Cud w Filadelfii, w taki właśnie
sposób zatytuowała swoją opowieść o narodzinach amerykańskiej konstytucji
Catherine Bowen.(1) Przypomniała określenie, którym posługiwali
się sami Ojcowie Założyciele - Washington, Hamilton, Madison. W
rozlicznych listach i komentarzach twórcy Konstytucji nie ukrywali
swego entuzjazmu, przyznając zarazem otwarcie, że wszystko co się
wydarzyło przeszło ich oczekiwania.
A
więc cud? Thomas Jefferson, w słynnym liście do swego przyjaciela
Jamesa Madisona, komentując dzieło Konwencji Konstytucyjnej, określił
ją jako zgromadzenie istot pólboskich - the assembly
of demi-gods.
Cóż
więc w istocie wydarzyło się w Filadelfii? Opowieściom dotyczącym
samych zdarzeń towarzyszy zawsze wiele metaopowieści objaśniających
ich sens. Każdy prezentuje rzecz nieco inaczej, lub całkiem inaczej.
Charles Beard, w swej słynnej książce An
Economic History of the Constitution, przedstawił amerykańską
ustawę zasadniczą jako dzieło okoliczności. Więcej uwagi poświęcił
anonimowym siłom historii niż ludziom. Istoty półboskie
w ogóle go nie interesowały. Do typowych interpretacji, które zaproponował
już wiek XVIII, należy przedstawianie Konstytucji jako dzieła prawodawców
urzeczywistniających werdykty Rozumu. W takim ujęciu jest więc ona
płodem ludzkiej aktywności, zwieńczeniem ambitnych wysiłków stulecia,
które przybrało imię Wieku Świateł.
Rzecz,
jak widzimy, jest pogmatwana. Ludzie, półbogowie, cud, czy okoliczności?
W jaki sposób powinniśmy spojrzeć na amerykańską konstytucję? Każde
przełomowe wydarzenie historyczne oferuje oczywiście swą własną
symbolikę. Musimy więc zrozumieć Ojców Założycieli i ich skłonność
do patosu. Miracle at Philadelphia! To określenie
ma wagę symbolu. Spróbujmy pójść jego tropem. Cuda - jak pisze Bowen - nie
są dziełem przypadku. (2) I one mają swoje przyczyny.
Amerykańska
konstytucja nie pojawiła się w próżni. Warto zastanowić się nad
tym, co w istocie zainspirowało jej twórców, jakie żywioły przyczyniły
się do jej powstania. Ma to niesłychanie ważkie znaczenie. Rok 1787
jest w istocie datą wielkiego przełomu. Konstytucja amerykańska
nadaje praktyczny kształt ideałom Wielkiego Stulecia. Jest aktem
samookreślenia o wadze archetypu. Urzeczywistnia aspiracje, które
miał na myśli Kant przedstawiając Oświecenie jako wyjście człowieka z niepełnoletności, do
czego - jak zapewniał filozof - nie
trzeba niczego poza wolnością czynienia
wszechstronnego, publicznego użytku ze swego rozumu. (3) W Filadelfii,
dzięki twórcom Konstytucji, wolność ta stanie się fundamentalną
zasadą projektu przybierającego postać obowiązującego prawa.
Przekonanie,
iż to właśnie rozum powinien być architektem politycznego zespolenia
nie pojawiło się oczywiście
po raz pierwszy w wieku XVIII. Prekursorami byli antyczni Grecy.
To oni uczynili zbiorowy namysł miarą politycznej roztropności;
w tym właśnie zawiera się idea racjonalnej legislacji. Wiek Świateł
jest więc stuleciem reminiscencji. Szukając własnej drogi chętnie
odwołuje się do tradycji antyku, wzorce klasyczne są niesłychanie
ważnym źródłem inspiracji. Stwierdzić wypada, iż to właśnie recepcja
mądrości antyku - swoisty renesans Arystotelesa i Cycerona - stanie
się punktem wyjścia w filozoficznych peregrynacjach, które ukształtują
nową koncepcję ładu politycznego. (4)
Najistotniejsze
znaczenie ma sama myśl podstawowa - wspólnota polityczna powinna
ukonstytuować się dzięki świadomym wysiłkom rozumu. Należy zaakceptować
racjonalną hierarchię celów, zorganizować wszystko zgodnie z ogólną
formą, która umożliwi ich sensowną koordynację. Tę właśnie myśl
przejmie wiek XVII od Arystotelesa. W tym właśnie miejscu - wraz
z recepcją jego koncepcji - rozpoczyna się nowożytny dyskurs na
temat praw zasadniczych umożliwiających ukonstytuowanie się ciała
politycznego. W jego ramach, stopniowo, coraz większej wagi nabierać
będzie samo słowo konstytucja.
(5)
Wiele
wszakże będzie musiało się zmienić zanim termin ten nabierze abstrakcyjnego
znaczenia do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni. Stanie się to faktem
dopiero w wieku XVIII. Wcześniej mówi się raczej , w liczbie
mnogiej, o konstytucjach,
mając na myśli elementarne prawa, które tworzą podstawy ustroju,
a więc ujęcie w pewien porządek władz w ogóle, a przede
wszystkim naczelnej z nich wszystkich, jak to określił Arystoteles
w Polityce. Ustrój jest
więc zespołem reguł ustalających wzajemne relacje pomiędzy poszczególnymi
elementami politycznego ciała. To właśnie te reguły określane są
przez długi czas jako konstytucje. John Locke, projektując prawa
zasadnicze dla kolonii Karolina, wymienia sto dwadzieścia zasad;
przedstawia je jako Fundamentalne Konstytucje Karoliny. (Fundamental Constitutions of Carolina). Urzeczywistniając podobny
zamysł William Penn naszkicuje projekt dwudziestu czterech Fundamentalnych Konstytucji dla Pensylwanii. (6) Stopniowo toruje
więc sobie drogę myśl, iż ustrój może być kształtowany zgodnie z
zasadami rozumu, że wspólnotę można budować od podstaw, zdając się
na jego rozstrzygnięcia.
Wiek
XVIII pozbędzie się liczby mnogiej. To właśnie wtedy nabierze wyraźnego
kształtu przeświadczenie, iż można zmnieniać wszystko od podstaw, tworząc całkiem nową konstrukcję, czyniąc
wszystko w jednym momencie - a więc uchwalając nową konstytucję.
O
konstytucji w abstrakcyjnym sensie zaczyna się mówić w Ameryce już
w pierwszej połowie XVIII wieku. W roku 1744 ukaże się - napisany
przez znanego erudytę Cadwalladera Coldena - esej na temat konstytucji kolonii Nowy York.
(7) Rozstrzygające znaczenie mieć będzie wszakże recepcja Monteskiusza
( O duchu praw ukaże sie w angielskim przekładzie
już w roku 1750). To on - urastając w oczach przedstawicieli pokolenia
Ojców Założycieli do roli wyroczni
- uczyni z namysłu nad fundamentalnymi zasadami ustroju jeden
z modniejszych tematów. (8) Uczestnicy politycznych debat zaczynają
zdawać sobie sprawę, iż zaprojektowanie zgodnego z nakazami rozumu
ustroju jest niejako powołaniem XVIII stulecia. Konstytucja staje
się nagle terminem o kluczowym znaczeniu. Sposobiąc się do udziału
w Konwencji Filadelfijskiej James Madison prosi swego przyjaciela
Thomasa Jeffersona, by przysłał mu z Paryża wszystko co mogłoby rzucić światło na ogólną
konstytucję (general constitution) i droit public. (9) Nikt
już nie wątpi, że konstytucja powinna być ogólna,
że zadaniem jej twórców jest ustalenie nadrzędnych zasad, które
staną się przesłanką wszelkich norm określających publiczne działania
ludzi. Rozstrzygającego znaczenia nabiera myśl, iż ustrój powinien
być oparty na nie budzących wątpliwości prawach zasadniczych, ujętych
w spójną całość. Taki właśnie zamysł, ukazujący konstytucję jako
- prawo fundamentalne (paramount
law), wiążące wszelkie inne prawa w porządku hierarchicznej
zależności, jest - jak uważa Gerald Stourzh - wielką innowacją i osiągnięciem osiemnastowiecznego,
amerykańskiego konstytucjonalizmu.(10)
Musimy
wszakże pamiętać o tym, że cała konstytucyjna debata stanowi zaledwie
jeden z aspektów szerszego dyskursu dotyczącego elementarnych zasad
polityki. A dyskurs ten odsyła nas do przeszłości. Pamiętajmy bowiem,
iż zrywając z metropolią, brytyjskie kolonie w Ameryce postanawiają
ukonstytuować się jako republika. Amerykanie buntują się przeciw
tyranii. Ustrój monarchiczny, jak będzie przekonywał Tom Paine w
słynnym pamflecie Common Sense, jest niezgodny z naturą.
Wszelkie rozstrzygnięcia, które skonkretyzuje projekt amerykańskiej
konstytucji odzwierciedlają to właśnie nastawienie. Zrzeszenie polityczne
ma być rzeczą wspólną. To idea republiki stanowi
osnowę całej debaty konstytucyjnej.
Innowacja
jest więc jednocześnie formułą retrospekcji. Tradycja republikańska
o czym nie wolno zapominać - stanowi w Ameryce jedno z najistotnijszych
źródeł inpiracji. Arystotelesa, Polibiusza i Cycerona możemy, bez
wahania, traktować jako wielkich mentorów amerykańskiej rewolucji,
którzy patronowali wszystkim najistotniejszym dokonaniom Ojców Założycieli.
(11) To właśnie wzorce klasyczne staną się osnową całej debaty dotyczącej
ustroju. To one określą kierunek poszukiwań. Wszelkie rozstrzygnięcia
kształtują się niejako w dialogu z autorami antyku. Inspiracja filozoficzna,
której źródłem były dzieła klasyczne, przesądziła w wydatnej mierze
o stylu uprawiania polityki
w koloniach. Wszyscy liczący się uczestnicy politycznych debat poruszają
się zawsze niejako w asyście antycznych filozofów. Przywołują ich
na każdym kroku, roztrząsają te same problemy, które nadawały ton
rozważaniom Arystotelesa czy Cycerona.
Dlaczego?
Nie jest to oczywiście kwestia powierzchownie pojmowanej stylizacji.
Wzorce klasyczne przeniknęły bardzo głęboko. Wykształconym mieszkańcom
kolonii łacina, a niekiedy
i greka, nie sprawiały żadnego kłopotu. (12) Znajomość klasycznej
literatury była jednym z filarów edukacji. W okresie, gdy ważą się
losy Ameryki literatura polityczna antyku stanie się jednym z najchętniej
wykorzystywanych zasobów politycznego instrumentarium. Język politycznych
debat ma w sobie mnóstwo zapożyczeń i transpozycji. Republikańskie
archetypy współtworzą tkankę XVIII-wiecznego dyskursu. Sama Konwencja
Konstytucyjna przypomina wielki salon erudytów. Antyczni przodkowie
- rzec można - są obecni w Filadelfii, debata konstytucyjna odbywa
się niejako z ich udziałem. W powszechnym użyciu były rozmaite kolekcje
tekstów i streszczenia. Bez żadnej przesady powiedzieć więc można,
iż Oświecona Ameryka konceptualizuje swój ustrój odwołując się do
wzorców antyku. Wielka przenikliwość, dogłębność z jaką roztrząsane
są tajniki ustroju republikańskiego, to w dużej mierze zdolność
odziedziczona.
Do
debaty konstytucyjnej przygotowali więc Ojców Założycieli antyczni
filozofowie. Sami chętnie podkreślali jak wiele zawdzięczają Arystotelesowi,
Cyceronowi, Polibiuszowi. Pamiętajmy przede wszystkim o samej idei
ustroju mieszanego, łączącego trzy czyste pierwistki - monarchiczny,
arystokratyczny i demokratyczny. Jest to koncept arystotelesowski
rozwinięty przez Cycerona - recepta na ustrój równowagi obdarzający
wolnością, umożliwiający dążenie do szczęścia, wykluczający dramatyczne
przesilenia, groźbę tyranii i przypadkowej destrukcji. O takim właśnie
ustroju myślą - i mówią - uczestnicy Konwencji Filadelfijskiej.
Stanowi ona dalszy ciąg dyskursu, który trwał przez ponad sto lat
(zainaugurował go wiek XVII). (13) To on ukształtował język tej
podziwianej dziś debaty, obdarzył jej uczestników zdolnością mównienia
o rzeczach związanych z ustrojem państwa z przenikliwością filozofów.
Klasyczna koncepcja ustroju mieszanego to
strumień - pisze Gummere - który
odnajdziemy pod powierzchnią wszystkich dzieł okresu kolonialnego.
(14) Stała się ona swoistą szkołą politycznego wyrafinowania,
makietą języka, który umożliwi podjęcie debaty na temat konstytucji
i przesądzi o kształcie wielu jej konkluzji.
Pamiętajmy
wszakże i o motywie innowacji. Nie należy go bagatelizować. Konstytucja
jest wszakże - jak już stwierdziliśmy - typowym przejawem dążeń,
które zainspirowało Oświecenie. Jakże wymownie brzmi tu głos Alexandra
Hamiltona, który otwierając cykl publikacji, napisanych w okresie
debaty ratyfikacyjnej ( The
Federalist Papers, 27 10 1787 - 15 08 1788) w obronie idei tworzących
osnowę Konstytucji, przedstawia eksperyment filadelfijski jako poszukiwanie
odpowiedzi na pytanie o to czy ludzie w ogóle są w stanie stworzyć
dobry ustrój, kierując się
namysłem i dokonując wyboru, czy też bezpowrotnie skazani są,
tak jak w przeszłości - na przypadek
i siłę. (15)
W
Filadelfii ważyły się więc losy człowieka; nadeszła era, w której powinna zapaść decyzja, komentował
Hamilton. (16) Wybrano rozwiązania, które położyć miały kres dominacji
niewiedzy i przemocy. Konstytucja urzeczywistniała aspiracje Oświecenia.
Do jej patronów należy więc oczywiście zaliczyć także tych wszystkich
filozofów, którzy nadawali rozmach nowożytnemu dyskursowi politycznemu,
przeciwstawiając wolność despotyzmowi, którzy współtworzyli wielką
metanarrację emancypacji, jak dziś mówi
Jean-Francois Lyotard.
Istotnie.
Język, który stworzył osnowę debaty kulminującej jako cud w Filadelfii, miał fakturę niejednolitą.
Był to język reminiscencji, ale także język antycypacji. Przyszłość
była nie maniej ważna od przeszłości. Retrospekcja łączyła się z
projekcją ideałów.
Projekt
Ojców Założycieli ma oczywiście wiele odniesień. W jaki sposób można
określić choćby najistotniejsze źródła inspiracji? Epoka ma wielu
bohaterów. Locke, Newton, Monteskiusz... Nawet gdybyśmy mieli mówić
tylko o postaciach-emblematach lista byłaby długa. Najbardziej interesujacy
jest wszakże sam problem, a więc powiązanie dyskursu dotyczącego
polityki z dociekaniami urzeczywistniającymi nowe ambicje filozofii.
(17) A zatem racjonalizm. Nowa epistemologia - Locke, Hume. Nowa
etyka eksponująca pojęcie użyteczności, przedstawiająca szczęście
jako efekt doznawania przyjemności i unikania bólu ( w tej materii
obok brytyjskich bardzo liczyć będą się wpływy filozofów francuskich
- Helwecjusza, Holbacha). (18) Koncepcja civil society, która nabiera rozmachu wraz
z recepcją Locke'a i Hume'a. (19)
Te
różnorodne wpływy trudno oczywiście traktować jako jednolitą konstelację.
Nie wszystko da tu się przecież powiązać w całość. Ważne jest wszakże,
iż metanarracja emancypacji
- ugruntowująca, poprzez ideę prawa natury, naturalnych uprawnień
jednostki i koncepcję umowy społecznej, wizję konstytuującego się
samodzielnie związku obywatelskiego - kieruje nieustannie uwagę
ku fundamentalnym zagadnieniom dotyczącym ustroju. I znowu, Locke,
Monteskiusz, Helwecjusz stają się nauczycielami języka inspirującego
sposób myślenia, który z uchwalenia konstytucji uczyni akt o znaczeniu
zasadniczym. Co więcej, filozoficzny dyskurs Oświecenia podsuwa
również rozwiązania konkretne - zasada podziału władzy, psychologia
Hume'a, Newton i jego wizja wszechświata jako skoordynowanej całości,
powstającej dzięki równowadze wzajemnie oddziałujących na siebie
sił. Wszystkie te idee staną się ważnym motywem dyskursu dotyczącego
konstytucji. Mamy oczywiście do czynienia z semantycznym metabolizmem.
Nikt nie cytuje na przykład bezpośrednio Newtona. Ale to właśnie
jego wpływy tłumaczą skłonność do traktowania praw działających
w świecie polityki na podobieństwo praw fizyki. Stanie się ona w
drugiej połowie XVIII wieku czymś wielce charakterystycznym. (20)
Tworzenie
konstytucji pojmowane jest jako afirmacja zasad rozumu. Autorzy
The Federalist Papers
nie ukrywają swego przeświadczenia, iż wiek XVIII jest ostatecznie
lepiej przygotowany do uporania się z tym zadaniem niż greccy i
rzymscy filozofowie; idea nowej nauki o polityce jest jednym z istotniejszych
motywów poszukiwań inspirujących konstytucyjną debatę. Ta nowa nauka ma się wspierać właśnie na fundamencie
jaki tworzy filozofia Wieku Świateł. Ma uwzględniać rzeczywiste
motywy ludzkiego działania, jak sobie tego życzy Hamilton. (21)
Mechanizmy, sprężyny, równowaga. Z drugiej strony obiektywne struktury
bytu - natura, prawa, które zawsze wypada respektować, które są
fundamentem ludzkiego świata. Można tu myśleć o kosmosie, o uprawnieniach,
które nadał człowiekowi Stwórca, ale też - zgodnie ze wskazaniami
Monteskiusza - o klimacie (w rozważanich na temat rasy i wolności
motyw ten nabierze istotnego znaczenia - zob. Thomas Jefferson i
jego Uwagi o stanie Wirginia).
Filozofia
Oświecenia tworzy płaszczyznę, na której dyskurs dotyczący polityki
umożliwia zespolenie motywu recepcji i rekonstrukcji. Amerykańska
konstytucja odwołuje się do wzorca republikańskiego. Jej twórcy
odchodzą wszakże, w istotny sposób, od tradycji. W istocie proponują
nową konstrukcję. O wolności mówią językiem Locke'a, o cnocie językiem
Hume'a. Swój zamysł traktują jako spełnienie możliwości, którymi
obdarzył ludzi dopiero wiek XVIII. Proponują program racjonalnej
rekonstrukcji.
Nawiązanie
do trwającego od czasów Arystotelesa dyskursu na temat ustroju najlepszego
z możliwych, nie oznacza oczywiście bezpośredniej kontynuacji żadnego
z wątków. Ojcowie Założyciele prezentują własną koncepcję rzeczy wspólnej, znacznie odbiegającą od
klasycznych wzorców. Aprobują oczywiście samą zasadę ustroju mieszanego.
Regułę zakładającą nieodzowność zespolenia trzech odrębnych pierwiastków
uznawano za niepodważalne pryncypium równowagi. Inaczej wszakże
pojmowane są same zasady kompozycji, oraz fundamentalna relacja
pomiędzy etyką i polityką, determinująca sens obywatelskiej partycypacji.
Zgodnie
ze słynną definicją Arystotelesa każde państwo jest pewną wspólnotą, a każda wspólnota powstaje dla osiągnięcia
jakiegoś dobra. (Polityka)
Tym, co określa samą istotę politycznego związku jest więc wspólne
dobro. Może on ukonstytuować się jedynie pod warunkiem, że wszyscy
będą zmierzali ku jakiemuś wspólnie obranemu celowi. O kondycji
politycznego ciała rozstrzygają więc pewne zdolności etyczne - człowiek
musi osiągnąć umiejętność podporządkowywania swych partykularnych
dążeń celom ogólnym. Dopiero wtedy może stać się obywatelem, uczestnikiem
politycznego zrzeszenia. To etyka określa ostatecznie telos
polityki. Kto chce się zająć zagadnieniem najlepszego
ustroju - mówi Arystoteles - musi
określić jakie życie najbardziej godne jest pożądania. (Polityka) Polis, w konsekwencji, staje
się wspólnotą jednoznacznie określonych wartości. Zgodnie z klasyczną
koncepcją zrzeszenia politycznego jego osnową jest ethos
- określony wzorzec etyczny.
(22) Warunkiem ukonstytuowania się politei
- republiki, jak będą potem mówić Rzymianie - a więc związku
umożliwiającego, zgodną z naturalnym dążeniem do szczęścia, partycypację,
opartą na zasadach równości i wolności, jest kultywowanie cnoty.
Rozstrzygnięcia tego bronić będą, jeszcze w wieku XVIII, Monteskiusz
i Rousseau, przekonując, iż cnota obywatelska - a więc zdolność
podporządkowania egoistycznych pragnień celom wspólnym - jest podporą,
bez której republiki nie mogą istnieć.
Nie
zgodzą się z tym już wszakże twórcy amerykańskiej konstytucji. Uwolnią
państwo od balastu, którym obarczyli je myśliciele antyku. Ideę
cnoty obywatelskiej i koncepcję zrzeszenia politycznego opartą na
przeświadczeniu, iż warunkiem sine
qua non jego trwałości jest odpowiednie ukształtowanie
ludzkich charakaterów potraktują jako niebezpieczną
iluzję. (23) Odrzucenie paradygmatu
cnoty - przekonuje Pocock - jest w istocie najbardziej znaczącą
transfiguracją klasycznego
ideału republikańskiego, jaka dokonuje
się za sprawą Ojców Założycieli. (24) Na kartach The
Federalist Papers odnajdziemy otwartą pochwałę nowożytnego indywidualizmu.
Zwycięskie, wyemancypowane ego,
uzyskuje błogosławieństwo filozofów. Egoistyczne namiętności, to
co onegdaj traktowano jako jeden
z powodów zepsucia, zyskują pełną aprobatę. (25)
W
jaki więc sposób może ukonstytuować się polityczne ciało, co w istocie
proponują twórcy Konstytucji? Kluczowe znaczenie mają tu rozważania
Madisona na temat fakcji, zprezentowane w Federaliście
nr 10. Madison podejmuje w istocie problem, który pasjonował
rownież Kanta, przeświadczonego, że problem
zorganizowania państwa jest rozwiązywalny, mówiąc bez ogródek, nawet
dla narodu diabłów (jeśli tylko posiadają one rozum). (26) Madison
uznaje, iż faktem bezdyskusyjnym są podziały mające trzy podstawowe
przesłanki: zróżnicowanie opinii, zróżnicowanie namiętności odzwierciedlające
młość własną, oraz różnice majątkowe, odzwierciedlające nierównorzędność
zdolności. (27) Nie ma więc sensu żadna perswazja zmierzająca ku
ugruntowaniu idei dobra wspólnego. Ludzie zawsze są podzieleni.
Człowiek jest w istocie niepoprawnym egoistą.
Z
tych spostrzeżeń dotyczących ludzkiej natury wynikają oczywiste
konsekwencje dotyczące ogólnej idei zrzeszenia politycznego. Madison
uważa, iż nigdy nie istniał - i istnieć nie będzie - naród
filozofów, który mógłby pójść za głosem
oświeconego rozumu, okazując stałą skłonność do afirmowania
dobra wspólnego ; podobnie jak nie istnieje rasa filozofów-królów, o której marzył
Platon. (28) Nie można więc szukać żadnej idei, która połączy wszystkich.
Państwo nie może narzucić żadnej oficjalnej hierarchii wartości.
Różnice istnieć muszą i istnieć zawsze będą.
Amerykańska
konstytucja narzuca więc koncepcję zrzeszenia politycznego całkowicie
odbiegającą od wzorców klasycznych. Odrzucając ideę dobra wspólnego
jej twórcy przedstawiają w istocie rozwiązanie mające u swych podstaw
zamysł transcendentalny - interesują ich wyłącznie warunki możliwości
ukonstytuowania się obywatelskiego zrzeszenia. Te właśnie warunki
określić ma konstytucja. Nie powinna ona więc, w żadnej mierze,
przypominać programu politycznego, afirmującego określony porządek
wartości. Jest a-tematyczna, rzec można. Jej
twórcy zajmuja się wyłącznie f
o r m ą zrzeszenia politycznego,
a nie tym jaką orientację powinny mieć rzeczywiste działania na
scenie publicznej. Ważne jest jedynie, by wszelkie poczynania służyły
urzeczywistnianiu wolności; konstytucja organizuje domenę wolności,
nie inspiruje wszakże w żadnej mierze rozstrzygnięć urzeczywistniających
zasadę wolnego wyboru. W tym właśnie znaczeniu jest projektem formalnym,
nie rozstrzygającym niczego, co dotyczy treści ludzkich działań,
zrywającym klasycznie pojmowana więź pomiędzy etyką i polityką.
Madisonowscy egoiści, grupujące się w fakcje, mogą przypominać diabły.
Madison, Hamilton, Jay, wszyscy uczestnicy debaty konstytucyjnej,
nie mają żadnych złudzeń, co do autentycznych motywów ludzkiego
działania. W istocie liczą się zawsze, przede wszystkim (choć nie
jedynie), miłość własna i nieposkromione egoistyczne namiętności.
(29)
Jak
więc w ogóle może powstać wspólnota polityczna? Najogólniejsza odpowiedź
jest prosta - przesądza o tym mechanizm checks and balances, funkcjonujący dzięki podziałowi władzy. Cnota
nie jest potrzebna - wolność i równowagę ustrojową zapewnić mają
mechanizmy, które powstrzymają ekspansję ambicji i namiętności doprowadzając
do ich wzajemnej konfrontacji. Moralną edukację zastępują hamulce
ustrojowe; namiętności mają się nawzajem ograniczać.
Madison
nie jest więc ostatecznie - jak widzimy - mysilicielem wkraczającym
na szlak, który w Europie wyznaczał Kant. Uważa, iż sprężyną działań
kreujących wolny związek obywatelski mogą być i rozum i namiętności.
Tym samym, inaczej niż Kant, nie wiąże z ideą etycznej autonomii,
będącej osnową nowoczesnej koncepcji wolności, przymusu
racjonalności. (30) Mamy jednak, mimo wszystko, do czynienia
z paralelnym ujęciem natury politycznego zrzeszenia (choć paralela
jest być może dość odległa). I Kant i twórcy amerykańskiej konstytucji,
inaczej niż Rousseau czy Monteskiusz, nie twierdzą, iż ustanowienie
kodeksu etyki obywatelskiej - narzucającego pewne ściśle określone
normy - jest warunkiem urzeczywistnienia obywatelskiego związku.
W obu przypadkach mamy do czynienia z formalizmem. Tak zwany Kantowski formalizm - wyjaśnia Marek J. Siemek - głosi właśnie bezwzględny priorytet słusznego,
bo prze wolne i równe istoty rozumnie ustanowionego prawa, przed
wszelkim "dobrem".
Podobnie Ojcowie Założyciele. Konstytucja amerykańska nie definiuje
w żaden sposób tego, co "dobre".
Określa formalnie rozumiane warunki, które przesądzą o tym, iż pewne
zasady będą uchodziły za słuszne i staną się prawem. Definiuje więc
w istocie "warunki możliwości" , warunki, po
spełnieniu których publiczne działania będą się mogły urzeczywistniać
jako reguły republikańskiej wolności, tworząc podstawy obywatelskiego
zrzeszenia. I tylko tyle. Ojcowie Założyciele, inaczej niż Rousseau,
nie myślą o projekcie religii obywatelskiej. Przeciwnie, jednym
z kardynalnych warunków wolności, uczynią desakralizację sfery publicznej.
Pierwsza z dziesięciu poprawek do Konstytucji, tworzących tak zwany
Bill of Rights, wprowadza
jako zasadę zakaz politycznej instytucjonalizacji (establishment) religii; wyklucza więc wszelkie rozstrzygnięcia,
które w jakikolwiekbądź sposób formalizowałoby obecność jakiegoś
kościoła w sferze publicznej. Sfera publiczna traktowana jest jako
przestrzeń swobodnej interakcji, w której nie mogą mieć znaczenia
żadne a priori ustanowione zasady. O wszystkim
decydować ma obywatelska debata, zgodna z zasadami, które określa
Konstytucja. Karta praw służąca afirmacji wolności, wykluczająca
definiowanie tożsamości obywatelskiej, i konkretnie rozumianych
praw jednoastki, w odniesieniu do jakiegoś wyraźnie wskazanego systemu
wartości. Publiczny dyskurs ma umożliwiać samookreślenie. Dyrektywami
organizującymi jego przestrzeń, i rozstrzygającymi o statusie jego
uczestników, są wyłącznie reguły słuszności, a nie rozstrzygnięcia
co do natury dobra.
W
ten właśnie sposób konstytuuje się domena wolności, umożliwiającej
autentyczną partycypację. Konstytucja amerykańska jest urzeczywistnieniem
zamysłu, który z wolności i równości (rozumianej formalnie, jako
równorzędność statusu) czyni aprioryczne warunki ustroju obdarzonego
autentyczną zdolnością trwania.
Rzecz
postanowiono i rozstrzygnięto. Konstytucja weszła w życie. Spełnił
się zamierzenia Ojców Założycieli. Powstała republika, której narodziny
zapowiadali filozofowie. Republika w nowoczesnym wcieleniu.
Czy
sama Konstytucja była zatem dzieckiem filozofów? Debta konstytucyjna
i Konwencja Filadelfijska przypominały przecież nieco wielkie seminarium
roztrzasające ambitne zagadnienie, które onegdaj przedstawił Arystoteles,
mówiąc o poszukiwaniu ustroju najlepszego
z możliwych. Bądźmy jednak ostrożni. Filozofia to tylko jedno
z bóstw patronujących narodzinom Konstytucji. Trudno byłoby zresztą,
pozostając w zgodzie z faktami, traktować ją jako urzeczywistniający
się konsekwentnie, wcześniej ukształtowany projekt teoretyczny.
Gdyby tak było, George Washington z pewnością nie mówiłby o cudzie.
Uczestnicy
Konwencji Filadelfijskiej w istocie nie byli pewni ku czemu zmierzają.
W dniu otwarcia obrad, 14 maja 1787 roku, pojawili się jedynie przedstawiciele
Pensylwanii i Wirginii. (31) Pozostali przybędą z opóźnieniem. Na
początku widać przede wszystkim wahanie. Nie ma żadnego wspólnego
planu, żadnego głębokiego przeświadczenia, które łączyłoby wszystkich
delegatów. Opinie były podzielone, i jak wiemy samam Konstytucja
miała od początku zdecydowanych przeciwników. Stronnictwo antyfederalistów,
którzy będą ją zwalczać, uformuje się właściwie w dniu jej uchwalenia.
(32)
Uczestnikom
obrad przyświecała dość ogólnikowa myśl, by zrekonstruować wielce
niedoskonały system, który miał swe oparcie w uchwalonych w roku
1777 (choć obowiazujących dopiero od roku 1781) Artykułach
Konfederacji. Artykuły były
namiastką konstytucji, która stworzyła namiastkę państwa - luźny
związek stanów. Działo się tak nie bez przyczyny. W początkowym
okresie rewolucji wyraźnie dawała o sobie znać paranoiczna
niechęć do władzy wykonawczej, jak to określił Gordon Wood.
(33) Amerykę niepokoiło widmo tyranii. W efekcie, w latach 80-tych
faktem stanie się po prostu polityczny chaos. (34)
I
właśnie z tym chaosem, kształtując ustrój państwa zgodnie z nakazami
rozumu i doświadczenia, mieli zmierzyć się uczestnicy Konwencji.
Doświadczenie odgrywało tu niezmiernie istotną rolę. Konstytucja
amerykańska - na co zwraca uwagę Forrest McDonald - jest zarazem
konserwatywna i radykalna. (35) Sięga więc do samego sedna rzeczy,
ujmując kwestie przesądzajace o ukształtowniu się fundamentów ustroju.
W tym zawiera się jej radykalizm. Z drugiej jednak strony nie jest
wszakże dziełem doktrynerów. Żywioły, które ją ukształtowały mają
bardzo wiele wspólnego z charakterystycznymi doświadczeniami, które
były udziałem mieszkańców kolonii. Poza najbardziej oczywistymi
motywami dyskursu teoretycznego kształtującego kierunki poszukiwań,
mieć trzeba również na uwadze to czego nigdy nie werbalizowano,
a co przemawiało w sposób nie mniej zdecydowany.
A
więc... Wiedza, którą ukształtowało doświadczenie. Nawyki sądzenia
związane z praktyką polityczną,
która od samego początku umożliwiała autentyczną partycypację. Pamiętajmy,
iż town meeting, zgromadzenie obywateli urzeczywistniające
wolę wspólnoty lokalnej, stało się w kolonialnej Ameryce jednym
z archetypów przesądzających o kierunku politycznej inicjacji. (36)
Źródeł
jest wiele. Zbyt wiele, by podjąć próbę nawet najbardziej powierzchownej
charakterystyki. Nie wszystko też ma bezpośredni związek z praktyką
polityczną. Bo nie możemy na przykład zapominać - mówiąc o języku
wolności - o olbrzymim wpływie purytańskiej teologii. Pzrzez ponad
sto lat, traktaty kształtujące wyobrażenia na temat wolności i władzy
są właściwie wyłącznie dziełem kaznodziejów. Dopiero rewolucja doprowadzi
do sekularyzacji dyskursu politycznego. Wcześniej, punktem wyjścia
we wszelkich rozważaniach o wolności są dociekania dotyczące wolności
sumienia. To purytańscy kaznodzieje kształtują podstwy ethosu
wolności, łącząc rozważania teologiczne z dociekaniami na temat
natury związków społecznych. (37)
Mówiąc
o rodowodzie Konstytucji trzeba też podjąć swoiste dociekania archeologiczne.
Poza kręgiem prawd zwerbalizowanych, widocznych na powierzchni,
pozostają złoża mądrości, która aktywizowała się niejako potajemnie,
przenikając ukradkiem w krąg rozaważań, którym patronowali autorzy
traktatów. Trzeba więc mieć oczywiście na uwadze tradycję common law i common sense. (38) Dopiero uwzględniwszy te wszystkie
różnorodne konteksty możemy stworzyć adekwatny obraz żywiołów animujących
konstytucyjną debatę. Dopiero wtedy zresztą zdamy sobie sprawę z
tego oczywistego faktu, że do napisania projektu konstytucji nie
wystarczają papier i ołówek, że wielkich prawodawców wychowuje historia,
że ich sukcesy mają oczywiście wyraźnie ukształtowane podłoże. Dobre
konstytucje nie powstają nigdy w próżni. Nawet gdy mówimy o cudzie.
1. C.Bowen, Miracle at Philadelphia. The Story of the Constitutional Convention, May
to September 1787, Boston-Toronto 1966
2. tamże, s. IX
3. I. Kant, Co to jest Oświecenie, w : I Kant, Przypuszczlny początek ludzkiej historii i inne pisma historiozoficzne,
Toruń 1995, s. 53 i 54
4. Na ten temat: Z. Fink, The Classical Republicans. An Essay in the
Recovery of a Pattern of Thought in Seventeenth Century England,
Evanston Illinois 1945
5. zob. G. Stourzh, Constitution: Changing Meanings of the Term
from the Early Seventeenth to the Late Eighteenth Century, w:
Conceptual Change and the Constitution,
ed. by T. Ball and J. G. A. Pocock, Univeristy Press of Kansas 1988,
s. 35-55
6. tamże, s. 45
7. tamże, s. 44
8. zob. P. Spurlin, Montesquieu and American Constitution,
w: P. Spurlin, The French
Enlightenment in America. Essays on the Times of the Founding Fathers,
The Univeristy of Georgia Press 1984, s. 86 - 98
9. cyt. wg. C. Bowen, op. cit., s.
14
10. G. Stourzh, op. cit., s. 47
11. W obszernej literaturze przedmiotu
warto z pewnością zwrócić uwagę na trzy pozycje: R. Gummere, The American Colonial Mind and the Classical
Tradition, Cambridge Massachusetts 1963; J. A. G. Pocock, The Machiavellian Moment. Florentine Political
Thought and the Atlantic Republican Tradition, Princeton University
Press 1975, oraz G. Wood, The
Creation of the American Republic 1776-1787, The University
of North Carolina Press 1969
12. R. Gummere, op. cit., s. 174
13. zob. B. Bailyn, The Ideological Origins of the American Revolution,
Harvard University Press 1967, s. 22-94
14. R. Gummere, op. cit., s. 175
15. The Federalist nr. 1, w: The
Federalist Papers, ed. by I. Kramnick, Penguin Books 1987, s.
87
16. tamże
17.zob. H. May, The Enlightenment in America, New York
1976
18. zob. P. Spurlin, op. cit
19. na ten temat dwie ważne prace:
T. Pangle, The Spirit of Modern
Republicanism. The Moral Vision of the American Founders and the
Philosophy of Locke, The University of Chicago Press 1988 oraz
M. Becker, The Emergence of Civil Society in the Eighteenth
Century, Indiana University Press 1994
20. na temat filozoficznych kontekstów
amerykańskiej konstytucji pisze M. White, Philosophy, The Federalist and the Constitution, Oxford University
Press 1987
21. The Federalist nr. 6, w: The
Federalist Papers, op. cit., s. 104-108
22. M. Diamond, Ethics and Politics: The American Way,
w: The Moral Foundations of
the American Republic, ed. by
R. Horwitz, University Press of Virginia 1986, s. 77
23. tamże, s. 82
24. J. A. G. Pocock, op. cit., s.
522
25. tamże
26. cyt. za: M. J. Siemek, "Projekt wiecznego pokoju" a kantowski etos nowoczesnej wolności politycznej,
w: I. Kant, Proiekt wieczystego
pokoiu, red. J. Garewicz i B. Markiewicz, Warszawa 1995, s.
120
27. The Federalist Papers, op. cit., s. 123-124
28. The Federalist nr. 49, w: The
Federalist Papers, op. cit., s. 314
29. szerzej na ten temat: D. Epstein,
The Political Theory of "The Federalist", The University
of Chicago Press 1984, s. 59- 110
30. M. J. Siemek, op. cit., s. 118
31. C. Bowen, op. cit., s. 117
32. na ten temat: H. Storing, What Anti-Federaist Were For, The University
of Chicago Press 1981
33. zob. G. Wood, op. cit.
34. F. Quinn, wstęp w: The Federalist Papers, Seven Locks Press
1993, s. 6
35. F. McDonald, Novus Ordo Seclorum. The Intellectual Origins
of the Constitution, University Press of Kansas 1985, s. 261
36. na ten temat: K. Lockridge, A New England Town. The First Hundred Years,
New York 1970
37. zob. J. C. Clark, The Language of Liberty 1660 - 1832. Political
Discourse and Social Dynamics in the Anglo-American World, Cambridge
University Press 1994, s. 141 - 218, oraz. S. Filipowicz, O władzy grzechu i grzechach władzy. Rozważania
o rodowodzie amerykańskiego antyutopizmu, Warszawa 1992, s.
9 - 112
38. S. Filipowicz, op. cit., s. 142
- 198
|