Pojęcie nowożytnego państwa wyrabia się pod
wpływem racjonalistycznego myślenia i pod wpływem indywidualizmu.
Państwo rysuje się jako przeciwstawienie związku naturalnego, opartego
na podstawie uczuciowej i racjonalistycznie nigdy nie dającego się
oddać. Widocznym jest to szczególnie tam, gdzie naród nie stanowi
państwa, gdzie przeto produkt naturalny (naród) nie zlewa się z tworem
sztucznym (państwo). Indywidualizm jest ujęciem powyższego stanu rzeczy
z innej strony. Wynikiem indywidualizmu polegającego na uwalnianiu
się jednostki z wiązadeł związków naturalnych, mających podstawę uczuciową,
a przerzucaniu coraz większej ilości zadań na związek sztuczny (państwo),
jest przeciwstawianie się jednostki państwu, wynikiem jest więc walka.
Dopóki jednostka tkwi w związkach naturalnych polegających na uczuciu,
irracjonalnych, dopóty między jednostką a kolektywnością nie ma konfliktu.
Zjawia się z chwilą supremacji myślenia racjonalistycznego, a więc
zjawia się z chwilą powstania sztucznego produktu, którym jest państwo.
Demokracja (wytwór racjonalistycznego myślenia)
nie jest związana z indywidualizmem w większej mierze, jak jest związana
z myśleniem operującym kategoriami kolektywnymi. Z punktu widzenia
indywidualistycznego demokracja, jako dążenie do równości, polega
na uwolnieniu jednostki od ciężarów, których inna jednostka nie ponosi.
Z punktu widzenia myślenia kategoriami kolektywnymi równość objawia
się na identyfikacji jednostki z kolektywnością. W obecnym stadium
rozwoju kulturalnych społeczeństw możemy mówić o demokratyzacji z
indywidualistycznego punktu widzenia, ale coraz to silniejszą staje
się tendencja demokracji do przejścia z fazy negatywnej (zwalnianie
się z ciężarów) do fazy pozytywnej, utożsamiającej jednostkę z kolektywnością
(komunizm, rozszerzanie władzy rządu etc.). To dążenie utożsamienia
jednostki z kolektywnością (w obecnym stadium: z państwem) jest dążeniem
do syntezy mającej rozwiązać odwieczny problem: ja i świat. Charakterystykę
tę winniśmy zatrzymać w pamięci, jeżeli chcemy dojść do naukowego
pojęcia państwa i zdać sobie sprawę z możliwego jego rozwoju.
Personifikacja państwa jako osoby, organizmu,
siły nie jest naukową konstrukcją. Porównania tego obrazu, fikcji
użyliśmy także i my, zastrzegając się jednak od razu, że czynimy to
prowizorycznie. Ułatwiło nam to przedstawienie rzeczy, ale chroniliśmy
się wszędzie przed wyciąganiem z tego obrazu jakichkolwiek naukowych
wniosków. Personifikacji używaliśmy jak się używa drabiny, którą się
odrzuca po dojściu do zamierzonego celu. Czym więc jest państwo? Jeżeli
damy odpowiedź, że jest "całością prawa", to obawiamy się,
że bez pewnego przygotowania czytelnika do tego rodzaju myślenia nie
będziemy zrozumiani. Odczuwa się przeto potrzebę pewnych uprzednich
wyjaśnień i przykładów.
Tradycyjne rozróżnianie elementów: ludności,
terytorium i władzy wykazuje na pierwszy rzut oka, że te elementy
mogą być określone tylko przy pomocy prawa. Czym jest ów związek?
Czym jest ludność związana? O ile idzie o państwo (a nie na przykład
naród) to tylko prawem. Terytorium bez użycia prawa nie możemy określić,
a tak samo władzy. Owe tradycyjne elementy wiodą nas przeto właśnie
do "prawa", jako środka określenia pojęcia państwa. [...]
Z praktycznego punktu widzenia możemy państwo konstruować dowolnie,
teoretycznie jednak zajdziemy zawsze do prawa jako jego istoty. Państwo
bowiem jest sztucznie, bo w drodze przymusu, przeprowadzonym porządkiem,
a nie na czym innym, lecz na tym właśnie polega zadanie prawa.
Zarzuty przeciwko martwocie takiej teorii polegają
na niezrozumieniu czym jesy w ogóle teoria. Musi być zawsze formalną
w tym znaczeniu, by mogła objąć całą różnorodność i cały obszar nadanych
zjawisk. Już to samo czyni ją pustą, a że musi być przez to oczywiście
abstrakcyjną jest bezbarwną, nie uderza tymi nieskończonymi blaskami,
którymi mieni się życie. W takim pojmowaniu rodzi się pytanie jaki
pożytek daje teoria. [...] Idzie o to czy dana teoria da się rozwinąć
w system, czy dla poszczególnych zagadnień nie trzeba będzie uciekać
się do innej. [...]
Jeżeli państwo jest całością prawa, to jest
całością norm prawnych. Inaczej: jest całością porządku we współżyciu
ludzi. Norma bowiem jest, jakeśmy powiedzieli, porządkiem polegającym
na tym, że dwie sytuacje faktyczne wiąże się z sobą przymusem. Jak
te sytuacje powstają nie należy do prawa, do niego bowiem tylko należy
jak one są wyrażone. I w tym tkwi główne zadanie teorii prawa. Wyrazy
te należy wyjaśnić. Są one pojęciami, konstrukcjami, do teorii prawa
jednak, formalnej i abstrakcyjnej, należy tylko wskazać pod wpływem
jakiego "myślenia powstały". Treść dają im czas i miejsce.
To staraliśmy się uczynić wykazując, że pojęcia i konstrukcje, którymi
się posługujemy powstały pod wpływem indywidualizmu, który od renesansu
kieruje myśleniem, wyciskając na nim piętno racjonalizmu, i że demokracja
pojęta jest również z punktu widzenia indywidualizmu jako pochód do
równości przez zwalnianie jednostki od ciężarów, których inna jednostka
nie ponosi. Ale teoria powinna być tak postawioną, aby mieściła w
sobie kryteria dla oceny konstrukcji wytworzonych także myśleniem
kategoriami kolektywistycznymi. Z takiego stanowiska patrząc sprowadzamy
spór czy w urzeczywistnionym komunizmie będzie państwo, czy też, wedle
przepowiadań Marksa, rzuconym będzie do rupieciarni, do pytania: czy
w urzeczywistnionym komunizmie istnieć będzie prawo, czy nie, czyli
czy w urzeczywistnionym komunizmie porządek ("równe wywołuje
równe") będzie realizowany przez przymus, czy też porządek będzie
inaczej utrzymywany. W tym ostatnim przypadku nie byłoby prawa i nie
byłoby państwa w tym znaczeniu, które tym pojęciom daje relatywistyczny
pogląd na świat, a urzeczywistniony komunizm nie należałby do tego
(relatywistycznego) świata. I tak się też stało: w rosyjskich sowietach
jest prawo, a więc jest i państwo, a komunizm okazał się niezdolnym
do urzeczywistnienia, dopóki dusze ludzkie nie ulegną zmianie. Istnieć
jednak mogą tendencje, kierunki kolektywistyczne i te winny się mieścić
w teorii, jeżeli ona spełnia swoje zadanie. Staraliśmy się te tendencje
wykazać i odkryć, do jakich wiodą pojęć i konstrukcji. Tak np. pod
wpływem demokratyzacji, którą nazwaliśmy pozytywną, a która polega
na identyfikacji jednostki ze zbiorowością, powstał włoski faszyzm,
objaw tym znamienniejszy, że nie był wypływem jakiejś ideologii, ale
że ideologię dopiero później do niego się dorabia. Należy zdać sobie
sprawę, że przeciwstawienie jednostki kolektywności, myślenia racjonalistycznego
myśleniu operującemu kategoriami kolektywistycznymi, jest przeciwstawieniem
dialektycznym. Dlatego właśnie wczucie się w taki objaw jak włoski
faszyzm, zrodzony przed określeniem go dialektycznym, ma nieocenioną
wartość.
Zanim przejdziemy do punktu istotnego dla pojęcia
normy prawnej i państwa (sprawa "przymusu") uporządkujmy
dotychczasowe myśli.
1. Przez normę prawną rozumiemy zdanie wyrażające
związanie dwóch sytuacji przymusem. Wiązanie to jest stałym, a określenie
wyrazami sytuacji faktycznych jest formalnym i abstrakcyjnym.
2. Normę prawną należy odróżnić od normy moralnej.
Nie należy także do teorii prawa, o ile pojmujemy ją jako teorię norm
prawnych, sprawa powstania norm, ani sprawa oddziaływania norm na
rozum i uczucia ludzi, ani wreszcie sprawa tzw. wykonywania prawa.
3. Konsekwentnie z tym stanowiskiem, tj. ze
stanowiskiem teoretycznym, widzimy w państwie całość norm prawnych,
a więc twierdzimy, że określenie państwa, jako związku (jeżeli związek,
będący państwem, da się w ogóle określić bez użycia pojęcia prawa),
należy do socjologii, a nie do nauki prawa.
4. Konsekwentnie z poglądem, że prawo jest wytworem
sztucznym, odróżniamy stanowczo państwo jako wytwór sztuczny od rodziny,
narodu jako tworów naturalnych.
5. Stosunek jednostki do prawa (w znaczeniu
przedmiotowym) i do państwa kształtuje się pod wpływem myślenia odpowiadającego
danej epoce kultury. Żyjemy w epoce, w której indywidualizm, operujący
myśleniem racjonalistycznym, wydaje się wyczerpanym. Prowadził narody
europejskie od renesansu, poprzez reformację i rewolucję francuską
do dzisiejszego przesilenia naukowego i moralnego. Dialektycznie przeciwstawiamy
racjonalizmowi myślenie religijne lub myślenie operujące kolektywnymi
kategoriami, zdajemy sobie jednak sprawę, że:
a)
dialektyczne przeciwstawienie służy nam tylko do teoretycznego ujęcia,
a w praktyce, w życiu, owo "myślenie" musi być wyrazem innej
duszy, jeżeli świat ma się zmienić i
b)
że nie idzie o zastąpienie jednego myślenia innym, ale o syntezę obu,
o sprawienie, aby żadne z nich nie wykonywało supremacji nad drugim,
jak to widzimy właśnie obecnie w epoce supremacji indywidualizmu.
Nad tą syntezą pracuje myśl ludzka od chwili zbudzenia się rozważań
filozoficznych. [...] [Jednym z jej założeń] jest demokracja, zrodzona
(w nowożytnym znaczeniu) z myślenia racjonalistycznego. Powiedziałem,
że pod wpływem tego myślenia jest ona zwalnianiem jednostki z ciężarów
systemu feudalnego, nadmieniłem jednak, że ostatnie czasy przynoszą
objawy, które pozwalają sądzić, że demokrację będzie się rozumieć
także inaczej, jako utożsamienie jednostki ze zbiorowością. Aby ten
proces zrozumieć, należy zwrócić uwagę na następujące momenty:
a) Myślenie może być narzuconym, jak narzuconą
jest oświata, polegająca tylko na "przenoszeniu" wiedzy.
Myślenie może jednak także płynąć z duszy i zmieniać się pod wpływem
jej zmiany. Myślenie Marksowskie było w Rosji narzuconym i dlatego
nie wydało oczekiwanych rezultatów. Faszyzm włoski jednak uważam za
wyraz duszy Włochów, który uprawnia do wniosku, że tak za tym "faktem"
pójdzie myślenie i że racjonalizm straci swą supremację.
b) Utożsamianie jednostki ze zbiorowością może
odbywać się na różnej platformie. W Niemczech np. demokracja stanęła
na identyfikacji jednostki z klasą, zawodem. We Francji jednostka
stoi wprost przed obliczem państwa, tutaj więc, jeżeli ma być mowa
o identyfikacji jednostki, to wprost z państwem. W Polsce stan jest
zmącony przez to, że wskutek naszych przejść historycznych mieszamy
myślenie nacjonalistyczne z państwem. Konstytucja z 17 marca jest
tego wyrazem, miesza bowiem pojęcia narodu i państwa. W życiu niepodobna
przeto odróżnić czy i co jest wyrazem identyfikacji jednostki z narodem,
a co wyrazem identyfikacji jednostki z państwem, a nawet klasą lub
zawodem i one bowiem ustępują miejsca narodowi. [...]
Wróćmy jednak do pojęcia państwa. Jeżeli uważamy
je za całość prawa, a normę prawną uważamy za zdanie, łączące dwie
sytuacje faktyczne przez przymus, to należy określić czym jest przymus.
[...] Pragniemy określić go prawniczo. Stwierdzamy przeto, że przymus
może być określony także tylko normami prawnymi. Wyraz "przymus"
jest więc symbolem pewnego splotu norm, którego używamy dla skrócenia.
W normie np. "użytym będzie przymus, aby pożyczone zostało zwrócone"
określamy "przymus" przez normę": "użytym będzie
przymus, aby w razie nie zwrócenia pożyczonego sądy postąpiły tak
a tak", w tej zaś normie "przymus" będzie określony
tak samo przez normę zawierającą co się ma stać, jeżeli sądy tego
nie zrobią, stąd jasnym jest, że ten szereg norm znajduje kres, ale
to właśnie cechuje normę prawną jako wytwór światopoglądu relatywistycznego.
Widzieliśmy, jak radzi sobie tutaj np. racjonalistyczna demokracja.
Hughes widzi ostatnią sankcję w opinii publicznej. Taka sankcja jednak,
jak ostateczne oparcie normy prawnej nie na moralności absolutnej,
ale na jakichkolwiek wartościach, na intuicji itp. dowodzi jeszcze
raz, że prawo jest tworem światopoglądu relatywistycznego, a więc
tworem sztucznym i zmiennym. Należy się do tego otwarcie przyznać:
prawo nie mające oparcia w absolucie wisi w powietrzu, a ostatnią
sankcją jest siła fizyczna, zamach stanu. Współczesnych nie powinno
to dziwić, a wszelkie osłanianie tego przez szumny frazes nie powinno
łudzić. Patrzymy na wywroty i przewroty dokonywane przez siłę fizyczną.
Wyniki mogą być rozmaite, ale nie można ich natury zmienić żadnym
upiększeniem, żadną teorią czerpaną ze światopoglądu relatywistycznego.
[...]
Czytelnik, który cierpliwie śledził tok moich
myśli dostrzegł (...), że książka ta wykazuje granice nauki prawa,
w szczególności administracyjnego, wedle światopoglądu relatywistycznego.
Nauka taka jest systemem wniosków, wysnutych z założeń, to jest twierdzeń
nieudowodnionych i wyrazów nieokreślonych. Do założeń przyjętych przez
nas należy, że prawa zadaniem jest porządek, że ten polega na stałości
i konieczności, że gdy porządek ten tyczy się działalności ludzkiej,
wypełnionej wolnością człowieka, stałość i konieczność może być osiągnięta
tylko przez przymus zewnętrzny. W rozwijaniu tych założeń dostrzegliśmy
rychło granice. Omawiając czym jest przymus przekonaliśmy się, że
ostatniego ogniwa w łańcuchu norm nie mamy na czym zawiesić. Nie jest
w tym położeniu nauka wedle światopoglądu absolutnego, bo to ogniwo
zawiesza na zasadach absolutnych. Cóż jednak dziać się ma w świecie,
w którym przeważa światopogląd relatywistyczny, w którym w duszach
ludzkich absolut nie jest żywym? Ludzkość szuka wówczas paliatywów
i w naszej dziedzinie, tj. w prawie, znajduje je w wykształceniu środków
kontroli.
Tekst zawarty także w tomie Podstawy wiedzy o państwie (pod redakcją Arkadego Rzegockiego, Kraków
2000). Wyboru prac polskich myślicieli politycznych na potrzeby tej
książki dokonał Bogdan Szlachta.
|