Władysław Leopold Jaworski - Pojęcie państwa


[1] Pojęcie nowożytnego państwa wyrabia się pod wpływem racjonalistycznego myślenia i pod wpływem indywidualizmu. Państwo rysuje się jako przeciwstawienie związku naturalnego, opartego na podstawie uczuciowej i racjonalistycznie nigdy nie dającego się oddać. Widocznym jest to szczególnie tam, gdzie naród nie stanowi państwa, gdzie przeto produkt naturalny (naród) nie zlewa się z tworem sztucznym (państwo). Indywidualizm jest ujęciem powyższego stanu rzeczy z innej strony. Wynikiem indywidualizmu polegającego na uwalnianiu się jednostki z wiązadeł związków naturalnych, mających podstawę uczuciową, a przerzucaniu coraz większej ilości zadań na związek sztuczny (państwo), jest przeciwstawianie się jednostki państwu, wynikiem jest więc walka. Dopóki jednostka tkwi w związkach naturalnych polegających na uczuciu, irracjonalnych, dopóty między jednostką a kolektywnością nie ma konfliktu. Zjawia się z chwilą supremacji myślenia racjonalistycznego, a więc zjawia się z chwilą powstania sztucznego produktu, którym jest państwo.

Demokracja (wytwór racjonalistycznego myślenia) nie jest związana z indywidualizmem w większej mierze, jak jest związana z myśleniem operującym kategoriami kolektywnymi. Z punktu widzenia indywidualistycznego demokracja, jako dążenie do równości, polega na uwolnieniu jednostki od ciężarów, których inna jednostka nie ponosi. Z punktu widzenia myślenia kategoriami kolektywnymi równość objawia się na identyfikacji jednostki z kolektywnością. W obecnym stadium rozwoju kulturalnych społeczeństw możemy mówić o demokratyzacji z indywidualistycznego punktu widzenia, ale coraz to silniejszą staje się tendencja demokracji do przejścia z fazy negatywnej (zwalnianie się z ciężarów) do fazy pozytywnej, utożsamiającej jednostkę z kolektywnością (komunizm, rozszerzanie władzy rządu etc.). To dążenie utożsamienia jednostki z kolektywnością (w obecnym stadium: z państwem) jest dążeniem do syntezy mającej rozwiązać odwieczny problem: ja i świat. Charakterystykę tę winniśmy zatrzymać w pamięci, jeżeli chcemy dojść do naukowego pojęcia państwa i zdać sobie sprawę z możliwego jego rozwoju.

Personifikacja państwa jako osoby, organizmu, siły nie jest naukową konstrukcją. Porównania tego obrazu, fikcji użyliśmy także i my, zastrzegając się jednak od razu, że czynimy to prowizorycznie. Ułatwiło nam to przedstawienie rzeczy, ale chroniliśmy się wszędzie przed wyciąganiem z tego obrazu jakichkolwiek naukowych wniosków. Personifikacji używaliśmy jak się używa drabiny, którą się odrzuca po dojściu do zamierzonego celu. Czym więc jest państwo? Jeżeli damy odpowiedź, że jest "całością prawa", to obawiamy się, że bez pewnego przygotowania czytelnika do tego rodzaju myślenia nie będziemy zrozumiani. Odczuwa się przeto potrzebę pewnych uprzednich wyjaśnień i przykładów.

Tradycyjne rozróżnianie elementów: ludności, terytorium i władzy wykazuje na pierwszy rzut oka, że te elementy mogą być określone tylko przy pomocy prawa. Czym jest ów związek? Czym jest ludność związana? O ile idzie o państwo (a nie na przykład naród) to tylko prawem. Terytorium bez użycia prawa nie możemy określić, a tak samo władzy. Owe tradycyjne elementy wiodą nas przeto właśnie do "prawa", jako środka określenia pojęcia państwa. [...] Z praktycznego punktu widzenia możemy państwo konstruować dowolnie, teoretycznie jednak zajdziemy zawsze do prawa jako jego istoty. Państwo bowiem jest sztucznie, bo w drodze przymusu, przeprowadzonym porządkiem, a nie na czym innym, lecz na tym właśnie polega zadanie prawa.

Zarzuty przeciwko martwocie takiej teorii polegają na niezrozumieniu czym jesy w ogóle teoria. Musi być zawsze formalną w tym znaczeniu, by mogła objąć całą różnorodność i cały obszar nadanych zjawisk. Już to samo czyni ją pustą, a że musi być przez to oczywiście abstrakcyjną jest bezbarwną, nie uderza tymi nieskończonymi blaskami, którymi mieni się życie. W takim pojmowaniu rodzi się pytanie jaki pożytek daje teoria. [...] Idzie o to czy dana teoria da się rozwinąć w system, czy dla poszczególnych zagadnień nie trzeba będzie uciekać się do innej. [...]

Jeżeli państwo jest całością prawa, to jest całością norm prawnych. Inaczej: jest całością porządku we współżyciu ludzi. Norma bowiem jest, jakeśmy powiedzieli, porządkiem polegającym na tym, że dwie sytuacje faktyczne wiąże się z sobą przymusem. Jak te sytuacje powstają nie należy do prawa, do niego bowiem tylko należy jak one są wyrażone. I w tym tkwi główne zadanie teorii prawa. Wyrazy te należy wyjaśnić. Są one pojęciami, konstrukcjami, do teorii prawa jednak, formalnej i abstrakcyjnej, należy tylko wskazać pod wpływem jakiego "myślenia powstały". Treść dają im czas i miejsce. To staraliśmy się uczynić wykazując, że pojęcia i konstrukcje, którymi się posługujemy powstały pod wpływem indywidualizmu, który od renesansu kieruje myśleniem, wyciskając na nim piętno racjonalizmu, i że demokracja pojęta jest również z punktu widzenia indywidualizmu jako pochód do równości przez zwalnianie jednostki od ciężarów, których inna jednostka nie ponosi. Ale teoria powinna być tak postawioną, aby mieściła w sobie kryteria dla oceny konstrukcji wytworzonych także myśleniem kategoriami kolektywistycznymi. Z takiego stanowiska patrząc sprowadzamy spór czy w urzeczywistnionym komunizmie będzie państwo, czy też, wedle przepowiadań Marksa, rzuconym będzie do rupieciarni, do pytania: czy w urzeczywistnionym komunizmie istnieć będzie prawo, czy nie, czyli czy w urzeczywistnionym komunizmie porządek ("równe wywołuje równe") będzie realizowany przez przymus, czy też porządek będzie inaczej utrzymywany. W tym ostatnim przypadku nie byłoby prawa i nie byłoby państwa w tym znaczeniu, które tym pojęciom daje relatywistyczny pogląd na świat, a urzeczywistniony komunizm nie należałby do tego (relatywistycznego) świata. I tak się też stało: w rosyjskich sowietach jest prawo, a więc jest i państwo, a komunizm okazał się niezdolnym do urzeczywistnienia, dopóki dusze ludzkie nie ulegną zmianie. Istnieć jednak mogą tendencje, kierunki kolektywistyczne i te winny się mieścić w teorii, jeżeli ona spełnia swoje zadanie. Staraliśmy się te tendencje wykazać i odkryć, do jakich wiodą pojęć i konstrukcji. Tak np. pod wpływem demokratyzacji, którą nazwaliśmy pozytywną, a która polega na identyfikacji jednostki ze zbiorowością, powstał włoski faszyzm, objaw tym znamienniejszy, że nie był wypływem jakiejś ideologii, ale że ideologię dopiero później do niego się dorabia. Należy zdać sobie sprawę, że przeciwstawienie jednostki kolektywności, myślenia racjonalistycznego myśleniu operującemu kategoriami kolektywistycznymi, jest przeciwstawieniem dialektycznym. Dlatego właśnie wczucie się w taki objaw jak włoski faszyzm, zrodzony przed określeniem go dialektycznym, ma nieocenioną wartość.

Zanim przejdziemy do punktu istotnego dla pojęcia normy prawnej i państwa (sprawa "przymusu") uporządkujmy dotychczasowe myśli.

1. Przez normę prawną rozumiemy zdanie wyrażające związanie dwóch sytuacji przymusem. Wiązanie to jest stałym, a określenie wyrazami sytuacji faktycznych jest formalnym i abstrakcyjnym.

2. Normę prawną należy odróżnić od normy moralnej. Nie należy także do teorii prawa, o ile pojmujemy ją jako teorię norm prawnych, sprawa powstania norm, ani sprawa oddziaływania norm na rozum i uczucia ludzi, ani wreszcie sprawa tzw. wykonywania prawa.

3. Konsekwentnie z tym stanowiskiem, tj. ze stanowiskiem teoretycznym, widzimy w państwie całość norm prawnych, a więc twierdzimy, że określenie państwa, jako związku (jeżeli związek, będący państwem, da się w ogóle określić bez użycia pojęcia prawa), należy do socjologii, a nie do nauki prawa.

4. Konsekwentnie z poglądem, że prawo jest wytworem sztucznym, odróżniamy stanowczo państwo jako wytwór sztuczny od rodziny, narodu jako tworów naturalnych.

5. Stosunek jednostki do prawa (w znaczeniu przedmiotowym) i do państwa kształtuje się pod wpływem myślenia odpowiadającego danej epoce kultury. Żyjemy w epoce, w której indywidualizm, operujący myśleniem racjonalistycznym, wydaje się wyczerpanym. Prowadził narody europejskie od renesansu, poprzez reformację i rewolucję francuską do dzisiejszego przesilenia naukowego i moralnego. Dialektycznie przeciwstawiamy racjonalizmowi myślenie religijne lub myślenie operujące kolektywnymi kategoriami, zdajemy sobie jednak sprawę, że:

a) dialektyczne przeciwstawienie służy nam tylko do teoretycznego ujęcia, a w praktyce, w życiu, owo "myślenie" musi być wyrazem innej duszy, jeżeli świat ma się zmienić i

b) że nie idzie o zastąpienie jednego myślenia innym, ale o syntezę obu, o sprawienie, aby żadne z nich nie wykonywało supremacji nad drugim, jak to widzimy właśnie obecnie w epoce supremacji indywidualizmu. Nad tą syntezą pracuje myśl ludzka od chwili zbudzenia się rozważań filozoficznych. [...] [Jednym z jej założeń] jest demokracja, zrodzona (w nowożytnym znaczeniu) z myślenia racjonalistycznego. Powiedziałem, że pod wpływem tego myślenia jest ona zwalnianiem jednostki z ciężarów systemu feudalnego, nadmieniłem jednak, że ostatnie czasy przynoszą objawy, które pozwalają sądzić, że demokrację będzie się rozumieć także inaczej, jako utożsamienie jednostki ze zbiorowością. Aby ten proces zrozumieć, należy zwrócić uwagę na następujące momenty:

a) Myślenie może być narzuconym, jak narzuconą jest oświata, polegająca tylko na "przenoszeniu" wiedzy. Myślenie może jednak także płynąć z duszy i zmieniać się pod wpływem jej zmiany. Myślenie Marksowskie było w Rosji narzuconym i dlatego nie wydało oczekiwanych rezultatów. Faszyzm włoski jednak uważam za wyraz duszy Włochów, który uprawnia do wniosku, że tak za tym "faktem" pójdzie myślenie i że racjonalizm straci swą supremację.

b) Utożsamianie jednostki ze zbiorowością może odbywać się na różnej platformie. W Niemczech np. demokracja stanęła na identyfikacji jednostki z klasą, zawodem. We Francji jednostka stoi wprost przed obliczem państwa, tutaj więc, jeżeli ma być mowa o identyfikacji jednostki, to wprost z państwem. W Polsce stan jest zmącony przez to, że wskutek naszych przejść historycznych mieszamy myślenie nacjonalistyczne z państwem. Konstytucja z 17 marca jest tego wyrazem, miesza bowiem pojęcia narodu i państwa. W życiu niepodobna przeto odróżnić czy i co jest wyrazem identyfikacji jednostki z narodem, a co wyrazem identyfikacji jednostki z państwem, a nawet klasą lub zawodem i one bowiem ustępują miejsca narodowi. [...]

 

Wróćmy jednak do pojęcia państwa. Jeżeli uważamy je za całość prawa, a normę prawną uważamy za zdanie, łączące dwie sytuacje faktyczne przez przymus, to należy określić czym jest przymus. [...] Pragniemy określić go prawniczo. Stwierdzamy przeto, że przymus może być określony także tylko normami prawnymi. Wyraz "przymus" jest więc symbolem pewnego splotu norm, którego używamy dla skrócenia. W normie np. "użytym będzie przymus, aby pożyczone zostało zwrócone" określamy "przymus" przez normę": "użytym będzie przymus, aby w razie nie zwrócenia pożyczonego sądy postąpiły tak a tak", w tej zaś normie "przymus" będzie określony tak samo przez normę zawierającą co się ma stać, jeżeli sądy tego nie zrobią, stąd jasnym jest, że ten szereg norm znajduje kres, ale to właśnie cechuje normę prawną jako wytwór światopoglądu relatywistycznego. Widzieliśmy, jak radzi sobie tutaj np. racjonalistyczna demokracja. Hughes widzi ostatnią sankcję w opinii publicznej. Taka sankcja jednak, jak ostateczne oparcie normy prawnej nie na moralności absolutnej, ale na jakichkolwiek wartościach, na intuicji itp. dowodzi jeszcze raz, że prawo jest tworem światopoglądu relatywistycznego, a więc tworem sztucznym i zmiennym. Należy się do tego otwarcie przyznać: prawo nie mające oparcia w absolucie wisi w powietrzu, a ostatnią sankcją jest siła fizyczna, zamach stanu. Współczesnych nie powinno to dziwić, a wszelkie osłanianie tego przez szumny frazes nie powinno łudzić. Patrzymy na wywroty i przewroty dokonywane przez siłę fizyczną. Wyniki mogą być rozmaite, ale nie można ich natury zmienić żadnym upiększeniem, żadną teorią czerpaną ze światopoglądu relatywistycznego. [...]

Czytelnik, który cierpliwie śledził tok moich myśli dostrzegł (...), że książka ta wykazuje granice nauki prawa, w szczególności administracyjnego, wedle światopoglądu relatywistycznego. Nauka taka jest systemem wniosków, wysnutych z założeń, to jest twierdzeń nieudowodnionych i wyrazów nieokreślonych. Do założeń przyjętych przez nas należy, że prawa zadaniem jest porządek, że ten polega na stałości i konieczności, że gdy porządek ten tyczy się działalności ludzkiej, wypełnionej wolnością człowieka, stałość i konieczność może być osiągnięta tylko przez przymus zewnętrzny. W rozwijaniu tych założeń dostrzegliśmy rychło granice. Omawiając czym jest przymus przekonaliśmy się, że ostatniego ogniwa w łańcuchu norm nie mamy na czym zawiesić. Nie jest w tym położeniu nauka wedle światopoglądu absolutnego, bo to ogniwo zawiesza na zasadach absolutnych. Cóż jednak dziać się ma w świecie, w którym przeważa światopogląd relatywistyczny, w którym w duszach ludzkich absolut nie jest żywym? Ludzkość szuka wówczas paliatywów i w naszej dziedzinie, tj. w prawie, znajduje je w wykształceniu środków kontroli [2] .

 

Tekst zawarty także w tomie Podstawy wiedzy o państwie (pod redakcją Arkadego Rzegockiego, Kraków 2000). Wyboru prac polskich myślicieli politycznych na potrzeby tej książki dokonał Bogdan Szlachta.

 



[1] Nauka prawa administracyjnego. Zagadnienia ogólne, Warszawa 1924, s. 181-185, 192-195.

[2] Ostatnie myśli Jaworski szeroko rozwijał w innych pracach: pierwszym ogniwem jest źródło prawa - pisał - to zaś nie jest normą, chyba, że ze względów czysto logicznych sfingujemy jakąś pierwszą normę, z której rzekomo wszystkie inne wypływają, jak uczynił Kelsen. Ani pierwsze, ani ostatnie ogniwo nie mogło być w jego przekonaniu normą prawną; o ile jednak ostatnim był fakt, pierwszym było "prawo metafizyczne", różne od obowiązującego i nie opierające się na doświadczeniu, a uznawane jako prawo boskie lub prawo natury lub prawo słuszne, jako prawo socjalne. Niezależnie od natury "prawa metafizycznego" nie można go było mieszać z innym rodzajem prawa, za którym stał przymus fizyczny, bowiem tamto nie było związane z przymusem, a o jego istocie decydowało źródło. W zależności od rodzaju źródła prawo metafizyczne mogło być naprawdę albo tylko rzekomo bezwzględnym; pierwszym było prawo boskie, inne źródła dać mogły tylko prawo względne niezależnie od ich uroszczeń (Notatki, Kraków 1929, s. 135). Przekonania metafizyczne nie wchodziły w treść norm prawnych, skoro do ich istoty należał przymus fizyczny. Norma prawna nie mogła skodyfikować żadnego wierzenia metafizycznego, mogła jednak skodyfikować usunięcie przeszkód, któreby stawały w drodze w wyznawaniu lub stosowaniu w życiu wierzeń metafizycznych przez ustawodawcę szanowanych. Norma nie mogła więc powiedzieć, że obowiązującą jest norma moralna, bo wówczas norma prawna samą siebie by zanegowała; mogła jednak powiedzieć, że nie będzie użyty prawny przymus przeciwko temu, kto wyznaje i stosuje w życiu normy moralne (tamże, s. 158-159). Postanowienie, że Prezydent Rzeczypospolitej "wykonywa swą władzę na zasadach moralności Chrystusowej" uzasadniał Jaworski wskazując, że nie mówi o normach prawa kościelnego, ale o normach moralności, które nie są normami prawnymi, natomiast wyjaśniając niesprzeczność dopuszczenia do tekstu prawnego jedynie norm prawnych i wprowadzenia wspomnianego postanowienia zaznaczał, iż postanowienie to ma znaczenie prawne, bo wskutek niego Prezydentem może być tylko chrześcijanin, zaś dodatek "i nie może być w tym żadną normą ograniczonym", czyni z tego postanowienia nie ulegającą wątpliwości normę prawną. W końcu, polemizując z krytykami moralności absolutnej wskazywał: Na to nie ma rady, bo w tym ścierają się dwa różne poglądy na świat. Jeden widzi punkt oparcia wszelkich norm w volonté générale, drugi znajduje oparcie w moralności absolutnej. Pierwszy pogląd na świat wiedzie do tego panteizmu politycznego, jak volonté générale trafnie nazwał Maritain, a więc jest wszystkim innym raczej, niż oparciem, bo jest żywiołem zmiennym, płynnym i przede wszystkim nieuchwytnym, obejmującym wszystkie systemy i wszystkie ustroje, dającym możność urzeczywistniania się wszystkim nienawiściom i wszystkim miłościom. Z tego powodu nie możemy się wahać w wyborze owego punktu oparcia. Prezydent Rzeczypospolitej, który wykonywa swą władzę wedle zasad moralności Chrystusowej, nie podpisze ustawy, któraby miała na celu zniszczenie jakiejś klasy społecznej, jakiejś narodowości, któraby nakładała pęta wolności duchowej człowieka, bo powoduje nim w każdym momencie jedynie wzgląd ma wymagania moralności, i to moralności absolutnej, opartej na religii (Projekt konstytucji, Kraków 1928, s. 11-12).



2005 ©  Ośrodek Myśli Politycznej
http://www.omp.org.pl/