Bronisław Dembiński - Stosunek włoskiej literatury politycznej do polskiej w XVI wieku


Zadanie i zasługa narodu polega na tym, ażeby oddziałujące nań prądy cywilizacyjne przeniknął i przetrawił, a nie ulegając im niewolniczo, wydobył z siebie nową myśl, oryginalną treść, która by świeżą w rozwoju ludzkości była zdobyczą i świeżym fermentem. Wobec tego, badanie i analiza obcych pierwiastków i wpływów w historii narodu stanowi studium wdzięczne i pouczające, zwłaszcza jeżeli się uwzględnia wszystkie objawy i kierunki życia.

Studium staje się tym ciekawszym, jeżeli społeczeństwo tak, jak polskie, stało na pograniczu dwóch światów, dwóch cywilizacyjnych systemów, jeżeli dalej czas, który się bada, jest chwilą przełomu i przejścia, w której tak, jak w epoce odrodzenia i reformacji, te same prądy całym zachodnio -europejskim wstrząsały społeczeństwem.

W takiej chwili naród osiadły na szerokich niwach, któremu zatem trudniej było skupić i naprężyć swe siły, zwłaszcza, że w swym łonie miał różnorodne żywioły niedostatecznie zasymilowane, naród młody i mniej wyrobiony od innych zachodnich stawał przed trudnym zadaniem, ażeby nie utracić warunków bytu, przyswoić sobie co dobre, a odepchnąć, co złe. Trzeba było zachować swą indywidualność i strawić to, co płynęło z zachodu, czy to z Niemiec, ojczyzny rewolucji religijnej, czy z Włoch, źródła odrodzenia, z tej nieprzebranej, tryskającej tęczowymi promieniami krynicy, skąd wszystkie pełną ręką czerpały narody, skąd początek wzięła nowoczesna cywilizacja wraz z dodatnimi i ujemnymi objawami.

We Włoszech już w XIII wieku, a zwłaszcza w drugiej tegoż połowie, zachwiał się świat średniowieczny, w całym życiu widoczny przełom. Upada dawny, a powstaje i wytwarza się nowy porządek polityczny i nowy ustrój społeczny; handlem i przemysłem bogacą się i kwitną piękne miasta, świetne ogniska kultury. Najpóźniej wstąpiła na widownię jako niezależna i nie krępowana feudalnymi węzłami republika, Florencja - niebawem duchowa stolica rozbitego politycznie narodu. Tu rodzi się Dante. Zapowiada się wcześnie cała świetność i wszechstronność kultury odrodzenia; były po temu znakomite warunki i zasoby, była w narodzie treść bogata; czuć, jak życie potężnieje, jak duch ludzki się wyzwala z form utartych w sztuce, jak ruch się wzmaga i coraz szersze ogarnia koła.

Na dalekich kresach zachodniej cywilizacji naród polski w tym samym wieku XIII także się łamał i w nową wstępował fazę, ale inne to było przesilenie! W kraju, w którym chrześcijaństwo nie wypleniło jeszcze całkiem tradycji pogaństwa, dogorywał dopiero porządek patriarchalny wśród terytorialnego rozbicia i zamętu. W Polsce wtedy jedynymi ogniskami kultury były klasztory i siedziby biskupie; duchowny, zakonny czy świecki, pasterz dusz był zarazem gospodarzem, kolonizatorem, krzewicielem jedynym oświaty. Ale i ten jedyny przedstawiciel nauki i gospodarstwa, po większej części obcego był jeszcze pochodzenia. Nie dziw, że społeczeństwo mało rozwinięte i wycieńczone obroną własnego ogniska, zagrożonego dziczą wschodnią, ulegało narzucającym się a niebezpiecznym dla rodzimych pierwiastków wpływom sąsiedniego, potężnego wtedy właśnie żywiołu niemieckiego i kultury niemieckiej.

W ciągu XIV wieku polskie, społeczeństwo wielkiego dokonało dzieła odrodzenia się politycznego i restauracji jedności państwa. Dzięki geniuszowi Kazimierza Wielkiego, rozpoczęła się w ,,drewnianej" jeszcze Polsce zdrowa, bo na szerokich podstawach oparta, zbawienna a mądra praca około wytworzenia i zdobycia warunków bytu, zorganizowania kraju rozbitego w jednolite państwo o jednym rządzie i sądzie.

Kazimierz Wielki spokrewniony blisko z dynastią andegaweńską ulegał przez Węgry wpływom świetnego, lubo moralną trawionego gangreną, dworu neapolitańskiego, ale nie wieńczy poetów, bo nie ma kogo ozdobić laurem, tylko szuka "legistów" [1] , a na wzór włoski zakłada szkołę krakowską, aby w niej wychować i wyćwiczyć wytrawnych i uczonych kraju organizatorów.

Niebawem młode to państwo łączy się pod presją gwałtownej potrzeby z całkiem odmiennym pod względem politycznym i społecznym, a pogrążonym jeszcze w pogaństwie organizmem, ażeby razem stanąć do krwawej rozprawy z rozpanoszonym zakonem.

Nagłymi a ważnymi sprawami i potrzebami był naród zajęty, to też daleką jeszcze do przebycia miał drogę, zanim zdołał, nie mówię, stanąć na tej wyżynie duchowej, co społeczeństwo włoskie, ale przynajmniej w części sobie przyswoić owoce odrodzenia i wziąć udział w pracy i produkcji naukowej i artystycznej. Nastąpiło to dopiero pod koniec XV wieku, a i wtedy jeszcze potrzeba było Włocha, wygnańca - humanisty, Florentczyka Kalimacha, aby nawiązać i utrzymać stosunki z Włochami, a zwłaszcza z Florencją, Atenami włoskimi, będącymi właśnie w pełni rozkwitu. Ateny a Polska! Niemały to odstęp! Ale i inne narody także znacznie wyprzedził włoski, do którego tak wspaniała i żywa, a tylko mgłą wieków przysłonięta przemawiała tradycja.

Jeszcze na początku XVI wieku powiedział Włoch: Francuzi, obeznani tylko z rycerską sztuką, nie poważają nauki, a nawet wprost nią gardzą [2] , uważając wszystkich pisarzy za vilissimi nomini. Zdanie to jest niezawodnie przesadnym i niesprawiedliwym, ale w każdym razie nie najlepszą miano opinię o wykształceniu, a może i uobyczajeniu francuskim, a z pewnością gorszą daleko o innych narodach [3]

Wszędzie dopiero pod koniec XV wieku ożywia się ruch humanistyczny, i także dopiero po dokonaniu ważnych zadań politycznych i narodowych, po złamaniu Maurów potęgi na południu i po ukończeniu długich i męczących francusko-angielskich zatargów. Następnie jednak narody zachodnie, a zwłaszcza francuski i hiszpański, daleko więcej ze strony Włoch doznawały podniety, odkąd ten piękny kraj stał się widownią, na której gorączkową ambicją trawione potęgi z sobą się często stykały i ścierały.

Krwawe i dla Włoch groźne zapasy, były ważnym czynnikiem w bujnym i szybkim rozszerzaniu się kultury włoskiej; liczne zastępy rycerstwa przybywały do Włoch i zapoznawały się z jej dobrymi, ale też i złymi owocami.

Polska, oddalona od Włoch, wysyła tam tylko młodzież uzdolnioną i zamożną, żądną wiedzy albo zabawy, tęskniącą za klasycznym krajem. Na Polskę spada od czasu do czasu tylko rosa, podczas gdy do innych krajów - do Francji, Hiszpanii i Niemiec ze źródła odrodzenia wciąż strumienie płyną. Ale i Polska wcześnie może się poszczycić arcydziełami. Ciekawym jest objawem, że już na początku, nieledwo w samym zaraniu XVI wieku, stają na Wawelu wzniesione przez pierwszorzędnych mistrzów, Florentczyków Franciszka Loro i Bartłomieja Berecci, najdoskonalsze nie tylko w Polsce, ale na północy pomniki odrodzenia-Zamek królewski i Zygmuntowska kaplica [4] .

Z Boną wpływy włoskie się potęgują, ale Zygmunt August, Włoch Sforza po kądzieli, po włosku wychowany, umysł wytworny, humanista w całym życiu, nie stworzył, bo zbyt ponure i smutne było jego życie, świetnego dworu i głośnego ogniska kultury, tak jak to we Francji uczynił Franciszek I. Za Batorego wzmaga się dopiero, a po zgonie króla trwa wpływ włoski na sztukę polską, która czerpała swe natchnienie ze źródeł w danym momencie najwybitniejszych, więc "na początku XVI wieku we Florencji i w Sienie, ku środkowi stulecia we Włoszech północnych, w Weronie i w Padwie; w drugiej połowie we Florencji znowu, a pod koniec w Rzymie [5] .

Literatura włoska mało wpłynęła na polską. Zloty wiek literatury włoskiej, trecento- Dante, Petrarca, Boccacio, jest w Polsce, jak się zdaje, zupełnie nieznanym, a poeci XVI wieku, Pulci i Ariosto, bledną przy pierwowzorach starożytnych.

Czy literatura polityczna nowoczesna ustępowała tak samo pierwowzorom starożytnym? Literatura ta była we Włoszech i bogatą i treściwą, a wybitną jej cechą jest, że decydujące kierunki i zwroty w historii nie tylko Włoch, ale całego zachodnio-europejskiego społeczeństwa, są w niej wyraźnie zaznaczone i świetnie uwydatnione. Dante ujął i określił pięknie średniowieczne ideały; Marsyliusz z Padwy, nieco radykalny umysł, jest człowiekiem przejścia, który najsilniej wyraził i zamanifestował opozycję skierowaną przeciw dawnym powagom [6] . Machiavelli wreszcie nową już głosi polityczną ewangelię, jak sobie poczynać wśród politycznego rozbicia i moralnego rozprzężenia. Dante kruszył kopię w obronie wielkiej idei jedności całego świata, wszystkich narodów [7] , po dwóch wiekach potęgującego się wciąż rozstroju pragnie Machiavelli już tylko swój ratować naród i z toni wydobyć. De Monarchia i il Principe - oto dwa wymowne i wyraźne napisy pomników dwóch światów.

Obok tych potężnych postaci, grupuje się cały zastęp innych. Różnorodność form politycznych we Włoszech, częste konflikty i zmiany, zaostrzały zmysł spostrzegawczy i pobudzały wciąż do głębokich refleksji nad objawami życia politycznego, nad różnymi formami rządu i konstytucji, w ogóle nad warunkami równowagi wewnętrznej i bytu państwa. Silnym nadto bodźcem do dyskusji i dialogów politycznych były pisma dokładnie badane Arystotelesa, Platona, Cycerona i innych starożytnych polityków-teoretyków.

Polska literatura polityczna nie jest tak głęboką, przełomy dziejowe nie znaczą się w niej tak wyraźnie i dobitnie, stąd też nie ma może uniwersalnego znaczenia, ale niemniej przeto odznacza się i poważną liczbą pisarzy i obfitością treści. Tyczy się to mianowicie literatury politycznej XVI wieku, która znakomitym jest objawem i dowodem wszechstronnego rozbudzenia umysłów i szerokiego nieraz zrozumienia i objęcia potrzeb i celów państwa, a zarazem nieocenionym źródłem do poznania gruntownego postulatów, programów i poglądów, jakie społeczeństwo miało w owej ważnej dziejów dobie, w której ważyły się losy narodu.

Dokładnemu zbadaniu naszej literatury politycznej XVI wieku poświęcono już bardzo poważne studia. Książka [8] prof. Tarnowskiego, którą mam na myśli, ujmująca wszystkich, nawet nieznanych, albo mało znanych pisarzy politycznych w pewną, zaokrągloną i organiczną całość, stanowi niewątpliwie niezbędną podstawę i zachętę niemałą do dalszych prac w tym kierunku, do uzupełnienia i rozprowadzenia niektórych może mniej uwydatnionych myśli.

Zamiarem mym zestawić to, co posłużyć może do bliższego określenia stosunku literatury politycznej włoskiej do polskiej w XVI wieku; pragnę jednakże zwrócić uwagę tylko na zasadnicze i najbardziej charakterystyczne kwestie, a mianowicie dotknąć dwóch głównych "grzechów" narodu, o których Szujski w "Kilku Prawdach" mówi, - pogardzenia bliźnim, uciemiężenia ludu i pogardzenia rządem, nierządu.

I

"Mniemam, że jednym i tym samym prawem zarówno wszyscy mieszkańcy kraju mogą i powinni się rządzić" [9] . Taką wygłosił zasadę pierwszy wielki statysta polski, Ostroróg, w drugiej połowie XV wieku, uważając rozmaitość i mieszaninę praw, "odmiennych dla plebeuszów, odmiennych dla szlachty w jednym państwie, za niezgodną z rozumem". Jedno prawo miało wszystkich obowiązywać, bez żadnej osób różnicy. Ostroróg przemawiał za jednym prawem, pomimo, że w ubiorze pragnął zachować pewną różnice pojedynczych stanów, pomimo troskliwej pieczy, jaką okazał dla interesów szlachty, chcąc znieść "cechy i bractwa" dlatego, że sprzedawały ze szkodą rolników towary za umówioną cenę.

Zasada sprawiedliwa i mądra nie stała się jednak programową myślą całego narodu. Przeciwnie, niebawem dał się uczuć, a następnie wciąż się wzmagał brak równowagi społecznej i równości wobec prawa.

W XV wieku szlachta niezamożna i upadająca coraz więcej z powodu ustawicznych działów, daleko gorzej materialnie była postawioną od mieszczaństwa, gorzej nawet od stanu kmiecego, siedzącego na "niepodzielnej roli". Różnice stanowe zacierają się nawet; zdarzały się wypadki i to nie tak rzadkie, że podupadły, zubożały szlachcic wydawał córkę tak samo, jak w Niemczech [10] , za kmiecia, albo do miasta za rzemieślnika, który jej dostatni i spokojny zapewniał byt [11] . Skąd to poszło, że stosunki te w krótkim czasie zupełnego doznały przewrotu? Nie zbadano dostatecznie, o ile z politycznym przełomem, z powołaniem rozradzającej się bujnie szlachty na widownię parlamentarną, jako pierwszorzędnego czynnika politycznego, łączy się przewrót społeczny i ekonomiczny.

Jedną z najważniejszych przyczyn zmiany ekonomicznych warunków było odzyskanie ujścia Wisły, co od razu podniosło cenę krajowych płodów, a zwłaszcza zboża. Handel zbożowy "stał się źródłem potęgi, bogactw rycerstwa polskiego i był powodem, że szlachta rzuciwszy się do wielkiej uprawy, zmusiła chłopów do pańszczyzny, mieszczanom dobra sprzedać kazała i stała się samowładnym panem w Rzeczypospolitej" [12] . Statki naładowane zbożem, szły Wisłą do Gdańska, a stamtąd do Anglii i Holandii, przez co na ziemian spływa dostatek. Niesłychanie szybko budzi się też w szlachcie samowiedza i poczucie siły; wygórowana, a ostatecznie samolubna dbałość o swe wyłącznie interesy, z ujmą tych stanów, na dobrobyt których niedawno jeszcze z zazdrością patrzała. Już na początku XVI wieku traci szlachcic osiadły w mieście szlachectwo, a za czasów Zygmunta I weszły w życie dawne ustawy, zakazujące mieszczanom posiadać dobra ziemskie i wykluczające ich z wyższych godności kościelnych. Budziła się "pogarda do rzemiosła i handlu, a co dawniej było tylko nieszlacheckim, stało się nieszlachetnym" [13] . Miasta upadają, a wreszcie w r. 1565 zwycięża stanowczo partykularna i ciasna polityka agraryjna, zasadzająca się na tym, ażeby wzbronić kupiectwu krajowemu wywożenia towaru za granice, a równocześnie zapewnić korzystną jedynie dla ziemian swobodę wywozu zboża i surowca z kraju, a przywozu obcych towarów do kraju. Fatalny ten, nieopatrzną ręką wymierzony cios, doprowadził do niechybnej ruiny przemysł krajowy. Wcześniej jeszcze kmiecie popadli w zależność zupełną materialną i osobistą od szlachty rosnącej w znaczenie i bogactwa, ruchliwej, przedsiębiorczej, karczującej lasy, uprawiającej skrzętnie pola, zwłaszcza na wschodnich kresach. Potrzeba było znacznych sił roboczych. Wolny kmieć, który przeszkodą i zawadą był w rozszerzaniu zagonów szlacheckich, jako robotnik zależny i przykuty do miejsca, pożądaną, a następnie wyzyskiwaną stanowił siłę.

Gospodarnym i o byt, o zwiększenie majątku dbałym był szlachcic XVI wieku. Wygnany z "najgęstszych lasów", woła Kochanowskiego Satyr: "gdzie pojźrzę, wszędy rąbią", bolejąc nad "pieniężnymi", którzy "do gospodarstwa wszystką myśl skłonili". Widoczny tu zupełny zwrot w ekonomicznych stosunkach, scharakteryzowany doskonale owym jednym słowem: pieniężni. Pieniądz staniał, przybywało wiec gotowego grosza, a czasem i długów [14] , co zwykle się łączy ze wzmagającym się obrotem. Poeta mówi:

pomnię ja, przed laty,

Że w Polsce żaden nie był w pieniądze bogaty,

a dalej:

Prawda, że złota waszy przodkowie nie mieli.

Znikała powoli dawna prostota i skromność życia, które stawało się wygodniejszym, a nawet poniekąd zbytkownym i wykwintnym [15] . Rycerstwo stawało na sejmach w sutych szatach, zdobne w złote łańcuchy; to też, uskarżając się na znaczne ciężary, usłyszało nieraz odpowiedź cierpką, że przecież biedy po nim nie znać. Pięknie charakteryzuje Skarga zmianę zupełną warunków bytu: "patrzcie, do jakich dostatków i bogactw i wczasów ta was matka-ojczyzna przywiodła, a jako was ozłociła i nadała, iż pieniędzy macie dosyć, dostatek żywności, szaty tak kosztowne, sług takie gromady, koni, wozów, takie koszty, dochody pieniężne wszędzie pomnożone... pierwej samodziałki boki nasze pokrywały, a teraz aksamity i jedwabie; pierwej proste rydwany i rzadkie, częste siodła miasto poduszek, a teraz złote kolebki i karety;... pierwej jedna misa wszystkim, a teraz półmisków kilkadziesiąt. O najmilsza matko! już zbytkują dzieci twoje" [16] . Ten zbytek, nadmiar życia, szerzył się właśnie kosztem innych stanów, ruiną miast i niewola ludu, który przytwierdzony do gleby, pozbawiony obrony prawnej, wyjęty z pod prawa, obowiązującego wszystkich, upadał pogrążony w ciemnocie [17] .

Wybujałość niewątpliwa kastowości szlachty, tłumaczy się tym, że uważała siebie, pomimo że nieraz nie postępowała w myśl Ostroroga: "być zawsze w pogotowiu do obrony ojczyzny, a nawet za nią życie poświęcić" [18] , za rycerstwo, które piersią swą zasłania kraj, a ofiarą krwi służy Rzeczypospolitej. Ta dorywcza służba miała już starczyć za inną i więcej znaczyć od stałych obowiązków wobec skarbu publicznego, na których polega regularne funkcjonowanie organizmu państwowego. Przeświadczenie, że rycerstwo samo stanowi już naród i właściwych obywateli, pociągało za sobą upośledzenie innych stanów.

"My, którzy się prawdziwej ku Bogu wiary dzierżymy, nie wstydzimy się mieć niewolnikami ludzi tejże wiary, co i my", odzywa się najwybitniejszy pisarz XVI wieku, Frycz-Modrzewski, widząc "możniejszych i bogatych górne mniemanie, nadętość i wysoką myśl". Nieufność i gorycz wkradała się między stany. Jak "zaraza" szerzyło się mniemanie, że "chłopska krew nigdy nie może życzliwą abo przyjazną być szlacheckiej krwi" [19] . Szerzyły się "uszczypliwe a jadowite słowa, które między miejskim a szlacheckim stanem, tj. między członkami Rzeczypospolitej jakoby jednego ciała będącymi, niezgodę, waśń, a zakrwawione serca czynią". Widocznie zakrwawione serce miał ten, co pisał: "nie wiem, jeśli nie tak głowami kmiecemi jako kostkami grać chcieli, śmieszki z głów kmiecych stroją". Zachwiała się z gruntu równowaga społeczna.

Ale nie w Polsce samej tak było. Na całym zachodzie spotykamy ten sam objaw: w epoce odrodzenia i reformacji, w epoce postępu w dobrym i złym, społeczne stosunki znacznemu uległy skoślawieniu. Zdawałoby się prawie, jakoby ludzkość jako całość się cofnęła, jakoby postęp górnych warstw, przybytek inteligencji i świetność życia, miliony ludu w całym zachodnio - europejskim społeczeństwie opłacały twardą dolą.

Na zachodzie jednak, lud sam poniekąd klęskę na siebie ściągnął i wywołał katastrofę. W Niemczech lud, chociaż prawnie zależny od dzierżawców i do pewnych opłat stosunkowo nieznacznych zobowiązany, jednak dostatni, uległ nieszczęsnemu prądowi rewolucyjnemu, a chcąc uwolnić się od wszelkich obowiązków, popadł w niewolę i poddaństwo. Wyparł się ich ten, co tchnął ducha rewolucji i namiętnie potępił program zbuntowanych chłopów. Rewolucja religijna podkopała dobrobyt i zwichnęła społeczne stanowisko ludu niemieckiego. Tak samo i we Francji, pożoga wojen religijnych znacznie się przyczyniła do podkopania dobrobytu i do zwichnięcia prawnego stanowiska zamożnego i niezależnego ludu [20] . W Hiszpanii wreszcie podniosły miasta i lud rewolucję (iunta) przeciw młodemu królowi, Karolowi V, i wywołały tym samym klęskę pod Villalar (1521), która bolesnym była ciosem dla "comunerów", bo spowodowała ich zupełną zależność od grandów, stanowiących podporę tronu [21] .

Lud polski nie stawał na widowni z myślą przewrotu i rewolucji tak, jak w Niemczech i Hiszpanii, a zatem niczym sobie nie zraził ani tronu, ani rycerstwa, a jednak popadł w poddaństwo. Nastąpiło to z powodów czysto ekonomicznej natury, dlatego, że jako wolny kmieć zawadzał, a bardzo był potrzebny jako robotnik zobowiązany do pańszczyzny.

Włochy składały się z licznych a różnych organizmów, tak, że równocześnie istniały obok siebie wszystkie prawie formy politycznego bytu i społecznego składu: absolutne rządy, teokratyczne, królewskie i książęce, republiki w różnych odcieniach - feudalizm, oligarchia i demokracja.

Barwna to mozaika, dowodząca niezawodnie, jak bogatą jest natura człowieka, a zarazem jak trudno ująć ją w pewne karby, a zapewnić trwałe warunki bytu i równowagi.

W XV wieku zachował się jeszcze feudalizm we Włoszech, w najbliższym sąsiedztwie Francji, w Piemoncie i na południu w Neapolitańskim królestwie; w ogóle jednak już w XIII wieku średniowieczny ustrój społeczeństwa stanowczo był złamany. Feudalne rycerstwo ustąpiło z widowni wobec nowych potęg i nowych czynników. Z rozwojem miast włoskich łączy się początek nowej epoki w historii zachodnioeuropejskiego społeczeństwa. Humanizm, wydobywanie na jaw przez wieki zaniedbywanych, a nawet niszczonych umyślnie skarbów i pomników klasycznych, poznawanie dokładne literatury greckiej i łacińskiej, badanie filozofii starożytnej, było częścią tylko, lubo ważną, tego ze wszech miar bujnego a zarazem burzliwego życia, jakie się składało na epokę odrodzenia, było jednym tylko czynnikiem w tym łamaniu, się całego społeczeństwa. Wskutek zupełnej zmiany stosunków ekonomicznych i politycznych, wytwarzają się nowe pojęcia, nic mające nic wspólnego z feudalnym, nic wspólnego ze starożytnym ustrojem.

Epoka odrodzenia właśnie dlatego szczególny budzi interes i szczególny ma urok, że w niej stykają się z sobą i ścierają trzy światy, chociaż wyraźnej świadomości tych konfliktów w owej chwili nie było. Średniowieczny świat upada właśnie, a równocześnie dźwiga się z gruzów i na nowo niejako staje do walki świat starożytny, kształci umysły, ale też je olśniewa, jednając sobie ślepych zwolenników, którzy marzyli o rekapitulacji już raz przebytej fazy w rozwoju ludzkości, którzy, sami w życiu lub poglądach poganie, bezwzględnie hołdowali powagom pogańskim. Według takich pojęć społeczeństwo oczywiście tak, jak w państwach starożytnych, dzieliło się na obywateli z pełnią praw i na upośledzonych niewolników. Zanikła myśl chrześcijańska. Obok feudalnego i pogańskiego systemu budzą się wreszcie nowe myśli, nie ujęte jeszcze w pewne formy, nie skrystalizowane, gorączkowe i stąd niebezpieczne, ale mające przed sobą przyszłość.

W miastach włoskich, w tych głównych centrach kultury, wydobywają się na wierzch demokratyczne żywioły i demokratyczne odzywają się aspiracje i zasady. Niższe warstwy - popolani, wstępują na widownię jako ważny czynnik polityczny, ruchliwy i zmienny, bardzo zmienny, ale silny i świadomy swej siły.

We Florencji ten świeży żywioł, jędrny a zasobny w środki materialne, dąży naprzód, a usuwając gwałtownie dawne rody, chwyta sam pod koniec XIII wieku za ster spraw publicznych. Arystokracja rodowa ustępuje. Urodzenie żadnych nie daje przywilejów. Codzienne prawie stykanie się z sobą ludzi na ścieśnionej arenie politycznej, a nadto majątek i wykształcenie, łagodziły i zacierały różnice urodzenia.

Sława i chluba Florencji, Dante, mówi [22] :

O pocą nostra nobilitŕ di sangue,

a w Convito [23] szerzej rozwodzi się nad istotą szlachectwa, twierdząc, że polega ono wyłącznie na moralnej i intelektualnej wartości człowieka.

Petrarka tak samo sądzi: verus nobilis non nascitur, sed fit.

W XV wieku sekretarz papieski, a następnie kanclerz florencki, Poggio Bracciolini, osobny poświęcił traktat sprawie szlachectwa - de nobilitate [24] , napisany w zwykłej formie dialogu, w którym jeden z interlokutorów, znany i zapalony humanista-biblioman, Niccolo de'Niccoli, radykalne, demokratyczne wygłasza i szeroko motywuje zasady w ostrym i cierpkim tonie.

Florentczyk nie przyznaje, aby ktokolwiek, nie wsławiwszy się niczym, dufając tylko w cnotę swych przodków, zasługiwał na nazwę szlachcica, bo w takim razie i dobrzy i źli w równej mierze dostępowaliby owej godności; przecież nie ma jakiejś kuźnicy szlachectwa. Dziwnym, skąd ta "czcza baśń" tak wybujała, bo nie czyni ludzi ani mądrymi i uczonymi, ani sprawiedliwymi i szczęśliwymi; niczym się też nie przyczynia do zdrowia, ani do urody, ani do cnoty. Bohaterów czyny opiewają, mówi, zapalając się coraz więcej Niccoli, a sami do niczego więcej niezdolni, jak do rozpamiętywania obcej chwały; portrety przodków są tylko ozdobą pałaców, schlebiają próżniakom i marzycielom. Patria omnibus aeque lucet - ojczyzna wszystkim równo przyświeca taką zasadą kończy dyskurs demokrata florencki.

Tym samym duchem tchnie rzecz Platiny: o prawdziwym szlachectwie (de vera nobilitate) [25] , które nie jest "jakimś dziedzicznym urzędem, odebranym w spuściźnie po przodkach", Machiavelli [26] wyraża się z przekąsem o gentil-huomini, którzy żyją bezczynnie z dochodów swych posiadłości bez troski i bez pracy. We Florencji nie uznawano przywileju rodu. Zaznaczyć jednak trzeba, że w tej negacji dziedzicznej godności i w tym, że tyle się kładzie nacisku na osobistą zasługę i wartość, przebija się także wpływ filozofii Stoików, uważających cnotę za najwyższe dobro, a ćwiczenie się w niej za największy obowiązek i jedyną zasługę. Ale ważniejszym czynnikiem jest niezaprzeczenie wybitna tendencja demokratyczna, będąca wypływem stosunków powstałych we Florencji. Idea równości i wolności była tam przewodnią myślą. Już w XIII wieku zakazano niektórych czynności, niezgodnych z osobistą wolnością jednostki. Jednakże dopiero później, i to w r. 1415, nastąpiło zupełne i absolutne zniesienie wszelkich obowiązków, krepujących wolność indywidualną. Jest to magna charta wolności ludu, pierwsza w Europie, zapewniająca jednostce zupełną swobodę w rozporządzaniu swą osobą i mieniem [27] . W całym ustroju politycznym i społecznym Florencji panowała zasada: patria omnibus aeque lucet, wygłoszona przez kanclerza-humanistę, któremu naród piękny postawił pomnik w katedrze Sta Maria del Fiore.

Obok Florencji, Aten, stawiano często Spartę, Wenecję, potężną panią Adriatyku, pośredniczącą między wschodem a zachodem, ważne ognisko kultury włoskiej, ciekawy z wielu względów a dziwnie konserwatywny organizm polityczny. Bogactwo i znaczenie Wenecji polegało głównie na kupiectwie i handlu, Florencji więcej na przemyśle i wysyłaniu własnych towarów na targi świata. We Florencji liczniejsze cechy były ważną polityczną instytucją; w Wenecji przyznano wprawdzie cechom zupełny samorząd, zupełną wolność wewnętrznej organizacji i administracji, ale tylko dlatego, aby zniszczyć je politycznie i usunąć całkiem z widowni publicznej. Kiedy w republice nad Arnem demokratyczna zasada zwyciężała, powołująca wszystkich bez różnicy stanów do udziału w rządzie, w tym samym czasie zamykano właśnie w Wenecji wrota Wielkiej Rady przed demokratycznym żywiołem (Serrata del gran Consiglio), w tym samym czasie organizowała się arystokracja wenecka jako odrębne ciało; wtedy to powstała "złota księga" szlachty. Społeczeństwo weneckie rozpadło się na szlachtę (nobili), politycznie jedynie uprawnioną, i na lud odsunięty od życia publicznego, ale przedział między górną a dolną warstwą nie był zbyt rażącym ani groźnym. Do niektórych urzędów, a nawet wysokich godności sekretarza Rady dziesięciu i kanclerza Senatu, zostawiono przystęp i tym, którzy w "złotej księdze" zapisani nie byli, a to dlatego, ażeby "plebeusze" nie popadli całkiem w nieświadomość prawa publicznego i cywilnych urzędów. Ostatecznie były to niewielkie ustępstwa, które mogły zadowolić gorączkową ambicję jednostek wybitniejszych i zdolniejszych, ale nie były w stanie utrzymywać w pokoju szerokiej warstwy ludu i zapewnić państwu równowagę wewnętrzną.

Główną podstawą i ważną przyczyną tej tyle sławionej równowagi i trwałości niespożytej ustroju weneckiego, było to, że "wszystkim jedno przysługiwało prawo, że nikomu nie było wolno krzywdzić człowieka, chociażby z najniższego pochodził stanu".

Tym umiarkowaniem, pisze Contarini [28] w swym dziele O urzędnikach i Rzeczypospolitej weneckiej, osiągnęła Rzeczpospolita nasza to, do czego żadna inna ze starożytnych, skądinąd świetnych republik nie doszła, bo od swych początków aż do tych czasów przez 1200 lat uchroniła się nie tylko od zewnętrznego wroga, ale i wewnętrznego rozstroju. Wenecjanin czuje tę wyższość swej ojczyzny i widzi jasno, że stała i kwitła równym wymiarem sprawiedliwości dla wszystkich bez różnicy, i uznaniem obywatelstwa ludu, lubo pozbawionego praw politycznych. Gdyby szlachta, mówi, innymi członkami (membra), państwa pomiatała, wtedy lud oburzony doprowadziłby niewątpliwie i szlachtę i Rzeczpospolitą do ruiny, ale oligarchia postępowała umiarkowanie. To też w chwili, kiedy cała Europa, cesarz i papież, Francja i Hiszpania, a w dodatku państwa włoskie zawistne i zazdrosne przeciw Wenecji jednej uknuły ligę, wtedy przestraszony lud wenecki objawił swe patriotyczne uczucie, nie skorzystał z zamieszania, nie podniósł rewolucji, tylko siebie i swe mienie niósł na obronę kraju. Oto, mówi Contarini z pewna dumą, widoczny dowód sprawiedliwych rządów - evidens certe argumentum iustae dominationis!

Contariniego dzieło było najwybitniejszym produktem literatury politycznej weneckiej, najwięcej znanym w całej Europie [29] , najwięcej cenionym; było powagą, na którą się często powoływano, oraz źródłem, z którego obficie czerpano.

Contarini jest wiernym synem oligarchicznej republiki, "nad którą nic nie ma świetniejszego, a więcej godnego podziwu". Wenecjanin chwali umiarkowanie oligarchii dlatego, że nie gardzi ludem i od prawa obowiązującego wszystkich obywateli go nie odsądza, ale zaznacza równocześnie wyraźnie i dobitnie, że interes państwa domaga się wykluczenia niższej warstwy od udziału w życiu publicznym; uznaje zatem, powołując się tu na Arystotelesa, różnice społeczne. Miło było wtedy i zaszczytnie każdemu autorowi poprzeć swą argumentacją powagę starożytnych filozofów, a zwłaszcza Arystotelesa, a mało kto odważył się - chyba jeden Bodin w kwestii niewolników [30] - zwrócić się wprost przeciw pogańskiemu pojęciu społeczeństwa. Contarini zgadza się niby na to, że ludność dzieli się na dwa rodzaje, t. j. na zacny i na ten, który Arystoteles w Polityce nazywa niewolnikami, ale równając wszystkich obywateli wobec prawa, zerwał tym samym ze starożytnym ustrojem społeczeństwa. Było to zwycięstwo idei nowoczesnej nad ciasnym humanizmem, który zrzekał się myśli samodzielnej wobec mędrców starożytnych, uważanych za nietykalne powagi.

Dwa więc istniały we Włoszech główne kierunki literatury politycznej: jeden florencki, przeważnie demokratyczny, zmierzający do zupełnego zniwelowania społeczeństwa; drugi wenecki, oligarchiczny, uznający zasadę równości wobec prawa, a nie w życiu publicznym.

Mimo zachodzących różnic, sprzeciwiały się oba kierunki pojęciom starożytnym zasadniczo.

Najpopularniejszy w Polsce i najburzliwszy zarazem pisarz polityczny, wybitny reprezentant idei ziemiańsko-szlacheckich, z czasem zbyt wybujałych, i wymowny tychże rzecznik, Orzechowski, powiedział: kupiec, rzemieślnik, oracz, słudzy są w policji polskiej [31] , a nie dziećmi. Rozprowadzając swe teorie społeczne, według których "oracz, rzemieślnik a niewolnik, jednej ceny ludzie i wolnymi ludźmi nie są," mówi Orzechowski, usprawiedliwiając się niejako: "jeśli się kto z was tym obrazi, co powiem, ten niechaj Arystotelesowi, nie mnie za to łaje." A zatem polityk nasz nie wspomina Arystotelesa dlatego tylko, ażeby jako humanista uchylić czoła przed potężną głową świata klasycznego, ale szedł niewolniczo za "wielkim apostołem w pogaństwie, ni w czem od niego odstępując"; cofnął się o kilkanaście wieków, aby powołać do życia upadły już ustrój społeczny, zrekonstruować upadła budowę pogańską. Orzechowski w pojmowaniu stosunku Kościoła do państwa był teokratą-fantastą, a w swej teorii społecznej, humanistą-fantastą, który wobec "apostoła" pogaństwa tracił zdrowy sąd i jasny pogląd, humanistą w ciasnym pojęciu i z ciasnym pojęciem, pomimo że "po łacinie pisał tak ozdobnie, tak świetnie, z taką mocą i łatwością, jak żeby ona była jego własnym językiem" [32] .

Orzechowski siedemnaście lat "przesiedział, przejeździł za granicą," z pewnymi przerwami [33] , najdłużej był we Włoszech, gdzie znakomitą miał sposobność dokładnego poznania literatury włoskiej; cytuje też kilkakrotnie historyków włoskich, jak oto sławnego kardynała Piotra Bembo, znanego historyka Flavio Biondo, odwołuje się nawet do osobistych stosunków z Baptystą Egnacyuszem, zaznaczając, że będąc w Wenecji, miał tego "wielkiego oratora i historyka za mistrza" [34] .

Egnacyusz (1473-1553), autor dzieła "o cesarzach," i kilku mów [35] , uczeń sławnego humanisty Angela Poliziano, był przez długie lata profesorem literatury w Wenecji i jako taki zażywał wielkiej sławy i wielkiego miru wśród młodzieży. Erazm z wszelkim wyraża się uznaniem o jego erudycji, a przede wszystkim o pięknym charakterze, powszechnie uznawanym i poważanym, ale zarazem gani jego styl łaciński. Zasłużonego obywatela i znakomitego nauczyciela, przyciągającego swymi wykładami liczną młodzież, uwolniła wdzięczna republika wenecka od wszelkich podatków [36] .

Może głównie ze względu na słynne wykłady "mistrza" Egnacyusza podążył Orzechowski do Wenecji.

Dokładniej poznał też Wenecję, jej historię i konstytucję, podziwia nawet to "miasto sprawą swą we wszystkich rzeczach swoich chwalebne," sądownictwo weneckie - ale nie dla wszystkich stanów - chciałby chętnie widzieć w Polsce, "bo nie sromota jest rzeczy potrzebnej, której doma nie masz, od sąsiada prosić," a jednak wskazuje "zniewolony pługiem" lud na poddaństwo i chce mieć niewolnikami tych, "którzy grosz groszem gonią, albo łokciem mierząc a kwartą szynkując, albo rzemiosła robiąc." Wenecję chwalił, ale nie zdał sobie z tego sprawy, na czym polegała jej równowaga wewnętrzna, znaczenie i potęga, a odsądzając kupca i rękodzielnika nieledwo od czci i wiary, nie widział, jaką dźwignię, oraz jakiem źródłem bogactwa był handel i przemysł. Złym więc chyba uczniem był Orzechowski "mistrza" weneckiego, lub zacietrzewionym w zbyt radykalnych zasadach, W dialogach o egzekucji czytamy jednak: "Rzeczpospolita mało albo nic nie ogląda się na ród, tego ona u siebie ma za godnego, który jej dobrze czyni, mnożąc cześć i pożytek jej." Orzechowski wynosi Hozyusza i Kromera, którzy szlachectwa swego dowodzą "nie herbem w Norymbergu rytym, ale rozumem oświeconym i też dzielnością swą własną przed Bogiem i przed ludźmi." Zdawałoby się prawie, że taki "dialog" prowadzono w sławnej villa del Paradiso nad Arnem, gdzie kwiat florenckiego zbierał się towarzystwa.

Oceniając osobistą wartość człowieka, nie ogląda się Orzechowski widocznie na "herb ryty," ale jego teoria polityczna polegała zupełnie na przywileju urodzenia, na kategorycznej negacji wartości i pożytku, a nawet godności ludzi i stanów, nie zapisanych w złotej księdze.

Pierwszym pisarzem w XVI wieku, który ściśle zaznacza, że szlachectwo, jako takie, "w pojedynczych osobach jest rzeczą szanowną," natomiast nieodpowiednią jako czynnik polityczny, mający przewagę w państwie, był Bacon [37] . Orzechowski, uważając szlachtę samą za naród i jedynie uprawniony stan, do wręcz przeciwnej doszedł zasady, zawierającej pewne dla państwa niebezpieczeństwo, które angielski filozof i polityk jasno widział.

Obok Orzechowskiego staje Modrzewski jako najwybitniejszy jego i wybujałości stanowej przeciwnik, który nad rozstrojem społecznym najwięcej ubolewał i najszerzej się o tym rozpisał. Słusznie powiedziano [38] , że plan i pomysł dzieła: O poprawie Rzeczypospolitej, są wyłączną myślą i własnością autora; że w literaturze humanistycznych polityków nie ma przed Modrzewskim dzieła, które by z takim systemem i według takiego planu traktowało kwestie konstytucji państwa. Sąd ten o najważniejszym dziele politycznym XVI wieku utrzyma się zupełnie; pięknym i wymownym jest ono pomnikiem treści żywotnej społeczeństwa w XVI wieku, pomnikiem samodzielnym w swej głównej treści, w pojęciu reformy społeczeństwa i państwa.

Modrzewski kształcił się przeważnie w Niemczech, a we Włoszech wcale nie był; klasyków zna znakomicie i często się też na nich powołuje, a z włoskiej literatury politycznej cytuje samego tylko Contariniego i z niego korzysta.

Wymowny patron ludu i zapalony przeciwnik szlachty, "opatrznymi dumami zarażonej," widocznie ze szczególnym rozczytywał się zamiłowaniem mianowicie w tych ustępach dzieła weneckiego uczonego, w których podniesiono z uznaniem umiarkowanie oligarchii weneckiej. Wraz z Wenecjaninem, uważał Modrzewski to umiarkowanie za główną rękojmię spokoju wewnętrznego. To też widząc, że w Polsce "obywatele między sobą ani się pojmują, ani się znają, na ostatek, że też ani wody, ani powietrza, ani słońca nie mają spolnego" [39] , widząc, że "tyle królów nad chudzinami," wyraził Modrzewski obawę, aby się ona "waśń zastarzała kiedykolwiek ku szkodzie Rzeczypospolitej nie wywarła, zwłaszcza iż wszystek ten ubogich ludzi naród dla wzgardy swej a niekarności, baczy to, że jest na krzywdy wystawiony." Ustęp ten co formy i co do wyrażonej w nim myśli, przypomina Contariniego. Czy lud polski dawał powody do obawy, że "waśń" wywoła i rewolucję podniesie za "niekarane krzywdy." Lud milczał, nie zdając sobie może nawet sprawy ze swej doli; w Wenecji natomiast lud, skupiony na jednym miejscu, tak, że zaalarmowany, w jednej chwili mógł stanąć do walki, był rzeczywiście groźnym żywiołem. Idąc dalej za Contarinim, który zaznacza, że Wenecjanin, zawiniwszy, na tym większą narażał się karę, im wyższy piastował urząd, pisze Modrzewski, "jeśliżeby jaką różność karania stanowić miano, tedyby więcej ci mieli być karani, którzy są na wysokich urzędziech" [40] .

Ten sam ustęp, ale całkiem dosłownie, wraz z innymi z dzieła Contariniego, przytoczył inny pisarz XVI wieku, "protestant, sekretarz Stefana Batorego, stanowczy i zacięty przeciwnik Skargi" [41] , Andrzej Wolan, w swym traktacie de libertate (1572) [42] .

Wolan, zastanawiając się nad istotą i początkiem szlachectwa, dochodzi do konkluzji, że samo urodzenie bez pracy, bez ćwiczenia, nie wystarcza, aby osiągnąć to, co przodków uczyniło sławnymi, pomimo że zarody cnoty można odziedziczyć; śmieszną jest jednak, zdaniem jego, pusta i błędna opinia tych ludzi, którzy szczycą się odziedziczonym szlachectwem. Pomimo takiego sądu, oświadcza się Wolan za przywilejami i prerogatywami szlachty i uznaje konieczność różnicy między rycerstwem a ludem, ale tylko w życiu publicznym tak, jak w Wenecji. Sprawiedliwość zaś nie uznaje "żadnej różnicy między szlachcicem a plebeuszem, między bogatym a ubogim, tylko tą samą ściga karą wszystkich," a gdzie jedni samowolnie uciskają drugich, tam powstają zatargi i spory, wojny i zaburzenia, rozstrój i niezgoda, a ostatecznie nastąpi ruina. Mądra republika wenecka doskonale to zrozumiała, piętnując, pomimo że oligarchii dominujące w państwie powierza stanowisko, "krzywdę wyrządzoną przez patrycjusza plebeuszowi, jako świętokradztwo i wielką zbrodnię." Tu Wolan dosłownie przytacza cale ustępy z Contariniego, cytując sumiennie swe źródło. Oby szlachta nasza, dodaje autor życzenie, celowała słynnym umiarkowaniem rządów weneckich, a nie twardym uciskiem ludu, a jak wenecka z swej godności nic nie uroniła, pomimo że lud do wspólnego dopuściła prawa, tak też i nasza nie upadłaby żadną miarą.

Niezupełnie można się pisać na zdanie [43] , że Wolan żadnej nie ma cechy wybitnej ani w pomysłach, ani w ich przedstawieniu. Oryginalności w nim wprawdzie mało, ale jedną przynajmniej trzeba w nim podnieść i uznać zaletę, że ściśle, ściślej od Modrzewskiego, określa i rozróżnia wyraźnie sferę prawa publicznego i prywatnego, zapatrując się na wzór wenecki.

Wzór wenecki miał także na myśli i Wenecję sławił Krzysztof Warszewicki.

Autor licznych mów i kilku pism politycznych, a zwłaszcza traktatu: de optimo statu libertatis, był we Włoszech dwa razy, i to przez dłuższy przeciąg czasu, najpierw na studiach w Bolonii, której, jak sam mówi, zawdzięcza swe wykształcenie, a następnie po czterdziestu mniej więcej latach, kilka spędził miesięcy we Włoszech, głównie w Wenecji, gdzie, polecony przez papieża Klemensa VIII, miłego i zaszczytnego doznał przyjęcia, a nawet w Wielkiej Radzie szumną wygłosił mowę.

Podczas swego tu pobytu zawiązał Warszewicki bliskie stosunki z głośnym wtedy uczonym, "chlubą Wenecji," Pawłem Parutą [44] , który niedawno znakomite swe wydal dzieło: Della perfettione della vita politica, znane oczywiście naszemu politykowi, skoro je miał na łaciński przetłumaczyć język, na wyraźne życzenie samego autora. Nie uczynił tego jednak, ale za to korzysta, jak to później się okaże, z Paruty, wprawdzie niewiele, bynajmniej nie tak, jak Górnicki, pisząc Dworzanina. Układ głównego traktatu de optimo statu libertatis, nie ma w gruncie rzeczy nic wspólnego z książka Paruty, bo to, że napisany w formie dialogu, w którym historyczne osoby prowadzą rozmowę, niczego absolutnie zdaniem naszym nie dowodzi. Dialogi z historycznymi postaciami, są przecież zwykłą formą; nie potrzebował jej Warszewicki, jak to mniema p. Wierzbowski, koniecznie "pożyczać od Morusa albo Paruty." Poggio Bracciolini, Platina, Guicciardini, Giannotti, Vida, autor mało znanej a głęboko pomyślanej rzeczy o "godności Rzpltej" [45] , wszyscy wprowadzają historycznych ludzi na scenę tak samo wreszcie, jak pisarze starożytni.

Warszewicki przejął tylko niektóre poglądy Paruty, które później bliżej poznamy; prócz tego korzysta z Contariniego, a wreszcie, jak to z wszelkim można przypuścić prawdopodobieństwem, i z Machiavella, o czym osobno wypadnie pomówić.

Przysposabiając się do swej mowy, miał widocznie przed sobą Contariniego i ostatecznie podniósł i streścił tylko o w Wielkiej Radzie, co szerzej rozprowadził wenecki uczony. Oczywiście, trzeba było dodać sporo retorycznych i kwiecistych zwrotów, aby podnieść całość do hymnu pochwalnego. Wenecję uważa Warszewicki za jeden z siedmiu cudów świata [46] , który przed zgonem koniecznie pragnął oglądać, zwłaszcza, że Polacy [47] szczególną dla niej mają sympatię.

Tak samo, jak Contarini, sławi mówca następnie sprawiedliwe i umiarkowane rządy oligarchii, równowagę wewnętrzną i zgodę polegającą na tera, że "wszyscy zażywają równości prawa, że możni nie pomiatają swawolnie słabymi, że jedyna tylko na świecie szlachta wenecka używa, ale nie nadużywa wolności." I z tych ustępów skorzystał Warszewicki, bo bardzo nadawały się do wywołania efektu, w których pisarz wenecki kilkunastowiekowy byt swej ojczyzny z dumą podnosi, a zarazem zaznacza lojalne a patriotyczne zachowanie się ludu poddanego wspólnemu prawu.

Gorąco ujął się też Warszewicki w swym głównym traktacie za ludem i ubolewa nad tym, że żył sine foro, sine iudice, sine lege, sine rege et religione aliquando, a przemawiał tak nie tylko ze względów humanitarnych, ale, co charakterystyczne, więcej ze względów politycznych i militarnych, bo przecież lud mógł i powinien dostarczyć doskonałej piechoty, stanowiącej siłę państwa [48] . Również gorąco przemawia bystry polityk za miastami, które wysoko ceni jako "klejnoty," bo miastami zawsze kwitły królestwa. - Warszewicki najczęściej ze wszystkich polskich pisarzy odwołuje się na historię Włoch; widać też, że nie tylko znał literaturę włoską i z niej korzystał, ale że trzeźwo patrzał i na życie społeczeństwa, wśród którego często przebywał, a nawet się wykształcił, bo poznał się na klejnotach i zrozumiał doskonale, co było początkiem rozkwitu Włoch. Mając jasne pojęcie warunków bytu i siły nowoczesnego państwa, ubolewał nad wybujałością rycerstwa niebezpieczną i dla miast i dla ludu, a tym samym dla całej Rzeczypospolitej; tak, jak Wolan, pragnął więc i Warszewicki na wzór wenecki i pod wpływem weneckim miary w postulatach i aspiracjach szlachty, oraz przywrócenia równowagi społecznej za pomocą równości prawa.

Za umiarkowaniem przemawiał wreszcie, chociaż ostrożnie; nie całkiem jasno i tylko półgębkiem, ten, który, jak się później okaże, najwięcej, a nawet niewolniczo korzystał z literatury włoskiej, który także wybornie znał Contariniego - Górnicki.

Najczęściej pisarze polscy wspominają Wenecję i chwałą "sprawiedliwą" oligarchię. Tylko wenecki też kierunek literatury politycznej, oddziaływał na polską. Tak daleko żaden z pisarzy się nie posunął, aby domagać się w duchu demokracji florenckiej zniwelowania i zrównania stanów i udziału w życiu publicznym. Myśl podobna musiałaby się wydawać taką sama utopią, jak idea komunistyczno-platońska o idealnej i zupełnej równości, idea, którą wypowiedział marzyciel Morus. Polscy pisarze polityczni po większej części do tego tylko zmierzali, a to rzeczywistą i gwałtowną było potrzebą, aby uchronić lud od krzywd, od niewoli i bezprawia, a zresztą zostawić i przyznać uprzywilejowanemu rycerstwu widownię polityczną, przyznać poselstwa i dostojeństwa, zgodzić się tak, jak w Wenecji, na zawarcie polskiej "wielkiej rady" - sejmu, nawet przed miastami, nawet przed stolicą.

Umiarkowana oligarchia wenecka, rządząca się zasadą, ale nie zawsze, że "krzywda wyrządzona ludowi jest świętokradztwem," była wzorem dla pisarzy polskich, a Contarini, który oligarchii i konstytucji weneckiej sławę szeroko głosił, był źródłem, z którego najwięcej czerpano. Wzór ten jednak niebawem znacznie się popsuł. Oligarchia kupiecka, pogrążona z czasem w samolubstwie i żądzy zysku, bezduszna i skostniała, ponura i bezwzględna, odstąpiła jeszcze w XVI wieku od mądrej i sprawiedliwej polityki. W teorii utrzymało się zawsze jeszcze jedno prawo dla wszystkich, ale w rzeczywistości dążono do tego, żeby lud wyzyskać i uciskać. Wyrazem tych aspiracji był sławny historyk Paweł Sarpi, który w swym już na początku XVII wieku napisanym "Zdaniu, jak rządzić Rzeczpospolitą wenecką" [49] , powiedział między innymi: jeżeli szlachcic znieważył poddanego, wtedy wszelkimi możliwymi trzeba się starać sposobami, aby pierwszemu przyznać rację; a na odwrót, gdyby poddany znieważył szlachcica, to wtedy do ostateczności trzeba doprowadzić karę.

Samolubny rozpanoszył się duch w sławionej Wenecji, ale za czasów Contariniego tak nie było; on mógł jeszcze umiarkowaniu weneckich rządów i weneckiej szlachty oddawać pochwały, które polscy pisarze powtarzali, chcąc w kraju powstrzymać i pohamować prądy partykularne i do umiarkowania doprowadzić szlachtę.

Ostatecznie wpływ włoskiej literatury na polską w kwestii społecznej jest, jak widzimy, niewielkim, bo przecież umiarkowany kierunek polskiej literatury politycznej nie powstał dopiero pod wpływem włoskim, tylko wyrobił się wśród narodu samodzielnie i na rodzimym powstał gruncie. Samodzielnym był Modrzewski, samodzielnym Skarga, gdy "dotykał nieszczęsnego prawa, które wszystką sprawiedliwość gubi, a przeklęctwo na to królestwo wlewa," - prawa, którym "kmiecie, wolne ludki Polaki i wierne chrześciany, poddane ubogie niewolnikami czynią" [50] . Pisarze polityczni powołują się na Contariniego, jako na powagę, w celu silnego poparcia swej argumentacji, będącej wypływem samodzielnego rozumowania i badania niezdrowych w kraju stosunków.

Ale i ów drugi klasyczny prąd, który zbyt w górę wystrzelił i zbyt stanowcze, niebezpieczne odniósł zwycięstwo, nie polega wyłącznie, na wpływie filozofii starożytnej. Wpływ jej był znaczny, bez porównania znaczniejszy od włoskiego, ale nie on dopiero wyrobił różnice stanów i wyżłobił przepaść dzielącą stany. Rzeczywiste stosunki rozstroiły już wprzód harmonię społeczną, i podkopały równowagę wewnętrzną. Szlachta parła naprzód, tęga i ruchliwa, aby nowe, wygodne i świetne zapewnić sobie warunki bytu. W tym silnym dążeniu objawiła się wcześnie chęć, aby wzróść kosztem ludu i miast. Brak miary, pewna wybujałość ducha stanowego daje się już uczuć, zanim wpływ "policji," pojętej w duchu pogańskim, szerokie przeniknął warstwy.

Orzechowski był poniekąd tylko wyrazem i objawem niestety skrajnych, ziemiańsko- szlacheckich aspiracji, ale znacznie je spotęgował przez to, że je jasno a dobitnie wyraził i mędrca starożytności powaga zatwierdził.

Pseudo-humanistyczne teorie i doktryny schlebiały szlachcie, która sama chciała być narodem i za naród cały starczyć; tym się tłumaczy popularność Orzechowskiego, który sformułował i do programu podniósł to, o czym każdy już był przekonanym. Większość pisarzy politycznych XVI wieku oświadczyła się jednak przeciw wybujałym pojęciom stanowym, ale większość pisarzy, statystów-teoretyków i moralistów była w rzeczywistości wśród narodu mniejszością, zakrzyczaną i nie dość silną, aby opanować potężny prąd, który państwo miał odrodzić.

 

II.

 

Zachwianie równowagi społecznej osłabia i podkopuje podstawy, na który państwo spoczywa, utrudnia wszechstronny rozwój narodu, ale nie prowadzi jeszcze do ruiny, jeżeli istnieją inne ważne warunki bytu politycznego, a przede wszystkim silny, sprężysty i czujny rząd, wyposażony dostateczną władzą. Społeczeństwo polskie nie zdobyło w XVI wieku tego ważnego, niezbędnego warunku i nie zdołało przeprowadzić trwałej organizacji państwowej, pomimo że z bogatym stawało programem wszechstronnej reformy i poprawy tego, co się zepsuło i wykoślawiło.

Zamiast jednolite i silne, jędrne i muskularne stworzyć ciało polityczne, rzutkie i zdolne do szybkich zwrotów i czynów na widowni dziejowej, rozbito społeczeństwo na atomy, na indywidua, powołane w równej mierze do bezpośredniego udziału w życiu publicznym.

Indywidualizm wybujały, aspiracje anarchiczne, odśrodkowe, rozrywały spoistość państwa. Rzeczywisty rząd był tylko przez pewną chwilę, gdy sejm trwał. Podczas dwulecia między sejmami nie miało państwo "głowy," która by wciąż myślała, wciąż czujna i czynna. Rzeczpospolita była na kształt machiny, która nie pracowała, ustawicznie i regularnie; brak było sprężyn, które by ją wciąż utrzymywały w ruchu i chroniły od zastoju i zardzewienia.

W konstytucji polskiej, uważanej za objaw postępu i rękojmię wolności, różnorodne mieszają się z sobą pierwiastki i pojęcia. W niej odzwierciedla się wiernie epoka przełomu ścierających się z sobą różnych prądów i motywów.

Nie dość było energii, aby wydobyć z tego chaosu jasną i zdrową myśl sprężystej organizacji, która by i państwu zapewniła byt i jednostce swobody, aby skupić i skrystalizować rozstrzelone siły narodu. Rozprzęgała się budowa. "W Koronie tak wielkiej, w państwie tak szerokim nie było gospodarza."

Nierząd stąd wynikły dał się wcześnie uczuć, tak, że przerażał głębiej myślących i więcej dbałych o dobro pospolite. Rzeczpospolita "udała się jakąś dziwną ścieżką, prowadzącą nie tam, gdzie iść trzeba"; "chora i utrapiona, słabła wolnością przebraną i zbytnią, z której idzie nieposłuszeństwo poddanych" [51] .

Wszystkie prawie narody zachodnie równie ciężkie, jak Polska, a nawet cięższe w XVI wieku przechodziły przesilenia i silniejszych doznawały wstrząśnień i zaburzeń.

Wśród powszechnego zamętu wskazywano często jako na wyspę szczęśliwą i niedościgniony wzór porządku, spokoju, dobrobytu i rozkwitu, na znaną już z swego składu społecznego wenecką republikę, "ozdobę Włoch i przedmurze chrześcijaństwa."

W XVI wieku uważano konstytucję wenecką za najlepszą i najtrwalszą formę rządu, za ideał godny naśladowania tak samo, jak w XVIII w. angielską. Podziwiano jej niewzruszoną równowagę wśród ogólnego naprężenia i rozprzężenia. Główną przyczyną "wiecznego" pokoju była, zdaniem wielu, piramidalna struktura. Wenecji, szczęśliwe skombinowanie i złączenie trzech pierwiastków i form politycznego bytu: monarchicznego, oligarchicznego i demokratycznego, reprezentowanych w godności doży, w Senacie (Consiglio dei Fregadi) i w Wielkiej Radzie. W rzeczywistości jednak funkcje i prawa owych organów nie uzupełniały sio wzajemnie; nie były to filary, które by w równej mierze podtrzymywały i wspierały całą budowę. Władza doży, systematycznie ograniczana i podkopywana, doszła do tego, że czczą tylko była dekoracją, potrzebną w dniach świątecznych do reprezentacji świetnej republiki. Wielka Rada była znów ciałem zbyt ciężkim, aby sprężystą i samodzielną rozwijać akcję i prowadzić jednolitą politykę. Punkt ciężkości przechylał się w inną stronę.

Ster państwa spoczął w szczupłym gronie najzamożniejszych i najwybitniejszych rodów. Organem ich i absolutną domeną była Rada Dziesięciu, która z czasem groźną stała się potęgą, wkraczającą we wszystkie sfery urzędowania, wnikającą we wszystkie dziedziny życia publicznego, a nawet prywatnego. W sali posiedzeń Rady, w pałacu dożów, jest fresk charakteryzujący trafnie jej znaczenie i władze: Jowisz miota pioruny przeciw uosobieniu złego. Czujna, bezwzględna, doraźna przejmowała Rada trwogą i winnych i niewinnych, o wszystkim wiedziała, a gotowe zawsze i niezawodne miała w ręku pociski, bystre miała i przenikliwe oko a potężne ramię, przed którym nikt nie uszedł.

Wenecja stała silnym, żelaznym rządem. Idea państwa tu więcej wybujała, jak w absolutnych monarchiach zachodnich i doprowadziła wreszcie do aberracji, do ponurej i groźnej inkwizycji. Jednostka nikła w tym organizmie; osobiste ambicje milkły wobec wyrobionego już systemu, prowadzonego z bezwzględną, a nawet nieraz okrutną konsekwencją. Machina rządu miażdżyła i na proch ścierała indywidualizm. Nie stawiano pomników nawet najwięcej zasłużonym ludziom, aby na tym nie ucierpiała sława Rzeczypospolitej. Taką była Wenecja!

Kto porównał Polskę, która "cierpiała przez niedozór a niedbalstwo, przez to, że rządu nie było czasu pokoju, jakoby rządu doma nie trzeba," z Wenecją, od razu widział rażący kontrast.

Przyczyny nierządu i niemocy Rzeczypospolitej Polskiej występowały w porównaniu z wenecką w jaskrawym świetle. Tych warunków i organów, które stanowiły siłę i trwałość jednej, w drugiej właśnie nie było. Zachodziło wprawdzie pewne, w gruncie rzeczy jednak pozorne podobieństwo między dwoma republikami: i w jednej i w drugiej ograniczano systematycznie władze doży i króla, z tą jednakże wielka różnicą, że w Wenecji, po zupełnym zwichnięciu znaczenia doży, inny wyrobił już i spotężniał organ rządu, a w Polsce z podkopaniem godności królewskiej usuwano prawie wszelką władze. Kto znał Wenecję, jej silny rząd, lubo twardy i absolutny, a ubolewał nad "niedbalstwem domowym," nad tym, że "Rzeczpospolita bardzo jest chora, bardzo nadpsowana nader łaskawym prawem," mógł łatwo wpaść na myśl "formowania i poprawiania Rzeczypospolitej na podobieństwo Wenecji." Z myślą taką wystąpił Górnicki [52] , "aby się co w pośrodek podało podobnego do poratowania ojczyzny," a chcąc bliżej określić sposób poprawy, "uciekł się do Contarena" znanego autora weneckiego.

Górnicki kształcił się we Włoszech, jak większość pisarzy polskich w XVI wieku. Rozum Włochów cenił wysoko, skoro w Rozmowie uważa Włocha za przedstawiciela idei rządu, ładu i sprawiedliwości, za światłego przeciwnika tego wszystkiego, co w Polsce było zepsute i niezdrowe, skoro widocznie identyfikuje się z mądrym interlokutorem zapalonego i w swych wolnościach zbyt rozkochanego Polaka. Tak samo, jak Warszewieki, przytacza i Górnicki częste przykłady z historii włoskiej, a najczęściej powołuje się na Wenecję i pragnie Rzeczpospolitą Polską na jej wzór przekształcić, uzupełnić nowymi "urzędami," ważnymi instytucjami, w ogóle gruntowne, a nawet radykalne zaprowadzić zmiany. Ulegając urokowi Wenecji, oświadczył się autor Drogi za tym, aby "rada i posłowie w kupie siedzieli [53] , uważając istnienie dwóch ciał na rozdwojenie Rzeczypospolitej."

W Wenecji należała cała szlachta do jednej Wielkiej Rady. Tak samo miało i w Polsce istnieć tylko jedno "koło z rady a posłów zebrane," któremu znaczne przyznaje Górnicki kompetencje rozdawania dostojeństw duchownych i świeckich, urzędów, starostw, dzierżaw i wszystkich danin i łask, które się dawniej "z dobrodziejstwa królewskiego wylewały" [54] . Król nie może być "elektorem"; przysługuje mu tylko prawo mianowania czterech kandydatów, nad którymi następnie kształtem weneckim odbywać się miało baliotowanie gałeczkami, bo "gdzie wielkie koło tych jest, co radzą, lepiej baliotować, niż oracje stroić" [55] .

Ważniejszą częścią programu reformy było wprowadzenie tych urzędów, którymi Wenecja stała tak "dawno, że żadna rzeczpospolita, żadne królestwo, żadna monarchia, tak długiego nie miała wieku, tak, że państwu weneckiemu można by prawie wieczność obiecywać." Tymi dwoma instytucjami był Urząd górny i Rada Dziesięciu.

Urzędem górnym nazywa Górnicki Małą Radę (Consiglio minore), tworzącą wraz z dożą i trzema jeszcze innymi urzędnikami Signoryę. Ważnym zadaniem tej Rady było między innymi przyjmowanie listów i próśb wystosowanych do doży, i przygotowanie wniosków do Wielkiej Rady. Otóż takim samym organem miał być Urząd górny czyli pierworadny, któryby wciąż otaczał króla i najpierw każdą sprawę mądrze obmyślał i ukazał niedostatki Rzeczypospolitej, "gdy król z radą i posły zasiędzie."

Drugim urzędem była Rada Dziesięciu. Zamiast dziesięciu mężów, chce autor w Polsce dwunastu postanowić i nieograniczone prawie im przyznaje kompetencje, władzę dyskrecyjną, absolutną, obejmującą wszystkie sfery życia, nawet zupełnie prywatnego, władzę karania czynności "nawet prawem nie zakazanych." Nowy Urząd dwunastu miał, jak Rada Dziesięciu, o wszystkim wiedzieć, ustawicznie czuwać nad całością państwa, dozorować urzędników, którzy by niesłusznie postępowali, pozywać, chociażby się nikt nie skarżył, i to "z taką mocą i grozą, iżby pozwany na czas oznaczony zaraz stanął" pod utratą szlachectwa, bo przecież sprawiedliwa byłaby ta kara za wzgardę prawa i zwierzchności. Wbrew wzorowi włoskiemu, ogranicza jednak polski pisarz prerogatywy Urzędu, mniemając, "że rzecz to niebezpieczna małej liczbie osób dać tak wielką władzę."

Rada Dziesięciu decydowała sama, jakimi sprawami może i powinna się zająć. Górnicki ogranicza nieco swobodę działania Dwunastu; osobne tworzy ciało z członków obydwóch nowych urzędów a nadto doży, i tej to nowej korporacji powierza decyzję ostateczną, "co ma zaczynać Urząd Dwunastu, aby takowa władza nie lada jako się i nie lada za przyczyną rozciągała." Mimo tego ograniczenia, które w pewnych wątpliwych wypadkach krępowało Dwunastu, mieli oni szerokie i niezależne pole działania w najważniejszych sprawach, a mianowicie w razie, gdyby król tak, jak kiedyś doża Marino Falieri, chciał Rzeczpospolitą "zniewolić."

Górnicki powiedział, że Wenecja "znana z dobrego rządu, doświadczyła, jako są potrzebne urzędy, jeden górny a drugi dziesięciu mężów"; był więc sam, jakby się zdawało, najmocniej przekonanym, że te dwa urzędy "dzierżą grzbiet państwu temu." A jednak w dziwną popadł niekonsekwencję. W końcu swego traktatu oświadcza z pewną rezygnacją i za daleko posuniętą skromnością, świadczącą chyba o braku wybitnych przekonań, że gotów "wszystko to zarzucić," co doradza, jeżeliby się to ludziom nie podobało. Jedno tylko pragnie zostawić, "żeby król na jednem miejscu mieszkał z radą i z posły, a tam żeby sejm był ustawiczny" [56] . Myśl ustawicznego, niczym nieprzerywanego funkcjonowania organów rządowych, była zdrową i narzucała się sama przez się, ale Górnicki błędnie zamierza ja urzeczywistnić i w niedołężnej formie. Sejm ustawiczny był ciężką machiną, niepraktyczną, zresztą kosztowną, bo wymagającą słusznego poboru "posłom na strawę" [57] . Nieopatrzny reformator byłby chorą Rzeczpospolitą o większą jeszcze przyprawił niemoc, podkopując i do reszty niszcząc nadwątloną już godność królewską w Polsce, a nie stawiając natomiast konsekwentnie tego organu, który Wenecji "obiecował wieczność."

Na obronę i usprawiedliwienie Górnickiego trzeba powiedzieć, że Contarini, z którego czerpał swe wiadomości o Wenecji, na podstawie którego pisał Drogę, także niezupełnie jasno i wyraźnie określa znaczenie Rady Dziesięciu; nie dość podnosi jej siłę i czujność, jakoby nie wiedział albo nie przyznawał, że była jądrem państwa. Odstępując od weneckiej Rady z obawą przed opozycją, jaką by w Polsce mogła wywołać, pojmuje Górnicki, licząc się może znów z popularną opinią publiczną, na wzór wenecki władzę króla. Majestat królewski stawał się podobnym do godności doży, pozbawionej rzeczywistego wpływu i znaczenia, w gruncie rzeczy prawie niepotrzebnej. Zamiast rządu, a przynajmniej znacznego i wpływowego w nim udziału, ofiarował Górnicki królowi jakoby z ironii dostatnie i wygodne życie, wygłaszając przykrą i upokarzającą zasadę: "święta to niewola mieć się dobrze, mieć wielkie dochody, dwór ozdobny" [58] . Wobec takich poglądów, powiedział Skarga zwięźle a mądrze: "nie czyńcie malowanego króla, jako w Wenecyi, bo weneckich rozumów nie macie i w jednem mieście nie siedzicie", bo "korona jest królestwem... a nie miastem greckiem albo szwajcarskiem, ani Wenecją" [59] .

Spory o formy państwa, rozprawy o ich wartości i rodzaju, o wzajemnym i harmonijnym uzupełnianiu się różnych organów rządu, były w XVI wieku, w epoce przeobrażania się porządku politycznego zupełnie naturalne i konieczne. We Włoszech różnorodność form politycznych, wciąż się zmieniających i to w krótkich odstępach czasu, pobudzała do żywszej niż gdzie indziej dyskusji, ale i polscy pisarze w tej kwestii zasadniczej często zabierają głos, oświadczając się przeważnie za rządem mieszanym [60] , za złączeniem trzech pierwiastków - monarchicznego, oligarchicznego i demokratycznego.

Ze sławnych, a w Polsce najlepiej znanych włoskich polityków, podzielali to samo zdanie Contarini i Paruta; trudno jednakże dokładnie określić, czy i o ile od nich pod tym względem zależni są nasi politycy, ponieważ wspólnym źródłem jednych i drugich była filozofia starożytna, a zwłaszcza Arystoteles, który także w epoce zaczynającego się już przełomu te same problemy roztrząsał i po swojemu rozwiązał.

Ściśle ze sprawą rządu i państwa złączoną była dyskusja o władzy, prawach, przymiotach, obowiązkach i zadaniu panującego, a wreszcie o życiu dworskim. Włoska literatura i pod tym względem jest bogatą i nader urozmaiconą; obejmuje całość życia, zacząwszy od lekkiego i wesołego życia towarzyskiego na dworze, a skończywszy na najważniejszych i najwięcej zawiłych problemach politycznych. Szeroką tę skalę ilustrują znakomicie Il libro del Cortegiano Baldesara Castiglione i Macchiavella Il Principe.

Wśród atmosfery świetnych i ożywionych dworów włoskich powstał Cortegiano, głośny w całym cywilizowanym społeczeństwie XVI wieku i na wszystkie prawie tłumaczony języki. Dobrze zasłużył się Górnicki literaturze polskiej, tłumacząc pięknym, jędrnym językiem Dworzanina [61] . Oczywiście, obchodzą nas tu tylko ustępy treści politycznej. Wapowski omawia w ostatniej księdze poważne i stateczne obowiązki dworzanina wobec króla i państwa: "muzyka,, biesiada,, taniec, gra i inne zabawy krotochwilne, są jakoby kwiatem, to zasię nawodzenie pana ku dobremu, a odwodzenie od złego jest prawdziwym owocem tego to dworzaństwa" [62] . Dworzanin ma więc zadanie trudne, obowiązek ważny, aby panów, nie mających "ani pod sobą gruntu, ani w wnątrz ujęcia," prowadzić do cnoty i sposobem delikatnym pobudzać do umiejętnego sprawowania rządów. W oryginale mówi słowo w słowo tak samo signor Ottaviano [63] .

Pewną niedogodność sprawiało słowo duchi - książęta. Górnicki przetłumaczył je na panowie, co jednakże w zastosowaniu do panów polskich było zupełnie nieodpowiednim.

Nad przymiotami doradcy królewskiego zastanawia się także Warszewieki, zaznaczając między innymi, że powinien być doświadczonym wszechstronnie i biegłym w nauce historii, a nadto potrzeba mu długiego życia, wieku Nestora [64] . Tych samych warunków wymaga Paruta w swym dziele: Della perfettione della vita politica; włoski uczony rozwodzi się jednakże szczegółowo nad nimi, szerzej rzecz motywuje i rozprowadza [65] . Ważniejszą była kwestia i więcej omawianą, jak panujący wobec poddanych i z poddanymi ma postępować, jakimi w ogóle rządzić się zasadami.

 

III.

 

,,Mądry książę nie powinien dotrzymywać przyrzeczenia, skoro by to było przeciwnem jego dobru"; "książę jest często zniewolony działać wbrew wierze i miłości, wbrew ludzkim uczuciom i religii, aby utrzymać państwo"; ze względu na ten cel "wszelkie środki są uważane zawsze za dobre i zawsze chwalone" [66] . - Oto zasady, jakimi Książę Machiavellego ma się rządzić, osławione, potępione dawno w teorii, a w praktyce wciąż wykonywane. Wyrywane ze związku, w jakim je powiedziano, ponure rzucają światło na charakter autora, jakby się zdawało, fałszywy, obłudny i z gruntu zepsuty. A przecież są one tylko wyrazem ducha czasu i natury włoskiej, naturalnym wynikiem zamętu i rozstroju całego społeczeństwa, rozbicia, niedoli i niewoli Włoch. Machiavelli uważa sam środki, jakie księciu zaleca, tylko za złe konieczne, konieczne ze względu na nędzną naturę człowieka, samolubną i chciwą, obłudną i niewdzięczną [67] .

Bystry polityk, obdarzony głębokim zmysłem spostrzegawczym i umysłem przenikliwym, zdolnym logiczne, konsekwentne wyciągać wnioski, powiedział wreszcie tylko i teoretycznie sformułował, co w praktyce już dawno istniało. Rozbratu miedzy moralnością a polityką nie szukać dopiero w il Principe na początku XVI wieku. Już przed Machiavellim był i bujnie się krzewił machiawelizm. Trafnie powiedział Tocqueville: l'espirit humain invente plus facilement les choses que les mots. Rzecz już istniała, trzeba było ją nazwać. Do oznaczenia i określenia terminu użyto nazwiska tego, który w sławnym traktacie pierwszy wyraźnie i już z zupełną świadomością zaznaczył i rozprowadził, że polityka etyką krepować się nie ma; że chcąc w życiu dojść do zamierzonego celu, można, a nawet trzeba wszelkich używać środków. Machiavelli miał jednak wzniosły cel na oku, bo zmierzał do tego, żeby księcia swego uzbroić i przysposobić do wielkiego dzieła ratowania ojczyzny [68] . Z czasem jednak fizjognomia Machiavellego przybierała inny wyraz, stawała się uosobieniem jakiejś siły demonicznej, fałszu i intrygi, istnym wcieleniem wszystkiego złego i grzesznego, szatanem, Mefistofelem. Machiavelli znaczyło w oczach katolików tyle, co kacerz, Kalwin, a znów u protestantów tyle, co Jezuita, uważany przez nich za mistrza machiavellizmu [69] .

W literaturze wszystkich prawie narodów zachodnich uwydatnia się polemika o Machiavellego i machiavellizm, którą w następnych wiekach często wznawiano, bo temat był zawsze nowy i zawsze dotykał problemu żywotnego. Stawano do walki z rzeczywistym Machiavellim, na podstawie krytycznego rozbioru jego dzieł, albo często też z widmem jakimś. We Włoszech wywołał il Principe antagonistów i krytyków, którzy dobrze wiedzieli, kim i jakim był sekretarz florencki. Do nich należą Guicciardini i Paruta. Za Alpami wyraziste rysy Machiavellego, charakterystyczne, nacechowane niezatartym piętnem jego indywidualizmu, zacierają się powoli. Polemika z Machiavellim staje się coraz więcej niekrytyczną, namiętną, bezpodstawną, miesza się z palącą owego wieku sprawą religijną i wywołuje nie rozbiór naukowy, tylko napaści, insynuacje i kategoryczne, bezwzględne wyroki potępienia. Pod koniec XVI wieku widzą Possewin i Ribandeneira [70] już z góry w nim "narzędzie szatana," nie chcą go już nawet poznać, aby nie dotknąć się "zarazy." Za wszystko złe prawie, co się stało w XVI wieku, czynią Machiavellego odpowiedzialnym. Henryk VIII. zrywa z Kościołem, w zbrodniczy wpada szał, ścina głowy najbliższym, tępi katolików, a kardynał Poole, mąż poważny, mówi, że to Machiavelli winien. We Francji rewolucja religijna, doprowadziła do takich ponurych ekscesów, jak rzeź w nocy św. Bartłomieja, w której giną Hugenoci, a znów mówią, że Machiavelli winien. Gentillet [71] czyni wyraźnie za ów gwałtowny i krwawy wybuch roznamiętnienia religijnego "alkoran polityki" Machiavellego odpowiedzialnym, który tak nieszczęśnie miał wpłynąć na Katarzynę Medici, rzekomą inicjatorkę rzezi. Bezstronny historyk de Thou [72] twierdzi także, że królowa powodowała się zdaniem "Doktora Machiavellego."

Opinia taka tłumaczy się w znacznej części tym, że w ogóle Włochów uważano za przebiegłych, niesumiennych intrygantów, za podłych doradców królów, za niskich pochlebców i niebezpiecznych dworaków. W szczególności zażywali takiej sławy, a raczej niesławy Florentczycy najwięcej i do gruntu przesiąkli machiawelizmem, który u nich się zrodził.

W polskiej literaturze głucho o Machiavellim. Nikt go nie zaczepia, nikt o nim nie mówi, a nawet nie wspomina. Czyżby wcale nie znano najsławniejszego i najciekawszego traktatu politycznego, z którym we Włoszech chyba często, pomimo indeksu, można się było spotkać?

Polacy wytworzyli sobie swego Machiavellego, także Włocha, także Florentczyka - Kalimacha. Że głośne Rady Kalimacha są pamfletem napisanym na politykę Bony i Zygmunta I, jak to pierwszy spostrzegł prof. Bobrzyński [73] , nie ulega wątpliwości. Czy rzecz już tak jasna, że bez wahania całkiem ściśle można określić termin, w którym powstała satyra, i wskazać ludzi, którzy ją napisali albo napisać kazali, tj. dwór Wisznicki, Kmite, albo jego otoczenie [74] , na to decydujących i zupełnie przekonywujących jeszcze nie ma dowodów. Nie chcemy zresztą o to się sprzeczać. Stawiamy inne pytanie, czy na powstanie Rad nie wpłynęły także zewnętrzne motywy. Rady Kalimacha nie mogą oczywiście ani w przybliżeniu się równać z Machiavellego dziełem. Lokalne prawie wyłącznie mają znaczenie; napisane rubasznie i płytko namawiają wprost do morderstwa, do ohydnej zdrady kraju przez tajemną zmowę z wrogiem zewnętrznym przeciw poddanym, aby "je porazić, zbić i potruć" [75] . Byłaby to pospolita zbrodnia, a nie zaplątanie w sieć przeciwnika za pomocą intrygi głębiej pomyślanej, wytwornej i ukrytej. Jedna rada: statut znieś de abrogandis plebeis licuje z zasadami demokratycznymi Florentczyka, ale tej w Księciu Machiavellego nie ma. Maksymy infames natomiast zawierają naukę, która w niczym się różni od zasadniczych pojęć mistrza florenckiego: wolno łamać prawa, statuty i pakty, chociaż przysięgą zatwierdzone [76] . Tak "mądry książę" także powinien postępować. W końcu wypowiedziana maksyma: ad extremum omnia contemnendo ex ludibrio fortunae committendo, a zatem wszystko ślepemu powierzyć losowi. Machiavelli cały ustęp poświęca fortunie i jej znaczeniu w sprawach ludzkich. Fortuna, zdaniem jego, jest kobietą, a kto tej względy chce pozyskać i ją opanować, ten musi być impetuoso a nie respettivo [77] . Tak też w życiu trzeba stać się panem fortuny a jej nie ulegać. Machiavelli dochodzi zatem do innej konkluzji, zupełnie odmiennej, jak rzekomy Kalimach, ale to, że w maksymach napisanych w duchu satyrycznym, z tendencją umyślnego przekręcania rzeczy, dotknięta ta sama kwestia, jak się zachować wobec fortuny; że równocześnie zupełnie już machiawelistyczną dano radę, aby łamać pakty, nasuwa myśl, że Rady są w pewnym związku z włoskim dziełem. W ogóle ma się wrażenie, że autor Rad słyszał o Machiavellim, że myśl napisania podobnej satyry powstała pod wpływem głuchej wieści o głośnym il Principe, wydanym w r. 1524. Bona może go znała, a przynajmniej mogła przez dwór jej przejść o nim wiadomość do kraju. W każdym razie należy Rady Kalimacha zaliczyć do literatury zachodniej, zajmującej się machiawelizmem; są one wypływem tego samego przekonania, które i u innych panowało narodów, że Włoch, Florentczyk, jest złym duchem królów i książąt. Bona Sforza staje obok Katarzyny Medici.

Ze znanych pisarzy politycznych, jeden Warszewicki wygłosił zasady niezgodne z etyką: "nikt się nie pyta, jaką drogą, tylko jak prędko dotarłeś do mety" [78] . Utylitaryzm jest więc decydującym czynnikiem, tak jak u Machiavellego. W ogóle pojmuje jednak Warszewicki inaczej zadanie, stanowisko i moralność króla; domaga się, aby nie łamał wiary i dotrzymywał danych przyrzeczeń, aby w prywatnych czynnościach był ludzkim, a w publicznych zachował godność. Stosunek króla do poddanych powinien być, jak ojca do syna. W jednym wypadku niedotrzymanie ugody jest absolutnie koniecznym i to wobec kacerzy, wobec tych, którzy Bogu złamali wiarę [79] . Machiavelli rozszerzył znacznie kompetencje księcia i zupełną jemu przyznał swobodę, komu i kiedy przyrzeczenie może złamać. Krok ten zawsze dozwolonym, jeżeli tylko jest korzystnym. Korzyść jest jedyną miarą postępowania. W tym zawarta negacja wszelkiej moralności, a zarazem zatwierdzenie absolutnej, niczym nie krępowanej władzy książęcej.

Warszewicki wie dobrze, że w Polsce wioska tyrania [80] mniej, niż gdziekolwiek, ma racji bytu; że natura polska nie zniosłaby tak twardego a, powiedzmy też, upokarzającego jarzma, stawia więc wobec króla pewne etyczne postulaty.

W Polsce mieli pisarze polityczni wyższe o królu pojęcie: "na zwierzchnego pana należy takim się pokazować w rządzeniu żywota swego, jakimi by chciał mieć sobie poddane," "słuszną rzeczą jest, aby ten, który o wszystkich radzić i myśleć ma, był nad wszystkie niższe mędrszy, ktemu też skromniejszy, powściągliwszy, jako ten, który wszystkiemu rządzi" [81] .

Książę mógł tylko we Włoszech rządzić tak, jak Machiavelli radzi, dlatego, że był nowym panem, uzurpatorem, jak wszyscy włoscy książęta. Gwałtem zdobywali tron odwagą, energią, rzutkością, ale i intrygą, brakiem trwałych zasad, bezwzględnym przerzucaniem się z jednego obozu do drugiego dla zysku, wedle chwilowej potrzeby, a jakimi środkami wybili się na wierzch, takimi też musieli się trzymać. Kondotier na tronie, rewolucjonista bez tradycji, bez przeszłości, nie mógł być powściągliwym ani ludzkim, nie mógł być ojcem swym poddanym.

Machiawelizm nie miał w Polsce zwolenników ani w teorii, ani w praktyce. Prawda, skarżą się na to i swoi i obcy, że Polacy nie dotrzymują przyrzeczeń [82] , ale działo się to pewno nie ze złego serca, tylko z niedbalstwa.

Ale Machiavelli nie miał w Polsce i przeciwników; nikt z nim nie polemizuje, co niezawodnie tłumaczy się tym, że mało znano największego pisarza włoskiego w XVI w., że nie miano w ogóle dokładnej znajomości literatury włoskiej.

Doszliśmy więc do rezultatu, że wpływ literatury włoskiej na polską jest nieznaczny i powierzchowny. Złożyło się na to wiele przyczyn.

Oddziaływanie duchowego prądu jednego narodu na drugi, wymaga do pewnego stopnia przynajmniej analogicznych warunków. Tymczasem spoczywało i społeczeństwo i państwo w Polsce na odmiennych zupełnie podstawach, jak we Włoszech. Tu mieszczański, w Polsce ziemiański wyrobił się charakter i w końcu zanadto wybujał, doprowadzając w obydwóch wypadkach do ekstremum, do zachwiania harmonii czynników, na których polega zdrowie i prawidłowy postęp każdego społeczeństwa. We Włoszech następnie najwcześniej i najsilniej objawiła się idea nowoczesnego państwa, od razu nieco skrzywiona; na gruzach złamanego feudalizmu i upadłych republik powstała bowiem i znów zanadto wystrzeliła w górę absolutna władza, która w Księciu Machiavellego poniekąd jaskrawy znalazła wyraz. W Polsce natomiast obudziło się parlamentarne życie, silne, lubo nie całkiem dojrzałe, i wycisnęło niezatarte piętno na charakterze narodu. Wśród odmiennych warunków inne istniały pojęcia; nie było punktów stycznych. W Polsce nie było więc gruntu odpowiedniego dla wpływów literatury włoskiej. Wenecja tylko, oligarchiczna republika, uchodziła w oczach naszych pisarzy jako wzór i ideał państwa, Wenecja jedna utrzymała się też wśród powszechnej ruiny republikańskiego porządku, jako republika, podczas gdy inne upadły - Siena, Pisa, Genua, a wreszcie demokratyczna Florencja. Pewne pokrewieństwo Wenecji z Polską torowało drogę wpływom weneckiej literatury.

Potężniejszym był dominujący w epoce odrodzenia prąd humanistyczny, starożytny. Z powagą Arystotelesa żaden z pisarzy nowoczesnych nie mógł się równać. Zapominano o nich lub też uważano za zbyteczne, aby o nich wspominać, z nich się uczyć i korzystać. Starożytne teorie znaczniejszy wywarły wpływ na pojęcia polskie i potęgowały istniejące już dążenie narodu, t. j. całej wielogłowej jedynie i równouprawnionej szlachty do bezpośredniego udziału w życiu publicznym. Koroną tych prądów i dążeń była zasada viritim, powstała w państwie zamkniętym w obrębie ciasnych murów.

Rzymska Rzeczpospolita upadła dlatego, że rozszerzywszy swe granice niezmiernie, nie zerwała z ciasną formą dawnej miejskiej organizacji; szamotała się na próżno, aby wyjść z błędnego koła. Tragicznym było, że społeczeństwo polskie w ważnej chwili pierwszego bezkrólewia samochcąc w to błędne zatoczyło się koło; że popadło tym samym w nieszczęsny błąd, który już raz za sobą pociągnął kataklizm dziejowy. Starożytne idee stały się ważnym czynnikiem w konstytucji polskiej. Włoscy pisarze polityczni ustępowali klasycznym tak samo, jak poeci. A jednak zastanawia, że mało znano literaturę włoską, skoro do Włoch częste odbywały się podróże, a tym samym tyle było sposobności, aby ja poznać. Włoch pyta Polaka [83] : "poco owo młódź ślecie do Włoch dla tańców, dla lutnie; nie przyniosą oni z sobą tego, coby Koronie było zdrowe, ale tego przyniosą, czego nie umieć zdrowiej było." Ten, kto dobrze znał Włochy, kto się tam kształcił i podobno użył życia, Kochanowski, wyraża zdziwienie, dlaczego za granicę posyłają syny, tak, jakoby się nie wiedziało, "które lepiej smakują młodemu," dobre czy złe obyczaje [84] . Podobne głosy odzywają się często. Powstaje opozycja silna, chociaż bezowocna, przeciw podróżom włoskim. Gorączka południa i powab życia strawiły niezawodnie i skaziły niejedne zdrową a świeżą polską naturę. Niebezpiecznym było też dla młodego społeczeństwa zetknięcie się z dawną przekwitającą już kulturą, jaką była włoska w XVI wieku. Nie można powiedzieć o społeczeństwie polskim, że tylko rzetelne z Włoch do kraju przywoziła owoce, tylko to, "coby Koronie było zdrowe," że starała się zapoznać z istotnymi zdobyczami i płodami ducha włoskiego. Naród polski był wrażliwym na obce wpływy, ale najwięcej na zewnętrzne. Ciężki zarzut spotyka Polaka ze strony Włocha: "u nas we Włoszech jest wielka sprawiedliwość, a wzdy tym, którzy po włosku chodzą, rząd się nasz i prawo nie podoba." Pewno nieraz okazywano więcej pociągu i smaku do szat włoskich, jak zrozumienia istoty życia włoskiego. Pod obcą suknią kryła się płytkość, próżność i rubaszność jeszcze nie dość okrzesanej natury.

Dziwna mieszanina "strojów cudzych" była poniekąd zewnętrznym wyrazem nieustalonych i niewyrobionych przekonań. W jednej głowie sprzeczne w gruncie rzeczy snują się myśli. Doskonałym typem jest Orzechowski, w którym trzy łamiące się z sobą światy i prądy widocznie występują. Patrząc na społeczeństwo, jak filozof starożytny, powinien z tego samego punktu widzenia patrzeć na państwo, a zatem godzić się na to, że samo w sobie ma cel i samo dla siebie tworzy pewną całość. Orzechowski jednak ma średniowieczne pojęcie o państwie, o stosunku tegoż do Kościoła. A wreszcie potężne poczucie indywidualności, nie krępowanej niczym, jest objawem i znamieniem ducha nowoczesnego.

W polskiej literaturze politycznej nie uwydatnia się tak jasno i wymownie przełom między średniowiecznymi pojęciami a nowoczesnymi, jak we włoskiej albo francuskiej. Żaden z naszych pisarzy nie może pod tym względem stanąć obok Machiavellego i Bodina. Wprawdzie i Machiavelli nie stworzył teorii i systemu polityki i daje ostatecznie swemu księciu urywane tylko rady. Na system było jeszcze za wcześnie. Pisano dopiero uwagi i wskazówki, jako cenny materiał do nauki o polityce; ale w maksymach Machiavellego, lubo nie ujętych jeszcze do systemu i napisanych z myślą bezpośredniego oddziaływania na politykę, przebija się jednak zupełnie i występuje dobitnie przewrót w pojęciu państwa i zadań panującego, przewrót w calem pojmowaniu życia.

W naszej literaturze widać jeszcze niezdecydowane pojęcia, pozbawione jednolitego charakteru. Różne mieszają się w niej teorie i pierwiastki.

We Włoszech, rozbitych na liczne organizmy polityczne, wśród nieustannych przemian, zatargów i zaburzeń, skupia się i wytęża człowiek. Zasadnicze myśli krystalizują się tu wyraźniej, do większej dochodzą świadomości i precyzji.

Ale i polska literatura polityczna ma swe charakterystyczne piętno. Wybitną jej cechą jest, że bez różnicy wyznań, a nawet przekonań w wielu innych zasadniczych kwestiach szczególny kładzie nacisk na poczucie godności obywatelskiej i wolności indywidualnej.

Charakterystyczne są tytuły dzieł. Wolan pisze: de libertate, Warszewicki: de optimo statu libertatis, Górnicki: Drogę do zupełnej wolności. Orzechowski mówi: "z przyrodzenia natura polska niczego niewolnego przypuścić do siebie i przyjąć nie może" [85] , jędrnie wyraża dumne swe myśli: "ja Polak, jako orzeł bez pętlic, na swej przyrodzonej pod królem swym bujam swobodzie" [86] . Skarga odzywa się do narodu: "ta miła matka podała nam złotą wolność, iż tyranom nie służycie, jedno bogobojnym panom i królom, które sobie sarni obieracie," ale zarazem dodaje: "samiście tylko sobie tyranami... ze strony matki nie masz nic, w czym byście się żałować na nią mieli, chyba sami na się" [87] .

Gdzie była granica między poczuciem godności i wolności, które jest ozdobą człowieka i chlubą społeczeństwa, a między rozkiełznaniem indywidualizmu, który gardził bliźnim i rządem, aż wreszcie doszedł do takiego obłędu, że nierząd uważał za podstawę bytu i trwałości państwa? "Popili się tą wolnością, dostawszy do tego trunku hojnych czaśników."

Że w społeczeństwie polskim w XVI wieku, w rycerstwie było poczucie siły, dążenie do wolności i niechęć do absolutum dominium, tego chyba za ujemny objaw nie możemy uważać. Pięknie powiedział Skarga o złotej wolności: "cnota ma swoją miarę i wagę; źle w niej nie doważyć, źle też i przeważyć" [88] . Niestety, przeważono słuszną miarę; nie umiano być i poczuć się sobą, a zarazem częścią całości, wobec której istnieją święte obowiązki. Indywidualizm zbyt wystrzelił; a jednak ogarnia człowieka równocześnie nieokreślone uczucie trwogi przed tym, co przyszłość w swym łonie kryje. "Byś serce moje rozkroił, nie nalazbyś w niem nic innego, jedno to słowo: zginiemy" [89] woła ten, co jak "orzeł bez pętlic" bujał swobodnie. Czy to był tylko oddźwięk ponury złowrogich przeczuć z czasu, w którym konał świat starożytny? Czy bezmyślnie powtarzano starożytnych autorów? Społeczeństwo XVI wieku odczuwało [90] trwogę i ból Hamleta, że the time is out of joint. Niepokój je ogarnia i trawi, bo "sądy Boże pędzą jako wiatry na morzu okręt a co wiedzieć, jeśli ku portowi czy ku zginieniu."

 

Bronisław Dembiński (1858-1939), studiował historię na Uniwersytecie w Berlinie i we Wrocławiu, profesor Uniwersytetów w Krakowie i Lwowie, poseł parlamentu wiedeńskiego (1914-1918) i sejmu RP (1919-1922), wiceminister oświaty (1918-1920). Najważniejszą pracą Dembińskiego była książka Polska na przełomie, poświęcona polityce polskiej doby Sejmu Czteroletniego, zwłaszcza stosunkom z Prusami, polemiczna wobec tez Szymona Aszkenazego.

 

Pierwodruk prezentowanego tekstu: "Przegląd Polski", 1887-88, III, s. 52-78, 270-288.



[1] Szujski: Odrodzenie i Reformacya. Kraków 1881, str. 4.

 

[2] Castiglione: II libro del Cortegiano Venezia 1559 non solamente non apprezzano le lettere, ma le abhoriscono... Rathery: Influence de l'Italie sur les lettres francaises. Paris 1853, str. 51.

 

[3] Georg Voigt: Die Wiederbelebung des classischen Alterthums. Berlin 1881, II, str. 250. England war in den Augen des schongeistigen Italieners eine kimmerische Ecke der bewohnten Welt.

 

[4] Maryan Sokołowski: O wpływach włoskich na sztukę odrodzenia. Kraków 1884, str. 4.

 

[5] M. Sokołowski: O wpływach, str. 16, 17.

 

 

[6] Zob. Riezler: Die literarischen Widersacher der Püpste zur Zeit Ludwig des Baiern. Leipzig 1874.

 

[7] ... humana universitas est quoddam totum ad quasdam partes; et est quaedam pars ad quoddam totum. Est enim quoddam totum ad regna particularia et ad gentes; et est quaedam pars ad totum universum... ex quo sequitur, Monarchiam necessariam mundo, ut bene sit. Dante: De Monarchia I. Cap. IX.

 

[8] Pisarze polityczni XVI wieku. 2 t. Kraków 1886

[9] A. Pawiński: Jana Ostroroga Żywot i pismo o Naprawie Rzeczypospolitej. Warszawa 1884, str. 155.

 

[10] Janssen: Geschichte des deutschen Volks. I, str. 277

[11] Powołuje się tu na pracę, łaskawie mi w manuskrypcie udzieloną, p. Karola Potkańskiego: Szlachta zagrodowa i włodycze rycerstwo w XV i XVI wieku w Małopolsce. - Niebawem wyjdzie drukiem

[12] Kubala: Handel i przemysł za czasów Stanisława Augusta. 1872. Odbitka z Kraju

[13] Kubala: Handel i przemysł za czasów Stanisława Augusta. 1872. Odbitka z Kraju

 

[14] Satyr: "Ojcowskie kredense u żydów chowacie".

[15] Satyr:

Zbytek sąsiedzi! zbytek, który jako morze

Wszystko pozrze, byś mu tkał nie wiem jako sporze.

 

[16] Kazania Sejmowe, II. "O miłości ku Ojczyźnie", wydanie Turowskiego, str. 20.

 

[17] Ludwik Gonzaga ks. de Nevers i Rhétel pisze w swej relacji: "wieśniacy są wszyscy niewolnikami swych panów, którzy mogą ich zabić i upiec (tuer et griller) (! ?)". Biblioteka Warszawska listopad 1887, str. 180. "Opis Rzeczypospolitej z r. 1574" Dra Finkla.

 

[18] Pawiński: Jana Ostroroga Żywot..., str. 163.

 

[19] O poprawie Rzeczypospolitej..., wyd. Turowskiego, str. 46.

 

[20] Doniol Henri: Histoire des classes rurales et des leurs progrčs dans l'égalité civile et la propieté. Paris 1867, str. 306 i nast.

 

[21] Sugenheim: Geschichte der Aufhebung der Leibeigensthaft und Hörigkeit in Europa. Petersburg 1861 , str. 37-39.

 

[22] Paradiso XVI, l, w de Monarchia jest ustęp: constat, quod merito virtutis nobilitantur homines: virtutis videlicet propriae vel maiorum. Lib. II. Cap. III. Cnota przodków zatem jest także jednym czynnikiem.

 

[23] Traktat IV ed. Bibl. Cl econ. Komentowane tu między innymi wiersze:

č gentilezza dovunque virtute

ma non virtute ov'ella

sicome č cielo dovunque la stella.

ma cio non č converso.

W rozdziale XV godzi się na zasadę, że "syn jest takim, jakim ojciec"; z tego wypływa: se esso Adamo fu nobile, tutti siamo nobili e se esso fu vile, tutti siamo vili, str. 217.

[24] Opera omnia, fol.; Voigt I, 329.

 

[25] Platina, ed. 1509.

[26] Discorsi

[27] Zob. Pöhlmann: Die Wirtschaftspolitik der Florentiner und das Princip der Verkehrsfreiheit. Leipzig 1878. Znakomita praca uzyskała nagrodę Jabłonowskiego.

 

[28] Casp. Contarini: De magistratibus et republica Venetorum, libri 5. Basilea 1547

[29] Pierwsze łacińskie wydanie wyszło w r. 1543, a francuskie tłumaczenie już w r. 1544. Zob. Brunet: Manuel. Paris 1861. I

[30] Bodin: De republica. Parisiis 1586. I, cap. V

[31] Policya, wyd. Działyńskiego, str. 22, 23.

 

[32] Tarnowski: Pisarze polityczni, I, str. 85, podana tu w ogóle trafna charakterystyka Orzechowskiego

[33] Korzeniowski: O autorach Żywota Piotra Kmity. Kraków 1887, str. 17

[34] Dyalogi o egzekucyi, wyd. Turowskiego, str. 69

[35] Brunet: Manuel, II, str. 952. De Caesaribus libri III a dictatore Caesare ad Constantinum Palaelogum hinc a Carolo Magno ad Maximilianum - Aldus ed. 1516 i 1519, tłumaczenie francuskie z r. 1529

[36] Bayle: Dictionnaire historique et critique. I I, 345

[37] Bacon: Essays moral economical and political rzecz of nobility... "a numerous nobility causet poverty and inconvenience in a state... a for nobility in particular persons, it is a reverend thing to see an ancient castle..."

[38] Tarnowski: Pisarze polityczni, I, 218

[39] O poprawie Rzpltej, wyd. Tur., str. 171

[40] Contarini: tanto graviores poenas dedit, quanto maioris existimationis dignitatisve existit..., p. 193

[41] Tarnowski: Pisarze polityczni, I, 389

[42] De libertate politica sive civili libellus lectu non indignus autore Andrea Volano. Cracoviae (Wierzbięta) 1572.

[43] Tarnowski: Pisarze polityczni, I, 388

[44] Zob. Janet: Histoire de la science politique. Paris 1872, str. 67 i nast

[45] Hier. Vida: Dialogi de rei publicae dignitate. Cremona 1556

[46] Biblioteka zapomnianych poetówi prozaików polskich, zeszyt II, wyd. T. Wierzbowski. Warszawa 1885, str. 14-22

[47] W Polsce zajmowano się dużo Wenecją. - Jeden z rękopisów biblioteki hr. Tarnowskich w Dzikowie, udzielony mi łaskawie do przejrzenia, zawiera rzecz: Della Republica di Venetia alcune annotationi z r. 1589. Zwięźle i jasno przedstawione tu instytucje, urzędy, główne zasady konstytucji Wenecji, dalej miasta do niej należące na terra ferma, milicja, dochody i rozchody, a w końcu umieszczony spis szlachty weneckiej. O wszystkim są tu dokładne i szczegółowe informacje, a nie brak i kilku ogólnych uwag, sławiących Wenecję, "godną najwyższych pochwał per i suoi buoni e regolati ordini."

 

[48] De optimo statu, str. 120

[49] Opinione del P. Paolo (Sarpi) servita, come debba governasi la Republica veneziana

[50] Kazania Sejmowe, wy d. Tur., str. 95

[51] Skarga: Kazania sejmowe str. 73

[52] Droga do zupełnej wolności, wyd. Turowskiego. O elekcyi, wolności, prawie i obyczajach polskich. Rozmowa Polaka z Włochem. Warszawa 1750.

Löwenfeld: Łukasz Górnicki. Sein Leben und seine Werke, Breslau 1884.

Tarnowski: Pisarze polityczni, II, str. 234-317.

[53] Droga, str. 11

[54] Tamże, str. 14

[55] Tamże, str. 16

[56] Droga, str. 38

[57] Tamże

[58] Droga, str. 35

[59] Kazania sejmowe, wyd. Turowskiego, str. 80, 82

[60] Górnicki pisze: nie jest to Rzplta można, nie to trwała, nie to bezpieczna, gdzie jeden wszystkiem włada; ani też tam, gdzie pewna cześć ludzi włada; ani tam, gdzie wszyscy władają; ale tam, gdzie władza to wszystko pospołu, to jest król, rada i od wszystkich posłani. Droga, str. 7

[61] Zob. Löwenfeld: Ł. Górnicki i wydanie Dworzanina

[62] Dworzanin polski Łukasza Górnickiego, wyd. Turowskiego; str. 238

[63] Il libro del Cortegiano, ed. Venetia 1559, str. 176: come la musica, le feste, i giochi e l'arte conditioni piacevoli sono quasi il fiore...

[64] De optimo statu libertatis p. 204

[65] ed. Venetia 1579 pierwsze wydanie, p. 138-142 i 211

[66] Il Principe. Cap. XVIII... i mezzi saranno sempre giudicati onorevoli e da ciascuno lodati...

[67] Cap. XVII

[68] Sławny rozdział XXVI silne zawiera ustępy:

... acciocche l'Italia vegga dopo tanto tempo apparire mi suo redentore. Ne' posso esprimere con quale amore, ei fussi ricevuto in tutte quelle provincie, che hanno patito per queste illuvioni esterne... a ognuno puzza questo barbaro dominio.

[69] Oreste Tommasini: La vita e gli scritti di Niccolň Machiavelli I, 1883. Dzieło, napisane z wielką erudycją, uzyskało nagrodę miasta Florencji w czterechsetletnią rocznicę urodzenia Machiavellego. Jest tu cały ustęp del machiavelisimo, na który się powołuje, str. 4-75

[70] Antonii Possevini: Judicium de Nua, Johan Bodino, Morneo, Machiavello. Romae 1592. Ribadeneira: De religione et virtutibus principis adv. Machiavellum. Madrid 1597. Janet: Histoire de la science politique, II. Cap. I I, éole de Machiavel

[71] Antimachiavell: Discours sur les moyens de bien gouverner et maintenir en bonne paix un royaume... contre N. M. Florentin.

Rathery: Influence de l'Italie, str. 129 i nast

[72] De Thou (Thuanus): Historia sui temporis, lib. LII

[73] Sejmy polskie za Olbrachta i Aleksandra. "Ateneum," str. 16, przypisek

[74] Romuald Wšetečta: Rady Kalimachowe. Pamiętnik słuchaczy uniwersytetu Jagiellońskiego. Kraków 1887, str. 159

[75] Rady, XXXIV i XXXV

[76] Non servando leges et statuta iuramentis confirmata. Non satis faciendo pactis conventis iuramento firmatis

[77] Il Principe. Cap. XXV. che sia meglio esser inspetuoso che respettivo; perchč la fortuna č donna ed č necessario volendola tener sotto, batterla ed urtarla... sempre, come donna, č amica dei giovani

[78] De optimo statu, p. 217

[79] De optimo statu, p. 192

[80] Tamże, p. 195

[81] Modrzewski: O poprawie Rzeczypospolitej, wyd. Tur., str. 54

[82] Warszewicki: De optimo statu, p. 165, "natura Polonorum... promissi parum tenax." Ludwik Gonzaga ks.de Nevers i Rhétel podnosi także tę samą wadę w swej relacji Zob. Biblioteka Warszawska, listopad 1887

[83] Górnicki: Rozmowa

[84] Satyr

[85] Dyalogi, wyd. Tur., str. 61

[86] Quincunx, wyd. Tur

[87] Kazania sejmowe, str. 20 "O miłości ku Ojczyźnie."

[88] Kazania sejmowe, str. 73

[89] Quincunx, wyd. Tur., str. 101

[90] "Niewątpliwie słuszna jest uwaga Bobrzyńskiego ("Stanowisko polityczne Kochanowskiego." Przegląd Polski 1884, str. 288 i 289, num. jub.), że u pisarzy polskich nieustanna obawa o Rzeczpospolitą jest po części naśladowaniem tego, co w Ciceronie czytali, i że naturalna u tamtego, u nich nie była spowodowana okolicznościami, bo ówczesna Polska miała sił żywotnych dosyć." Tarnowski: Pisarze polityczni, I, 379. Pozwalam sobie zwrócić uwagę na to, że inne narody taką sama wyrażają obawę. Była ona wypływem powszechnego rozstroju



2005 ©  Ośrodek Myśli Politycznej
http://www.omp.org.pl/