Wybrane fragmenty pochodzą z: Bolszewizm, Nakładem Księgarni S. A. Krzyżanowskiego:
Kraków 1920, s. 3-13 i 24-29.
Podobno jedyną ozdobą
pracowni Lenina jest wielki portret K. Marksa. Jego posiadacz napisał
w sierpniu i wrześniu 1917 r., a więc na kilka tygodni przed objęciem
władzy naczelnej w Rosji, którą dotąd sprawuje, broszurę Państwo
i rewolucja [...]. Rozumowanie przypomina wielce metody dowodzenia,
rozpowszechnione w wiekach średnich, obecnie w literaturze naukowej
zarzucone. Lenin rozprawia się z przedstawicielami innych szkół
socjalistycznych. Wykazuje, że ich zapatrywania są sprzeczne, a
jego zgodne z poglądami Marksa. Wynika stąd eo ipso niezbicie, bez potrzeby dalszego uzasadniania, że ich zapatrywania
są w gruncie fałszywe, a jego prawdziwe. Nie sili się na wynajdywanie
błędów logicznych lub faktycznych w pismach, które potępia z oburzeniem
bezmiernym. Zdaniem Lenina wystarczy wykazać ich sprzeczność z ewangelią
bolszewizmu, z pismami Karola Marksa. Od razu poznajemy w autorze
człowieka czynu, fanatycznie wierzącego w swoje dogmaty, który nie
odczuwa ani potrzeby badań, ani wątpliwości. [...]
Leninowi
nie podoba się nazywanie stronnictwa, któremu przewodzi "bolszewickim".
Słowo "komunizm" jest określeniem właściwym, ponieważ
program stronnictwa sformułowali Marks i Engels w manifeście komunistów,
ogłoszonym w roku 1848 w Brukseli. Ostatnie jego słowa: "proletariusze
wszystkich krajów, łączcie się" drukują bolszewicy na swoich
pieniądzach papierowych w kilku obcych językach, także w polskim.
Chcąc poznać istotę bolszewizmu, nie zawadzi sięgnąć do manifestu
komunistów, na który Lenin i jego zwolennicy ciągle się powołują.
Twórcy manifestu nie starali się zbytnio o uwydatnienie przeciwieństwa
między ich zapatrywaniami a poglądami obozu anty-socjalistycznego,
czyli burżuazyjnego, bo nie widzieli potrzeby dowodzenia oczywistości.
Natomiast główną część wywodów poświęcili przedstawieniu różnicy
zachodzącej między komunistami a przedstawicielami innych stronnictw
i szkół socjalistycznych, zwłaszcza polemice z socjalizmem utopistów.
Potrzeba podkreślenia różnicy istotnie zachodzi, albowiem łatwo
stwierdzić, że ostateczne cele komunistów, a nawet anarchistów,
są wspólne. Manifest Marksa i Engelsa zapowiada zniknięcie z biegiem
czasu, po rewolucji dawnego, burżuazyjnego społeczeństwa wraz z
przymusem wywieranym przez władzę polityczną w interesie warstwy
rządzącej przeciw innym, na rzecz dobrowolnego zrzeszenia wolnych
jednostek, wykluczającego istnienie różnic, a zatem przeciwieństw
stanowych między posiadającymi i nieposiadającymi. Wówczas zniknie,
ujarzmiający człowieka, podział pracy, przeciwstawność pracy fizycznej
i umysłowej, miasta i wsi, wszelkie źródła bogactwa społecznego
popłyną potokiem nie krępowanym, a każdy będzie mógł dostatnio zaspokajać
potrzeby przezeń odczuwane w zamian za pracę, która będzie stanowiła
jedną z jego potrzeb, a nie środek do życia.
Ale
jak dojść do tego raju na ziemi, nazwanego przez Marksa i Lenina
"wyższą fazą społeczeństwa komunistycznego", upragnioną
przez jednego i drugiego? Ten twardy orzech do zgryzienia stał się
punktem wyjścia rozłamu w obozie socjalistycznym. Manifest komunistów
potępia zwolenników pokojowego załatwienia zatargu między proletariatem
a burżuazją. Wyśmiewa odwoływanie się do rozumu i dobrej woli człowieka,
wiarę w siłę przekonującą argumentów, której przeciwstawia wiarę
w siłę pięści. "Dzieje wszelkiego, dotychczasowego społeczeństwa
ludzkiego są dziejami walki klas" - oto pierwsze słowa manifestu komunistycznego, którego zakończeniem
zapowiedź dalszej walki biednych z bogatymi. Komuniści oświadczają
otwarcie, że "cele ich mogą osiągnąć tylko w drodze gwałtownego
przewrotu obecnego porządku społecznego".
Któż go dokona? Rewolucja
robotników zapewni proletariatowi władzę, którą zużyje na wydarcie
stopniowe całego kapitału burżuazji na rzecz państwa, tj. proletariatu
zorganizowanego jako warstwa rządząca. Tym sposobem będzie urzeczywistniona
demokracja. Nawiasem mówiąc, to pojęcie demokracji przypomina mi
anegdotę o rewolucji berlińskiej z roku 1848. Baba w łachmanach
mówi do pięknie ubranej hrabiny: "Jutro będzie równość. Jutro
ja będę nosić pani brylanty, a pani mój przyodziewek". Nazwanie
tego systemu demokracją nasuwa pytanie, czy pojęcie komunistyczne
demokracji jest zgodne z dotychczasowym? Natomiast żadnej wątpliwości
nie budzi we mnie termin: "dyktatura proletariatu", później
pojawiający się w pismach Marksa. We Włoszech z końcem wieków średnich
lo stato oznacza równocześnie państwo i
warstwę rządzącą. Rozumowanie komunistów polega na utożsamieniu
obu pojęć. Hasło dyktatury proletariatu stało się ośrodkiem myślenia
i działania bolszewickiego.
Zasadniczo jednak
chodzi o środek do celu. Po zniesieniu własności prywatnej ludzie
się zmienią siłą rzeczy. Będą pracować dobrowolnie, znikną przymus
państwowy i stany. Zmiana nastanie sama przez się, siłą rzeczy,
jako skutek zastąpienia dawnego ustroju społecznego nowym. Nie ma
potrzeby obmyślenia środków osiągnięcia tej zmiany. Komuniści pojmują
ją fatalistycznie. Uważają ją za nieuniknioną konieczność. Podobnie
zresztą dyktaturę proletariatu. Zastosowanie maszyny parowej w przemyśle
i przewozie doprowadziło do powstania licznych, fabrycznych przedsiębiorców,
zatrudniających tysięczne rzesze robotnicze. Nowa warstwa społeczna
oczywiście musi podjąć walkę o uprzywilejowane stanowisko w państwie.
[...]
Na razie nie ma mowy
o wcieleniu w czyn wyższej fazy komunizmu. Chodzi tylko o odebranie
środków wytwarzania dotychczasowym właścicielom i powierzenie ich
proletariatowi, zorganizowanemu jako państwu, uzbrojonemu, wyposażonemu
we władzę. Chodzi o uspołecznienie środków produkcji. Okazało się,
że dyktatura proletariatu jest łatwą do urzeczywistnienia w społeczeństwie
politycznie tak mało wyrobionym i uzdolnionym jak Rosja. Znacznie
trudniej dokonać radykalnego przewrotu istniejącego ustroju gospodarczego.
Uspołecznienie środków produkcji udało się przeprowadzić w rozmiarach
bardzo małych, a wyniki ekonomiczne tych zarządzeń okazały się nad
wyraz ujemnymi.
Programy
nowoczesnych socjalistów i komunistów odznaczają się, jak oni sami
stwierdzają, położeniem nacisku na uspołecznienie środków produkcji,
podczas gdy dawniejsi utopiści mówili ogólnikowo i nieściśle o wspólności
całego mienia, głosili nieraz równy podział majątku. Praktyka rewolucji
rosyjskiej dowiodła słuszności twierdzenia, wyrażanego niejednokrotnie
przed jej wybuchem przez krytyków doktryny Marksa i jej pokrewnych,
a wedle którego także i ta różnica między socjalizmem nowoczesnym
a dawniejszym jest raczej pozorna. Kryje w sobie co najwięcej różnicę
stopnia, nie zasadniczą. Stawiając sobie za zadanie ekonomiczne
zrównanie ludzi czy też szybkie podniesienie dobrobytu warstw niższych,
trudno ograniczać się do zaboru środków produkcji, choćbyśmy nawet
do nich zaliczyli środki zarabiania bez własnej pracy. Nacisk opinii
rządzącej, pobudzonej obietnicami przyspieszenia zamożności na korzyść
nowych władców, nowych dzierżycieli aparatu państwowego, doprowadza
do jego użycia także w kierunku uspołecznienia, a nawet podziału
środków konsumpcji, o ile się do tego celu nadają. Gdy państwo przystępuje
do konfiskaty fabryk, zabór domu, stanowiącego własność fabrykanta,
jego prywatne mieszkanie staje się szybko rzeczywistością bez względu
na to, na którym miejscu programu jest wymieniony. W Rosji niejednokrotnie
zabór domu wyprzedzał konfiskatę fabryki. Jest rzeczą łatwo zrozumiałą,
że warstwy nie posiadające uważają przede wszystkim dochody, nieuzyskane
własną pracą, za bezzasadne. Także programy socjalistyczne potępiają
dochody, płynące wyłącznie z wypożyczania, wynajmowania, wydzierżawiania
kapitałów ruchomych i nieruchomych. Konstytucja sowiecka ustanawia
obowiązek i głosi hasło: "Kto nie pracuje, niech nie je"
(§ 8). [...]
Manifest komunistyczny
kończy się wezwaniem robotników do rewolucji, ponieważ nie mają
nic do stracenia, prócz kajdan. Robotnik rosyjski, który temu uwierzył,
doznał zawodu. Prawda, że wielu bogaczy pozbawionych zostało mienia,
a nawet życia. Przeciwnicy socjalizmu głoszą: Le
socialisme, c'est l'envie. Jak dotąd, tylko ten rodzaj socjalizmu
wszedł w życie w Rosji. Rewolucja bolszewicka zadowoliła instynkt
nienawiści, bo zubożyła burżujów bardziej niż robotników. Ale robotników
nie wzbogaciła. Przeciwnie. Robotnik carski był bez porównania lepiej
odżywiony i odziany. W zimie miał więcej opału. Pracował mniej godzin
dziennie i bez narażania na surowe kary za opieszałość w wykonywaniu
roboty. Dzięki korzystniejszym warunkom bytowania mniej podlegał
chorobom. Rewolucja skróciła czas jego życia. Zwiększyła śmiertelność
dzieci. A cóż mu dała? Pozory władzy, w rzeczywistości ześrodkowanej
w ręku komisarzy, na których wybór nie ma prawdziwego wpływu, i
nic więcej. Nie sprawdziła się materialistyczna historiozofia, utożsamiająca
zwycięstwa polityczne z gospodarczymi także i dlatego, że chłop,
choć upośledzony politycznie, wyszedł na tej rewolucji robotniczej
lepiej niż robotnik. Dawniej ludność na wsi ciągnęła do miast za
zarobkami, dziś miejska ucieka na wieś.
Niewątpliwie
poziom odżywiania się chłopów obniżył się mniej niż mieszczan, ale,
na ogół biorąc, zapewne nie poprawił się. Chłop ubiera się gorzej
niż przedtem. Nie tylko miasta, ale i cała Rosja chodzi w łachmanach.
Chłop za caratu miał więcej nafty, cukru. Mógł nabyć narzędzia rolnicze.
"Rozporządza większą przestrzenią ziemi niż przedtem".
Prawda, atoli ci, co tym argumentem chcą dowieść poprawy stosunków
w porównaniu z okresem powojennym, zapominają, że w Rosji była w
toku reforma agrarna, powiększająca obszar gruntów chłopskich wolniej,
ale za to bez gwałtownych wstrząsów, zapewniająca trwały postęp
uprawy i koszt dobrobytu, czego nie można się dopatrzeć w obecnym
przewrocie. Postanowiono znoszenie obszczyn, te podstawę uzdrowienia
rolnictwa włościańskiego i wielce dodatnią działalność ziemstw.
Chłop gospodarczo stracił. Któż więc zyskał? Wielu odpowiada: Żydzi,
powołując się na liczny zastęp Żydów w niższej i wyższej biurokracji
bolszewickiej. Ich dobrobyt poprzednio polegał właśnie na wykluczeniu
od urzędów, zmuszającym do zajęcia się bardziej zyskownym handlem
i przemysłem. Trudno zrozumieć, jakim sposobem zbiurokratyzowanie
w społeczeństwie, którego ogół szybko ubożeje, miałoby się stać
źródłem wzbogacenia, oczywiście, jak zawsze, pomijając wyjątkowe
wypadki. W Rosji nastąpił ogromny spadek wytwórczości. Ubyło płodów
górniczych, rolniczych, towarów przemysłowych w stopniu wyższym
niż ludzi. Także i dobrobyt Żydów musiał ucierpieć razem z ogólnym
obniżeniem się zamożności. Walka z burżuazją zwracała się zarówno
przeciwko chrześcijańskiej, jak żydowskiej, a że Żydzi, bardziej
zdolni do przystosowania się, zdołali zapewne częściej wyjść z opałów
obronną ręką, to jeszcze nie dowodzi, jakoby na ogół ich dobrobyt
wzrósł, nie mówiąc już o niebezpieczeństwie reakcji politycznej,
wynikającym z ich obecnego stanowiska. Zresztą także i terror bolszewicki
zwracał się w pewnej mierze przeciw Żydom, należącym do przeciwnych
stronnictw. Pamiętny krwawym terrorem wrzesień 1918 r. w Moskwie
był odwetem za zamach na Lenina, popełniony przez Żydówkę, walczącą
po stronie eserów. W Rosji wzbogaciło się szczupłe grono paskarzy,
ale ilość bardzo i średnio bogatych ludzi spadła. Zamożność ogólna
obniżyła się na długie lata.
Czy
to nie objaw chwilowy, wynik wojny i rewolucji, za który winić bolszewizm
byłoby błędem? Bolszewicy sami jasno opowiedzieli się w tej kwestii.
Ich polityka polega na szybkim i gruntownym odwracaniu się od haseł,
początkowo głoszonych, ułatwiających zdobycie władzy, ale, jak trafnie
zauważyli, utrudniających utrzymanie się przy niej. Oportunizmem
przewyższyli wiele stronnictw "burżuazyjnych". "Religia
to opium dla ludu". Podobno obecnie złagodzili prześladowanie
religii. Zaraz po objęciu władzy powołali do życia komitety rolne
na zasadzie powszechnego, bezpośredniego, równego i tajnego głosowania,
bo to było potrzebne w danych warunkach. W kilka miesięcy później
w konstytucji wyparli się tych haseł. Sowiety, liczne rady różnego
pokroju w wojsku, w administracji cywilnej, w fabrykach, stworzone
gwoli urzeczywistnienia zasady kolegialności władzy porzucają na
rzecz jednoosobowych rządów. Pierwotnie opowiadali się za decentralizacją,
przede wszystkim za samorządem gmin, komun, jak mówili, wzorując
się na rewolucji paryskiej z 1871 roku. Wkrótce stali się zaciekłymi
centralistami. Przestali mówić o komunizmie w rolnictwie, a głoszą
zastosowanie się do zapatrywań chłopów. Wiemy, co zrobili w przemyśle.
Gdy objęli władzę, wielu przepowiadało bolszewizmowi szybki upadek.
Są w błędzie, sądząc, że pomylili się. Bolszewizm już upadł, ale
bolszewicy są ciągle jeszcze u władzy, bo nie obstawali przy zastosowaniu
swego programu. Im bardziej wytrwają na drodze porzucenia komunizmu,
na którą weszli, tym szybciej i gruntowniej odbudują kraj gospodarczo.
Najlepszym dowodem, jak wielkie straty ekonomiczne poniósł ogół
społeczeństwa, jest powszechna zgoda w stwierdzeniu tego faktu.
Angielskie stronnictwo robotnicze z pewnością nie podejrzane o brak
sympatii dla bolszewizmu, którego członkowie w tej chwili nie chcą
ładować amunicji dla Polski, wysłało delegatów do Rosji. Ich sprawozdanie
jest zgodne z tym, co napisałem. Ze szczególnym naciskiem podnoszą
zmniejszenie się dostaw ze wsi do miast.
Podobne klęski niestety
nawiedziły także inne społeczeństwa, przede wszystkim w związku
z nadmierną emisją pieniędzy papierowych, ale nigdzie, jak dotąd,
nie przejawiły się w równie znacznym stopniu, ponieważ sytuacji
nie pogorszyły eksperymenty komunistyczne i anarchia wewnątrz kraju.
Nigdzie indziej nie zniesiono powszechnego głosowania i wolności
konstytucyjnych. W Rosji dezorganizacja przemysłu i handlu, utrudniająca
dostawy ze wsi do miast, była względnie mniej dotkliwą wobec tego,
że procent ludności miejskiej jest mały. Podobna dezorganizacja
w państwach przemysłowo wyżej rozwiniętych byłaby jeszcze większą
klęską, bo najbardziej nią dotknięta ludność miejska stanowi w nich
o wiele znaczniejszą część ogółu ludności.
Tyle
o bilansie gospodarczym, o który bolszewikom najwięcej chodzi. A
bilans moralny? Ten jest jeszcze boleśniejszy. Ogólne zubożenie,
ubytek zarobków, zdobywanych uczciwą, usilną pracą, a wzrost przypadkowych,
zbrodniczych zysków i strat musiały wywołać upadek moralny, powtarzający
się zawsze w podobnych okolicznościach. Na dobitek bolszewicy poczęli
na swój sposób urzeczywistniać wolność. Ograniczyli wolność gospodarczą
i polityczną. Skrępowali wolność prasy i zgromadzeń w wyższym stopniu
niż rząd carski. Wynagradzają ludowi te straty rozluźnieniem więzów
moralnych. Niejednokrotnie usuwają sędziów zawodowych. Każą wyrokować
wyłącznie wedle sumienia. Łatwo domyśleć się, co stąd wynika. W
oczywistej konsekwencji zamykają wydziały prawa jako zbędne. Ułatwiają
rozwody. Osłabiają autorytet rodziców i nauczycieli wobec dzieci.
Niszczą część wartości rodzinnych i szkolnych. Karność w armii i
fabryce przywracają bezwzględnie. Może zabiorą się do podobnej reformy
własnych reform w szkolnictwie. Na razie o niej nie słychać. W najlepszym
razie nieprędko naprawią bezmierne szkody, które wyrządzili. Zalecając
ciągle przemoc jako właściwy sposób przeprowadzenia swych planów,
podkopali poczucie prawa w społeczeństwie. Podkopali je twierdzeniem
fałszywym, że prawo jest jedynie wyrazem materialnych interesów
warstw rządzących. Tym sposobem obniżyli w oczach swych wyznawców
autorytet prawa.
Nie wątpię, że są
wśród bolszewików ludzie osobiście uczciwi, ożywieni jak najlepszymi
chęciami, ale system ich jest w zasadzie niemoralny. Doktryna konieczności
dziejowej, zgoła nie udowodniona, osłabia poczucie osobistej odpowiedzialności
za swe czyny. Pojmowanie całych dziejów jako walki klas jest z pewnością
mylne, choć od walki nieodłączne jest współdziałanie już choćby
dlatego, że ludzie walczą grupami. Po wtóre, łącznikiem owych grup
niekoniecznie bywa interes klasowy. Zbytnie położenie nacisku na
element walki nie może mieć wpływu umoralniającego. W połączeniu
z nauką o rzekomej konieczności dziejowej może łacno stać się uzasadnieniem
najgorszych nadużyć. Do tego samego prowadzi zasadniczy rozdźwięk
między środkami i celem, zawarty już w doktrynie walki klas, boć
przecież zalecają ją tylko chwilowo, a marzą o wzmożeniu tym sposobem
braterstwa między ludźmi, rozdźwięk, przejawiający się także w pojmowaniu
stosunku państwa do jednostki: chcą znieść państwo, potęgując jego
wszechmoc (wyższa i niższa faza komunizmu).
Rewolucja francuska, socjalizm francuski i angielski
są rodzicami duchowymi komunizmu Marksa i bolszewików. Różnica tkwi
w moralnym obniżeniu lotu. Sprawie, której bolszewicy poświęcili
trud swego żywota, w obronie której nie wahali się wylać morza łez
i krwi, zaszkodzili bezmiernie. Istotą uspołecznienia środków produkcji
jest zastąpienie podziału dóbr, dokonującego się drogą wymiany w
ustroju własności prywatnej, podziałem wedle norm przez państwo
uznanych za sprawiedliwe. W rzeczywistości zniesienie wymiany doprowadziło
w praktyce przede wszystkim do zastąpienia wymiany pieniężnej naturalną,
co także w tym wypadku, nie pierwszym w dziejach, okazało się zgodne
z teorią i dotychczasowym doświadczeniem źródłem ogólnego zubożenia.
Zwolennicy liberalnej polityki ekonomicznej twierdzili zawsze, że
próba zastosowania komunizmu będzie równoznaczna z ruiną gospodarczą
i moralną. Przebieg wypadków w Rosji potwierdził w całej pełni ich
przewidywania. Przed wojną liberalizm był w opinii publicznej zdyskredytowany.
Eksperyment bolszewicki będzie miał swą rację bytu w dziejach, jeżeli
stanie się lekcją poglądową szkodliwości socjalistycznego, a dobrodziejstw
liberalnego ustroju, opartego na zasadzie własności prywatnej.
|