Pracujemy nad książką o idei władzy w polskiej tradycji politycznej

omp

26 maja 2010

Pracujemy nad XI tomem w serii Polskie Tradycje Intelektualne. Tym razem będzie to praca zbiorowa o władzy w polskiej tradycji politycznej, od I RP po wiek XX. Można ją uznać za dopełnienie wydanej w zeszłym roku antologii “Polska czyli anarchia? Polscy myśliciele o władzy politycznej”. Zawarliśmy w niej artykuły i fragmenty książek klasyków – od Pawła Włodkowica, Jana Ostroroga i Piotra Skargi, poprzez Stanisława Staszica, Henryka Rzewuskiego, Michała Bobrzyńskiego, Henryka Kamieńskiego, Zygmunta Balickiego, Józefa Piłsudskiego, Adolfa Bocheńskiego po kard. Stefana Wyszyńskiego (i wielu innych).

W powstającym obecnie tomie znajdą się natomiast teksty współczesnych badaczy polskiej myśli politycznej z Krakowa, Wrocławia, Warszawy, Nowego Sącza i Łodzi. Oto, jakie teksty już zebraliśmy:

- Janusz Ekes, Siła państwa w refleksji obywateli Pierwszej Rzeczypospolitej
- Michał Łuczewski, Idea władzy w myśli lewicowej przełomu XIX i XX wieku
- Tomasz Gąsowski, Rząd narodowy versus najezdniczy. Polacy wobec władzy w czasach rozbiorów
- Piotr Koryś, Władza a modernizacja
- Krzysztof Kawalec, Władza w II RP a spuścizna zaborówi
- Maciej Marszał, U źródeł polskiego autorytaryzmu w Drugiej Rzeczypospolitej
- Przemysław Żurawski vel Grajewski, Modele władzy w polskiej tradycji politycznej a skuteczność Polski na arenie międzynarodowej
- Arkady Rzegocki, Archeologowie i spadkobiercy
- Marek A. Cichocki, Rzeczpospolita – utracony skarb Europy
- Rafał Matyja, Władza u schyłku PRL

Na parę tekstów jeszcze czekamy. Premierę książki planujemy na końcówkę czerwca. A po co ją wydajemy? Gdyż uważamy – co nie wydaje się ekscentryczną i odosobnioną opinią – że problem władzy politycznej stale wymaga zastanowienia, a historia Polski dostarcza w tym względzie wyjątkowo dużo materiału do przemyślenia (nie inaczej otaczająca nas rzeczywistość). Nasza książka przedstawi jedynie część problemów, ale komplementarnego opisu całego zagadnienia, pozbawionego uproszczeń i unikającego stereotypów, w niedużym w sumie tomie nie sposób chyba pomieścić.

Fragment tekstu Marka A. Cichockiego “Rzeczpospolita – utracony skarb Europy”

Przyjęte na zewnątrz teoretyczne założenia oraz zwykłe uprzedzenia dotyczące Polski jako politycznie słabo rozwiniętej, zapóźnionej tradycji politycznej, połączone z naszą rodzimą krytyką Rzeczypospolitej jako kłopotliwej spóścizny, obciążającej nasze aspiracje dołączenia do nowoczesnej Europy sprawiły, że jak dotąd nie uczestniczyliśmy w dyskusji nad przyszłym kształtem integracji europejskiej jako w pełni samoświadomy własnej tożsamości i politycznej tradycji podmiot. Nie jesteśmy zdolni do podjęcia wyzwania, jakim jest spór o kształt Unii Europejskiej i Europy, który, jak słusznie zauważa Larry Siedentop, jest w rzeczywistości konstytucyjną rywalizacją, konkurencją między różnymi modelami politycznej organizacji. Z udziału w tej konkurencji Polska wyłączyła się sama, chociaż posiada jedną z najstarszych w Europie tradycji obywatelskości, samorządności, republikanizmu i jest krajem, w którym powstała pierwsza w Europie spisana konstytucja. W debacie o integracji przyjęliśmy strategię adaptacyjną, charakterystyczną dla krajów słabych i niepewnych swej własnej tożsamości, popierając nie tyle nawet określone modele integracji politycznej, co państwa, które za tymi modelami stoją.

Fragment tekstu Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego “Modele władzy w polskiej tradycji politycznej a skuteczność Polski na arenie międzynarodowej”

Powszechnie przyjmuje się, że system królów elekcyjnych osłabiał Rzeczpospolitą i był oczywistym zaproszeniem ościennych dworów do ingerencji w jej sprawy wewnętrzne. Podważał zatem skuteczność polityki zagranicznej państwa. Jest to jednak pogląd zbyt uproszczony. W okresie potęgi Polski i Litwy starania o jej tron mogły stać się i bywały elementem wzmacniania jej siły, czego najlepszym przykładem jest właśnie elekcja i panowanie Stefana Batorego, wraz z którym Rzeczpospolita zyskała nie tylko wybitnego władcę, ale także – poprzez niego, wpływy w Siedmiogrodzie. Co ciekawe interesy ojczystego księstwa króla, czy też jego rodu, nie miały istotnego wpływu na politykę zagraniczną Rzeczypospolitej i nie odrywały jej monarchy od głównych zadań państwowych. Jakże odbiega to od modelu władzy z epoki słabości Rzeczypospolitej w XVIII w. Wprowadzenie na tron polsko-litewski saskiej dynastii Wettinów, w połączeniu z upadkiem w wyniku wojen drugiej połowy XVII w. znaczenia politycznego średniej szlachty, doprowadziło wówczas do utraty przez Polskę i Litwę podmiotowości politycznej na arenie międzynarodowej. Wplątanie Rzeczypospolitej w katastrofalną dla niej wojnę północną nastąpiło wszak na mocy decyzji jej władcy, podejmowanej przez niego jako elektora saskiego, a nie króla Polski i wielkiego księcia Litwy, bez zgody jej sejmu, choć, co warto zaznaczyć, w nadziei odbicia Inflant i zdobycia tym samym popularności wśród szlachty.

System elekcyjny w epoce słabości Rzeczypospolitej słabość tę zatem pogłębiał i faktycznie stał się instrumentem narzucania krajowi władców wygodnych państwom ościennym i instrumentem ubezwłasnowolniania państwa polsko-litewskiego oraz utrzymywania go w stanie niemocy, co najdobitniej zostało zademonstrowane w trakcie wojny sukcesyjnej polskiej (1733-1735). Nawet jednak w tej epoce podmiotowość polityczna narodu szlacheckiego i jej wpływ na politykę zagraniczną państwa pozostają niezaprzeczalne. Ich czołowym przykładem była konfederacja dzikowiecka (1734) i podjęta przez obywateli Rzeczypospolitej walka o swobodę elekcji. Źródłem owego ruchu był wszak model władzy istniejący w I Rzeczypospolitej, czyli szlachecki republikanizm. Znalazł on zresztą swe kolejne przejawy czy to w dobie konfederacji barskiej – ruchu jeszcze na wskroś szlacheckiego, czy w kolejnych powstaniach aż po styczniowe, kiedy to poszczególne powiaty na zjazdach obywatelskich deklarowały swe przystąpienie do ruchu. System ustrojowy Rzeczypospolitej dał zatem w efekcie unikalny fenomen jak na warunku ówczesnego świata. Oto czy to wbrew woli monarchy, a zatem formalnie państwa, czy też przy braku i jednego i drugiego, jak to miało miejsce po 1795 r. obywatele – naród polityczny Rzeczypospolitej, który przetrwał jej upadek, na zasadzie decyzji stowarzyszeń lokalnych, był władny dokonywać aktów polityki zagranicznej i to tak drastycznych jak wypowiedzenie wojny. Jakkolwiek patetycznie by to bowiem nie brzmiało, uchwała czy to lokalnej konfederacji powiatowej z 1768 r., czy też akt przystąpienia do powstania narodowego takiego czy innego powiatu z 1863 r., w swej istocie były tym samym – deklaracją wypowiedzenia wojny cesarstwu rosyjskiemu przez obywateli powiatu powiedzmy lidzkiego, czy też kaliskiego.

Więcej o serii Polskie Tradycje Intelektualne – http://www.polskietradycje.pl/booksPTISection.php?section=3

Komentarze są niedostępne.