“Indie z całą pewnością są dzisiaj istotnym podmiotem polityki międzynarodowej”. Z dr Renatą Czekalską (UJ) rozmawia Wojciech Jakóbik.WOJCIECH JAKÓBIK: Indie reklamują się jako ,,największa demokracja świata”. Czy ten termin przystaje do państwa, w którym społeczeństwo jest zorganizowane wg systemu kastowego, dominuje tam obcy dla Europejczyków hinduizm, a około 300 mln ludzi żyje poniżej granicy ubóstwa? Czy w kontekście Indii możemy w ogóle korzystać z terminologii zachodniej?
RENATA CZEKALSKA: Indie są państwem świeckim, więc kwestia hinduizmu w kontekście definiowania ustroju państwa nie jest pierwszorzędna. Jeśli chodzi o system kastowy, to ci, którzy konstruowali nowe państwo po odzyskaniu niepodległości w 1947 r., od początku zdawali sobie sprawę, że właśnie ten aspekt będzie najtrudniejszy do przezwyciężenia i stanowił będzie największą przeszkodę w budowaniu demokracji. Autorzy konstytucji niepodległych Indii mieli na względzie fakt, iż demokracja oznacza także ochronę godności i praw obywateli, zapewnienie sprawiedliwości społecznej oraz dbałość o rozwój tak ekonomiczny jak i społeczny. W demokracji wszyscy członkowie społeczeństwa mają prawo wybierać swoich reprezentantów, a także mają prawo uczestniczenia w procesach politycznych zachodzących w państwie. W demokratycznym systemie wszyscy obywatele mają prawo głosu oraz są równi wobec prawa. Wszystkie te wolności konstytucja Republiki Indii zapewnia wszystkim obywatelom.
W Preambule do konstytucji istnieje zapis, że Indie stają się Niepodległą Republiką Demokratyczną (Sovereign Democratic Republic) oraz zapewniają wszystkim obywatelom wolność myśli, słowa, poglądów, sumienia oraz wyznania, równy status oraz równe szanse, poszanowanie godności jednostki oraz narodową jedność. W Preambule wskazano również zarys kierunku, w jakim naród indyjski będzie się rozwijał, a na przestrzeni ostatnich ponad 60 lat z całą pewnością podejmowano wysiłki, aby w sposób demokratyczny wprowadzać zmiany – zarówno polityczne jak i ekonomiczne.
Wiele artykułów indyjskiej konstytucji gwarantuje równe szanse wszystkim obywatelom, np. w takich kwestiach jak możliwość zdobycia i wykonywania zawodu oraz pełnienie funkcji państwowych i administracyjnych. Ze szczególnym naciskiem stwierdza się w konstytucji, że żaden obywatel nie może być dyskryminowany w żadnym wymiarze – także jeśli chodzi o zatrudnienie w instytucjach państwowych czy dostęp do edukacji – ze względu na wyznanie, pochodzenie, przynależność kastową, rasę, miejsce urodzenia czy miejsce zamieszkania. Konstytucja zakazuje także stosowania praktyki niedotykalności w jakiejkolwiek formie.
Oczywiście to jest obraz idealny. Rzeczywistość, jak pewnie wszędzie na świecie, również w Indiach daleka jest od ideału. System kastowy nadal jest bardzo silną strukturą, mającą wpływ na kwestie ekonomiczne, społeczne i polityczne. A ponieważ kasty stanowią bardzo dobrze zorganizowane społeczności, ich siłę wykorzystuje się na przykład przy wyborach, kiedy to politycy umiejętnie uwodzą obietnicami, szczególnie mieszkańców wsi i małych miasteczek, gdzie relacje kastowe są niezwykle silne i gdzie mieszkańcy podejmując decyzje kierują się interesem własnej kasty, a nie politycznym czy ekonomicznym interesem państwa.
System kastowy z całą pewnością stanowi najpoważniejsze zagrożenie dla demokracji w Indiach. Praktyka niedotykalności, chyba najtragiczniejszy skutek istnienia tego systemu, jest mocno zakorzeniona w indyjskiej mentalności. Zjawisko to stanowi ogromną przeszkodę dla rzeczywistej integracji narodu.
Czy istnieje indyjski nacjonalizm? Przecież to państwo zamieszkują dziesiątki nacji.
Trudno byłoby mówić o demokracji w Indiach, jeśli nie istniało by w tym kraju, choćby nawet bardzo swoiste, poczucie jedności narodowej. Z powodów historycznych Indie stały się miejscem spotkania wielu nacji, ras oraz kultur. Wydaje się, że mimo iż te społeczności zachowały własną tożsamość, ich członkowie zdają sobie w dużej mierze sprawę z faktu, iż odmienne społeczności powinny żyć z sobą w harmonii oraz emocjonalnie identyfikować się z jednym narodem i aktywnie uczestniczyć w zacieśnianiu wzajemnych relacji pomiędzy nimi. Tak zwana świadomość narodowa nie ma w Indiach ani zbyt długiej historii, ani zbyt głęboko sięgających korzeni. Indie stały się jednym narodem, w znaczeniu nowoczesnym, dopiero kiedy stawiły opór panowaniu brytyjskiemu. Jednak niemal natychmiast po tym, jak Brytyjczycy opuścili ten kraj, poczucie jedności narodowej zaczęło słabnąć, a lojalność w stosunku do własnej kasty, wyznania czy własnego języka stała się najważniejsza. Można w związku z tym zaryzykować stwierdzenie, że istnieją różne nacjonalizmy, które składają się na indyjski nacjonalizm, oraz że jest to zjawisko niezwykle złożone, z jednej strony mające ogromny wpływ na politykę państwa (również z tego względu, iż nacjonalizm kreowany przez siły polityczne w Indiach stanowi kategoryczną odpowiedź na kreowany po drugiej stronie granicy nacjonalizm pakistański), a z drugiej – będące przyczyną wewnętrznych konfliktów, przede wszystkim na tle religijnym.
Czy model państwa indyjskiego można opisać za pomocą zachodniej terminologii? Jeśli tak, to jak by go Pani nazwała?
Model państwa indyjskiego jest w pewnej mierze postkolonialnym dziedzictwem i można go, moim zdaniem, opisać za pomocą zachodniej terminologii – jako konstytucyjną republikę federalną.
Jaka opcja polityczna dominuje obecnie w Indiach? Czy jej polityka jest korzystna dla Zachodu? Czy istnieje alternatywa?
Opcją dominującą jest obecnie Indyjski Kongres Narodowy. Jest to partia polityczna o umiarkowanym programie (klasyfikowana jako centro-lewicowa), której polityka sprzyja tzw. Zachodowi. Polityka zagraniczna partii kongresowej w swoich założeniach ma na celu kontynuowanie polityki niezaangażowania. Pod rządami partii kongresowej Indie coraz ściślej współpracują z Unią Europejską, która stała się ich największym partnerem handlowym. Indie połączone są relacjami strategicznymi ze wszystkimi najważniejszymi państwami świata, w tym z Francją, Rosją, Wielką Brytanią, Stanami Zjednoczonymi, Japonią, Afryką Południową, Brazylią, Nigerią, Niemcami, Chinami i Arabią Saudyjską.
Oczywiście, istnieje polityczna alternatywa. Jest nią prawicowe ugrupowanie, druga najważniejsza partia na indyjskiej scenie politycznej, Indyjska Partia Ludowa, o zdecydowanych, niejednokrotnie skrajnych poglądach nacjonalistycznych, propagująca idee silnego państwa hinduskiego (czyli takiego, w którym religią dominującą miałby być hinduizm). Główne cele deklarowane przez tę partię to: indyjski nacjonalizm, konserwatywna polityka społeczna, samowystarczalność gospodarcza, kapitalistyczna polityka wolnego rynku, polityka zagraniczna oparta na celach nacjonalistycznych oraz mocny system obrony narodowej.
Jakie są priorytety długofalowej strategii geopolitycznej Indii?
Wydaje się, że politycy indyjscy zmierzają do rozszerzania wpływów w rejonie Oceanu Indyjskiego oraz poza tym rejonem. Budowanie dobrych relacji ze Związkiem Sowieckim a następnie z Rosją, będące jeszcze niedawno priorytetem indyjskiej polityki zagranicznej od momentu odzyskania niepodległości w 1947 roku, stopniowo zastępowane jest polityką prozachodnią, ze szczególnym naciskiem na rozwój stosunków zarówno gospodarczych jak i militarnych ze Stanami Zjednoczonymi. Indie chciałyby stać się potęgą w regionie. Jednocześnie, podkreślając stale swoją politykę niezaangażowania, Indie dbają o to, aby mieć coraz silniejszą armię, dzięki której zmniejszyć będzie można zagrożenie terrorystyczne wewnątrz kraju bądź odeprzeć zagrożenie ze strony Pakistanu.
Kim są indyjscy maoiści? Jakie są ich cele, o co walczą, kto ich wspiera?
Indyjscy maoiści, tzw. naksalici, jest to zbrojne ugrupowanie, które swoją nazwę zyskało po zbrojnym powstaniu rolników w miejscowości Naksalbari w Bengalu Zachodnim, w 1967 roku. Ich głównym celem jest doprowadzenie do poprawy sytuacji bytowej tzw. adiwasi (rdzennych mieszkańców Indii), którzy stanowią około 8 procent ludności kraju. Geneza ruchu związana jest z faktem, iż kolejne rządy indyjskie, podejmując kolejne inwestycje zmierzające do uprzemysłowienia kraju, nie respektowały praw własności do ziemi, w związku z czym siłą zajmowano tereny zamieszkałe przez adiwasich. Jak więc widać, teoretyczne założenie ruchu wydaje się szlachetne, jednak działania przez naksalitów podejmowane są dalekie od szlachetności. Maoiści, w zamian za ochronę, zbierają podatki od mieszkańców wsi, mordują i porywają członków rdzennych plemion, aby zwiększyć własne wpływy w regionie. Częste są również uprowadzenia adiwaskich dzieci, zarówno chłopców jak i dziewczynek, mające na celu przysparzanie oddziałom zbrojnym nowych bojowników.
Naksalici działają obecnie głównie na terenach Indii Centralnych, zaś Bengal Zachodni, Orisa, Karnataka, Bihar, Dźharkhand, Ćhattisgarh oraz Maharasztra stanowią terytorium nazywane czasem Czerwonym Korytarzem. Działania na tak obszernym terytorium powodują, że rządy stanowe nie mogą sobie zupełnie poradzić z maoistowskimi bandami.
Ugrupowania maoistowskie otrzymują wsparcie z różnych krajów Azji Południowej oraz spoza tego regionu. Ściśle współpracują z sobą maoistowskie ugrupowania Nepalu, Bangladeszu, Bhutanu, Sri Lanki a także Afganistanu. Spośród krajów regionu, tylko na Malediwach i w Pakistanie nie odnotowuje się działalności ugrupowań maoistowskich. Ruch maoistowski otrzymuje wsparcie od maoistowskich sił działających na Filipinach, we Włoszech, w Iranie, Turcji, Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Peru oraz Grecji.
Wciąż widać przewagę zaangażowania państw z zewnątrz w politykę Indii, nad inicjatywami indyjskimi skierowanymi na zagranicę. Czy Indie są nadal instrumentem polityki mocarstw, czy wyrosły już na podmiot polityki międzynarodowej?
Indie z całą pewnością są dzisiaj istotnym podmiotem polityki międzynarodowej. Są także państwem, które ma ambicje bycia rzecznikiem państw rozwijających się.
Dlaczego nie widać rozwiązania konfliktu pakistańsko-indyjskiego? Jaki ma na niego wpływ polityka państw trzecich, jak np. Chiny? Czy ów konflikt można porównać pod względem nierozwiązywalności do sporów o Górny Karabach lub Naddniestrze?
To jest bardzo trudne pytanie. Stosunki indyjsko-pakistańskie tradycyjnie charakteryzują się dużą zmiennością. Ich 60-letnia historia to liczne kryzysy, po których następowała zazwyczaj odwilż, jednak nigdy nie trwająca zbyt długo. Analitycy wojskowi nie przewidują raczej wojny między Indiami a Pakistanem, głównie z powodu posiadania przez obydwa kraje broni nuklearnej. Jednak z drugiej strony, indyjskie ambicje modernizowania armii oraz bycia potęgą regionu nie są tajemnicą. A biorąc pod uwagę względy ekonomiczne, dla Pakistanu bardzo trudne byłoby dotrzymanie kroku Indiom w procesie modernizowania armii. Jeśli Pakistan również zacznie się zbroić, stanie się to kosztem jego rozwoju gospodarczego, co w rezultacie doprowadzić może do społecznych niepokojów czy zamachu wojskowego. Jeżeli Pakistan postawi na rozwój gospodarczy, asymetria w poziomie uzbrojenia armii doprowadzi do obniżenia bezpieczeństwa nuklearnego w regionie.
Z punktu widzenia ekonomicznego i strategicznego, konflikt indyjsko-pakistański może się rozszerzyć, a to z powodu korzystnego geo-strategicznie położenia geograficznego Pakistanu oraz rosnącej potęgi ekonomicznej Indii. Jeśli Indiom odcięta zostanie możliwość połączenia tranzytowego z Azją Centralną oraz dostawy energii z Bliskiego Wschodu, zostaną one pozbawione możliwości kontynuowania szybkiego rozwoju gospodarczego, co z kolei uniemożliwi zrealizowanie się indyjskich marzeń o staniu się światową potęgą.
Ponadto, zarówno Indie jak i Pakistan są zagrożone atakami ekstremistów – zarówno od wewnątrz jak i z zewnątrz – oraz działających w obu krajach ugrupowań skrajnie prawicowych czy skrajnie nacjonalistycznych. Obydwa kraje muszą także sprostać wyzwaniom związanym z dalszą poprawą warunków życia obywateli. Jeżeli nie skupią się na kwestiach socjalnych, istnieje spore niebezpieczeństwo, że rozczarowane i zawiedzione „masy” zaczną poszukiwać alternatywy w działalności religijnych fundamentalistów czy ekstremistów.
Porównywanie sytuacji indyjsko-pakistańskiej z innymi trudnymi do rozwiązania konfliktami na świecie wyłącznie ze względu na fakt ich potencjalnej nierozwiązywalności, nie jest chyba drogą prowadzącą do lepszego zrozumienia sytuacji na subkontynencie.
8 marca 2011