Strona główna | Czytelnia | Publikacje | Informator | Zarejestruj się | Zaloguj | Odzyskiwanie hasła | English Version
OMP

Główne Menu

Nasi autorzy

Strony tematyczne

Sklep z książkami OMP

Darowizny na rzecz OMP

Księgarnie z książkami OMP
Lista księgarń - kliknij

Strona poświęcona Mirosławowi Dzielskiemu
Teksty poświęcone Mirosławowi Dzielskiemu/Miłowit Kuniński - Liberał zdemaskowany

Strona poświęcona Mirosławowi Dzielskiemu
.: Data publikacji 30-Lis-1999 :: Odsłon: 2729 :: Recenzja :: Drukuj aktualną stronę :: Drukuj wszystko:.

Robert Kaczmarek, niegdysiejszy wydawca podziemnego „Merkuryusza Krakowskiego i Światowego”, w swoim tekście pod eleganckim tytułem „Wolna myśl u realnego żłobu” („Gazeta Wyborcza Kraków”, 9.09.2005), poddał krytyce niektóre wątki poglądów Mirosława Dzielskiego, publikującego przez pewien czas w piśmie Kaczmarka, prezentując siebie jako przeciwnika (neo)liberalizmu w ogóle, a w wersji Dzielskiego w szczególności. Świadomość wad tej koncepcji zyskał, jak pisze, nie w ostatnim czasie, lecz już na przełomie lat 70. i 80., gdy w coraz większym stopniu kontrast między „pewnikami” Dzielskiego a jego „wątpliwościami” zachwiał „wspólnotą interesów”, która dotychczas istniała między nimi. Innymi słowy, Kaczmarek, jak twierdzi, już wtedy odrzucał ideę kompromisu z komunistami, propagowaną przez Dzielskiego, który miał polegać na umożliwieniu działalności gospodarczej Polakom w ramach obowiązującego prawa i na włączeniu się komunistów w działalność rynkową, a w perspektywie oddanie przez nich władzy politycznej bez obawy, iż zawisną na latarniach. I już wówczas był świadom błędów liberalizmu, który absolutyzując wolny rynek, lekceważył znaczenie sfery politycznej i rzeczowej debaty „płodnej w regulacje prawne” na temat „spraw społeczeństwa, środowiska i infrastruktury”.

Sam Dzielski pisał o środowisku „Merkuryusza”, że „jeszcze za czasów Gierka starało się wypracować filozofię czynu, łącząc racjonalną i realistyczną politykę, rynkową ekonomię oraz działalność publiczną i gospodarczą inspirowana religijnością chrześcijańską.[1]” W roku 1980 wiele osób z tego środowiska, w tym sam Kaczmarek i Dzielski, zaangażowało się w działalność w „Solidarności”. Dzielski wraz Marianem Kanią opracowali wówczas „Program działania Komisji Robotniczej Hutników [w ówczesnej Hucie im. Lenina] w dziedzinie społeczno gospodarczej”, w którym przedstawiono koncepcję wolnej działalności gospodarczej w postaci małych i średnich firm kooperujących z kombinatem hutniczym. Program zyskał aprobatę hutników i działaczy małopolskiej „Solidarności”.

Idee wolnego rynku propagowane przez Dzielskiego i innych nie były więc li tylko ideologią, jak chce Kaczmarek, w której nie liczą się „detale”, bo „kto chciałby wszystko wziąć pod uwagę, ten, osaczony wątpliwościami, nie zrobi kroku naprzód”, lecz były pewną teorią polityczną i gospodarczą oraz opartymi na niej konkretnymi programami działania i tworzenia nowych instytucji gospodarczych i społecznych, które przemawiały do samego Kaczmarka, ale także do robotników i działaczy NSZZ „Solidarność”. Kaczmarek przedstawia Dzielskiego jako ideologa, może nawet wizjonera, zafascynowanego samoregulującym się ładem rynkowym, konkurencją („gospodarczym darwinizmem”) połączonym z „wolnościowym humanizmem” (?), zarzucając mu przy tym niezrozumienie natury człowieka, demokracji i wad mechanizmu rynkowego, brak refleksji nad instytucjami politycznymi oraz lekceważenie społecznikostwa i patriotyzmu. Tak postrzegany Dzielski okazuje się winnym dostarczenia intelektualnego usprawiedliwienia dla nomenklaturowego uwłaszczenia, korupcyjnych powiązań władzy i biznesu i, jak można się domyślać, winnym jest również słabości polskiego państwa jako urzeczywistniającego jego liberalny ideał. Dzielski w oczach Kaczmarka jest jednym z ideowych ojców-założycieli III Rzeczpospolitej ze wszystkimi jej mankamentami, będącymi rezultatem liberalnego zamknięcia umysłu i ideologicznego fanatyzmu kontynuatorów „tradycji taktycznej myśli” krakowskiego filozofa, którego od jego epigonów różnił „intelektualny wdzięk”, a sprzyjała mu „łaskawość przełomu dziejów”. Odpowiada także za stan sumień „bardzo młodych ludzi, gotowych do podboju rynku z pomocą zasad moralnych”, „wyznawców bezbronnych wobec sprzecznego prawa i rządów przekupstwa”. Chciałoby się rzec postać demoniczna, o wielkiej sile oddziaływania. Nie przesadzajmy!

Sam Kaczmarek pisząc o idei „kompromisu historycznego” proponowanego przez Dzielskiego, stwierdza że przysporzyła mu ona większego audytorium, lecz „nie została podjęta przez którąkolwiek z liczących się stron”. Jeśli nie przemawiała ani do komunistów, ani do „Solidarności”, to gdzie te wpływy? Wiemy doskonale, że pomysły Dzielskiego wydawały się oryginalne i ważne, a nawet możliwe do praktycznego zastosowania, lecz nie były one powszechnie znane i akceptowane. Aktywność i samodzielność gospodarcza Polaków, która wybuchła na początku lat 90. ubiegłego wieku, była spontaniczna i polegała na wykorzystywaniu nowych możliwości. Polacy postępowali tak, jak tego spodziewał się Dzielski, lecz nie dlatego, że znali jego publicystykę. Wkrótce rozwijający się tzw. kapitalizm polityczny w znacznej mierze ograniczył tę aktywność, gdyż dawni członkowie nomenklatury byli bardziej zainteresowani w powstawaniu prawa sprzyjającego robieniu interesów, które rozkwitały na styku instytucji państwa i prywatyzującej się gospodarki, niż korzystnego dla małych i średnich przedsiębiorstw. Czerwoni okazali się sprytniejsi od Dzielskiego, chcieli bogacić się jako kapitaliści, ale przy zachowaniu wpływów politycznych, gwarantujących nie rzucającą się w oczy kontrolę nad gospodarką.

Niejasności natury człowieka

Kaczmarek zarzuca Dzielskiemu brak jasnej koncepcji człowieka, gdyż uznawał on ludzką naturę za zasadniczo dobrą, by po paru latach, gdy mówił o Polakach, dostrzegać ciemną jej stronę. Rzecz w tym, że dla Dzielskiego człowiek był istotą zdolną do dobra, pojmowanego jako działanie na rzecz bliźnich i ta postawa skłaniała go do uznania, iż natura człowieka jest zasadniczo religijna. Jego podziw dla, z jednej strony, ruchu „Światło i Życie”, a z drugiej strony, dla KOR-u, wynikał z przekonania, że wiara polega na uznaniu wartości absolutnych i na działaniu na rzecz dobra i prawdy, na rzecz bliźnich, a prosty podział na wierzących i niewierzących nie ma tu istotnego znaczenia. Istota chrześcijaństwa, które było według Dzielskiego fundamentem liberalizmu, polegała na świadomości istnienia dobra i zła i na umiejętności wybierania dobra. Czym innym natomiast jest kwestia budowania instytucji, które wspierają tę postawę moralną, czy służą jej urzeczywistnianiu. Ceniąc ruchy inspirowane względami moralnymi, z trudem utrzymujące się w warunkach komunistycznej kontroli życia niezależnego w rzeczywistości miał nadzieję, że w warunkach wolnej Polski uzyskają one postać trwałych urządzeń, uzupełnionych o nowe organizacje służące różnym celom. Nie szło mu bynajmniej o to, ze dobrzy z natury ludzie będą współżyć ze sobą „zajęci bogaceniem się”, gdyż gospodarka nie była jedynym terenem urzeczywistniania się ludzkiej wolności. Kaczmarek nie bierze pod uwagę, iż wiele tekstów publicystycznych Dzielskiego służyło popularyzowaniu idei liberalizmu gospodarczego, podczas, gdy głębszy namysł nad człowiekiem i religią był obecny w takich tekstach jak „Wiara Sokratesa”, „Kształt polskiej metafizyki” czy „Nauka w poszukiwaniu sensu”, które były publikowane w latach 1977-1980 w miesięczniku „Znak” i „W drodze”, a więc przeznaczonych dla bardziej wyrobionej publiczności. Wątki te powróciły potem, włączone w rozważania o kwestiach społecznych w Odrodzeniu ducha – budowie wolności (1982) i w tekstach pokazujących związki między chrześcijaństwem i liberalizmem, między życiem moralnym i społecznym. W rozmowie z Tomaszem Wołkiem w 1987 r. wskazywał na motywy skłaniające człowieka do pracy: religię – praca zgodna z wola Bożą, moralność – nakaz pracy ze względu na dobro drugiego człowieka, korzyść własną – zysk, poczucie satysfakcji, sensu. Wszystkie razem „sprawiają, że człowiek pracuje, dzięki pracy znajduje się w stanie swoistej komunii z innymi ludźmi, ze światem i z Bogiem”. Ujęcie pracy, w tym także działalności gospodarczej, jako wiążącej człowieka z Bogiem współgra z pojmowaniem religijnego wymiary aktywności ekonomicznej jako ludzkiego współuczestnictwa w boskim dziele stworzenia przez m. in. P. Bergera, M. Novaka czy R. Neuhausa, i przez Jan Pawła II w jego encyklice Centesimus annus, ogłoszonej, gdy Dzielski już nie żył. Dzielski nie jest więc naiwnym humanistą wierzącym w człowieka, ani mistykiem ekonomicznej myśli, ani taktykiem, który „zadowalał się niejasnymi pojęciami prawa naturalnego i suwerenności człowieka w stosunku do własnej pracy, które w razie potrzeby pozwalały mu wykazać zbieżność społecznej myśli Kościoła katolickiego z własną doktryną ustrojową”, bo jego poglądy zawierają różne wątki, które czasem prezentowane są w sposób jednostronny ze względu na wymogi publicystyki, lecz składają się na wyważoną całość. Dzielski nie czytał papieskiej encykliki Laborem exercens na klęczkach, ani nie powstrzymywał się od krytycznych, choć przyjaznych uwag pod jej adresem, ze względów taktycznych. Kaczmarek zdaje się nie rozumieć, że Dzielski miał temperament polityka i publicysty, lecz był również filozofem (i fizykiem), i wiedział na czym polega tworzenie koncepcji w dyskusji z autorami, którym zawdzięcza się wiele.

Rynek głupcze! Nie instytucje!

Kaczmarek zarzuca Dzielskiemu, że pod wpływem liberalizmu, a właściwie liberalnej ideologii, głosił hasła wolności gospodarczej, pomijając problem instytucji politycznych, bez których społeczeństwo jest poddane wyłącznie presji rynku i działań nastawionych jedynie na zysk. Patriotyzm i postawa republikańska nie mają znaczenia dla tak pojętego liberalizmu. Jako dowód przytacza on przejętą od Hayeka koncepcję rozdziału Zgromadzenia Rządowego (izby niższej parlamentu) od Zgromadzenia Prawodawczego (izby wyższej parlamentu), które przypomina pod pewnymi względami znaną od czasów starożytnych instytucję senatu i senatu USA, w więc zgromadzenia osób starszych, powyżej 45. roku życia, o pewnym doświadczeniu zawodowym i finansowej niezależności, której zadaniem jest tworzenie prawa nie poddanego presji bieżącej polityki (jej kontrola zajmuje się izba niższa), stabilnego, przewidywalnego i ogólnego. Jak wyznaje Kaczmarek: „osobiście nie rozumiałem z tego ani słowa /…/” Szkoda! Bo twórcy konstytucji Republiki Czeskiej, dostrzegłszy w pismach Hayeka źródło inspiracji dla rozwiązań ustrojowych, świadomie nawiązali do autora Konstytucji wolności, tworząc zapisy o senacie. Szkoda! Bo właśnie lektura Hayeka ukształtowała kierunek refleksji Dzielskiego nad instytucjami politycznymi.

Dzielski doskonale zdawał sobie sprawę, że wolny rynek nie zastąpi instytucji państwa, lecz równocześnie miał na uwadze konieczność przekształcenia państwa komunistycznego w państwo prawa, posiadające ustrój tak skonstruowany, by istniała w nim przeciwwaga dla bieżącej polityki, która wymaga konfrontacji różnych stanowisk, polemiki i walki politycznej, przeciwwaga w postaci prawa i instytucji wspierających jego właściwe stanowienie przez ludzi, którzy nie ulegają presji zmiennej i chimerycznej opinii publicznej, lecz kierują się rozwagą, wiedzą i poczuciem prawości, a więc zasadami moralnymi, chroniącymi prawo i państwo przed demagogami i zmiennymi nastrojami ogółu. Dzielskiemu nie była potrzebna konfrontacja „intuicyjnych formuł państwa ograniczonego i państwa poddanego kontroli”, by znaleźć „wzajemnie się uzupełniające rozwiązania korzystne dla polskiej kultury politycznej”, miał bowiem świadomość, że konstrukcja ustrojowa, którą zaczerpnął od Hayeka, nie jest rozwiązaniem leseferystycznym, a przeciwnie, warunkiem, bez którego nie ma wolności jednostek i wolności gospodarczej. Rządy prawa, jak się określa państwo prawa w tradycji anglosaskiej, są warunkiem wolności, która nie jest swawolą prowadzącą do anarchii. Dzielski nie był bezkrytycznym chwalcą kapitalizmu. Pisał o amerykańskich konserwatystach, życzliwie krytykujących nauczanie Jana Pana II, iż „traktują własne, ideologiczne stanowiska prokapitalistyczne jako coś w rodzaju Pisma Świętego”, a przy tym przywoływał jako trafną ich opinię, iż polski papież nie wierzy w automatyzm postępu.

Demokracja lekarstwo na całe zło świata ?

Kaczmarek nie tylko zarzuca Dzielskiemu lekceważenie znaczenia patriotyzmu i społecznikostwa w projekcie przebudowy Polski, lecz, o zgrozo!, brak szacunku dla demokracji, a nawet gorzej, skoro pisze: „[Dzielski] głosował za kapitalizmem przeciwko demokracji, rzucając trwały posiew chaosu pojęciowego.” Kaczmarkowi „problem konfliktu między wolnością i demokracją przypominał zagadnienie wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkanocy”, gdyż nie widział zasadniczej sprzeczności między wolnością a rządami większości i „odczuwał demokrację jako wolność ubogich, czyli niemal nas wszystkich.” Za argument na rzecz demokracji służy mu dostrzeżone poczucie szczęścia odczuwanego przez ludzi dzięki zalążkom demokracji na AGH w okresie „Solidarności”. Każdy, kto przeżył ten czas pamięta naszą radość nie tyle z demokracji, co ze wspólnego, nie kontrolowanego przez czerwonych, działania. Nie raz przecież demokratyczne procedury w masowym ruchu stawały się utrapieniem, a władze związku musiały działać pod presją chwili, podejmując decyzje w wąskim gronie. Kaczmarek, albo udaje, że nie wie, iż rządy większości mogą ograniczać wolność, albo, mimo kontaktów z Dzielskim, nie zajrzał do paru książek, o których ten mu zapewne wspominał. Wystarczyło sięgnąć do Platona, de Tocqueville’a, liberała J.S. Milla czy Hayeka, by się dowiedzieć, iż demokracja bez odpowiednich instytucji równoważących wpływ opinii większości, takich jak moralność, religia, wolny rynek, prawo, podział władz, może skutecznie stać się przeciwieństwem wolności. Dzielski nie odrzucał demokracji, lecz świadom jej ułomności szukał rozwiązań na przyszłość, które chroniłyby Polskę przed nimi. W warunkach schyłkowego komunizmu dążenia demokratyczne uważał za groźne, bo prowadzące do ostrej konfrontacji z władzami komunistycznymi w Polsce i ostatecznie z ZSRS. Z jednej strony, było to myślenie taktyczne, z drugiej wszakże, wypływało z namysłu nad naturą demokracji.

Polemika z Dzielskim ma formę wspomnień z młodości, lecz jak się okazuje była to młodość nacechowana wielką przenikliwością, chroniącą Kaczmarka przed owładnięciem przez liberalne złudzenia Dzielskiego. Kaczmarek, albo ma kłopoty z pamięcią, albo swoje obecne poglądy na politykę, demokrację, obowiązki obywatelskie i gospodarkę rynkową w skali krajowej i globalnej, rzutuje w przeszłość. Lecz nie on jeden, mądrzejszy o doświadczenia polskie po 1989 roku i znajomość przemian w skali światowej, dostrzega wady istniejącego w Polsce systemu politycznego i gospodarczego, mając przy tym świadomość, iż są one po części przejawem procesów globalnych. Wszakże tacy autorzy jak Jadwiga Staniszkis czy Zdzisław Krasnodębski nie próbują stworzyć wrażenia, że pojawienie się tych wad przewidzieli prawie 30 lat temu. Nie ulega wątpliwości, i tu należy przyznać rację Robertowi Kaczmarkowi, że debata na temat takiego urządzenia państwa polskiego, by było ono sprawne, sprawiedliwe i silne, i by wsparło tych, którzy z różnych przyczyn nie radzą sobie w warunkach gospodarki rynkowej jest bardzo istotna. Wyważenie proporcji między działaniami państwa sprzyjającymi samodzielności obywateli a polityką społeczną wspierającą słabszych jest sprawą niezwykłej wagi, lecz obarczanie Dzielskiego intelektualną odpowiedzialnością za propagowanie idei, skoncentrowanych na tym, o czym niewielu miało odwagę myśleć w PRL-u, i w związku z tym za stan państwa polskiego po 1989 r. jest, delikatnie mówiąc, nieporozumieniem.

I wreszcie kwestia smaku, czyli wyczucia, co wolno. Nie jest rzeczą naganną krytyczna analiza czyichś poglądów, a i odbrązawianie ma swój sens, lecz dziwi, że argumenty przeciwko koncepcjom Dzielskiego, choć tak dawno przemyślane przez Kaczmarka, dopiero teraz ujrzały światło dzienne, a usprawiedliwieniem ma być niechęć Giedroycia do idei autora Odrodzenia ducha – budowa wolności. W Polsce, w ciągu tych kilkunastu lat po śmierci Dzielskiego, na temat jego myśli ukazało się wiele artykułów, powstały i wciąż powstają prace magisterskie i opublikowana została praca doktorska. Wbrew temu, co pisze Kaczmarek idee Dzielskiego nie są nietykalne i nie są one przedmiotem czci ze strony jego przyjaciół i zainteresowanych nimi, lecz namysłu, w tym także autorów, z których wielu było jeszcze dziećmi w ostatnich latach życia Dzielskiego. Dla nich wszystkich - a dzieli ich niejednokrotnie różnica pokolenia - Dzielski nie jest „świątkiem politycznego krajobrazu”. Analityczne i krytyczne podejście do czyichś koncepcji można bowiem pogodzić z szacunkiem dla zmarłego i jego rodziny. To kwestia prostych zasad, spajających ludzką wspólnotę, obejmującą zmarłych, żyjących i mających się dopiero narodzić, której z taką pasją broni Kaczmarek przed destrukcyjnym działaniem liberalnej ideologii i leseferycznego porządku.



[1] M. Dzielski, „Od składkowych kolacji do Towarzystwa Przemysłowego” [w:] Odrodzenie ducha – budowa wolności. Pisma zebrane, Kraków 1995, s. 465.

.: Powrót do działu Strony tematyczne :: Powrót do spisu działów :.

 
Wygląd strony oparty systemie tematów AutoTheme
Strona wygenerowana w czasie 0,270808 sekund(y)