Zygmunt Wasilewski - Cywilizacja chrześcijańska a bolszewizm


(rozdział z książki O życiu i katastrofach cywilizacji narodowej)[1]

 

Dusza jednostki jest źródłem nieustającego rozwoju. Dą­ży ona do zawładnięcia dostępnym sobie środowiskiem i stwa­rza w nim swój dorobek narodowy, nad którym jednak góruje, jako primum mobile. Wytwarzają się w tej cywilizacji dwa światy, raczej dwa punkty ciężkości: a) świat wewnętrzny ducha, podlegający konieczności ciągłego doskonalenia, i b) świat cywilizacji zewnętrznej, ciągle uduchowianej.

Te dwa światy są wzajemnie swoją własnością i trzymają się przy życiu tylko ciągłym ruchem. Duch wytwarza wartości i odwrotnie: wytworzona cywilizacja pociąga wzwyż ducha. Człowiek zachodni żyje w tym obrocie z coraz większą świa­domością.

Jest w tym obrocie mus, który kultura chrześcijańska uczyniła musem dobrowolnym moralnej natury. Czynnik mo­ralny przymusu wewnętrznego jest główną tajemnicą cywili­zacji europejskiej.

Istota tego ruchu wymiennego między duszą a środowi­skiem cywilizacyjnym, oraz owego moralnego musu — wyraża się w pracy. Ten ruch to praca. Cywilizacji chrześcijańskiej kamieniem węgielnym jest praca, jako wydatek energii moralnej.

Cechą zasadniczą duszy zachodniej jest dobrowolność pracy, oparta na tej idei, że ona jest jedynym sposobem po­stępu ludzkości.

Żadnego ideału nie da się osiągnąć bez pracy, poczy­nając od pracy wewnętrznej nad sobą. Przesilenie wewnętrzne swego ja zwierzęcego na typ idealistyczny, wskazane przez Chrystusa, jako warunek prawdziwej wolności w Bogu, jest prototypem wszelkiej pracy.

Praca nad stwarzaniem wszelkiej wartości rodzinnego ogniska odbywa się pod tym przymusem wewnętrznym mo­ralnej natury, jako oddawanie swego ja na rzecz czegoś, co, jako wartość, będzie miało byt poza mną i służyć będzie wszystkim. Na tej moralnej sile oparła cywilizacja chrześci­jańska wszelką twórczość.

Zniszczyć ten zarodek — jest to zniszczyć cywilizację, cały byt nasz, który tej cywilizacji zawdzięczamy. Niszczenie przez rewolucję cywilizacji materialnej, nawet życia jednostek, ustalonych form prawnych i społecznych bywa klęską i nie­szczęściem; ciało jednak zbiorowe narodu wszystko to może przeżyć. Ale zniszczenie tego zarodka twórczego w duszy, owego primum mobile wszelkiego życia cywilizacyjnego — równa się dziełu śmierci.

Ową siłę moralną, twórczą, nadaną w drodze mozolnej kultury człowiekowi, a polegającą na darze przesilania w so­bie popędów samolubnych na rzecz typu uspołecznionego, można przyrównać do działania spiralnej sprężyny, przy czym siła napięcia leży wewnątrz człowieka, w jego darze przy­musu moralnego. Dosyć ten moment przymusu, moment tego przesilenia moralnego zniweczyć przez demoralizację, aby ta sprężyna cofnęła się i szerząc zniszczenie w całym dorobku ducha, uwsteczniła tego ducha do stanu pierwotnego.

Istota bolszewizmu jest antytezą powyższych podstaw cy­wilizacji. Jego toksyna zabija siłę twórczą społeczeństwa.

 

Cywilizacja typu zachodniego ze względu na swoją orga­niczność, wypływającą z oparcia o duszę jednostki, jest cywiliza­cją narodową. Odgrywają w niej naczelną rolę społeczne czynniki solidarności i współdziałania w harmonijnym zespoleniu z tym poczuciem, że nie ma dla jednostki innej drogi pełnego rozwoju, jak tylko przez rozwój ogniska rodzimej cywilizacji. Jednostka dochodzi do siebie, do rezultatów osobistych, przez potęgowanie życia całości. Przesilając w sobie samolubstwo, osiąga takie wyniki w rozwoju swojej indywidualności, do jakich nie doszłaby działaniem samolubnym. W ten sposób kultura narodowa, poczęta w zasadzie pracy wewnętrznej, nie szukająca wolności zewnętrznej dla jednostki, jeno poddająca ją służbie na rzecz całości, aby ta całość była wolna, rozwinąć pozwalała jednostce pełnię człowieczeństwa, — w ten sposób kultura narodowa wznosi nad duszą jednostki fizycznej nadbudowę społeczno-narodową, jakby drugą duszę, do której w miarę postępów kultury człowiek prawie całkowicie się przenosi.

Europejczyk ma w naturze myśl społeczną i patriotyczną. Jego cywilizacja jest budową organiczną, integralną, na którą ręki nie podniesie.

Duchowość narodowa, przerobiona na naturę ludzką, wytworzyła, rzec można, osobną odmianę ludzką, nową rasę, która jest dziełem czasów nowożytnych, rasę, która zdobyła przodownictwo w Europie. Tej rasie przeciwstawia się inna rasa ludzi wolnych od przesądu narodowego.

Nierozwiązana dotąd jest kwestia roli w dziejach cywili­zacji typu antropologicznego „długogłowych” i „krótkogłowych”, ale życie samo cywilizacji narodowych, rozwiązało kwestię różnic rasowych między dwoma gatunkami: tymi, którzy duchowo są uspołecznieni, i tymi, których duch buntuje się przeciwko przymusowi społecznemu.

Dojrzewający w XIX stuleciu zatarg między idealizmem a materializmem, między zasadą cywilizacji chrześcijańskiej a kultem materii rozstrzyga się teraz.

Ten drugi typ kultury niedokończonej sprawia we wszyst­kich cywilizacjach wielki kłopot swoją tendencją antyspo­łeczną. Rozmaite były powody i rozmaite stadia tego niedorozwoju i dziczenia w jednostkach, ale jest faktem, że wszędzie one są i wszędzie się łączą w przeciwdziałaniu tamtej rasie ludzi historycznych.

Obserwować można najłatwiej ten typ na skrajnej od­mianie, na socjalistach, która faktycznie może być uważana za osobną rasę. Były nawet próby określenia tego typu w sposób antropologiczny. Cechuje go tępość i fanatyczność, niezdolność orientowania się w motywach duchowego życia, przy nieprzepartej skłonności do ubóstwiania materialnej siły i materialnych wyników cywilizacji, oraz brak poczucia organiczności życia, zastępowany wiarą w jego mechaniczność. Jest to typ niepodatny do kultury zewnętrznej, obciążający ruch cywilizacji ku dołowi swoim materializmem i bezwładem duchowym.

Zanim Marksizm dał tej rasie jakąś ideę, ona istniała już jako fakt niedorozwoju cywilizacyjnego lub degeneracji.

Wśród sfer oświeconych i mas ludowych ma ten typ swoje odmiany, i poparcie w teoriach liberalnych i organiza­cjach politycznych; w literaturze filozoficznej znajdowały te prądy nieraz wymowne uzasadnienie.

Świat rozbił się na dwa obozy: lewicy i prawicy, na obóz kultu jednostki i obóz ideałów narodowych. W tym pierwszym ster ujęli faktycznie żydzi — zarówno wśród socja­listów, jak i w sferze liberalnej, która, jak mgławica, nad nimi się unosi.

Cywilizacja chrześcijańskiego typu, panująca w Europie, ma tak mocne podstawy, że nawet przy pomocy zorganizo­wanej armii socjalistycznej nie można jej było dotąd podkopać. Obrona była słaba, życie duchowe Europy, zarażone materializmem, słaby dawało odpór; to prawda, ale też i wróg z siłami się nie obliczył. Socjalizm zaplątał się i stracił kon­sekwencję.

Socjalizm dał się uwikłać w pęta polityczne i zahamo­wany został w rozwijaniu konsekwentnym istoty swych dążeń, ubezwładnił się kompromisem z cywilizacją istniejącą, wsku­tek tego, że znalazł się w obroży kapitalistów. Gdyby nie ten mus tragiczny dzielenia losu z kapitalizmem, socjalizm, idąc za popędem szczerości, musiałby wszędzie dojść, jak w Rosji, do bolszewizmu.

 


Bolszewizm, tkwiący zasadniczo w założeniu Marksowskiego socjalizmu, ma tę troskę, jakby człowieka, wypracowanego na typ zachodni, odprostować przez zepsucie w nim sprężyny moralno-społecznej. Szuka on dla człowieka wolności w znie­sieniu przymusu wewnętrznego, w roznegliżowaniu się społecznym. Pod hasłem „precz z cywilizacją”, którą chrzci mianem „burżuazyjności”, bolszewizm niweczy nie tylko obiekt pracy ludzkiej — cywilizację, ale subiekt twórczy — kulturę ducha zachodniego, odprostowując skręconą już, niby sprę­żyna, naturę do rzutów wzwyż, owo excelsior człowieka cy­wilizowanego.

Cios, zadawany cywilizacji i kulturze przez bolszewizm, jest ciosem wymierzonym w ideę pracy. W ostrym za­targu między cywilizacją europejską a dzisiejszym socjalizmem jest to moment najbardziej zasadniczy. Myślą przewodnią spustoszeń, których dokonał bolszewizm na terenie rosyjskim, było wymyślić zwolnienie od pracy tych, którzy dotąd praco­wali pod batem. Rewolucja ta miała zadanie dość łatwe w Rosji dlatego, że tam właśnie pracowali pod batem. We­wnętrznej przemiany człowieka przesilonego na typ europejski nie dokonała tam kultura, źle postawiona, załamana religijnie w duchu azjatyckim.

Jeśli gdzie człowiek europejski miał w kataklizmach odnaleźć swój przeciwległy biegun—to w Rosji. Ale ten bie­gun odnaleźć można w każdym społeczeństwie, bodaj w każ­dym człowieku, bo na spodzie kultury drzemie wszędzie bar­barzyńca, nawet zwierzę. Dlatego wszędzie może zachodzić obawa bolszewizmu.

Cywilizacja chrześcijańska oparła się na idei pracy. Upro­szczonym, zwulgaryzowanym przez socjalizm ideałem czło­wieka jest życie w dostatkach bez pracy. Tak idealizm Europy przeciwstawił się ostatecznie materializmowi ducha azjatyckiego. Ojcowie ruchu socjalistycznego nie przypusz­czali, że ich idee w rękach materialistów do tej konsekwencji będą doprowadzone, że ideologia klas pracujących skończy się po prostu reakcją przeciwko idei pracy w ogóle. Żydzi, którzy uczynili z socjalizmu nową religię, odwrócili ostrze od kapitału, skierowując je na idee pracy.

Faktem jest, że socjalizm na wschodzie Europy, t. j. tam, gdzie przeciwstawiony został uproszczonej doktrynie, nosi na sobie obecnie to jedno zasadnicze znamię—protestu przeciw­ko pracy. Gdzieindziej silne cywilizacje narodowe ujęły ten kierunek filozoficzny w karby swoich konieczności i tam so­cjalizm skrępował się kompromisami z cywilizacją. W Rosji, po rewolucji zużytkował wolność na walkę z cywilizacją, jako konstytucją pracy.

Bolszewizm pod tym względem jest kierunkiem najbar­dziej konsekwentnym, jest socjalizmem rozebranym do nagości; wszelkie inne nazwy odłamów socjalistycznych przystrajają go w szaty socjologicznych i politycznych racji, które im umożli­wiają współżycie z cywilizacją europejską w ramach zewnę­trznej przyzwoitości.

Kiedy człowiek cywilizacji europejskiej zakłada stronnic­two, tworzy jakiś kierunek myślenia, to w każdym wypadku, bez względu na różnice przekonań politycznych, robocie towarzyszy stan psychiczny dążenia pozytywnego w stosunku do cywilizacji, jaką by formę, czy drogę pracy wynaleźć naj­stosowniejszą dla tym skuteczniejszego rozwoju tej cywilizacji. Nic innego nie leży w założeniu, jako treść zadań, jeno praca; chodzi o przyczynienie się do niej, o to, w jaki sposób najdo­godniejszy dla siebie i najowocniejszy dla całości dana sfera ma wziąć udział w pracy cywilizacyjnej ogniska. Na tym po­lega podstawa cywilizacji europejskiej.

Jest to sprawa już nie polityki i nie socjalna, jeno natury; taki urobił się typ rasowy cywilizacji panującej w Eu­ropie, typ oparty etycznie na kulturze chrześcijańskiej.

Natury, z tą cywilizacją nie zasymilowane i słabe wsku­tek braku kultury duchowej, pretekstem zagadnień socjalnych osłaniają swoją idiosynkrazję do tego porządku rzeczy. Socja­lizm takiej, czy innej marki jest teorią przypadkową. Wyzy­skano dla niego uczucia humanitarne lepszych ludzi, jako dla nauki zbawiania klas pracujących fizycznie od krzywdy spo­łecznej, upośledzenia i wyzysku. Tym się tłumaczy urok so­cjalizmu w społeczeństwach wysoce kulturalnych; tą nazwą pokrywano długo wszystkie prace nad reformą stosunków spo­łecznych, prace ewolucyjne, zupełnie naturalne, będące ko­niecznością rozwoju.

Nie wglądano jednak w to, że pod teoriami czają się instynkty, że w zwojach pięknych sztandarów lęże się wąż antycywilizacji, wytwór słabej natury, która nie chce iść drogą pracy w ogóle i nazywa ją przekleństwem świata, karą za ja­kiś grzech pierworodny.

Ten stan psychiczny, wrogi cywilizacji chrześcijańskiej, ma w sobie jad bolszewicki. On jest właściwym duchem te­go socjalizmu, z którym wojuje cywilizacja europejska, jako ze swoim zasadniczym wrogiem, a który, dorwawszy się do cywilizacji słabszych, jak rosyjska, potrafi je w ciągu roku zburzyć do fundamentów.

Natura żydów wprowadza to do socjalizmu, co jest walką z ideą zaparcia. Są oni naturalnym wrogiem cywilizacji euro­pejskiej, bo noszą w naturze swojej zaprzeczenie ducha chrze­ścijańskiego. Robią z socjalizmu taran na cywilizację euro­pejską.

Tym się tłumaczy decydujący udział żydów w akcji bol­szewickiej w Rosji, tym się tłumaczą zabiegi ich w Polsce, aby bolszewizm u nas zapanował. Oni ubierają chętnie socjalizm w szaty teorii i rezolucji oportunistycznych; ale, gdzie przyjdzie na to czas, oni też zdzierają te szaty i obnażają duszę barbarzyńcy.

Na tym punkcie pogardy dla pracy i przymusu wewnę­trznego spotkał się socjalizm z barbarzyńską duszą rosyjską. Tej duszy obce przecież były wszelkie teorie socjalistyczne, wszelkie wymyślne hasła polityczne. Wspólnym mianowni­kiem dla przywódców i mas rosyjskich było jedno hasło, tra­fiające do instynktów: dołoj!

Hasłem cywilizacji europejskiej jest: w górę! Hasłem duszy azjatyckiej: w dół—z powrotem do stanu pierwotnego. Kto się przyjrzał tej rewolucji rosyjskiej, ten musi przyznać, że hasło „białej rączki”, t. j. człowieka, który nie pracuje, było dla niej najdalej idącą przynętą socjalną.

 

Bolszewizm w całej swej prostocie przyjął się tam, gdzie ognisko cywilizacji nie było jeszcze organicznie zabudowane, gdzie cywilizacja nie była wytworzona z korzenia, nie rosła z ziemi i z ludu, lecz była zasadzona sztucznie.

Mam wrażenie, że bolszewizm trafia na grunt podatny tam, gdzie duch społeczeństwa nie zdążył przystosować się do trybu życia narodów osiadłych. To potwierdziłoby mój pogląd na cywilizację, jako na całość życia, obejmującą w or­ganicznej łączności duszę jednostki z całym środowiskiem materialnym i przyrodzonym.

Naród rosyjski ma w sobie niezatarty jeszcze zaród koczowniczości, cechujący się brakiem zaufania do stałej pracy i popędem rozlewnej zaborczości. I dzisiaj fale bolszewickie biją o tamy naszego żołnierza, jak rozkołysane fale żądne za­boru. Ta cecha zbliżała zawsze cywilizację Rosji do azjatyckiej. Może nie jest sprawą pozbawioną logiki, że na tym tle azjatyckim bolszewizm z taką łatwością dochodzi do porozumienia z żydami. Żydzi kierują rozkładem bolszewickim. Jest to lud również za­stygły w cywilizacji w tym stadium koczowniczym; trzymający się, jako całość, nie twórczością cywilizacji, jak owo ciało świetlne, mające swoją orbitę historyczną, lecz jako horda wędro­wna regulaminem przenośnym i zewnętrznym rytuału religijnego.

Żydzi wędrują ku wschodowi i szukają pustki. Jak ma­wiano o powietrzu, nie znoszą oni pustki. Zajmują ją tak, jak żywe srebro, szukające zagłębień. Znaleźli taką pustkę w Polsce w miastach i tu przetrwali długo, i zostają póki or­ganizm społeczny pustki nie wypełni się własnym ciałem. Był to przez długi czas stosunek mechaniczny, oparty na po­dziale pracy społecznej. Zabójczy stawać się zaczął dla nas, odkąd żydzi zaczęli doszukiwać się pustki w naszej psychice narodowej i formować nam naszą jaźń.

W Rosji znaleźli pustkę taką wskroś całego społeczeń­stwa—pomiędzy duszą jednostki a cywilizacją.

Rosja bowiem nie zdołała zbudować ogniska organiza­cyjnego, o którym wyżej była mowa. Cywilizację europejską narzucono ludowi z zewnątrz, sprowadzając ją niejako z zagra­nicy na obstalunek. Rosja zewnętrznie tylko podobna była do cywilizacji europejskiej, ale wewnętrznie była to budowa czysto mechaniczna, nie organiczna. Wymiana między duszą jednostki a wewnętrzną, na oko pokaźną cywilizacją rosyjską odbywała się nie na zasadzie owej dobrowolności, opartej na przymusie moralnym, lecz pod batem woli zewnętrznej. Rewolucja 1917 r., niszcząc dzieło Piotra Wielkiego i następców, zachwiała tą sztuczną budową. Masy ludowe zwolnione od ucisku form sobie obcych, całą swoją energię obróciły na ich niszczenie i całego dorobku, nie umiejąc znaleźć dla duszy swojej oparcia i wędzidła. Nastąpił szybki rozpad sztucznie podporządkowanego dawniej życia i wreszcie chaos.

A ludzkość długo jeszcze medytować będzie, jak zwią­zać ten chaos tajemnicą życia organicznego.

 

 

Dzieje się przed oczyma naszymi wielkie misterium odwróconego na wspak życia, które odsłoniło nam tajniki duszy społecznej, dostępne analizie. Zajmie się nimi socjologia na tym preparacie rosyjskim. Pokrótce stwierdzić tutaj należy, mając dowody, rzucające się w oczy, że na rozpad życia w Rosji złożyły się braki ujawnione w duszy rosyjskiej, która nie potrafiła z narzuconej przez państwo cywilizacji uczynić swojej własności wewnętrznej i na jej miejsce nie umiała wytworzyć nic lepszego.

Zasadnicze braki, które spowodowały tę straszną kata­strofę dadzą się sprowadzić do paru punktów: a) Cywilizacja rosyjska nie wytworzyła pozytywnego czynnika społecznego z istniejącej w duszy ludu potrzeby religijnej, z owego „bogoiskanja”. Kościół prawosławny okazał się tutaj instytucją nieużyteczną. Owo słynne rosyjskie „poszukiwanie Boga” doprowadziło do mnóstwa sekt, ale między tymi sektami nie było żadnej, która by wpadła na ideę ziszczania wiekuistych ideałów w organicznym rozwoju życia narodowego, opartego o duszę jednostki. Kościół nie wykształcił w ogóle pierwotnej wyobraźni religijnej na jakąkolwiek siłę moralną, nie uczynił z niej nawet takiego elementarnego czynnika psychicznego, jak zdolność wierzenia w cokolwiek idealnego. Dusza rosyj­ska, przeżarta nihilizmem, jest pozbawiona przez to wszelkiej siły popędowej społecznej, b) A dusza tego pierwiastku nie nadaje się do kultury społecznej, tym bardziej w duchu patriotycznym, nie jest bowiem zdolna do podstawowych czynności natury moralnej, jak: dobrowolny przymus wewnętrzny, za­parcie się swego ja na rzecz zadań wyższych, i przez to wła­śnie nie lubi pracy, jako ofiary na rzecz danego środowiska i przyszłych pokoleń.

Nie są to cechy degeneracji, jeno niedorozwoju. Rosja, chora na ten niedorozwój, była polem ekspansji „ideowej” dla wywrotowców całego świata zachodniego. W Rosji hasła rewolucyjne i socjalistyczne z Zachodu przybierały jaskrawą, azjatycką postać, w Rosji skupiały się nadzieje wywrotu na rzecz praw jednostki i bezwzględnej swobody — wszystkich tych, którzy nadbudowę duszy narodowej uważali za hańbiący ciężar dla jednostki.

Niemcy, celujący w wyrabianiu surogatów, rzucali tam swój socjalizm, który przygotowywał grunt na tę chwilę, kie­dy można będzie wysłać do Rosji Lenina i Trockiego. Można powiedzieć, że żywioły źle zorganizowane ze swymi cywili­zacjami, jednoczące się międzynarodowo na gruncie swojej wspólności duchowej ciążyły do Rosji, jako do swej ziemi obiecanej. Skorzystał z tego dla swych celów imperializm niemiecki (i austriacki) i dążenia socjalistów w chwili stoso­wnej wyzyskał. Pomoc, okazana przez tę międzynarodówkę bolszewizmowi, jest proporcjonalna do krzyku wojennego, który przedtem panował na Zachodzie przeciwko Rosji carskiej. Do wojny bowiem z Rosją parły te żywioły, które liczyły, że zacznie się na świecie owa era, odkąd zwalona będzie sztucz­na nad Rosją budowa cywilizacji i lud rosyjski rozpętany stanie się dla świata rozsadnikiem anarchii.

Jedną z największych zbrodni niemieckich w tej wojnie, większą od stosowania gazów trujących, był sojusz państwa z żywiołami wywrotu w celu niszczenia sąsiadów i przygoto­wania sobie swobodnej ekspansji na wschód.

 

Już z tego samego faktu wnosząc, jaki udział w wojnie gotowały nam, jako narodowi, nasze żywioły wywrotowe, które zaznaczyły się politycznie już w czasach rewolucji 1905—6 roku, uprzytomnić sobie możemy, jak wielkie groziło nam i grozi niebezpieczeństwo wewnętrzne.

Żywioły nie unarodowione lub wynarodowione, krępując naszą swobodę ruchów w polityce zewnętrznej i narzucając nam swoje kierownictwo przy pomocy niemieckiej, o mało nie pozbawiły nas wszystkich owoców wojny, a jednocześnie rzuciły grozę przeniesienia do nas zarazy bolszewickiej. Ży­wioły narodowe, niedostatecznie do tego ataku przygotowane, geniuszem swoim twórczym, przy pomocy szlachetnych cywilizacji zachodnich, dały dotąd odpór zjednoczonym z Niemcami usiłowaniom międzynarodówki. Ale niebezpieczeństwo nie minęło.

Na terenie państwa polskiego, na tym terenie, który ma być przyrodzoną podstawą naszej idealnej budowy cywilizacji, na terenie, na którym (jeśli mamy w ogóle się ostać i być narodem historycznym) musi zapanować w sposób decydujący typ zachodni, chrześcijański pozostają w wielkich ilościach żywioły nam obce, lub niedostatecznie przez kulturę zasymilowane.

Mam na myśli: a) żydów, b) na kresach ludność z pod cywilizacji rosyjskiej, c) zdegenerowane odłamy inteligencji i pół inteligencji polskiej.

Jest to gotowy materiał bolszewicki, który mamy zadanie bądź przetrawić (zasymilować w swoim organizmie), bądź unieszkodliwić, zabezpieczyć się od niego.

W tych dwóch kierunkach iść musi troska o zabezpieczenie cywilizacji polskiej. Jeśli obrona zewnętrzna może być zostawiona państwu i jego wojsku, to pracę wewnętrzną dla dobra cywilizacji musi dzielić z państwem inicjatywa prywatna.

A myśl społeczeństwa to jasno widzieć powinna, że walka z bolszewizmem — to nie obrona takich czy innych form życia, to nie kwestia ilościowa naszych dóbr, takiego czy innego układu warstw społecznych, lecz że jest to obrona istoty naszej cywilizacji kwestia: być czy nie być. Kwestia przyszłości świata.

 



[1] Zygmunt Wasilewski (1865-1948) – publicysta, wydawca, krytyk literacki, polityk endecki. Urodził się 29 kwietnia 1865 r. w Siekiernie koło Bodzentyna. Był kolegą szkolnym Stefana Żeromskiego. Ukończył gimnazjum w Kielcach, studiował zaś w Warszawie, Piotrogrodzie i Kijowie. W latach 80. związał się ze środowiskiem narodowych demokratów – wstąpił do organizacji Zet (1887), następnie do Ligi Narodowej (1889). W latach 1892-94 wraz ze Żeromskim opiekował się biblioteką w Muzeum Polskim w Raperswilu. Między 1895 a 1899 r. kierował warszawskim tygodnikiem „Głos”. W 1901 r. przeniósł się do Lwowa, gdzie objął redakcję „Słowa Polskiego” (1902-1915). W 1915 r. założył w Piotrogrodzie „Sprawę Polską”. Po powrocie do Warszawy został redaktorem naczelnym „Gazety Warszawskiej” (1918-1925). W 1925 r. stanął na czele redakcji „Myśli Narodowej” – kierował nią aż do 1939 r. W latach 1930-1935 zasiadał w Senacie RP. Zygmunt Wasilewski był nie tylko cenionym publicystą – jednym z czołowych piór obozu narodowo-demokratycznego – lecz także uznanym krytykiem literackim. Za swe studia zakresu literatury otrzymał nagrodę Akademii Umiejętności (1935, za książkę o Cyprianie Norwidzie), zaś w 1938 r. nagrodą za całokształt twórczości uhonorowała go redakcja „Prosto z Mostu”. Ostatnie lata życia spędził w Wiśle – mieszkał w willi "Pod Jaworem". Zmarł 25 października 1948 r. Główne prace: Mickiewicz i Słowacki, Jan Kasprowicz, Norwid, Na wschodnim posterunku, O życiu i katastrofach cywilizacji narodowej, Demokracja narodowa.

 



2007 ©  Ośrodek Myśli Politycznej
http://www.omp.org.pl/