Im dłużej trwa kryzys gospodarczy i polityczny Unii Europejskiej, tym większe pole do popisu mają eksperci z różnych dziedzin, a zwłaszcza politolodzy i ekonomiści, którzy opisują jego przebieg, wskazują przyczyny i prognozują dalszy bieg wypadków, nie stroniąc przy tym od zalecania dróg wyjścia z trudnej sytuacji, w jakiej – w znacznej mierze na własne życzenie – Unia się znalazła. Prawdopodobnie rozsądni politycy nie ignorują ich analiz i ocen, ale tarapaty, w jakie wpadła Europa w ostatnich latach, wskazują jednak raczej na to, że trzeźwość sądów i chęć słuchania fachowców nie są w europejskiej klasie politycznej częstymi przymiotami.
Gdyby bowiem roztropność poskromiła w porę wybujałe ega zwłaszcza części niepohamowanych euroentuzjastów, prawdopodobnie wielu z doskwierających nam obecnie problemów udałoby się uniknąć. Nie mielibyśmy wówczas na przykład waluty zaprojektowanej na zamówienie polityczne i ideologiczne, przy której wprowadzaniu zignorowano kilka fundamentalnych praw ekonomicznych – a przynajmniej nie obdarzono by nią krajów niespełniających podstawowych kryteriów, mających stać na straży jej odpowiedniej jakości. W konsekwencji nie trzeba byłoby aż tak bardzo się kłopotać tym, kto ma za ten bałagan zapłacić i jak sprawić, by nie wymknął się on spod kontroli. Nie musielibyśmy się zastanawiać, gdzie ujawni się kolejna luka w tym niefrasobliwie budowanym systemie, do niedawna przedstawianym jako zgoła najwybitniejsze dzieło Europejczyków w dziejach – a przecież kilka imponujących przedsięwzięć udało im się w przeszłości przeprowadzić – a teraz trzeszczącym w posadach i coraz częściej i z różnych pozycji krytykowanym. Wystarczyłoby naprawdę niewiele – po prostu nieco zdrowego rozsądku i skromności – by Unia Europejska nie porwała się na misję, jak się okazało, ponad jej siły i możliwości, przynajmniej na obecnym etapie jej rozwoju.
A przecież nim w UE zdecydowano się zrezygnować ze wstrzemięźliwości w wyznaczaniu sobie celów, która cechowała ją w pierwszych dekadach istnienia, na rzecz miraży konstruktywistycznej rewolucji, wszystko szło naprawdę nieźle. Zachód Europy, gdzie przez tysiąclecia głównym narzędziem rozwiązywania poważnych problemów była wojna, zdawał się wyzbyć wielowiekowych przyzwyczajeń i postawił niemal wszystko na kartę rozwoju gospodarczego i poprawy bytu obywateli państw, doświadczonych na ogół tragicznie długotrwałym pasmem konfliktów międzynarodowych i zaburzeń wewnętrznych. Stare, złe praktyki miały być już nieopłacalne i przede wszystkim uznane za niegodne cywilizowanych Europejczyków. I faktycznie: Europa w tym nowym wydaniu dobrze sobie radziła. Zdarzały się kryzysy – gospodarcze i polityczne – ale nikomu nawet nie przyszło do głowy (przynajmniej wewnątrz europejskiej ‘rodziny’) rozwiązywać nieuchronne wówczas spory siłowo, a przede wszystkim owe kryzysy, gdy się już przytrafiały, szybko przechodziły i utwierdzały Europejczyków z zachodu i południa kontynentu, a szczególnie ich polityczne elity, w dobrym samopoczuciu. A już zupełnie mogli się oni odprężyć, gdy zniknęło zagrożenie, które najbardziej spędzało im sen z powiek – widmo III wojny światowej.
Rozpad bloku komunistycznego otworzył zarazem nowe perspektywy rozwoju dla integrującej się Europy. Możliwa stała się pokojowa ekspansja ideologiczna, polityczna i gospodarcza na kraje środkowo- i wschodnioeuropejskie, ekspansja tym łatwiejsza, że przecież nie trzeba było wysyłać na ich podbój armii, a wystarczyło zaprosić do współudziału w budowaniu lepszej wspólnej przyszłości, a w zasadzie łaskawie się zgodzić, by wyzwoleni z komunizmu mieszkańcy „nowej Europy” mogli spełnić swe wielkie marzenie – dołączenie do uchodzącej za symbol sukcesu wspólnoty integrujących się państw. Niezbyt dolegliwą ceną za to miało być dostosowanie się do wytyczonych na Zachodzie ‘europejskich standardów’ i otwarcie – ze wzajemnością zresztą – rynków. Dodatkową zachętą: pieniądze, dużo pieniędzy…
Gdyby poprzestano na tych budzących zazwyczaj uznanie osiągnięciach, prawdopodobnie Unia Europejska wciąż cieszyłaby się dobrą reputacją i z ufnością spoglądano by w jej przyszłość. Jednak nie zatrzymano się w porę: zamiast tego pofolgowano ideologicznym pokusom przebudowy Europy na postępową modłę – i to w każdym istotnym wymiarze: politycznym, gospodarczym i kulturowym. A że w kilku stolicach i silnych grupach interesu dostrzeżono w tym korzyść dla siebie, ryzykowne plany poczęto wcielać w życie. Z jakim skutkiem – widzimy.
Oczywiście, nie należy także przesadzać i nadmiernie dramatyzować. Gdyby dolegliwości Europejczyków wynikające z obecnego kryzysu porównać z tym, co w sytuacjach kryzysowych (a nawet i bez nich) przeżywali ich przodkowie sprzed kilkudziesięciu i więcej lat, wówczas należałoby je uznać za ledwie drobne niedogodności. Także nawet najbardziej dramatyczna w tej chwili wizja bezpośrednich skutków kryzysu mówi jedynie o pokojowym rozpadzie Unii i ewentualnie związanych z tym przejściowych zaburzeniach. Chyba że złudną jest wiara w pokojowe usposobienie Europejczyków, jakie zaszczepiano im przez ostatnich kilka dekad – i z chaosu po owym rozpadzie wyłoni się stara, niedobra Europa – zbrojnie dochodząca swoich praw i w taki sposób załatwiająca realne i wydumane spory. Ale to by znaczyło, że i tak stąpamy po cienkim lodzie, nawet jeśli kryzys zdołamy przezwyciężyć.
Przedstawiona powyżej krytyczna ocena kierunku, w jakim skierowano Unię Europejską w ostatnich latach, zyskuje coraz więcej zwolenników. Jedną z istotnych konsekwencji kryzysu jest dopuszczenie do głównego nurtu debaty publicznej stanowisk, które jeszcze niedawno były ostro zwalczane i wypychane na margines – jak choćby nie bluźniercza przecież opinia, że wspólna europejska waluta może się Europie nie opłacać. Dyskusje o sprawach unijnych stały się bardziej konkretne i pada w nich więcej racjonalnych argumentów. Kryzys, z którego powodu wszyscy niemal ponoszą straty – polityczne czy ekonomiczne – komplikuje sytuację środowisk opisujących proces integracji w kategoriach czysto ideologicznych i propagandowych. Nie dotyczy to zresztą jedynie euroentuzjastów. Również eurosceptycy, choć mogą mieć tą gorzką satysfakcję, że wiele problemów przewidzieli i głośno przed nimi przestrzegali, są konfrontowani z trudnymi pytaniami, co w takim razie proponują jako alternatywę dla wciąż jednak wpływowego postulatu, by kłopotom z integracją zaradzić jej pogłębieniem. Samo negowanie Unii jako takiej z pewnością nie wystarcza.
Odnieść można wszakże wrażenie, że prawie wszyscy uczestnicy debaty o przyszłości UE, a zwłaszcza politycy decydujący o jej losie, muszą się mierzyć z sytuacją, która ich przerasta. Świadczą o tym choćby ciągłe zmiany strategii działania, kolejne propozycje traktatowe, niekończące się konsultacje następnych reform. Przy dużej wyrozumiałości, można byłoby uznać to za dowód na nieprzywiązywanie się do dogmatów i umiejętność adaptowania się do zmieniających się okoliczności – zatem przymioty, których zabrakło, gdy Europejczycy pakowali się w tarapaty, żyjąc ponad stan i sądząc, że powierzyli swe sprawy w ręce przywódców rozsądnie planujących dla nich przyszłość. To jednak zbyt optymistyczna interpretacja. Bardziej zasadne wydaje się założenie, że mamy do czynienia z sytuacją, w której po prostu testuje się kolejne rozwiązania, licząc, że któreś z nich wreszcie okaże się tym skutecznym. I nie można wykluczyć, że w istocie, metodą prób i błędów, uda się w końcu trafić na to właściwe. Kiedy to jednak nastąpi i jak duże zdążymy ponieść straty nim do tego dojdzie – tego nie sposób przewidzieć. Podobnie jak wciąż nie jest jasne, który z unijnych graczy – państw, formacji ideologicznych, grup interesów – okaże się beneficjantem dokonujących się zmian w Unii Europejskiej, a kto na nich najwięcej straci.
* * *
Powyższe ogólne uwagi są jedynie wprowadzeniem do zbioru tekstów, w których wiele zarysowanych tu zagadnień jest ujętych w znacznie bardziej szczegółowy i usystematyzowany sposób. Ich autorzy – polscy i czescy politolodzy, ekonomiści i publicyści – są czołowymi uczestnikami naukowej i publicystycznej debaty europejskiej w swoich krajach. Nie stanowią grupy o jednolitych poglądach. Przeciwnie, w wielu aspektach widać między nimi znaczne różnice w ocenie sytuacji, a zwłaszcza we wnioskach, jakie z niej wyciągają. Łączy ich natomiast krytyczny stosunek do sposobu, w jaki Unia Europejska wpakowała się w kryzys. Dalecy są także od stanowisk euroentuzjastycznych i z pewnością nie podpisaliby się pod postulatem pogłębiania integracji aż do powstania federalnego super-państwa, o którym wielu euroentuzjastów wciąż marzy. Z drugiej strony – abstrahując od teoretycznych i praktycznych trudności z dokładnym określeniem, co to miano miałoby w gruncie rzeczy znaczyć – zapewne tylko część z nich chciałaby, aby nazywać ich eurosceptykami. Szukają zwykle rozwiązań w obrębie obecnego stanu rzeczy, tzn. np. nie głoszą potrzeby natychmiastowego wyjścia ani Polski, ani Czech z UE, choć zarazem nie wykluczają, że w przyszłości taki krok trzeba będzie poważnie rozważyć. Przede wszystkim jednak chcą możliwie najgruntowniej analizować rzeczywistość i dopiero w oparciu o analityczne ustalenia oceniać poszczególne scenariusze dla Europy i proponować własne.
Twórcy tej książki uważają różnorodność zaprezentowanych w niej ujęć za dużą zaletę. Za wielki walor uznają również przedstawienie w niej tekstów czołowych czeskich ekspertów. Współpraca między Ośrodkiem Myśli Politycznej a Centrum pro studium demokracie a kultury z Brna pozwala bowiem zapoznać się ze stanowiskami formułowanymi w kraju, którego życie intelektualne i naukowe nie jest w Polsce śledzone z należytą uwagą. Tymczasem czytając czeskie opracowania eksperckie i artykuły publicystyczne możemy bardzo wiele się dowiedzieć i znaleźć sporo inspirujących idei i obserwacji. To ważne nie tylko z uwagi na oczywistą, a jednak lekceważoną u nas potrzebę by wiedzieć, co dzieje się u sąsiadów – w kraju, o którym przecież chętnie mówimy jako potencjalnym sojuszniku na forum Unii Europejskiej[1].
Korzystanie z dorobku czeskich naukowców, ekspertów i publicystów pozwala też zapełniać niektóre istotne luki w polskiej debacie publicznej i naukowej. Niestety bowiem – ma ona wiele słabości i nie odpowiada należycie na wyzwania, wynikające z dynamiki zmian w europejskiej polityce i gospodarce. Wciąż pokutują zaniedbania z lat 90-tych i początku pierwszej dekady tego wieku, gdy w dyskusji o Unii Europejskiej dominowała propaganda – jej apologetów i przeciwników – brakowało natomiast rzetelnej analizy. Musimy zatem nadrabiać stracony czas, a współpraca czeskich i polskich ośrodków analitycznych jest w tym dziele bardzo pomocna.
***
Prezentowany tekst stanowi wstęp do książki:
Kryzys Unii Europejskiej. Polska i czeska perspektywa
pod redakcją Jacka Kloczkowskiego, Ondřeja Krutílka, Artura Wołka
To praca zbiorowa zawierająca analizy polskich i czeskich politologów, ekonomistów i publicystów, szukających odpowiedzi na pytania:
- Czy UE jest zdolna przezwyciężyć kryzys ekonomiczny i polityczny, czy też scenariusz jej rozpadu powinien być brany poważnie pod uwagę?
- Jakie i czyje interesy przesądzą o kierunku ewolucji UE w najbliższych latach?
- Czy pogłębianie integracji europejskiej jest receptą na przezwyciężenie słabości Unii?
- Jak funkcjonują formalne i nieformalne mechanizmy podejmowania decyzji w UE, wykorzystywane w obecnej grze politycznej o zmianę jej kształtu?
- Jaki powinien być podział kompetencji między instytucjami unijnymi i państwami członkowskimi?
- Jak rozwiązać problem deficytu demokracji instytucji UE, które nie pochodzą z wyborów i nie mają społecznej legitymizacji?
- Czy Polsce i Czechom bardziej opłaca się być w unijnym „głównym nurcie”, czy iść własną drogą, nawet za cenę konfliktów z najsilniejszymi państwami w UE?
Książka powstała dzięki współpracy OMP z brneńskim think-tankiem CDK.
Spis treści
Jacek Kloczkowski, Wprowadzenie: lekcje z kryzysu
Część I: Kryzys – odsłona polityczna
- Tomasz Grzegorz Grosse, Walka z kryzysem strefy euro i o władzę w Europie (2010-2012)
- Przemysław Żurawski vel Grajewski, Ewolucja Unii Europejskiej w warunkach kryzysu finansów strefy euro – agonia czy przesilenie?
- Vít Hloušek, Dlaczego pogłębianie jest chorobą a nie rozwiązaniem dzisiejszych problemów integracji europejskiej
- Ondřej Krutílek, Tylko państwa członkowskie mogą wyciągnąć Unię z kryzysu
- Marek Magierowski, Europa wymknęła się spod kontroli
- Łukasz Warzecha, Deficyt demokracji w Unii Europejskiej
- Petr Kaniok, Eurosceptycyzm: wróg, czy odbicie krzywego zwierciadła polityki i nauki?
- Vlastimil Havlík, Śpiąca królewna, ale jak długo można spać? Eurosceptycyzm a możliwość powstania nowych partii politycznych w Czechach
- Piotr Bajda, Grupa Wyszehradzka – przykład współpracy regionalnej w sytuacji kryzysowej
Część II: Kryzys – odsłona ekonomiczna
- Marek Loužek, Kryzys strefy
- Aleksander Surdej, Projekt euro: pomiędzy ekonomiczną racjonalnością a wymuszaniem integracji politycznej
- Paweł Ukielski, Kryzys euro – wierzchołek góry lodowej
- Petr Mach, Przygotujmy się na rozpad strefy euro
320 stron, miękka oprawa, ISBN 978-83-62628-46-9, zamówienia: http://omp.org.pl/ksiazka.php?idKsiazki=244 lub sklepik@omp.org.pl. Cena 30 zł wraz z przesyłką i VAT.
[1] Choć w rzeczywistości z polsko-czeską współpracą na forum UE różnie bywa, o czym traktują m.in. teksty z poprzedniej książki przygotowanej wspólnie przez OMP i CDK pt. Bezpłodny sojusz? Polska i Czechy w Unii Europejskiej, pod redakcją Ondřeja Krutílka i Artura Wołka (Kraków-Brno 2011) – http://omp.org.pl/ksiazka.php?idKsiazki=214.