Strona główna | Czytelnia | Publikacje | Informator | Zarejestruj się | Zaloguj | Odzyskiwanie hasła | English Version
OMP

Główne Menu

Nasi autorzy

Strony tematyczne

Sklep z książkami OMP

Darowizny na rzecz OMP

Księgarnie z książkami OMP
Lista księgarń - kliknij

Michał Bobrzyński - Krótka nauka o państwie i społeczeństwie
.: Data publikacji 27-Wrz-2005 :: Odsłon: 3123 :: Recenzja :: Drukuj aktualną stronę :: Drukuj wszystko:.

Wybrany fragment pochodzi z: Dzieje Polski w zarysie, PIW, Warszawa 1974, ss. 61-68.

Dzieje Polski w zarysie

 

Związków społecznych nieskończone jest mnóstwo, należy tu bowiem wszystko, co nie jest związkiem pokrewieństwa lub państwem. Pomiędzy związkami społecznymi odznaczają się jednak najwięcej gmina, stany i Kościół. [...]

Wszystkie związki społeczne razem wzięte tworzą dopiero społeczeństwo, a wszystkie usiłowania związków społecznych razem wzięte tworzą społeczną pracę. Wśród społeczeństwa każdy człowiek obiera sobie pewien kierunek pracy, a znalazłszy poparcie przez ludzi tegoż samego zawodu lub interesu, przyjęty w ich koło społeczne, rozwija swoją większą lub mniejszą działalność. Każdy związek społeczny stowarzysza ludzi jednego kierunku i pracy, i pracę tę środkami stowarzyszonych popiera. Ludzi innego zawodu, innego kierunku każdy związek społeczny od siebie odsuwa i wyklucza, widząc w nich współzawodników. I rzeczywiście cały ruch i życie społeczne polega na tym wzajemnym współzawodnictwie pojedynczych związków.

Współzawodnictwo to popycha atoli często ludzi do rozlicznych rozterek i waśni, do groźnych nawet orężnych zapasów, które powtarzając się nieustannie zniszczyłyby siły walczących i całą pracę społeczną wstrzymały. Potrzebną jest przeto jakaś wyższa siła, która by takim zapasom zapobiegała i utrzymała równowagę pomiędzy pojedynczymi kółkami, z jakich składa się społeczeństwo.

Niekiedy niebezpieczeństwo przychodzi z zewnątrz, od wroga, który kraj najeżdża, podbija, pustoszy. Żaden związek społeczny do obowiązku odparcia takiego nieprzyjaciela się nie poczuwa, bo to nie jego zadanie, ani też nie starczą na to zasoby chociażby najsilniejszego związku. Potrzeba znowu jakiejś wyższej siły, która by temu zadaniu sprostała. W samej na koniec społecznej pracy napotykamy na tak wielkie zadania, których żaden związek społeczny własnymi swoimi siłami nie jest w stanie dokonać, a nie mogąc się domagać od innych współzawodniczących z nim związków pomocy, ogląda się również za jakąś wyższą siłą, która by mu użyczyła takowej pomocy. Społeczeństwo nie może zatem istnieć bez jakiejś wyższej siły, która by go nie ochroniła od przyjaciół zewnętrznych, która by w nim nie utrzymała równowagi wewnętrznej i która by pracy jego społecznej nie poparła. Taką siłą wobec społeczeństwa jest państwo.

Państwo jest więc najwyższym związkiem politycznym, nie zaś jak inne społecznym. Celem bowiem państwa nie jest praca sama przez się i w pewnym tylko kierunku, lecz ochrona i poparcie pracy we wszystkich jej objawach i kierunkach; podstawą państwa nie jest stowarzyszenie się ludzi mających jeden wspólny, ściślejszy interes, tylko związek wszystkich ludzi mieszkających na pewnej większej przestrzeni, bez względu na ich szczegółowe dążenia i interesy. Państwo to jednoczy więc współzawodniczące z sobą koła społeczne i zniewala je do połączenia wszystkich swoich sił celem obrony najwyższych wspólnych interesów.

 

(...) Państwo nie może istnieć bez rządu i poddanego. Rządem nazywamy w państwie władzę, która stoi na jego czele, która zastanawia się nad jego potrzebami, obmyśla sposoby, jakby tym potrzebom zapobiec, i postanowienia swe wykonuje. Władza ta rozpada się na pięć gałęzi:

1. ustawodawczą, która ustanawia prawa, czyli zasady, których się trzyma rząd, społeczeństwo i każda jednostka w państwie żyjąca;

2. sądową, która rozstrzyga wszelkie spory, wywiązujące się pomiędzy jednostkami i pomiędzy pojedynczymi kołami społecznymi w państwie i strzeże równowagi pomiędzy nimi;

3. wojskową, która broni państwa od nieprzyjaciela i poskramia wewnętrzne rozruchy;

4. skarbowa, która gromadzi potrzebne pieniężne środki;

5. administracyjną, która wspiera społeczeństwo w jego pracy na polu rolnictwa, przemysłu, handlu, oświaty i wiary.

Władza najwyższa oddana i poruczona być może:

1. albo jednemu człowiekowi, a w takim razie rząd jest monarchiczny, czyli jedynowładczy;

2. albo kilku osobom zasłużonym lub odznaczającym się swoim urodzeniem i majątkiem, a w takim razie rząd jest arystokratyczny, czyli możnowładczy;

3. albo ogółowi ludności gromadzącej się celem uchwalenia ustaw i mianowania urzędników, a w takim razie rząd jest demokratyczny, czyli ludowładczy.

Niekiedy forma rządu może być mieszana, a mianowicie:

4. monarcha w rządzie swoim może być ograniczony przez zgromadzenie reprezentantów całego ludu, czyli wybranych przezeń zastępców; w tym wypadku monarchia zwana jest konstytucyjną;

5. w państwie demokratycznym lud może wykonywać władzę swą najwyższą nie bezpośrednio, lecz przez pewnych wybranych do tego reprezentantów; w takim razie mamy do czynienia z demokracją reprezentacyjną.

Żadna z tych form rządu nie jest od drugich bezwzględnie lepsza, każda ma swoje zalety i swoje wady, dobroć każdej zależy od usposobienia i wykształcenia ludności, dla której ma działać. Ludom stojącym na niskim stopniu rozwoju odpowiada więcej monarchia absolutna lub arystokracja, ludom wyżej rozwiniętym i dojrzałym monarchia konstytucyjna lub demokracja, zwana także republiką, rzeczpospolitą. Mylne jest zdanie, jakoby republika oznaczała wolność i szczęście narodu, zaś monarchia absolutna jego niewolę i ucisk. Owszem, w monarchii absolutnej rozumnie rządzonej, lud może się czuć swobodny i szczęśliwy, zaś w republice, jeśli na jej czele staną ludzie gwałtowni lub zepsuci, może panować najsroższa niedola i ucisk.

Jakąkolwiek jednak jest forma rządu, to każdy mieszkaniec obowiązany jest: 1) w granicach zakreślonych przez prawo słuchać rządu istniejącego i rozkazy jego wypełniać, 2) rząd ten środkami swoimi, majątkiem i krwią swoją wspierać, to jest płacić podatki potrzebne na utrzymanie państwa i służyć wojskowo. Każdy mieszkaniec państwa jest jego poddanym. Gdzie zaś poddani nie poczuwają się do obowiązku posłuszeństwa dla władzy rządowej, gdzie każdy rządowi swoją wolę narzucić się stara i podług swojego widzimisię działa, tam rozprzęga się wszelka jednolitość i rząd zadania swego spełnić zupełnie nie może. Gdzie poddani skąpią rządowi swojej krwi i swojego mienia, tam państwo dla braku środków stoi bezsilne i narażone jest na łaskę lub niełaskę sąsiadów.

Każdy mieszkaniec państwa jest jednakże nie tylko poddanym, lecz także obywatelem państwa, to jest: może domagać się od rządu opieki i obrony swojej osoby i swoich interesów, i może mieć udział w samym rządzie. Udział ten może być większy lub mniejszy, co od formy rządu i istoty państwa zależy. Otóż nie tylko prawem, ale zarazem powinnością jest obywatela, ażeby udział ten w rządzie, jaki mu jest przez prawo przyznany, starał się dla dobra państwa zużytkować. Uczyni to, jeśli wyrobi sobie zdrowe przekonanie, jak państwo rządzone być powinno. Gdy zaś wszyscy ludzie nie mogą jednakich zupełnie mieć zasad, dobrze więc każdy obywatel działa, jeżeli z ludźmi podobnego przekonania się zwiąże i łącznie z nimi zasady swe w zarządzie państwa przeprowadzić się stara. W ten sposób powstają w państwie stronnictwa, które ze sobą współzawodniczą. Przeciwne sobie stronnictwa i ich nieustanne ścieranie się nie jest bynajmniej dla państwa rzeczą szkodliwą i zgubną, byleby stronnictwa takie starały się przeprowadzić pewne jasno określone zasady polityczne, a nie szukały tylko zaspokojenia swojej ambicji i samolubnych celów i byleby każde stronnictwo dążąc do władzy uznawało rząd istniejący i wspierało go jak długo istnieje. W takim razie pozostaje powaga rządu pomimo ścierania się stronnictw nienaruszona, ludzie piastujący władzę mają nad sobą nieustanną kontrolę przeciwnego stronnictwa, przeprowadzają swoje zasady stanowczo, a z chwilą kiedy zasady te się przeżyją i nowym miejsca ustąpić muszą, ustępują i oni, robiąc miejsce ludziom przedstawiającym nowe zasady i nowe dążenie. Natomiast nic szkodliwszego dla państwa, jak brak stronnictw ścierających się ze sobą o odmienne zasady rządzenia. W państwie takim panuje wprawdzie zupełna cisza, ale cisza ta jest oznaką braku życia, znamionuje zgniliznę i wewnętrzny zastój, dozwala wypływać na wierzch ludziom, którzy działają tylko dla swych osobistych widoków i państwo do niechybnego prowadzą upadku.

 

(...) Najwyższym związkiem organicznym, do jakiego w rozwoju swoim doprowadzają ludzie, jest państwo. Długiego też potrzeba czasu, zanim ludność mieszkająca na pewnym obszarze skupi się i urządzi w porządne państwo. Dopóki to nie nastąpi, zadanie państwa bierze na siebie i spełnia, choć niedostatecznie, ród albo gmina. Głowa rodu lub naczelnik gminy chwyta wówczas najwyższą władzę, a pod jego władzą członkowie związku bronią się od nieprzyjaciół i wymierzają pomiędzy sobą sprawiedliwość. Powoli atoli pod władzę takiego wodza przechodzi więcej rodów lub gmin należących do tego samego ludu lub szczepu, czy to dobrowolnie dla tym skuteczniejszej obrony, czy też w drodze podboju. Związek taki, obejmujący jeden lub więcej ludów, jeden szczep lub nawet więcej szczepów, odłącza się wtedy od jednej gminy lub rodu, staje ponad wszystkimi gminami i rodami, i pilnuje już tylko wyższych politycznych interesów, obrony od nieprzyjaciół i wewnętrznego porządku. Związek w ten sposób powstały jest już państwem w całym tego słowa znaczeniu. Nie od razu jednak państwo takie świadome jest wszystkich istotnych celów, nie od razu jest w stanie wszystkim zadaniom państwa sprostać. Każde państwo zakreśla też sobie pewne tylko cele i pewien kierunek swojego działania i odpowiednio do tego się organizuje. W miarę dalszego rozwoju, cel ten i kierunek nieraz się zmienia, rozszerza, a tym samym zmienia się cała organizacja państwa.

Nie tylko zatem rząd w państwie może różne przybierać formy, monarchiczną, arystokratyczną lub republikańską, lecz także samo państwo może mieć w różnych czasach i u różnych ludów odmienne cele, a przez to odmienną istotę. Odmienna ta jednak istota państwa nie zależy, tak jak forma rządu, od osób, które na jego czele stoją, lecz od sposobu powstania państwa, od celu, jaki sobie państwo zakłada, i od kierunku dążenia, jaki państwo przyjmuje. Podług tego rozróżniamy następujące rodzaje państw:

1) patriarchalne, którego władza buduje się na podstawie władzy rodzinnej, ojcowskiej i które stawia sobie za zadanie, ażeby lud stojący na bardzo niskim stopniu rozwoju zorganizować w zdrowe społeczeństwo i państwo;

2) despotyczne, powstaje zwykle z państwa patriarchalnego, jeżeli panujący zapomina o dobru swojego ludu i cały lud dla swego własnego dobra wyzyskuje. Jakie despocje kwitły na wschodzie u Asyryjczyków, Babilończyków, Medów i Persów! Odróżnić je należy od rządu absolutnego, który dla dobra narodu występuje i działa;

3) teokratyczne, w którym Kościół, obok swoich religijnych celów, bierze na siebie dopełnienie także i celów politycznych, i organizuje się w państwo. W państwie takim rządzą albo sami kapłani, albo i ludzie świeccy, ale w zastępstwie kapłanów i pod ich nieustanną kontrolą. W państwie takim, cele państwa ustępują na drugi plan przed celami Kościoła. Wzorem najlepszej teokracji było państwo żydowskie w Palestynie;

4) klasyczne, czyli starożytne, państwa Greków i Rzymian, w których państwo samo było dla siebie najwyższym celem, a o rozwój jednostki-człowieka o tyle się tylko troszczyło, o ile ten człowiek był dla niego koniecznym lub potrzebnym narzędziem;

5) państwo średniowieczne, patrymonialne, które broni tylko społeczeństwa od zewnętrznych nieprzyjaciół i utrzymuje w nim równowagę, ale pracy społecznej nie wspiera, lecz pozostawia ją społeczeństwu samemu, podzielonemu na silnie zorganizowane stany;

6) państwo nowożytne, tak zwane prawne, które obok obrony od nieprzyjaciół i utrzymania równowagi wewnętrznej, kładzie główny nacisk na wspieranie pracy społecznej za pomocą sprężystej administracji.

 

(...) Powiedzieliśmy już wyżej, że państwo obejmować może kilka pokrewnych sobie ludów i szczepów; powstają jednak i takie państwa, w których kilka różnorodnych szczepów, a nawet plemion się mieści. Zależy to od przypadku. Państwo dłuższy czas istniejące i zdrowo się rozwijające wywiera jednak ogromny wpływ na całą ludność, która do niego należy. Jeżeli ludność ta nie jest zbyt od siebie oddzielona różnością pochodzenia, charakteru i mowy, to w takim razie zacierają się drobniejsze różnice, tworzy się jednolity pisemny język, cała ludność poczuwa się do ścisłej politycznej jedności, do wspólnego rozwoju i życia. Taką politycznie wykształconą ludność nazywamy narodem.

Narody powstają czasem nawet ze zmieszania się całkiem przeciwnych sobie innoplemiennych szczepów. W takim razie każdy z tych szczepów traci swój charakter, swoją mowę i swoje zwyczaje, a ze zmieszania się powstaje nowa mowa, nowy charakter i obyczaj. Tak np. narody francuski, hiszpański, włoski powstały ze zmieszania się Rzymian z Niemcami, a po części z Celtami, naród angielski ze zmieszania się Celtów, Niemców i Normanów itp. Cechą zatem narodu jest nie tyle jedność pochodzenia, ile jedność mowy, jedność charakteru i nieprzeparta chęć samoistnego rozwoju.

 

Michał Bobrzyński

Historyk, konserwatywny polityk galicyjski. Urodził się 30 IX 1849 r. w Krakowie, w rodzinie mieszczańskiej. Gimnazjum ukończył w 1867 r. i rozpoczął studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego; słuchał wykładów m.in. A.Z. Helcla, J. Szujskiego, J. Dunajewskiego i zapoznawał się z poglądami przedstawicieli "krakowskiej szkoły historycznej" i konserwatywnych "stańczyków". Habilitował się w wieku 24 lat, a w r. 1877 został profesorem nadzwyczajnym prawa polskiego i niemieckiego. W dwa lata później ukazało się jego najsłynniejsze dzieło Dzieje Polski w zarysie. Synteza ta, wielokrotnie potem uzupełniana, przyniosła Bobrzyńskiemu niemal natychmiast ogromną sławę naukową. Jednocześnie zajmował się on działalnością polityczną: w 1889 r. został wybrany do Sejmu Krajowego i Rady Państwa, a w latach 1890-1901 był wiceprezydentem Rady Szkolnej Krajowej. Po śmierci namiestnika A. hr. Potockiego, objął w 1908 r. wakujące stanowisko, z którego ustąpił po pięciu latach, na skutek walki politycznej toczonej wokół reformy prawa wyborczego i nacisku nieprzyjaznej mu hierarchii kościelnej. W okresie I wojny światowej, sprawował przez krótki okres urząd ministra d/s Galicji (1916/17), będąc związany z linią polityczną Wiednia, aż do upadku Austro-Węgier. Po r. 1918 nie wrócił do kariery uniwersyteckiej. W 1919 r. przewodniczył Ankiecie w Sprawie Konstytucji, będąc współautorem i głównym projektodawcą jednego z najciekawszych projektów konstytucji. Pod koniec życia usunął się z czynnego życia politycznego, nie tylko z racji wieku, ale także z powodu nie uznania legalności rządów J. Piłsudskiego. Zmarł 3 VII 1935 r. w Poznaniu.

Główne prace: Dzieje Polski w zarysie, Warszawa 1879; W imię prawdy dziejowej. Rzecz o zadaniu historii i dzisiejszym jej stanowisku, Warszawa 1879; Dialog o zasadach i kompromisach, Kraków 1916; Wskrzeszenie państwa polskiego. Szkice i studia historyczne, t. I: 1914-1918, Kraków 1920; t. II: 1918-1923, Kraków 1925; Szkice i studia historyczne, 2 tomy, Kraków 1922; Z moich pamiętników, Wrocław 1957.

.: Powrót do działu Pozostałe teksty źródłowe :: Powrót do spisu działów :.

 
Wygląd strony oparty systemie tematów AutoTheme
Strona wygenerowana w czasie 0,122887 sekund(y)