Kazimierz Z. Sowa - Kilka uwag o skutkach polskiej transformacji w sferze opinii i postaw moralnych Polaków


  [1]

Wstęp. Co to są "polskie przemiany po roku 1989"?

Tytuł naszej konferencji zapowiada dokonanie bilansu polskich przemian po roku 1989. Jest to zamysł niezwykle ambitny ponieważ i wielokierunkowość przemian, i ich dynamika nastręczają wiele trudności z samą taksonomią zachodzących w społeczeństwie zmian. Szczególne trudności wyłaniają się jednak, gdy podejmuje się próbę analizy przyczyn i skutków dokonujących się przeobrażeń. Interpretacja zmian zachodzących w Polsce po roku 1989, a także społecznych ocen i postaw dotyczących tych zmian, jest niezwykle trudna m. in. dlatego, że mamy tutaj do czynienia z czterema właściwie równocześnie zachodzącymi procesami, których rozdzielić niepodobna:

1.             procesem konwersji systemu politycznego polegającym na przejściu od rządów totalitarnych lub - biorąc pod uwagę ostatnią fazę realnego socjalizmu - wojskowo-biurokratycznych do rządów demokratycznych (do demokracji parlamentarnej);

 

2.             procesem konwersji systemu gospodarczego polegającym na prywatyzacji majątku państwowego i przejściu od gospodarki centralnie planowanej do gospodarki rynkowej wraz z nieodłącznymi od tych przemian przemianami struktury społecznej;

 

3.             procesem modernizacji polegającym, ogólnie rzecz ujmując, na nadrabianiu opóźnień rozwojowych Polski w stosunku do krajów Zachodu (szczególne znaczenie społeczne ma tu restrukturyzacja przemysłu);

 

4.             procesem globalizacji ogarniającym Polskę wraz z wszystkimi krajami Zachodu oraz rosnącą liczbą pozostałych krajów świata (m.in. internacjonalizacja, a właściwie "odmiejscowienie" kapitału pieniężnego i informacyjnego).

 

Cechą szczególną wszystkich tych zmian jest ich niezwykłe i ciągle nasilające się tempo, do którego ludzie nie są zupełnie przyzwyczajeni. Głębokie, strukturalne przemiany gospodarcze i społeczne zachodziły wcześniej w cyklach sekularnych; tymczasem polskie przemiany po roku 1989, tak jak i przemiany w kilku innych krajach byłego bloku sowieckiego, dokonały się w czasie niewiele dłuższym od jednej dekady. Tak więc samo tempo przemian jest istotnym czynnikiem głębokich przeobrażeń świadomości społecznej.

Pochodnymi czterech wymienionych i zespolonych ze sobą procesów - demokratyzacji, prywatyzacji, modernizacji i globalizacji - a także wspomnianego tempa zmian, są zasadnicze, głębokie przemiany w systemach wartości i postawach społecznych Polaków, zarówno rządzących elit jak i zwyczajnych obywateli. Dlatego na początku mojego wystąpienia przedstawię kilka zaledwie danych wziętych z badań nad stosunkiem Polaków do zachodzących w Polsce zmian [2] , a następnie poświęcę chwilę uwagi roli nasilającego się w życiu społecznym bezwzględnego, "dzikiego" liberalizmu (indywidualizmu) w tworzeniu kondycji moralnej transformującego się społeczeństwa, a zwłaszcza jego elit.

Stosunek Polaków do zmian zachodzących po roku 1989

Oto garść wyników z z prowadzonych ostatnio badań socjologicznych pod kierunkiem J. Czapińskiego i T. Panka.

- Czy reformy po 1989 roku były:

- udane 6%

- nie udane 57%

- trudno powiedzieć 37%

- Kto jest głównym beneficjantem prywatyzacji gospodarki [3] :

- cwaniacy i kombinatorzy 53% (od 2000 wzrost 6%)

- urzędnicy państwowi 40% ( od 2000 wzrost 9%)

- Wpływ zmian po 1989 r. na własne życie oceniło jako:

- korzystny 18%

- niekorzystny 68%

- trudno powiedzieć 14%

- Aż 53 % Polaków uważa, że żyło im się przed 1989 rokiem lepiej niż obecnie;

- 25% respondentów żyje poniżej minimum socjalnego;

- ale według subiektywnych odczuć aż 65% Polaków pozostaje w sferze niedostatku (nie

mogą zaspokoić podstawowych potrzeb)

- Najszczęśliwszy okres w życiu Polaków:

1995 2000

- lata 70. i 80. 67,2% 73,0%

- lata 90. 21,1% 31,4%

- Od 1992 roku wolno lecz systematycznie wzrasta procent osób, dla których najważniejszym

warunkiem udanego życia jest posiadanie pieniędzy (z 37% do 41% w r. 2000), a spada

tych, dla których jest nim uczciwość (z 12,5% do 9%)

- Posiadanie "wolności", "swobody" jest najważniejsze tylko dla ok. 3% Polaków.

- Tylko co 10 badany uważa, że ludziom można ufać, natomiast z każdych 10 aż 8 zaleca

tu "najdalej idącą ostrożność".

Jak widzimy, zdecydowana większość Polaków odnosi się do dokonanych i ciągle dokonujących się przemian zdecydowanie negatywnie. Dzieje się tak zapewne dlatego, że wprowadzone reformy nie przyniosły spodziewanych i powszechnie oczekiwanych efektów. Konwersja systemu politycznego nie zbliżyła władzy do obywateli; przeciwnie nowa klasa polityczna skutecznie i szybko wyemancypowała się spod kontroli społecznej tworząc, wraz z rekinami biznesu i częścią potentatów medialnych, nieprzejrzysty mafijno-sieciowy system władzy, uniezależniony w znacznym stopniu od oficjalnych struktur politycznych, służący nie tyle społeczeństwu ile określonym grupom interesu. Konwersja systemu gospodarczego posłużyła w znacznym stopniu nowej klasie politycznej do przechwycenia w ręce prywatne dużej części majątku narodowego pociągając za sobą nowe, nieznane w realnym socjalizmie, głębokie nierówności społeczne. Nie nastąpiło oczekiwane przez społeczeństwo rozproszenie patologicznie skoncentrowanej w rękach państwa "własności ogólnonarodowej", ale kolejna, choć rzecz jasna słabsza i inaczej skonfigurowana, jej koncentracja w rozmaitych spółkach, koncernach i oligopolach. Nie udały się dotąd konieczne przecież procesy modernizacji; restrukturyzacja przemysłu postępuje niezwykle wolno i polega bardziej na likwidacji starych niż tworzeniu nowych miejsc pracy, co powoduje wielkie protesty i niepokoje społeczne. Mamy też wielkie Ministerstwo Infrastruktury, ale cała polska infrastruktura, a zwłaszcza transportu drogowego i kolejowego, należy do najgorszych w Europie. I wreszcie procesy globalizacji, zwłaszcza w gospodarce, czynią z Polski bardziej teren generacji zysku międzynarodowych koncernów niż miejsce korzystnych dla lokalnego rynku pracy inwestycji produkcyjnych (przeważa kapitał handlowy i spekulacyjny). Polska opinia publiczna czuje, ze w kraju dzieje się coś bardzo niepokojącego i wyraża to właśnie w sondażach. Dodatkowy niepokój ludzi wywołuje pogłębiająca się nieprzejrzystość polskiego życia politycznego i gospodarczego oraz potęgujące się zjawiska zwykłej korupcji.

Co się tyczy stosunku Polaków do bogactwa i bogacenia się, to jest on tradycyjnie niechętny i nieufny. W kulturze polskiej dominowała przez wieki szlachecka pogada dla pracy zarobkowej, z drugiej strony w polskiej kulturze chłopskiej, utrzymującej się w sferze mentalnej do dzisiaj, praca traktowana była jako źródło zdobywania środków utrzymania, a nie bogacenia się. Źródeł bogactwa upatrywano w nieuczciwości, rabunku, "kombinatorstwie" (współczesne patologie życia gospodarczego utwierdzają Polaków w takim mniemaniu). Postawom tym towarzyszył powszechny egalitaryzm będący pochodną widzenia przez Polaków w okresie dwóch ostatnich stuleci "Polski" jako wspólnoty narodowej, a nie politycznej i społecznej [4] .

 

Kryzys moralny - najbardziej negatywny skutek społecznej transformacji

Po tym pobieżnym przedstawieniu opinii Polaków o polskich przemianach po roku 1989 zajmiemy się krótko, w ostatniej części tego tekstu, przemianami postaw moralnych Polaków, obserwowanych zwłaszcza wśród przedstawicieli elit polskiego życia publicznego. Postawy te bowiem rzutowały i rzutują na przebieg procesu polskiej transformacji i tym samym stanowią podstawę formowania się określonych opinii o omawianym tu procesie przemian po roku 1989.

Ciekawi mnie jaki referat wygłosiłby na naszej konferencji twórca i orędownik chrześcijańskiego liberalizmu - Mirosław Dzielski? Co z perspektywy tych kilkunastu lat uznałby w polskiej transformacji za najważniejsze?

Zaryzykuje przypuszczenie, że mówiłby właśnie o kryzysie moralnym, o upadku chrześcijańskiego etosu w życiu publicznym i gospodarczym i o spustoszeniach jakie przyniosło rozpowszechnienie się w naszych elitach politycznych i gospodarczych skrajnego, wyzutego z wartości liberalizmu nie mającego nic wspólnego z liberalizmem chrześcijańskim, tak jak pojmował go Dzielski.

Rzecz jasna, w obserwowanym upadku moralnym nie zawinił sam liberalizm , ale okazał się on wielce funkcjonalny w utorowaniu drogi coraz częściej spotykanym, zwłaszcza u przedstawicieli polskich elit, postawom tzw. moralności krańcowej (zminimalizowanej i zrelatywizowanej do niezbędnego quantum koniecznego do osiągnięcia zamierzonego celu (korzyści).

Kryzys moralny występujący w krajach Zachodu, nie tylko w Polsce, ma wiele przyczyn i uwarunkowań, których nie zamierzam tu analizować. Sprawie tej poświęciłem zresztą osobny tekst pomieszczony w wydanym ostatnio tomie "Kondycja moralna społeczeństwa polskiego" pod redakcją Janusza Mariańskiego [5] . Wspomnę tylko, iż kryzys ów wyraża się w konfuzji sfery publicznej ze sferą prywatną w życiu zbiorowym oraz wartości społecznych z indywidualnymi interesami w życiu jednostkowym. Tej podwójnej konfuzji towarzyszy niezwykle groźne zjawisko eksternalizacji uwewnętrznionych dawniej w człowieku norm moralnych i jakby scedowania ich na wyspecjalizowane instytucje.

Wato i trzeba tu podkreślić, że to, co charakteryzuje współczesne życie publiczne - co jest niewątpliwie generowane przez upowszechnianie się libertyńskiego, czy wręcz obskuranckiego indywidualizmu - to upadek wartości i postaw prowspólnotowych. Dobro wspólne i służba publiczna zostały, jako wartości i postawy społeczne, właściwie porzucone. Postawy kooperacyjne, niezbędne w życiu zbiorowym, zostały praktycznie wyparte przez postawy konkurencyjne (występujące między jednostkami i społecznościami partykularnymi). Interesy indywidualne, które zawsze dopuszczane były do głosu w prywatnej sferze życia zbiorowego, zadomowiły się dzisiaj i życiu publicznym. Nawet debaty parlamentarne często przypominają bardziej jarmarczne targi niż dyskurs publiczny. Dzisiejsi politycy wydają się nie rozumieć czym w ogóle jest dyskurs publiczny. Posługując się językiem, który nie był obcy Mirkowi Dzielskiemu powiedziałbym, że z ciężkiej i niezrozumiałej dla nich służby publicznej "dali nogę" we własne indywidualne i grupowe interesy, którym oddają się ze zrozumieniem i poświęceniem.

Gdyby chodziło tylko o Polskę lub o kraje pokomunistyczne, to można by powiedzieć, że jest to przesadna reakcja na przesadny kolektywizm realnego socjalizmu. Ale rzecz dotyczy w większym lub mniejszym stopniu całej współczesnej Europy, a także USA. Można też, rzecz jasna, wskazywać na lokalne, polskie źródła tego zjawiska, ale mają one jedynie charakter komplementarny w stosunku do przyczyn ogólniejszych. Trzeba jednak przyznać, że Polska jest, ze względu na swoją historię i kulturę, znacznie mniej odporna na niszczący wpływ liberalnego indywidualizmu niż kraje Zachodu.

Mirosław Dzielski dobrze rozumiał jak zgubne byłoby porzucenie w myśleniu liberalnym potrzeb drugiego człowieka i potrzeb wspólnoty. Postawy prowspólnotowe były wręcz w centrum uwagi jego chrześcijańskiego liberalizmu. Wynikały bowiem z trafnie przyjętego założenia, że wolny rynek nie może zastąpić w życiu zbiorowym moralności; przeciwnie: to moralność, a więc kierowanie się w życiu zbiorowym określonymi zasadami etycznymi warunkuje poprawne funkcjonowanie rynku i całego życia społecznego [6] . Potrzebę orientacji prowspólnotowej pięknie wyraził już na pierwszej stronie swojego liberalnego manifestu Kim są liberałowie:

Rzeczywiste ciepło ludzkich kontaktów wytwarza się (...) gdy jednostki samodzielnie dźwigające swój los wspierają się własowolnie, realizując własne cele, z których działanie na rzecz innych jest jednym z najważniejszych [7] .

A w innej rozprawie czytamy:

Pisząc o ograniczeniach porządku siły nie można pominąć transcendentnego porządku ograniczającego użycie siły, jakim jest ład moralny. Człowiek wierzący w obiektywność tego ładu czuje się zobowiązany do traktowania innych ludzi nie tylko jako środka do własnych celów, ale również jako celu. Poza swoimi fundamentalnymi funkcjami moralność spełnia ogromną rolę w funkcjonowaniu prawa. Oczywiście prawo nie może funkcjonować, jeżeli nie stoi za nim siła rządu, który wymusza jego przestrzeganie. Jednak stojąca za prawem siła nie wystarcza. Potrzebne jest ponadto poczucie obowiązku moralnego, które każe przestrzegać prawa bez obawy represji - dobrowolnie [8] .

Dzielski rozumiał dokładnie rolę wolnego rynku w życiu zbiorowym. Wiedział, że istnienie wolnego rynku jest warunkiem koniecznym istnienia gospodarki rynkowej i wolnego społeczeństwa. Koniecznym, ale niewystarczającym. Warunków tych jest bowiem wiele. Wśród kolejnych wymieniał zazwyczaj na początku prawo i moralność.

Prawo i moralność to dwa podstawowe systemy normatywne w życiu człowieka, które określają jego stosunki z innymi ludźmi. Systemy te, powstałe, jak sam mówił, "w trybach historii", Dzielski traktował nieomal naturalistycznie, chociaż nazywał je często "mechanizmami". Chodziło mu o to, że prawo i moralność są społecznymi wytworami długiego ciągu pokoleń i nie mogą być często i dowolnie zmieniane nawet w drodze

demokratycznej zgodnie z zasadami demokratycznego państwa. Pisał:

(...)Rozpowszechniło się w świecie i triumfuje konstruktywistyczne przekonanie, że większości wolno zmieniać prawo w zależności od swej aktualnej woli. Przekonanie to jest związane z niezrozumieniem ducha demokracji. Ludzie, którzy tak myślą, uważają, że w demokracji nic nie może ograniczać woli większości, ponieważ takie ograniczenie byłoby zaprzeczeniem demokracji. Tymczasem mylą oni ograniczenie woli większości przez mniejszość z ograniczeniem woli większości przez jej własną opinię o tym, co słuszne. Właśnie (...) stałe, bo będące rezultatem wolno przebiegającej ewolucji, panujące nad wszystkimi obywatelami, w tym nad rządzącą większością prawo jest niezbędne, aby mechanizm wolnorynkowego kapitalizmu demokratycznego nie rozleciał się w rękach niefrasobliwych konstruktorów jak zegarek w rękach dziecka. [9]

Ten szacunek do prawa powinien być częścią szerszego stosunku pokory człowieka wobec rzeczywistości społecznego świata:

Społeczeństwo katalaktyczne (tradycyjne rynkowe - KZS) jest - wraz ze swoimi obyczajami, prawami, mechanizmami rynkowymi itd. - wynikiem dziesiątki tysięcy lat trwającej ewolucji, na którą składały się wprawdzie ludzkie działania, ale która nie toczyła się wedle żadnego ludzkiego planu. Dlatego ludzki umysł nie jest w stanie tej ewolucji w pełni zrozumieć, nie jest w stanie pojąć w pełni mechanizmu funkcjonowania cywilizacji katalaktycznej. Przeświadczenie to nie jest spowodowane niedocenianiem wartości ludzkiego umysłu, czyli brakiem racjonalizmu, ale jedynie wynikiem krytycyzmu, bez którego racjonalizm jest (...) swoją kulawą parodią. [10]

Jeżeli tak, to nie można budować kapitalizmu w ten sam sposób, jak budowało się socjalizm, "konstruktywistycznie", poprzez ciągłe zmienianie prawa, wydawanie coraz to nowych obowiązujących przepisów i przez inne jeszcze formy "woluntarystycznej" (dowolnej) ingerencji w życie społeczne. Rozwój demokratycznego, produkcyjnego kapitalizmu, a więc takiego, za jakim tęsknimy, zależny jest bowiem nie tylko od kapitału i sprawnego zarządzania, ale w tym samym, a może i większym stopniu od dobrego obyczaju, stabilności prawa, zaufania społecznego, tradycji społecznej i kulturalnej, wreszcie od tego, co wydawało się Dzielskiemu najważniejsze: od religii i budowanej przez nią moralności w życiu publicznym.

Czy więc ludzie, społeczeństwo, powinni biernie oczekiwać aż kapitalizm pojawi się jako wynik działania "trybów historii"? Na takie pytanie odpowiedź Mirosława Dzielskiego jest następująca:

(...)Aktywizm życiowy i aktywizm duchowy leżą u podstaw twórczej cywilizacji wolności. Aktywizm życiowy zawarty jest w chrześcijańskiej zasadzie "czyńcie sobie ziemię poddaną". Aktywizm duchowy - w obowiązku miłości w stosunku do innych ludzi. Obie te chrześcijańskie zasady wcielane w życie pozwalają na zwrócenie energii życiowej nie przeciwko człowiekowi - dla uczynienia go niewolnikiem, ale w kierunku twórczego rozwoju. Aktywizm duchowy nakłada bowiem na aktywizm życiowy więzy, jakie niezbędne są, aby ten był aktywizmem twórczym, a nie aktywizmem destrukcji (...). Aktywność ludzka musi mieć granice, tak jak rzeka ma brzegi. Jeżeli granic tych nie wyznacza Bóg, wyznaczy je inny człowiek. [11]

Dzisiaj dopiero, z perspektywy kilkunastu lat wolności politycznej możemy w pełni zrozumieć jak wielkim i ciągle niespełnionym zadaniem jest zbudowanie w Polsce "twórczej cywilizacji wolności". Liberalizm oparty na aktywizmie życiowym, ale pozbawiony aktywizmu duchowego od tego spełnienia może nas jedynie oddalać. Dobrze ujął to Zdzisław Krasnodębski, gdy w podsumowaniu świetnego szkicu o losach etosu pierwszej "Solidarności" napisał:

Polacy odzyskujący wolność w [okresie- KZS] 1980-1981 instynktownie sięgnęli w "Solidarności" po tę tradycję myślenia o polityce, która osadziła się przez wieki w naszej kulturze, także w kulturze popularnej. W latach 1989-1990 czerpano jednak z innej, importowanej tradycji - w dodatku jednostronnie i błędnie rozumianej. W przyjętym obecnie modelu demokracji politykę rozumie się jako przetarg interesów, w której nie ma znaczenia charakter i tożsamość tych, którzy się targują. Panować ma natomiast "równouprawnienie prawdy i oszustwa", państwo ma stanowić neutralne ramy tego przetargu, a dobro wspólne i zbiorowa tożsamość są traktowane jako pozostałości kolektywistycznej i komunistycznej mentalności. Charakterystyczna dla Trzeciej Rzeczpospolitej korupcja - w szerokim sensie tego słowa - wydaje się oczywistym skutkiem tego eksperymentu. [12]

Bez swoistej rekonstrukcji cywilizacyjnej społeczeństwa polskiego, bez powrotu wartości i postaw prowspólnotowych do polskiego życia publicznego zbudowanie "twórczej cywilizacji wolności" nie będzie raczej możliwe.

 



[1] Referat wygłoszony na konferencji Pożegnanie z liberalizmem? Bilans polskich przemian po 1989 roku. W rocznice śmierci Mirosława Dzielskiego. Kraków, 7-8 listopada 2003. Organizatorzy: Krakowskie Towarzystwo Przemysłowe i Ośrodek Myśli Politycznej w Krakowie.

[2] Głównie z pracy J. Czapiński, T. Panek: Warunki i jakość życia Polaków oraz ich doświadczenia z reformami systemowymi po 10 (i 12) latach Transformacji. Wyższa Szkoła psychologii i zarządzania w Warszawie, Warszawa 2000 i Warszawa 2003.

[3] Źródło: A. Kojder: Korupcja a poczucie moralne Polaków (w) J. Mariański (red) "Kondycja moralna społeczeństwa polskiego", Kraków 2002, s. 247.

[4] Por. m.in.: G. Skąpska (red) Bieda i bogactwo w polskie kulturze i świadomości, Kraków 2003, a także K.Z. Sowa Socjologia - społeczeństwo - polityka, Rzeszów 2000.

[5] K.Z. Sowa: Uwagi o przejawach i przyczynach kryzysu moralnego w życiu publicznym współczesnej Polski (w) "Kondycja moralna społeczeństwa polskiego" pod redakcją Janusza Mariańskiego, Wydawnictwo WAM i Komitet Socjologii Polskiej Akademii Nauk, Kraków 2002, s. 209 - 232.

[6] Istocie jego chrześcijańskiego liberalizmu poświęciłem osobny esej. Patrz: K.S. Sowa Czy Mirosław Dzielski był liberałem? (w) "Widzieć mądrość w wolności. Księga pamięci Mirosława Dzielskiego", Kraków 1991, s. 122 - 130.

[7] M. Dzielski: Odrodzenie ducha - budowa wolności. Pisma zebrane, KTP, Znak, Kraków 1995, s. 42

[8] M. Dzielski: Duch nadchodzącego czasu, tom II, Wrocław 1985, s. 284.

[9] M. Dzielski: Liberalizm a chrzescijaństwo (w) "Odrodzenie ducha - budowa wolności, op.cit., s. 141

[10] M. Dzielski, op. cit., s. 140-141

[11] M. Dzielski, op. cit. S. 149.

[12] Z. Krasnodębski: Wizja polityki "Solodarności" 1980-1981 oraz w III Rzeczpospolitej (w) "Solidarność dwadzieścia lat później" Praca zbiorowa, Wydawnictwo ARCANA, Kraków 2001, s. 140.



2005 ©  Ośrodek Myśli Politycznej
http://www.omp.org.pl/