Wojciech Jakóbik, “USA szukają strategicznej odpowiedzi na chiński wzrost”

omp

2 października 2012

Siły Zbrojne USA przygotowują się do wdrożenia nowej koncepcji strategicznej. Chodzi o Air Sea Battle Concept, opracowany na potrzeby zwrotu Stanów Zjednoczonych do Azji, ogłoszonego przez administrację ustami Sekretarza Obrony Leona Panetty jeszcze w 2009 roku. Koncepcja zakłada unikanie zaangażowania w duże konflikty, jak np. wojna w Afganistanie. U.S Air Force i U.S. Navy mają połączyć siły i opracować metodykę reagowania na zagrożenia typu anti-access i area denial (A2/D2) na Pacyfiku. Chodzi o rosnące zdolności Państwa Środka do strategicznego powstrzymywania USA od aktywności w tym akwenie. W tym kontekście U.S. Army czuje się pominięta.

Starszy analityk Center for Strategic and Budgetary Assessments Mark Gunzinger obrazuje to za pomocą metafory: „Wyobraźcie sobie, że macie dwie siostry, które planują niespodziankę dla rodziców, ale nie powiedziały wam o tym”. U.S. Army chce być włączona w proces opracowania koncepcji[1].

Pentagon utrzymuje, że Air Sea Battle Concept nie jest wymierzony w Chiny. Ma być odpowiedzią na zagrożenia cybernetyczne, balistyczne, spod powierzchni morza i z brzegu, które mogą ograniczyć zdolność projekcji siły USA na Pacyfiku. Jednocześnie jednak oficjele są zgodni, że rosnąca asertywność Pekinu i nowe narzędzia strategiczne w jego posiadaniu budzą niepokój. A zatem, nie wprost, przyznają, skąd te nowe zagrożenia miałyby pochodzić. Koncepcja ma zapewnić sprawną współpracę taktyczną i logistyczną sił zbrojnych USA. Waszyngton zamierza przestawić się z zaangażowania w konwencjonalne konflikty na Bliskim Wschodzie na przystosowaną do zagrożeń asymetrycznych aktywność na Pacyfiku.

Ciężko bronić tezy, że USA nie chodzi o powstrzymanie wzrostu Chin. Te rozwijają arsenał pocisków dalekiego zasięgu, w tym tych opracowanych specjalnie na potrzeby neutralizowania lotniskowców (carrier killer). Ataki cybernetyczne na Amerykanów z terytorium Chin również nie ustają i przybierają na mocy. Waszyngton tylko reaguje.

Z punktu widzenia Pekinu rozpoczął się długo oczekiwany marsz po odzyskanie prymatu w regionie, utraconego w okresie chińskiej smuty w wieku XIX i na początku XX. Dla Amerykanów, będących obecnie siłą broniącą ustalonego przez nich status quo, który roboczo można nazwać Pax Americana, opcja, w której tracą swobodę działania na Morzach Chińskich jest nie do przyjęcia. Tamtejsze szlaki transportowe są zbyt ważne. Jednakże sprawy na świecie nabierają nowej dynamiki, do której Waszyngton musi się dostosować. Trwa dekompozycja pozimnowojennego porządku. Dlatego Amerykanie wracają do priorytetów sprzed podzielenia świata na dwa obozy – socjalistyczny i kapitalistyczny. Do ich strategii wraca zaangażowanie na Pacyfiku, na którym kiedyś rywalizowali z Japonią, a dziś wchodzą w szranki z Chinami. Nowe otoczenie geopolityczne, wymusza stworzenie nowej koncepcji – stąd wziął się Air Sea Battle Concept.

Postępowanie obu stron jest racjonalne. Jednakże wektory ich polityki przybrały kurs na kolizję. Konflikt nadejdzie jeżeli – jak pisze Henry Kissinger w swojej książce w całości poświęconej Państwu Środka – strony ulegną wzajemnej i drastycznej w skutkach mispercepcji intencji[2].


[1] http://www.washingtontimes.com/news/2012/sep/30/foot-soldiers-march-their-way-into-new-air-sea-bat/

[2] Patrz: Kissinger., H., On China, Washington, 2011

Tagi: , , , ,

Komentarze są niedostępne.