Zdzisław Stahl (1891-1987).
Publicysta, ekonomista, polityk. Urodzony 10 lutego 1901 r. we Lwowie,
w rodzinie inteligenckiej, związanej z elitami Ligi Narodowej i Stronnictwa
Narodowo-Demokratycznego. Kształcił się w gimnazjum im. A. Mickiewicza
oraz na Uniwersytecie we Lwowie, gdzie obronił w 1924 r. doktorat z
prawa, a w 1929 r. uzyskał habilitację z ekonomii, zaś w 1933 ze skarbowości.
Tuż po ukończeniu gimnazjum jako ochotnik wziął udział w obronie Lwowa
przed Ukraińcami w 1918, a następnie w wojnie polsko-bolszewickiej (jako
ułan). Od młodości związany z ruchem narodowym. Od 1925 r. członek Ligi
Narodowej, członek Zetu, współtworzył organizację Młodzieży Wszechpolskiej,
a następnie Ruch Młodych Obozu Wielkiej Polski (1927-1933 jej przywódca
- przewodniczący Wydziału Wykonawczego). Równocześnie prowadził bogatą
działalność publicystyczną (m.in. do 1934 r. na łamach "Myśli Narodowej"),
współredagując lwowskie pisma: "Słowo Polskie" i "Kurier
Lwowski". Na Uniwersytecie Jana Kazimierza wykładał ekonomię i
skarbowość. 1930-1935 r. poseł na sejm z listy Stronnictwa Narodowego,
skąd w 1934 r. przeszedł na stronę sanacji do propaństwowego Klubu Posłów
Ruchu Narodowego. Stał się jednym z przywódców Związku Młodych Narodowców
(od 1937 - Ruchu Narodowo-Państwowego). W swej publicystyce, broniąc
m.in. polityki J. Piłsudskiego, opowiadał się za zrewidowaniem stosunku
SN wobec państwa. Krytykując liberalizm, gorąco popierał konstytucję
kwietniową i jej model ustrojowy silnego państwa narodowego. W wyborach
1938 r. wszedł do Sejmu z listy OZN i był autorem tekstów propagandowych
tej organizacji. 1934-37 red. "Dziennika Lwowskiego", 1937-39
- zastępca red. naczelnego rządowej "Gazety Polskiej". We
wrześniu 1939 r. aresztowany przez NKWD, zesłany został do łagrów sowieckich.
Od 1941 r. w armii W. Andersa w ZSRS; kierował Biurem Studiów przy II
Korpusie, zbierając relacje zesłańców a także materiały o ZSRS i dotyczące
zbrodni katyńskiej, której temat wielokrotnie poruszał w publicystyce
krytykując milczenie w tej sprawie zachodnich aliantów. Po zakończeniu
wojny pozostał w Wielkiej Brytanii, w Londynie, gdzie wykładał na Polskim
Uniwersytecie na Obczyźnie ekonomię i prawo, biorąc udział w życiu organizacji
emigracyjnych (Koło Lwowian, Polskie Towarzystwo Historyczne). Należał
do najwybitniejszych emigracyjnych publicystów politycznych, publikował
na łamach "Orła Białego", "Polish Affaires" i w
oddzielnych broszurach. Skupiał się na problematyce komunizmu sowieckiego,
sposobach zwalczania i oporu wobec niego, widząc w bolszewizmie kontynuację
rosyjskiego imperializmu i despotyzmu oraz twór ideologiczny wyrosły
na specyficznej glebie rosyjskiej tradycji, obcej cywilizacji europejskiej.
Polemizował ze zwolennikami ewolucjonizmu, szczególnie z kręgu "Kultury"
paryskiej, krytykował zachodni politykę detente. Przeciwnik wszelkich
kompromisów z komunizmem, podkreślał konieczność przeciwstawienia się
jego globalnej ekspansji kierowanej z Moskwy i wyzwolenia zniewolonych
narodów choćby w drodze wojny powszechnej. Poruszał też zagadnienia
życia emigracji, jej zadań i roli wobec Kraju oraz sporów o legalizm
władz politycznych RP na wychodźstwie. Ogłaszał również prace naukowe
z zakresu skarbowości i prawa. Zmarł 13 listopada 1987 w Londynie. Autor
m.in.: Listów politycznych (1935), Idei i walki (1938),
Polityki polskiej po śmierci Piłsudskiego (b.r.w., ok. 1936),;
Kryzysu prezydenckiego i dróg wyjścia (1955), tekstu Czy zadania
emigracji uległy zmianie? (1957), Najazdu od Wschodu (1971),
Marksizmu-leninizmu i realizmu a idei niepodległości (1973) oraz
współautor Zbrodni katyńskiej w świetle dokumentów (1948).
Wybrane fragmenty pochodzą z: Marksizm-leninizm i realizm
a idea niepodległości. Wykład na inauguracji roku akademickiego Polskiego
Uniwersytetu na Obczyźnie w dniu 25 listopada 1972, Londyn 1973,
s. 11-15 i 17-20.
Ze stanowiska
ideologii komunistycznej, stawiającej na pierwszym miejscu interesy
gospodarcze, nie naród - społeczność, oparta na spirytualistycznym związku,
któremu podporządkowane są rozbieżności materialne, rozwiązywane w duchu
nadrzędnej wspólnoty narodowej - ale klasa jest najważniejszą społecznością
historii, a klasa tej historii treścią. Niepodległe państwa w tej płaszczyźnie,
to zaledwie "nadbudowy" istotnej, międzynarodowej walki klasowej,
której wszystko inne winno służyć, a które to "nadbudowy narodowo-
państwowe" z biegiem dalszego rozwoju winne też znikać. Istotną
zaś władzą - istotnej, najważniejszej społeczności - czyli klasy, jest
- według tejże teorii marksizmu-leninizmu - nie państwo, lecz partia,
jako czołowa reprezentacja klasy robotniczej. Centrala zaś tej międzynarodowej
partii znajduje się w Moskwie i jest - zwłaszcza w stosunku do narzuconych
reżymów satelickich - rzeczywistym ich rządem. To istotne dążenie do
przyszłej likwidacji "nadbudowy narodowo-państwowej", zawarte
w sowieckiej doktrynie, nie jest podbijanym narodom do szerszej wiadomości
jawnie i bez obsłonek podawane. Kiedy po rewolucji Lenin i Stalin wypracowali
doktrynę zastąpienia dawnego centralizmu carskiego - nowym bolszewickim,
obmyślili formułę, mającą stanowić taką obsłonkę. Wyraża się ona w zasadzie,
że "kultura winna być narodowa co do formy, a socjalistyczna -
czyli komunistyczna - w treści". W imię tej, kryjącej istotny fałsz,
zasady zbudowano totalną i centralistycznie rządzoną tyranię sowiecką,
która jest formalnie nie tylko państwem opartym na wyborach, ale parlamentarną
demokracja oraz rzekomo dobrowolnym związkiem kilkunastu narodowych
republik. Republiki te mają nawet konstytucyjne rzekomo prawo odłączenie
się od moskiewskiej centrali i wkroczenia na drogę zupełnej niepodległości.
Kiedy rozważamy powojenną politykę Moskwy w stosunku do narodów europejskich,
którym narzuciła ona reżymy satelickie, uznając formalnie ich niepodległość,
a rządzące nimi politycznie za pośrednictwem organizacji partyjnej,
nie wolno zapominać o przytoczonej wyżej formule leninowsko-stalinowskiej
polityki narodowościowej. Jest to odmiana i w pojęciu komunistów sowieckich
zapewne wstępna faza, realizacji tego samego dążenia, które przyświecało
twórcom Związku Sowieckich Socjalistycznych Republik. Dążenia za pośrednictwem
którego poddali oni Moskwie te same narody imperium carskiego, których
niepodległości przed objęciem władzy się domagali i o niepodległość
tę rzekomo walczyli. Formuła "kultury, narodowej co do formy a
socjalistycznej - czyli komunistycznej - w treści", której wyrazem
i stroną polityczną jest niepodległość narodowa, co do formy, a komunistyczna
- czyli sowiecka, z centrali partyjnej na Kremlu kierowana - w treści,
posiada duże znaczenie taktyczne oraz, jako przemyślana metoda inżynierii
psychologicznej, stosowanej do podbijanych narodów. Chodzi o uzyskanie
pożądanych rezultatów etapami i drogami pośrednimi, tam gdzie bezpośrednia
i jawna akcja natrafia na zbyt duże opory. Metody takie pośrednie stosuje
sowiecka inżynieria, psychologiczna zwłaszcza w stosunku do dwu kategorii
tego, co marksizm-leninizm traktuje jako "nadbudowę" klasowych
warunków ekonomiczno-społecznych: do religii i do świadomości narodowej.
Jeśli chodzi o naród polski Moskwa rozumie największe trudności, z powodu
ugruntowanego katolicyzmu naszego narodu i silnej osobowości narodowej,
połączonej z bardzo ważną, zakorzenioną od wieków awersją polską do
Rosji.
Pośrednie
skutki ideologicznego fałszu. Byłoby jednak błędem lekceważyć rozmaite
pośrednie następstwa przemyślanych metod komunistycznych, torujących
drogę dobrowolnej akceptacji tego, co jest przez społeczeństwo polskie
odrzucane, kiedy występuje bez pseudo-narodowej i ideologicznej maski.
Mamy tu na myśli psychologiczne następstwa tego, że faktycznie rządzona
za pośrednictwem partii z Moskwy, Polska Rzeczpospolita Ludowa jest
co do formy niepodległa. Pod dawnymi zaborami, kto był za niepodległością
- musiał też być oczywiście przeciw zaborom i sprawa ta była jasna,
nie pozostawiała żadnej wątpliwości. Nie kazano Polakom uważać rocznicy
zaborów za polskie święto narodowe a pomniki władców, symbolizujących
zabory, były w ogólnej pogardzie. Dziś rocznica 22 lipca, czyli powołania
narzuconego Polsce przez komunistyczną Moskwę satelickiego reżymu, utrwala
się jako polskie święto narodowe a młode pokolenia równocześnie nie
wiedzą często nic o rzeczywistych faktach i czynach historycznych, wartych
czci narodowej. Tak, zdrowe instynkty patriotyzmu polskiego nie są wprost
gwałcone ale perfidnie kierowane na fałszywe tory, na co jeszcze - jak
myślę - nie zdołano wypracować skutecznej reakcji. Tą okrężną i perfidną
drogą idea niepodległości polskiej, choć wprost nie atakowana, fałszowana
jest co do swojej treści, albo co najmniej tej treści pozytywnej pozbawiona.
Ta fałszywa idea niepodległości oraz fikcja niepodległego rządu stanowi
też alibi moralne dla tych słabszych żywiołów społecznych, które przed
nią kapitulują, chociaż na otwarte wyrzeczenie się idei wyrzeczenie
się idei niepodległości czyli jej jawną zdradę nie zdobyłoby się. I
tak te pozory głównie tolerancji religijnej oraz niepodległego państwa,
stanowią jakby psychologiczny pomost do godzenia się z narzuconą rzeczywistością
systemu, wynikającego z marksizmu-leninizmu. Pomost do godzenia się
z systemem, którego materialistyczna, ateistyczna ideologia dąży do
likwidacji historycznych świadomości narodowych - na rzecz międzynarodowej
i klasowej tzw. proletariackiego internacjonalizmu, czyli na rzecz formacji
zasadniczo, istotnie z polskością - sprzecznej. Temu procesowi ma sprzyjać
upływ czasu i następstwa tych nowych warunków komunizowanego ustroju
społeczno-gospodarczego, który winien - według doktryny materialistycznej
- całkowicie przemienić polską osobowość narodową.
Realizm sprzymierzeńcem sowietyzacji.
Tu marksizm-leninizm
znajduje sprzymierzeńca zarówno w zakresie praktycznej psychologii,
jak i w płaszczyźnie swojej materialistycznej filozofii, w [...] tak
zwanym realizmie politycznym. Dodałem tu określenie "tak zwanym"
i przymiotnik "polityczny", ponieważ chodzi tu o pojęcie realizmu,
z którym się nie zgadzam - co później wyjaśnię - i po wtóre dodałem
przymiotnik "polityczny", ponieważ ten sam termin realizmu
w rozmaitych dziedzinach filozofii, w metafizyce czy teorii poznania
posiada znaczenie odmienne i z realizmem politycznym nie związane. Otóż
realizm polityczny, jak jest przeważnie, ale - moim zdaniem - niesłusznie
rozumiany, oznacza postawę dostosowania się do wytworzonej rzeczywistości,
niezależnie od źródeł jej powstania oraz jej treści; dalej rozumienie
polityki, jako sztuki jego dostosowywania się. Taka postawa, chociaż
nie zawarta w doktrynie samego marksizmu-leninizmu, odpowiada jego praktycznym
celom, kiedy przyjmuje ją społeczeństwo narodów, poddanych komunistycznemu
reżymowi. "Realizm" taki daje bowiem teoretycznie znośne usprawiedliwienie
akceptacji komunizmu i pogodzenia się z tymi wszystkimi ustrojowymi
oraz ideologicznymi przemianami, które on podbitym narodom, także naszemu,
narzucił. Skoro "realizm" poucza, że należy się do każdej,
również narzuconej, rzeczywistości przystosować, to staje się tegoż
marksizmu-leninizmu sprzymierzeńcem, staje się - torującą drogę jego
dobrowolnej akceptacji - strażą przednią. Takie pojęcie "realizmu
politycznego wynika też z materialistycznej teorii rozstrzygającego
wpływu zewnętrznych warunków na świadomość ludzką. Według materializmu
te zewnętrzne warunki - środowisko wytworzone dokoła człowieka - decyduje
o świadomości jego, będącej jedynie funkcją i pochodną tegoż materialnego
otoczenia. "Byt opredelajet soznanie" - oto w języku Lenina
formuła tego poglądu o możliwości kształtowania ducha ludzkiego za pośrednictwem
materialnych warunków zewnętrznych, czyli przemiany tego ducha w konsekwencji
narzucenia mu nowego klasowego, komunistycznego ustroju. Sami komuniści
więc ze swoim rewolucyjnym czy imperialistycznym programem nie myślą
się do obcych ustrojów dostosowywać, według recepty tzw. realizmu politycznego.
Liczą natomiast, że dostosują się do nich ci, którym swoje panowanie
i ustrój narzucili. Otoczenie i warunki zewnętrzne z pewnością wpływają
do pewnego stopnia na świadomość ludzką, i tym mocniej, im o słabsze
osobowości chodzi. Przyznanie tym warunkom jednak wpływu całkowitego
i rozstrzygającego zaprzeczyłoby doświadczeniom osobistym i historycznym,
które dowodzą, że silne indywidualności ani silny duch narodowy nie
załamują się pod naciskiem zewnętrznych warunków, narzuconych i trwających
nawet przez okresy wiekowej niewoli. Doświadczenia historyczne narodu
naszego czy innych, które wykazały tę siłę ducha, potwierdzają zarazem
słuszność przekonania o pierwszeństwie i wyższości pierwiastka duchowego
nad materialnym i zewnętrznym. [...] Przechodzę do końcowej części wykładu
i chciałbym uzasadnić dlaczego należy odrzucić realizm polityczny w
rozumieniu wyżej przedstawionym i to ze stanowiska, zarówno praktycznego
naszej polityki, jak i z punktu widzenia naszej teorii. Realizm polityczny,
wyrażony w programie współdziałania z przemocą rosyjską - jak dowiodły
[...] nasze doświadczenia historyczne od księcia Adama Czartoryskiego
począwszy - nie okazywał się realny: rzekomo to współdziałanie prowadziło
do całkowitego podporządkowania się Rosji i zmuszało do kapitulacji,
albo do rewolty i zerwania z nią. Jeszcze gorsze są perspektywy takiego
realizmu dzisiaj, kiedy Rosja Sowiecka uznaje tylko satelicki stosunek
do siebie i tonie tylko pod względem politycznym, lecz ideologicznym,
a jakiekolwiek z nią "współpartnerstwo" jest właśnie nierealną
mrzonką. Podobną mrzonką okazywała się pod hitlerowską okupacją "realistyczna"
polityka Quisilingów, która głosiła dostosowywanie się do narzuconej
przez totalizm rzeczywistości, a spotkała się z potępieniem ogólnym,
także często dzisiejszych propagatorów "realizmu" w stosunku
do reżymu komunistycznego. Jest z pewnością potrzebna krytyczna analiza
i rewizja rozpowszechnionej teorii realizmu politycznego, jako szacownej
rzekomo ideologii, w imię której dyskwalifikowało się w przeszłości
i próbuje dyskwalifikować obecnie dążenia do niepodległości narodu polskiego.
Czy szacowność "realizmu" a dyskwalifikacja idei niepodległościowej
odpowiada temu, co powszechnie a słusznie myśli się o polityce i politykach?
Zastanówmy się, jakich polityków uważamy za wielkich, jakich imiona
zapisuje historia każdego narodu złotymi zgłoskami? Przecież nigdy takich,
którzy "dostosowywali się" do istniejącej, tym mniej od zewnątrz
narzuconej, rzeczywistości. Przeciwnie, właśnie ci, którzy stawiali
swojemu narodowi wielkie cele, przemieniające zastaną rzeczywistość
i umieli dobierać środki do ich realizacji, zdobywali miejsce w panteonie
narodowym. [...] Wszystko to dowodzi, że przyjęty podział polityki i
polityków ze stanowiska przeciwstawnego kryterium idealizmu i realizmu
jest płytki, nieistotny i błędny, a nie odpowiadający prawdzie naszych
pojęć, choć niektóre autorytety za nim się opowiadają. Każda polityka
bowiem musi być realną, gdy chodzi o ocenę rzeczywistości i dobór środków,
prowadzących do stawianego celu ale idealistyczna, gdy chodzi o same
cele, zmierzające do twórczych przemian. Józef Piłsudski określany jest
jako idealista i przedstawiciel romantyzmu w polityce, a przecież do
przeciwnych celów umiał dobierać realne środki, czyli był zarazem wielkim
realizatorem. Cele polityki mogą być bliskie albo odległe, łatwiejsze
albo trudniejsze do osiągnięcia. Fakt jednak takiej trudności lub odległości
ewentualnej w czasie - nie odbiera polityce charakteru realizmu, jeśli
opiera się na realnej ocenie rzeczywistości i wskazuje na realne - choćby
na razie tylko pośrednie i stopniowo prowadzące do celu - środki, na
kierunek przynajmniej dalekiej do celu drogi. Ocena przy tym rzeczywistości
przez tzw. realistów, którzy widzą zwykle zewnętrzną powłokę otaczającego
ich świata, jakże często zawodzi ! Przed rokiem 1914 "realiści"
nie umieli sobie wyobrazić Europy bez trzech mocarstw zaborczych i program
niepodległości uważali za nierealną mrzonkę. Naprawdę, ani ta ich rzekomo
realistyczna ocena, ani wskazywane przez nich narodowi drogi postępowania
nie okazały się realne. Realistami okazali się natomiast ci, którzy
- umiejąc dostrzec poprzez zewnętrzną fasadę głębszy nurt dziejowy -
wskazywali narodowi jako cel niepodległość i umieli dobierać środki
jej odzyskania, siłą zbrojną i celową polityką międzynarodową.