„Polityka wobec Rosji, Ukrainy, czy Polski będzie w większym stopniu wypadkową polityki Niemiec niż było to do tej pory”. - Przedstawiamy rozmowę Sebastiana Górki z dr. Adamem Burakowskim (Instytut Studiów Politycznych PAN), autorem szykowanej do druku przez OMP i Instytut Studiów Politycznych PAN książki o systemie politycznym Rumunii, który przedstawia konsekwencje wyboru na prezydenta Rumunii Klausa Iohannisa.
Jak należy traktować wyniki wyborów prezydenckich w Rumunii. Czy była to niespodzianka, czy sensacja, a może coś, czego należało się spodziewać?
To zależy dla kogo jest to niespodzianka… Większość komentatorów, sondaży wskazywała na zwycięstwo Victora Ponty, natomiast dla mnie to nie było żadne zaskoczenie. Dla mnie od dawna było oczywiste, że wygra Klaus Iohannis.
Możne warto dodać, że sondaże nie uwzględniały głosów z zagranicy, co było bardzo istotne dla tej rozgrywki. Iohannis cieszył się poparciem kręgów na Zachodzie, Unii Europejskiej, osobistym poparciem Jeana-Claude’a Junckera i Angeli Merkel, natomiast Ponta nie miał takiego poparcia i to było widać. Jeżeli ktoś chciał wesprzeć ten proeuropejski kierunek polityki rumuńskiej, to ewidentnie głosował na Iohannisa i tutaj okazało się, że zwolenników takiej właśnie polityki jest zdecydowanie więcej niż przeciwników.
Można też spojrzeć na mapę, jak się ułożyły głosy geograficznie. Otóż cała Transylwania głosowała na Iohannisa, natomiast Mołdawia i Wołoszczyzna głosowały na Pontę. W Dobrudży, regionie nadmorskim te głosy rozłożyły się mniej więcej po połowie. I to jest zgodne z tezą Samuela Huntingtona, który w Zderzeniu cywilizacji narysował taką linię dzielącą Rumunię na pół, mniej więcej tak, jak te głosy się rozkładają, gdzie Transylwania należy do obszaru środkowo-europejskiego, a Mołdawia i Wołoszczyzna ciążą bardziej w kierunku Bałkanów, prawosławia i tego typu kultury politycznej.
Czy wyniki wyborów oznaczają zmianę w polityce wewnętrznej Rumunii?
Uważam, że niespecjalnie coś się zmieni po tych wyborach, ponieważ wybór Iohannisa nie zmienia układu sił w Rumunii. Poprzedni prezydent Traian Băsescu pochodził z bardzo podobnego obozu politycznego co Iohannis. W związku z tym, do pewnego stopnia nastąpiła wymiana polityków z tej samej opcji. Do pewnego stopnia, bo Iohannis jest związany z partią narodowo-liberalną, natomiast partia demokratyczno-liberalna, z której wywodzi się Băsescu, połączyła się partią narodowo-liberalną tworząc Sojusz Chrześcijańsko-Liberalny – podobne środowisko, ale jednak trochę inne.
A jak będzie wyglądała współpraca nowego prezydenta z obecnym premierem? Czy czynnik personalny może odgrywać tu jakąś istotną rolę?
Rumuński system polityczny w ogóle zbudowany jest na takiej zasadzie, że on ustawia premiera i prezydenta w sytuacji konfliktu. Rywalizacja wynika tu z samej konstrukcji systemu. Niektórzy politolodzy nazywają ten system dualistyczno-konfliktualnym, właśnie dlatego, że takie konflikty powoduje. Nie jest jasne w konstytucji, a więc i w praktyce działania, który z tych urzędów jest ważniejszy. Wydaje mi się, że urząd prezydenta, przynajmniej tak uważał Ponta, bo kandydował będąc urzędującym premierem, natomiast więcej władzy generalnie ma premier.
Jestem pewien, że pomiędzy tymi dwoma politykami też będzie taki właśnie konflikt, wynikający nie tyle ze spraw personalnych – Ponta i Iohannis to nie są postacie będące w jakimś konflikcie personalnym – co z charakteru systemu.
Wspomniał Pan o poparciu Iohannisa przez Zachód. Jaki wpływ będzie to miało na postrzeganie Rumunii w UE?
Iohannis miał nie tyle poparcie Zachodu, co Niemiec i osobiście Angeli Merkel oraz Unii Europejskiej w osobie Junckera. On był związany z Luksemburgiem od wielu lat, mając tam bardzo dobre kontakty. Jeśli chodzi o Stany Zjednoczone to obaj kandydaci mają równie dobre zdanie o tym kraju i też chcą się go trzymać. Warto tu wspomnieć, że Rumunia jest bliżej związana ze Stanami Zjednoczonymi niż Polska. Zatem jeśli chodzi o wektory polityki zagranicznej Rumunii, to one się zmienią w małym stopniu.
Moim zdaniem największa zmiana nastąpi na kierunku niemieckim. O ile stosunek Ponty do Niemiec jest typowy dla przeciętnego rumuńskiego polityka, o tyle dla Iohannisa jest on oczywiście dużo bliższy. Nie tylko dlatego, że jest on Niemcem, ale politycznie jest tak ułożony, że dzięki współpracy z Europejską Partią Ludową, z Niemcami i z Angelą Merkel jest mu bliżej do tego typu myślenia.
Czyli to niemieckie pochodzenie nie będzie odgrywało istotnej roli w działaniach Iohannisa?
Jeśli chodzi o kwestie czysto etniczne to tak, natomiast politycznie jest on bardzo związany z Niemcami. Inny polityk z tego obozu, pochodzący z Transylwanii i niebędący etnicznie Niemcem, zachowywałby się podobnie na jego miejscu.
A jak te bliskie stosunki z Niemcami i UE będą wpływały na stosunek Iohannisa do Rosji?
W ostatnim czasie Rumunia prowadziła chłodną politykę wobec Rosji. Iohannis być może taką politykę będzie kontynuował, być może nie, ale to będzie w większym stopniu zależało od Niemiec. Polityka wobec Rosji, Ukrainy, czy Polski będzie w większym stopniu wypadkową polityki Niemiec niż było to do tej pory.
Jak wiemy Niemcy mają własny pomysł na Rosję i Ukrainę. Rumunia pod kierownictwem Iohannisa będzie ten projekt najprawdopodobniej popierać. Nie należy jednak traktować tego jako ślepego wykonywania niemieckich rozkazów. Raczej Rumuni w podejmowaniu własnych decyzji będą w większym stopniu brać niemieckie zdanie pod uwagę
A jak będzie wyglądała polityka Rumunii względem Mołdawii i Węgier?
Jeśli chodzi o Mołdawię, to tutaj może nastąpić pewna zmiana, gdyż poprzedni prezydent Băsescu był bardzo zaangażowany w sprawy Republiki Mołdawii, utrzymywał bardzo bliskie stosunki z wieloma politykami z tego kraju oraz zapowiedział, że po złożeniu urzędu w Rumunii będzie się starał o obywatelstwo mołdawskie i będzie się starał zaistnieć na scenie politycznej tamtego kraju. Stosunek Klausa Iohannisa do Mołdawii jest natomiast mniej emocjonalny. Jego droga życiowa nie sugeruje wyjątkowo bliskich stosunków z Mołdawią i ten kierunek może zostać trochę osłabiony, natomiast z pewnością będzie on popierał koalicję proeuropejską w Mołdawii, głównie dzięki tym swoim niemieckim koneksjom.
A Węgry?
Warto zauważyć, że Iohannis pochodzi z Transylwanii, więc zna stosunki rumuńsko-węgierskie dość dobrze. Węgrzy mieszkający w Rumunii głosowali na niego, przy czym ci Węgrzy to nie Budapeszt. Państwo węgierskie nie jest tożsame z Węgrami mieszkającymi w Transylwanii. Niemniej, sądzę, że tutaj będzie rozwijała się dobra współpraca w ramach Unii Europejskiej i te problemy, które mogłyby się pojawić, będą mogły być łagodzone przez osobowość nowego prezydenta.
Jak będą teraz wyglądały stosunki polsko-rumuńskie?
Uważam, że stosunki te będą wypadkową stosunków rumuńsko-niemieckich i polsko-niemieckich.
Czyli po raz kolejny Niemcy będą ważnym punktem odniesienia.
Tak, Niemcy będą niezwykle istotnym punktem odniesienia. Zawsze były ważne, teraz będą jeszcze ważniejsze. Może warto dodać jeszcze jedną rzecz. W Rumunii praktycznie w ogóle nie ma sentymentu antyniemieckiego. Z wielu powodów Niemcy kojarzą się Rumunom dobrze. Utożsamiani są z państwem przewidywalnym, silnym i solidnym, a kultura niemiecka jest popularna.
Rozmawiał: Sebastian Górka
Adam Burakowski (ur. 1977) – doktor, pracownik naukowy Instytutu Studiów Politycznych PAN, specjalizuje się w historii najnowszej Europy Środkowo-Wschodniej. Autor książek Geniusz Karpat. Dyktatura Nicolae Ceauşescu 1965–1989 (2009), Indie. Od kolonii do mocarstwa 1857-2013 (2013, wraz z Krzysztofem Iwankiem – recenzja książki: http://omp.org.pl/artykul.php?artykul=342); współautor wydanej przez Ośrodek Myśli Politycznej pracy zbiorowej Polska w grze międzynarodowej. Geopolityka i sprawy wewnętrzne (2010).