Bywają lepsze związki – czyli o Polsce i Bałtyku

omp

14 lutego 2014

Bitwa pod Oliwą - sztych Filipa Janssena

Parę dni temu – 10 II – minęła kolejna, już 94. rocznica symbolicznych zaślubin Polski z morzem, które miały miejsce w Pucku, z udziałem m.in. gen. Hallera. Gdy się wszakże czyta “Kwestię bałtycką” Władysława Konopczyńskiego (w marcu ją wznawiamy wraz z MHP), to w zasadzie można się zastanawiać, czy za całokształt Polska na ten ślub zasłużyła. Owszem, były okresy kiedy bardzo go chciała, ale tak się składało, że wtedy zwykle właśnie go łaknęła, gdy był poza jej zasięgiem (może nie zakazany, ale potrzebny do życia owoc). A gdy miała wszelkie dane ku temu, aby oprzeć ów związek z Bałtykiem na stabilnych fundamentach, z wielką dla siebie korzyścią, traktowała go bądź ze zbyt dużą nonszalancją, bądź niezdarnie, bądź w ogóle go nie zauważała – wybierała inne opcje, czasem fatalnie na tym wychodząc.

Zatem, patrząc na ten tysiącletni związek, trudno tu mówić o jego satysfakcjonującym skonsumowaniu. By nie brnąć przynajmniej w tym miejscu zbyt daleko w porównania matrymonialne, zwłaszcza że zabrnęły niebezpiecznie blisko alkowy: ten kierunek polskiej polityki kulał zbyt często, co miało duże i złe skutki dla jej losów. Kulał na poziomie praktyki i niedomagał w sferze refleksji politycznej – można zaryzykować tezę, że spośród najważniejszych kierunków polskiej polityki zagranicznej, ten właśnie został najsłabiej przeanalizowany przez myślicieli politycznych minionych stuleci – jakoś niechętnie o nim pisali, choć oczywiście trzeba pamiętać, że gdy rozkwit polskiej myśli politycznej był największy – w wieku XIX – Polska miała cokolwiek inne problemy niż taka czy inna obecność na Bałtyku… A gdy w II RP bałtyckie dylematy stały się bardzo ważnym elementem rozważań politycznych i ekonomicznych, szybko dyskusja na ich temat została wyhamowana przez wojnę a potem stłumiona peerelowską cenzurą.

Obecnie kwestia bałtycka nie jest szczególnie chętnie dyskutowana – a z praktycznymi działaniami jest bodaj jeszcze gorzej. Czasem wspomni się coś o współpracy ze Szwecją, niekiedy zwróci uwagę, że porty nam cudze rury zablokują. Z przeszłości pamięta bitwę pod Oliwą i niewiele więcej. Były więc niegdyś zaślubiny z morzem, a skoro później nie było rozwodu (choć wymuszona separacja – niestety tak), to związek wciąż trwa. Tyle że jest w kryzysie: a jego miano – najbardziej może – obojętność.

Inna sprawa, że nie ma takiego głupstwa politycznego – znowu patrząc na kwestię bałtycką w przynajmniej tysiącletniej perspektywie – którego by nie popełnili w obrębie bałtyckiej rozgrywki inni jej uczestnicy, więc to nie jest tak, że tylko Polska tu zawalała swoje interesy. Chyba jednak to właśnie ona z istotnych graczy popełniła najwięcej błędów i przytrafiło się jej najwięcej zaniechań – gdy za punkt odniesienia się przyjmie się atuty, jakimi dysponowała, gdy miała dużą moc sprawczą na tym obszarze.

W każdym razie – niezwykle ciekawe są te dzieje kwestii bałtyckiej – i pouczające, o czym najlepiej się będzie przekonać, czytając co na ten temat napisał prof. Konopczyński.

Tagi: , , ,

Komentarze są niedostępne.