gdyby to była historia wielu innych państw europejskich, w sumie też mógłby tak skończyć, a przynajmniej siedziałby w lochu. Nasze władze i elity były jednak łaskawe – choć oczywiście jakieś argumenty dla tej swojej łaskawości, poza znacznie większym niż średnia europejska miłosierdziem, miały. Natomiast dalszy ciąg zdarzeń dowiódł niezbicie, że gdy potencjalnego śmiertelnego wroga nie chce się czy nie potrafi okiełznać, gdy ma się ku temu duże szanse, to później sprawy zwykły się wymykać spod kontroli. Oczywiście można długo się spierać, czy Polska mogła rozprawić się i z Prusami, i z Rosją trwale, tak by zupełnie zlikwidować zagrożenie z ich strony i uczynić Prusaków i Rosjan lepszymi ludźmi, niż się potem okazali, gdy prowadzili własną brutalną politykę ekspansji. Łatwo by na pewno nie było – i pozostaje też pytanie, czy nie było to tak bardzo nie w polskiej naturze i polityczności, że dywagacje na ten temat są nawet poza sferą historii alternatywnej. W każdym razie cenę za pozostawienie Prus na powierzchni, a zwłaszcza za przyzwolenie na ich późniejszy rozwój, zapłaciła Rzeczpospolita bardzo wysoką. Cóż, Rosję mieliśmy krótko pod swą władzą, Prusy wydawało się, że pod kontrolą, Austrię na swej łasce i niełasce w 1683. W drugiej połowie XVIII wieku można było jedynie wspominać te dawne przewagi.

    Wyzwolenie z retoryki, czyli pora faktycznie wstać z tych kolan

    omp

    3 kwietnia 2018

    Wstawanie z kolan stało się jednym z najmodniejszych sformułowań po prawej stronie debaty politycznej. Zapewne sprawdza się jako zaklęcie mobilizacyjne dla części elektoratu, faktycznie też poprzednicy byli ponad miarę ustępliwi w różnych sprawach wobec zagranicy. Ale taka retoryka stosowana bez umiaru staje się groteskowa, a w realnej polityce często szkodzi. Staje się groteskowa – bo używa się jej w coraz bardziej nieadekwatnych kontekstach lub zupełnie bez sensownego powodu. Zgrane sformułowanie działa coraz słabiej, z czasem coraz bardziej irytuje, zwłaszcza gdy nie widać, by wiązały się z nim osiągnięcia na miarę oczekiwań wywołanych przez tak śmiały slogan. Nawet autentyczne sukcesy bledną, bowiem oczekuje się zawsze czegoś niezwykle spektakularnego, bo jak wstawanie z kolan, to wstawanie na całego, a nie jakieś podpieranie się…

    W realnej polityce ten slogan szkodzi, bowiem niejako wymusza (ach ta troska o sondaże…) ciągłe składanie dowodów na to wstawanie, a że nie jest to praktycznie takie proste, zwłaszcza przy nieoczywistych kryteriach, stosuje się zasłonę dymną w postaci jeszcze bardziej agitacyjnej retoryki, ona zaś utrudnia np. zawieranie rozsądnych kompromisów – bez których często po prostu nie da się nic uzyskać (co nie jest niczym wstydliwym).

    W ogóle prawica (szeroko rozumiana) tradycyjnie popełnia błąd przegrzania retorycznego. Bo najprościej jest mówić gromko i podniośle, a zawsze ktoś obok stoi i klaszcze z (szczerego czy udawanego) zachwytu. A gdy rzeczywistość rozmija się z retoryką – podkręca się tę drugą… Druga strona – ogólnie mówiąc lewicowo-liberalna – bije oczywiście rekordy frazesu i absurdu, opowiadając niestworzone historie o autorytaryzmie itd. Ale w niczym to nie zmienia problemu z prawicą: jeśli chce grać o bardzo wysokie stawki, to powinna wyzwolić się z własnej retoryki. Bo na razie jest tak, że dochodząc z retoryką do ściany, utrudnia sobie pole manewru, naraża na zarzuty nieskuteczności i hipokryzji, zraża elektorat, który robi różnicę, gdy chce się sięgnąć po władzę czy ją utrzymać.

    Wyzwolenie z retoryki nie oznacza wywieszenia białej flagi, za daleko idących ustępstw ideologicznych czy politycznych itd. Najkrócej to ujmując: chodzi o to, by robić to, co faktycznie trzeba robić, by osiągnąć swe cele, a nie to, co wymusza napuszone mówienie o nich.

    Niemcy – łabędzi śpiew stabilności?

    omp

    14 marca 2018

    Im dłużej trwają rządy kanclerz Merkel, tym ciekawsze jest pytanie: kto po niej. W Niemczech od pewnego czasu wszystko dokonywało się w stabilnych ramach wyznaczonych przez przewidywalne reguły gry dwóch partyjnych potęg – i za zgodą wyborów. Ale w polityce nic nie trwa wiecznie. Zwłaszcza że polityczna poprawność, która pacyfikowała nastroje w niemieckiej polityce, będąc jednym z kluczowych czynników zapewniających jej stabilność, zaszła tak daleko, że pasuje do powiedzenia o podcinaniu (choć na razie raczej powolnym) gałęzi, na której się siedzi. My zaś tradycyjnie możemy się zastanawiać, czy wolimy przewidywalność, w ramach której w niektórych kwestiach ciężko nam się z rządem niemieckim dogadać (albo w ogóle jest to niemożliwe), czy chcemy, aby w Niemczech coś się zatrzęsło, co jest niezłą ruletką – trochę też rosyjską.

    Katalońska łamigłówka – rozmowa z dr Bartoszem Kaczorowskim

    omp

    28 października 2017

    O historycznych stosunkach katalońsko-hiszpańskich, postawie Mariano Rajoya i możliwym rozwoju sytuacji na wschodzie Półwyspu Iberyjskiego rozmawiał z nami dr Bartosz Kaczorowski, adiunkt w Katedrze Historii Powszechnej Najnowszej Uniwersytetu Łódzkiego, zajmujący się badaniem historii Półwyspu Iberyjskiego oraz dyplomacji lat 1939-1945, autor książki Franco i Stalin. Związek Sowiecki w polityce Hiszpanii w okresie drugiej wojny światowej. (więcej…)

    To nie jest zwykła sprawa

    omp

    6 września 2017

    Prof. Klaus Bachmann uważa, że “Polska ma prawo do moralnego zadośćuczynienia za wojnę, której nie zaczęła”***, ale nic więcej, bo to prawnie i politycznie sprawa zamknięta. Warto zwrócić uwagę na formułę: zadośćuczynienie za wojnę, której nie zaczęła. Bardzo szczególne ujęcie tego, co działo się w latach 1939-1945. Bo tu przecież nie chodzi o zwykłą – jeśli tak można powiedzieć – wojnę, gdzie jedni drugich napadli, trochę ich okupowali, potem przegrali, dlatego muszą za to, co zrobili, przeprosić i ewentualnie zrekompensować przynajmniej część szkód. Tu wszak chodzi o wojnę, w której Niemcy wykroczyli poza wszelkie dające się objąć rozumem ramy bestialstwa, okrucieństwa i zezwierzęcenia. Nie można zatem traktować dyskusji o odpowiedzialności i o rekompensacie w zwykłych kategoriach, niczym przy ‘normalnym’ konflikcie zbrojnym. (więcej…)

    “Jestem przeto w Niemczech i w całych Niemczech nigdzie nie znajduję Niemców!”

    omp

    18 sierpnia 2017

    Często dyskutowany obecnie problem zamazywania niemieckiej winy za II wojnę światową i popełniane przez Niemców zbrodnie poprzez używanie w tym kontekście słów naziści/nazistowskie nie jest bynajmniej nowym zjawiskiem. Znakomicie ilustruje to fragment książki Bronisława Trentowskiego (1808-1869) Przedburza polityczna z 1848 r. Jej autor, zasadniczo liberał, choć podzielający niektóre konserwatywne diagnozy, zwłaszcza radykalnej polityki, co ważne – mieszkający długo w Niemczech - odniósł się w nim do tych – w tym przypadku Polaków – którzy próbowali zdjąć z Niemców odpowiedzialność za ich postępowanie wobec Polaków pod pruskim zaborem. Opisał mechanizm, jak kto woli wyparcia czy świadomej manipulacji, bardzo przypominający kłopot, z jakim obecnie się borykamy. (więcej…)

    I kto tu wie najlepiej, co najlepsze jest dla Polski?

    omp

    10 sierpnia 2017

    Stary polski problem: kto wie najlepiej, co najlepsze dla Polski i Polaków, w ujęciu Bronisława Trentowskiego:

    Swobodny Polak ofiaruje samego siebie, wyrzeka się własnych przekonań li w godzinie wielkiego natchnienia, lecz zapada rychło, ledwie moralny żar nieco opłonie, we właściwy sobie grzech pierworodny, który go zabił i zmartwychpowstać mu nie dozwala, a który zależy na tym, iż lada pojedynek mieni się być mością, tj. ogniskiem i jedynym wyrazem Ogółu”. (Wizerunki duszy narodowej, 1847).

    Trentowski pisał o tym w czasie szczególnym – gdy nie było polskiej władzy, zatem aspiracje różnych środowisk do przewodzenia sprawie narodowej nie dały się rozstrzygnąć odwołaniem do procedury, prawa, legalności etc., które bywa zawodne (wszak np. w demokracji ‘większość’ może błądzić równie bardzo jak mniejszość), ale stanowi zawsze jakieś wyjście z sytuacji. Niemniej przecież problem ujawniał się także wtedy, gdy własne państwo mieliśmy. Klasycznym przykładem pozostaje w tym względzie zamach majowy, spowodowany nie tylko pazernością na władzę Piłsudskiego i jego zwolenników (choć i takie motywacje musiały wchodzić w grę), ale także właśnie przekonaniem, że sięgające po władzę drogą zamachu środowisko wie lepiej, co w trudnej sytuacji trzeba robić i że to jest wystarczającą legitymacją do stanięcia na czele. (więcej…)

    ‘Fake news’ w starym stylu?

    omp

    10 sierpnia 2017

    A propos ‘fake news’. Podobno w 1846 r. władze austriackie straszyły chłopów, że szlachta szykuje rzeź swych poddanych. Ale to jeszcze nic… Oto bowiem w owej rzezi mieli wziąć udział m.in. Polacy z Ameryki, mający przybyć kolejami żelaznymi i… balonami. Z tym że nie do końca jest (nam) wiadomo, czy był to ‘fake news’ Austriaków o szlachcie, czy szlachty o tym, co robili Austriacy:). W każdym razie pisał o tym Trentowski w Wizerunkach duszy narodowej, opublikowanych w 1847 r. Niestety nie była ‘fake news’ rzeź galicyjska w 1846 r., dokonana przez chłopów na szlachcie. Do której faktycznie prowadziły m.in. propagandowe manipulacje władz austriackich.