Wybrany
fragment pochodzi z: Dzieje
Polski w zarysie, PIW, Warszawa 1974, ss. 61-68.
Dzieje
Polski w zarysie
Związków
społecznych nieskończone jest mnóstwo, należy tu bowiem wszystko,
co nie jest związkiem pokrewieństwa lub państwem. Pomiędzy związkami
społecznymi odznaczają się jednak najwięcej gmina, stany i Kościół.
[...]
Wszystkie
związki społeczne razem wzięte tworzą dopiero społeczeństwo, a wszystkie usiłowania związków społecznych razem
wzięte tworzą społeczną pracę. Wśród społeczeństwa każdy człowiek
obiera sobie pewien kierunek pracy, a znalazłszy poparcie przez
ludzi tegoż samego zawodu lub interesu, przyjęty w ich koło
społeczne, rozwija swoją większą lub mniejszą działalność. Każdy
związek społeczny stowarzysza ludzi jednego kierunku i pracy,
i pracę tę środkami stowarzyszonych popiera. Ludzi innego zawodu,
innego kierunku każdy związek społeczny od siebie odsuwa i wyklucza,
widząc w nich współzawodników. I rzeczywiście cały ruch
i życie społeczne polega na tym wzajemnym współzawodnictwie
pojedynczych związków.
Współzawodnictwo
to popycha atoli często ludzi do rozlicznych rozterek i waśni,
do groźnych nawet orężnych zapasów, które powtarzając się nieustannie
zniszczyłyby siły walczących i całą pracę społeczną wstrzymały.
Potrzebną jest przeto jakaś wyższa siła, która by takim zapasom
zapobiegała i utrzymała równowagę pomiędzy pojedynczymi kółkami,
z jakich składa się społeczeństwo.
Niekiedy
niebezpieczeństwo przychodzi z zewnątrz, od wroga, który kraj
najeżdża, podbija, pustoszy. Żaden związek społeczny do obowiązku
odparcia takiego nieprzyjaciela się nie poczuwa, bo to nie jego
zadanie, ani też nie starczą na to zasoby chociażby najsilniejszego
związku. Potrzeba znowu jakiejś wyższej siły, która by temu zadaniu
sprostała. W samej na koniec społecznej pracy napotykamy na
tak wielkie zadania, których żaden związek społeczny własnymi swoimi
siłami nie jest w stanie dokonać, a nie mogąc się domagać
od innych współzawodniczących z nim związków pomocy, ogląda
się również za jakąś wyższą siłą, która by mu użyczyła takowej pomocy.
Społeczeństwo nie może zatem istnieć bez jakiejś wyższej siły, która
by go nie ochroniła od przyjaciół zewnętrznych, która by w nim
nie utrzymała równowagi wewnętrznej i która by pracy jego społecznej
nie poparła. Taką siłą wobec społeczeństwa jest państwo.
Państwo
jest więc najwyższym związkiem politycznym, nie zaś jak inne społecznym.
Celem bowiem państwa nie jest praca sama przez się i w pewnym
tylko kierunku, lecz ochrona i poparcie pracy we wszystkich
jej objawach i kierunkach; podstawą państwa nie jest stowarzyszenie
się ludzi mających jeden wspólny, ściślejszy interes, tylko związek
wszystkich ludzi mieszkających na pewnej większej przestrzeni, bez
względu na ich szczegółowe dążenia i interesy. Państwo to jednoczy
więc współzawodniczące z sobą koła społeczne i zniewala
je do połączenia wszystkich swoich sił celem obrony najwyższych
wspólnych interesów.
(...)
Państwo nie może istnieć bez rządu i poddanego. Rządem nazywamy w państwie władzę, która stoi na jego czele,
która zastanawia się nad jego potrzebami, obmyśla sposoby, jakby
tym potrzebom zapobiec, i postanowienia swe wykonuje. Władza
ta rozpada się na pięć gałęzi:
1.
ustawodawczą, która ustanawia
prawa, czyli zasady, których się trzyma rząd, społeczeństwo i każda
jednostka w państwie żyjąca;
2.
sądową, która rozstrzyga
wszelkie spory, wywiązujące się pomiędzy jednostkami i pomiędzy
pojedynczymi kołami społecznymi w państwie i strzeże równowagi
pomiędzy nimi;
3.
wojskową, która broni
państwa od nieprzyjaciela i poskramia wewnętrzne rozruchy;
4.
skarbowa, która gromadzi
potrzebne pieniężne środki;
5.
administracyjną, która
wspiera społeczeństwo w jego pracy na polu rolnictwa, przemysłu,
handlu, oświaty i wiary.
Władza
najwyższa oddana i poruczona być może:
1.
albo jednemu człowiekowi, a w takim razie rząd jest monarchiczny, czyli jedynowładczy;
2.
albo kilku osobom zasłużonym lub odznaczającym się swoim urodzeniem
i majątkiem, a w takim razie rząd jest arystokratyczny, czyli możnowładczy;
3.
albo ogółowi ludności gromadzącej się celem uchwalenia ustaw i mianowania
urzędników, a w takim razie rząd jest demokratyczny, czyli ludowładczy.
Niekiedy
forma rządu może być mieszana, a mianowicie:
4.
monarcha w rządzie swoim może być ograniczony przez zgromadzenie
reprezentantów całego ludu, czyli wybranych przezeń zastępców; w tym
wypadku monarchia zwana
jest konstytucyjną;
5.
w państwie demokratycznym lud może wykonywać władzę swą najwyższą
nie bezpośrednio, lecz przez pewnych wybranych do tego reprezentantów;
w takim razie mamy do czynienia z demokracją
reprezentacyjną.
Żadna
z tych form rządu nie jest od drugich bezwzględnie lepsza,
każda ma swoje zalety i swoje wady, dobroć każdej zależy od
usposobienia i wykształcenia ludności, dla której ma działać.
Ludom stojącym na niskim stopniu rozwoju odpowiada więcej monarchia
absolutna lub arystokracja, ludom wyżej rozwiniętym i dojrzałym
monarchia konstytucyjna lub demokracja, zwana także republiką, rzeczpospolitą.
Mylne jest zdanie, jakoby republika oznaczała wolność i szczęście
narodu, zaś monarchia absolutna jego niewolę i ucisk. Owszem,
w monarchii absolutnej rozumnie rządzonej, lud może się czuć
swobodny i szczęśliwy, zaś w republice, jeśli na jej czele
staną ludzie gwałtowni lub zepsuci, może panować najsroższa niedola
i ucisk.
Jakąkolwiek
jednak jest forma rządu, to każdy mieszkaniec obowiązany jest: 1)
w granicach zakreślonych przez prawo słuchać rządu istniejącego
i rozkazy jego wypełniać, 2) rząd ten środkami swoimi, majątkiem
i krwią swoją wspierać, to jest płacić podatki potrzebne na
utrzymanie państwa i służyć wojskowo. Każdy mieszkaniec państwa
jest jego poddanym. Gdzie zaś poddani nie poczuwają się do obowiązku
posłuszeństwa dla władzy rządowej, gdzie każdy rządowi swoją wolę
narzucić się stara i podług swojego widzimisię działa, tam
rozprzęga się wszelka jednolitość i rząd zadania swego spełnić
zupełnie nie może. Gdzie poddani skąpią rządowi swojej krwi i swojego
mienia, tam państwo dla braku środków stoi bezsilne i narażone
jest na łaskę lub niełaskę sąsiadów.
Każdy
mieszkaniec państwa jest jednakże nie tylko poddanym, lecz także
obywatelem państwa, to jest: może domagać się od rządu opieki i obrony
swojej osoby i swoich interesów, i może mieć udział w samym
rządzie. Udział ten może być większy lub mniejszy, co od formy rządu
i istoty państwa zależy. Otóż nie tylko prawem, ale zarazem
powinnością jest obywatela, ażeby udział ten w rządzie, jaki
mu jest przez prawo przyznany, starał się dla dobra państwa zużytkować.
Uczyni to, jeśli wyrobi sobie zdrowe przekonanie, jak państwo rządzone
być powinno. Gdy zaś wszyscy ludzie nie mogą jednakich zupełnie
mieć zasad, dobrze więc każdy obywatel działa, jeżeli z ludźmi
podobnego przekonania się zwiąże i łącznie z nimi zasady
swe w zarządzie państwa przeprowadzić się stara. W ten
sposób powstają w państwie stronnictwa,
które ze sobą współzawodniczą. Przeciwne sobie stronnictwa i ich
nieustanne ścieranie się nie jest bynajmniej dla państwa rzeczą
szkodliwą i zgubną, byleby stronnictwa takie starały się przeprowadzić
pewne jasno określone zasady polityczne, a nie szukały tylko
zaspokojenia swojej ambicji i samolubnych celów i byleby
każde stronnictwo dążąc do władzy uznawało rząd istniejący i wspierało
go jak długo istnieje. W takim razie pozostaje powaga rządu
pomimo ścierania się stronnictw nienaruszona, ludzie piastujący
władzę mają nad sobą nieustanną kontrolę przeciwnego stronnictwa,
przeprowadzają swoje zasady stanowczo, a z chwilą kiedy
zasady te się przeżyją i nowym miejsca ustąpić muszą, ustępują
i oni, robiąc miejsce ludziom przedstawiającym nowe zasady
i nowe dążenie. Natomiast nic szkodliwszego dla państwa, jak
brak stronnictw ścierających się ze sobą o odmienne zasady
rządzenia. W państwie takim panuje wprawdzie zupełna cisza,
ale cisza ta jest oznaką braku życia, znamionuje zgniliznę i wewnętrzny
zastój, dozwala wypływać na wierzch ludziom, którzy działają tylko
dla swych osobistych widoków i państwo do niechybnego prowadzą
upadku.
(...)
Najwyższym związkiem organicznym, do jakiego w rozwoju swoim
doprowadzają ludzie, jest państwo. Długiego też potrzeba czasu,
zanim ludność mieszkająca na pewnym obszarze skupi się i urządzi
w porządne państwo. Dopóki to nie nastąpi, zadanie państwa
bierze na siebie i spełnia, choć niedostatecznie, ród albo
gmina. Głowa rodu lub naczelnik gminy chwyta wówczas najwyższą władzę,
a pod jego władzą członkowie związku bronią się od nieprzyjaciół
i wymierzają pomiędzy sobą sprawiedliwość. Powoli atoli pod
władzę takiego wodza przechodzi więcej rodów lub gmin należących
do tego samego ludu lub szczepu, czy to dobrowolnie dla tym skuteczniejszej
obrony, czy też w drodze podboju. Związek taki, obejmujący
jeden lub więcej ludów, jeden szczep lub nawet więcej szczepów,
odłącza się wtedy od jednej gminy lub rodu, staje ponad wszystkimi
gminami i rodami, i pilnuje już tylko wyższych politycznych
interesów, obrony od nieprzyjaciół i wewnętrznego porządku.
Związek w ten sposób powstały jest już państwem w całym
tego słowa znaczeniu. Nie od razu jednak państwo takie świadome
jest wszystkich istotnych celów, nie od razu jest w stanie
wszystkim zadaniom państwa sprostać. Każde państwo zakreśla też
sobie pewne tylko cele i pewien kierunek swojego działania
i odpowiednio do tego się organizuje. W miarę dalszego
rozwoju, cel ten i kierunek nieraz się zmienia, rozszerza,
a tym samym zmienia się cała organizacja państwa.
Nie
tylko zatem rząd w państwie może różne przybierać formy, monarchiczną,
arystokratyczną lub republikańską, lecz także samo państwo może
mieć w różnych czasach i u różnych ludów odmienne
cele, a przez to odmienną istotę. Odmienna ta jednak istota
państwa nie zależy, tak jak forma rządu, od osób, które na jego
czele stoją, lecz od sposobu powstania państwa, od celu, jaki sobie
państwo zakłada, i od kierunku dążenia, jaki państwo przyjmuje.
Podług tego rozróżniamy następujące rodzaje państw:
1)
patriarchalne, którego
władza buduje się na podstawie władzy rodzinnej, ojcowskiej i które
stawia sobie za zadanie, ażeby lud stojący na bardzo niskim stopniu
rozwoju zorganizować w zdrowe społeczeństwo i państwo;
2)
despotyczne, powstaje
zwykle z państwa patriarchalnego, jeżeli panujący zapomina
o dobru swojego ludu i cały lud dla swego własnego dobra
wyzyskuje. Jakie despocje kwitły na wschodzie u Asyryjczyków,
Babilończyków, Medów i Persów! Odróżnić je należy od rządu
absolutnego, który dla dobra narodu występuje i działa;
3)
teokratyczne, w którym
Kościół, obok swoich religijnych celów, bierze na siebie dopełnienie
także i celów politycznych, i organizuje się w państwo.
W państwie takim rządzą albo sami kapłani, albo i ludzie
świeccy, ale w zastępstwie kapłanów i pod ich nieustanną
kontrolą. W państwie takim, cele państwa ustępują na drugi
plan przed celami Kościoła. Wzorem najlepszej teokracji było państwo
żydowskie w Palestynie;
4)
klasyczne, czyli starożytne,
państwa Greków i Rzymian, w których państwo samo było
dla siebie najwyższym celem, a o rozwój jednostki-człowieka
o tyle się tylko troszczyło, o ile ten człowiek był dla
niego koniecznym lub potrzebnym narzędziem;
5)
państwo średniowieczne,
patrymonialne, które broni tylko społeczeństwa od zewnętrznych nieprzyjaciół
i utrzymuje w nim równowagę, ale pracy społecznej nie
wspiera, lecz pozostawia ją społeczeństwu samemu, podzielonemu na
silnie zorganizowane stany;
6)
państwo nowożytne, tak
zwane prawne, które obok obrony od nieprzyjaciół i utrzymania
równowagi wewnętrznej, kładzie główny nacisk na wspieranie pracy
społecznej za pomocą sprężystej administracji.
(...)
Powiedzieliśmy już wyżej, że państwo obejmować może kilka pokrewnych
sobie ludów i szczepów; powstają jednak i takie państwa,
w których kilka różnorodnych szczepów, a nawet plemion
się mieści. Zależy to od przypadku. Państwo dłuższy czas istniejące
i zdrowo się rozwijające wywiera jednak ogromny wpływ na całą
ludność, która do niego należy. Jeżeli ludność ta nie jest zbyt
od siebie oddzielona różnością pochodzenia, charakteru i mowy,
to w takim razie zacierają się drobniejsze różnice, tworzy
się jednolity pisemny język, cała ludność poczuwa się do ścisłej
politycznej jedności, do wspólnego rozwoju i życia. Taką politycznie
wykształconą ludność nazywamy narodem.
Narody
powstają czasem nawet ze zmieszania się całkiem przeciwnych sobie
innoplemiennych szczepów. W takim razie każdy z tych szczepów
traci swój charakter, swoją mowę i swoje zwyczaje, a ze
zmieszania się powstaje nowa mowa, nowy charakter i obyczaj.
Tak np. narody francuski, hiszpański, włoski powstały ze zmieszania
się Rzymian z Niemcami, a po części z Celtami, naród
angielski ze zmieszania się Celtów, Niemców i Normanów itp.
Cechą zatem narodu jest nie tyle jedność pochodzenia, ile jedność
mowy, jedność charakteru i nieprzeparta chęć samoistnego rozwoju.
Michał
Bobrzyński
Historyk,
konserwatywny polityk galicyjski. Urodził się 30 IX 1849 r.
w Krakowie, w rodzinie mieszczańskiej. Gimnazjum ukończył
w 1867 r. i rozpoczął studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu
Jagiellońskiego; słuchał wykładów m.in. A.Z. Helcla, J. Szujskiego,
J. Dunajewskiego i zapoznawał się z poglądami przedstawicieli
"krakowskiej szkoły historycznej" i konserwatywnych
"stańczyków". Habilitował się w wieku 24 lat, a w r.
1877 został profesorem nadzwyczajnym prawa polskiego i niemieckiego.
W dwa lata później ukazało się jego najsłynniejsze dzieło Dzieje
Polski w zarysie. Synteza ta, wielokrotnie potem uzupełniana,
przyniosła Bobrzyńskiemu niemal natychmiast ogromną sławę naukową.
Jednocześnie zajmował się on działalnością polityczną: w 1889 r.
został wybrany do Sejmu Krajowego i Rady Państwa, a w latach
1890-1901 był wiceprezydentem Rady Szkolnej Krajowej. Po śmierci
namiestnika A. hr. Potockiego, objął w 1908 r. wakujące
stanowisko, z którego ustąpił po pięciu latach, na skutek walki
politycznej toczonej wokół reformy prawa wyborczego i nacisku
nieprzyjaznej mu hierarchii kościelnej. W okresie I wojny
światowej, sprawował przez krótki okres urząd ministra d/s Galicji
(1916/17), będąc związany z linią polityczną Wiednia, aż do
upadku Austro-Węgier. Po r. 1918 nie wrócił do kariery
uniwersyteckiej. W 1919 r. przewodniczył Ankiecie w Sprawie
Konstytucji, będąc współautorem i głównym projektodawcą jednego
z najciekawszych projektów konstytucji. Pod koniec życia usunął
się z czynnego życia politycznego, nie tylko z racji wieku,
ale także z powodu nie uznania legalności rządów J. Piłsudskiego.
Zmarł 3 VII 1935 r. w Poznaniu.
Główne
prace: Dzieje Polski w zarysie,
Warszawa 1879; W imię
prawdy dziejowej. Rzecz o zadaniu historii i dzisiejszym
jej stanowisku, Warszawa 1879; Dialog
o zasadach i kompromisach, Kraków 1916; Wskrzeszenie
państwa polskiego. Szkice i studia historyczne, t. I: 1914-1918, Kraków 1920; t. II:
1918-1923, Kraków
1925; Szkice i studia historyczne, 2 tomy,
Kraków 1922; Z moich
pamiętników, Wrocław 1957.
|