Zachód przespał rewolucję – opinie z USA

omp

17 lutego 2011

Świat arabski na dobre pogrążył się w bezkrólewiu, którego finał może zmieść status quo na Bliskim Wschodzie. Zachodni przywódcy patrzą z przerażeniem na wydarzenia w stolicach krajów arabskich, a ich bierność z dnia na dzień zmniejsza szansę na rozwój sytuacji korzystny dla Zachodu.

Egipt to dopiero początek

Amerykańscy eksperci do spraw zagrożenia terroryzmem islamskim, tacy jak John Guandolo, jasno stwierdzają, że tak zwane rewolucje w Libanie, Tunezji, Egipcie, Jordanie, Jemenie oraz Libii (przerażająco długa lista) są elementem planu Bractwa Muzułmańskiego. Plan ów opiera się na starej jak Jihad koncepcji stworzenia wielkiego państwa islamskiego – kalifatu. Zdaniem Guandolo wydarzenia w Egipcie są jedynie elementem planu realizowanego od lat przez Bractwo, z tym, że w Kraju Faraonów udało mu się zajść najdalej.

Wewnętrzne dokumenty islamskiej organizacji, do których dotarł specjalny korespondent Rowan Scarborough o nazwie ,,Phases of the World Underground Movement Plan”, zakładają zastąpienie świeckich rządów arabskich wspieranych przez Zachód, reżimami podporządkowanymi Szariatowi. Według Guandolo, Egipt znajduje się w fazie piątej planu Bractwa Muzułmańskiego.

Zachód nie rozumie, że ta organizacja nie jest opozycją egipską, podobną do polskiej solidarności z lat 80′. BM to ponadnarodowa organizacja, która kładła podwaliny pod stworzenie Al Kaidy i innych islamskich organizacji terrorystycznych. Zdaniem amerykańskich specjalistów niepokoje, które ogarnęły praktycznie cały świat arabski, są inspirowane głównie przez Bractwo, które w obliczu bierności państw zachodnich, może osiągnąć swój cel. Nie powinniśmy mieć złudzeń co do charakteru przemian, które w swej formie również w niczym nie przypominają polskich przemian lat osiemdziesiątych.

Dowodem może być wielokrotny gwałt przeprowadzony na cenionej w USA korespondentce CBS Larze Logan, który miał miejsce na Placu Tahrir, tuż po pojawieniu się informacji o odejściu Hosniego Mubaraka. Dziennikarce udało się na szczęście ujść z życiem. Ten incydent nasuwa skojarzenia, każące stawiać rewolucję arabską w Egipcie w jednym rzędzie z rewolucją bolszewicką, bynajmniej nie z polską Solidarnością.

Rewolucja irańska uwolniła tłamszone przez lata tendencje ekstremistyczne, które doprowadziły do stworzenia państwa podporządkowanego w całości szariatowi. Publicysta The National Interest Chris Luenen zastanawia się, czy podobny mechanizm może mieć zastosowanie także po przewrocie w Egipcie, oraz perspektywicznych przemianach w innych krajach arabskich. Publicysta wskazuje, że również Irak po odejściu Saddama Husajna pogrążył się w konfliktach mających tło religijne, a największy posłuch wśród Irakijczyków natychmiast zyskały stronnictwa religijne.

Biorąc pod uwagę te fakty, należy stwierdzić, że rewolucje w krajach arabskich z pewnością nie mają charakteru narodowego, a religijny. Ich charakter, co symbolizuje napaść na Larę Logan, nie jest również pokojowy. Solidarność to inna bajka. Arabowie pogrążają się ekstremizmie i barbarzyństwie.

Zachód stoi z otwartymi ustami

Wojskowi, którzy kontrolują obecnie Egipt zapewniają przywódców zachodniego świata, że pomimo faktu, że Bractwo Muzułmańskie zostało zaproszone do stołu rozmów o przyszłości kraju, to starannie zadbano o to, by najbardziej ekstremalny element nie miał na nie wpływu. Te obietnice, to wszystko, na co może obecnie liczyć Zachód, ponieważ zaniedbania w polityce zagranicznej USA oraz UE zaprzepaściły szansę na większy ich wpływ na egipskie przemiany.

Publicysta Newsweeka Mandel Ngan porównuje niezdarność administracji Baracka Obamy w podejściu do egipskich niepokojów, z nieporadnością Jimmiego Cartera wobec islamskiej rewolucji w Iranie w 1979 roku. Ngan obawia się, że skutki również mogą być podobne. Publicysta nawołuje Obamę do stworzenia wielkiej strategii, na kształt tej, którą stworzył i realizował tandem Nixon/Kissinger. Pozwoliła ona ocalić amerykańskie interesy, w obliczu wielkich geopolitycznych zawirowań tamtych lat. Zdaniem Ngana podejście stosowane do tej pory przez administrację USA doprowadziło do zrażenia się względem Stanów egispkich protestantów, ale i wojskowych kojarzonych z odchodzącym Mubarakiem. Według publicysty owa polityka podobnie zniesmaczyła ważnych dla Ameryki sojuszników w Tel Awivie i Rijadzie. Beneficjentem stał się Iran, dla którego rewolucja w krajach arabskich sterowana przez Bractwo Muzułmańskie jest geopolitycznym błogosławieństwem, a może wręcz długo oczekiwaną realizacją zamierzeń Teheranu.

Również Unia Europejska zawiodła w tej kwestii. Nieśmiałe przebąkiwania o konieczności pokojowego przeprowadzenia przemian, były wszystkim na co zdobyli się unijni oficjele. Czymże jest dziś będący do niedawna obiektem dumy wielki program eksportu miękkiej siły na południe o nazwie Euromed, wobec milionów protestujących od Maroka, po Bahrajn? Te i inne próby wpływania na świat arabski na zasadzie głasnosti zawiodły, a kraje promujące je najmocniej, nieszczęśliwie goszczą na swym terytorium największą ilość emigrantów z krajów objętych dziś arabską rewolucją. Należy sobie zadać pytanie – czy te niepokoje mogą przenieść się na ulice Paryża i Rzymu?

Przyszłość w ciemnych barwach

Wobec kapitulacji politycznej Zachodu, Bractwo Muzułmańskie ma zielone światło, by pchnąć świat arabski w odmęty islamskiego radykalizmu. Luenen z The National Interest podaje, że obecnie oprócz Egiptu, również Tunezja i Jordania wchodzą w zasięg wpływu tej organizacji.

Bierność zachodnich przywódców jest nowym appeasementem, który może mieć podobne skutki, jak dyplomatyczny pacyfizm i lekceważenie faktów z lat 30′ ubiegłego wieku. Przyszłość regionu rysuje się z punktu widzenia państw zachodnich w ciemnych barwach. Niestety Zachód, zniewolony multikulturalnymi frazesami, nie jest w stanie jakkolwiek zareagować. Niejeden konserwatywny komentator może dziś dojść do smutnej konstatacji – ,,a nie mówiłem?”.

Linki:
http://nationalinterest.org/commentary/the-rise-the-brotherhood-4860
http://www.newsweek.com/2011/02/13/wanted-a-grand-strategy-for-america.html
http://www.washingtontimes.com/news/2011/feb/16/inside-the-ring-432124874/?page=5

Opracował Wojciech Jakóbik

Tagi:

Komentarze są niedostępne.