Biskup tarnowski, filozof, teolog. Urodził się
24 czerwca 1892 r. w Sasowie koło Lwowa.
Studiował filozofię i teologię na Uniwersytecie Lwowskim, następnie
wykładał na nim filozofię i piastował funkcję jego rektora. W czasie
II wojny światowej wykładał w Seminarium Duchownym we Lwowie, później
w Kalwarii Zebrzydowskiej. W 1946 r. otrzymał sakrę biskupią jako
biskup ordynariusz tarnowski. Stepa był
twórcą Diecezjalnego Instytutu Wydawniczego "Veritas",
który powstał w 1947 r. Liczne swoje publikacje filozoficzne, teologiczne,
czy o tematyce społecznej drukował w "Gazecie Kościelnej",
"Ateneum Kapłańskim", "Przeglądzie
Teologicznym", "Kulturze i Wychowaniu", "Przeglądzie
Filozoficznym", a po 1945 r. w "Tygodniku Warszawskim"
i "Caritas". Poza licznymi artykułami
w wymienionych periodykach, Stepa był
uznanym autorem książek filozoficznych i społecznych, z których
warto wymienić: Neokantowskie
próby realizmu a neotomizm (1927), Poznawalność
świata rzeczywistego w oświetleniu św. Tomasza (1930), Kształcenie światopoglądu katolickiego w szkole (1935), Kuszenie nowoczesnego człowieka (1937),
Kościół współczesny a kryzys wolności (1939).
Zmarł 29 maja 1959 r. w Tarnowie.
Wybrane fragmenty pochodzą z: Komunizm
a światopogląd katolicki, Poznań 1937, s. 38-42, 43, 44.
Najważniejszą i najciekawszą
próbą zwalczenia liberalizmu jest trzeci [obok faszyzmu i narodowego
socjalizmu - przyp. red.] totalistyczny system współczesny, zwany komunizmem. Stworzył
on mit proletariatu, mit szarego człowieka, żyjącego w bezklasowym społeczeństwie. W lud pracujący wmawiają
ideowcy komunistyczni wiarę w to, iż tylko bezklasowe społeczeństwo
może zapewnić człowiekowi całkowite szczęście. Wprawdzie obecna
rzeczywistość zaprzecza tej mitologii i trzeźwy rozsądek nakazuje
odrzucić fantastyczne plany komunizmu, rozsnuwane na temat przyszłości
społecznego życia, ale jakaś irracjonalna wiara w realność tych
złudzeń owładnęła klasą robotniczą, dając jej siłę do przetrwania
ciężkiej teraźniejszości. Potrzeba naprawdę wiele zaparcia i bardzo
silnej, prawie mistycznej wiary w lepsze jutro, aby nie załamać
się pod obuchem twardej rzeczywistości dnia dzisiejszego. Twórcy
komunizmu zdołali wzbudzić tę wiarę nie tylko w prostaczkach, lecz
także u wielu ludzi wykształconych, dlatego niebezpieczeństwo tej
doktryny jest bardzo groźne w naszych czasach. Komunizm - to nie tylko nowy program społeczny
i polityczny, ale to po prostu nowa religia, oczywiście bez Boga.
Miejsce Boga zajął w tej religii szary człowiek i sam siebie adoruje.
Czy nie jest to ostateczna logiczna konsekwencja egocentryzmu materialistycznej
kultury nowożytnej?
W kulturze nowożytnej pozostały
jednak pewne pierwiastki średniowiecznego chrześcijaństwa, dlatego
komunizm dąży wszelkimi środkami do ich całkowitego wytępienia.
W myśl zaleceń konsekwentnych komunistów należy zatrzeć wszelkie
ślady chrześcijańskości,
choćby przyszło zniszczyć bezcenne zabytki architektury, malarstwa,
rzeźby czy literatury. Barbarzyństwo komunistów najlepiej ujawniło
się w Hiszpanii, w której płoną zabytkowe kościoły, padają pod ciosami
młotów artystyczne figury świętych. Niszczy się nie dla samej przyjemności
niszczenia - bo to jeszcze można psychologicznie
usprawiedliwić - ale
na wyraźny rozkaz bezbożników rosyjskich, którzy szczegółowo opracowują
plany odchrześcijanienia świata i zatarcia śladów wszelkiej w ogóle
religii. Wiedzą oni doskonale, że tylko pod tym warunkiem ich akcja
bezbożnicza może mieć widoki powodzenia.
Mimo woli nasuwa się pytanie: co właściwie komunizm wnosi nowego do kultury i czy
może rościć sobie pretensje do przebudowy systemu społecznego liberalnego?
Przecież komunizm wyhodował się w ideologii materialistycznej i
jest jej szczytowym punktem rozwoju. Czy nie będzie rozsądniej uważać
go za przejaw degeneracji materialistycznej kultury?
Błędom i przerostom jednej ideologii
można przeciwstawić tylko zupełnie odmienną ideologię. Materializmu
nie wyleczy się materializmem, lecz ideologią spirytystyczną, a
taką w dzisiejszej sytuacji posiada w całej pełni tylko Kościół
katolicki. Żaden totalizm, czy to będzie z prawa, czy z lewa, nie
uratuje ludzkości
z dzisiejszych trudności. Jedyną deską ratunku jest solidaryzm katolicki,
który uznaje konieczność solidarności społecznej, ale nie posuwa
się aż do odmówienia jednostce jej praw
do swobodnego rozwoju. [...]
Zagadnienie wolności człowieka
jest sprawą odpowiedniego ujęcia stosunku jednostki do grupy społecznej.
[...] W liberalnym systemie społecznym jednostka
zapanowuje nad grupą, stawiając swoje osobiste interesy ponad dobro
ogólne lub co najwyżej gotowa jest uznać dobro ogólne o tyle, o ile
przynosi jej korzyść. Wynika to z poglądu na grupę jako na całość,
która kojarzy się w sposób mechaniczny, a więc tylko dzięki dobrej
woli ludzi. [...] W systemach totalnych sprawa wolności osobistej człowieka wygląda inaczej, bo grupa ma tu uprzywilejowane
stanowisko w stosunku do jednostki. To uprzywilejowanie grupy nie
ma uzasadnienia w naturze człowieka, lecz opiera się na czynnikach
zewnętrznych, co jest podstawą nadrzędności grupy wobec jednostki.
Stopień nadrzędności grupy zależy od sposobu ujęcia grupy jako całości,
dlatego w odmiennych systemach totalnych rozmaicie przedstawia się
sprawa wolności jednostki. [...]
Najdalej w skrępowaniu jednostki
poszedł socjalizm, a zwłaszcza
komunizm,
które stworzyły sobie czysto mechanistyczną koncepcję grupy. Państwo
nie jest żadną wartością duchową, ani nie opiera się na naturalnych
dążnościach człowieka, lecz jest sztucznym tworem. Dla złożenia
tej sztucznej całości z mnóstwa jednostek, posiadających rożne
upodobania i dążenia, należy użyć siły fizycznej tak, jak się ją
stosuje przy składaniu jakichkolwiek części materialnych w całość
uporządkowaną. Gdy więc ktoś wykombinuje całość tak ułożoną, że
przypuszczalnie wedle praw fizycznych będzie
sprawnie funkcjonowała, to nie należy liczyć się z materiałem, wchodzącym
w skład całości, bo wartość ma tu tylko całość a nie części. Ideologowie
komunizmu ułożyli sobie pewien plan organizacyjny społeczności ludzkiej,
nie licząc się wcale ani z psychologią człowieka, ani z doświadczeniem
wieków, i wedle niego chcą przerobić dotychczasowe życie społeczne.
Poszczególni ludzie nie przedstawiają w ich oczach
- są bowiem wyznawcami materializmu - większej wartości niż cegły przeznaczone do budowy domu. Należy więc z ludźmi postępować tak, jak z rzeczami bezdusznymi,
a nie jak z wolnymi osobami. Wolność człowieka stała się w marksizmie
igraszką w ręku nielicznych zaślepionych doktrynerów. Gdyby socjalizm
i komunizm zdołały nawet zapewnić kiedyś człowiekowi znośne warunki
życia, a nawet podniosły wysoko jego stopę życiową, nie przyniosą
mu szczęścia, bo nie mogą mu wrócić wolności. Brak wolności i upodlenie
godności osobistej - to największa zmora zwłaszcza komunizmu,
i tylko naród bardzo spodlony może dobrowolnie ugiąć kark pod jarzmo
najstraszniejszej niewoli, jaką zna historia ludzkości. [...]
Autorytet jest to drugi
ważny czynnik życia społecznego.
W ostatnich dwóch wiekach przeszedł on znaczną ewolucję
w różnych systemach społecznych. Chodzi tu przede wszystkim o autorytet
rodziny, Kościoła i państwa, jako najważniejszych grup. Liberalizm podważył autorytet rodziny, bo to leżało w założeniach jego systemu społecznego.
Skoro państwo jest jedyną grupą, w której może układać się współżycie
ludzi, to wszelkie inne grupy pośrednie są zbędne, a nawet szkodliwe.
[...] Nie uszanował też liberalizm autorytetu Kościoła, bo albo bezpośrednio toczy z nim walkę, albo szerzy
wolnomyślicielstwo, przeciwne zasadniczo wszelkiej religii, a zwłaszcza
katolickiej. Umniejszył wreszcie liberalizm autorytet państwa,
skoro nie widzi w nim nic więcej, niż stróża nocnego lub żandarma.
Dzieje zeszłego stulecia i nasze czasy świadczą, że państwo demokratyczne
nie jest autorytatywne, bo ustawiczne walki partyjne na terenie
parlamentarnym i zbyt częste zmiany gabinetów rządzących nie przyczyniają
się wcale do wzmocnienia powagi władz państwowych. Na tle upadku
autorytetu państwa demokratycznego powstał współczesny kryzys liberalnego
ustroju politycznego, doprowadzając do zniesienia lub przynajmniej
do ograniczenia wszechwładzy parlamentu.
Ustroje totalne usiłują częściowo
naprawić błędy liberalizmu w tym względzie, ale na ogół nie oddaliły
się zbytnio od liberalnych poglądów, zwłaszcza
gdy chodzi o Kościół. [...]
Komunizm rosyjski zniszczył autorytet
rodziny, a to dzięki ustawodawstwu małżeńskiemu, które wprowadziło
śluby cywilne i ułatwiło rozwody do tego stopnia, iż nieraz w przeciągu
godziny po ślubie można rozwieść się prawnie. Skutki takiego stanu
rzeczy były fatalne dla opuszczonych przez rodziców dzieci, które
tysiącami błąkały się bez wszelkiej opieki. Wedle planów komunistycznych
dzieci mają wychowywać się w ochronkach państwowych, począwszy od
trzeciego roku życia. Praktyczne trudności w wykonaniu tego planu
stały się przyczyną zaniedbania młodego pokolenia w Rosji współczesnej.
Rozbicie ogniska domowego udało się komunizmowi jeszcze lepiej niż
liberalizmowi.
Z jeszcze większą furią rzucił
się komunizm na religię, zwłaszcza chrześcijańską, bo wie dobrze,
że po obaleniu autorytetu religii łatwiej mu przyjdzie zapanować
nad trzodą ludzką. W tym celu rozwinięto w Rosji sowieckiej za zgodą
rządu bezprzykładną w dziejach agitację bezbożniczą, która nie przebiera
w środkach. Kościoły i cerkwie zamienia się na domy ludowe, kina
lub magazyny, kapłanów więzi się lub wysyła na Sołówki
na ciężkie roboty, a często rozstrzeliwuje się jako antyrewolucjonistów
i wrogów proletariatu. Radio, kino, teatr, książka, sala wykładowa
służą bezbożnikom jako środki propagandy. Upadek powagi religii
już przejawia się w niesłychanym zepsuciu obyczajów, przestępczości
i ogólnym zdziczeniu. Wypadki hiszpańskie świadczą wymownie, że
nauka bezbożników nie idzie na marne. Niech nasi bezbożnicy przyjrzą
się dobrze, do czego prowadzi niepoczytalna robota. Czy nas stać
na to, co się dzieje w Hiszpanii? Czy Polska zdołałaby przetrwać
choć miesiąc takiej okropnej tragedii?
Komunizm szczyci się tym, że
podniósł autorytet władzy państwowej. Czy jest to zgodne z prawdą?
Ile razy myślę o autorytecie, opartym na sile bagnetów i terrorze
wobec poddanych, przypomina się mi scena cyrkowa z poskramiaczem
dzikich zwierząt. Jak długo lew czy tygrys widzi w ręku cyrkowca
żelazne widły, słucha jego rozkazów, ale biada temu człowiekowi,
gdy na chwilę wypuści z ręki podporę swego autorytetu.
Prawdziwy autorytet władzy państwowej nie polega na przemocy
fizycznej, lecz na sile moralnej. [...]
Równość - słowo to należy do tych, których najczęściej nadużywa się
w życiu potocznym. W zastosowaniu do życia społecznego oznacza ono
sprawiedliwy podział praw i obowiązków.
Przeto odwieczne zagadnienie równości społecznej i walka o nią sprowadza
się do problemu sprawiedliwości, który rozmaicie przedstawia się
w odmiennych systemach społecznych. Na ogół wszyscy godzą się na
to, że sprawiedliwe jest to, co się komuś słusznie należy. Ale różnice
występują wtedy, gdy przychodzi do bliższego określenia tego, co
można nazwać słusznym. [...]
System Marksa opiera się na
materialistycznej koncepcji świata, która przyjmuje tylko materię
rozciągłą, a odrzuca ducha, czy nim będzie Bóg, czy dusza ludzka,
czy duch czysty. Ciała zaś w myśl zasad naukowych XIX wieku obdarzone
są tylko przymiotami ilościowymi, tzn. takimi, które można w jakiś
sposób zmierzyć i wyrazić liczbą. Natomiast nie ma w przyrodzie
cech jakościowych takich, jak np. smaki, barwy, tony, siły itp.
Cechy te dadzą się sprowadzić do ilościowych, a jeśli nie, to i
tak nie należy się liczyć z nimi, bo nie przedstawiają dla nauki
żadnej wartości. Ludzie są również tylko ciałami, przeto nie ma
między nimi różnic jakościowych, lecz tylko ilościowe. Na tej podstawie
stosunki pomiędzy ludźmi powinny opierać się na równości matematycznej.
Nie ma zdolniejszych i mniej zdolnych, więcej lub mniej zasłużonych,
poziom wszystkich ludzi powinien być równy, czyli społeczeństwo
nie może dzielić się na klasy, które naruszają bezwzględną równość.
Dotychczas społeczeństwo było klasowe, ale klasowość jest najważniejszą
przyczyną zła społecznego i wszelkich niesprawiedliwości, dlatego
najbliższym celem dążności człowieka powinno być usunięcie klas.
Jedynie społeczeństwo bezklasowe zapewni człowiekowi pełny wymiar
sprawiedliwości, oraz sprowadzi na ziemię pokój i szczęśliwość.
Jakimi środkami człowiek przyszłości zdoła wytępić klasowość i utrzymać
trwale bezwzględną równość pomiędzy ludźmi? Wyłącznie walka klas
doprowadzi do tego wyrównania różnic pomiędzy uprzywilejowanymi
a upośledzonymi. To, że marksizm wybrał walkę klas jako jedyny sposób
sprowadzenia wszystkich do jednego mianownika, nie jest przypadkiem,
lecz wynika najściślej z całości jego systemu, opartego na dziejowym
materializmie.
Marks przyjął od Hegla, filozofa
niemieckiego z początku XIX wieku, dialektyczną metodę trójkowego
rozwoju świata, mianowicie przez tezę, antytezę i syntezę. Gdy obecny
stan rzeczy przyjmie się jako tezę, to następny będzie jego antytezą,
a dopiero z walki przeciwieństw wyniknie jakiś nowy stan rzeczy,
stanowiący syntezę dwóch pierwszych. Innymi słowy
- we wszechświecie rozgrywa się bezustanna walka przeciwnych
elementów, prądów i interesów, a dzięki temu wieczystemu współzawodnictwu
możliwy jest postęp. Walce tej nigdy nie będzie końca, bo synteza
staje się tezą dla nowej antytezy i tak bez końca. Świat przestałby
być sobą, gdyby znikła w nim walka. Podobną ewolucję przechodzi
ludzkość, będąca przecież tylko cząstką świata materialnego. W każdym
społeczeństwie rozgrywa się walka, której celem jest wyrównanie
różnic klasowych i zniwelowanie wszystkich do jednego poziomu. Każdy
wyskok ponad poziom powinien być natychmiast zlikwidowany jako antyteza
równości wszystkich członków społeczeństwa. Jest to
więc równanie w dół wszystkich lepszych, zdolniejszych i
bardziej przedsiębiorczych jednostek, aby nie dopuścić do utworzenia
klasy wyższej ponad zwyczajny poziom. Społeczeństwo marksistowskie
wygląda tak beznadziejnie monotonnie, jak domki robotnicze, zbudowane
przez fabrykę wedle jednego wzoru.
Walka klasowa nigdy nie ustanie,
gdyż zawsze pewna część ludzi będzie usiłowała wybić się na czoło
szarej masy, a reszta będzie temu przeszkadzała w obawie przed wprowadzeniem
nierówności klasowej. Przeto środkiem do zaprowadzenia sprawiedliwości
społecznej jest walka, kierowana nienawiścią klasową. Sprawiedliwość
społeczna domaga się - wedle marksizmu - nie tylko równości praw politycznych,
lecz także równości ekonomicznej. Gdy jednak chodzi o sposób zapewnienia
tej drugiej równości nie ma zgody wśród zwolenników doktryny Marksa.
Wedle socjalistów, własność jest wspólna, ale jej użytkowanie powinno
być prywatne, natomiast u komunistów tak własność, jak jej użytkowanie
są wspólne. Komunizm przedstawia przeto czystą doktrynę Marksa wraz z wszystkimi
jej konsekwencjami. Środki produkcji powinny być w ręku państwa,
które również rozdziela dobra wytworzone na równe części i obdziela
nimi wszystkich obywateli równomiernie. Tak wygląda teoria, a jak
jest w praktyce, widzimy na przykładzie Rosji sowieckiej. [...]
Z wszystkich systemów społecznych
katolicyzm daje najbardziej życiowe rozwiązanie trudnych zagadnień
socjalnych, bo wnosi wartości duchowe, których brak innym. Życia
społecznego nie można uważać za bezduszny mechanizm, który da się
automatycznie regulować. Byłoby to zbyt daleko idące uproszczenie,
na które bynajmniej nie pozwalają skomplikowane zjawiska życiowe.
Zaślepione doktrynerstwo nie widzi czy nie chce widzieć wewnętrznej
strony zagadnienia społecznego, a tylko rozpatruje je od zewnątrz, dlatego popełnia błędy, gwałcące naturalny porządek
rzeczy. Wystarczy bliżej przypatrzyć się tym trzem zagadnieniom:
wolności, autorytetu i równości, aby zdobyć należytą podstawę do
oceny wyższości katolickiej nauki społecznej nad wszystkimi innymi,
a zwłaszcza nad marksizmem. Świat wysila się obecnie nad znalezieniem
środków do skutecznej walki z barbarzyńskim komunizmem, ale nie
wpadł jeszcze na właściwą metodę obrony. Dotychczas panuje przekonanie,
że brutalną siłę materialistycznej doktryny należy zwalczać również
fizyczną siłą. W ten sposób jednak nie zwycięży się mocy zła, bo
panowaniu materii można przeciwstawić tylko potęgę ducha. A ta potęga
jest tylko w chrześcijaństwie. Komunizm przezwyciężymy tylko przez
odrodzenie duchowe człowieka i powrót do prawdziwej chrześcijańskiej
kultury.
|