„Jako miłujący tej Ojczyzny synowie”
– kilka uwag o staropolskim patriotyzmie.
Rozdział książki „Patriotyzm Polaków. Studia z historii
idei”, Ośrodek Myśli Politycznej, Kraków 2007
Jolanta Choińska-Mika – Instytut Historii Uniwersytetu
Warszawskiego, opublikowała m.in. Między
społeczeństwem szlacheckim a władzą. Problemy komunikacji: społeczności lokalne
- władza w epoce Jana Kazimierza (2002), Sejmiki
mazowieckie w dobie Wazów (1998).
Przedstawiciele nauk społecznych, w których obszarze
zainteresowań znajduje się patriotyzm
współczesnych nam pokoleń, posługują się w swych studiach, wypracowanym przez
te dyscypliny aparatem pojęciowym i metodami, pośród których główne miejsce
zajmują, przeprowadzane na wybranych grupach, badania ankietowe. Pytania
zawarte w kwestionariuszach socjologów czy psychologów społecznych koncentrują
się na kwestiach, uwzględniających między innymi stosunek respondenta do
własnego kraju i jego przeszłości, sposób opisywania tych relacji, sposób
postrzegania własnej nacji na tle innych grup narodowych. Te pytania, a nade
wszystko uzyskane odpowiedzi, pozwalają badaczom „mędrca szkiełkiem i okiem”
oceniać „natężenie” uczuć patriotycznych, jak też wyodrębniać rodzaje
patriotyzmu.
Historycy, zajmujący się podobną problematyką, nie wypracowali jeszcze
uniwersalnej definicji, która miałaby zastosowanie dla różnych epok.
Niektórzy zresztą, świadomie takiej definicji nie konstruują,
szukając natomiast w staropolskiej refleksji politycznej i innych formach staropolskiego
dyskursu, wypowiedzi dotyczących ojczyzny i ojczystego kraju.
Zastanawiając się nad obrazem patriotyzmu obywateli
Pierwszej Rzeczypospolitej należy pamiętać, że w terminie tym zamyka się kilka
wieków historii Polski, kilka różnych pod wieloma względami epok. Mieszczą się
w nim bowiem zarówno czasy jagiellońskie – ekonomicznego dobrobytu, pokoju i
stabilizacji, czasy tworzenia zrębów systemu politycznego, opartego na
obywatelskiej partycypacji, jak i czasy zagrożonego bytu państwa i klęsk drugiej
połowy XVII wieku, gdy wojna i cudzoziemskie wojska dotarły w głąb kraju do
zakątków, które po raz ostatni widziały nieprzyjacielskiego żołnierza podczas
zmagań z Krzyżakami, oraz czasy, gdy sukcesy wroga i pokojowe traktaty skazały
rzesze obywateli na los egzulancki. Pierwsza Rzeczpospolita to także
dziesięciolecia braku suwerenności, ingerencji potężnych sąsiadów a wreszcie
okres rosyjskiego protektoratu.
Doświadczana przez kolejne pokolenia jakościowa zmiana
sytuacji wewnętrznej i położenia międzynarodowego rzutowały na sposób myślenia
o ojczyźnie i ojczystych sprawach. Nie mogło być inaczej, gdyż sami obywatele
stawali w obliczu odmiennych wyzwań, z odmiennymi wyzwaniami byli
konfrontowani.
Mój tekst dotyczy szlacheckiego patriotyzmu okresu do
połowy XVII wieku, a więc czasów, gdy byt państwowy Rzeczypospolitej nie był
zagrożony, a i prawdopodobnie nikt ze szlachetnie urodzonych obywateli nie
przypuszczał, by ich ojczyzna mogła kiedyś stanąć w obliczu podobnych
niebezpieczeństw.
Chciałabym słów kilka poświęcić wizji patriotyzmu, która
wyłania się z bardzo specyficznej formy wypowiedzi, jaką były sejmikowe
postanowienia – zarówno te, które miały kształt instrukcji dla posłów, jak i
decyzje, uchwały poborowe czy protestacje. Ich wartość badawcza dla historyków
czasów nowożytnych jest niemal bezsporna. Jedynie więc dla porządku, chciałabym
zwrócić uwagę na najważniejsze walory sejmikowych laudów. Relatywnie licznie
zachowane reprezentują cenny typ źródła, który daje „szansę uchwycenia zjawisk
wybiegających poza postawy i poglądy jednostek”, będąc zarazem „wypadkową
postaw poznawczych, uczuciowych i oceniających, prezentowanych przez
poszczególne osoby”.
Postanowienia sejmikowe były efektem dyskusji, ucierania
stanowisk. Ostateczna wersja zredagowana przez marszałka i ewentualnie dodanych
mu do pomocy deputatów musiała zyskać aprobatę pozostałych uczestników.
Akceptowali oni zarówno treść jak i formę uchwały, sposób przekazywania opinii.
Także w warstwie językowej sejmikowe laudum nie mogło wzbudzać zastrzeżeń,
język tekstu musiał być zrozumiały dla wszystkich uczestników, a poszczególne
sformułowania nie mogły wzbudzać wątpliwości interpretacyjnych.
I choć na sejmiki przyjeżdżała tylko część uprawnionych, a
regularni uczestnicy szlacheckich zjazdów tworzyli grupę lokalnej elity, to
współtworzony przez nich tekst nie był przekazem elitarnym. „Sytuacja
komunikacyjna,” bo tak można określić sejmikową debatę, wymuszała posługiwanie
się kodem czytelnym także dla tych obywateli, którzy „doma zostali” i treść sejmikowego
postanowienia mieli poznać z wpisu do ksiąg sądowych lub sporządzonej na użytek
własny czy sąsiedzki kopii. Stąd też na przykład łacińskie zwroty, aluzje czy
odwołania do starożytności, których nie brak w sejmikowych uchwałach, nie
wykraczają na ogół poza elementarną znajomość antyku, której nabywało się już
na poziomie trivium. Językiem uchwał sejmikowych był język polski.
Inkrustująca polski tekst łacina pojawiała się najczęściej wówczas, gdy język
ojczysty nie mógł sprostać wymogom języka prawniczego, łaciński zwrot uważany
był wówczas za bardziej precyzyjny, jednoznaczny, nie pozostawiający żadnych
wątpliwości interpretacyjnych. Podobnie rzecz się miała z terminami, które
funkcjonowały jako nazwy własne, np. pacta conventa czy senatus
consulta. Łacina była także używana, gdy odwoływano się do sfery wartości
obywatelskich i ocen moralnych, gdy chciano nadać bardziej uroczystą formę
wypowiedzi lub wywołać określone skojarzenia, podobne do tych, na które liczyła
szlachta liwska, pisząc o mieście Liw, które zniszczone wojną, „ad extremam przywiedzione
internecionem, że tylko locus est ubi Troja fuit”.
Nie trzeba nikogo przekonywać, że język sejmikowych uchwał
to język dyskursu politycznego, nasycony terminologią, odwołującą się do
szlacheckiego systemu wartości – a ten z kolei współkształtował sferę
staropolskiej kultury politycznej i praktykę życia publicznego. Postanowienia
sejmikowe to także nic innego jak namacalny ślad realizowania w praktyce praw
politycznych przez szlachecki ogół, partycypowania w rządzeniu, ale i w
odpowiedzialności za losy ojczyzny.
Jeżeli przyjąć, że zainteresowanie problemami ojczyzny
jest jednym z wyznaczników patriotycznej postawy, to w społeczności
szlacheckiej patriotyzm był niemalże obowiązkowy, był częścią szlacheckiego
systemu wartości, wychowania, obywatelskiego etosu. Brak troski o sprawy
publiczne, obojętność na sprawy ojczystego kraju uznawano za naganne,
zwłaszcza, gdy ktoś z racji piastowanej funkcji czy statusu społecznego do
zainteresowania nimi był wręcz zobligowany. Stąd też z nieskrywaną niechęcią
przyjmowano na przykład uchylanie się senatorów od obecności na sejmach czy
sejmikach. Wiedząc o tym, senatorowie, a przynajmniej ci, którym zależało na
podtrzymywaniu autorytetu i wpływów wśród młodszej braci, starali się zadbać o
pisemne wytłumaczenie powodów absencji. Bardzo znamienny pod tym względem jest
przykład kolejnych ordynariuszy diecezji płockiej, którzy dość pilnie
wypełniali, przypomniane konstytucjami 1510 i 1565 r., senatorskie obowiązki –
gdy tylko któryś z nich nie mógł osobiście przybyć na zjazd województwa
płockiego do Raciąża, na ogół wysyłał swojego delegata lub list z wyjaśnieniem
powodów nieobecności. I tak np. biskup Stanisław Łubieński tłumaczył się
„niesposobnym zdrowiem”, uczestnictwem w innym sejmiku bądź koniecznością
załatwienia pilnych spraw. Brak takowego usprawiedliwienia potraktowano by jako
przejaw lekceważenia lokalnego życia publicznego, wyraz niechęci dygnitarzy do
stanu rycerskiego. Dlaczego „mimo powinności” kasztelan wiski nie przyjechał na
sejmik ani nie przysłał substytuta – pytali się zgromadzeni na okazowaniu ziemi
wiskiej w maju 1624 r tamtejsi obywatele. Rozważano zarazem możliwe sposoby
zachęcenia Panów Rad do większej aktywności w lokalnym życiu publicznym.
Warto zaznaczyć, że podobne, niekiedy nawet dość sarkastyczne uwagi, nie były
przejawem wrogości wobec wojewódzkich i ziemskich dygnitarzy, ale raczej
wyrazem frustracji, zawodu, że senatorowie, omijając lokalne zgromadzenia, nie
wywiązują się ze swej powinności służenia młodszej braci informacją i radą.
Lektura sejmikowych aktów dostarcza bardzo wielu
różnorodnych przykładów odwoływania się do powinności - senatorskiej,
rycerskiej, obywatelskiej. W sejmikowym dyskursie etos patriotyczny był niemal
tożsamy z etosem obywatelskim.
Dobrym obywatelem jest ten, kto „służy (podkr. JCM) ojczyźnie
Rzeczypospolitej matce swej”, ten, który ma do ojczyzny „nieustający afekt” i demonstruje
(podkr. JCM) go, „żeby wiedziała i ojczyzna, jakiego ma siebie miłującego syna”.
Manifestowanie uczuć wobec ojczystego kraju było dla szlachty sprawą
niezmiernie ważną, stąd też materiał źródłowy jest wręcz przesycony
sformułowaniami: „miła ojczyzna nasza Rzeczpospolita”, „ojczyzna matka nasza,”
„ojczyzna miła”.
Miłość do ojczyzny uznawano za powinność, stąd też
sejmikujący po wielekroć powtarzali, skierowany do swych współbraci - posłów
apel, by „jako syn o matce własnej ojczyźnie” radzić nie zaniechali i czynili
„co by potrzeba i ojczyzny i powinność [...] przeciwko niej ukazowała”. Przywoływana
w sejmikowej debacie „powinna ku ojczyźnie miłość”, to z jednej strony służba,
ale też i wspólne, zbiorowe zobowiązanie. Stąd też powtarzane często
przekonanie, że „równie wszyscy ciężary do ratunku ojczyzny ponosić powinniśmy”
czy wezwania „za czymby tym pilniej a wszyscy społem ojczyźnie usługować mogli”.
Ojczyźnie dochowuje się wierności, obmyśla ratunek, troszczy o zdrowie
ojczyzny, o jej obronę, uspokojenie, „podejmuje się fatygi dla całości
ojczyzny”, wspiera radą. To zaledwie kilka, wybranych, najbardziej typowych,
wyrażeń i zwrotów, opisujących różnorodne relacje pomiędzy ojczyzną a jej
synami – obywatelami. Warto jednak zauważyć, że każde z przywoływanych tu
określeń zakłada aktywną postawę jednostki wobec ojczyzny. Owa aktywność była
pochodną sposobu pojmowania idei Rzeczypospolitej, Rzeczy Pospolitej –
odziedziczonej po przodkach, splecionej węzłami tradycji, prawami i
obowiązkami, wspólnoty, którą się współtworzy i za którą się współodpowiada. Salus
Rei Publicae – dobro Rzeczy Pospolitej, istniejącej dzięki cnotom i męstwu
obywateli, a zarazem mocno podkreślana powinność kontynuowania dzieła przodków,
to niezwykle charakterystyczne cechy staropolskiego republikanizmu.
Republikanizmu, w którym, w przeciwieństwie do współczesnych nam koncepcji,
było miejsce dla monarchy i monarchicznej formy rządów. W sejmikowej debacie,
nawet w czasach politycznych przesileń, o królu wypowiadano się z najwyższym
szacunkiem. Prestiżowi, jakim cieszył się każdy władca, towarzyszyło
przekonanie, że monarcha powinien rządzić zgodnie z prawami Królestwa. Z
lektury sejmikowych laudów wyłania się dość charakterystyczna wizja dobrego
monarchy. Obraz ten nie odbiega od wizerunku i oczekiwań, które znaleźć można w
innych typach źródeł z epoki – politycznych traktatach czy oratorstwie sejmowym.
Był to monarcha, który „przychodzi do praw,” który zdaje sobie sprawę, jakim
poddanym przyszło mu władać, jakim ludem rządzić – „wolnym i do niewoli
nienawykłym”.
Próba dogłębnego opisania pojęcia wolności, tak jak
ujmowali ją nasi sejmikujący przodkowie, mogłaby z powodzeniem stać się tematem
odrębnej, obszernej rozprawy. W tym miejscu pragnę zwrócić jedynie uwagę, że w
interesującym nas okresie, wolność rozumiano na ogół jako wartość, zawierającą
w sobie prawo (przywilej?) do partycypowania w sprawach ojczyzny. W
obywatelskim/ patriotycznym etosie, właśnie idea partycypacji zajmowała jedno z
głównych miejsc. Czytając sejmikowe uchwały, nie sposób pozbyć się wrażenia, że
ich autorzy, sejmikujący już to w Liwie, Wiszni czy Opatowie, byli bardzo
uwrażliwieni (a niekiedy wręcz przewrażliwieni) na punkcie własnego udziału w
decydowaniu o sprawach Rzeczypospolitej, bardzo podejrzliwie traktując
działania, które mogłyby stan rycerski od wpływu na sprawy państwowe odsunąć. Z
czasem, gdy w życiu publicznym Rzeczypospolitej coraz większą rolę odgrywać
zaczęły fakcje, gdy klientelizm i klientalne więzi na dobre wrastać poczęły w
życie społeczne, a system obywatelskich wartości coraz bardziej stawał się
fasadą dla rządów możnych potentatów, sejmiki niemal prześcigać się będą w
zgłaszaniu propozycji objęcia kontrolą coraz to nowych obszarów działań
publicznych. Pomysły te wyrosły niewątpliwie na gruncie, trudnej niekiedy do
zdefiniowania, lecz bardzo widocznej dla dzisiejszego czytelnika, frustracji i
obawy przed możliwością całkowitej utraty wpływu na bieg spraw państwowych, z
drugiej zaś były świadectwem postępującej erozji autorytetów, wiary w
instytucje – przede wszystkim w sejm walny i posłów.
Ponieważ jednym z celów tej książki jest próba wskazania
tych elementów tradycji patriotycznej, patriotycznego etosu, które mogłyby stać
się inspiracją dla patriotyzmu naszych czasów, na koniec pozwolę sobie zwrócić
uwagę na dwa wątki:
Przede wszystkim powinniśmy na każdym kroku, gdzie się da
przypominać, że mamy w swej historii nie tylko etos patrioty – rycerza,
broniącego ojczyzny przed zewnętrznym wrogiem, ale także mocno osadzony w
tradycji antycznej, umocniony tradycją walki o realizację programu
egzekucyjnego etos patrioty – obywatela, który, idąc przykładem zacnych
przodków swych, służy ojczyźnie – na sejmiku, w sądzie, w trybunale.
Inspirować nas może również pełna identyfikacja ze swym
krajem, gotowość do ponoszenia współodpowiedzialności za sprawy ojczyzny, idee
obywatelskiej aktywności i powinności wobec ojczyzny, „Rzeczypospolitej
matki naszej miłej.”
Urszula Świderska, Szlachta
polska wobec Boga i ojczyzny, Poznań 2001; taż, U. Świderska, Patriotyzm
polskiego rycerstwa i szlachty na przełomie średniowiecza i czasów nowożytnych,
„Przegląd Zachodniopomorski”, t. XV (2000), s. 105-116.
|