Agnieszka Magdziak-Miszewska - Stosunki polsko-rosyjskie: próba bilansu


Stosunki polsko-sowieckie, a później polsko-rosyjskie stały się po 1989 roku jednym z priorytetów polskiej polityki-zagranicznej. O ile jednak w latach 1989-1990 udało się wypracować i wprowadzić w życie w miarę spójną , przejrzysta koncepcje tzw. polityki dwutorowości ( oznaczającej utrzymywanie równoległych kontaktów z sowieckim centrum i suwernizujacymi się republikami, przede wszystkim zaś z Ukraina, Białorusią i Litwa) , o tyle pojawiające się latach późniejszych - często sprzeczne - koncepcje stosunków z Rosją nie doprowadziły do osiągnięcia zamierzonych celów. Nie udało się ani skutecznie prowadzić "polityki równego dystansu", ani zbudować partnerskich, dobrosąsiedzkich relacji.

Przyczyny takiego stanu analizowano w Polsce wielokrotnie. Stosunki z Rosja stały się przedmiotem gorących polemik i sporów wykraczających często poza - zaakceptowany w zasadzie przez wszystkie poważne siły polityczne - konsens w kwestii strategicznych celów polskiej polityki zagranicznej.

Generalną krytykę zarówno zasad jak i instrumentów polityki wobec Rosji prowadzonej przez kolejne rządy solidarnościowe podjęła w 1993 roku koalicja SLD-PSL. Lata jej rządów miały być dla dwustronnych stosunków przełomowe. Mimo deklaracji o potrzebie zbliżenia i rzeczywistych koncesji na rzecz Moskwy żaden przełom w relacjach polsko-rosyjskich w latach 1993-97 jednak nie nastąpił Trzynastopunktowy plan współpracy politycznej i gospodarczej przedstawiony rosyjskiemu ministrowi spraw zagranicznych przez ówczesnego szefa polskiego MSZ, Andrzeja Olechowskiego został po prostu zignorowany. Nie zaowocował politycznym dialogiem także, ewidentnie korzystny tylko dla strony rosyjskiej, dwudziestopięcioletni kontrakt na dostawy gazu do Polski. Dwa kolejne polsko-rosyjskie "okrągłe stoły" politologów i dziennikarzy kończyły się protokołami rozbieżności Oczekiwanie, iż rzeczywisty nowy, partnerski etap w stosunkach dwustronnych nastąpi po przyjęciu Polski do NATO wciąż pozostaje niespełnione. Rozwój wydarzeń w Rosji wskazuje, że nową normą w dialogu Moskwy z Warszawą może stać się pamiętne oświadczenie rosyjskiego MSZ z okazji 17 września.

Czy stosunki polsko-rosyjskie po 1991 roku mogły ułożyć się inaczej? Czy mięliśmy szansę na rzeczywiste partnerstwo, przynajmniej w skali regionu? Pytania takie stawiane są od dawna. Najwyższa pora, by w sposób jednoznaczny odpowiedzieć, ze nie. Mogliśmy oczywiście, myślę tu o stronie polskiej uniknąć kilku, czy kilkunastu błędów Nie zmieniłoby to jednak istoty rzeczy. Zmiana strategicznej orientacji Polski na integrację ze strukturami euroatlantyckimi i europejskimi zostałaby oczywiście przyjęta w Moskwie z entuzjazmem. Natomiast partnerstwo z Polską w jakiejkolwiek sprawie i jakiejkolwiek skali nie było Rosji w żadnym momencie mijającej dekady do niczego potrzebne.

1. Nadzieje i realia

Polityka Polski wobec Rosji ( podobnie jak polityka USA i większości państw europejskich) opierała się na założeniu, że upadek komunizmu nieuchronnie doprowadzi do jednoznacznego wyboru demokracji i gospodarki rynkowej jako ostatecznego celu rozwoju państwa rosyjskiego. Taki wybór zaś przesadzi o kształcie i celach nowej rosyjskiej polityki zagranicznej. Jednym z podstawowych założeń polityki polskiej było przy tym silne przekonanie, ze najskuteczniejszą drogą budowania partnerstwa i współpracy jest jak najszybsze rozpoczęcie procesu pojednania obu narodów. Wymazywanie "białych plam" we wzajemnej historii, ujawnienie prawdy o Katyniu i rzeczywistym charakterze "wyzwalania" Polski spod okupacji hitlerowskiej powinno - w optyce Warszawy - zakończyć bolesny okres w naszych stosunkach. Strategiczne interesy obu demokratycznych państw - sądzono - nie tylko nie będą sprzeczne, lecz ich realizacja sprzyjać będzie rozwojowi współpracy.

Rzeczywistość, jak wiemy, okazała się zupełnie inna. Suwerenna Polska jako potencjalny partner rosyjskiej polityki nie interesowała ani pragmatyko z ekipy Jegora Gajdara, ani tym bardziej, jego - pochodzących z dawnej partyjnej nomenklatury - następców

Co więcej - Polska nie była nigdy postrzegana jako samodzielny podmiot polityki międzynarodowej W optyce Kremla stanowiła najpierw zbuntowany fragment zewnętrznego Imperium, później : szarą strefę bezpieczeństwa europejskiego, na obszarze której miała się toczyć walka o ostateczny podział wpływów pomiędzy Zachodem a Rosją, a wreszcie - traktowany instrumentalnie przedmiot strategicznej gry o rozszerzenie NATO toczonej przez Moskwę na kontynencie europejskim przede wszystkim ze Stanami Zjednoczonymi.

Stało się tak dlatego, iż polityka zagraniczna Federacji Rosyjskiej, mimo krótkiego okresu niemal pełnego wycofania się z dawnych obszarów wpływu Związku Sowieckiego i otwarcia się na współpracę ze światem Zachodnim, w istocie nie zmieniła podstawowych założeń konceptualnych, na których opierała się sowiecka polityka zagraniczna. Przeciwnie - w suwerennej i deklarującej przywiązanie do demokratycznych wartości i norm prawa międzynarodowego Rosji rozwinął się kult geopolityki. Nie zrezygnowano z traktowania polityki międzynarodowej jako przede wszystkim walki o wpływy polityczne i gospodarcze , w której zawsze wygrywają silniejsi. "Supermocarstwo", "koncert mocarstw", czy "gra o sumie zerowej" to ulubione pojęcia rosyjskich politologów , niezależnie od deklarowanej przez nich orientacji politycznej. Nie zmieniła się także sowiecka definicja mocarstwowości oparta przede wszystkim na szacunku potencjału militarnego (zwłaszcza zaś ilości broni atomowej), jakim dysponuje państwo pretendujące do uzyskania takiego statusu. Niemal równie ważny przy jego określaniu jest obszar i liczba ludności Wskaźniki gospodarcze, zwłaszcza zaś PKB i wysokość dochodu narodowego na głowę mieszkańca potencjalnego mocarstwa rzadko, albo w ogóle nie są brane pod uwagę.

Załamanie się dwubiegunowej architektury świata potraktowano w Moskwie przede wszystkim jako wyzwanie najpierw do odzyskania utraconej pozycji supermocarstwa, później zaś likwidacji pozycji Stanów Zjednoczonych poprzez budowę "świata wielobiegunowego". Taki sposób myślenia bardzo szybko doprowadził do odrzucenia koncepcji "Rosji europejskiej" i powrotu idei Eurazji - szczególnej roli, jaką - ze względu na swoje położenie geopolityczne, odmienność kulturową i historię - powinna odgrywać Rosja w tworzeniu nowej architektury globalnej polityki bezpieczeństwa. Mówiąc wprost - idea europejska od samego początku była dla rosyjskiej klasy politycznej nie do przyjęcia, gdyż niemożliwa do zaakceptowania była dla niej myśl, iż Rosja mogłaby być członkiem jakiejkolwiek struktury, w której wspomniane wyżej mocarstwowe atrybuty nie przesądzają o wpływie na kształt i politykę tej struktury. Rosja, jak dawniej Związek Sowiecki postrzega swój udział w polityce europejskiej przede wszystkim jako rozgrywanie - na swoją korzyść - rzeczywistych i potencjalnych sprzeczności interesów pomiędzy najważniejszymi państwami kontynentu. Polska do tych państw z pewnością się nie zalicza.

2. Próby dialogu

Niezależnie jednak od tego, jakie miejsce w polityce europejskiej wyznaczył Polsce Kreml, polityka Warszawy wobec Rosji miała od samego początku charakter kreatywny. Jej zasadniczym celem było, jak już pisałam , uzyskanie w stosunkach dwustronnych statusu partnera, którego suwerenne interesy powinny być, jeśli nie akceptowane, to przynajmniej respektowane przez Moskwę

Stosunki polsko-rosyjskie w pierwszym okresie (lata 1991-93) zdominowały trzy zasadnicze problemy : konieczność stworzenia - właściwie od "zera" - najpierw bazy a później także infrastruktury prawno-traktatowej, negocjacje dot. wyprowadzenia wojsk sowieckich z Polski i tranzytu Zachodniej Grupy Wojsk oraz ostateczne wyjaśnienie zbrodni katyńskiej.

Rozwój sytuacji wewnętrznej w Rosji bardzo szybko doprowadził do zanegowania przez jej klasę polityczna tezy o konieczności pojednania polsko-rosyjskiego. Uporczywe dążenie Warszawy do przeprowadzenia tzw. śledztwa latyńskiego zaczęto uważać za pretekst do podgrzewania nastrojów antyrosyjskich wewnątrz kraju oraz instrument kampanii antyrosyjskiej prowadzonej przez Polskę na arenie międzynarodowej w celu stworzenia sprzyjającej atmosfery dla rozszerzenia NATO.

Niezależnie jednak od nieporozumień, napięć i drobnych konfliktów regularny dialog polsko-rosyjski na najwyższych szczeblach trwał do jesieni 1993 roku. Za przełomowy moment tego etapu stosunków dwustronnych należy uznać "deklarację warszawska" podpisana w trakcie wizyty Borysa Jelcyna w Polsce w sierpniu 1993. Po raz pierwszy i ostatni Rosja uznała wówczas publicznie prawo Rzeczypospolitej do suwerennego wyboru opcji w polityce zagranicznej oraz zawierania sojuszy zgodnych z jej strategicznym interesem. List rosyjskiego prezydenta do przywódców Zachodu z września tego samego roku jednoznacznie przekreślił sens podpisanej kilka tygodni wcześniej deklaracji. Dążenie do integracji ze strukturami euroatlantyckimi zostało przez oficjalna Moskwę określone jako zasadniczo sprzeczne z narodowym interesem Rosji.

Niezależnie od faktu, iż w polskiej polityce zagranicznej dobrosąsiedzkie stosunki z Rosja traktowane były zawsze jako jeden z zasadniczych priorytetów, dobre a przynajmniej oprawne relacje z Moskwą od samego początku były warunkiem sine qua non negocjacji dot. członkostwa Polski w NATO. Wielokrotnie publicznie wyrażany tak przez wysokich funkcjonariuszy Sojuszu jak i przywódców państw - członków NATO, warunek ten stał się z jednej strony wyzwaniem z drugiej zaś ograniczeniem dla polskiej polityki zagranicznej nie tylko wobec Rosji, lecz także wobec sąsiadujących z Polska byłych republik sowieckich. Świadomość konieczności spełnienia tego warunku posłużyła rosyjskiej dyplomacji do swoistego "dyscyplinowania" Warszawy - zwłaszcza w obszarze jej stosunków z Białorusią i Ukrainą . Kreowanie obrazu Polski jako państwa irracjonalnie antyrosyjskiego, kierującego się historycznymi resentymentami i niezdolnego do prowadzenia pragmatycznej polityki wobec Rosji stało się w latach 1994-98 jednym z najważniejszych ( choć nigdy nie wyartykułowanych wprost) zadań rosyjskiej dyplomacji na zachodzie. Lansowana przez Moskwę teza, iż przyjęcie Polski do NATO oznaczać będzie automatycznie przeniesienie konfliktu polsko-rosyjskiego do struktur Sojuszu znalazła spory oddźwięk na zachodzie, zwłaszcza wśród liberalnych amerykańskich środowisk intelektualnych i elit opiniotwórczych W tym kontekście politycznego znaczenia nabierały nawet takie wydarzenia jak walka parafian o odzyskanie kościoła Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny w Moskwie, która - choć prowadzona przez obywateli rosyjskich - stała się pretekstem dla ostrej noty rosyjskiego MSZ skierowanej do władz w Warszawie. Powstanie w Krakowie Czeczeńskiego Ośrodka Informacyjnego, konwój Janiny Ochojskiej z pomocą humanitarna dla Czeczenii, czy nieobecność prezydenta Wałęsy na uroczystych obchodach pięćdziesiątej rocznicy zakończenia II wojny światowej uznano za celowe prowokacje. Pobicie podróżnych na Dworcu Wschodnim stało się pretekstem do odwołania oficjalnej wizyty rosyjskiego premiera w Warszawie.

Jednocześnie jednak ta - wymuszona strategiczna grą o rozszerzenie NATO - konieczność utrzymywania napiętych stosunków z Warszawą , ograniczała samych Rosjan. Zignorowanie propozycji współpracy sformułowanej przez ministra Olechowskiego uniemożliwiło realizację zawartej w nim oferty stworzenia Karty praw mniejszości narodowych Europy Środkowej i Wschodniej, która, z oczywistych powodów, była dla Moskwy niesłychanie atrakcyjna. Z perspektywy czasu odrzucenie tej propozycji okazało się dla Polski - także ze względów oczywistych - zbawienne. Podobnie jak zablokowanie bezpośredniej współpracy pomiędzy polskimi i rosyjskimi bankami, umożliwiającej otwieranie filii rosyjskich banków w Polsce i zakładającej ich dostęp do polskiej giełdy papierów wartościowych.

Konsekwencja przedmiotowego traktowania Polski była także próba rozgrywania przez rosyjska dyplomację różnic na polskiej scenie politycznej, widoczna zwłaszcza w latach 1994-96. Nadzieje na efektywność takiej polityki zmniejszyła znacznie wizyta prezydenta Kwasniewskiego w Moskwie w 1996 roku, w trakcie której podkreślił on stanowczo niezmienność strategicznego wyboru polskiej polityki zagranicznej.

Jak już pisałam, wbrew oczekiwaniom wielu polityków i ekspertów decyzja o przyjęciu Polski do Sojuszu Północnoatlantyckiego nie przyniosła zasadniczej zmiany w stosunkach polsko-rosyjskich. Nie spełniły się ani obawy sceptyków, oczekujących gwałtownego ich pogorszenia, ani nadzieje optymistów na szybki rozwój konstruktywnego dialogu. Aż do września 1999 roku stosunki polsko-rosyjskie były w istocie nijakie. Ich znaczenie dla Moskwy najlepiej i najdobitniej wyraża chyba polityka kadrowa rosyjskiego MSZ wysyłającego do Warszawy ludzi coraz mniej znanych i coraz mniej "wyrazistych".

3. Kilka słów o przyszłości

Kilkanaście ostatnich miesięcy ostatecznie rozwiało rozpowszechnione jeszcze nie tak dawno złudzenie - nie tylko i nie przede wszystkim polskie - iż, w dającej się przewidzieć przyszłości Rosja będzie stabilnym, demokratycznym państwem, budującym gospodarkę rynkową. Przede wszystkim zaś nikt chyba już nie wierzy w to, ze w ciągu kilku najbliższych lat Moskwa może stać się poważnym, jeśli nie sojusznikiem, to przynajmniej partnerem NATO i Unii Europejskiej.

Trwający niemal od początku istnienia Federacji Rosyjskiej permanentny kryzys gospodarczy doprowadził do głębokiej zapas ci cywilizacyjnej państwa rosyjskiego, a zbudowany przez i wokół Borysa Jelcyna ustrój polityczny coraz wyraźniej się degeneruje. Pogrążona w chaosie Rosja tęskni znacznie bardziej za powrotem rządów silnej ręki , niż porządkiem demokratycznym, który większości jej mieszkańców kojarzy się przede wszystkim z rozpadem państwa, korupcja, kryminalizacja życia gospodarczego i politycznego i dramatycznym zubożeniem ogromnej części społeczeństwa. Walka o władze w państwie przybiera chwilami formę właściwa gangsterskim porachunkom, a najwłaściwszym rozwiązaniem gnębiących państwo problemów jest - jak kiedyś - nazwanie i zniszczenie jakoby zagrażającego mu wroga.

Najbliższe lata być może przesadzą ostatecznie o tym, jakiego wyboru cywilizacyjnego dokona Rosja. Coraz mniej jest jednak danych by sądzić, ze będzie to wybór rzeczywistych reform ustrojowych prowadzących do budowy demokracji wzorowanej na modelu europejskim lub amerykańskim

Najpoważniejszym, jak się zdaje, wyzwaniem dla Zachodu będzie w najbliższych latach ograniczanie destabilizacji rosyjskiego państwa tak, by nie stała się ona zagrożeniem dla świata zewnętrznego Pytanie: jak to zrobić, jest, oczywiście, niesłychanie ważne także dla Polski. Podobnie jak pytanie o przyszłość obwodu kalingradzkiego.

Przede wszystkim jednak należy otwarcie zapytać, czy rzeczywiście Polsce potrzebna jest jakaś własna, szczególna polityka wobec Rosji i czy nadal powinna być ona priorytetem polskiej polityki zagranicznej. Jak już pisałam III Rzeczypospolita nigdy nie była w Moskwie traktowana jako potencjalny partner w jakiejkolwiek skali. Nic nie wskazuje na to, by moskiewska optyka miała się nagle zmienić. Coraz wyraźniej natomiast zmienia się stosunek zachodnich partnerów Polski do naszych doświadczeń i wiedzy na temat obszaru postsowieckiego, zwłaszcza zaś Rosji, Ukrainy i Białorusi. W moim najgłębszym przekonaniu, jeśli w nadchodzących latach Polska ma jakakolwiek szansę włączyć się w proces ograniczania rosyjskiej destabilizacji, czyli - inaczej mówiąc - jeśli mamy jakakolwiek szansę uniknięcia losu państwa frontowego, to jest nią wyłącznie aktywne włączenie się w prace koncepcyjną nad kształtem polityki NATO i Unii Europejskiej wobec Rosji, zwłaszcza zaś w kształtowanie pragmatycznego dialogu w ramach, wciąż przecież funkcjonującej Rady Rosja NATO. Pytanie, które jak najszybciej musimy sobie zadać brzmi prozaicznie: czy rzeczywiście nas na to stać ?


2005 ©  Ośrodek Myśli Politycznej
http://www.omp.org.pl/