Od Krzyżaków do Białych – Mateusz Szpytma o błędnych decyzjach z dziejów Polski

omp

27 lipca 2011

Kolejnym historykiem, który wziął udział w ankiecie OMP dotyczącej przełomowych wydarzeń w dziejach Polski – a zwłaszcza błędnych decyzji, które negatywnie zaważyły na jej losach – jest Mateusz Szpytma z krakowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. W konwencji znanej z poprzednich głosów – zakładany jest pełen subiektywizm ocen i konieczność wyboru nielicznych z wielu wartych rozważenia wydarzeń – zwraca on uwagę m.in. na niekiedy niezbyt fortunne zawieranie bądź odrzucanie sojuszy przez  polskich przywódców politycznych, a także na zaniechania całej klasy politycznej (by posłużyć się współczesnym określeniem) – zarówno gdy trzeba było walczyć, jak i gdy należało reformować kraj, aby walki uniknąć albo zwiększyć swoje w niej szanse.

MATEUSZ SZPYTMA

Sprowadzenie Krzyżaków do Polski

Jan Matejko, Łokietek zrywa układy z Krzyżakami w Brześciu Kujawskim

Konsekwencje pomysłu zrealizowanego przez Konrada Mazowieckiego odczuwamy w pewnym sensie do dziś. Gdyby nie wprowadzono go w życie, to być może Prusowie i Jaćwingowie by przetrwali i tworzyli dziś czwarte i piąte państwo bałtyckie a Polska nie sąsiadowałaby z okręgiem kaliningradzkim. Ponadto nie mielibyśmy aż tak wielkich kłopotów z Państwem Pruskim, a może w ogóle nie byłoby rozbiorów… Minusy? Nie mielibyśmy zapewne województwa warmińsko-mazurskiego i części białostockiego.

Brak reform politycznych i społecznych w Rzeczypospolitej w końcu XVI lub na początku XVII wieku

W miarę bogata i zasobna I RP przekształciła się z nowoczesnego, demokratycznego (mówimy oczywiście wyłącznie o szlachcie) państwa w kraj anarchii. A anarchia w tej części świata zwykle kończy się tragicznie – nie jesteśmy wszak samotną wyspą. Już wówczas należało też próbować związać chłopów z państwem (by wiedzieli, że to w którym mieszkają jest dla nich dobre i nie było im to obojętne tak jak np. w 1772 przy I rozbiorze): próby w tym kierunku czynione za Tadeusza Kościuszki były już spóźnione.

Złe rozwiązanie konfliktu polsko-kozackiego/Rusińskiego

Rzeź polskich jeńców pod Batohem w czasie powstania Chmielnickiego

Gdyby Kozacy zostali w 1648 roku pozyskani wydzieleniem trzeciej części składowej I Rzeczypospolitej, wówczas nie pogrążyłaby się ona w wojnie domowej i nie zostałaby tak osłabiona, aby ulec biednym (w sensie zasobności państwa) Szwedom. A to właśnie Potop spowodował, że polskie państwo zaczęło staczać się po równi pochyłej.

Brak jeszcze większej woli walki o traconą ojczyznę u schyłku XVIII wieku

Być może w praktyce nie można było osiągnąć wówczas więcej (czyli uratować niepodległości), ale konfederacja barska i powstanie kościuszkowskie to zbyt mało. Do obrony państwa winni stanąć możliwie największa grupa obywateli, a jednak wielu z nich zlekceważyło ten moment.

Brak wsparcia przez Piłsudskiego „białych” w 1919 i 1920 roku

Najbardziej winni są tu sami „biali”, którzy nie chcieli za granicę Polski uznać granic położonych bardziej na wschód niż wschodnia granicy Królestwa Polskiego nie mówiąc o dawnych granicach Rzeczypospolitej, co ograniczyło pole manewru Piłsudskiemu. Niemniej konsekwencje dojścia do władzy komunistów były niewyobrażalnie złe tak dla Polski jak i całego świata, dlatego trudno nie rozważać, czy nie należało jednak próbować porozumieć się z „białymi”, nawet na „złych” w danej chwili warunkach. Porażka komunistów byłaby wówczas bardzo realna. Nawet gdyby „biali wygrali” i zabrali nam  Kresy, to i tak dzisiaj obszar Polski mógł być większy poprzez to, że w jej skład wchodziłaby poaustriacka Galicja/Małopolska Wschodnia, a i niewykluczone, że także fragmenty i pozostałych Kresów. Ponadto zwolenników caratu czy „białych” nie byłoby nigdy stać na popełnienie tak straszliwych zbrodni jak Katyń…

GŁOS Z PRZESZŁOŚCI

Józef Piłsudski – wywiad ogłoszony w dzienniku paryskim „Le Matin” z 20 lutego 1920 r., datowany: „Warszawa 15 lutego”. Mówi w nim m.in. o swym stosunku do “Białych” – Denikinie, Kołczaku – i o marzeniach na przywrócenie Rosji w kształcie przedrewolucyjnym.

— Nadeszła chwila zawarcia pokoju z Rosją. Chwila ta nadeszła nie tylko dla nas, ale i dla wszystkich państw Ententy. Dotąd nie odważono się przystąpić do tego olbrzymiego zagadnienia: starano się je ominąć za pomocą półśrodków. Kołczak, Denikin i inni tworzyli tylko w pewnym stopniu strusie skrzydło, pod które w ciągu długich miesięcy dyplomacja świata chowała głowę. Były to jednak środki przedawnione i tym samym reakcyjne. Nie sposób jest dawną Rosję powołać ponownie do życia, za wszelką cenę, przy pomocy dawnych jej ludzi. Należy szukać nowych formuł… Trzeba mieć odwagę zrozumienia, że na wschodzie Europy zaszła olbrzymia zmiana.

Nadeszła chwila wykazania tej odwagi. Należy wziąć się odważnie do pracy. Polska proponuje Koalicji swą pomoc w tym ciężkim zadaniu. Nie robimy tego przez ambicję, przez chęć odegrania jakiejś roli, lecz po prostu, ponieważ uważamy, że do Polski, jako kraju najbardziej bezpośrednio zaintereso­wanego, należy powzięcie inicjatywy w tej sprawie.

Opracowujemy więc obecnie plan, mający na celu stwo­rzenie legalnego stanu rzeczy na wschodzie Europy. Plan ten będzie wkrótce przedstawiony mocarstwom Ententy. Nie bę­dzie on może odpowiedni we wszystkich szczegółach. Może nie­które z jego klauzul będą przedmiotem dyskusji, ale w każdym razie projekt nasz będzie mógł służyć za podstawę i punkt wyjścia ostatecznego uregulowania tego zagadnienia.

Czy Pan Generał nie sądzi jednak, że porozumienie z bolszewikami nie narazi Europy na poważne niebezpie­czeństwo?

—  Doskonale zdaję sobie sprawę z istnienia niebezpie­czeństw. Istnieją one, chociażby dlatego, że bolszewicy działają nie tylko jako bolszewicy. Inne wpływy, wyraźnie wrogie Pol­sce i mocarstwom Ententy, wpływy nie mające nic wspólnego z przewrotem socjalnym, oddziaływują na rząd moskiewski. Ale jestem głęboko przekonany, że lepiej jest narazić się na niebezpieczeństwa, które będziemy mogli zwalczać, niż utrzy­mywać w nieskończoność stan rzeczy bezwzględnie zgubny.

—  Czy Pan Generał przewiduje, że po zawarciu pokoju nastąpi wznowienie propagandy bolszewickiej?

—  Zapewne, ale się jej nie obawiam. Francja i Anglia po zawarciu pokoju nie będą bardziej narażone na propa­gandę bolszewicką, niż obecnie. Może nawet w Paryżu i w Lon­dynie bolszewizm straci wiele ze swej aureoli. O ile idzie o Pol­skę, będącą najbliższym sąsiadem Rosji, to nie obawiam się absolutnie niczego. Kraj ten jest najzupełniej odporny na wpływy bolszewickie. Wczoraj bolszewicy rosyj­scy mieli w Warszawie urządzić strajk powszechny: próba ta nie udała się zupełnie. Na froncie żołnierze nasi odpowiadają strzałami karabinowymi na proklamacje, przesyłane im przez żołnierzy z tamtej strony.

Wstając, generał kończy:

— Nie trzeba, żeby strach przed bolszewizmem stał się pretekstem do tego, żeby nic nie robić.

Ilustracją na początku niniejszego wpisu jest obraz Jerzego Kossaka “Cud nad Wisłą”.

Tagi: ,

Komentarze są niedostępne.