O tym, jak Litwini rozliczają zbrodnie komunistyczne i nazistowskie, o problemach z lustracją, o współpracy (lub raczej jej braku) z rosyjskimi instytucjami państwowymi, z panią Teresė Birutė Burauskaitė, szefową Centrum Badania Eksterminacji i Ruchów Oporu Mieszkańców Litwy - litewskiego odpowiednika IPN, rozmawia Wojciech Jakóbik.
Wojciech Jakóbik: Kieruje Pani instytucją o bardzo skomplikowanej nazwie: Centrum Badania Eksterminacji i Ruchów Oporu Mieszkańców Litwy? Co się za nią kryje?
Teresė Birutė Burauskaitė: To instytucja nie tylko o długiej nazwie, ale również duża i wielofunkcyjna. Składa się z dwóch departamentów. Pierwszy zajmuje się badaniami naukowymi nad ruchami oporu i eksterminacją w latach 1939-1990 na Litwie, a drugi to tzw. departament upamiętniania, przede wszystkim partyzantki litewskiej. Częścią tego ostatniego jest Muzeum Ofiar Eksterminacji, w którym powstała nowa ekspozycja poświęcona ofiarom okupacji nazistowskiej, głównie holocaustu. Muzeum znajduje się w dawnym budynku KGB, a więc owo miejsce posiada swoją „ciemną kartę” w historii. Ponadto, w latach 1940-1941 była to też siedziba NKWD, w okresie okupacji niemieckiej znajdował się tam sztab Gestapo.
Instytut pełni też funkcję społeczną, mianowicie przy pomocy badań archiwalnych ustala się status poszczególnych osób, np. osoby pokrzywdzonej, gdy była więźniem obozu koncentracyjnego lub getta; przywracane są stopnie wojskowe czy odznaczenia uczestnikom ruchu oporu antysowieckiego po wojnie, uzyskane w czasie służby w partyzantce.
Przygotowujemy też zbiory z informacjami o osobach w jakikolwiek sposób represjonowanych – wyszło ich już sześć tomów za okres 1939-1948. Indeksy represjonowanych dotyczą wszystkich mieszkańców Litwy, bez względu na ich narodowość. Generalnie w Centrum pracuje 135 osób, ale niestety historyków i badaczy jest tylko dziesięciu.
Nasza praca trwa już od 1988 roku, czyli zaczęła się jeszcze zanim Litwa odzyskała niepodległość. Tych, którzy opracowują nasze bazy danych nie zalicza się do historyków, ponieważ ich praca jest raczej bliższa socjologii. Z jednej strony analizują oni źródła historyczne, ale wiedze czerpią także ze wspomnień rozmówców.
WJ: Jak to możliwe, że pracują państwo od 1988 roku?
B: To bardzo dobre pytanie. W okresie ruchu wyzwolenia się Litwy powstała Komisja do Badania Zbrodni Stalinowskich. Do jej prac włączyli się ludzie, którzy zajmowali trwałe i uznane przez władze pozycje w życiu społecznym: poeci, dziennikarze, historycy – duże nazwiska. Stanowili oni pewnego rodzaju parasol ochronny instytucji. Natomiast reszta, mniej doświadczonych członków komisji zajmowała się całą praktyczną stroną jej funkcjonowania. Udało nam się umieścić w gazecie odpowiednią ankietę, po której zostaliśmy wprost zasypani listami.
WJ: Trudno sobie wyobrazić badanie historii powojennej Litwy bez dostępu do archiwaliów w Rosji. Jak wygląda współpraca z archiwami Federacji Rosyjskiej?
B: Jeżeli zwracamy się jako instytucja do jakiegokolwiek rosyjskiego centralnego archiwum zawsze jest brak odpowiedzi, nie dostajemy nawet odpowiedzi negatywnej. Natomiast czasem udaje się uzyskać jakieś materiały archiwalne, gdy zwracają się o nie konkretne osoby, do lokalnych czy regionalnych archiwów.
WJ: Czy temat funkcjonowania Polaków na Litwie za czasów ZSRR leży w obszarze zainteresowań Centrum? Może badania na ten temat pomogłyby w pewien sposób wyjaśnić obecne starcia pomiędzy litewską większością a polską mniejszością?
B: Zawsze współpracowaliśmy z instytucjami i organizacjami w Polsce, np. z Ośrodkiem Karta, razem też wydajemy indeksy pokrzywdzonych i ta kooperacja dotyczy głównie osób narodowości polskiej, które zamieszkiwały region Wileńszczyzny. W tych kwestiach duże zasługi ma, zmarły niedawno, Romuald Gierszewski. Wykonał wiele wywiadów, zapisów wypowiedzi, wspomnień zarówno zesłańców jak i osób więzionych za współpracę z Armią Krajową. Ta współpraca ciągle trwa, ale chyba nie ma związku z sytuacją, jaka teraz jest.
WJ: W Polsce Instytut Pamięci Narodowej miał za zadanie m.in. przeprowadzenie lustracji. Kieruje Pani podobnym do IPNu Centrum na Litwie. Czy ono też było powołane w celu prowadzenia lustracji i czy miało wpływ na jej przebieg?
B: Lustracja zasadniczo nie była zadaniem naszego Centrum, chociaż ja osobiście byłam w Komisji Lustracyjnej od początku jej działania. Ustawa o lustracji została uchwalona w 1999 roku, a w 2000 rozpoczął się sam proces. Bardzo trudno było nawet przyjąć stosowny dokument, a jego realizacja okazała się jeszcze bardziej skomplikowana. Moim zdaniem, bez względu na wszystko, przyjęcie Ustawy o lustracji miało duże znaczenie psychologiczne. Była to ścieżka wyrażenia lojalności wobec nowego systemu oraz odrzucenia tego, co ciążyło na naszym społeczeństwie. Zgodnie z tą Ustawą, w ciągu 6 miesięcy od jej ogłoszenia wszyscy tajni współpracownicy aparatu represji byli zobowiązani do zgłoszenia się przed Komisją Lustracyjną. Ja osobiście zetknęłam się z takimi aktami przyznania się, dlatego z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że ułamek procenta ludzi, którzy współpracowali, zgodzili się na tę współpracę dobrowolnie. Natomiast reszta została do tego w jakiś sposób zmuszona: poprzez nacisk, szantaż bądź ze strachu. Takie sytuacje dotyczyły szczególnie naukowców. Licząc na kontakty zawodowe podpisywali oni zobowiązanie współpracy z władzą i tłumaczyli sobie, że nikomu nie zaszkodzą, bo tak naprawdę nic nie wiedzą. Oczywiście były też przypadki osób z jakimiś kompleksami, które poczucie własnej niższości rekompensowały swoistym poczuciem władzy nad losem innych, właśnie poprzez współpracę z organami represji.
Dla pracowników Komisji – przyjmujących wszystkie oświadczenia – była to ciężka praca pod względem psychologicznym. Satysfakcja płynęła jednak z faktu, iż część byłych współpracowników dziękowała za możliwość ujawnienia się, ujawnienia prawdy o sobie, zrzucenia z siebie ciężaru.
Niejednokrotnie pojawiały się sytuacje bardziej złożone, ponieważ wiele osób nie przyznało się, a do zadań Komisji należało ustalenie czy ktoś był tajnym współpracownikiem, czy nie. Trudne przypadki dotyczyły sędziów – takiej funkcji w systemie sowieckim nie mógł pełnić każdy, tylko ludzie lojalni wobec władzy. Zgodnie z procedurą, po orzeczeniu Komisji Lustracyjnej ostateczny werdykt wydawał sąd, ich sprawy rozpatrywali więc ludzie ze środowiska, do którego oni sami należeli. Były i do tej pory są osoby, o których udało się opublikować jakieś dokumenty, dane, powszechnie wiadomo, że współpracowały z tajnymi służbami, mimo że sąd orzekł o ich niewinności.
Jaki jest więc finał lustracji na Litwie?
Jest dążeniem naszego Centrum, by odtajnić i opublikować wszystkie dokumenty KGB (może poza dotyczącymi tych osób, które przed Komisją Lustracyjną przyznały się do współpracy). Pani prezydent Litwy Dalia Grybauskaite jest temu przychylna, jest zielone światło ze strony Sejmu. Praca w tym zakresie już się zaczęła, stworzyliśmy specjalną stronę internetową – na razie bardzo prostą. Udało się uzyskać środki na jej udoskonalenie. Jednak nawet w tej podstawowej wersji liczba wejść jest ogromna tak, że strona czasem się blokuje…
Teresė Birutė Burauskaitė jest (od 2009 r.) dyrektorem Centrum Badania Eksterminacji i Ruchów Oporu Mieszkańców Litwy, była uczestniczką antysowieckiego sprzeciwu na Litwie, a od 1988 r. – także badaczką zbrodni komunistycznych. W latach 1988-1991 była członkiem Komisji do Badania Zbrodni Stalinowskich, a w latach 2000-2007 – Komisji Lustracyjnej. 18 października 2011 r. gościła Krakowie, biorąc udział w organizowanej przez Centrum Studiów Litewskich UJ, Ośrodek Myśli Politycznej i IPN promocji książki Arūnasa Streikusa „Antykościelna polityka władz sowieckich na Litwie (1944-1990), wydanej przez krakowski Dom Wydawniczy Rafael.