Piotr Bajda, “100 dni do początku polskiej prezydencji w Unii Europejskiej z bączkami w tle”

omp

20 lutego 2011

Już za chwilę Polska przejmie półroczne przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej. Na głównym rządowym portalu http://prezydencjaue.gov.pl/ , na którym zegar odmierza czas do początków prezydencji. Na tej stronie możemy też przeczytać sześć „wstępnych priorytetów” i wziąć udział w sondzie, który z nich uważamy za najważniejszy. Szkoda jednak, że administratorzy portalu nie pozostawili szansy, by zaproponować inne tematy warte podjęcia w II połowie roku.  Bo można odnieść wrażenie, że program naszej prezydencji ma bardzo minimalistyczny charakter. Pierwszym punktem jest „rynek wewnętrzny” jako sposób na walkę z kryzysem gospodarczym, promowaniu mobilności, nieskrępowanemu przepływowi wiedzy i innowacji. W relacjach ze wschodem chcemy doprowadzić do podpisania umów stowarzyszeniowych i sfinalizować rozmowy z Ukrainą dotyczące liberalizacji rygorów wizowych i handlowych. Nasze wstępne priorytety mówią też o wzmocnieniu polityki energetycznej, Wspólnej Polityki Bezpieczeństwa i Obronności, negocjacjach dotyczących nowej perspektywy finansowej oraz pełnego wykorzystania kapitału intelektualnego Europy.

Każdy z tych punktów wart jest głębszej analizy, część z nich jest oczywistych, ale szczególnie ostatni punkt wzbudził moje zainteresowanie i nadzieje, bo można było uznać, że celem naszej prezydencji będzie promocja kapitału ludzkiego nowych państw europejskich, próba ich wyrwania z peryferyjnego traktowania. Kiedy jak nie teraz, podczas węgierskiej i polskiej prezydencji, mamy szansę, by nasz region ukazać jako miejsce, gdzie żyją nie tylko hydraulicy, barmani i sprzątaczki, ale też naukowcy, wynalazcy i projektanci. Ze zdziwieniem przeczytałem na stronie rządowej rozszerzenie do tego punktu, nie było ani słowa o kapitale intelektualnym naszego regionu tylko o „budowie europejskiej przewagi konkurencyjnej”.

Ostanie dni przyniosły też kilka informacji medialnych o naszym przygotowaniu do prezydencji. Minister Sikorski na forum Parlamentu Europejskiego powtórzył główne cele, jakie stawia sobie Warszawa w II półroczu 2011 roku. Pewną zmianą akcentów, w stosunku do informacji zawartych na portalu rządowym, była uwaga o dążeniu do przyjęcia Chorwacji do UE w czasie naszej prezydencji, ale już chwilę potem padło stwierdzenie, że będzie to trudne, bo po wejściu w życie Traktatu Lizbońskiego znaczenie i rola prezydencji jest bardziej symboliczna i ograniczona. Ale czy prezydencja jest dzisiaj tak słabym instrumentem w polityce europejskiej? Wiceminister MSZ Mikołaj Dowgilewicz wskazywał, że kraj sprawujący prezydencję w UE dzisiaj pełni rolę moderatora dyskusji europejskiej. Bycie moderatorem może być zajęciem twórczym, albo wyłącznie technicznym, decyzja leży w rękach moderatora. Niestety można odnieść wrażenie, że polscy „moderatorzy” wolą mniej ambitne zadanie. Nasza prezydencja ma być więc łatwa, prosta i przyjemna. Taka postawa może wynikać z faktu, że do tej pory kraje Europy Środkowo-Wschodniej, które kierowały pracą Rady UE były poddawane krytyce, najczęściej mających udowodnić tezę, iż nowi członkowie unii nie są jeszcze przygotowani do pełnienia tak ważnej roli.

Brak drażliwych, wymagających poważniejszej debaty tematów – celów naszej prezydencji, stwarzanie przyjaznej niemalże wakacyjnej atmosfery, obdarowywanie gości promocyjnymi „bączkami”, ma być naszą przepustką do pierwszej ligi europejskiej.

Szkoda nie tylko bączków, ale też całej aktywności związanej z przygotowaniami do prezydencji, jeśli ma ona pójść jedynie w tym kierunku. Czy w naszym najlepiej pojętym interesie nie było, by nasza prezydencja była poświęcona idei solidarności europejskiej, co w kontekście działań podejmowanych przez największe państwa strefy euro, by stworzyć Europę dwóch prędkości, aż się samo prosiło. Poza ogólnym stwierdzeniem o popieraniu polityki otwartych drzwi dla nowych członków i wypowiedzią ministra Sikorskiego w sprawie aspiracji Chorwacji odczuwam brak bardziej ambitnej postawy, brak odwagi powiedzenia, że Unia Europejska może stać się portem, do którego w przyszłości mogą zawinąć  także takie państwa jak Mołdawia, czy Ukraina. Żaden ze wstępnych celów naszej prezydencji nie promuje szczególnego znaczenia Europy Środkowej, nie próbuje zmienić naszego peryferyjnego charakteru, co najlepiej widać w rządowym komentarzu do punktu odnoszącego się do kapitału intelektualnego Europy. Rząd węgierski za cel swojej prezydencji postawił sobie zwrócenie europejskiej uwagi na znaczenie regionalizmu i wykorzystanie śródlądowych szlaków wodnych do transportu towarów. Można tylko postawić pytanie twórcom koncepcji naszej prezydencji, dlaczego ani słowa nie  poświęcono Bałtykowi i znaczenia tego akwenu wodnego dla współpracy gospodarczej. Bałtyk tym bardziej powinien być w centrum naszej uwagi, gdy ważą się losy Świnoujścia i możliwości pełnego wykorzystania tego portu w związku z budową gazociągu północnego.

Po lekturze informacji zawartych na rządowym portalu dedykowanemu naszej prezydencji można odnieść nieodparte wrażenie, że małe Węgry przygotowały i realizują o wiele ambitniejszy plan bycia półrocznym liderem Unii Europejskiej. Koncentracja Budapesztu na promocji Dunaju jako europejskiego szlaku wodnego, pokazywania wartości regionów choćby najbardziej odległych o wiele skuteczniej zwraca uwagę na nowych krajach członkowskich niż dyskusja wokół tematów „tego i owego”.

Ostatnio portale internetowe i chwilę później za nimi środki masowego przekazu (sic! nie wszystkie) informowały, że nasze ministerstwo spraw zagranicznych wybrało w konkursie „bączki”  jako upominki artystyczne promujące nasz kraj podczas prezydencji. Ten europejski zwyczaj obdarowywania zagranicznych delegacji skromnym i symbolicznym upominkiem jest fantastyczną okazją do promocji do znalezienia swojego symbolu, znaku rozpoznawczego. Warto nadmienić, że Węgrzy przyjęli inną od naszej strategii, dla oficjalnych gości przygotowano pudełko z węgierskimi wynalazkami – cukierkami z witaminą C, latarką dynamo i pamięcią usb udekorowaną tradycyjnymi wzorami, jak podaje portal prezydencjaue.gov.pl.

My postawiliśmy na „bączka”, który oczywiście przybliży gościom nasz folklor, może przypomni im nawet czasy dzieciństwa, ale jakoś bardziej pasuje jako symbol skansenu niż państwa aspirującego  do roli pierwszoligowca europejskiego. Chyba że ma być symbolem naszego „wkręcania się” do pierwszej ligi UE, ale może to być kręta i nieskuteczna droga. Osoby decydujące o wyborze zwycięzcy konkursu wyraźnie kierowały się hasłem: „nie róbmy polityki, kręćmy bączki”.

Analizując nasze przygotowanie do objęcia prezydenci w Radzie UE trudno nie popaść w lekki pesymizm. Bo co zostanie w pamięci gości i delegatów odwiedzających Polskę w drugim półroczu: może sympatyczna atmosfera, brak trudnych tematów i prawdziwych wyzwań stawianych przywódcom politycznym oraz kręcące się bączki na stołach prezydialnych.

Dr Piotr Bajda – Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, autor wydanej w 2010 r. książki Elity polityczne na Słowacji. Kręta droga do nowoczesnego państwa (http://www.iwpax.pl/produkt-elity-polityczne-na-slowacji-411.html)

Tagi:

Komentarze są niedostępne.