Zdzisław Krasnodębski, Krajobraz po wyborach – komentarz dla OMP

omp

9 lipca 2010

Według usilnie propagowanej tezy  jest trzech zwycięzców wyborów prezydenckich– Bronisław Komorowski, bo mimo wszystko został prezydentem, Jarosław Kaczyński, bo udało mu się  wyprowadzić PiS z izolacji oraz Grzegorz Napieralski, gdyż uzyskał dobry rezultat. Ale poparcie dla Napieralskiego może być efemeryczne i wcale nie przełożyć się na poparcie dla jego partii. Na Jarosława Kaczyńskiego głosowali w dużej mierze Polacy zastroskani stanem Polski, którym na sercu leży jej suwerenność.  Jeszcze raz się okazało, że nie stanowią oni większości. Nie ma też pewności, czy po przegranej się nie rozpierzchną.

Co  będzie po wyborach? Czy rzeczywiście nastąpiła jakaś zmiana w polskiej polityce, w Polakach? Bardzo wątpię.  Będzie to, co było i tak, jak było. Pogłębią się tylko tendencje, które już zachodziły i już określały polskie życie polityczne.  Po pierwsze wirtualizacja polskiej polityki, oderwanie realnych działań od „wizerunku“ i daleko idący brak odpowiedzialności rządzących. Nigdzie na świecie obietnice, czynione w kampanii, nie są realizowane w pełni, w większości wypadków nie są nawet realizowane w zadowalającej części,  ale nigdzie nie traktuje się ich w sposób tak cyniczny, jak w Polsce pod rządami PO.  Wszystkie obietnice finansowe złożone przez Bronisława Komorowskiego zostały de facto odwołane w ciągu jednego dnia po ogłoszeniu wyników. I wystarczy powiedzieć wyborcom, że Jarosław Kaczyński obiecał więcej, więc jeśli Komorowski nie dotrzyma obietnic, to i tak nie dotrzyma ich mniej niż nie dotrzymałby ich  Kaczyński.

Po drugie konsolidacja władzy. Platforma opanowuje wszystkie najważniejsze instytucje w państwie przy aprobacie „elit“. Przejmie także zapewne telewizję publiczną oraz „Rzeczpospolitą“, którą spotka los podobny do „Wprost“ . Być może dramatyczna sytuacja finansów publicznych zmusi PO do bolesnych cięć budżetowych, tym bardziej będzie więc musiała zaostrzyć walkę ideologiczną. Dlatego, po trzecie, nadal będziemy mieli do czynienia z palikotyzacją debaty publicznej. Zmarły prezydent może być przecież równie dobrym celem ataków, jak żywy, a Jarosław Kaczyński nadal pozostawać niebezpieczeństwem, które trzeba zwalczyć za wszelką cenę, nawet za cenę dobrego smaku i wolności obywatelskich. „Autorytety” zapewne także nie spoczną laurach. A media mogą na tym tylko skorzystać, politycznie i finansowo.

Wybór Bronisława Komorowskiego oznaczał zgodę jego wyborców na tego rodzaju politykę.  Był też zgodą na to, by zbagatelizować tragedię smoleńską. Był wyborem ludzi, którzy wybrali stan obecny, którym on tak odpowiada, że gotowi są przyjąć za dobrą monetę wszystko, co im się powie i zaakceptować wszystkie działania obozu rządzącego, łącznie z niedotrzymanymi obietnicami wyborczymi,  „inwestorem z Kataru”, aferą hazardową oraz uściskiem Tuska z Putinem obok szczątków rozbitego samolotu prezydenta Lecha Kaczyńskiego.  Prezydentura Komorowskiego będzie prezydenturą zachowawczą. Jedynie wielki i twórczy bunt Polaków, bunt dla Polski, mógłby przynieść przełom.

Zdzisław Krasnodębski,  socjolog i filozof społeczny, w latach 1976-1991 wykładał socjologię teoretyczną i filozofię społeczną na Uniwersytecie Warszawskim. Od 1995 r. profesor Uniwersytetu w Bremie, a od 2001 także Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Najważniejsze publikacje: Rozumienie ludzkiego zachowania: rozważania o filozoficznych podstawach nauk humanistycznych i społecznych (1986), Upadek idei postępu (1991, 2. wydanie 2009r. ), Postmodernistyczne rozterki kultury (1996), Demokracja peryferii (2003, 2. wydanie 2004), Drzemka rozsądnych (2006), Zmiana klimatu (2006).

Tagi: ,

Komentarze są niedostępne.