Scenariusze dla Sojuszu – analiza sytuacji politycznej SLD

Jacek Kloczkowski

9 września 2010

Choć wynik wyborczy Grzegorza Napieralskiego (2 299 870 głosów, 13,68 %) był znacznie lepszy niż pierwotnie mu prognozowano, to nie stworzył on podstaw do zwiększenia znaczenia SLD na scenie partyjnej, mierzonego poparciem społecznym, zwłaszcza że nie odbiegał znacząco od wyników partii w wyborach parlamentarnych 2007 r. (2 122 981 głosów, 13, 15%). Napieralski obronił swoje przywództwo, i to jest główny trwały efekt jego kampanii. Dystans do PO i PiS nie zmniejszył się i trudno sądzić, aby najbliższe miesiące coś w tym względzie zmieniły. SLD nie mając szans na powrót do władzy jako zwycięzca wyborów, może natomiast myśleć o udziale w przyszłej koalicji rządowej. Retoryka kampanii wyborczej i próby kandydatów PO i PiS, aby pozyskać wyborców Napieralskiego w drugiej turze, przygotowały grunt pod alians partii o rodowodzie postsolidarnościowym z SLD. Szanse na porozumienie Sojuszu z PiS są zdecydowanie mniejsze niż prawdopodobieństwo koalicji Sojuszu z Platformą Obywatelską, ale w mało prawdopodobnym obecnie wariancie – po zmianie prezesa PiS i zastąpieniu Jarosława Kaczyńskiego przez polityka młodszego pokolenia, który wybrałby bardzo pragmatyczną drogę polityczną, podporządkowaną dojściu do władzy, nawet za cenę daleko idących kompromisów ideowych – także i taka opcja powinna być brana pod uwagę jako jeden ze scenariuszy politycznych na najbliższe lata. Grzegorz Napieralski wydaje się liderem politycznym, który mimo antypisowskiej retoryki, nie byłby skłonny odrzucać jej z góry, a i w łonie PiS – wśród młodych działaczy – pojawiały się głosy wskazujące, że rozważyliby ją, gdyby miała skutkować odsunięciem PO od władzy. Analizując taki scenariusz trzeba jednak podkreślić, że konsekwencją takowego porozumienia mogłyby też być rozłamy w łonie obu partii, gdyż dla znacznej części ich polityków i zwolenników, jest to koalicja nie do przyjęcia. Znacznie łatwiejsza do zaakceptowania byłaby natomiast ścisła współpraca SLD i PO, zwłaszcza gdyby przedstawiono ją – jak zapewne by uczyniono - jako tworzenie wspólnego frontu przeciwko powrotowi PiS do władzy. Im słabsze jest konserwatywne skrzydło PO – a poza Jarosławem Gowinem nie ma ono obecnie, przynajmniej rozważając medialną aktywność, wyrazistych reprezentantów – tym taki scenariusz staje się bardziej prawdopodobny, zwłaszcza że wizja utworzenia kolejnej koalicji z SLD może być dla PO argumentem dyscyplinującym PSL, a jeśli PSL nie wejdzie do przyszłego sejmu a PO nie zdobędzie samodzielnej większości, także główną alternatywą, aby po wyborach parlamentarnych powstał większościowy rząd (jeśli się uzna – na co wiele wskazuje – że PO-PiS jest konstruktem nierealistycznym, albo nie dojdzie do podziału PiS i współpracy części jego działaczy w nowym sejmie z Platformą). Przy czym koalicja z lewicą byłaby dla Platformy wizerunkowo mniej kosztowna niż w latach 2005-2007 dla PiS koalicja z Samoobroną. Wynika to przede wszystkim z układu sił w mediach, korzystnego dla PO i SLD.

Nie oznacza to, że PO i SLD są skazane na współpracę. PO – głównie poprzez działalność Janusza Palikota – próbuje zagospodarować tych wyborców, którzy dotąd pozostawali w sferze wpływów Sojuszu – zwolenników ostrego rozdziału Kościoła od państwa, laicyzacji sfery publicznej i postępowości w kwestiach obyczajowych. O ile w przypadku Platformy pozyskanie tego elektoratu nie jest racją bytu (w skali całego poparcia, jakim dysponuje), o tyle dla SLD jego utrata może zepchnąć go blisko progu wyborczego, tym bardziej, że elektorat kulturowo tradycjonalistyczny, skupiony na kwestiach socjalnych, a w kwestiach polityki historycznej obojętny, ma alternatywę w postaci PiS.

Dla Sojuszu niebezpiecznym zjawiskiem jest też przechodzenie niektórych kojarzonych z lewicą polityków do obozu prezydenta Bronisława Komorowskiego. Nie należy przeceniać ani skali tego procesu, ani jego skutków, do czego skłania chociażby to, jak bardzo przesadzone były prognozy konsekwencji poparcia Komorowskiego przez Włodzimierza Cimoszewicza. Niemniej nie mający w swych szeregach wielu popularnych polityków SLD, nie może sobie pozwolić na odpływ tych nielicznych, którzy stanowią atrakcyjną dla części wyborców medialną twarz partii. Dlatego mimo nieukrywanych konfliktów między Grzegorzem Napieralskim a np. Ryszardem Kaliszem, nie należy oczekiwać, że zakończą się one spektakularnym rozłamem. Politycy tacy jak Kalisz czy Wojciech Olejniczak mogą jednak wykorzystywać w rozgrywkach z Napieralskim realną możliwość swojego przejścia czy to do obozu prezydenckiego, czy to wprost na listy PO. Taktykę pozyskiwania działaczy konkurencji stosowały dotąd głównie Platforma i PiS – jako dwie rywalizujące ze sobą partie postsolidarnościowe. Im bardziej traci na znaczeniu dawny podział na postkomunistów i partie nurtu solidarnościowego, tym bardziej naturalne są jednak „transfery” polityków między SLD a PO i (w znacznie jednak mniejszym stopniu) PiS, co zwiększa pole gry na lewej stronie polskiej sceny partyjnej.

Jeszcze do niedawna owa gra na lewicy toczyła się między SLD a partiami i środowiskami, które powstawały po rozłamach w Sojuszu. Obecnie partia Grzegorza Napieralskiego nie ma poważnej konkurencji w swoim bezpośrednim otoczeniu politycznym, a zwiększa się stale przestrzeń do personalnych i ideowych interakcji z ugrupowaniami postsolidarnościowymi – zwłaszcza PO. Nie przyczynia się to do wzrostu notowań SLD, choć oddala się – wygląda na to, że na przynajmniej parę lat - lansowany już parę razy przy okazji wewnętrznych starć w łonie w Sojuszu i jego podziałów scenariusz, w którym Sojusz zostanie zastąpiony w roli najsilniejszej partii lewicy przez inny twór polityczny odwołujący się do zasad lewicowych (abstrahując w tej chwili, jaka byłaby jego faktyczna polityczna linia, a nie warstwa deklaratywna). Tyle tylko, że nie łączy się to z jakąkolwiek realną perspektywą na wyborcze zwycięstwo. SLD może wrócić do władzy wyłącznie jako koalicjant PO lub PiS, wcielając w życie scenariusz, jaki jeszcze kilka lat temu wydawał się spekulacją z gatunku political fiction.

Komentarze są niedostępne.