Ton oficjalnych wypowiedzi po szczycie NATO wskazuje na dobre samopoczucie jego głównych aktorów. Można by odnieść wrażenie, że wszyscy osiągnęli co zakładali – administracja Obamy, Rosja, najbardziej wpływowe w Sojuszu państwa “starej Europy”. Równie zadowoleni wydają się przedstawiciele polskiego rządu i prezydent Bronisław Komorowski. Czy rzeczywiście z punktu widzenia interesów Polski sytuacja jest tak korzystna, jak to jest przedstawiane? Jest to kwestia przynajmniej dyskusyjna, a o jednym z budzących wątpliwości jej aspektów wiele mówi fragment tekstu Marka A. Cichockiego “Waszyngton i Berlin a bezpieczeństwo Europy”.
Dla Waszyngtonu, szczególnie pod administracją nowego prezydenta Obamy, dążenia do samodzielności Berlina w polityce międzynarodowej są bardziej dowodem na sukces powojennego projektu nation-building w Niemczech niż powodem do poważnego niepokoju. Europa, szczególnie Europa Środkowo-Wschodnia, jest postrzegana przez Waszyngton jako problem zasadniczo rozwiązany. Nawet jeśli sytuacja w tym regionie świata nie jest idealna (załamanie się procesu rozszerzenia NATO o Ukrainę i Gruzję po 2008 roku czy zastopowanie procesu zbliżenia Turcji do UE pomimo formalnego rozpoczęcia negocjacji), Amerykanie nie postrzegają jej jako niepokojącej z punktu widzenia ich bezpieczeństwa. W dalszym też ciągu aktywność niemiecka w relacjach z Rosją uważana jest za podstawowe osiągnięcie pozimnowojennego porządku w Europie i ważne odciążenie dla polityki amerykańskiej, zaangażowanej przede wszystkim w rejonie Azji Środkowej. Z tej też perspektywy napięcia między Berlinem i Warszawą w okresie 2005-2007 postrzegane były w Ameryce jako irytująca, zbędna komplikacja.
Tekst ukaże się w książce “Polska w grze międzynarodowej. Geopolityka i sprawy wewnętrzne”. W całości można go przeczytać na stronie OMP Stosunki Transatlantyckie – www.usa-ue.pl. Tam będziemy analizować skutki szczytu NATO, zwłaszcza pod kątem polskich interesów.