Rosja walczy o przeżycie? Rozmowa z dr Olafem Osicą

omp

16 września 2011

O obecnej sytuacji geopolitycznej w Europie Wschodniej i jej perspektywach, o polityce rosyjskiej i stanowisku Ukrainy, bezpieczeństwie energetycznym i gazie łupkowym, z dyrektorem Ośrodka Studiów Wschodnich dr. Olafem Osicą rozmawia Wojciech Jakóbik.

Wojciech Jakóbik: Czy sfinalizowanie inwestycji South Stream będzie oznaczać zakleszczenie energetyczne naszego regionu? To znaczy z północy Nord Stream, z południa South Stream?

Olaf Osica: Za wcześnie jest by mówić o finale. South Stream jest jednym z wielu projektów inwestycyjnych, których celem jest dostarczanie gazu do Europy od południa. Poza nim mamy – w ramach tzw. korytarza południowego – kilka rywalizujących ze sobą przedsięwzięć. Przede wszytkim Nabucco, ale także ITG (interkonektor Turcja- Grecja-Włochy), projekt gazociągu transadriatyckiego (TAP), czy AGRI (interkonektor Azerbejdżan-Gruzja-Rumunia). To pokazuje, że tak naprawdę cały czas w tym regionie jest poważna gra dostawców i producentów gazu. Rosja jest tutaj jednym z graczy i w porównaniu z Nord Streamem, który został dość szybko wybudowany,  realizacja South Streamu idzie dość opornie.

Jednak należy chyba stwierdzić, że Nabucco ma mniejsze szanse realizacji niż South Stream…

Nabucco tak. Ponieważ jest to projekt najbardziej ambitny i drogi, do którego nie ma na razie odpowiednich ilości gazu. Ale wspomniane przez mnie pozostałe projekty konkurencyjne wobec South Streamu, choć nie sięgają naszego regionu, są realną konkurencją. Zwłaszcza, że za nimi stoją gracze regionalni, których długofalowym celem nie jest ugruntowanie pozycji Rosji, ale wypchnięcie, lub przynajmniej osłabienie jej. Nawet zakładając, że Rosja pozostanie jednym z głównych dostawców gazu, to silna konkurencja – plus nowe możliwości technologiczne (LNG, CNG, gaz łupkowy) – może zmusić ją do działania w oparciu o zasady i normy, które z taką zawziętością zwalcza. Niewykluczone także, że „ruch na rynku gazowym” może w dłuższej perspektywie sprawić, że takie duże projekty jak Nabucco czy South Stream przestaną być opłacalne bo pojawią się dużo tańsze, alternatywne rozwiązania.

Chciałem w tym kontekście dopytać o gaz łupkowy. Wielkie złoża znajdują się w Polsce i na Ukrainie. Co oznaczałaby łupkowa rewolucja w tych krajach dla takich projektów, jak właśnie South Stream czy Nabucco?

Musimy mieć ostateczne potwierdzenie, że ten gaz jest i można go eksploatować. Te dane to już będzie duża zmiana dla rynku. Nawet, gdyby okazało się, że jeszcze przez pewien czas wydobycie nie jest opłacalne ze względu na koszty technologii, czy utrzymujący się kryzys gospodarczy i spadek cen gazu konwencjonalnego to sam fakt, że jest ono możliwe będzie już oddziaływał na rynek. Wtedy też może dojść do bolesnej rewizji założeń, na których budowano wielkie inwestycje przesyłowe. Dotyczyć to może nie tylko South Streamu, ale i Nord Streamu, którego rentowność w długiej perspektywie wcale nie jest oczywista. Nord Stream był projektowany w zupełnie innych czasach – w czasach kiedy technologie LNG nie były tak rozpowszechnione, a dzisiaj buduje je Polska, Chorwacja, przymierzają się państwa bałtyckie, być może do swojego projektu wrócą Niemcy. Mamy dziś do czynienia z potencjalną zmianą paradygmatów. Te tradycyjne projekty rosyjskie były projektowane w zupełnie innych warunkach techno i geostrategicznych.. W długiej perspektywie może się okazać, że były one obliczone na funkcjonowanie rzeczywistości, której za 10-15 lat już nie będzie.

Chciałem również zapytać o Ukrainę. Czy sprzeciw Naftohazu ma szansę się utrzymać? W kontekście wielkiego politycznego naporu rosyjskiego, czy proeuropejski kurs kontynuowany przez premiera Janukowycza jest do utrzymania?

Zobaczymy. Z jednej strony Rosja wydaje się mieć świadomość, że nadchodząca dekada będzie dla niej decydująca, jeśli chodzi o jej pozycję na rynku energii w Europie i co za tym idzie wpływ polityczny. Widać to na przykładzie stosunków z Niemcami. Gdy Berlin zdecydował się wyjść z atomu, Rosjanie tak mocno dali wyraz swojej chęci wypełnienia luki w bilansie energetycznym Niemiec swoim gazem i przy okazji zainwestować w niemieckie firmy, że wywołało to lekką irytację rządu federalnego. To jednak pokazuje, że Rosjanie nie będą odpuszczać w  takich państwach, gdzie mają ugruntowaną pozycję monopolisty, czyli np. na Ukrainie. Z drugiej strony, czas nie stoi w miejscu. Jeżeli Kijów będzie w stanie konsekwentnie, w oparciu o spójną i dającą się obronić pod względem prawnym i biznesowym strategię, działać na rzecz osłabienia pozycji Gazpromu to nie jest skazany na całkowitą porażkę. Dlatego myślę, że w nadchodzących latach będziemy mieć do czynienia z narastającą determinacją Rosjan, by „zabetonować rynek” wschodnio i środkowoeuropejski, której będzie towarzyszyć rosnąca determinacja państw regionu, żeby wykorzystać nowe możliwości dla poprawy swojej pozycji.

Ukraina znajduje się więc w delikatnej sytuacji. Z jednej strony jest związana umowami podpisanymi z Rosją, z drugiej strony mamy do czynienia z ekipą… ja bym nie nazwał tej ekipy proeuropejską – wydaje mi się, że popełniamy błąd mówiąc ciągle o takich krajach, jak Ukraina, że są antyeuropejskie, proeuropejskie, niebieskie czy pomarańczowe – której nie jest obce myślenie w kategoriach ukraińskich – państwowych. To oznacza, że Ukraina ma interesy, które są niekiedy przeciwstawne do interesów nie tylko rosyjskich ale i europejskich. Ukraińcy podjęli dzisiaj samodzielną grę. Problem polega na tym, żę Ukraina jest dość słabym graczem, który nie jest w stanie samodzielnie wygrać gry z Rosją i UE, czyli spowodować jakąś radykalną zmianę warunków na których Rosja dostarcza gaz Ukrainie a jednocześnie być w sporze z Unią dotyczącym podstawowych zasad wolności demokratycznych. Zatem pytanie sprowadza się do tego, czy ekipa ukraińska będzie na tyle racjonalna, aby zachować świadomość nie tylko własnych sił, ale i słabości.

Czy w świetle tego o czym rozmawialiśmy, energetyka może zostać uznana za klucz do geopolityki naszego regionu?

Myślę, że tak. Na pewno jest tak, że jeśli mówimy dziś o projektach energetycznych w Europie, to treść dyskusji i towarzyszące im emocje, przypominają debaty o rozszerzaniu struktur euroatlantyckich na wschód w latach dziewięćdziesiątych. To odgrywa kolosalną rolę, dla kształtowania geopolityki, ale nie jest wyłącznym czynnikiem.

Co jeszcze? Mówi się o mniejszościach rosyjskich, mediach, zakulisowych działaniach. Co byłoby tymi narzędziami, które Rosja obecnie wykorzystuje by powiększać swe wpływy w Europie?

Narzędzi można wymyślać ile się chce. Są one mniej istotne, w tym sensie, że decyduje pewien kontekst, czy po prostu „moment dziejowy”. Rosja w latach dziewięćdziesiątych posiadała całą masę narzędzi wpływu w naszym regionie odziedziczonych po ZSRR, UW i RWPG . Nie uchroniło jej to przed utratą wpływów w naszym regionie i zantagonizowaniem innych byłych sojuszników. Największe możliwości Rosji biorą się dzisiaj z faktu , że Europa i Unia Europejska przeżywa poważny kryzys gospodarczy, polityczny, a także „tożsamościowy”. W czasie gdy dziś (12.09.2011 – WJ) rozmawiamy to nie wiemy, czy po ukazaniu się tego wywiadu Grecja będzie już bankrutem, czy dalej będzie w strefie euro. To pokazuje pewną zamianę ról. Rosja jest dzisiaj krajem, który nadal ma ogromne zasoby dewizowe. Nie potrzebuje kredytów jak w latach 1990tych. Ponadto posiada „jasność celów”, czyli zdecydowaną i zorientowaną na konkretne osiągnięcia politykę zagraniczną. Po drugiej stronie – na zachodzie – ma zaś partnerów zajętych sobą, często skonfliktowanych, gospodarczo słabych, uzależnionych od pomocy z zewnątrz. To tutaj upatrywałbym możliwość silniejszego wejścia Rosji do Europy – w dysproporcji sił w krótkiej perspektywie. W takiej skali Rosja posiada większą zdolność oddziaływania na rzeczywistość. Ale tak jak mówię, jest to kwestia krótkiej perspektywy. Za kilka lat kiedy ten kryzys się przetoczy, kiedy Europa stanie na nogi, sytuacja powinna się zmienić. Rosja pozostaje nadal państwem bardzo słabym, źle zarządzanym, nieefektywnym, opartym w dużej mierze o gospodarkę rabunkową, państwem, które ma gigantyczne problemy, które są o wiele większe niż te problemy z którymi dziś mierzymy się w Europie.

Zakładając, że gaz łupkowy może zmienić sytuację energetyczną w Europie…

To będzie jeden z elementów…

…tak, jeden z poważniejszych. Zakładając, że sytuacja energetyczna w Europie się zmieni, czy to nie będzie tak, że Rosji zostaną wybite zęby, którymi mogła kąsać Stary Kontynent?

Rosja walczy na mapie świata o przeżycie jako mocarstwo regionalne – jest coraz słabsza, jest wypychana i to widać doskonale w relacjach rosyjsko-amerykańskich, czy rosyjsko-chińskich. Rosja przestaje być dla Amerykanów partnerem strategicznym: jest wprawdzie istotna w kilku obszarach, jest też cały czas w stanie zablokować skutecznie politykę amerykańską w skali regionalnej, ale nie jest już tym partnerem na którego się orientują Amerykanie, nie jest też partnerem strategicznym dla Chin, więc jej rola słabnie.

Z punktu widzenia Europy? Nie mamy jednej Europy i tak naprawdę nie wiemy ile tych „Europ” będzie po kryzysie. Mam wrażenie, że jeśli patrzymy na relacje europejsko-rosyjskie w perspektywie nadchodzących lat to tutaj będzie miała miejsce wyraźna regionalizacja współpracy. Rosja będzie stosować inną politykę wobec Europy Zachodniej, wobec Europy Północnej (zwłaszcza w kwestii arktycznej, gdzie jest inna stawka, inni partnerzy wymagający innego działania), inna będzie polityka na południu, w krajach jak Grecja czy Cypr gdzie stosunkowo łatwo będzie wykupywać aktywa państwowe. Nie ma zatem jednoznacznej odpowiedzi na temat przyszłego kształtu relacji rosyjsko-europejskich. Jedno co się nie zmieni – moim zdaniem – że w długiej perspektywie Rosja będzie potrzebować Europy bardziej niż my jej. Taka jest cena podążania w stronę mocarstwa surowcowego, które uzależnione jest od stałych klientów, a ci mogą zawsze kupować w innych miejscach. To co zadecyduje o sile Europy, to zdolność do naprawy ekonomicznej po pierwsze, a po drugie zdolność do odzyskania kierunku strategicznego, co z kolei wymaga uporządkowania spraw związanych zamieszaniem instytucjonalnym spowodowanym, co tu dużo mówić, wejściem w  życie Traktatu Lizbońskiego. Jeżeli więc receptą na obecny kryzys w Europie nie będzie pomysł kolejnego konwentu europejskiego i pustych debat o instytucjach, lecz zajęcie się konkretnymi wyzwaniami to Rosja przegra wiek XXI, tak jak przegrała XX. Gaz łupkowy może odegrać w tym procesie rolę jednego z katalizatorów.

Olaf Osica – dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich, wykładowca Collegium Civitas w Warszawie.

Tagi: , , , ,

Komentarze są niedostępne.