Wybrane
fragmenty pochodzą z przemówienia wygłoszonego w Poznaniu w Środę
Popielcową 1932 r., Poznań 1932, s. 1-3 i 5-6.
To co się w Europie rozgrywa, jest gwałtownym
zmierzchem epoki, której ducha zatruto. Tę niemoc powoduje bezwładność
duchowa. To przesilenie jest następstwem kryzysu moralnego. Ten wstrząs
ogólny jest zapadaniem się wszystkiego, co zawisło w próżni, gdy z
życia ludów usunięto Boga i Jego prawo. Ten ostry załom rozwoju ludzkości,
to dowód, że bez pierwiastka bożego narody nie wytrzymują brzemienia
własnych dziejów. Ten bezład, to gmatwanie się stosunków, to rysowanie
i kruszenie się ustrojów jest bankructwem bezbożnictwa wszelkiego
stopnia i wszelkich rodzajów, bankructwem bezbożnictwa w etyce, bankructwem
bezbożnictwa w socjologii i filozofii państwowej, bankructwem bezbożnictwa
w życiu prywatnym i zbiorowym, bankructwem bezbożnictwa w
życiu publicznym i w stosunkach międzynarodowych.
Hasła odmawiające Bogu prawa do ludzkości, zapowiadały
przyszłość skąpaną w błyskach postępu ziemskiego, prorokowały rajskie
szczęście, nieskrępowane niczym i nikim. A oto narody przekonują się,
że są na bezdrożach i że zamiast pomyślności idzie ku nim przez pustkę
ludzkich wieszczb i zwodzeń jakaś wielka mścicielna godzina. Zawisł
nad nimi złowrogo ten "młot wszystkiej ziemi", którym sobie z
materii wykuwały niebo bez Boga. A czyny ich, wyrosłe ze wzgardy praw
Bożych, ciąć poczyna "sierp ostry", którym anioł Objawienia grzeszne
dzieje ludzkie "zbiera i wrzuca w kadź gniewu Bożego wielką".
Nic wesołego nie zwiastuje brzask tego dnia, którego krwawa jutrzenka
odsłania smutne niebo. [...]
Są ludzie, którzy się z radością wpatrują w czerwoną
zorzę nad światem i widzą w niej pożądaną zapowiedź chwili, w której
przepaść mają wiara, zasady moralne, prawo przyrodzone, objawienie
chrześcijaństwo, Kościół. Oni ten krwawy brzask witają, jako godzinę
swoją, jako godzinę zamieszania i wzburzenia ludów, godzinę walk i
mordów, głodu, rozpaczy. W tę godzinę chcą rozwinąć nad światem czarną
chorągiew szatana. Przyszłe czasy mają się w ich oczekiwaniu ustalić
na zasadzie człowieczeństwa bezwzględnie wyzwolonego od Stwórcy.
Takie są zamierzenia nie tylko bolszewików i bezbożników
sowieckich. Takie cele nęcą wolnomyślicieli, racjonalistów, wolnomularstwo,
wyznawców ateistycznego materializmu, bezwyznaniowców. Tę chwilę gotuje
laicyzm, który już dziś z wszystkich dziedzin życia zbiera znamiona
i ślady religijne. Do tego zmierzają te filozfie i teorie, które ani
w dziedzinie społecznej, ani w życiu publicznym nie uznają powagi
prawa Bożego. Nad tym już dziś pracują szerzyciele zepsucia i bezwstydu,
niszczyciele rodziny, sekty, wrogowie Kościoła.
Ratunek? Przy rozpływaniu się autorytetów, nawet
religijnych, tylko katolicyzm zachował pełną świadomość swego powołania.
Wszyscy inni poczynili już ustępstwa na rzecz naturalizmu, zdają neopogaństwu
obronne okopy wiary i obyczajów i idą w służbę tego, co modne, łatwe,
władne i popłatne. Na szańcu pozostał katolicyzm. Na nim spoczął cały
ciężar obrony prawa przyrodzonego, przyrodzonych praw jednostki i
rodziny. Czy poza nim broni kto jeszcze świętości i nierozerwalności
małżeństwa? Czy oprócz niego odgradza ktokolwiek niezłomną barierą
moralną życie prywatne i publiczne od barbarzyństwa ? Tylko katolicyzm
dźwiga jeszcze ludu na wyżyny zasad Bożych, których do słabostek i
przelotnych zachcianek czasu nie obniża. [...]
Niestety są w Polsce bezbożnicy i jest bezbożniczy
ruch. Oczywiście nie pod tą nazwą, lecz pod wygodniejszą nazwą wolnomyślicielstwa.
Pewna część jest zakonspirowana w tajnych związkach. Nie przebrzmiało
jeszcze w świecie zmartwych-wzbudzające tchnienie: Polsko "wyjdź z
grobu"a już odbywa się w łonie wskrzeszonej Ojczyzny śmierciorodne
zatruwanie pierwiastków życia i walka z jego stwórczym porządkiem:
Chrystusem. Ledwie nas Opatrzność postawiła z powrotem na straży kultury
i wiary, niby bramę warowną na rozgraniczenie światów, a już klucze
tej bramy wydajemy w ręce Kremlu i zachodniej loży. Dopiero zaczęliśmy
rozumieć swoje nowe posłannictwo narodowe, a już stajemy się widowiskiem
walki z własną przyszłością i z prawdą duszy polskiej, z twórczymi
pierwiastkami postępu i z podstawami własnego rozwoju.
Mówią, że to powiew Europy a w rzeczywistości
wieje tu woń przykra moralnego rozkładu tej Europy, która "już cuchnie",
wieje trupi zaduch bolszewickiego wschodu. Jakżeż Polsce nie do twarzy
ta wolteriańska mina bezbożnicza! Z wszystkich brzydactw, którymi
fałszowano naszą psychologię to jest najwstrętniejsze. Dusza polska,
z gruntu religijna, łagodna "z samego przyrodzenia chrześcijańska",
nie jest zdolna do bluźnierstwa, a kto ją do bluźnierstwa wykrzywia,
dopuszcza się potwornej perwersji. Bezbożnictwo to nie tylko nieznany
w tradycjach polskich grzech przeciw Bogu, ale obraza Polski, jej
duszy, jej imienia chrześcijańskiego i całej jej przeszłości.
Na szczęście
nie masowy to ruch. Ale chociaż nie "wielu ich chodzi", znaczą
się jednak w kraju ich wpływy. Jeszcze się w pewnej mierze ukrywają
i ukrywają swe istotne zamiary, ale poczynają sobie coraz śmielej
i coraz mniej się krępują. Już i w samo południe kąkol w pszenicę
sieją. Coraz mniej pseudonimów w ich pismach.
Już się przyłączyli do międzynarodowych organizacji bezbożniczych
i weszli w ich zarządy. Na kongresach światowych uchwalają z wolnomyślicielami
całego świata bezwzględną walkę z wiarą, wzmożenie propagandy antyreligijnej
i organizowanie masowych wystąpień z Kościoła. W kraju przeprowadzają
te uchwały. Ustawicznymi zamachami na sumienie stępiają zmysł etyczny
narodu. Pogłębiają kryzys moralny i deprawują duszę polską przez oswajanie
opinii publicznej z wszelką nieobyczajnością. Laicyzują całe życie.
Uderzają w katolicyzm a popierają sekty. Nie ma się co łudzić: celem
ich dążeń jest polski bolszewzim. Czyli chcą także u nas zapoczątkować
erę bez Boga.
Sumienie katolickie
narodu wyczuwa wyraźnie grozę tych zamiarów i zdaje sobie sprawę z
tego, że to nie jakieś chwilowe nieporozumienie lub jakiś przemijający
objaw bałamutnej myśli, lecz zdecydowany zamach na całą polską przyszłość.
Rozumie dusza polska, że zwycięstwo bluźnierców oznaczałoby anarchię,
upadek, zwichnięcie posłannictwa dziejowego, a może zmarnowanie całego
polskiego jutra. Zdrowa część narodu, a więc jego ogromna większość,
poczyna się przejmować odpowiedzialnością za przebieg i skutki tej
walki z bezbożnictwem i pyta, co przedsięwziąć należy, by "Chrystus",
który był z nami "wczoraj", i "dzisiaj" nam drogi naszego
pielgrzymstwa toruje, "pozostał z nami"aż do wieczora dziejów. To
jedno wszystkim jest jasne, że losy polskiej kultury i misji polskiej
w świecie rozstrzygać się będą w dziedzinie religijnej i że na froncie
katolickim dokonywać się powinna zbiórka sił, które pragną ratować
naród od barbarzyństwa i zagłady.
***
August Hlond
Prymas Polski. Urodził się 5 VII 1881 r. w Borzęczkowicach
k. Mysłowic. W 1893 r. wyjechał do Turynu, gdzie wstąpił
do zgromadzenia salezjanów. Śluby zakonne złożył w 1897 r.,
a następnie studiował na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim
w Rzymie, uzyskując w 1900 stopień doktora. W 1905 r.
otrzymał święcenia kapłańskie. Był kapelanem i wychowawcą w zakładach
salezjańskich w Krakowie, Przemyślu i Wiedniu. W 1919 r.
został inspektorem swego zgromadzenia w prowincji austro - węgiersko
- niemieckiej. W roku 1922 mianowano go administratorem apostolskim
Górnego Śląska, a w XII 1925 r. pierwszym biskupem
nowo utworzonej diecezji katowickiej. W 1926 r. objął biskupstwo
gnieźnieńsko - poznańskie oraz urząd Prymasa Polski i przewodniczącego
Konferencji Episkopatu Polski. Rok później otrzymał godność kardynała.
Jako Prymas wiele uwagi poświęcał szeroko rozumianej kwestii społecznej.
Wspierał katolickie ośrodki szkolenia społecznego, wspomagał rozwój
prasy katolickiej. W 1927 r. powołał Katolicką Szkołę Społeczną
w Poznaniu, której zadaniem miało być kształcenie działaczy społecznych.
W 1930 r. erygował Naczelny Instytut Akcji Katolickiej.
Zarządzeniem z 1934 r. powołał Radę Społeczną przy Prymasie
Polski, której organizacja była wzorowana na Unii Mechlińskiej. Zadaniem
Rady było popularyzowanie nauczania społecznego papieży, w szczególności
zaś wskazań zawartych w encyklice Piusa XI Quadragesimo anno, i dostosowywanie
go do aktualnych stosunków społeczno - gospodarczych w Polsce.
W swych listach pasterskich, odnoszących się do życia społecznego,
wskazywał na konieczność jego odrodzenia w duchu zasad nauki
chrześcijańskiej. Do najgłośniejszych należy list pasterski ogłoszony
w 1932 r. pt. O chrześcijańskie
zasady życia państwowego, który był zgodnym z doktryną Kościoła,
systematycznym wykładem nauki o państwie. We wrześniu 1939 r.
wyjechał wraz z rządem do Rumunii. Przebywał początkowo w Rzymie,
następnie w Lourdes, by wreszcie zamieszkać w Hautecombe.
W lutym 1944 r. został aresztowany i internowany w Bar-le-Duc,
a potem w klasztorze Wiedebrück.
Uwolniony został w 1945 r. przez wojska amerykańskie. Powrócił
do kraju w lipcu tego samego roku wyposażony w pełnomocnictwa
papieskie, na mocy których ustanowił administrację kościelną na Ziemiach
Odzyskanych. W 1946 r., po zniesieniu unii gnieźnieńsko
- poznańskiej, zachowując tytuł arcybiskupa gnieźnieńskiego, objął
jednocześnie metropolię warszawską. Zmarł 22 X 1948 r.
w Warszawie.
Główne
prace: Z prymasowskiej
stolicy. Listy pasterskie, Daj
mi dusze. Wybór pism i przemówień 1897 - 1948, Okruchy
myślowe.
|