Piotr Bajda: Zaskoczenie to za mało. Wybory parlamentarne na Słowacji – dzień po

omp

6 marca 2016

Nie znam osoby, która przewidziała wynik słowackich wyborów parlamentarnych, sam też do nich nie należę. Najwyraźniej jeszcze będę musiał się dużo nauczyć. Ale zaskoczenie było chyba powszechnym stanem towarzyszącym większości komentatorów, u wielu wywołało przerażenie. Ostateczny rezultat wyborów pokazał, że badania sondażowe są obarczone dużą dozą błędu i jedynym w miarę miarodajnym miernikiem okazały się badania exit poll, które w minimalnym stopniu różniły się od ogłaszanych oficjalnie wyników. Różnice w badaniach preferencji wyborczych tylko częściowo można tłumaczyć ustawowym zakazem ich publikacji na dwa tygodnie do dnia wyborów. Ostatni sondaż został przeprowadzony przez słowacką agencję Focus i opublikowany 18 lutego w jednym z dzienników.

Te badania dawały partii Smer-SD R. Ficy niezagrożoną pozycję lidera, duże szanse na zbudowanie koalicji rządowej i utrzymanie władzy. Pewny był powrót do parlamentu Słowackiej Partii Narodowej (SNS) pod nowym kierownictwem prawnika A. Danko, a niepewność towarzyszyła liderom kilku partii balansujących na krawędzi 5% progu wyborczego.

Już ogłoszenie wyników exit poll, które jako jedyna zamówiła prywatna telewizja Markiza, brutalnie zweryfikowało badania sondażowe. Pierwsze informacje ukazywały zupełnie odmienny krajobraz polityczny, niż ten wyłaniający się z lutowych badań opinii społecznej.

Finalny rezultat przyniósł jeszcze gorsze wiadomości chrześcijańskim demokratom z KDH, którzy ostatecznie nie przekroczyli progu wyborczego (4,94% głosów). Partia utworzona przez J. Čarnogurskiego – ikonę słowackiej opozycji – była stale obecna w słowackim parlamencie od 1990 roku. To chyba jedna z wielu niespodzianek (szczególnie dla liderów KDH), choć można uznać, że chadeków dosięgła ręka sprawiedliwości, bo chadeckości w KDH było już niewiele, a udział polityków tej formacji w różnych dziwnych korupcyjnych aferach bezsporny. Brak KDH w parlamencie może stać się szansą na odnowienie ich partii, ale rodzi inne niebezpieczeństwo. Przy wszystkich swoich grzeszkach byli wierni obronie roli rodziny w życiu społecznym i nie pozwalali na liberalno-lewicowe eksperymenty. Skład słowackiej Rady Narodowej po ostatnich wyborach już takiej gwarancji nie daje.

Wyniki wyborów i ostateczny skład słowackiej Rady Narodowej skłania do postawienia kilku wniosków. Okazało się, że ostra antyemigracyjna i częściowo antyunijna retoryka premiera Ficy obróciła się przeciw niemu. Jeden ze słowackich komentatorów celnie to określił, mówiąc, że premier wypuścił dżina z butelki i pomógł skrajnym narodowcom zadomowić się na słowackiej scenie politycznej. Faktycznie SNS (8,64% głosów i 15 mandatów) czy jeszcze bardziej szowinistyczna partia Kotleba – Ľudová strana Naše Slovensko (8,04% i 14 mandatów) były w swojej antyunijnej i antyemigracyjnej retoryce o wiele bardziej wiarygodne. W tym można doszukiwać się przyczyny takiego przeszacowania Smer-SD w sondażach przedwyborczych w stosunku do rezultatu wyborczego, mniejszego o 7% wobec najmniej przychylnych dla premiera ostatnich badań. Smer-SD uzyskał poparcie 28,28% wyborców i 49 mandatów, aż o 34 mniej posłów niż po wyborach w 2012 roku.

W porównaniu do ostatnich wyborów mniej mandatów przypadło partii B. Bugára Most-Híd – będzie ona mieć tylko 11 posłów, o 2 mniej niż cztery lata wcześniej, choć liczba oddanych na tę listę głosów była mniejsza tylko o 6.000. Swój stan posiadania powiększyła partia R. Sulika Wolność i Solidarność (Sloboda a Solidarita, SaS), która uzyskała poparcie 12,1% wyborców, co dało jej 21 mandatów – aż o 10 więcej niż ostatnio. Sulik stał się w ten sposób nieoczekiwanie drugą siłą na słowackiej scenie politycznej. O 3 mandaty więcej będzie miała partia I. Matoviča Obyčajní ľudia a nezávislé osobnosti (Zwyczajni ludzie i niezależne osobowości), która uzyskując 11% głosów wprowadzi 19 posłów.

Nadzieja na odnowienie prawicy – R. Procházka i jego partia Sieť (Sieć) – chyba sondażami została uśpiona: ledwo co przekroczyła pięcioprocentowy próg wyborczy i będzie miała tylko 10 posłów. Co ciekawe na Sieť padło tylko o 15.000 głosów więcej niż na KDH – tak wygląda rzeczywista różnica między byciem partią parlamentarną a przegraną.

Dla pełnego obrazy należy jeszcze wspomnieć o politycznej nowince – partii słowackiego biznesmena B. Kollára, lidera ugrupowania Sme Rodina (My rodzina), które uzyskało ponad 6,6% głosów i wprowadziło do parlamentu 11 posłów. Trudno dobrze zdefiniować poglądy polityczne Kollára, to mieszanka liberalizmu i konserwatyzmu, ale bardziej znany jest ze swoich miłosnych podbojów: dziewiątki dzieci, które ma z ośmioma kobietami. Jedna z nich będzie też ponadto w nowej roli – posłanki do Rady Narodowej. Może to jest właściwy trop, by zrozumieć ideologię i nazwę nowej partii.

Pełne rezultaty:

Przy tak różnorodnym i rozdrobnionym parlamencie nawet trudno wyrokować, czy uda się stworzyć stabilny układ polityczny. Większość parlamentarna wymaga znalezienia poparcia minimum 76 posłów. Dziś jest to trudne, choć czeka nas w najbliższych dniach obserwacja bardzo ciekawych procesów politycznych towarzyszących rozmowom koalicyjnym.

Nie można wykluczyć też przedterminowych wyborów, a musimy pamiętać o zbliżającej się słowackiej prezydencji w Radzie EU, której start nastąpi z początkiem lipca tego roku. To wydarzenie będzie mobilizować premiera Fico, by jednak podjąć próbę znalezienia większości dla siebie w nowym parlamencie.

Tagi: , , , ,

Komentarze są niedostępne.