Hynek Fajmon, czeski europoseł grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, komentuje wyniki ostatniego szczytu UE. To kolejny głos w dyskusji prowadzonej przez brneński think-tank Centrum pro studium demokracie a kultury (CDK) i Ośrodek Myśli Politycznej. Jej tematem są realizowane już plany zmiany reguł gry – politycznej i ekonomiczej – w ramach Unii Europejskiej. Budzą one nasze obawy, stąd wspólna inicjatywa OMP i CDK, aby w toczącej się debacie głos środowisk eurosceptycznych i eurorealistycznych brzmiał możliwie najbardziej donośnie, a przynajmniej by nie oddawać bez walki euroentuzjastom pola ideowej potyczki.
Czy szczyt UE w Brukseli przyniósł rozwiązanie kryzysu?
Tak brzmi pytanie, które przed Bożym Narodzeniem roku 2011 zadają sobie obywatele, politycy a w końcu inwestorzy w Europie i innych częściach świata. Spróbujmy znaleźć na nie odpowiedź.
Ostatni szczyt UE miał w zasadzie dwa rezultaty. Pierwszy to porozumienie o spisaniu nowej umowy międzyrządowej w oparciu o (poszerzoną) siedemnastkę krajów strefy euro (tzw. 17 plus), która ma dotyczyć utworzenia unii fiskalnej. Drugim postanowieniem szczytu jest zgoda co do tego, że UE przekaże z funduszy rezerwowych banków centralnych krajów członkowskich w sumie 200 mld euro dla wzmocnienia kapitałów Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW), które powinny posłużyć „ratowaniu“ strefy euro.
Jeśli spojrzymy na pierwszą część porozumienia, to musimy stwierdzić, że w rzeczywistości chodzi o nieporozumienie. Duet Sarkozy-Merkel przedstawił szczytowi swój plan antykryzysowy, który polegał na tym, że zmieniony zostanie Traktat Lizboński. Przypomnijmy, że UE w tych nowych, polizbońskich ramach traktatowych działa dopiero dwa lata. Wniosek, by dokonać ich rewizji odrzuciła Wielka Brytania i w taki sposób propozycja „Merkozy‘ego“ zaczęła być negocjowana jako nowa umowa międzyrządowa 27 krajów UE minus Wielka Brytania. W trakcie rozmów kraje nienależące do strefy euro coraz bardziej uświadamiały sobie, że nie mogą tak po prostu uchwalić czegoś, co jak dotąd nie ma nawet postaci spisanego dokumentu. W rzeczywistości więc uzgodniono spisanie umowy między państwami strefy euro, do której inne kraje Unii mogą się przyłączyć, o ile będą zainteresowane. Wynikiem brukselskiego szczytu jest więc faktyczne stwierdzenie, że Unia ani nie jest w stanie, ani nie ma zamiaru rozwiązać kryzysu w ramach istniejących umów.
Podstawą nowej umowy ma być zobowiązanie się krajów strefy euro do jakiejś formy unii fiskalnej. W praktyce oznacza to, że ma powstać centralny europejski nadzór nad budżetami tych państw. Ma on działać na zasadzie automatycznego wymierzania sankcji, jeśli dany kraj nie będzie prowadził polityki gospodarczej pozwalającej się utrzymać w wąskim paśmie odchylenia od budżetu zrównoważonego. Umowa, która zdefiniuje dokładne parametry unii fiskalnej ma zostać wynegocjowana do marca 2012 r.
Podstawowe ustalenia drugiej części porozumienia wyglądają następująco. Kraje członkowskie strefy euro mają przekazać z funduszy rezerwowych swoich banków centralnych (w rzeczywistości z rezerw znajdujących się pod kontrolą Europejskiego Banku Centralnego) 150 mld euro Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu. Kolejne 50 mld euro mają dobrowolnie dołożyć z rezerw swoich banków centralnych pozostałe kraje członkowskie UE w tym Czechy. Celem tej operacji jest stworzenie w MFW wystarczającej poduszki, czy buforu finansowego, by instytucja ta mogła na początku roku 2012 szybko zacząć uzdrawiać Włochy i Hiszpanię. Zbliżyły się one bowiem do krawędzi bankructwa i oczekuje się ich „upadku“, gdy nie będą mogły sprzedać swych obligacji na rynkach finansowych na akceptowalnych dla siebie warunkach. W tym przedsięwzięciu zakładano finansowy udział Stanów Zjednoczonych, Rosji, Chin, Indii, Brazylii i innych krajów, jednak USA już oznajmiły, że żadnych pieniędzy na akcję nie wyasygnują.
Jeśli spojrzymy na tę część uzgodnień szczytu realistycznie, to musimy stwierdzić, że podejmując powyższe kroki UE uznaje, że ratowanie Włoch i Hiszpanii wykracza poza siły i ochotę Unii. Z politycznego punktu widzenia chodzi tu o kupowanie czasu, którego potrzebuje przede wszystkim prezydent Sarkozy. W maju 2012 r. czekają go bowiem wybory, a upadek Włoch oznaczałby natychmiastową konieczność pomocy francuskim bankom, które we Włoszech są niezwykle mocno zaangażowane. Pomoc bankom Sarkozy’emu w kampanii wyborczej na pewno by się nie przysłużyła. Stara się więc, by rachunek za sanację włoskiej gospodarki zapłacił, na ile to możliwe, cały świat, a nie francuski podatnik.
Z ekonomicznego punktu widzenia, trzeba zauważyć, że 200 mld euro to za mało, by strefa euro uniknęła groźby bankructwa jednego ze swych dużych krajów członkowskich. Najpóźniej w połowie przyszłego roku rozwój sytuacji będzie wymagał wyasygnowania kolejnych pieniędzy.
Premier Czech na brukselskim szczycie działał bardzo rozważnie i nie przyjął żadnego konkretnego zobowiązania. Taki rezultat można uznać za wielki sukces kraju tej wielkości i o takich wpływach jak Republika Czeska. Udział Czech w „planie ratunkowym“ miałby wynosić około 3,5 mld euro pochodzących z rezerw Czeskiego Banku Narodowego, co stanowi około 10 procent całości jego funduszu rezerwowego. Rząd czeski zupełnie słusznie zlecił swoim urzędnikom przeanalizowanie skutków takiego kroku oraz wyznaczył swoich przedstawicieli do negocjacji nowej umowy międzyrządowej. Bardzo podobne stanowiska zajęły również niektóre inne kraje UE pozostające poza strefą euro.
Na koniec należy postawić kilka fundamentalnych pytań. Czy na prawdę wierzymy w to, że da się z Brukseli narzucić państwom zrównoważone budżety? Czy na prawdę wierzymy, że państwa będą wypełniać swoje zobowiązania? A co się stanie, jeżeli któryś kraj przestanie realizować swoje zobowiązania? Tak, dostanie karę, ale co będzie, jeżeli odmówi jej zapłacenia? Czy Bruksela wyśle do takiego kraju czołgi, by siłą zmusić go do przyjęcia zrównoważonego budżetu? Obawiam się, że coś takiego nigdy nie będzie możliwe. Nie wierzę, że da się osiągnąć zrównoważony budżet wbrew woli wyborców. A nawet, gdyby się to kiedyś udało, to taki system nie będzie już demokracją.
Z omówionych tu powodów myślę, że brukselski szczyt UE nie dał żadnych rzeczywistych rozwiązań obecnego kryzysu zadłużenia strefy euro. Przeciwnie, widać już, że przyszły rok przyniesie pogłębienie kryzysu, a wraz z nim przyniesie i konieczność głębszego przemyślenia istoty obecnych problemów Europy.
Hynek Fajmon – europoseł grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów wybrany z listy rządzącej w Czechach Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS). Wcześniej przez kilka lat pracował w Ministerstwie Spraw Zagranicznych i Ministerstwie Obrony. Był także burmistrzem miasta Lysá nad Labem i posłem do czeskiego parlamentu.
Tłumaczył: Artur Wołek
Polecamy także: Hynek Fajmon, Euro nie jest dobrą walutą ani dla Czech, ani dla Polski.