“Prawdą jest natomiast niewątpliwie, że rosyjskie społeczeństwo jest mało aktywne publicznie. Wynika to z głębokiej tradycji tego kraju i niemożliwa jest tu szybka zmiana. Podporządkowanie się władzy jest na tyle głęboko zakorzenione w rosyjskiej kulturze, że w najbliższym czasie nie jest możliwe zbudowanie silnego społeczeństwa obywatelskiego w zachodnim stylu”. Przedstawiamy rozmowę z dr Pawłem Ukielskim, którą przeprowadził Wojciech Jakóbik.
Wojciech Jakóbik: W interpretacji sytuacji powyborczej w Rosji pojawiły się dwa trendy. Część ekspertów uważa, że zwycięstwo Putina jest kroplą która niebawem przeleje czarę goryczy i doprowadzi do przemian politycznych u naszego wschodniego sąsiada. Inni uważają, że stosunkowo mała aktywność polityczna społeczeństwa rosyjskiego, bez względu na roszady personalne na Kremlu świadczy o tym, że w rzeczywistości większość Rosjan nie przejmuje się nimi zbytnio i biernie przyjmuje to co przyniesie los. Która z narracji jest Panu bliższa?
Paweł Ukielski: Nie jestem zwolennikiem żadnej z przytoczonych tez w stu procentach. Nie jestem tak wielkim optymistą, żeby uważać, że niemal 2/3 głosów (nawet przy założeniu, że doszło do poważnych nieprawidłowości wyborczych) oddanych na Putina oznacza rychły kres jego władzy. Bez wątpienia Putin wciąż posiada olbrzymie poparcie społeczne i nie można o tym zapominać. Sytuacja znacząco różni się od Pomarańczowej Rewolucji na Ukrainie, do której zwolennicy tezy o nadchodzącej zmianie chcieliby się odwoływać – w Kijowie mieliśmy bardzo wyrównane wyniki, na które wyborcze fałszerstwa mogły bezpośrednio wpływać, znacznie większe tłumy protestujących oraz bardzo silnego lidera Rewolucji – Wiktora Juszczenkę, pod którego sztandarami protestujący mogli się skupić. W Rosji dzisiejszej tych elementów brakuje, brakuje również silnego wsparcia z zewnątrz, którego udzielono “pomarańczowym”. To powoduje, że jestem mocno sceptyczny wobec scenariuszy szybkiego obalenia Putina.
Z drugiej strony nie jestem do końca przekonany, że protesty są aż tak mało znaczące, jak chcieliby zwolennicy teorii, którą hasłowo można byłoby określić: “nic się nie zmieni”. Pewne przesłanki, by inaczej traktować obecne protesty dał sam Putin, który potraktował je wyjątkowo poważnie, a jednocześnie – wyjątkowo łagodnie (co okazało się z jego strony strzałem w dziesiątkę, gdyż protestującym ciężko odwoływać się w tej sytuacji do “martyrologii” i zdobywać szerszy oddźwięk na Zachodzie, Putin zaś z łatwością może prezentować swoje “liberalne oblicze”). Pamiętać też należy, że tym razem protest ma inne podłoże społeczne – przeciw Putinowi wystąpili młodzi, nieźle sytuowani mieszkańcy Moskwy. Ta zmiana jakościowa może (choć nie musi) oznaczać, że tym razem sprzeciw wobec Putina i jego rządom może być głębszy i strukturalny.
Prawdą jest natomiast niewątpliwie, że rosyjskie społeczeństwo jest mało aktywne publicznie. Wynika to z głębokiej tradycji tego kraju i niemożliwa jest tu szybka zmiana. Podporządkowanie się władzy jest na tyle głęboko zakorzenione w rosyjskiej kulturze, że w najbliższym czasie nie jest możliwe zbudowanie silnego społeczeństwa obywatelskiego w zachodnim stylu.
WJ: Czy Władimir Putin będzie mógł sobie pozwolić na komfortowe rządy na kształt tych z czasów gdy po raz pierwszy był prezydentem? Jaki wpływ na możliwości manewru Kremla będą miały zmiany demograficzne, ekonomiczne i polityczne w Rosji?
PU: Wiele wskazuje na to, że Władimir Putin będzie dążył do powtórzenia sposobu sprawowania władzy ze swoich pierwszych dwóch kadencji i – przynajmniej na początku – nie powinien mieć z tym większych kłopotów. Silna legitymacja, którą dostał wygrywając w pierwszej turze wyborów prezydenckich nie została poważnie nadwerężona przez protesty.
Trudniej przewidzieć długofalowe trendy w tym zakresie. Może się zdarzyć, że “ulica” w końcu wytworzy poważnego lidera, który będzie w stanie realnie powalczyć o władzę. Zmiany demograficzne przebiegają w takim tempie, że nie wydaje się, by miały wpływ na najbliższą kadencję Putina, choć oczywiście problemy demograficzne obecne są już od wielu lat w rosyjskim życiu publicznym i politycznym. Bardzo dynamiczna sytuacja globalna – kryzys gospodarczy, głębokie zmiany w strukturze UE, polityka USA i Chin mogą dla Rosji również stanowić wyzwanie, którego skali dziś nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Osobiście uważam, że Kreml wciąż za bardzo skierowany jest w swej polityce na zachód, na próby odbudowy imperium zewnętrznego, zaś zbyt mało uwagi poświęca problemowi – w mojej ocenie znacznie poważniejszemu – wschodnim sąsiadom, ze szczególnym uwzględnieniem Chin. Jest to wyzwanie potężne, z którym Putin może sobie nie poradzić.
WJ: Czy w opozycji do Putina rośnie jakiś poważny ośrodek polityczny? Czy zmiany przyjdą z kręgów władzy czy raczej z rosyjskiej ulicy?
PU: W tej chwili raczej nie widać poważnego lidera opozycji, który byłby w stanie zagrozić Putinowi.
WJ: Czy demokratyczna Rosja musi oznaczać Rosję sfragmentaryzowaną?
PU: Niechęć do demokracji w Rosji ma zarówno podłoże tradycji silnej władzy jak i w pamięci o czasach Borysa Jelcyna, uznawanych za okres kolejnej “smuty” – słabości Federacji na arenie międzynarodowej, anarchii i niepewności. To wszystko wywołuje głębokie przekonanie, że tylko rządy silnej ręki są w stanie utrzymać jedność Federacji Rosyjskiej. Wydaje się jednak, że przeświadczenie to nie jest całkiem pozbawione racji – brak tradycji demokratycznych oraz społeczeństwa obywatelskiego może spowodować fragmentaryzację kraju. W takiej sytuacji Rosji grozić może zarówno rozpad o podłożu etnicznym (pamiętajmy, że silne napięcia o tym charakterze występują tu nagminnie również pod rządami Putina) jak i umocnienie lokalnych struktur władzy. Dlatego też aby mówić o Rosji demokratycznej należy najpierw budować ramy instytucjonalne i społeczne przygotowujące grunt do głębokiej przebudowy systemu.
Dr Paweł Ukielski – wicedyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego, pracownik naukowy w Instytucie Studiów Politycznych PAN.
Wojciech Jakóbik – redaktor naczelny portalu Europa-Bezpieczeństwo-Energia (www.ebe.org.pl), współpracownik Ośrodka Myśli Politycznej.