Na gruncie trywialnej, cynicznej koncepcji
polityki obywatele kierują się wyłącznie
egoistycznym interesem, a ustawodawcy są
zainteresowani wyłącznie reelekcją.
Stephen Macedo, Cnoty liberalne 1
Motto zaczerpnięte z książki Stephena Macedo sugeruje, iż współczesna
makiaweliczna wizja polityki, swoista pornografia polityczna - by
użyć określenia Irvinga Kristola - deformuje jej obraz, bowiem pozbawia
go wymiaru moralnego 2. Kłopot w
tym, iż niezależnie od tego, jak dalece bliska jest wielu ludziom
wizja polityki opartej na zasadach moralnych i moralnych postawach
uczestników życia politycznego, obserwacja polityki współczesnej.
uprawianej w państwach demokratycznych nie napawa optymizmem. Stąd
też poszukiwanie przyczyn demoralizacji polityki i sposobów jej zapobiegania.
Dlaczego demokracje ulegają destrukcji?
Refleksja nad upadkiem cnót obywatelskich nie jest bynajmniej cechą
doby współczesnej. Demokracje antyczne, nowożytne, takie jak polska
demokracja szlachecka, czy też współczesne, uzależnione były i są
w swym trwaniu, być może bardziej niż jakiekolwiek inne formy ustrojowe,
od postaw swych obywateli 3. Bardziej
też niż inne ustroje, demokracje cierpią na, jak się zdaje, immanentny
kryzys swych moralnych podstaw. Nie bez powodu Platon demokrację uważał
zarazem za najgorszy z dobrych i najlepszy ze złych ustrojów, a Arystoteles
w demokracji dostrzegał zdegenerowaną postać politei, choć miał ją
przy tym za ustrój najznośniejszy 4
. Autor Polityki miał również świadomość wyradzania się demokracji
w tyranię, gdy władza ludu nie jest ograniczana prawem, co w epoce
współczesnej przybrało postać doświadczenia totalitaryzmu. Znane zarówno
starożytnym, jak i nam tendencje degeneracyjne demokracji, mimo oczywistej
różnicy okoliczności historycznych i społecznych, świadczą dobitnie
o kruchości i niestabilności ustroju demokratycznego. Tym samym, ze
względu na wspomnianą zależność demokracji od postaw obywateli, źródło
jej rozkładu znajdować się musi na poziomie moralnego uformowania
ludzi, a więc ostatecznie w mniej lub bardziej niezmiennej naturze
ludzkiej. W świetle nagromadzonej wiedzy opartej na doświadczeniu
i refleksji, pomimo rozpowszechnionego dziś ubóstwienia demokracji
i uznawania jej za uniwersalny wzorzec ustrojowy, który może być wprowadzony
nie tylko w każdym kraju na kuli ziemskiej, ale w dowolnym miejscu
wszechświata, można uznać, iż demokracja jest ustrojem nienaturalnym,
wyrazem nazbyt wysokiego mniemania o właściwościach ludzkiego charakteru
i przejawem przesadnych ambicji co do możliwości moralnego doskonalenia
ludzi, przerobienia zjadaczy chleba w aniołów. Dlatego cechuje ją
ciągłe zapotrzebowanie na obywatelską aktywność, bezustanna agitacja
za uczestnictwem w różnych formach życia politycznego i ciągłe polityczne
podniecenie. W demokracji bowiem, obywatel, jak to ujął jeden z polskich
socjologów, "ma obowiązek moralny udziału w życiu publicznym, ma moralny
obowiązek kontroli tego, co robią politycy, ma moralny obowiązek wyrażania
swoich przekonań" 5. Demokracja
zależna byłaby zatem od ciągłego naprzykrzania się obywatelowi, wypominania
mu jakich obowiązków nie dopełnił. Z drugiej strony wszakże można
uznać, że demokracja to system, w którym obywatele, ułomni pod względem
moralnym i intelektualnym, wybierają innych, podobnych sobie, a więc
równych nie tylko wobec prawa, by nimi przez jakiś czas rządzili.
W tym znaczeniu demokracja byłaby zgodna z naturą człowieka. Można
by ją uznać za skuteczną procedurę postępowania w sytuacji, gdy obywatele
z natury rzeczy nie są ani zdolni do pełnego urzeczywistnienia cnót,
ani specjalnie o to nie zabiegają, bardziej zajęci własnymi sprawami
niż dobrem publicznym, skłonni powierzyć troskę o nie innym, lepiej
do tego przygotowanym, byleby im głowy nie zawracano. W rzeczywistości
nie mamy tu do czynienia z pełnym moralnym daltonizmem, dobro publiczne
jest dostrzegane, ale zapał i kwalifikacje intelektualne obywateli
do skutecznej jego realizacji nader ograniczony 6.
"Typowy obywatel - powiada zgryźliwie Joseph Schumpeter - skoro tylko
wkracza w sferę polityki, spada na niższy poziom sprawności umysłowej"
7.
Skromny zakres polskiego doświadczenia demokracji sprawia, iż często
ulegamy złudzeniu jakoby połączenie demokracji proceduralnej i partycypacyjnej,
polegające na szerokim udziale w wyborach i w życiu publicznym, stanowiły
gwarancję osiągnięcia tzw. zachodnich standardów demokracji i nadrobienia
czasu zmarnowanego przez komunizm. Narzekania na brak aktywności obywatelskiej
we wspomnianych jej formach słyszy się z ust polityków, ale także
socjologów, którzy nader łatwo przechodzą od opisu zachowań społecznych
do oceny i alarmistycznych prognoz: demokracja wymaga postaw obywatelskich,
te zaś rozwijają się marnie, zatem demokracja jest zagrożona, bo to
przecież obywatele ostatecznie sprawują władzę, ich wady moralne,
a także intelektualne, przenoszą się na instytucje polityczne. W mniejszym
stopniu wszakże źródła zagrożenia dla demokracji dostrzegane są w
niej samej. Mniej chodzi tu o znaną tezę, iż liberalny porządek społeczny
wpływa destrukcyjnie na postawy obywatelskie, choć ma on znaczenie
ze względu na częstość jego współwystępowania z instytucjami demokratycznymi,
bardziej zaś o negatywny wpływ samych instytucji demokratycznych na
czyny i postawy ludzi.
Gospodarka rynkowa, w której społeczno-kulturowe bariery dostępności
dóbr zostały zastąpione przez ograniczenia pieniężne, jest obszarem
w którym najwyraźniej daje znać o sobie racjonalność ekonomiczna:
dobór środków do celów i nastawienie na zysk, czyli zabieganie o realizację
jednostkowych i grupowych, czyli prywatnych interesów. Jest to racjonalność
przeciwstawiana przez Maxa Webera postawom tradycjonalistycznym, to
znaczy o z góry kulturowo zdeterminowanym systemie celów i środków
ich realizacji. Uważa się zasadnie, że gospodarka rynkowa sprzyja
wyraźnemu odseparowaniu sfery prywatnej i publicznej, a pierwotnym
czynnikiem, który o tym decyduje jest oddzielenie gospodarstwa domowego
od działalności gospodarczej na rynku, np. od firmy handlowej czy
produkcyjnej. Ponieważ jednak działania rynkowe powodują skutki dla
gospodarstwa domowego, choć podejmowane są nie tylko i nie przede
wszystkim ze względu na jego potrzeby, mamy tu do czynienia z podwójną
motywacją ekonomiczną i dwoistym typem interesów materialnych: jednostkowo-rodzinnymi
i prywatno-firmowymi. Z tego właśnie powodu społeczeństwa żyjące w
warunkach wolnorynkowych i zarazem w ustroju demokratycznym charakteryzuje
się jako zdominowane przez racjonalną maksymalizację wspomnianych
interesów, które spychają na dalszy plan dbałość o interes publiczny,
czy inaczej mówiąc o dobro wspólne, a postawy czy cnoty obywatelskie
ustępują miejsca dbałości o dobrobyt. Innymi słowy liberalne społeczeństwo
cechuje zatracanie poczucia obowiązków publicznych.
Niezależnie od tego, w jakiej mierze uznamy tezę o owej zależności
za trafną, należy również zwrócić uwagę na istnienie pozytywnego wpływu
realizacji interesów na postawy obywatelskie, choć jego siła wymagałaby
odpowiedniego określenia i porównania z oddziaływaniem negatywnym.
Działania o charakterze racjonalno-ekonomicznym nie mają wyłącznie
krótkiego horyzontu czasowego, a tak zdają się sądzić ci, którzy w
zasadniczym nastawieniu na rychłe korzyści dostrzegają główną przyczynę
nikłego zainteresowania dobrem wspólnym. W rzeczywistości racjonalność
ekonomiczna (maksymalizacja użyteczności) związana jest z planowaniem,
szacowaniem zysków i strat, zarówno w krótkiej, jak i dalszej perspektywie.
Dotrzymywanie zobowiązań to jeden z moralnych filarów gospodarki rynkowej
- nowoczesny odpowiednik poczucia honoru. Rozwinięty system instytucji
finansowych, nawet w przypadku pracowników najemnych, skłania do planowania
inwestycji np. w funduszach powierniczych czy emerytalnych, by przyszłość
własna i własnej rodziny została zabezpieczona. Odpowiedzialność za
losy firmy i jej pracowników to również czynnik skłaniający do przygotowań
na przyszłość ze względu na sytuacje nie w pełni możliwe do przewidzenia.
Wprawdzie nie ma tu prostej, jednokierunkowej zależności, ale wpływ
daje się zauważyć 8.
Dlaczego więc sądzi się, że liberalna gospodarka podmywa moralny fundament
ładu politycznego, zwłaszcza zaś demokracji? Za główną przyczynę uważa
się gnuśność. Giovanni Sartori, odwołując się do zdrowego rozsądku
i bardzo starej tradycji upatrywania w bogactwie przyczyn rozprzężenia
moralnego, powiada: "W ostatecznej analizie może okazać się, że najgłębszą
przyczyną kryzysu - nie mówiąc już o rozstroju - liberalnej demokracji
jest fakt, iż jesteśmy rozpieszczeni, zdominowani przez "potrzeby
cielesne" i przestraszeni 9. Winna
jest więc postawa, którą charakteryzuje rosyjskie powiedzenie, "s
żyru sbiesiłsa" (bogactwo go znarowiło).
James Buchanan, jeden z filarów szkoły społecznego wyboru, kontynuując
i rozwijając wcześniejszą myśl J.Schumpetera, wskazuje na zasadniczo
racjonalno-ekonomiczną naturę zachowań zarówno rządzących, jak i rządzonych.
Tam gdzie Sartori dostrzega jedynie słabą analogię między demokracją
a rynkiem ("Demokracja jest tym dla polityki, czym system rynkowy
dla gospodarki", ale "różnica polega na tym, że dla nieuczciwej, inflacyjnej
i w gruncie rzeczy demagogicznej rywalizacji nie ma w polityce skutecznych
mechanizmów naprawczych 10"), tam
Buchanan znajduje zastosowanie modeli zachowań rynkowych w dziedzinie
polityki. Rzecz wszakże w tym, że koncepcja Buchanana odnosi się zarówno
do wyidealizowanego rynku i wyidealizowanej polityki (jako modeli
idealizacyjnych), i tylko w takim zakresie możliwe jest potraktowanie
polityki jako złożonego procesu wymiany, w którym zagwarantowane są
wzajemne korzyści. Warunkiem wszakże urzeczywistnienia procesu wymiany
politycznej jest zawarcie kontraktu o utworzeniu wspólnoty politycznej,
która egzekwuje warunki umowy. W wymianie politycznej nie występują
tak silne czynniki ograniczające swobodę zachowań, jakie występują
na rynku, by zdołały zapewnić maksymalizację użyteczności dla poszczególnych
ludzi. Reguła jednomyślności, która mogłaby zapewnić wzajemność korzyści
wszystkich stron wymiany politycznej, uniemożliwiłaby zarazem wszelkie
działanie polityczne 11.
Friedrich von Hayek proponuje inną charakterystykę kryzysu demokracji
i gdzie indziej poszukuje źródeł nadwerężania jej moralnych podstaw.
Wprawdzie trudno przeczyć oczywistej tezie, iż demokracja współczesna
zawiera wiele nowych elementów, nieobecnych w demokracjach przeszłości,
zwłaszcza w starożytności klasycznej, nie zmienia to jednak faktu,
iż - zdaniem Hayeka - rozrost funkcji państwa, upartyjnienie polityki
i wprowadzenie czynnika przetargowego do ustroju demokratycznego wpłynęły
destrukcyjnie na działanie instytucji państwa demokratycznego i przyczyniły
się do erozji postaw obywatelskich. Nie tyle więc wzrost bogactwa
wywołany działaniem wolnego rynku w ramach prawa wspieranego autorytetem
państwa deformuje demokrację, oddziałując negatywnie na postawy obywateli,
ile raczej rozszerzający się zakres, przybierającej wielorakie formy,
ingerencji państwa w dziedzinę gospodarczą, zarówno w wytwarzanie
bogactw, jak i przede wszystkim w ich dystrybucję.
Hayekowska krytyczna analiza współczesnej demokracji i projekt zmian
ustrojowych określany mianem demarchii, polegający na konstytucyjnym
rozdzieleniu dwóch ciał przedstawicielskich: egzekutywy i legislatywy,
którego celem miałoby być uwolnienie demokracji od działania czynników
destrukcyjnych lub przynajmniej zmniejszenie ich wpływu, idą w nieco
innym kierunku. Krytykując zarówno państwo o gospodarce kolektywistycznej,
jak i państwo dobrobytu o znaczącym stopniu regulacji gospodarki,
Hayek wskazuje nie tylko na negatywne skutki ingerencji państwa w
rynkowe procesy gospodarcze w postaci ograniczania konkurencji, rozrostu
monopoli, zaniku funkcji cen jako nośnika informacji, ale także na
zasadniczą odmienność procesów rynkowych i politycznych. Analogie
między rynkiem a polityką są powierzchowne i zwodnicze. Z lektury
prac Hayeka daje się wyprowadzić następującą konkluzja: zasadnicza
różnica pomiędzy rynkiem a polityką polega na braku, wspólnego i akceptowanego
przez wszystkich miernika wartości i nośnika informacji o zachodzących
procesach, to znaczy pieniądza i cen. Oczywiście pominąć tu trzeba
problem przekupstwa, gdzie mamy wprawdzie do czynienia z użyciem pieniądza,
ale brakiem swobodnego działania mechanizmu podaży i popytu, kształtującego
ceny, ze względu na obecność wymuszenia warunków wymiany. Hayek jest
świadom, że zaangażowanie państwa w procesy gospodarcze, nie tylko
zakłóca funkcjonowanie rynku, ale przede wszystkim deformuje naturę
procesów politycznych. Zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku
dokonująca się wymiana pomiędzy uczestnikami życia gospodarczego i
politycznego nie ma charakteru rynkowego. W warunkach państwa dobrobytu
czy państwa tworzącego podstawy gospodarki rynkowej dostrzegamy tendencje
roszczeniowe, ponieważ z jednej strony presja konkurencji na rynku
- nawet przy pewnym niedorozwoju jego najważniejszych instytucji w
krajach postkomunistycznych - jest silnie odczuwana i popycha podmioty
gospodarcze oraz organizacje zawodowe pracowników do poszukiwania
opieki w instytucjach państwa i zdobywania poparcia dla swych interesów
grupowych. Z drugiej strony natomiast, ze względu na wymóg ustroju
demokratycznego, jakim jest pozyskiwanie poparcia wyborczego, ciała
przedstawicielskie i rządy, a ściślej ugrupowania polityczne w nich
reprezentowane, zabiegają o względy różnych grup interesów. Zależność
ma charakter obustronny, klientami zależnymi od patronów - jak w starożytnym
Rzymie - nie są bynajmniej jedynie zabiegający o gwarancje monopolistyczne,
subsydia, ulgi, koncesje itp. są nimi również mianowani urzędnicy
i obieralni funkcjonariusze państwowi i samorządowi, politycy i partie
polityczne, w końcu instytucje przedstawicielskie. Siła wpływu decyduje
o uprzywilejowanej pozycji szafarza beneficjów: pieniędzy albo poparcia
politycznego. Raz są nimi organy przedstawicielskie, partie i politycy,
innym razem wyborcy zorganizowani w grupach interesów, np. w związkach
zawodowych czy lokalnych grupach nacisku.
Hayek, orędownik wolnego rynku, rezygnuje z rynkowego modelu wyjaśniania
zachowań politycznych. Jego analiza koncentruje się na instytucjonalnych
zmianach demokracji i ich skutkach zarówno na poziomie działania instytucji,
jak i zachowań jednostek. Instytucje demokratycznego państwa uzależnione
są od poparcia jakiego im udzielają obywatele, które wyraża się w
ich decyzjach wyborczych, korzystaniu z biernego prawa wyborczego,
poszanowaniu prawa, działań państwa i jego agend umotywowanych prawnie
lub przynajmniej nie naruszających ogólnych zasad prawa. W samej naturze
ustroju demokratycznego tkwi zatem zależność jego instytucji i ich
składu osobowego od akceptacji przez obywateli. Ewolucja państw demokratycznych
polega na stopniowym rozszerzaniu elektoratu (np. przez zniesienie
cenzusu majątkowego czy niewolnictwa), zwiększaniu się wewnętrznego
jego zróżnicowania ze względu na grupowe interesy, i w związku z tym
na eskalacji zabiegów o jego względy i poparcie ze strony instytucji
przedstawicielskich i rządu. Jeśli państwo w coraz większym zakresie
wkracza w dziedzinę gospodarki, narasta proces jego uzależniania się
od zmiennych nastawień grup interesów i konieczność zaspokajania rozbieżnych
żądań. Instytucje państwa wydane są na pastwę rozkapryszonego i świadomego
swej potęgi elektoratu, któremu muszą nadskakiwać. Demoralizacja obywateli
ma więc swą przyczynę nie w bogactwie rodzącym rozleniwienie, lecz
w kreowaniu przez państwo - przy walnym udziale mediów - potrzeb,
które musi zaspokoić. Hayek zwraca szczególną uwagę na towarzyszące
tej ewolucji głębokie zmiany w pojmowaniu prawa wywołane zacieraniem
się różnicy między legislatywą i egzekutywą. Parlamenty, w dobie nowożytnej,
były zdolne do kontroli poczynań rządów, to zaś oczywiście oznaczało
zajmowanie się sprawami bieżącymi i szczegółowymi, a zarazem były
w stanie stanowić prawo, które było ogólne, stałe, równe dla wszystkich
i ugruntowane w ponadprawnych zasadach słuszności, uformowanych przez
tradycję i związane z nią podstawowe przeświadczenia, czyli opinię.
Ewolucja ustroju demokratycznego zdeterminowana przez spełnianie przez
ten sam podmiot (parlament) dwóch różnych funkcji ustrojowych (wykonawczej
i prawodawczej) polegała na stopniowym wzroście znaczenia funkcji
egzekutywy. W związku z tym praca współczesnych ciał przedstawicielskich,
podkreśla Hayek, "nie polega na formułowaniu i przyjmowaniu ogólnych
zasad postępowania, lecz na kierowaniu działaniami rządu dotyczącymi
konkretnych spraw" 12. W stanowisku
Hayeka bez trudu dostrzec można echo Monteskiuszowej koncepcji podziału
władz i negatywnych konsekwencji zatarcia różnicy między dwiema władzami.
"Kiedy w jednej i tej samej osobie lub w jednym i tym samym ciele
- pisał Monteskiusz - władza prawodawcza zespolona jest z wykonawczą,
nie ma wolności; ponieważ można się lękać, aby ten sam monarcha albo
ten sam senat nie stanowił tyrańskich praw, które będzie tyrańsko
wykonywał" 13.
Zatem zmiana koncepcji prawa - polegająca na ograniczeniu władzy sądowniczej,
na uznawaniu decyzji ciała prawodawczego za główne, jeśli nie ostateczne
źródło prawa, na nadaniu prawu charakteru uzasadnień decyzji rządu
i parlamentu, a więc podporządkowanie go celom bieżącej polityki,
czyli tak zwany pozytywizm prawniczy - jest jedną z głównych przyczyn
uzyskania przez parlamenty nieograniczonej władzy i zarazem źródłem
kryzysu państwa prawnego, a także zmian w postawach obywateli, którzy
w systemie prawa w mniejszym stopniu dostrzegają instrument ograniczający
samowolę państwa, a bardziej narzędzie realizacji interesów grupowych
i sankcjonowania ich jako uprawnień. Nic więc dziwnego, że obywatele
zatracają poczucie znaczenia służby publicznej i działania na rzecz
interesu ogólnego, a opanowani są pragnieniem podporządkowania państwa
i jego instytucji potrzebom grupowym, czyli zaprzęgnięcia państwa
do służby na ich rzecz. Nie czerpią oni przyjemności ze spełniania
obowiązków obywatelskich, lecz za swój obowiązek uważają dostarczanie
sobie przyjemności. Współczesne demokracje w wyniku rozszerzenia zakresu
wpływów państwa na życie zbiorowości i takiego stymulowania działań
obywateli, które sprawia, iż dobro publiczne jest redukowane do zmieniających
się, a biorących górę w danym okresie interesów grupowych, sprawiają
iż demokratyczna procedura zmiany rządzących zachowuje swój pokojowy
charakter, lecz wojna interesów podkopuje trwałość ładu społecznego
i tym samym stawia pod znakiem zapytania wartość ustroju demokratycznego.
W tych warunkach cnoty obywatelskie ustępują miejsca instynktom stadnym.
Sytuację taką - określaną przez Hayeka jako demokracja przetargowa
- można też scharakteryzować na dwa różne sposoby, albo za pomocą
tzw. dylematu więźnia, albo posługując się pojęciem optimum Parety.
W pierwszym przypadku mamy do czynienia z działaniami, które motywowane
są własnym interesem jednostek lub grup i mimo niepożądanych skutków,
jakie przynoszą one w skali społecznej, żaden z uczestników sytuacji
nie znajduje wystarczająco silnych motywów do innego postępowania
(wskazuje na to Norman P. Barry, a także John Gray, mówiąc o nowym
dylemacie Hobbesowskim 14). Można
też, jak mi się wydaje, uznać iż uczestnicy procesu demokratycznego
ulegają złudzeniu osiągnięcia korzyści Parety (Pareto improvement),
to znaczy sądzą, iż poprawa położenia ich grupy interesu nie pogarsza
sytuacji innych grup, gdy w rzeczywistości zachodzi optimum Parety.
Dlaczego demokracje trwają?
Jeśli Hayekowską diagnozę uznamy za trafną, tym bardziej, iż wskazane
przyczyny rozkładu tkanki moralnej starych demokracji przekonywająco
tłumaczą wady demokracji młodych, takich jak nasza, gdzie wpływ państwa
na różne sfery życia, w tym zwłaszcza gospodarki, jest wciąż znaczący
ze względu na utrzymywanie się starych, komunistycznych zależności,
jak i pojawianie się nowych, związanych z zaangażowaniem państwa w
przekształcenia ekonomiczne i ustrojowe, wówczas musimy sobie zadać
pytanie, co sprawia, że pomimo wszystkich tych wad i ciągłego kryzysu
demokracje trwają?
Joseph Schumpeter w swej słynnej amerykańskiej książce o kapitalizmie,
socjalizmie i demokracji wskazał na fundamentalne znaczenie arystokracji
dla rozwoju państwa kapitalizmu, jako że państwo powstałe na gruzach
feudalizmu, państwo burżuazji, było w rzeczywistości rządzone przez
arystokratów 15. Stabilność polityczna
owego państwa w miarę rozszerzania się zakresu demokratycznych urządzeń
tym bardziej stawała się zależna od przypisywanej arystokracji przez
Schumpetera dziedzicznej zdolności do rządzenia, wspomaganej przez
specyficzną aurę i mistykę pańskości 16.
Stanowisko Schumpetera wydaje się przekonywające, choć jego koncepcja
demosu (kryteriów obywatelstwa), może budzić zasadnicze zastrzeżenia
ze względu na jej jawnie niedemokratyczny (wymierzony wszakże w demokrację
masową) charakter 17. Bardzo istotnym
czynnikiem moralnym wspierającym społeczeństwo burżuazyjne i jego
ewoluujący ustrój parlamentarny było także dziedzictwo cnót arystokratycznych,
przejętych przez mieszczaństwo i powiązanych z cnotami specyficznymi
dla tej warstwy 18. Wprawdzie
system edukacji podlegał w XIX w. istotnym przemianom (podział szkół
na realne i klasyczne, czyli ograniczenie wpływu humanistyki na wykształcenie
młodzieży), mimo to wciąż był on źródłem arystokratyczno-republikańskich
wzorców, które kształtowały postawy przyszłych, pochodzących z różnych
warstw społecznych, obywateli państw europejskich. Cnoty znamionujące
dwie podstawowe warstwy społeczne, rzekomo zstępującą z areny dziejów
arystokrację i wstępującą na nią burżuazję i inne z nią związane,
wytworzyły rodzaj moralnej zaprawy wiążącej budowlę demokracji. Z
kolei rywalizacja wyłaniająca wybitne jednostki i umożliwiająca formowanie
się nowych elit w warunkach komplikującego się systemu ekonomiczno-społecznego
i politycznego wsparła i po części zastąpiła arystokratyczny elitaryzm
demokracji w ciągu ostatnich 150 lat. Pozwala to uznać, jak to uczynił
Bronisław Łagowski, iż współczesne demokracje zachodnie mimo pozorów,
mają ustrój mieszany, łączący w sobie elementy oligarchii, względnie
ustroju arystokratycznego, i demokracji. Innymi słowy tradycyjne wartości
powstałe w przeszłości w innych warunkach społecznych i politycznych,
a utrwalone w ludzkich postawach, okazują się w pewnych przypadkach
funkcjonalne wobec potrzeb nowej sytuacji społecznej i politycznej.
W warunkach polskich, jak sądzę, dokonuje się powolny proces oligarchizacji
ustroju politycznego. W pozornie masowej polskiej demokracji wyłaniają
się nowe elity, następuje hierarchizacja klasy politycznej i racjonalizacja
decyzji wyborczych obywateli. Odpowiednikiem Schumpeterowskiego zjawiska
arystokratyzacji demokracji jest, nie w pełni uświadamiana, obecność
w postawach ludzi niektórych wartości warstwy szlacheckiej i mieszczańskiej
(znaczenie przypisywane dobru wspólnemu, pracowitość i rzetelność),
a także, niezwykle istotne, aczkolwiek często nie dostrzegane, wielorakie
oddziaływanie instytucji Kościoła katolickiego, nie tylko jako depozytariusza
wartości transcendentnych i ponadczasowych, lecz przede wszystkim
tradycji kulturowych, intelektualnych, narodowych, organizacyjnych
i instytucjonalnych, a także żywego ucieleśnienia hierarchiczności
elitarności. Jeśli instytucja ta uległaby nadmiernej demokratyzacji,
skutki dla obyczaju politycznego i dla demokratycznego ustroju w Polsce
mogłyby być groźne.
Wydaje się, iż innym czynnikiem, współdziałającym ze wspomnianymi
właściwościami ustrojowymi, który sprzyja trwaniu demokracji i zarazem
świadczy o świadomym przeciwdziałaniu etatystycznemu centralizmowi
współczesnych demokracji jest urzeczywistniana w różnych państwach,
a podniesiona do rangi pryncypium ustrojowego w Unii Europejskiej
i ostatnio w naszej konstytucji, zasada pomocniczości, rozdzielająca
kompetencje różnych poziomów sprawowania władzy. Udział obywateli
w samorządzie lokalnym różnych szczebli, jak tego dowodzi przykład
Polski, mimo błędów, ludzkiej małostkowości, pychy i głupoty, sprawia,
iż formują oni postawy obywatelskie zorientowane na dobro wspólnot
lokalnych. Kolejnym wszakże problemem, jaki rodzi w praktyce zasada
pomocniczości są napięcia między interesami społeczności lokalnych
i społeczności o szerszym zakresie, włącznie z państwem. Nie jest
jednak możliwe ich całkowite usunięcie, a stają się one okazją do
poddania próbie jednej ze sprawności obywatelskich jaką jest umiejętność
zawierania kompromisów.
Friedrich von Hayek rozważając sposoby neutralizacji działania czynników
kryzysogennych współczesnej demokracji przypisywał sposobowi tworzenia
prawa rolę fundamentalną. W jego projekcie ustrojowym Zgromadzenie
Ustawodawcze miało stanowić prawo spełniające wspomniane wcześniej
kryteria metaprawne. Warunkiem uzyskania tego rezultatu było nie tylko
oddzielenie działalności ustawodawczej od bieżącej polityki, ale wybór
członków owego ciała zgodnie z wymogami gwarantującymi, iż będą obdarzeni
rozsądkiem, doświadczeniem, wiedzą praktyczną i głębokim poczuciem
odpowiedzialności za losy państwa. Ukształtowanie takich obywateli,
niezależnie od racjonalności projektów ustrojowych Hayeka, jest związane
z edukacją, ale przede wszystkim z udziałem w różnych formach życia
gospodarczego, samorządowego, organizacyjnego, a także z doświadczeniem
życiowym, wyrabiającym poczucie odpowiedzialności. Z pewnością demokracja
stwarza możliwość takiego uformowania ludzi i jest od niego zależna.
Nie można, jak wiemy dzięki Arystotelesowi, nauczyć się cnót obywatelskich
bez ich praktykowania.
Miejmy jednakże na uwadze, że cnoty obywatelskie, dojrzewające w tak
różnorodnych okolicznościach życia oraz instytucje podtrzymujące ustroje
demokratyczne nie są bynajmniej dla nich specyficzne, występowały
bowiem w innych ustrojach, lecz okazują się niezbędne dla demokracji.
Ich zasadniczą rolą jest podtrzymywanie ładu społecznego. Sama demokracja
w sensie proceduralnym, nie jest w stanie sprostać temu zadaniu. Demokracja
partycypacyjna okazuje się natomiast zależna od wcześniejszych i z
demokracją nie związanych form udziału w życiu stowarzyszeń i wspólnot
lokalnych. Jeśli zatem cnoty obywatelskie i wspomniane instytucje
społeczne podtrzymują ustrój demokratyczny, uwaga nasza winna skupić
się na tych skutkach działania systemu demokracji, które mogą zagrażać
jego moralnym i instytucjonalnym fundamentom.
Przypisy:
- Stephen Macedo, Cnoty liberalne, przeł.
G.Łuczkiewicz, Ośrodek Myśli Politycznej, SIW ZNAK, Kraków 1995,
s.159. Niniejszy artykuł został opublikowany w: Polityka i świat
wartości. Uczestnictwo obywateli w życiu społeczno-politycznym,
pod red. Justyny Miklaszewskiej, Fundacja "Międzynarodowe Centrum
Rozwoju Demokracji", Kraków 1998, z. 30, s. 39-54.
- Por. Irving Kristol, Reflections of a
Conservative. Looking back, looking ahead, Basic Books, New York
1983, s.126-127.
- Arystoteles stwierdza na przykład, iż
bycie obywatelem oznacza "prawo udziału w sądach i w rządzie",
i podkreśla, iż "podana definicja obywatela odpowiada głównie
ustrojowi demokratycznemu, w innych natomiast ustrojach może ona
wprawdzie być też odpowiednia, ale niekoniecznie." Por. Arystoteles,
Polityka, tłum. L.Piotrowicz, Zakład imienia Ossolińskich - Wydawnictwo,
Wrocław 1953, ks.III, r.I, ust.4 i 7, s.79 i 80.
- Arystoteles, Polityka, dz. cyt., ks.IV,
r.II, ust.3.
- Jacek Kurczewski w debacie "Etyka w
polityce", 6-7 maja 1996 r., Uniwersytet Jagielloński, Etyka w
polityce, pod red. Grażyny Skąpskiej, Universitas, Kraków, s.152.
- Brian C. Anderson, nawiązując do koncepcji
demokracji Alexisa de Tocqueville'a i jej interpretacji autorstwa
Pierre'a Manenta, wskazuje na dwoisty charakter demokracji. Jest
ona zarazem zgodna i niezgodna z ludzką naturą: "Z jednej strony
- projekt demokratyczny nie da się zrealizować, ponieważ jest
przeciwny naturze [która potrzebuje hierarchii i władzy sprawowanej
przez lepszych a nie przez wszystkich - przyp. M.K.]. Z drugiej
- niemożliwe jest nagłe zerwanie z demokracją i powrót do arystokracji.
Dzieje się tak dlatego, że demokratyczna równość również jest
zgodna z naturą. Wynika stąd, że możemy jedynie powściągać demokrację,
nie możemy z nią zerwać, ponieważ odpowiada naturze. Nie możemy
doprowadzić procesu demokratyzacji do końca, ponieważ oznaczałoby
to zupełne ujarzmienie natury i dehumanizację człowieka. Nie możemy
uniknąć demokracji. Nigdy nie będziemy mogli uczynić demokracji
w pełni "rzeczywistą" - i nie wolno nam podejmować takich prób.
Możemy i musimy powściągać demokrację, ograniczać ją tonować jej
wrogość wobec natury - a przy tym wszystkim wykorzystywać jej
zgodność z naturą." Por. B.C.Anderson, "Wolność i rozczarowanie:
o myśli Pierre'a Manenta", przeł. G.Łuczkiewicz, Civitas. Studia
z filozofii polityki, 2/1998 (w druku).
- Joseph Schumpeter, Kapitalizm, socjalizm,
demokracja, przeł. M.Rusiński, wstęp do wyd. pol. S.Mikosik, wprowadzenie
T.Bottomore, Wydawnictwo Naukowe PWN 1995, s.327.
- Trzeba wszakże podkreślić, że J.Schumpeter
wskazuje na brak kwalifikacji intelektualnych i zanik racjonalności
na poziomie działań zbiorowych (zarówno gdy idzie o administrację
lokalną, jak i centralną) u ludzi skądinąd skutecznie prowadzących
sprawy swych rodzin i racjonalnie zarządzających własnymi firmami.
Por. J.Schumpeter, Kapitalizm, socjalizm, demokracja. dz.cyt.,
s.322-330.
- Giovanni Sartori, Teoria demokracji, przekł.
P.Amsterdamski i D.Grinberg, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa
1994, s.607.
- Tamże, s.110.
- J.Buchanan, Liberty, Market, and State,
New York University Press, New York 1985, r.8, za: Filozofia wolnego
rynku, pod red. M.Kunińskiego, Znak Idee 6, Kraków 1994, s.120.
- F.A.Hayek, Law, Legislation and Liberty,
The University of Chicago Press, Chicago 1979, t.3, s.22.
- Monteskiusz, O duchu praw, przeł.
Tadeusz Boy-Żeleński, Wydawnictwo Antyk, Kęty 1997, ks.XI, r.Vi,
s.137.
- Norman P. Barry, The Invisible Hand Explanation
in Economics and Politics: A Study in the Two Conflicting Explanations
of Society: End-States and Processes, Hobart Paper 111, IEA, London
1988; John Gray, O rządzie ograniczonym. Ograniczone uprawnienia
i szczegółowe obowiązki rządu, przeł. Wojciech Madej, Centrum
im. Adama Smitha, Warszawa 1995 oraz tegoż "Hobbes and the Modern
State", w: Post-liberalism: Studies in Political Thought, Routledge,
London, New York 1993.
- Joseph A.Schumpeter, Kapitalizm, socjalizm,
demokracja, dz. cyt., s.168-172.
- Tamże, s.169. W Polsce tezę tę w odniesieniu
do komunistycznej kadry politycznej sformułował Bronisław Łagowski.
- Por. Robert A.Dahl, Demokracja i jej krytycy,
przeł. S. Amsterdamski, SIW ZNAK, Fund. im. S.Batorego, Kraków
1995, s.173-174. Dahl słusznie krytykuje argument Schumpetera
za względnością pojęcia demosu i rządów ludu, w którym warunkiem
wystarczającym demokratyczności Republiki Radzieckiej, byłby demokratyczny
sposób zarządzania partią bolszewicką. Jeśli nawet ogólna teza
Schumpetera nie zasługuje na to, by ją całkowicie zlekceważyć,
to uzasadnienie, obejmujące tak skrajne przypadki, traci na swej
sile, jeśli zgoła nie obala samo siebie (por. J.Schumpter, Kapitalizm,
socjalizm, demokracja, dz.cyt. s.304-311 i przyp.13 s.306).
- Por. Andreas A.M.Kinneging, Aristocracy,
Antiquity, and History. An Essay on Classicism in Political Thought,
Rijksuniversiteit te Leiden 1994.
|