Czeskie wybory parlamentarne przeprowadzone 28-29 maja 2010 były wydarzeniem mocno wyczekiwanym. Wszyscy mieli dość niestabilnej sytuacji na czeskiej scenie politycznej, której praprzyczyną było utworzenie się dwóch równych (liczących po 100 głosów) bloków wyborczych w 2006 roku. W wyniku tej kuriozalnej sytuacji Czesi przeżyli pół roku bez rządu posiadającego mandat parlamentarny, ponad dwa lata słabego rządu koalicyjnego Mirka Topolánka, jego spektakularny upadek w trakcie czeskiej prezydencji w UE oraz rok „gabinetu urzędniczego” Jana Fischera. Czesi dotąd nie byli przyzwyczajeni do takiego bałaganu na swojej scenie politycznej.
Ostateczne wyniki wyborów nie powinny stanowić zaskoczenia, nie odbiegały również znacznie od ostatnich sondaży przedwyborczych.
Źródło -http://www.volby.cz/pls/ps2010/ps2?xjazyk=CZ
Zwrócić należy uwagę na kilka istotnych aspektów odróżniających obecne wybory:
- Znaczący spadek roli dwóch najsilniejszych ugrupowań, ODS i ČSSD. O ile przez ostatnich kilkanaście lat partie te dzieliły między siebie znacznie ponad połowę oddanych głosów (a w poprzednich wyborach było to ponad 2/3), to w 2010 łącznie nie zdobyły nawet 43% ważnie oddanych głosów, co przełożyło się na niewiele ponad połowę mandatów (w porównaniu z ponad ¾ w 2006 r.). ODS straciło ponad 800 tys. głosów, socjaldemokraci ponad pół miliona w porównaniu z głosowaniem w 2006 r.
- Silne pojawienie się na scenie politycznej nowych podmiotów, z których dwa (TOP 09 i Věci veřejné) dostały się do parlamentu z bardzo dobrymi wynikami.
- Wyjątkowo duża ilość „głosów zmarnowanych” jak na czeskie warunki. Prawie 20% wyborców, którzy poszli do urn nie ma swojej reprezentacji parlamentarnej (po wyborach z 2006 r. było ich zaledwie 6%).
- Porażka KDU-ČSL, partii, która przez ostatnich 20 lat była stałym elementem czeskiej układanki politycznej. Nowe, dynamiczne partie centrowe i centroprawicowe (zwłaszcza TOP 09) wypchnęły ludowców z parlamentu, do którego będzie im bardzo trudno powrócić. Niewykluczony jest ostateczny zanik partii.
- Przeciętna frekwencja wyborcza. Nie sprawdziły się przepowiednie, że Czesi masowo pójdą do urn, by dać wyraz swojemu niezadowoleniu, lub też z powodu polaryzacji poglądów. Nieco ponad 62% głosujących to o 2 pkt. proc. mniej niż 4 lata wcześniej i o 4 pkt. proc. więcej niż w 2002 r.
Swoiste „przewietrzenie” czeskiej sceny parlamentarnej jest „żółtą kartką”, jaką wyborcy pokazali dominującym od kilkunastu lat partiom. Zakończona czteroletnia kadencja rozczarowała zarówno wobec rządzącej prawicy i licznych skandali związanych z premierem Topolánkiem, jak i do lewicy Jiříego Paroubka, która stanowiła wyjątkowo ostrą i bezkompromisową opozycję. W przypadku socjaldemokratów niewątpliwie negatywnie zostało odebrane obalenie rządu w czasie prezydencji – działanie takie, które bardzo zaszkodziło wizerunkowi kraju na arenie międzynarodowej, opinia publiczna uznała za sprzeczne z racją stanu.
W tej sytuacji zwycięstwo ČSSD jest triumfem pyrrusowym. Zaledwie 22-procentowe poparcie, jakie uzyskali socjaldemokraci jest faktyczną porażką tego ugrupowania, z czego zdał sobie sprawę jego przewodniczący Paroubek podając się do dymisji. Czteroletnie przebywanie w opozycji ukazało, że jego konfliktowy styl uprawiania polityki, który przyniósł znaczny sukces w 2006 r. na dłuższą metę przysparza zbyt dużego elektoratu negatywnego. O sukcesie nie mogą mówić też komuniści, którzy wprawdzie utrzymali swój stan posiadania, ale wobec słabszego wyniku socjaldemokratów, utracili realne możliwości wpływania na wydarzenia w parlamencie.
Paradoksalnie zaś, porażka jest pewnym sukcesem ODS. Niewielka strata do ČSSD, przekroczenie progu 20% głosów i możliwość zawiązania centroprawicowej koalicji, w której partia ta będzie najsilniejszym ogniwem – to niewątpliwie dobry wynik tego ugrupowania. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy na dwa miesiące przed głosowaniem w partii doszło do wymiany lidera, a trzyletnie rządy trudno zaliczyć po stronie sukcesów. Dla nowego przewodniczącego partii, Petra Nečasa jest to nagroda za podjęte ryzyko objęcia szefostwa ODS w niezwykle ciężkim dla partii momencie.
Jakie wybory 2010 niosą implikacje dla dalszego rozwoju czeskiej sceny politycznej? Czy ów „powiew nowości” może być długofalowy i przynieść trwałą jej rekonstrukcję? Wydaje się, że takie oczekiwania są mocno na wyrost. Z pewnością pewne zmiany nastąpią, jak choćby trwały zanik KDU-ČSL, którą najprawdopodobniej zastąpi ugrupowanie Schwarzenberga. Wydaje się jednak mało prawdopodobne, by TOP 09 był w dłuższym okresie w stanie utrzymać równie wysokie poparcie, podobnie jak „pierwsza partia internetowa”, Věci veřejné. W przypadku ugrupowania Radka Johna bez większego ryzyka można przewidywać, że jest to na scenie politycznej raczej efemeryda, która niekonwencjonalnymi posunięciami i świeżością była w stanie uzyskać niezły wynik, jednak trudno wyobrazić sobie jej trwałe zagoszczenie w czeskim parlamencie. Reasumując, najbardziej prawdopodobny scenariusz przewiduje powrót potęgi dwóch głównych rozgrywających – ČSSD i ODS (pod pojęciem potęgi rozumiem wyniki ponad 30-procentowe), stała obecność w parlamencie komunistów (którzy wszakże mogą niebezpiecznie zacząć zbliżać się do granicy progu wyborczego), przejęcie roli ugrupowania centrowego przez TOP 09 (w miejsce ludowców) oraz pojawianie się kolejnych nowych projektów polityczno-marketingowych w rodzaju partii Věci veřejné.
Jakie znaczenie dla Polski mają wyniki czeskich wyborów? Zawiązanie centroprawicowej koalicji jest dla Polski rozwiązaniem korzystnym, lepszym niż potencjalna koalicja lewicowa. Pod rządami ODS w poprzedniej kadencji Czechy były graczem aktywnym na arenie międzynarodowej, państwem dążącym do budowania silnej pozycji w Unii Europejskiej i twardo walczącym na jej forum. Co więcej, krajem, który często występował z podobnych pozycji co Warszawa, w niemal identyczny sposób odczytując własną rację stanu, co rząd polski (dość wspomnieć negocjacje Traktatu Lizbońskiego, zagadnienie instalacji amerykańskiej tarczy antyrakietowej, Partnerstwo Wschodnie czy kwestię bezpieczeństwa energetycznego). Gwarancji podobnego stanowiska z pewnością nie dawałby rząd pod kierownictwem Paroubka, znanego z dość bezkrytycznego euroentuzjazmu i nie starającego się (w czasie kierowania gabinetem w latach 2005-2006) aktywnie wpływać na politykę międzynarodową. Prawdopodobne powołanie rządu Petra Nečasa, z aktywnym (zapewne) udziałem Karela Schwarzenberga i Alexandra Vondry daje zatem Polsce duże możliwości współpracy z Pragą. Warunkiem sine qua non takiej kooperacji pozostaje jednak aktywność strony polskiej, co wobec deklaracji ministra Sikorskiego o „rezygnacji z polityki jagiellońskiej” pozostaje dalece niepewne.
Paweł Ukielski, doktor nauk politycznych, historyk, wicedyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego, pracownik naukowy Instytutu Studiów Politycznych PAN, wydał m.in. Aksamitny rozwód. Rola elit politycznych w procesie podziału Czechosłowacji (2007).