Wojciech Jakóbik, “Zabawa w drukarnię”

omp

13 sierpnia 2012

Z konserwatywnego punktu widzenia Europę ogarnęła choroba psychiczna. Analitycy i ekonomiści spierają się co do roli Europejskiego Banku Centralnego w walce z kryzysem. Spór dotyczy jednak tego komu i ile euro ma on wydrukować. To niedorzeczne. Model systemu ekonomicznego, w którym pieniądza stale przybywa na rynku, jest do utrzymania jeżeli wspiera go silne demograficznie społeczeństwo i płynny, żywotny rynek finansowy, a i to ostatecznie kończy się rolowaniem długu, czego przykładem są Stany Zjednoczone.

Europa gardzi taką optyką. Niektórzy specjaliści namawiają Europejski Bank Centralny do większej elastyczności. Przekonują, że nie powinien on podejmować żadnych restrykcji jeśli chodzi o udzielanie pożyczek krajom strefy euro. Narzekają, że jest chętny do pomocy bankom, a nie chce pomagać bezwarunkowo w łataniu budżetów krajowych, a przecież są one ze sobą połączone. Słowem, ta instytucja finansowa ma zamienić się w jedną wielką drukarnię, która będzie słać pieniądze tam, gdzie ich z różnych przyczyn coraz bardziej brakuje. Po Grecji w kolejce z wiaderkami na banknoty ustawiają się już Włochy, Hiszpania, a w dalszej kolejności można spodziewać się, że dołączy do nich Francja.

Wszyscy ci entuzjaści wielkiego drukowania nie zwracają uwagi na fakt, że nawet największe ilości pustego pieniądza nie ożywią długofalowo obezwładnionego socjalem rynku. Pieniądze mają być, najlepiej jutro – trzeba wypłacić emerytury i zrealizować inne programy opieki społecznej państwa.

Jedyne, co nie przychodzi do głowy państwom strefy euro, to reformy strukturalne. Należy ciąć przy samej skórze poczynając od atrybutów państwa opiekuńczego. Reformy powinny odbyć się nawet kosztem gospodarek. Nagłe spadki wskaźników, jakie prawdopodobnie spowodują, będą jedynie spojrzeniem prawdzie w oczy. Kiedy sztucznie nadmuchane sektory pękną i ujdzie z nich powietrze, Europa zobaczy swoją prawdziwą konkurencyjność. Oczywiście żaden populista nie zgodzi się na realizację tego postulatu.

Niestety Stary Kontynent od dawna poddaje się władzy kolejnych pokoleń populistów liczących na ciepłe posady w Brukseli, którym nie w smak jest powrót do uczciwej, dającej nadzieje na rozwój, polityki ekonomicznej. Również kondycja społeczeństw nie pozwala mieć nadziei na utrzymanie odpowiedniej dyscypliny. System polityczny premiujący populizm także nie rokuje dobrze, jeśli chodzi o perspektywy długofalowej, zdecydowanej polityki budżetowej. Wygląda na to, że europejska zabawa w drukarnię, będąca tylko kolejną odsłoną zabawy w socjaldemokrację dobiega końca.

Tagi: ,

Komentarze są niedostępne.