Strona główna | Czytelnia | Publikacje | Informator | Zarejestruj się | Zaloguj | Odzyskiwanie hasła | English Version
OMP

Główne Menu

Nasi autorzy

Strony tematyczne

Sklep z książkami OMP

Darowizny na rzecz OMP

Księgarnie z książkami OMP
Lista księgarń - kliknij

Jadwiga Staniszkis - Ontologia socjalizmu
.: Data publikacji 16-Wrz-2005 :: Odsłon: 3235 :: Recenzja :: Drukuj aktualną stronę :: Drukuj wszystko:.

Jadwiga Staniszkis (1942-). Politolog, socjolog, urodzona w rodzinie związanej tradycjami politycznymi z obozem narodowym. Dzieciństwo spędziła w Gdańsku i Poznaniu. W młodości wyznawała marksizm, związana była z grupą młodych asystentów współpracujących z rewizjonistycznym środowiskiem "komandosów". Wzięła czynny udział w wydarzeniach marca 1968 r. W latach 1970. związana ze środowiskami niezależnych socjologów i opozycji demokratycznej. Pracowała w Ośrodku Doskonalenia Kadr Kierowniczych. W 1971 r. obroniła najlepszy doktorat roku (o biurokracji). W 1976 r. wyjechała na kilkumiesięczne stypendium do USA W sierpniu 1980 r. zaproszona do strajkującej Stoczni Gdańskiej jako doradca, znalazła się w komitecie doradczym, który opuściła na znak protestu, zarzucając doradcom manipulowanie robotnikami i sprzeciwiając się przeforsowaniu zapisu "o kierowniczej roli partii" w tekście porozumień gdańskich. Doradca "Solidarności", autorka idei "samoograniczającej się rewolucji", współtworzyła m.in. koncepcję "Sieci" wiodących, największych zakładów pracy. Publikowała w obiegu niezależnym. Po 1989 r. osobisty doradca Lecha Wałęsy podczas jego prezydenckiej kampanii wyborczej. Specjalistka w kwestii przemian w krajach postkomunistycznych, szczególnie ZSRS, głośno krytykowała kierunek przebudowy politycznej i własnościowej w III RP, wskazując na zjawiska korupcji i uwłaszczenia nomenklatury Wysuwała nieraz śmiałe teorie, za które była niejednokrotnie krytykowana. Chociaż sama nigdy nie stała się czynnym politykiem, była autorką wielu koncepcji spożytkowanych przez polityków, uważana m.in. za "matkę chrzestną" AWS autorkę jego programu; wkrótce po zwycięstwie AWS w wyborach 1997 r. zaczęła krytykować jego politykę. W ciągu lat 1999-2000 przebywała w Chinach, obserwując charakter dokonujących się tam przemian. Od 1992 prof. Uniwersytetu Warszawskiego, specjalizuje się w socjologii organizacji i socjologii polityki oraz sowietologii i zagadnieniach transformacji społeczeństw postkomunistycznych. Najważniejsze prace: Poland Sel-limiting rewolution (1984), Ontologia socjalizmu (1989), The Dynamics of Breakthrough in Eastern Europe (1991), red. W poszukiwaniu paradygmatu transformacji, (1994).

Wybrane fragmenty pochodzą z: Ontologia socjalizmu, bezdebitowe Wydawnictwo In Plus: Warszawa 1989, s. 1-14.

 

Analiza zjawisk określanych mianem paradoksów (i traktowanych jako dwuznaczne i nie do końca wyjaśnione) może doprowadzić czasem do formułowania nowego paradygmatu. Także i ta książka miła swój początek w próbach zrozumienia "polskich paradoksów' i znalezienia ich ontologicznych korzeni.

Mówiąc o rodzimych paradoksach mam na myśli, po pierwsze, stosunki produkcji bez podmiotów ekonomicznych (których funkcjonowanie jest podporządkowane standardom racjonalności kontroli) oraz brak możliwości faktycznej kontroli procesu produkcji materialnej; po drugie - władzę bez polityki: władzę, której działania nie da się zrozumieć używając tradycyjnych kategorii analizy instytucjonalnej; wreszcie, po trzecie, szczególnego rodzaju kryzysy polityczne, będące w większym stopniu wyrazem wysiłku zatomizowanego społeczeństwa na rzecz uformowania się w podmiot zbiorowego działania niż ekspresją wyraźnie wyartykułowanych interesów.

Książka ta jest również próbą podzielenia się niepokojem, który dotyczy zasadności przenoszenia do analizy socjalizmu kategorii pojęciowych ukutych dla cywilizacyjnej i ustrojowej realności Zachodu. Kategorie te zawierają przecież ukryte założenia odnoszące się do sposobu istnienia zjawisk, zatem przed ich ewentualnym zastosowaniem trzeba odpowiedzieć na pytanie dotyczące sposobu istnienia socjalizmu jako formacji.

Problem swoistość ontologicznej socjalizmu jako formacji nie jest zresztą nowy; z cała otwartością był na przykład stawiany w latach dwudziestych w Rosji, i ot zarówno przez praktyków, jak i teoretyków. W czasie prowadzonych wtedy dyskusji nad kształtem gospodarki radzieckiej wyraźnie pojawiał się wątek statusu ontologicznego sposobu produkcji opartego na kolektywnej własności. Walorem takiego sposobu produkcji miała być - jak podkreślano w tej dyskusji - nie sprawność, nie aprioryczna "postępowość" (ideologizacja języka przyszła później), ale właśnie swoisty sposób istnienia, czyniący gospodarkę socjalistyczną odporną na penetrację "kapitału". Przenikając do niej, kapitał staje się bowiem "pieniądzem" lokowanym według innych niż na tradycyjnym rynku kapitałowym kryteriów i mechanizmów. Co więcej, jak pokazują owe dyskusje, zdawano sobie nie tylko sprawę z fundamentalnej odmienności sposobu istnienia gospodarki pozbawionej wydzielonych udziałów we własności kapitału i środków trwałych, ale także -ze sprawnościowych konsekwencji tych odmienności. Godzono się jednak na te konsekwencje w imię zachowania niezależności: owa swoistość sposobu produkcji miała bowiem uchronić słabą gospodarkę radziecką przed losem kapitalizmu zależnego. Proponowano nawet, z uderzającą dziś naiwnością, substytucję owych - zlikwidowanych aktem nacjonalizacji - interesów i mechanizmów ekonomicznych przez takie czynniki, jak "wola kolektywna" czy "nomenklatura".

Wyrazem uświadamiania sobie swoistości ontologicznej socjalizmu była także dyskusja prowadzona na XI Zjeździe partii bolszewików, na którym zarówno Lenin, jak Zinowiew mówili o "deklasacji" klasy robotniczej w socjalizmie. Klasa ta straciła mianowicie, według nich, swój ontologiczny status "proletariatu" po likwidacji kapitalistów. Zniknęła bowiem w sferze produkcji materialnej określona konfiguracja interesów, których konflikt wyznaczał "postępową" historiozoficznie rolę robotników, bo wymuszał ciągłe innowacje w sferze produkcji.

Warto dodać, że takie rozumowanie przygotowywało intelektualnie stalinizm (mówiąc w skrócie, przez stalinizm rozumiem system panowania, który nie tylko odmawia społeczeństw prawa kontroli nad sferą polityki, ale wynosi aparat władzy do roli substytutu społecznych podmiotów). Nie tylko bowiem mówiło się o konieczności odegrania przez państwo roli zbiorowego kapitalisty (w wizji odziedziczonej przez Lenina po narodnickiej utopii P. Tkaczowa), ale także o tym, iż partia "musi" zastąpić nieistniejący już - według tego ujęcia - "proletariat". Co więcej, uwzględnianie żądań realnych robotników nie było już konieczne - zgodnie z powyższym rozumowaniem przestali być oni bowiem "postępową siłą historii".

Koncepcja totalnej substytucji sił społecznych przez władzę (która w tym ujęciu już nie tyle reprezentuje, ale wręcz zastępuje czy symuluje, "rzeczywiste historyczne podmioty społeczne", podczas gdy realnie istniejące społeczeństwo staje się tylko "przypadkową masą, mierzwą historii) stwarza podstawę jakościowo nowego, nawet w porównaniu z absolutyzmem, systemu panowania. Absolutyzm wprawdzie także pretendował do roli "samozakładającej się przesłanki" (jak powiedziałby Hegel0 i traktował społeczeństwo jako "zasób"., którym rozporządza władza, ale władza absolutystyczna nie pretendowała do statusu ciała zastępującego społeczne podmioty. Jedynie rosyjski autokratyzm - szczególnie w wersji Piotra Wielkiego, gdy państwo niejako "systematyzowało" społeczeństwo zgodnie z własną racjonalnością kontroli (stabilizacji) - zbliżył się do modelu panowania charakterystycznego dla stalinizmu. Absolutyzm rosyjski nie stworzył jednak ideologicznej racjonalizacji, jaką dla stalinizmu była wspomniana wyżej leninowska wizja ontologii porewolucyjnego społeczeństwa z jednej strony, i ontologicznego statusu rewolucji (jako aktu politycznego zastępującego powolny proces cywilizacyjnej ewolucji) z drugiej. Takiego systemu panowania nie da się ująć w języku klasycznego liberalizmu: nie polega on bowiem po prostu na "braku" instytucji liberalnych, ale stanowi nową jakość. Odwróceniu uległa nie tylko relacja miedzy państwem a społeczeństwem(państwo konstytuuje społeczeństwo), również samo społeczeństwo poddane zostało głębokim przekształceniom. Zmiany w sferze stosunków własnościowych towarzyszące leninowskiej "instytucjonalizacji rewolucji" (poprzez formułę nomenklatury - awangardy będącej substytutem podmiotu społecznego) doprowadziły bowiem do faktycznej niwelacji społeczeństwa i likwidacji "społeczeństwa obywatelskiego" w sensie heglowskim. Proponowane aktualnie w Europie Wschodniej przekształcenia własnościowe w sektorze państwowym mają w tej sytuacji na celu nie tylko przywrócenie elementarnych warunków racjonalności ekonomicznej, lecz także odtworzenie różnorodnej tkanki społecznej i zazębiających się interesów - bez potrzeby biurokratycznej mediacji. Jest to konieczny warunek upodmiotowienia społeczeństwa nie tylko poprzez mobilizację wokół symboli i wartości, do jakiej dochodzi w euforycznych momentach buntu (co prowadzi do przybierania postaci podmiotów wyimaginowanych), ale także wokół interesów korespondujących z logiką reprodukcji materialnych podstaw życia społecznego i niezbędnych dla narodowego przetrwania.

W dyskusjach na temat socjalizmu prowadzonych później - i to zarówno na Zachodzie, jak i a Wschodzie - szybko jednak zapomniano o wątku swoistości ontologicznej tej formacji. Jedynym późniejszym przykładem analizowania ontologicznej swoistości socjalizmu jest koncepcja "synkretycznego społeczeństwa" sformułowana przez F. G. Casalsa pod koniec lat siedemdziesiątych. Punktem wyjścia owej koncepcji jest teza, że rewolucja typu leninowskiego miała na cel przeciwstawienie się kapitalizmowi nie tyle przez imitowanie go i współzawodnictwo, ile przez zanegowanie jego istoty, tzn. własności prywatnej (czyli właśnie - w języku, którego tu używam - stworzenie systemu o odmiennej ontologii). Według Casalsa, partia komunistyczna przestała być po zdobyciu władzy "podmiotem teoretycznym" (moim zdaniem - na szczęście, choć Casals sądzi inaczej), nie doprowadziła do końca misji wykreowania systemu socjalistycznego i stała się" podmiotem historycznym", realizującym praktyczne zadania modernizacji i industrializacji (wprowadzając w tym celu z powrotem elementy kapitalizmu). W efekcie powstał właśnie "synkretyzm", charakterystyczny dla przedwczesnego socjalizmu, wprowadzonego w krajach, które nie osiągnęły wcześniej odpowiedniego poziomu rozwoju sił wytwórczych. System taki zawiera, zdaniem Casalsa, elementy socjalizmu, kapitalizmu, a nawet - feudalizmu. Niespójność (incompatibility) oraz pustka własnościowa (gdy nie ma już własności prywatnej, a nie powstała społeczna) prowadzą według niego do nieuniknionej anarchizacji systemu i konieczności stałych interwencji scentralizowanej władzy politycznej. Stalinizm jest w tej sytuacji niejako naturalnym stanem przedwczesnego socjalizmu.

Mimo pewnej zgodności naszych analiz (np. tezy, że rewolucja leninowska w zasadniczy sposób zmieniła charakter statusu ontologicznego zarówno gospodarki, jak i sfery władzy, a nie tylko relację między nimi) nie przystaje na Casala tezę synkretyczności. Segmentacja i anarchizacja jest bowiem z jednej strony, efektem dynamiki socjalistycznego sposobu produkcji (który - wbrew temu, co sądzi Casals - powstał jako wyraźnie wyartykułowana całość), a z drugiej - konsekwencją totalizacyjnych ambicji władzy. Władza, odmawiając uznania niezależnych od siebie sfer życia społecznego (i, co najwyżej tworząc odgórnie ich imitacje) spotyka się wyłącznie z własnymi tworami. Skazuje ja to na nieuchronną subiektywność i woluntaryzm. Zresztą - o czym dalej - nawet spontanicznie podejmowane próby odbudowania tkanki społecznej, pozbawione oparcia w zróżnicowanych interesach ekonomicznych (efekt kolektywnej własności), odbijają w krzywym zwierciadle strukturę myślenia charakterystyczną dla oficjalnej ideologii (mimo, że operują odmiennym tworzywem symboli i znaków). Tak więc socjalizm stanowi wyraźnie wyodrębnioną ontologiczną całość, którą należy analizować w jej własnych, swoistych terminach, a nie - jak Casals - traktować jako zbitkę elementów poprzedzających ja formacji.

Inne współczesne ujęcie socjalizmu nie podejmowały w ogóle wątku swoistości ontologicznej. Pojawiły się więc np. koncepcje, podkreślające podobieństwo logiki funkcjonowania gospodarki kapitalistycznej i socjalistycznej. Różnica miałaby polegać jedynie na tym, że w gospodarce socjalistycznej kto inny (państwo0waną siłą (ze względu na posiadanie instrumentów politycznych) ową logikę akumulacji egzekwuje: patrz koncepcje kapitalizmu państwowego i nowej klasy). Charakterystyczne dla takiego ujęcia jest założenie istnienia w socjalizmie funkcjonalnych ekwiwalentów (pn. państwo jako zbiorowy kapitalista). Prowadzi ono - niezależnie do intencji - do legitymizacji realnego socjalizmu poprzez wpisanie go w zachodnią perspektywę modernizacji i instrumentalnej racjonalności. Ujęcie takie nie pozwalało dostrzec ontologicznej swoistości socjalizmu, polegającej między innymi właśnie na odmiennej racjonalności i systemowej niemożności powstania funkcjonalnych ekwiwalentów (mimo prób substytucji mechanizmów i interesów zlikwidowanych aktem nacjonalizacji środków produkcji). W ramach tego rodzaju koncepcji podkreśla się równie, że oddzielenie się własności od zarządzania w kapitalizmie prowadzi do dalszego upodobnienia się obu systemów. Zapomina się przy tym, że rozwój własności typu akcyjnego i interwencjonizm państwowy nie zlikwidowały pełnej gamy ekonomicznych interesów (wszystkie momenty reprodukcji materialnej dadzą się przedstawić w kategoriach czyichś aktualnych interesów) i że dalej istnieje - acz zmodyfikowany i regulowany - rynek na kapitał. Obu tych elementów brak w ramach socjalistycznego sposobu produkcji.

Poglądy niektórych zwolenników tezy o kapitalizmie państwowym (np. M. Dżilasa) ewoluowały później w kierunku tezy o feudalizmie państwowym. Była to próba pojęciowego opanowania intuicyjnie wyczuwanej swoistości realnego socjalizmu przy pomocy kategorii zaczerpniętych z przeszłości. Sięgnięcie do analogii historycznej wydawało się uzasadnione chociażby ze względu na pokrewieństwo tradycyjnej i rewolucyjnej legitymizacji władzy, na co zresztą dawno już zwracał uwagę Hegel. Pojęcie feudalizmu państwowego -narzucając sugestywną analogię - zaciemnia jednak raczej niż odsłania istotę panowania i gospodarowania w socjalizmie. Jak podkreślają zwolennicy tezy o feudalizmie państwowym, w socjalizmie mamy do czynienia z własnością quasi-feudalną (właściwą wczesnej fazie istnienia tej formacji) tzn. niedziedziczną i nadawaną przez ośrodek władzy politycznej (nomenklatura), który zastrzega sobie nieunormowane prawo do nadanej rzeczy. Z drugiej strony jednak w feudalizmie nie występowała - tak charakterystyczna dla sfery gospodarczej w socjalizmie - systemowa konieczność administracyjno-politycznej substytucji mechanizmów i interesów pozbawionych bytu ze względu na charakter stosunków własnościowych. Działalność państwowa jako czynnik produkcji (warunek ciągłości reprodukcji materialnej) i związana z tym tendencja do narzucania gospodarce politycznej racjonalności kontroli są elementami jakościowo nowej, w porównaniu z feudalizmem, formacji. W feudalizmie państwo gwarantowało do pewnego stopnia spoistość terytorialną i prawa własności, a także uczestniczyło w procesie dystrybucji, ale sama produkcja materialna odbywała się bez jego udziału. Jedyna analogia znana z przeszłości to tzw. Azjatycki sposób produkcji, w którym warunki geograficzne i wybrana (a więc nie działa tu - jak w socjalizmie - systemowa konieczność) technologia produkcji czyniły państwo organizatorem działań niezbędnych dla reprodukcji materialnych podstaw systemu.

Pojawiło się również podejście kwitujące potrzebę analizowania swoistości socjalistycznego sposobu produkcji tezą o "postekonomicznym" charakterze tej formacji, tzn. Prymacie polityki nad ekonomiką. Co więcej, milcząco (i moim zdaniem - błędnie) przyjmowano, że charakter obu tych sfer jest zbliżony do ich odpowiedników kapitalistycznych. Inaczej mówiąc, uważano, iż gospodarka socjalistyczna mogłaby kierować się racjonalnością ekonomiczną, gdyby tylko zniesiono dominację sfery politycznej. Ową dominację traktowano przy tym jako wybór polityczny, a nie - jak w moim ujęciu - jako systemową konieczność, ontologicznie zakorzenioną w charakterze własności środków produkcji. [...]

W latach osiemdziesiątych, w czasie istnienia Solidarności i krótkiego okresu względnie swobodnej artykulacji, zauważyłam, że podstawową właściwością socjalizmu jest nie tylko brak instytucjonalnej i odpowiedzialnej przed społeczeństwem reprezentacji jego interesów, lecz w ogóle nieobecność pewnych interesów, wynikająca z charakteru stosunków własnościowych. Optymalizacja dwóch momentów reprodukcji materialnej (tj. kapitału i środków trwałych) nie była tożsama z czyimkolwiek interesem, zaś ubytki dotyczące owych momentów nie były przez nikogo odczuwane jako ponoszony przez niego koszt. Także refleksje nad niepowodzeniami dotychczasowych reform gospodarczych (i prób wyeliminowania z gospodarki czynnika politycznego) utrwaliły mnie w przekonaniu, ze przekształcenia wyłącznie instrumentów zarządzania (bez naruszania struktury własności) nie są w stanie odtworzyć podmiotowości ekonomicznej i interesów zlikwidowanych aktem nacjonalizacji. Obserwacje z tego okresu (a potem - systematyczne badania) zwróciły moją uwagę na szereg dalszych paradoksów rodzimej artykulacji politycznej. Okazało się mianowicie, że obie walczące ze sobą strony posługiwały się - przy próbach określenia własnej tożsamości - bardzo podobną strukturą rozumowania.

Struktura ta różniła się zasadniczo od oświeceniowego kanonu myślowego, zaś odwoływanie się do niej po obu stronach symbolicznej barykady stanowiło jeden z zasadniczych momentów nietransformacyjnego (bo pozbawionego możności mediacji) konfliktu. Owa struktura pełniła przy tym rolę ideologii, bo umożliwiła każdej ze stron ukonstytuowanie się w podmiot zbiorowego działania.

Powyższe spostrzeżenie, przy uwzględnieniu charakterystycznego dla socjalizmu zapośredniczenia zaspokajania potrzeb materialnych przez państwo, pogłębiło z kolei moje wątpliwości dotyczące istnienia w socjalizmie społeczeństwa obywatelskiego. Czy sam akt buntu wystarczy, żeby mówić o jego odrodzeniu się? Czy fakt, ze konflikt polityczny 1980-1981 był w większym stopniu procesem określania podmiotowości społeczeństwa wobec władzy (i walką o jej uznanie) niż aktem artykułowania tożsamości i interesów już istniejących, nie potwierdza owego szczególnego "odspołecznienia" społeczeństwa w socjalizmie (a więc znów - jego szczególnego statusu ontologicznego)? Co powoduje, ze tak trudno określić owa tożsamość bez "wartości dodanej" mitu? Czy wreszcie jedną z przyczyn obserwowanej w tamtym okresie (ale też obecnie) ambiwalencji zachowań politycznych w Polsce nie stanowi okoliczność, iż Solidarność - jako podmiot działania zbiorowego ukształtowany w sytuacji nadzwyczajnej i przy pomocy owej szczególnej struktury rozumowania, korzystającej z wartości dodanej mitu - nie przystaje do sytuacji działania w warunkach względnie normalnego funkcjonowania systemu?

Te mniej lub bardziej ugruntowane przy pomocy naukowych metod obserwacje zmusiły mnie do rozważenia szczególnego statusu ontologicznego socjalizmu jako formacji (i nie tylko w wymiarze panowania i sposobu produkcji, ale też - kulturowym). Początkowo zastanawiałam się, co w socjalizmie można wyjaśnić brakiem własności typu kapitalistycznego i - w konsekwencji - społeczeństwa obywatelskiego w sensie heglowskim. Wyjaśniałam więc swoistość tego, co jest, przy pomocy negacji zewnętrznej, przez brak, przez to - czego nie ma. Był to rodzaj podświadomego leninizmu myślowego: przecież właśnie w leninowskich wizjach socjalizmu było tym więcej, im mniejszy zasięg miały struktury i stosunki kapitalistyczne. Następnie postawiłam sobie zadanie opisania swoistości socjalizmu w kategoriach pozytywnych, czyli analizowania tego, co jest. Niniejszy tekst stanowi pierwszą próbę znalezienia kategorii pojęciowych do analizy statusu ontologicznego socjalizmu z jego gospodarką pozbawioną substancji ekonomicznej, ze sferą władzy pozbawioną substancji politycznej w sensie zachodnim, z rozchwianymi tożsamościami wszystkich aktorów społecznej sceny (w tym także władzy, a nie tylko społeczeństwa, jak chcą naiwne teorie totalitaryzmu). Przyjęta optyka zmusza do podjęcia analizy całościowej, nie zakłada a priori kierunku zależności między rozpatrywanymi zmiennymi oraz nie przyjmuje z góry, jaki podsystem pełni jaką funkcję (inaczej mówiąc, nie jest obciążoną potoczną percepcją systemu instytucji). Trzeba bowiem najpierw zrozumieć proces desubstancjalizacji (i towarzyszącej jej substytucji nie istniejących relacji i mechanizmów), aby móc w ogóle określić sposób istnienia (formy realizowania się, faktyczne granice instytucjonalne, standardy racjonalności) sfer określonych mianami "polityka" i "gospodarka". Jeżeli bowiem wykaże się na przykład, ze systemowa (bo nieunikniona przy obecnej formie własności) desubstancjalizacja gospodarki z mechanizmów i interesów ekonomicznych powoduje konieczność ich substytucji przez mechanizmy administracyjne, to tym samym nie tylko ujawni się konkretną treść "prymatu' polityki nad ekonomią w socjalizmie, ale też - jego ontologiczne zakorzenienie w konstytutywnych cechach systemu.

Dobrym ćwiczeniem wyobraźni badawczej, pomocnym przy analizowaniu zróżnicowanych sposobów istnienia poszczególnych instancji tkanki społecznej, okazało się sięgnięcie do Hegla z jego subtelnymi rozróżnieniami statusów ontologicznych różnych momentów bytu społecznego. Można wręcz powiedzieć, że u źródeł tej książki leżą, z jednej strony, wyzwania praktyki społecznej lat 1980-1981, z drugiej - ponowna, uważniejsza niż w studenckich czasach, lektura prac Hegla (szczególnie Nauki logiki). Nie tylko bowiem nasunęły mi się nowe pytania (np. dlaczego w socjalizmie nie może się ukonstytuować społeczeństwo obywatelskie w sensie heglowskim i jakie są tego konsekwencje dla artykulacji protestu?), ale wyraźniej uzmysłowiłam obie konieczność spojrzenia na socjalizm jako na swoistą całość, którą winno się analizować w jej własnych terminach. Co więcej - zarażenie heglowską wrażliwością na stopniowalność "całościowości" (zależną od poziomu uogólnienia podstawowej la danej formacji zasady regulacyjnej) zmusiło mnie do dalszych pytań. Czy charakterystyczna dla socjalizmu zasada regulacyjna, podporządkowana racjonalności kontroli (zajęła ona miejsce racjonalności ekonomicznej w sensie marginalistycznym, która nie może się w tej formacji realizować), przenika system w tym samym stopniu (czyniąc go "całością") co owa wyparta zasada? A może - jest to hipoteza, którą postaram się zweryfikować w dalszej części książki - ruch od kapitalizmu do socjalizmu był ruchem "znoszącym, ale nie przezwyciężającym" (jak powiedział Hegel)? Zniesieniu własności prywatnej i - w konsekwencji - zasady regulacyjnej kapitalizmu (właśnie owej racjonalności w sensie marginalistycznym) nie towarzyszyło bowiem stworzenie nowej, równie uniwersalnej zasady. Racjonalność kontroli zatrzymuje się bowiem na granicy sfer produkcji i reprodukcji materialnej, których - jak postaram się wykazać - nie może przeniknąć ze względów systemowych. Powyższy tok rozumowania kazał mmi z kolei docenić użyteczność heglowskiej koncepcji sprzeczności ontologicznej (ontologicznej nietolerancji, jak ją nazywa R. Hanna), gdy ten sam czynnikiem, który ukonstytuował daną całość, wciąż ową całość kwestionuje. Ten typ sprzeczności występuje - jak pokażę dalej - zarówno w obrębie sposobu produkcji, jak i w sferze panowania formacji socjalistycznej.

Z kolei heglowski postulat (tym razem z Fenomenologii ducha), by ujmować epistemologię jako część ontologii (i badać procesy myślowe, które doprowadziły do ukonstytuowania się społecznych podmiotów zbiorowego działania) pozwolił mi zobaczyć w nowym świetle "politykę tożsamości", jaką można zaobserwować w krajach Europy Wschodniej w sytuacjach kryzysowych.

Sięgnięcie do Hegla było zatem istotne w moim wypadku - może nawet niezbędne - przede wszystkim dla skatalizowania myślenia badawczego. Ponieważ uważam jednak, że warto zaznaczać ślady drogi myślowej, którą przebyłam, sporadycznie nawiązuję do jego przemyśleń także i w dalszych partiach książki.

Spośród heglowskich rozróżnień statusów ontologicznych poszczególnych momentów bytu społecznego szczególnie użyteczne w moim rozumowaniu okazały się takie kategorie, jak rzeczywistość założeniowa określająca sferę, której sposobem istnienia jest "założoność", oraz pozór (der Schein), jako szczególny sposób istnienia, stanowiący unaocznienie niemożności realizacji przyjętych założeń. Pozór w ujęciu Hegla, jest bytem niesamoistnym, bo pozbawionym sensu bez odwołania się do - zewnętrznej wobec niego - rzeczywistości założeniowej. Trzecim użytecznym określeniem sposobu istnienia jest "realność', czyli bezpośredniość poszukująca dopiero swojej rzeczywistości określającej i nie dająca się zrozumieć w kategoriach rzeczywistości założeniowej. Heglowska realność to ta sama bezpośredniość, która - rozpatrywana z perspektywy rzeczywistości założeniowej - jest pozorem. Ten podwójny status ontologiczny bezpośredniości jest istotny dla występujących w realnym socjalizmie paradoksów praktyki społecznej i myślenia o niej.

Powyższe kategorie są ze sobą ściśle powiązane. Tak więc pozór jest "bezpośrednim istnieniem w samej określoności bytu". Określoność ta (tzn. właśnie rzeczywistość założeniowa, rozumiana w sensie popperowskiego "trzeciego świata", nie zaś platońskiej idei) nie może się zmaterializować w założonym kształcie, gdyż stanowi konstrukcję intelektualną łączącą ze sobą w sposób arbitralny tylko pewne cechy istoty, którą pragnie określić, i odrzucającą pozostałe cechy.

Próby modelowania życia społecznego na wzór ideologicznego projektu doprowadziły w socjalizmie do powstania tworu o statusie heglowskiego pozoru. Są to bowiem rozwiązania systemowe i instytucje, już w samym określeniu skazane na to, iż nie mogą stać się tym, co o sobie zakładają. I tak ideologiczna założoność, przypisująca partii komunistycznej określoną historiozoficzną tożsamość (wizja "awangardy" realizującej "obiektywne prawa") i przyjmująca równocześnie, że możliwe jest ukonstytuowanie się tejże partii jako podmiotu politycznego, prowadzi do powstania tworu o charakterze pozoru, czyli władzy zdesubstancjalizowanej z politycznej treści. Podobnie w sferze gospodarki: rzeczywistość założeniowa, przyjmująca, że kolektyw jako prawny podmiot własności może ukonstytuować się jako podmiot ekonomiczny, prowadzi do pozoru, czyli stosunków produkcji bez podmiotów ekonomicznych (bo bez możliwości faktycznej kontroli na procesem reprodukcji materialnej), do gospodarki zdesubstancjalizowanej z ekonomicznej treści. Paradoksalnie, jednym z najbardziej spektakularnych efektów oddziaływania prawnej rzeczywistości założeniowej w sferze stosunków własnościowych socjalizmu jest unaocznienie istoty pojęcia własności. Okazuje się bowiem, że cecha zanegowana w prawnej formule socjalizmu (wydzielone udziały środków trwałych i kapitału w sensie materialnym) jest właśnie koniecznym momentem zaistnienia w sensie ekonomicznym.

Jak widać z powyższego - jako sposób istnienia - nie jest po prostu udawaniem czy brakiem pewnych cech. Jest o jeden z dwóch statusów ontologicznych bezpośredniości powstałej w toku wcielania w życie ideologicznych założeń. Bezpośredniość jest bowiem pozorem, czyli materialną manifestacją, ukazującą - prze swoje funkcjonowanie - niemożność realizacji przyjętych założeń, a równocześnie zawiera pozytywną treść wymagającą dopiero nazwania.

Zadaniem tej książki jest właśnie znalezienie kategorii pojęciowych do opisu owej realności oraz próba sformułowania praw jej funkcjonowania i dynamiki. Nie będę przy tym poszukiwała jednej wyjaśniającej wszystko zasady ani też przyznawała pierwszeństwo w sferze gospodarki, władzy czy społecznej świadomości. Odwrotnie: postaram się pokazać, jak splecione są ze sobą te sfery i jak przyczyniają się nawzajem do swojej reprodukcji. Co więcej, pokażę, jak na ich funkcjonowaniu wciąż na nowo odciska się geneza formacji, i o w dwojakim sensie. Po pierwsze, ideologiczna tożsamość władzy oraz fakt, iż socjalizm stanowi odgórnie realizowany projekt, widoczne są nawet w propozycjach reform (paradoksalnie - także tych, które próbują odtworzyć mechanizmy zlikwidowane w imię mitu awangardy), po drugie, wciąż - w zmodyfikowanej formie - odciska się moment uzależnienia politycznego od ZSRR, tkwiący u źródeł socjalizmu w Europie Wschodniej.

Pragnę w tym miejscu sformułować siedem tez dotyczących ontologii socjalizmu, które rozwinę i postaram się udowodnić w dalszych częściach książki.

Tak więc:

1. Bezpośredniość socjalizmu ma podwójny status ontologiczny. Z jednej strony jest pozorem i to pozorem do drugiej potęgi, gdyż stanowi równocześnie unaocznienie niemożności realizacji ideologicznej rzeczywistości założeniowej i niemożności powstania w socjalizmie funkcjonalnych ekwiwalentów rozwiązań kapitalistycznych. Twory instytucjonalne, powstałe początkowo w toku wcielania komunistycznej ideologii, a potem (przy próbach pragmatyzacji systemu) poprzez przenoszenie niektórych technik zarządzania i form z kontekstu kapitalistycznego (ale bez przywrócenia ontologicznych podstaw tych ostatnich w sferze własnościowej i prawnej) nie są bowiem tym, co o sobie zakładają. Jest to jednak pozór zontologizowany: twory te bowiem generują rzeczywiste zachowania, interesy i konflikty, które stanowią realność socjalizmu. I to właśnie jest drugi status ontologiczny jego bezpośredniości. Realności tej nie da się ująć ani w języku ideologii, ani za pomocą pojęć ukutych dla kontekstu kapitalistycznego (także wtedy, gdy próbuje się opisywać socjalizm jako "brak" rozwiązań typu zachodniego w sferze gospodarki i polityki). Konieczne jest znalezienie określeń swoistych dla socjalizmu jako szczególnej sytuacji działania i struktury instytucjonalnej, która stopniowo nabiera tożsamości (co nie oznacza - sensu) i przeradza się w miarę upływu czasu z agregatu w system, wytwarzający wtórne wzmocnienia i zdolny do reprodukowania się.

2. Swoiste dla socjalistycznej realności i trwałe - mimo ewolucji od totalitarnych do quasi autorytarno-biurokratycznych form panowania (niekiedy rządów wojska) - są następujące momenty:

W sferze gospodarki:

- polityczny charakter własności; funkcjonowanie i ekspansja wszystkich typów własności w socjalizmie (także prywatnej) nie zależy od ich ekonomicznych zdolności do akumulowania, ale od racjonalności kontroli jaką kieruje się władza;

- kolektywistyczny (bez wydzielonych udziałów) charakter własności w dominującym, socjalistycznym sposobie produkcji, co z kolei powadzi do odgrywania szczególnej roli przez państwo i powstania swoistej matrycy interesów w gospodarce (systemowy brak kluczowych interesów ekonomicznych związanych ze sferą reprodukcji materialnych podstaw życia społecznego).

Z kolei dla sfery władzy swoista jest rewolucyjna legitymizacja władzy, a szczególnie dwa jej elementy:

- roszczenia władzy do zastępowania "istotnych historycznie" podmiotów społecznych;

- prerogatywny charakter władzy, która stawia politykę ponad prawem i nie dopuszcza do pełnej formalizacji własnego statusu. Jest to typ panowania biegunowo przeciwny panowaniu legalnemu w ujęciu M. Webera. W systemie instytucji o powyższych cechach również społeczeństwo funkcjonuje w swoisty sposób. Zatomizowane (bo nie mogące ukonstytuować się społeczeństwo obywatelskie w sensie heglowskim), przerośnięte strukturami administracyjnymi (które zastępują zlikwidowane więzi społeczne, interesy i mechanizmy ekonomiczne), traktuje każdorazowo sytuację kryzysową jako okazję do wyartykułowania swojej tożsamości wobec władzy, stosując przy tym (jak i przy tworzeniu obrazu struktury społecznej) bardzo szczególny sposób rozumowania. Ten ostatni jest zdecydowanie odmienny o struktur potocznego myślenia w kontekście kapitalistycznym.

Wszystkie te momenty prowadzą wreszcie do swoistych dla ej formacji reguł dynamiki i społecznej reprodukcji.

3. Analizując socjalistyczną realność trzeba pamiętać że jest ona próbą wcielenia w życie ideologicznego projektu. Wprawdzie to, co powstało, jest - z jego perspektywy - tylko wzorem, to jednak język owego projektu jest jedynym językiem, w którym władza może określić swoją tożsamość; np. zasada "kierowniczej roli partii" może być "usensowiona" tylko przy pomocy mitu awangardy, choć oczywiście jest reprodukowana przez układ sił. Stąd uderzająca trwałość tego języka. Realność socjalistyczna jest bowiem absurdalna bez odwołania się do ideologicznej rzeczywistości założeniowej: bez niej racją jej istnienia jest tylko to, że powstała (w Europie Wschodniej w wyniku układu sił po II wojnie światowej) i że potrafi się reprodukować. Mamy tu zresztą do czynienia ze swoistym paradoksem. Owej niesamoistności interpretacyjnej socjalizmu ("usensowionego" przy pomocy wizji ideologicznej, prezentującej go jako przezwyciężenie sprzeczności kapitalizmu) towarzyszy bowiem rosnąca niesamoistność funkcjonalna i zależność od tegoż kapitalizmu. Realny socjalizm, mimo że w założeniu miał się bronić przed statusem kapitalizmu zależnego przy pomocy odrębności ontologicznej (która miała czynić go nieprzenikalnym na logikę kapitału) w praktyce wciąż stara się wpisać w nurt modernizacji, której standardy wyznacza światowy system kapitalistyczny. Systemowa nieinnowacyjność socjalizmu (związana z typem własnośći0 powoduje przy tym konieczność symbiotycznych zapożyczeń technologicznych i organizacyjnych. Zapożyczone formy funkcjonują w socjalizmie w sposób odrębny, bo brak im ontologicznych korzeni w postaci kapitalistycznej formy własności, z jej swoistą matrycą interesów, oraz legalnych form panowania politycznego. Równocześnie socjalizm staje się coraz bardziej wrażliwy na fluktuację kapitalistycznego rynku, a więc zasady regulacyjnej pozostającej całkowicie poza jego kontrolą.

4. Charakterystyczną cechą ontologii socjalizmu jest zjawisko homogenizacji, gdy poszczególne sfery systemu zlewają się niejako. Jest to konsekwencją desubstancjalizacji owych sfer z ich swoistej treści: mam tu na myśli nieekonomizującą gospodarkę i władzę bez polityki. W warunkach takiej desubstancjalizacji jeden z segmentów państwa (państwo produkujące) staje się momentem stosunków produkcji, niezbędnym dla ciągłości reprodukcji materialnej i reprodukuje się bez udziału mechanizmu politycznego, wraz z kolektywna własnością. Z kolei gospodarka jest terenem, gdzie władza próbuje realizować swoją racjonalność kontroli /stabilizacji poprzez administracyjną redystrybucję środków. Już to wystarcza, aby rozróżnienie na "bazę" i "nadbudowę" utraciło sens w odniesieniu do socjalizmu.

Mimo homogenizacji cechą socjalistycznej realności pozostaje brak uniwersalizującej zasady. Nie mamy więc do czynienia z totalizacją w sensie heglowskim. Akt racjonalizacji zlikwidował rynek z jego abstrakcyjną kategorią kapitału, uniwersalizującą myślenie i działanie w gospodarce, oraz przenikającą inne sfery życia społecznego. Równocześnie ugruntowała się inna, równie uniwersalna reguła, ponieważ racjonalność kontroli, którą kieruje się Państwo /partia w socjalizmie, nie przenika systemu tak dogłębnie, jak racjonalność rynku w kapitalizmie. Racjonalność kontroli zatrzymuje się bowiem na progu sfery produkcji i reprodukcji materialnej: mimo pełnej w zasadzie kontroli nad produktem władza nie może z powodów systemowych (brak kluczowych informacji, interesów i mechanizmów) kontrolować samego procesu reprodukcji materialnych podstaw życia społecznego. Konstytutywna dla systemu zasada racjonalności kontroli nie może się więc uogólnić, bo sam system blokuje ów proces - jest to jedna z podstawowych sprzeczności formacji socjalistycznej. W odpowiedzi na tę sprzeczność wciąż ponawia wysiłek na rzecz wzmocnienia władzy administracyjnej i politycznej: a zatem niemożność totalizacji (w sensie heglowskim) leży u źródeł powracających tendencji totalitarnych. Spójność systemu próbuje się bowiem przywrócić przez wzmocnienie ingerencji władzy, w tym - użycie środków przymusu. Niemożność wytworzenia funkcjonalnego ekwiwalentu kapitalistycznej zasady regulacyjnej, spleciona z niemożnością uniwersalizacji własnej zasady najpełniej oddaje sposób istnienia socjalizmu jako formacji. Socjalizm jako formacja jest więc niejako mniej "całością" niż kapitalizm: można mówić o jego "zwijaniu się", ze względu na słabszą niż w formacji poprzedzającej penetrację systemu prze konstytuującą go zasadę.

Wrażenie "zwijania" pogłębiane jest jeszcze przez zjawisko deartykulacji (...) socjalistycznego sposobu produkcji, do jakiego dochodzi wraz z wyczerpaniem się rezerw ekstensywnych. Zjawisko deartykulacji, występuje dzisiaj we wszystkich krajach realnego socjalizmu, polega na tym, iż sposób produkcji konstytutywny dla tej formacji nie może się reprodukować bez zewnętrznych struktur wspomagających, które pozostają częściowo poza jego kontrolą.

Brak zuniwersalizowanej zasady regulacyjnej przyczynia się do segmentacji struktury społecznej w socjalizmie. Położenie poszczególnych segmentów określane jest przez odmienne mechanizmy: przywileje stanowe nomenklatury; quasi-rynek; administracyjna redystrybucja w imię racjonalności kontroli/stabilizacji; gry organizacyjne czy deartykulacja premiująca uczestników sektora prywatnego i drugiej gospodarki.

5. niemożność uniwersalizacji zasady, która ukonstytuowała socjalizm jako formację, stanowi wyraz ontologicznej sprzeczności. Te same cechy, które ustanowiły socjalizm jako odrębną całość, stanowią bowiem równocześnie źródło tendencji podważających ową całość. Sprzeczność taka występuje zarówno w gospodarce, jak i w sferze sprawowania władzy. W pierwszym przypadku konstytutywna dla socjalizmu kolektywna własność środków produkcji czyni państwo kluczowym momentem stosunków produkcji, zaś racjonalność kontroli - funkcją celu, równocześnie jednak uniemożliwia rzeczywistą kontrolę nad procesem produkcji i reprodukcji, gdyż pozbawia ją oparcia w postaci interesów ekonomicznych. Brak również informacji wobec braku rynku, pojętego jako działający w sposób ciągły mechanizm generowania wiedzy o gospodarce. Prowadzi to do nieuchronnej anarchizacji sfery produkcji i wymiany. Podobnie jest w sferze panowania w socjalizmie. Czynnikiem, który ukonstytuował tę sferę jako swoistą całość, a równocześnie wciąż ową całość anarchizuje, jest rewolucyjna legitymizacja władzy. Władza, przypisująca sobie status samoistnej, nie zakorzenionej w społeczeństwie ogólności, przegląda się wyłącznie w zwierciadle stworzonych przez siebie instytucji. Pozbawiona rynku i społeczeństwa obywatelskiego, z których ogólnością musiało się liczyć, staje się nieuchronnie sferą subiektywności i arbitralności. Inaczej mówiąc, staje się zaprzeczeniem ogólności. W sytuacji bowiem gdy państwo nie ma się z czym zmierzyć, ani utożsamić, jego ogólność przestaje wynikać z warunków reprodukcji społeczeństwa, a jedynie - z wymogów jego własnej reprodukcji. Tak więc "ogólność", do której pretenduje władza, okazuje się być tylko partykularnością, szczegółowością i woluntaryzmem, które nieuchronnie anarchizują system.

Władza próbuje usuwać skutki powyższych sprzeczności (bez likwidowania ich ontologicznych źródeł) i przywraca naruszoną całość. W tym celu nasila administracyjną i polityczną penetrację, także stosuje powtarzające się cyklicznie "regulacje przez kryzys", które zawieszają na pewien czas anarchizujące system gry między instytucjami gospodarczymi, zaś w sferze panowania odsłaniają "martwą strukturę" (mam tu na myśli sytuację, gdy bunt, w imię potrzeb materialnych, reprodukuje typ panowania, bo przywołuje redystrybucyjną rolę państwa). Techniki te zużywają się jednak i są coraz mniej skuteczne. Równocześnie wyczerpują się rezerwy, które mogłyby się stać czynnikami ekstensywnego choćby wzrostu. Dojście do granic wzrostu (w ramach obecnego sposobu produkcji) prowadzi do zaostrzenia powyższych sprzeczności i utrudnia władzy przywracanie wciąż naruszanej całości. Rosnąca anarchizacja tworzy równocześnie nowe interesy w "formacyjnym przełomie", co z kolei narusza mechanizm martwej struktury, dotychczas stabilizujący system.

Drugi - obok powyższej ontologicznej nietolerancji - typ sprzeczności w socjalizmie polega na ujawnianiu się nieuniknionej antynomii na poziomie refleksji. Dotyczy to szczególnie aparatu władzy. Chcąc zachować ideologiczną tożsamość traci on równocześnie szanse na uzyskanie faktycznej podmiotowości. Język rzeczywistości założeniowej nie pozwala bowiem uchwycić procesów realnych i - w rezultacie - uniemożliwia władzy rzeczywiste kontrolowanie warunków własnej egzystencji. Pozostają jej tylko bezradne stwierdzenia, że "główną przyczyną kryzysu jest niedostateczne wcielenie idei"

6. kolejna swoistość ontologii socjalizmu jest związana z mechanizmem samosprawdzającej się przepowiedni. Jak już podkreślałam, u genezy realnego socjalizmu leży leninowska koncepcja "instytucjonalizacji rewolucji", oparta na wizji awangardy jako substytutu "istotnych historycznie" społecznych podmiotów. Równocześnie jednak nie jest to pretensja wydumana: akt rewolucji (szczególnie kolektywizacja środków produkcji) rzeczywiście zlikwidował szereg podmiotów (ról społecznych, motywacji, interesów). W tej sytuacji władza faktycznie musi te podmioty zastępować, co stanowi jeden z podstawowych mechanizmów reprodukowania się formacji. Rewolucja, szereg interesów, zniszczyła bowiem znane z przeszłości mechanizmy zmiany społecznej. Powstała swoista dla socjalizmu i stabilizująca go - "przyczynowość strukturalna", polegająca na tym, iż struktura wywiera wpływ na samą siebie, niezależnie od intencji działających osób. Zmiana w systemie może nastąpić w sytuacji dezorganizacji owej przyczynowości strukturalnej, nie zaś w wyniku jej wewnętrznej dynamiki, np. gdy wyczerpią się techniki władzy przywracające "całościowość" systemu, a równocześnie zaostrzą się - w wyniku czerpania rezerw wzrostu - ontologiczne sprzeczności, które anarchizują ową całość.

7. Realność socjalistyczna stała się systemem (uzyskała tożsamość), mimo że:

- przenikają ją ontologiczne sprzeczności i że jest czymś innym, niż o sobie zakłada, bo z punktu widzenia ideologicznego projektu stanowi tylko heglowski pozór:

- nie jest w stanie zgeneralizować własnej zasady regulacyjnej (racjonalność kontroli), a zniosła - wraz z aktem kolektywizacji - możliwość regulacji przez rynek;

- jest zależna od zasady regulującej odmiennego ontologicznie systemu światowego (fluktuacje kapitalistycznego rynku), której nie jest w stanie kontrolować.

Tożsamość realnego socjalizmu polega na zdolności do zapewnienia ciągłości warunków. Zdolność ta tylko w pewnym stopniu stanowi efekt zamierzonych działań: jest ona przede wszystkim rezultatem splotu wielu żywiołowych procesów dostosowawczych. Wśród tych warunków reprodukcji należy wymienić przede wszystkim:

- zniesienie społeczeństwa obywatelskiego, połączone ze swoistym zniwelowaniem społeczeństwa, ustrukturowanego w socjalizmie wokół jednego tylko momentu reprodukcji materialnej (odtworzenia siły roboczej poprzez bieżącą konsumpcję). Brak kluczowych interesów ekonomicznych w reprodukcji kapitału (w różnych jego formach) powoduje, że interes w poprawie warunków ekonomicznej akumulacji ma charakter wyłącznie teoretyczny. Pamiętajmy, że takie właśnie interesy przyczyniły się do ewolucji od feudalizmu do kapitalizmu. Brak interesów ekonomicznych (także w grupie rządzącej) pozwala zaspokajać bieżące potrzeby społeczeństwa kosztem dekapitalizacji majątku trwałego i w ten sposób stabilizować system. Wreszcie - bunt w imię interesów płacowych tylko reprodukuje system, bo przywołuje administracyjną dystrybucję;

- wzrost kosztów prowadzenia odmiennych rozwiązań systemowych czy odmiennych form uczestnictwa w międzynarodowym podziale pracy. Dopóki kontynuacja wydaje się mniej kosztowna od zmiany, dopóty słabe interesy teoretyczne, zmierzające do podjęcia przekształceń formacji, będą zawsze wypierane przez aktualne interesy pchające do stabilizacji - i o zarówno po stronie władzy, jak i społeczeństwa;

- stabilizacji sprzyja desubstancjalizacja i - w rezultacie - zatarcie granic między sferą gospodarki a sferą władzy. W efekcie reprodukcja jednego momentu reprodukuje drugi i vice versa, np. kolektywna własność reprodukuje głęboką penetrację państwa w życie gospodarcze i brak społeczeństwa obywatelskiego. Zmienić należy wszystko, aby móc zmienić cokolwiek. Tak więc wprowadzenie ewentualnych zmian własnościowych w sektorze państwowym wymaga gwarancji prawnych ich trwałości. Warunkiem ich przyznania byłaby nie tylko rezygnacja władzy z obecnej filozofii panowania, stawiającej bieżący interes reprodukcji władzy ponad prawem, lecz także zmiana zasad jej rekrutacji. Tylko to może bowiem zagwarantować, że aparat nie będzie mógł postawić swojego interesu ponad interesem społecznym. To jeszcze nie koniec: dopiero bowiem po wprowadzeniu zmian własnościowych pojawią się grupy społeczne, posiadające aktualny interes w kontynuacji takich zmian. Takie (i inne) błędne koła reprodukują system. Sposobność ich przezwyciężania, pojawiającym się obecnie w praktyce realnego socjalizmu, poświęcone będą rozważania zamykające książkę.

- czynnikiem stabilizującym socjalizm jako formację jest również zdolność narzucenia Zachodowi przez blok wschodni własnej autodefinicji. Zasięg socjalizmu i groźba globalnej destabilizacji, do jakiej mógłby doprowadzić jego kryzys, sprawiają, że Zachód skłonny jest służyć jako system wspomagający. Tak więc socjalizm wytworzył zewnętrzny interes we własnym trwaniu. Co więcej - konkretne rozwiązania w sferze władzy i gospodarki w krajach socjalistycznych są utożsamiane w retoryce zachodniej z ich propagandowym obrazem (lub traktowane jako funkcjonalny ekwiwalent rozwiązań zachodnich). Bez tego rządy zachodnie nie mogłyby usprawiedliwić przed swoimi wyborcami owego wspomagania. Służy to jednak wpisaniu socjalistycznej realności w optykę zachodniej, instrumentalnej racjonalności, a pośrednio - legitymizacji absurdu;

- reprodukcji systemu sprzyja wreszcie quasi-instytucjonalizacja rozwiązań stabilizujących, takich jak: regulacja przez kryzys (wraz rytualizacją, a więc kontrolą sytuacji kryzysowych): przekształcenie planowania w teren między szczeblowych przetargów, umożliwiających stabilizację przez żywiołowe ustalanie się równowagi między mechanizmami obronnymi stron; uzupełnienie rozwiązań formalnych nieformalnymi, co zmniejsza presję zmierzającą do zmiany tych pierwszych, a w razie podjęcia takiej zmiany - skutecznie ją neutralizuje (trudno bowiem zmienić coś, co oficjalnie nie istnieje). Stabilizacji służą również praktycznie nieograniczone możliwości redystrybucji napięć przez władzę (czyli eksternalizacji korzyści i kosztów działalności gospodarczej przez zmiany formuł zarządzania, zmiany pieniądza ekonomicznego w narzędzie polityki społecznej itp.). W efekcie, nikt nie traci (ani nie korzysta) i koszty systemowej niesprawności zostają rozproszone. Każda natomiast zmiana skupiłaby te koszty na wybranych grupach.

.: Powrót do działu Studia nad polską myślą antykomunistyczną :: Powrót do spisu działów :.

 
Wygląd strony oparty systemie tematów AutoTheme
Strona wygenerowana w czasie 0,132740 sekund(y)