Wypisy z klasyków: nieświątecznie w święto narodowe Francji

omp

14 lipca 2010

Dziś Święto Narodowe Francji. Stosowną formą uczczenia rocznicy zburzenia Bastylii wydaje nam się przypomnienie tekstów myślicieli, którzy byli rewolucji francuskiej… krytykami, choć akurat w prezentowanych fragmentach zajmowali się innymi sprawami.Joseph De Maistre pisze o władzy świeckiej papieża, ale też o pewnych ograniczeniach, jakie napotykają władcy świeccy:

Mówiący o despotyzmie i rządzie absolutnym rzadko kiedy znają znaczenie tych wyrazów. Nie masz rządu, któryby mógł wszystko. Na mocy prawa Bożego jest zawsze obok każdego wszechwładcy jakaś siła służąca mu za wędzidło. Czy to prawo, czy obyczaj, czy sumienie, czy tiara, czy sztylet: dość, że ta siła miarkująca władzę, jest zawsze.

Więcej: http://omp.org.pl/index.php?module=subjects&func=viewpage&pageid=391

Interesujący – może dlatego, że bardzo odległy od współczesnych nam kategorii, przyzwyczajeń i stereotypów – rys dziejów Francji od średniowiecza po wiek XVIII snuje XIX-wieczny ultramontanin Jan  Koźmian.

Ale zbliżała się rewolucja, wszystko jej pomagało: błędy jednych, śmiałość drugich, a nie było potęgi, co by to wielkie wstrząśnięcie oddalić zdołała. Zdarzają się epoki, w których wielcy ludzie, rozumiejący potrzeby towarzystwa, wchodzą w układy z wymaganiami czasu i bezpiecznie ulepszenia zaprowadzają. W końcu XVIII wieku nie widzimy wprawdzie wielkiego człowieka, ale i tak żadne ustąpienia, żadne poprawy nie mogły pędu powstrzymać. Nowatorzy wszystko poddali byli w wątpliwość, wszystko byli zaczepili; żaden z koniecznych warunków towarzyskiego porządku nie miał już więcej powszechniejszego za sobą uznania. Wszystkich ślepo niosły naprzód zdarzenia, jedni na ślepo wymagali coraz więcej, drudzy na ślepo się opierali. Zdawało się, że losy Francji poddane są przypadkowi. Wiara i cnota mogły bronić i może by były ochroniły naród od klęsk długoletnich, ale wiary i cnoty zabrakło. Nie mieli ich ludzie przeszłości, odrzucili je daleko nowatorzy. Dziś nieraz słyszymy, że te lub owe środki zaradcze mogły albo powinny się były udać i że tylko niefortunny zbieg okoliczności katastrofę przybliżył. Tak nie powinien rozumować nikt, kto wierzy w przytomność Boga w świecie i sądów się Jego obawia. Kiedy zagrzmią sądy Pańskie, chrześcijanin kornie przyjmując nawiedzenie, powinien zrozumieć karę i ostrzeżenie, powinien także błagać o światło z góry do znalezienia dróg poprawy i w przyszłość bez szemrania i płonnych obaw się zwracać.

Więcej: http://www.polskietradycje.pl/article.php?artykul=346

Wreszcie trzeci z dziewiętnastowiecznych klasyków konserwatywnych – Walerian Kalinka – pisze o wielkiej – i zdaniem wielu ówczesnych myślicieli polskich szkodliwej – fascynacji u schyłku I RP myślą J. J. Rousseau:

Kto by chciał napisać dzieje oświaty i cywilizacji w Polsce, w epoce Stanisława Augusta, ten nade wszystko zgłębić powinien dzieła Jana Jakuba Rousseau, i śledzić wpływ jaki ten człowiek osobliwszy wywierał na środkową Europę a także na wyższe klasy naszego narodu. Byłoby błędem kłaść go na jednej linii, jak się to u nas zdarza, z filozofami francuskimi tej epoki. Rousseau innej dla siebie wymaga miary: sam antagonizm, w jakim się do nich stawia na polu religijnem, bardzo stanowczo go wyróżnia. Był to deista, który, nigdy zasad swojej wiary nie sformułował, ale przynajmniej tę ma zasługę, że pierwszy zaczął o tem wątpić, iżby w tej negacji, którą wiek XVIII przynosił, była prawda, było zdrowie dla społeczeństwa. „Jeśli, jak twierdzicie, niedorzecznością jest wierzyć we wszystko, co utrzymują katolicy, to jeszcze większą niedorzecznością jest nie wierzyć w nic, jak wy to czynicie,” mawiał on do swoich kolegów. To też kiedy Wolter raził swymi bluźnierstwami, a Dalembert, Diderot, Holbach, Helvetius, Lamettrie, budzili wstręt całym szeregiem swych burzących teoryj, począwszy od szyderczego sceptycyzmu, aż do najgrubszego materializmu, Rousseau, choć nieraz w swych opowiadaniach był cynicznym, o wiele ich szlachetnością przewyższał. I kiedy Wolter długo na swą sławę zarabiać musiał, Rousseau zyskał ją jednym pędem, a razem z nią, zdobył serca i ufność, zwłaszcza niewiast polskich z klas wyższych, których tamten nigdy nie posiadał. Wpływ jego widny był w wychowaniu, w pożyciu domowem, w wykwintnych towarzyskich zabawach, nawet w urządzeniu nowych pańskich rezydencyj. Obrazy z Nowej Heloizy zdobiły u nas powszechnie niewieście salony, jak ten romans, a także Emil i Wyznania, obznajomionej z francuską literaturą. Roussa czytano, wielbiono, kochano; Woltera podziwiano także, ale z daleka, nie śmiano zbliżyć się do niego

Więcej: http://www.polskietradycje.pl/article.php?artykul=244

Komentarze są niedostępne.