Zmiana właściciela „Rzeczpospolitej” i „Uważam Rze” zaniepokoiła wielu prawicowych dziennikarzy, ekspertów, polityków i czytelników obu tytułów. Są to jedne z ostatnich wysokonakładowych pism, gdzie publicyści o poglądach konserwatywnych i republikańskich mogą swobodnie zabierać głos w debacie publicznej, zaś władzy naprawdę patrzy się na ręce, a nie jedynie okazjonalnie napomina się ją, najostrzej zresztą wtedy, gdy zdarzy jej się naruszyć określone interesy biznesu związanego z popularnymi telewizjami czy gazetami.