Jan Kanty Rostworowski - Sprawozdanie z ruchu religijnego, naukowego i społecznego. Bolszewizm a Hit


Jan Kanty Rostworowski (1876-1963)

Jezuita, publicysta i kaznodzieja, ur. w Górce Narodowej (koło Krakowa) 8 listopada 1876 r.. Studiował na Uniwersytecie we Fryburgu Szwajcarskim i Krakowie; po wstąpieniu do zakonu jezuitów w 1895 r., studiował filozofię w Nowym Sączu (1898-1900) i teologię w Krakowie (1900-04). Święcenia kapłańskie przyjął w 1905 r.; prowadził wykłady z teologii dogmatycznej w Krakowie (1904-12), redagując zarazem miesięcznik "Sodalis Marianus" (1908-11) i współpracując z "Przeglądem Powszechnym" oraz pełniąc funkcję rektora w Starej Wsi (1912-13) i Chyrowie (1913-15). Podczas I wojny światowej wywieziony przez Rosjan, spędził na Syberii 3 lata, opracowując popularne Obrazki z życia Zbawiciela (1916). Po powrocie do kraju został superiorem w Krakowie (1918-19), profesorem teologii w Starej Wsi (1919-20), redaktorem pism "Sodalis Marianus" (1920-24), "Wiara i Życie" (1921-24), "Posłaniec Serca Jezusowego" (1921-22), "Głosy Katolickie" (1921-23), "Moderator" (1929-30) i "Przegląd Powszechny" (1933-36) oraz dyrektorem Wydawnictwa Księży Jezuitów w Krakowie (1926-36), a po przeniesieniu części wydawnictwa jezuickiego do Warszawy został w 1936 r. superiorem Domu Pisarzy w Warszawie. Autor pracy Charakter i znaczenie biskupstwa w pierwszych dwóch wiekach dziejów Kościoła (1926), był w okresie od 7 do 15 października 1939 r. więziony na Pawiaku; okres II wojny światowej spędził na pracy duszpasterskiej i rekolekcyjnej w Warszawie, Otwocku, Szymanowie i Kielcach. Po wojnie pełnił funkcję superiora w Poznaniu (1945-49), współpracując z "Przeglądem Powszechnym" i "Przewodnikiem Katolickim". Zmarł 13 stycznia 1963 r. w Warszawie.

Wybrane fragmenty pochodzą z artykułu Sprawozdanie z ruchu religijnego, naukowego i społecznego. Bolszewizm a Hitleryzm, "Przegląd Powszechny", t. 208, 1935, s. 424-427.

 

 

Bardzo poważni myśliciele i publicyści, jak przedtem, tak i dziś są tego zdania, że wszystkie niezaprzeczone różnice między bolszewizmem a rasizmem hitlerowskim są czymś drugorzędnym i nierozstrzygającym, podczas gdy najgłębsza treść obu kierunków jest bardzo a bardzo podobna, a w pewnej mierze zupełnie identyczna. [...]

Są to gigantyczne próby zupełnego przerobienia życia ludzkości i osadzenia go na nowych podstawach. A czy te podstawy są istotnie odmienne? Z pozytywnej strony i bezpośrednio - tak; z negatywnej strony - a ta, jak zobaczymy zaraz, jest jedynie miarodajna - i w samej głębi rzeczy - nie. Jeżeli bowiem chodzi o najgłębsze założenia obu światopoglądów, to pomimo wszystkich powierzchownych różnic, hitleryzm i bolszewizm są co do tego w zupełnej zgodzie, że obydwa budują nowy porządek rzeczy nie na osobowym Bogu, Stwórcy i Prawodawcy, nie na zakonie przyrodzonym, ujmującym człowieka w zasadniczą zależność od Boga, nie na odpowiedniku zakonu przyrodzonego, naturze ludzkiej i jej prawach, nie na wspaniałym dopełnieniu, jakie myślom i dążeniom ludzkości przyniosła ewangelia. Narodowy socjalizm stawia na to miejsce mit rasy i krwi i jakiegoś niewyodrębnionego od ludzkości, Boga, który immanentnie się rozwija i realizuje, w miarę , jak urzeczywistniają się dążenia, których rasa i krew jest głębokim źródłem. Bolszewizm bije pokłony przed mitem materialnego postępu, oddając w jego służbę, zmechanizowaną, doszczętnie wyzutą z wszelkiego ideału, ludzkość. Ale w gruncie - bo to jest nieuchronna konsekwencja tego negatywnego stanowiska, jakie wobec podstaw chrześcijańskiego światopoglądu zajmują oba systemy - i tu i tam, choć w rozmaitej formie, na miejsce prawdziwej podstawy życia, osobowego Boga, wchodzi sam człowiek. A że ten człowiek, gdy raz zerwie zależność od Boga, musi iść swoją drogą przyrodzonych, w gruncie niewielkiej zmianie podlegających instynktów, nie można wątpić, że wbrew wszystkim przeciwnym zapewnieniom, tak zbliżą się do siebie bolszewicki i narodowo-socjalistyczny końcowy obraz życia, jak dzisiaj już bliskie są metody, którymi oba kierunki się posługują.

Bo zestawmy tylko punkt po punkcie te poczynania bolszewików, które im hitleryzm najbardziej wyrzuca, z tymi, które we własnym swym obozie starannie się przemilcza. Bolszewicy są okrutni pławią się we krwi ludzkiej - a czy mało krwi przelał hitleryzm, choćby w miesiącu czerwcu ubiegłego roku? Czy nie było mnóstwa przykładów formalnego znęcania się nie tylko nad żydami, ale nawet nad współziomkami, o ile nie chcieli poddać się bezwzględnej dyktaturze partii? [...]

Bolszewicy są dzicy i niekulturalni w swoich napaściach na religię i jej przedstawicieli - a czy daleko od tych wzorów odbiega cały ten nieskończony szereg bezeceństw, jakimi hitlerowska młodzież obrzucała katolickie lokale, nie wyłączając kościołów i osobistości i obchody? Czy bardzo się różnią śpiewki tej młodzieży, publicznie rozlegające się po ulicach, od słynnych pochodów i przedstawień związku bezbożników rosyjskich? Bolszewicy szerzą niemoralność i rozbijają rodzinę - a czy nie należy do tej samej kategorii wykroczeń ohydne prawo o sterylizacji, nawet przymusowej, którego zastosowanie coraz bardziej wchodzi w życie? Bolszewicy uprawiają niegodziwą propagandę swych zasad i staraj się opleść świat siecią swych tajnych organizacji. - A jak było, a po części jeszcze i jest w Austrii? Czy agenci nazi nie operowali tam wszystkimi środkami nielegalnej propagandy, aż do bomb i ręcznych granatów, aż do skrytobójczych morderstw włącznie?

Doprawdy więc to rzekomo biegunowe przeciwieństwo obu kierunków, przy bliższym rozpatrzeniu rzeczy, pokazuje się zupełnie iluzorycznym. Bolszewizm i narodowy socjalizm są to dwie gałęzie, wyrosłe z jednego pnia, są to owoce jednego ducha. Nawet w drobnych, zewnętrznych szczegółach mimo woli zarysowują się podobieństwa. Osławiona GESTAPO niemiecka kubek w kubek przypomina GPU rosyjską, nie tylko samem brzmieniem nieładnego skrótu, ale sposobem stosowanych procederów. Oczywiście, że jeden dramat rozgrywa się na Zachodzie, gdzie nie da się zupełnie zlekceważyć, odwiecznych tradycji kultury chrześcijańskiej, drugi na tym Wschodzie rosyjskim, który w głębi pozostał dotąd obcym chrześcijaństwu, ale biorąc już w rachubę tę różnicę podłoża, musi się dojść do przekonania, że oba zwalczające się wzajem kierunki, choć wychodzą z różnych punktów, samą wewnętrzną konsekwencją podstawowych negacji dochodzą do bardzo bliskiego ze sobą sąsiedztwa.

I trudno wątpić, że dojdą do podobnego końca. Cokolwiek mówiły złudne pozory pomyślności i rozwoju, tak radykalny bunt przeciw prawom Bożym i zasadom społecznego ładu nie może się skończyć inaczej, jak ruiną. Czy katastrofa przyjdzie w tej czy owej formie, czy krócej, czy dłużej każe na siebie czekać - dla wszystkich, co umieją patrzeć w dzieje od tej głębszej strony, w której widoczny jest nieraz, piszący wyroki swoje, palec Boży, katastrofa jest nieuchronna. Tego tylko trzeba pragnąć, żeby ona, gdy pora jej nadejdzie, uwalniając ludzkość od najzgubniejszych chorób, niezbyt silnie wstrząsnęła jej społeczną budową.



2005 ©  Ośrodek Myśli Politycznej
http://www.omp.org.pl/