Wojciech Jakóbik, “Europejska tragedia”

omp

17 listopada 2011

Wiadomo już,  że po Grecji po ekonomicznej równi pochyłej staczają się już Włochy i pozostałe kraje peryferyjne. Nawet optymiści przyznają, że Europa znalazła się w największym kryzysie od czasu Wielkiego Kryzysu. Problemy finansowe przenoszą się także do krajów jądra strefy euro – Wall Street Journal wśród krajów zagrożonych tarapatami wymienia już Austrię, Holandię, Finlandię i Francję[1]. W całej Europie rośnie wskaźnik rentowności obligacji, co oznacza że maleje dla nich zaufanie inwestorów. Pozbywają się oni aktywów europejskich co powoduje odpływ pieniędzy z rynków i spadek płynności finansowej. Na długą metę wyciekanie pieniędzy ze Starego Kontynentu może doprowadzić do załamania się systemu bankowego, który stanie się niewypłacalny. Drukowanie kolejnych stert papieru przez Europejski Bank Centralny nie może trwać wiecznie.

,,Grecka zaraza’’ przelewa się dalej

Media informują, że rentowność włoskich obligacji sięga poziomu rentowności 7-8 procent przy którym kraje takie, jak Grecja czy Irlandia sięgały już po pomoc europejską. Ekonomiści spekulują, że włoska gospodarka już teraz znalazła się w stanie recesji. Technokratyczny rząd Mario Montiego następujący po długich i uciążliwych rządach Silvio Berlusconiego może nie udźwignąć tego brzemienia. Upadek Włoch oznaczałby pójście w niepamięć 2,6 bilionów dolarów. To suma której nie pokryje najbardziej nawet szczodra transza pomocy finansowej z EBC lub Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Niemieckie gazety informowały[2] na początku listopada, że federalny budżet nie jest przygotowany na opłacenie bankructwa Grecji, a zatem Europa nie może liczyć na RFN jak Zawiszę, że ta za pomocą Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej ponownie wpompuje świeżo wydrukowane pieniądze w kolejną bankrutującą gospodarkę kraju strefy euro. Według obliczeń Uriego Dadusha[3] – amerykańskiego publicysty z Carnegie Europe przy założeniu, że Francja należy do ,,zdrowego jądra’’ strefy euro, łączny dług krajów peryferyjnych do spłaty sięga około 56 procent PKB rdzenia. Jego zdaniem fundusz na wykup tych zobowiązań musiałby reprezentować około jedną trzecią PKB krajów jądra strefy.

Można zauważyć sygnały świadczące o tym, że Berlin nie zgodzi się na dalsze subsydiowanie bankrutów. Francja już teraz podjęła drastyczny plan oszczędnościowy w celu uratowania wysokiego ratingu plasującego się do tej pory na poziomie AAA. Amerykanie naciskają na Europejski Bank Centralny, by ten podjął bardziej dynamiczne działania. Ekonomiści z Frankfurtu mają jednak związane ręce, ponieważ w Europie nie starczy woli politycznej, pozwalającej na zdecydowane działania za pomocą tego kanału. Sytuację na Starym Kontynencie dobrze opisuje wielka wyprzedaż europejskich obligacji na rynkach azjatyckich. Wygląda na to, że inwestorzy z tamtego regionu już teraz skreślają kontynentalną gospodarkę której PKB w ramach strefy euro wzrosło o jedyne 0,6 procenta.

Z dalszej perspektywy sprawa jest jasna. Zdaniem Dadusha problem nie urodził się w Grecji –

Ateny jedynie stały się jego pierwszą ofiarą i stały się pierwszym klockiem domino uruchamiającym reakcję łańcuchową. Długi krajów peryferyjnych strefy są zaskakująco wysokie. Według Bloomberga w latach 2012-17 Hiszpanie będą musieli wykupić 654 obligacje, Francuzi 1304, a Włosi 1593[4].  Do tego czasu owe kraje będą musiały oddać pieniądze w zamian za obligacje które wręczyły w przeszłości inwestorom a te w międzyczasie straciły jakiekolwiek zaufanie. Być może każdy z nich czeka los Grecji która powoli staje się niewolnikiem trojki – EBC, IMF i UE[5].

W poszukiwaniu winnych

Część obserwatorów oskarża o prowokowanie kryzysu agencje ratingowe, ponieważ te śmiały opublikować złe dla Europy dane. Inni (szczególnie ruchy Oburzonych i Occupy Wall St.) w roli winnych widzą tzw. ,,banksterów’’, czyli niewydajny i niesprawiedliwy system bankowy bawiący się spekulacją kosztem obywateli Europy i świata. Być może warto byłoby przywołać w tym kontekście biblijne powiedzenie. Być może Oburzeni, Rozczarowani i inni rozpuszczeni socjalnym dobrobytem komentatorzy powinni poszukać na początek belki we własnym oku zamiast szukać drzazgi w cudzych. Uri Dadush uważa, że kryzys nie jest u gruntu problemem fiskalnym. Wynika on z długoletniej polityki regulacji i etatyzmu na poziomie krajowym i unijnym, który sprawił, że tutejsze ekonomie są mało konkurencyjne i niemrawe.

Sprawę można tłumaczyć ,,na chłopski rozum’’, to znaczy kraje UE zbyt długo żyły z dnia na dzień za pożyczone pieniądze, zbyt małą ich część oszczędzały lub inwestowały a przede wszystkim wpadły w spiralę długu niczym starsze panie naciągane ulotkami na tzw. ,,chwilówki’’.

Stracona dekada czy nowy porządek

Zdaniem prezydenta Czech Vaclava Klausa, znanego z eurosceptyzmu i twardego spojrzenia na Unię Europejską ,,dyktat polityki wobec gospodarki’’ doprowadził do załamania, które z kolei spowoduje, że Europę czeka ,,stracona dekada’’. W artykule opublikowanym w tygodniku ,,Tyden’’[6] Klaus pisze o swoich obawach z tym związanych. Według niego czeka nas ,,dekada bez wzrostu gospodarczego, dekada permanentnych cięć i pakietów ratunkowych, dekada społecznego niepokoju”. Czeski prezydent remedium widzi w transformacji systemu europejskiego na kształt przemian po 1989 roku w Europie Środkowo-Wschodniej. Nawołuje on do odejścia od odgórnej polityki europejskiej i powrotu do współpracy na poziomie narodów. Jego zdaniem jedynie taki model gwarantuje konkurencyjność i wolność ekonomiczną w Europie.

Z kolei Marek Cichocki z Teologii Politycznej widzi ten ,,nowy porządek’’ jako ład oparty na wyborze bezpieczeństwa jako wartości nadrzędnej względem wolności. Publicysta uważa, że zdemokratyzowane do bólu społeczeństwa, szczególnie na południu Europy zdegenerowały się i popadły przez to w patologie opisywane wcześniej. Cichocki apeluje o stworzenie nowego europejskiego systemu opartego na autorytatywnej ale skutecznej władzy politycznej. Potrzeba do tego woli politycznej ale i środków finansowych. Jego zdaniem kiełkująca koncepcja le Groupe de Francfort – czyli ,,jakiś rodzaj oświeconej, absolutystycznej władzy z siedzibą w Pałacu Elizejskim oraz berlińskim Kancleramcie” posługujący się Trojką w celu tłamszenia niepokornych rządów jest namiastką takiego mechanizmu. Pytanie, czy demokratyczne rządy zechcą w nim partycypować i czy będą miały wybór?

Obaj panowie to konserwatyści, a jednak prezentują tak bardzo odmienne recepty na walkę z kryzysem.

Polska perspektywa

W tym kontekście należałoby zapytać o pozycję naszego kraju, którego sytuację rząd próbuje malować jako obraz samotnej ostoi stabilności usytuowanej w oku huraganu zmieniającego dookoła cały krajobraz. Czy polska sytuacja jest lepsza? Czy rząd sformułuje właściwą odpowiedź na zagrożenie recesją? Jaka jest recepta na przetrwanie i czy owo przetrwanie jest możliwe? Na te i inne pytania dadzą odpowiedź nadchodzące dni. Przed nami expose nowego rządu Donalda Tuska. Przecieki na temat planowanych działań władzy nie dają powodów do optymizmu. Ziemkiewiczowska ,,władzuchna’’ pragnie znów sięgnąć do naszych portfeli i uderzyć w rodzinę odbierając jej ulgi. Klasyczny konserwatysta musi stwierdzić, że jedyne co zapewnią owe działania to szybkie nadgonienie strat do krajów strefy euro – szczególnie Grecji i Włoch -  jeśli chodzi o dławienie resztek przedsiębiorczości generującej PKB. Czy wreszcie dogonimy Europę? Czy i nas czeka kryzys na kształt grecki?


[1] http://online.wsj.com/article/SB10001424052970204323904577039490200567620.html?mod=WSJEurope_hpp_LEFTTopStories

[2] http://www.dw-world.de/dw/article/0,,15516899,00.html?maca=pol-rss-pol-all-1492-rdf

[3] http://carnegieeurope.eu/publications/?fa=45961

[4] http://archiwum.pb.pl/foto/2517954,47500,29699,53626-obrazek

[5] http://nationalinterest.org/commentary/greeces-default-dilemma-6150?page=1

[6] http://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/artykuly/565760,vaclav_klaus_europe_czeka_stracona_dekada.html

Tagi:

Komentarze są niedostępne.