Błażej Sajduk
(Wyższa Szkoła Europejska im. ks. J. Tischnera)
Pierwodruk: „Przemyskie studia politologiczne” nr 1 (1) 2007, Przemyśl
2007
Tematem niniejszego opracowania są trzy główne nurty metodologiczne,
współcześnie funkcjonujące w obrębie nauk
politycznych, mianowicie: behawioralizm, teoria racjonalnego wyboru oraz nowy instytucjonalizm.
Szczególnie interesujące wydaje się ostatnie podejście, ze względu na jego
nowatorstwo. Ponieważ proces konwergencji jest bardzo zaawansowany a
hybrydyzacja stanowisk mocno posunięta, przedstawiane w tekście informacje dotyczą
najbardziej ortodoksyjnych odmian wymienionych szkół analizy politycznej.
Zaprezentowano poniżej początki każdego z trzech głównych nurtów,
ich główne założenia teoretyczne a także ich atuty i słabsze strony poszczególnych
podejść.
Warto zwrócić uwagę na fakt, że literatura polskojęzyczna w
tej dziedzinie jest bardzo skromna. Najciekawszą pozycję stanowi wydany
niedawno przekład książki autorstwa D. Marsha i G. Stokera pt. „Teorie i metody
w naukach politycznych”. Jest
to tłumaczenie drugiej edycji tego podręcznika.
BEHAWIORALIZM
Pierwszym z omawianych nurtów jest behawioralizm. Podejście
to nie występuje obecnie w krystalicznie czystej postaci. Nowe, udoskonalone
wcielenie nosi nazwę post-behawioralizmu. Geneza tego nurtu jest ściśle
powiązana z okresem tzw. „rewolucji behawioralnej” w obrębie nauk społecznych, głównie
w krajach anglosaskich. Jest pozytywistycznie motywowaną próbą „unaukowienia”
nauk społecznych. Genezy behawioralizmu można doszukiwać się w krytyce tradycyjnego
podejścia instytucjonalnego, które było oskarżane o deskryptywność i brak
naukowości, czyli krótko mówiąc o brak zdolności do formułowania praw. Równocześnie
krytyce poddawano wszelkiego rodzaju „psychologizmy”.
W podejściu behawioralnym nauki społeczne miały przybliżyć
się do charakterystycznego dla nauk przyrodniczych dążenia do pewności. W tym
celu zakładano, „ że (…) w centrum analizy powinny się znajdować dające się
obserwować zachowania, czy to na poziomie jednostkowym, czy to na poziomie
agregatów społecznych; i (…) wszelkie wyjaśnienia tych zachowań powinny się
poddawać weryfikacji empirycznej [podkreślenie w oryginale – B.S.].”.
Podstawowym pytaniem było pytanie: „dlaczego?”. Dlaczego ludzie właśnie tak się
zachowują, a nie inaczej? W celu udzielenia możliwie precyzyjnej odpowiedzi na
tak sformułowane pytanie, uwaga analityczna skupiła się, na wejściach do i
wyjściach z systemu – analogicznie, do behawiorystów badających reakcję na
bodziec. To, co jest pomiędzy wejściem i wyjściem, nie wydawało się istotne,
ponieważ było trudno, albo w ogóle, niemierzalne. Władza była postrzegana jako
fenomen istniejący realnie, tym samym doskonale wpisywała się w koncepcję jej tzw.
„pierwszego oblicza”.
Wpływ pozytywizmu jest wyraźnie widoczny w sposobie ewaluacji
teorii. Behawioralizm zakłada, że dobra teoria musi: być wewnętrznie spójna,
zgodna z innymi teoriami, wyjaśniającymi podobne zjawiska, zdolna do tworzenia
empirycznych prognoz.
Implikacją ostatniego stwierdzenia, jest wymóg by teoria była falsyfikowana, by
nie była tautologią. Wszystkie te restrykcyjne założenia miały sprawić, by
teorie formułowane przez nauki społeczne były pełnowartościowymi teoriami
naukowymi.
Inaczej mówiąc: „Behawioraliści akcentują zatem dwie nierozerwalnie związane ze
sobą właściwości, które powinny posiadać teorie: powinny one (…) starać się coś
wyjaśnić; i (…) nadawać się zasadniczo do przetestowania w świetle obserwacji.”.
Cel i wady
Celem analizy behawioralnej jest wychwycenie regularności
w ludzkim zachowaniu, tak by móc sformułować prawo. Raz zaobserwowana
regularność powinna trwać w czasie i przestrzeni. Pod wpływem konkretnych
bodźców jednostki powinny reagować w ustalony, uniwersalny sposób. Oczywiście metodą
zdobywania wiedzy jest w tym podejściu indukcja. Badacz powinien w sposób
bezstronny obserwować rzeczywistość a związki przyczynowo-skutkowe same mu się
objawią. Owo uprzedzenie do teoretyzowania było spowodowane obawą przed zideologizowaniem
nauki. Owa „bezteoretyczność” miała stać na straży nauki, tak by nie stała się
narzędziem w rękach polityki i organizujących ją ideologii, w tym również
marksizmu. Niewątpliwą zasługą behawioralizmu było wprowadzenie do nauk
politycznych narzędzi statystycznych pozwalających agregować duże ilości zmiennych.
Chęć kwantyfikacji może prowadzić do wypaczania opisu, do
skupiania się na najłatwiej dostępnych zmiennych, zamiast na tych najistotniejszych.
Oczywistą słabością skrajnej wersji tego podejścia jest nieuwzględnianie
czynnika ideowego w
opisie rzeczywistości politycznej. Niewątpliwą zasługą tego podejścia jest
sprowadzenie nauk politycznych „na ziemię” i zwrócenie uwagi na konieczność metodologicznej
precyzji.
TEORIA (TEORIE) RACJONALNEGO WYBORU
Drugim, z chronologicznego punktu widzenia, podejściem
jest teoria racjonalnego wyboru. Zdominowała ona anglosaskie nauki polityczne,
w szczególności amerykańskie. Teorię tą można traktować, jako rezultat „rewolucji
behawioralnej”. Wpływ teorii racjonalnego wyboru na nauki społeczne zaczął
stopniowo narastać od lat sześćdziesiątych. Jej genezy
można szukać również w próbach odpowiedzi na rozwijającą się w latach pięćdziesiątych
minionego wieku koncepcję „państwa dobrobytu”. Jej głównym założeniem było
twierdzenie o konieczności, a nawet zbawienności interwencji państwa m. in. w gospodarkę.
Zakładano, że ponieważ kapitalistyczny sposób produkcji generuje nierówności
oraz cykliczne kryzysy, należy go wspomóc. Niesprawny rynek miał być „asekurowany”,
doskonale sprawnym państwem. W opozycji do takiego podejścia powstała teoria
wyboru publicznego. Jej celem było dostarczenie teorii niesprawności państwa,
dzięki czemu można było w sposób zrównoważony porównywać funkcjonowanie rynku i
państwa. Sama
teoria nie zajmuje się poszukiwaniem normatywnych rozwiązań, np. najlepszego rządu.
W centrum zainteresowania znajduje się głównie analiza sytuacji decyzyjnej oraz
jej konsekwencje.
Racjonalny wybór
Liczba mnoga w nagłówku tego fragmentu odnosi się do dwóch
możliwych znaczeń nazwy tego nurtu. Nazwa teoria racjonalnego wyboru (rational
choice theory) często bywa utożsamiana nazwą teoria wyboru publicznego (public
choice). Równie często, pierwszą nazwę stosuje się do określania całego
nurtu teorii bazujących na koncepcji ludzkiej racjonalności tzn. teorię wyboru
publicznego oraz
teorię wyboru społecznego. Ta
pierwsza koncentruje swoją uwagę na zawodności państwa ta druga skupia się na
paradoksach głosowania i dokonywania wyborów.
Według J. S. Colemana fundamentem teorii
racjonalnego wyboru są: „indywidualizm metodologiczny; zasada maksymalizacji
lub optymalizacji; koncepcja optimum społecznego; koncepcja równowagi systemu;
możliwość poprawy użyteczności przez zrzeczenie się kontroli; koncepcja
kapitału społecznego; założenie o społecznych źródłach uprawnień; koncepcja
instytucji.”. Z
kolei H. Ward do jądra tego podejścia zalicza następujące założenia: jednostkowa
i autonomiczna racjonalność w podejmowanych wyborach – nieważne jak skomplikowanej
sytuacji dotyczy; ludzka zdolność do hierarchizowania alternatyw i wyników – jednostki
są w stanie hierarchizować możliwe rezultaty
swoich działań; przechodniość i stabilność ludzkich preferencji; odrzucenie
wpływu nieobserwowalnych czynników. Dla
A. Hindmoora głównymi założeniami teoretycznymi są: metodologiczny indywidualizm,
stosowanie modeli, założenie o ludzkiej racjonalności, dbałość jednostek o
własny interes oraz indywidualizm.
Dominująca w tym
podejściu wizja ludzkiej jednostki jest wynikiem zaadaptowania na gruncie nauk
politycznych koncepcji homo oeconomicus. Teoria racjonalnego wyboru jest
próbą implementacji na grunt nauk politycznych osiągnięć z dziedziny ekonomii. Flagowym
założeniem jest twierdzenie jakoby człowiek we wszystkich swoich wyborach kierował
się racjonalną kalkulacją zysków i strat. Niema większej różnicy między
wyborami uczuciowymi, a tymi dokonywanymi np. na giełdzie papierów
wartościowych. Tu i tu jednostki, posiadając swoje preferencje, układają je w
taki sposób by ta/te najbardziej korzystne zostały zrealizowane. Preferencje
postrzegane są jako pierwotne względem czynnika ideologicznego lub wpływu instytucji.
To upraszczające założenie spowodowane jest koniecznością utrzymania stabilności
preferencji, co z kolei stanowi niezbędny wymóg, by jakakolwiek predykcja w
ramach tej teorii była możliwa. Akceptacja innego stanu rzeczy, tzn. założenia
nt. jednostek o labilnym indeksie preferencji automatycznie podważyłoby moc
ekspalancyjną teorii. Teoretycy racjonalnego wyboru wyszli z założenia, że nie
jest istotne, w jakich okolicznościach przyszło funkcjonować jednostce ona i
tak zawsze będzie się kierować swoim, partykularnym interesem. Jasno z tego
wynika następująca konsekwencja – jednostka inkorporowana do aparatu biurokratycznego
nadal może wykazywać cechy typowe dla homo oeconomicus i swoimi
działaniami nadal będzie dbała bardziej o swój interes, niż o interes ogółu.
Teoria racjonalnego wyboru sprzyja tworzeniu modeli analitycznych, często
zamykanych w formule matryc teorii gier. Siłą napędzającą owe modele jest koncepcja
ludzkiej racjonalności. Temu nurtowi analizy politycznej najbliższa jest
kontraktualna (np. Rawlsowska) wizja relacji międzyludzkich.
Paradoksy racjonalności
W dorobku teorii racjonalnego
wyboru jest wiele interesujących obserwacji dotyczących implikacji ludzkiego,
racjonalnego zachowania. Poniżej zostaną omówione najistotniejsze paradoksy
wychwycone przez tą teorię: problemy „gapowiczów”, „racjonalnej ignorancji”
oraz problem poszukiwania renty.
Istotnym wkładem tego podejścia są
uwagi poczynione na temat tego, jak jednostkowa racjonalność może być przekuwana
na zbiorowe, całkowicie nieracjonalne działania. Konceptualizacją tego
paradoksu jest koncepcja „gapowiczów”/„jazdy na gapę” (free riders/free riding).
Nazwa została zaczerpnięta z procederu nie kupowania biletów przez ludzi podróżujących
np. w autobusie, a mimo to korzystających z tego środka komunikacji masowej. By
zjawisko „gapowiczostwa” mogło zaistnieć konieczna jest znajomość końcowego
rezultatu – trzymając się podanego przykładu – konieczna jest wiedza na temat
docelowego przystanku. Dzięki czemu, „racjonalnie” kalkulująca jednostka rozumuje
wedle następującego schematu: „po co płacić za bilet, skoro reszta pasażerów na
pewno zapłaciła? Jak nie skasuję biletu, strata jaką wyrządzę przewoźnikowi
będzie niewielka – to tylko jeden bilet.”. Problem polega na tym, że jeśli w
analogiczny sposób pomyśli znaczna część pasażerów, to przewoźnika czeka pewne
bankructwo. Inaczej mówiąc jednostki wykorzystują np. pracę i grupowy wysiłek innych
dla zoptymalizowania swoich, partykularnych zysków. Łatwo wyobrazić sobie, jak
zabójczy jest taki tok myślenia w innych sferach życia np. w kwestiach ochrony środowiska.
Problem „gapowiczów” jest, głównym powodem, dla którego powoływane są
instytucje mające być gwarancją ograniczenia tego procederu. Jednak rodzi się
pytanie, czy w trakcie procesu tworzenia takich instytucji też nie pojawia się
problem „gapowiczów”. Trzymając się powyższego przykładu, czy w trakcie
tworzenia jednostki kontrolującej pasażerów nie pojawi się analogiczny
paradoks, jak ten związany z nie kasowaniem biletów? Najgroźniejszą konsekwencją
uświadomienia sobie istnienia „jazdy na gapę” stała się obawa przed podejmowaniem
jakichkolwiek kolektywnych działań.
Ludzka racjonalność zawodzi
również, gdy chodzi o podobny jak wyżej mechanizm, związany bezpośrednio z
polityką, a konkretnie z praktyką demokratyczną – z wyborami. Żeby podjęta
przez jednostkę decyzja wyborcza mogła uchodzić za racjonalną, musi ona poświęcić
odpowiednio dużo czasu na przestudiowanie programów partyjnych i innych informacji
związanych z ugrupowaniami politycznymi startującymi w wyborach. Jednak konieczne
jest dedykowanie procesowi poznawczemu ogromnych nakładów czasu. Ponieważ pojedynczy
głos, w porównaniu z ich wieloma milionami, jest mało istotny. Racjonalnie
kalkulująca jednostka dochodzi do zdania, że nie opłaca się zdobywać informacji
nt. wyborów i w związku z tym woli pozostać „racjonalnym ignorantem”. Inaczej
mówiąc zimna kalkulacja powoduje, iż przy urnie wyborczej ludzie kierują się
głównie emocjami, a nie racjonalnością. Obserwację tą łatwo połączyć z różnymi
hipotezami tłumaczącymi sukcesy populistycznych partii politycznych. Tym samym
otwiera się szeroko drzwi dla tzw. marketingu politycznego.
„Poszukiwaniem renty” (rent seeking activity) zwykło się określać wszelką działalność
zmierzającą do uzyskania korzyści w sposób wymykający się mechanizmowi rynkowemu.
Będą to różnego rodzaju działania wpisujące się w spektrum od lobbingu aż po
korupcję. Najkrócej rzecz ujmując, niektóre grupy interesu, dzięki swojemu
zorganizowaniu i wysokiemu stopniowi determinacji są wstanie pomnażać swoje
korzyści dzięki wykorzystywaniu politycznego, a nie rynkowego, mechanizmu
dystrybucji dóbr.
Teoria gier
Głównym instrumentem analitycznym
teorii racjonalnego wyboru jest teoria gier. Gry
są to uproszczone modele sytuacji, w których próbuje się zrekonstruować możliwe
działania racjonalnych aktorów. Każda gra składa się z kilku elementów:
zasadach gry (rulet of the game), graczy (players), wyborów (choices),
preferencji (preferences).
Zasady są stałe i niezmienne, ich impregnacji sprzyja założenie na temat
istnienia ludzkiej racjonalności, graczami są najczęściej jednostki, państwa,
lub organizacje, wybory dokonywane przez graczy układają się w sekwencje,
oparte na przewidywaniach potencjalnych zachowań innych graczy, co jest możliwe
dzięki istnieniu (rozpoznanych) preferencji. Każda gra powinna posiadać, co
najmniej jeden punkt równowagi/punkt siodłowy (equilibrium), czyli
położenie, w którym gracze nie będą skłonni do dokonania kolejnych wyborów. Powszechnie
znaną grą jest tzw. „dylemat więźnia”, czyli sytuacja, w której dwóch, nie mogących
się komunikować ze sobą więźniów staje przed wyborem: „wydać czy nie wydać
swojego kompana?”. Kierując się swoją jednostkową „racjonalnością” więzień,
motywowany obawą o to, że zostanie wydany przez współ-kompana postanawia go wydać.
W efekcie, czego każdy z osobna donosi na kolegę i obaj, razem uzyskują najgorszy
z możliwych wyników – trafiają do więzienia na najdłuższy możliwy okres. W opisywanej
sytuacji, w której możliwe było wybranie innej, kooperacyjnej ścieżki działania
– trzymając się przykładu – milczeć i nie wydawać kompana, każdy z więźniów
pozostawał w sytuacji niepewności. Żaden z nich nie wie, jak zachowa się
kompan, obaj obawiają się zaryzykować milczenia i tym samym przyjęcia na siebie
całej winy. Na poziomie międzynarodowym w podobną formułę często zamyka się
rywalizację między państwami, które z powodu braku przepływu informacji i wzajemnej
(„racjonalnej”) nieufności mogą rozpocząć wyścig zbrojeń.
Kontrowersje
Najwięcej kontrowersji budzi,
fundament teorii racjonalnego wyboru, czyli koncepcja ludzkiej racjonalności.
Postmoderniści stwierdzają, że istnienie powszechnie obowiązującego modelu
ludzkiej racjonalności jest wątpliwe. Teoria racjonalnego wyboru przypomina w
tej optyce raczej „samospełniającą się przepowiednię”, ponad to może być traktowana
jako uzasadnienie działań sformułowane post hoc. Najprościej rzecz
ujmując, jednostki zaczynają działać racjonalnie dopiero po zapoznaniu się daną
koncepcją racjonalności, dodatkowo ludzkim działaniom często towarzyszy
uzasadnienie, sformułowane już po fakcie podjęcia decyzji. Mało przekonująco
prezentuje się również wyjaśnienie genezy zachowań altruistycznych. Dlaczego
np. strażak naraża swoje życie by ratować ludzi z zawalonego budynku? Teoria
racjonalnego wyboru, w swojej skrajnej postaci, wyjaśnia ten fenomen naprowadzając
ludzie poświęcenie w koleiny racjonalnej kalkulacji. Wspomniany wyżej strażak
ratuje ludzi, ponieważ liczy, że w zamian za swoje działanie otrzyma: podwyżkę,
pochwałę od swojego przełożonego lub awans. Wydaje się, że jest to niesatysfakcjonujące
wyjaśnienie. Kolejną słabością tego podejścia do analizy politycznej jest rozpoczynanie
wszelkich obserwacji od poszukiwania punktu/punktów równowagi, przez co może
ono pominąć fakt, że takiego punktu może po prostu nie być. Pewne zagrożenie
stanowi pokusa wulgaryzacji opisu polityki – jej redukcja do wymiaru: „kto –
kogo”, czyli sprowadzenie całego procesu do gry egoistycznych jednostek, nie
widzących potrzeby uwzględniania wspólnego interesu (dobra wspólnego).
Ekonomiczna wizja polityki może sprzyjać, również rynkowemu sposobowi jej opisu
– w tym świetle polityka i politycy, to towary jak wszystkie inne. Zaskakująco
prezentuje się również rzekomo indywidualistyczne oblicze teorii racjonalnego
wyboru. Woluntaryzm tej teorii wydaje się być powierzchowny. Aktorzy są
autonomiczni – mogą dokonać wyboru, jednak powinien być to wybór racjonalny.
Jednostki umieszczone w sytuacji decyzyjnej powinny dokonywać tych samych,
racjonalnych wyborów. Koncepcja racjonalności może zostać zdefiniowana jako
strukturalistyczne ograniczenie, a wręcz więzienie, z którego istnieją tylko precyzyjnie
określone przez kontekst wyjścia. Konsekwencją takiego stanowiska może być przyjęcie
poglądu, że skoro wiadomo, że jednostki działają racjonalnie, to nie ma powodu
skupiać na nich uwagi, lepiej możliwie precyzyjnie opisywać środowisko, w
którym przyszło im podejmować decyzje. Tym samym teoria racjonalnego wyboru
silnie ogranicza wpływ czynnika ideowego oraz instytucji na preferencje aktorów.
NOWY INSTYTUCJONALIZM
Kolejnym podejściem do analizy politycznej są zespoły
poglądów zwanych zbiorowo „nowym instytucjonalizmem”. W Polsce prąd ten jest dopiero
popularyzowany. Na jedną z kluczowych książek prezentujących Nowy
Instytucjonalizm w wersji normatywnej, polski czytelnik musiał czekać aż czternaście
lat. Chronologicznie
rzecz ujmując w ramach tego nurtu można wyróżnić klasyczne podejście instytucjonalne
oraz kilka nowych podejść. Tę nową odsłonę klasycznej wersji należy traktować
jako wieloaspektowe i wielopoziomowe podejście do procesu politycznego. Nie
jest to scementowana konstrukcja metodologiczna.
Poniżej zostaną przedstawione główne cechy podejść tradycyjnego oraz nowych
instytucjonalizmów. Omówione zostaną główne koncepcje teoretyczne oraz związane
z nimi problemy.
Klasyczny instytucjonalizm
Klasyczny instytucjonalizm można łączyć z
nazwiskami takich badaczy jak: Maks Weber, Woodrow Wilson czy Carl Friedrich. Jednym
słowem to fundament współczesnej politologii. Przyjmuje się, że podejście to
zajmowało dominującą pozycję do lat dwudziestych minionego wieku. Nurt ten był
bardzo ostro krytykowany przez behawioralistów. Ślady tego podejścia są
wyraźnie widoczne we wszystkich współczesnych pracach, które wyszły spod piór
prawników i konstytucjonalistów. Instytucje postrzegane są jako realnie
istniejące byty, które wykonują swoją władzę niemal w namacalny sposób. Podejście
to cechują: deskryptywność (koncentrowanie się na zrozumieniu), indukcja
(prymat obserwacji nad teorią), formalistyczna-legalność (studiowanie
formalnego zorganizowania rządu, badanie aktów prawnych) oraz silna skłonność do
komparatystyki (porównywanie zmian w historycznym kontekście).
Do tego katalogu można dodać również: legalizm (centralna rola prawa), strukturalizm
(znikomy wpływ aktorów), holizm (porównywanie całych systemów państwowych),
historycyzm (studiowanie historycznych stadiów rozwoju), normatywność (poszukiwanie
„dobrego rządu”).
Celem tego podejścia jest głównie zrozumienie, w jego ramach zazwyczaj nie
formułuje się praw lub teorii. Stąd analiza skupia się na opisywaniu
rzeczywistości historyczno-prawnej. Metodologia jest uprawiana głównie w
oparciu o indukcję. By zrozumieć rzeczywistość wystarczy „zdrowy rozsądek”. Przedmiotem
zainteresowania są głównie akty normatywne, najczęściej konstytucje. Analizując
dokumenty badacze starają się zrozumieć zapisane w nich relacje władcze.
Inaczej mówiąc instytucjami są tu głównie, spisane w postaci aktów prawnych,
procedury i to właśnie one leżą w głównym polu zainteresowania tego podejścia. To
normy wyznaczają granice możliwego zachowania aktorów. Tym samym nurt ten
posiada silnie strukturalistyczne cechy. W skrajnych przypadkach jednostki mogą
być postrzegane, jako niewolnicy formalnego aspektu instytucji. Klasyczny instytucjonalizm
posiada oblicze pozytywnie normatywne – za wzorcowy uznaje się model demokracji
parlamentarnej w wersji Westminsterskiej. Kluczowe założenia trafnie
podsumowuje R. A. W. Rhodes przypisując podejściu instytucjonalnemu
koncentrowanie się na: zasadach, procedurach oraz formalnej strukturze
zorganizowania rządu. Ponadto zauważa, że podejście to łączy w sobie cechy
warsztatu prawnika i historyka.
Krytyka tego podejścia skupia się głównie na wskazywaniu jego
małej elastyczności. W stopniu wysoko niezadowalającym uwzględniania nieformalny
wymiaru ontologii instytucji. Pomija poziom praktyki funkcjonowania i działania
instytucji. Często wskazuje się również na niechęć do formułowania praw. Behawioraliści
krytykowali instytucjonalistów za nieuwzględnianie w opisach czynników
społecznych, czyli de facto za niebycie behawioralizmem.
Geneza nowego instytucjonalizmu
Nie ulega wątpliwości, że rewolucja behawioralna wywarła
silny wpływ na nauki polityczne, to pod jej wpływem metodologia nowego
instytucjonalizmu zyskała na systematyczności – zaczęto zastanawiać się nad
przedefiniowaniem relacji łączącej instytucje i jednostkę. Aktorów zaczęto
postrzegać jako dużo bardziej autonomicznych, zdolnych nie tylko do bycia
przedmiotem działania struktury, ale również jako podmioty zmiany samych
instytucji. Warto w tym miejscu jeszcze zauważyć, że instytucje dla behawioralistów
były niczym więcej, jak zakrzepłymi strukturami zbudowanymi z ról odgrywanych
przez jednostki.
Pojawienie się nowego instytucjonalizm było odpowiedzią na
„rewolucję behawioralną” lat sześćdziesiątych oraz wzrost znaczenia teorii
racjonalnego wyboru w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Geneza tego
podejścia łączy się z wspominaną książką J. G. Marcha i J. P. Olsena. Przede
wszystkim otwarcie podważało ono główne założenie teorii racjonalnego wyboru –
logikę konsekwencji (logic of consequentiality), jako omnipotentą koncepcję
interpretacji ludzkich działań. Poniżej omówione zostaną główne założenia tego
nurtu, bez wyraźnego rozróżniania jego odmian.
W śród politologów nie ma zgody, co do ilości (nowych)
instytucjonalizmów. Cytowany wcześniej Rhodes wymienia trzy: consitutional studies, public administration,
‘new institutionalism’. P.
A. Hall i R. C. R. Taylor jako nowe zaklasyfikowali trzy inne podejścia: historical institutionalism, rational
choice institutionalism, sociological institutionalism. B. G. Peters, poza old institutionalism wylicza aż siedem, koncentrujących się na różnych aspektach, odmian nowego podejścia: normative
institutionalism, rational choice theory institutionalism, historical
institutionalism, empirical institutionalism, sociological institutionalism,
institutions of interest representation, international institutionalism. V. Lowndes wymienia jako najistotniejsze dwie odmiany nowego
instytucjinalizmu: normative institutionalism oraz rational choice
institutionalism. V. Schmidt
wylicza cztery odmiany, do trzech już wcześniej wymienianych: rational
choice institutionalism, historical institutionalism, sociological
institutionalism dodaje jeszcze dopiero krystalizujący się discursive
institutionalism. Wyraźnie widać, że nie ma jednomyślności
w klasyfikowaniu różnych nurtów nowego instytucjonalizmu. Różnice pomiędzy
tradycyjnym i nowym podejściem do instytucji dobrze opisuje wspominana wyżej
Lowndes. Autorka stosuje sześć kontinuów: od koncentracji na organizacjach do
koncentracji na regułach (instytucje postrzegane są raczej jako zestawy zasad,
nie jako organizacja), od formalnego do nieformalnego pojęcia instytucji (nowe
podejście skupia swoją uwagę zarówno na formalnym jak i nie formalnym wymiarze
działania instytucji), od statycznego do dynamicznego pojęcia instytucji (instytucje
to procesy, nie „rzeczy”), od ukrytych wartościowań do stanowiska krytycznego
wobec wartości (odejście od jednoznacznego, normatywnego stanowiska), od
holistycznego do zdezagregowanego pojęcia instytucji (odejście od całościowego
ujmowania instytucji, na rzecz badania mniejszych jednostek i zachodzących w
nich procesów różnicujących), od niezależności do zakorzenienia (instytucje „zakorzeniają
się” tworząc ścieżki zależności sekwencyjnej).
Nowy instytucjonalizm
Wspomniani wyżej March i Olsen – twórcy nazwy „nowy instytucjonalizm”,
w latach osiemdziesiątych, oskarżali współczesne nauki polityczne o: kontekstualizm
(przedstawianie polityki jako stałego elementu życia społecznego.
Koncentrowanie się na społeczeństwie kosztem analizy państwa), redukcjonizm (Redukowanie
całego procesu politycznego do poziomu jednostek połączone z ignorowaniem
wpływu, jaki wywiera sposób zorganizowania życia społecznego), utylitaryzm (nadużywanie
koncepcji egoistycznej genezy ludzkich działań), instrumentalizm (niedocenianie
sposobu organizacji życia politycznego i wpływu nań symboli, rytuałów i
ceremonii) oraz za funkcjonalizm (– wizja czasu, jako drogi dochodzenia
do optymalnych stanów równowagi).
Autorzy ci stwierdzili jednoznacznie, że „organizacja życia politycznego ma
znaczenie”.
Kluczowym, teoretycznym założeniem dla tej teorii jest koncepcja instytucji.
Instytucja to: stabilny, powtarzający się wzór zachowania.
Dookreślając: „Instytucje określają tożsamość jednostkową, grupową oraz
społeczną, sens przynależności do pewnej zbiorowości. (…) Wewnętrzne
procesy instytucjonalne wywierają wpływ na takie kwestie, jak dystrybucja
władzy. (…) analiza instytucjonalna zakłada, że instytucje polityczne
odgrywają bardziej niezależną rolę. Nie tylko społeczeństwo wpływa na państwo,
lecz także państwo wywiera wpływ na społeczeństwo. Demokracja polityczna
uzależniona jest zarówno od warunków ekonomicznych i społecznych, jak i od projektu
instytucji politycznych. (…) Instytucje polityczne wyznaczają zatem ramy
polityki.”. Funkcją
instytucji jest upraszczanie ludzkiego życia. Tym samym nie wyklucza to
racjonalności. Zazwyczaj jednostki działają w zgodzie z duchem instytucji by
optymalizować swoje zyski. To ostatnie stwierdzenie otwiera perspektywę dla
hybrydyzacji. Wyraźnie widać, że w przeciwieństwie do omawianych powyżej behawioralistów
nowy instytucjonalizm jest zainteresowany wnętrzem systemu i próbą opisu, w
jaki sposób wpływa on i przetwarza wkłady z wejścia w wyniki na wyjściu.
Problematyczność koncepcji instytucji wynika z trudności
określenia granic tego pojęcia. Jeśli będą one zbyt elastyczne, może doprowadzić
to do wchłonięcia w definicję wszystkich możliwych form strukturalnego
ograniczenia aktywności aktorów. Będzie to równoznaczne z niemożliwością
falsyfikacji oraz uniemożliwi naukowe stosowanie tego pojęcia – opisując
wszystko nie będzie ono wstanie opisać czegokolwiek.
Podobny problem pojawia się w momencie, w którym próbuje się wyjaśnić jakieś
zachowanie. Można sformułować dwa wykluczające się rodzaje odpowiedzi: po
pierwsze można stwierdzić, że dane zachowanie jest wynikiem istnienia
instytucji, a fakt, że nie możemy owej instytucji ustalić, jest tylko efektem
naszej niewiedzy. Inaczej mówiąc instytucja istnieje, tylko, że my nie jesteśmy
w stanie jej wskazać. Druga, równoprawna odpowiedź lokalizowałaby powiązanie
między danym zestawem zachowań a wpływem instytucji. Tym samym rodzi się
klasyczny popperowski paradoks. Ten sam problem towarzyszy teorii racjonalnego
wyboru – pewne zachowania są racjonalne, tyle tylko, że badacz nie jest w
stanie wyjaśnić owej racjonalności.
Zdaniem prekursorów nowego instytucjonalizmu ludzie w
swoim działaniu kierują się logiką stosowności (logic of apporiateness).
Jednostki nie są w stu procentach wyrachowane i nie zawsze dążą do optymalnych
wyników, często wystarczą im wyniki zadowalające. March i Olsen twierdzą, że
aktor postępujący stosownie, tzn. w zgodzie z logiką stosowności, będzie „działał
obowiązkowo”. W sytuacji podejmowania decyzji będzie stawiał sobie następujące
pytania: „Jakiego rodzaju to sytuacja? Kim jestem? Na ile stosowne są dla mnie
różne działania w tej sytuacji?”.
Celem „działania obowiązkowego” będzie dostosowanie swojego postępowania do
modelowego wyobrażenia o nim. Np. lekarz będzie zadawał sobie pytanie: „co w
takiej sytuacji robi lekarz?”, podobną sytuację będą przeżywać: politycy,
urzędnicy, policjanci, itp. Natomiast jednostka działająca antycypacyjnie,
kierująca się logiką konsekwencji zadaje sobie następującą sekwencję pytań: „Jakie
mam warianty wyboru? Jakie są moje wartości? Jakie są konsekwencje moich
wariantów wyboru dla moich wartości?”.
Celem działania będzie osiągnięcie optymalnego zestawu konsekwencji. Wyraźnie widać,
że jest to opis sytuacji wyboru prezentowany przez teorię racjonalnego wyboru.
Oba opisy stanowią konceptualizację dwóch odmiennych logik ludzkiego
postępowania. Kolejny problem jest z natury strukturalistyczny – jeśli aktorzy
działają przestrzegając zasad wyznaczanych przez instytucjonalny kontekst, to w
jaki sposób są w stanie wykroczyć ponad te instytucje, tak by poddać je
zmianom? Odpowiedź na to pytanie łączy się z koncepcją zmiany i trwania
instytucji w czasie.
Zmiana i trwanie
Jednym z najbardziej fascynujących problemów,
jakie niesie za sobą nowy instytucjonalizm jest problem wyjaśniania zmiany i
trwania instytucji. Teoretycy racjonalnego wyboru (w swojej skrajnej odmianie) w
obawie o stan mocy eksplanacyjnej teorii utrzymują, iż preferencje jednostek są
pierwotne względem instytucji. W ich świecie zlikwidowanie instytucji to nic
trudnego, wystarczy jedna racjonalnie skalkulowana decyzja i instytucja, bez
śladu zniknie. Reszta nowych instytucjonalistów, niepodzielająca tego woluntarystycznego
optymizmu uważa, że instytucje „zakorzeniają się”. Trwając, zaczynają być
częścią ludzkiego życia i przez to nie da się ich tak łatwo wymazać – stają się
ważnym czynnikiem kształtującym ludzkie preferencje. Te ostatnie uwagi
szczególnie dobrze dały o sobie znać w przypadku reformy służby zdrowia i reformy
samorządowej. Instytucje potrafią się bronić. Wyraźnie dziś widać na jak duży
opór natrafią wszelkie próby zmian w samorządach terytorialnych (np. pomysły
likwidacji powiatów, czy zmian w ordynacji wyborczej) lub sposobie organizacji
kas chorych.
Nie jest jasne, dlaczego instytucje powstały i jak można dokonywać
w nich efektywnych zmian. W tym kontekście można mówić o czterech sposobach
wyjaśnienia tych problemów. Po pierwsze historyczny instytucjonalizm twierdzi,
w swojej wersji operującej koncepcją „wyrachowanej jednostki”, że instytucje trwają,
ponieważ są emanacją stanu (optimum w sensie Pareto), w którym zmiana spowodowałaby
pogorszenie stanu innych jednostek. Po drugie historyczny instytucjonalizm o
kulturowym obliczu (‘cultural approach’) przyjmuje, że instytucje są po
prostu szablonami zestawów zachowań, często motywowanymi przez światopogląd.
Równocześnie owe szablony umykają precyzyjnemu badaniu i są tym samym
impregnowane na większość, zamiarów reformatorskich. Trzecią próbą wyjaśnienia,
dlaczego instytucje istnieją jest propozycja instytucjonalizmu racjonalnego wyboru.
Instytucje są racjonalnie zaplanowanym ludzkim konstruktami. Trwają, ponieważ
minimalizują ryzyko przeprowadzania „transakcji”, zwiększając przewidywalność
zachowania innych aktorów. Socjologiczny instytucjonalizm, będący ostatnią,
czwartą próbą wyjaśnienia problemów związanych z egzystencją instytucji
twierdzi, że funkcją instytucji jest strukturyzowanie kontekstu, w taki sposób,
że nadają one interpretacje zachowania aktorów. Co ważniejsze instytucje
wpływają na preferencje aktorów. Zmiana ma miejsce, ponieważ aktorzy zmieniają
swój stosunek do danej instytucji. Zarówno historyczny, jaki i socjologiczny
instytucjonalizm przyjmują, że wszelkie działania związane z tworzeniem bądź transformacją
instytucji mają miejsce w świecie już pełnym instytucji.
Inną hipotezą na powstawanie instytucji w czasie może być ich trojaki rodowód:
instytucje powstały w drodze celowego działania, przez przypadek lub w drodze ewolucji.
Historyczni instytucjinaliści w swoich analizach często
posługują się, wartą odnotowania, koncepcją punctuated equilibrium –
momentu przerwania równowagi. W drodze ewolucyjnych zmian instytucje, co jakiś
czas przeżywają okresy nagłych zmian, są to punkty w czasie, w których
instytucja „chwieje się w posadach” i pojawia się możliwość przeprowadzenia
zmian. Właśnie w takich mementach nierównowagi pojawia się możliwość na implementację
nowego zestawu reguł oraz na ich przyszłą instytucjonalizację. Dobry przykład,
z najnowszej historii Polski, może stanowić próba wprowadzenia idei IV Rzeczpospolitej
– zamierzenie doskonale dające się opisywać językiem nowego instytucjonalizmu.
PODSUMOWANIE
Prowadząc analizę polityczną, korzystając z
założeń wszystkich zaprezentowanych szkół należy zachowywać konsekwencję
ontologiczno-epistemologiczną,. Nie powinno się również tracić z horyzontu rosnącego
w siłę nurtu post-pozytywistycznego z postmodernizmem w roli głównego
eksponenta. O ile samego postmodernizmu nie można traktować jako równoprawnego
prądu w analizie politycznej, choćby z tego powodu, że sami postmoderniści nie
pretendują do takiej roli, nad niektórymi jego postulatami nie można
przechodzić w sposób bezrefleksyjny do porządku dziennego. Głównie chodzi, tu
proces wchłaniania dorobku tego prądu w ramy już istniejących nurtów analizy.
Najbardziej obiecująco zapowiada się połączenie nowego instytucjonalizmu z
elementami postmodernistycznymi – związek sprawnego opisu stabilności z
promowanym przez postmodernizm nowatorskim podejściem do zmian. Co wyniknie z
tej wybuchowej mieszanki? Na rezultaty trzeba jeszcze poczekać.
|