Tekst przygotowany
do książki „Przeklęte miejsce Europy” (red. Jacek Kloczkowski, seria „Polskie
Tradycje Intelektualne”)
Rozważania o
geopolitycznej istocie położenia Polski pojawiły się w myśli Józefa
Piłsudskiego na długo jeszcze zanim Polska wróciła na polityczna mapę Europy, a
on sam stanął na jej czele jako Naczelnik Państwa, dwie dekady przedtem nawet
zanim samo pojęcie „geopolityka” wprowadzi do wokabularza refleksji
europejskiej Rudolf Kjellen.
Pierwszym układem
odniesienia dla owych rozważań była dla Piłsudskiego tradycja polskiej walki
niepodległościowej XIX wieku, tradycja antyimperialnej (przede wszystkim
skierowanej przeciw Imperium Romanowów) polityki kontynuowanej w końcu XIX
wieku przez Polską Partię Socjalistyczną. „Sto lat mija od
chwili, w której dawna Rzeczpospolita Polska, napadnięta przez trzy sąsiednie
mocarstwa, nie była w stanie wytworzyć ze swego łona dostatecznej siły odpornej
najazdowi. [...] Prawda, bliższe zetknięcie się dawnej, nawet upadającej
Rzeczypospolitej Polskiej z despotyzmem wschodnim państwa moskiewskiego
obudziło na nowo obumarłe prawie tętno politycznego życia i politycznych
potrzeb. Nawet nasza uprzywilejowana własność ziemska, tak niedołężna w końcu
XVIII wieku, nie mogąc się zżyć z obcym jej i na niskim szczeblu rozwoju
będącym społeczeństwem rosyjskim, chwytała kilkakrotnie za broń, by ostrzem
miecza rozciąć hańbiące więzy, które Polskę do państwa carów przykuły.”
Przyjęty przez
zjazd założycielski w 1892 roku Szkic programu PPS postawił nową partię
w roli spadkobierczyni pokoleń powstańczych 1794, 1830, a przede wszystkim 1863 roku. Zacytowane pierwsze dwa akapity Szkicu zawierają
sformułowania, które odsłaniają od razu rangę jednego "antymoskiewskiego"
- elementu owego spadku, jaki PPS świadomie podejmowała. Nowa, socjalistyczna
Polska miała dać dostateczną siłę odporną przeciw "najazdowi", miała
rozkuć, oddzielić Polskę od "wschodniego despotyzmu", miała oderwać
polskie społeczeństwo od "obcego mu i na niskim szczeblu rozwoju będącego
społeczeństwa rosyjskiego".
Wpisane w Szkic
programu cele polityczne i zasady taktyki partyjnej wskazywały także w
odnowionej formie na tradycyjny zasięg aspiracji socjalistycznej irredenty na
wschodzie: PPS miała rozszerzyć swą działalność na "prowincje dawniej z
Rzecząpospolitą Polską związane", by Litwę i Ruś włączyć ostatecznie w
kształt "samodzielnej rzeczypospolitej demokratycznej", na zasadzie
całkowitego równouprawnienia i dobrowolnej federacji.
"[...] w imię naszej
i waszej wolności - Polska musi się oddzielić od Rosji.
W imię naszej i waszej wolności! Pogląd ten
umocniła w nas dyskusja, jaka w [18]91 roku toczyć się zaczęła w kwestii wojny
i zewnętrznej polityki socjalistycznej. Okazało się, że międzynarodowy obóz
socjalistyczny - pominąwszy zakapturzonych i jawnych anarchistów - zgodny
jest w uznaniu potrzeby 'zburzenia państwa rosyjskiego', nie tylko caratu, ale
całej maszynerii, która na olbrzymich przestrzeniach skuła przymusem setki
narodowości i jest najsilniejszą twierdzą reakcji".
Założeniom programu
paryskiego PPS, praktyczny wymiar, a wraz z nim nieuchronne korekty i
przesunięcia akcentów na dostępne pole działania, nadali działacze krajowi PPS.
Wśród nich od początku niemal, bo już od czerwca 1893 roku, czołowe miejsce
zajął - pozyskany dla organizacji przez Stanisława Mendelsona w styczniu
tegoż roku - Józef Piłsudski. On ostatecznie wyprofilował kształt tego, co
można nazwać „geopolityką wschodnią” PPS. Podstawowe wyznaczniki owej koncepcji
określał po pierwsze zasięg aspiracji niepodległościowych, wyznaczonych
tymczasem obszarem działalności, jaki zawarowywała sobie na wschodzie PPS (z
Litwą, Białorusią i Ukrainą); po drugie - stosunek do Rosji, do państwa
rosyjskiego, do opozycji antycarskiej, w tym przede wszystkim do rewolucyjnych
partnerów w rosyjskim społeczeństwie, a obok tego do ruchów narodowościowych,
odśrodkowych w imperium. W tych właśnie kwestiach Piłsudski wyraził swoje
stanowisko i narzucił je tworzącej się organizacji krajowej już w czerwcu 1893
roku na I Zjeździe PPS w Wilnie. Wyrazem tego stanowiska stał się Stosunek
do rewolucjonistów rosyjskich - autorski tekst Piłsudskiego, przekazany do
centrali Związku Zagranicznego Socjalistów i opublikowany jako oficjalne uzupełnienie
Szkicu programu w sierpniowym "Przedświcie".
Wychodząc od
stwierdzenia sukcesu rozniecającej szowinizm wielkoruski polityki caratu, a
zarazem braku stanowczej reakcji na ten fakt ze strony słabych i rozbitych
grupek opozycyjnych w Rosji, Piłsudski domagał się - jako warunku wstępnego
wszelkich stosunków z "rewolucjonistami rosyjskimi" -
jednoznacznego zaakceptowania przez nich irredentystycznych, obejmujących
"Litwę i Ruś" ambicji PPS. Zgoda na ten warunek, podporządkowanie się
kontroli PPS na tak zakreślonym terenie jej działania i czynne wsparcie jej
politycznych żądań w sprawie polskiej - te okoliczności, nie zaś doktrynalna
wierność socjalistycznej ortodoksji, miały być wedle Piłsudskiego probierzem
wartości rosyjskich partnerów. Piłsudski od początku postanowił też
konsekwentnie akcentować nie walkę rosyjskich rewolucjonistów z caratem, ale
ucisk narodowościowy jako główną cechę wewnętrznego położenia w imperium
rosyjskim - a zarazem najpotężniejszy materiał wybuchowy, mogący rozsadzić w
reakcji prześladowanych narodów państwo Romanowów. Formalnie od III Zjazdu
(lipiec 1895) PPS obowiązywała uchwała stwierdzająca, że "narody
ujarzmione" stanowią siłę, "która przy odpowiednich warunkach
decydować będzie o losach caratu" i że - w konsekwencji -
najpewniejszym środkiem obalenia caratu będzie "oddzielenie od
dzisiejszego państwa rosyjskiego ujarzmionych przez carat narodowości".
Stworzenie panoramy
ucisku narodowości wyżej rozwiniętych społecznie, o większej politycznej
kulturze, a także opis ich dojrzałości i szans do "wybicia się na
niepodległość" - stało się (zgodnie z podziałem pracy liderów PPS)
zadaniem, jakie podjął Leon Wasilewski. Do jakiego jednak stopnia był w tej
dziedzinie podporządkowany - i on, i cała PPS - indywidualności
Piłsudskiego, świadczy historia powstawania najważniejszej bodaj publikacji z
zakresu antyimperialnej „geopolityki” narodowościowej PPS - wydanej przez
Wasilewskiego w 1901 roku w Londynie broszury We wspólnym jarzmie. O
narodowościach przez carat uciskanych. Powierzona Wasilewskiemu do
napisania broszura musiała uzyskać akceptację "towarzysza Wiktora".
Wszystkie przedstawione przez Piłsudskiego w dwóch listach z końca 1899 roku
uwagi i poprawki zostały bez dyskusji przyjęte, co nakazywałoby wręcz przyjęcie
współautorstwa całej broszury przez owego szczególnego recenzenta. Wasilewski
przedstawiał pierwotnie szczegółowy opis etnograficzny poszczególnych obszarów
Cesarstwa Rosyjskiego, wydzielając w osobnych rozdziałach - prezentujących
szczególne warunki antynarodowościowej polityki caratu na danym obszarze i
zarazem szanse mobilizacji odśrodkowych, separatystycznych ruchów - Litwę,
Białoruś, Małoruś, Kraj Nadbałtycki (Łotwa i Estonia), Finlandię, Armenię,
Gruzję, Mołdawię. Piłsudski nakazał połączenie Litwy i Białorusi w jeden
rozdział - tak ze względu na przekonanie o historycznej jedności ziem
Wielkiego Księstwa, myśl o wykorzystaniu w irredentystycznym programie nie
całej Białorusi, ale jej zachodniej i środkowej części, do niedawna katolickiej
lub unickiej, najściślej związanej z dawną Rzeczpospolitą, wreszcie ze względu
na stosunki z litewską socjaldemokracją, zarzucającą PPS dzielenie Litwy na
rdzenną i polsko-białoruską. "Zaznaczyć i dowieść trzeba myśli - pisał
Piłsudski - że z wielu względów Litwa to dalszy ciąg Polski [...] Przyszłość
- brak danych dla samodzielności; najlepsze urządzenie się z Polską z
zabezpieczeniem Polakom, Litwinom, Białorusinom i Żydom swobodnego rozwoju i
usunięcie przewagi jednej narodowości nad drugą, co jest koniecznym wobec
ogromnej gmatwaniny stosunków narodowościowych."
Piłsudski zalecił
również zmiany w części poświęconej Ukrainie, chcąc udzielić więcej miejsca
socjalistom ukraińskim w Galicji jako rozsadnikom idei irredenty na "braci
w zaborze rosyjskim". Zasugerował także rezygnację z poświęcania odrębnych
rozdziałów Armenii i Gruzji, dla których położenia i walki o jego poprawę
wystarczyć miały ogólne wzmianki we wstępie (wspominanie Mołdawii w ogóle było
- zdaniem Piłsudskiego - niepotrzebne). Rozdziały dotyczące Łotwy i Estonii
oraz Finlandii recenzent pozostawił bez zmian. Litwa, w historycznym jej
rozumieniu, miała dla kierownika krajowych prac PPS największe znaczenie - co
było wypadkową tak jego osobistych przekonań i sentymentów, jak też skali
problemów, które na jej terenie PPS musiała przezwyciężać, myśląc o
federacyjnej przyszłości. Piłsudski nie lekceważył jednak pozostałych obszarów
i narodowości, zamkniętych w granicach Cesarstwa Rosyjskiego.
Szukając drogi do
niepodległości w wewnętrznej rewolucji w państwie carów, zdawał sobie sprawę,
że na tej drodze Polska - choć pierwsza - nie może pozostać samotna. Praca
nad rozbudzaniem i łączeniem sił niepodległościowo-rewolucyjnych Litwy,
Białorusi i Ukrainy wokół programu federacji z Polską miała być stowarzyszona z
wysiłkami na rzecz decydującego w przyszłości osłabienia siły państwowej Rosji
- poprzez secesję innych także, strategicznie ważnych okrain. PPS szukała
wszędzie - od Kaukazu i Armenii po Finlandię - stałych kontaktów z ruchami
opozycyjnymi, separatystycznymi. Równocześnie jednak sam Piłsudski przewidywał,
że bez porozumienia z samymi Rosjanami, z rosyjskimi rewolucjonistami, bez
wymuszenia na nich zgody na ów program narodowościowej parcelacji carskiego
imperium, program ten bardzo trudno będzie urzeczywistnić.
Praktyczne oparcie dla
geopolitycznego przewrotu, o jakim myślał Piłsudski, mógł dać nie sojusz z
rewolucjonistami, ale podjęcie współpracy z mocarstwami centralnymi,
wchodzącymi właśnie w okres coraz ostrzejszej rywalizacji o dominację nad
Europą Środkowo-Wschodnią z Rosją. Tego wyboru dokonał Piłsudski po
doświadczeniu rewolucji 1905 roku. Z Austro-Węgrami i Niemcami – przeciw Rosji.
To był wybór taktyki, która miała prowadzić do usamodzielnienia w końcu polskiej
inicjatywy politycznej na wschodzie. Dzięki wyjątkowemu zbiegowi okoliczności –
doprowadziła...
Polityka wschodnia
stała się sprawą praktyczną, gdy Piłsudski był już na czele państwa polskiego.
Separatystyczne dążenia narodów dawnego imperium Romanowów były w tym momencie
realizowane (na ogół przy efektywnej pomocy Niemiec w roku 1918). Litwa i
Ukraina miały swoje państwa, bynajmniej jednak nie nastawione na współpracę z
Polską. Państwa te nie zyskały jednak również oparcia w zwycięskich mocarstwach
Ententy, które wolały widzieć odnowioną Rosję republikańską, dopuszczając
jedynie secesję Polski i Finlandii z dawnego imperium. Od wschodu tymczasem
zarówno niepodległej Ukrainie, Litwie, szansom na budowę samodzielności
Białorusi, jak też utrzymaniu suwerennej Polski zagrażała restauracja
imperialnej polityki Rosji w nowej, rewolucyjnej formie. W tę złożoną sytuację
Piłsudski próbował wpisać swój scenariusz przebudowy europejskiego Wschodu.
Pierwszy szkic owego scenariusza tworzył blok spisanych na przełomie listopada
i grudnia 1918 roku instrukcji. Dostosowując się w nich do poglądów
przeważających wówczas w kręgu mocarstw Ententy, bez których pomocy Polska nie
mogła utrwalić swojego niepodległego istnienia, Piłsudski akceptował wyraźnie
koncepcję „inkorporacyjną” na wschodzie. Nie było więc mowy o niepodległej
Ukrainie, ani Litwie, ani tym bardziej Białorusi. O tym, że w niesprzyjających
warunkach politycznych nie należy przeciwstawiać idei federacji i inkorporacji,
mówił Piłsudski otwarcie i w lutym 1919 roku do Władysława Baranowskiego,
swego zaufanego wysłannika do Paryża, a powtórzyć musiał w grudniu 1919 roku,
co zapisał z kolei w swoim Diariuszu Kazimierz Świtalski. Najwyraźniej jednak
uzupełnianie się obu tych perspektyw w poszukiwaniu praktycznych koncepcji
rozwiązania spraw wschodnich przez Piłsudskiego ukazuje obszerny, wart jednak
zacytowania, fragment instrukcji Naczelnika Państwa dla jego delegatów na
konferencję pokojową – z 30 listopada 1918 roku: “Granice przyszłej Polski
winny jej zabezpieczać możność ekspansji na wschód [to podkreślenie
i następne podajemy za oryginałem] i pełnię działań kolonizacyjnych.
Kolonizacja na wschodzie stanowi konieczny warunek odrodzenia i rozwoju
zrujnowanego przemysłu, jedyne pole zatrudnienia masy bezrobotnych, inaczej
skazanych na emigrację przymusową. [...] Stwierdzić należy, iż chcemy
dobrych sąsiedzkich stosunków z Rosją. Ułożenie przyjazne tych stosunków
jest tym łatwiejsze, że ekspansja obu narodów idzie w kierunku wschodnim. Rosja
zrujnowana, wycieńczona upływem krwi, nie jest zdolną do powrotu ekspansywnego
na zachód. Nie odbierając przeto Rosji żadnych ziem jej własnych, a w
szczególności nie sięgając po żadne jej bogactwa rolne, Polska zabezpieczyć
sobie musi dostatecznie teren ekspansji własnej, oraz ustalić wygodną i trwałą
granicę państwową na wschodzie. Ta granica wkluczać [sic] powinna Litwę,
Pińszczyznę, zachodnią część Wołynia i tereny przemysłowe środkowej Galicji. Litwa
winna być złączona z Polską z uwagi na konieczność kolonizacji, na wspólnotę historyczną,
na tradycję religijną, wspomnienia unickie [sic] i wreszcie na to
mnóstwo pracy kulturalnej, jakie Polacy w nią włożyli. [...] W
ostateczności jednakże, gdyby Litwa jako całość nie weszła w skład państwa
polskiego i przyłączoną została do innego państwowego organizmu, w takim
wypadku Polska nastawaćby musiała na to, by właściwa Litwa została ograniczoną
do jej obszaru etnograficznego, bez Mińszczyzny białoruskiej i Wileńszczyzny
polskiej. Polskie wpływy na Litwie są w obecnej chwili jedyna ostoją społeczną
tego kraju przeciwko bolszewizmowi i jeżeli nie będzie nam danem Litwę jako
zaporę budować, niechybny jest wylew bolszewizmu na te kraje. W Galicji
nasze minimum narodowe jest linią objemującą Lwów i Kałusz; ewentualnie w
układzie dobrowolnym z Rosją gotowi jesteśmy ustąpić z części Galicji
wschodniej w zamian za ustępstwa ze strony rosyjskiej na terenach litewskich i
białoruskich. Wschodnia granica Polski musi być w porozumieniu z Rosją
wyrównana, dawać Polsce osłonę bezpośredniej linii kolejowej z Wilna przez
Kowel do Lwowa, zaś między Rosją a Polską winna zostawiać pas błot i lasów
Prypeci. [...] W ten sposób Rosji ustępuje się wszystkie tereny
urodzajne, nie potrzebujące wkładów ani pracy rekonstrukcyjnej. Sobie zaś samym
bierzemy zniszczone kraje podatne na nasz silny kolonizacyjny materiał.
Program
terytorialny przedstawiony w powyższej instrukcji, nie odbiegający od wizji
Dmowskiego prezentowanej równolegle na posiedzeniach Komitetu Narodowego
Polskiego, stanowił minimum, o jakie również Piłsudski gotów był walczyć w
każdych warunkach – by powstałe państwo polskie mogło się w ogóle utrzymać
między potężnymi sąsiadami. Na taki program miał niewątpliwe przyzwolenie
zdecydowanej większości polskiej opinii politycznej. Z hołubionego od lat w
wyobraźni politycznej bardziej ambitnego projektu rozbicia rosyjskiego imperium
przez podtrzymanie niepodległej Ukrainy Naczelnik Państwa wszakże nie
rezygnował, co potwierdziły najdobitniej jego późniejsze decyzje. Musiał się
jednak z całą pewnością liczyć z tym, że być może nie będzie mu dane go
realizować.
Wobec słabości
własnej aktualnej pozycji vis-á-vis Ententy (a do niej wszak postulaty
wymienione w instrukcjach były adresowane), racje „dyplomatyczne” nakazywały
niewątpliwie ograniczenie polskich postulatów do pewnego minimum, na którego
przyjęcie w Paryżu można było mieć nadzieję. Dla Piłsudskiego linię takiego
minimum wytyczały przede wszystkim względy wojskowe: obsadzenie strategicznych
linii kolejowych, odgrodzenie od potencjalnego ataku granicą błot poleskich.
Charakterystyczne było także zaakcentowanie przynależności Wilna i Lwowa do
Polski jako prawa w żadnej sytuacji niezbywalnego. W istocie Piłsudski chciał
pozyskać pomoc – polityczną i przede wszystkim materiałową, jeśli nie wprost
militarną – mocarstw Ententy, ale dalej, w oparciu o tę pomoc, po umocnieniu
Polski jako czynnika polityki wschodniej, miał nadzieję prowadzić dalej własną
strategiczną akcję.
Czas owej akcji
nadszedł w kwietniu 1919 roku. Przygotowanie propagandowe przeprowadzonej
wówczas przez Piłsudskiego operacji wileńskiej zawarło największy ładunek haseł
federacyjnych w całej historii polskiej polityki wschodniej lat 1918-1920. Jest
też naturalnie obszarem najczęściej eksplorowanym przez badaczy kwestii
federalizmu w ówczesnej myśli politycznej polskiej. Co było źródłem tego zwrotu
w stronę idei federacji – tak z pozoru nieoczekiwanego w porównaniu z
zawartością instrukcji Naczelnika Państwa sprzed czterech-pięciu miesięcy
ledwie? Spory wokół tego pytania ogniskują się naturalnie wokół znanego,
często przytaczanego listu Piłsudskiego do Wasilewskiego z 8 IV 1919 r.: „W
najbliższych czasach będę mógł otworzyć trochę drzwi do polityki, związanej z
Litwą i Białorusią. Znasz moje pod tym względem poglądy, polegające na tym, że nie
chcę być ani imperialistą, ani federalistą, dopóki nie mam możności mówienia w
tych sprawach z jaką taką powagą – no i z rewolwerem w kieszeni. Wobec tego, że
na bożym świecie zaczyna zdaje się zwyciężać gadanina o braterstwie ludzi i
narodów i doktrynki amerykańskie, przechylam się z miła chęcią na stronę
federalistów. [...] Główną przeszkodą do przezwyciężenia będą Litwini”.
Zawartą w tym
fragmencie, nieco autoironiczną deklarację Piłsudski ponowił po czterech
latach, swoje przygotowania do kwietniowej wyprawy wspominając w wykładzie
wygłoszonym w Wilnie 24 VIII 1923 r. Podkreślił w nim zwłaszcza konieczność przełamywania
niechęci mocarstw zgromadzonych w Wersalu wobec aspiracji politycznych Polski
na wschodzie: „Pojęcia bowiem świata były układane na podstawie względnie
niedawnej przeszłości, która była przeciwko nam. Świat cały był zdania, że
wszelkie pretensje Polski do ziem przekraczających linję Bugu są agresją, że
ziemie te są zdobyczą na cele Rosji. 100 lat niewoli, którąśmy przebyli,
zostawiły ślady nie tylko w nas, a i w panach całego świata.”
Piłsudski swoją
linię graniczną na wschodzie chciał Rosji narzucić siłą. Nie zakładał
dobrowolnego przyjęcia przez Moskwę nie tylko takiej linii, jaką uważał za
najkorzystniejszą dla Polski – z niepodległą Ukrainą i odbudowanym przy Polsce
„byłym Wielkim Księstwem Litewskim”, ale także granicy „inkorporacyjnej”, jaką
nakreślił w instrukcjach listopadowo-grudniowych z 1918 roku. W tej mierze
okazywał się niewątpliwie większym od Dmowskiego realistą. By jednak
doprowadzić do sytuacji, w której taka czy inna, „biała” czy „czerwona” Rosja
musiałaby po prostu przyjąć nowy, stworzony przez Polskę układ sił we
wschodniej Europie, także Piłsudski musiał uwzględniać w swych rachubach
potrzebę wsparcia swej polityki przez Wielką Brytanię. Dmowskiemu była ona
potrzebna przeciw Niemcom, Piłsudskiemu – przeciw Rosji. W warunkach 1919 roku,
aby uzyskać wbrew Rosji trwały, nowy układ polityczny na wschodzie Europy – a
już na pewno na Bałtykiem – trzeba było starać się o poparcie brytyjskie. W
każdym razie nader trudno było sobie wyobrazić możliwość forsowania takiego
układu wbrew Wielkiej Brytanii. W tym zakresie zatem napotykał Piłsudski na
problem podobny do tego, z jakim borykać musiał się Dmowski.
Latem 1919 roku nie
tracił nadziei, że go rozwiąże. 16 lipca spotkał się z ministrem pełnomocnym
rządu brytyjskiego w Warszawie, sir Percy Wyndhamem, by przedstawić mu swoją
koncepcję współpracy polsko-brytyjskiej nad Bałtykiem jako jedynej realnej
przeciwwagi dla podporządkowania tego regionu imperialnym pretensjom Niemiec i
Rosji. Usprawiedliwiając swoją nową ofensywę na odcinku białorusko-litewskim,
tłumaczył, że Polska nie może przyglądać się wydarzeniom w Rosji z bezpiecznego
dystansu (jak Anglicy), ale „musi się bić z bolszewikami, albo zawrzeć z nimi
pokój”. Ponieważ zawarcie pokoju „jest ze wszech miar niepożądane, musi się z
nimi bić”.
W skierowanych do
Wyndhama uwagach Piłsudskiego płytko tylko skrywała się przestroga pod adresem
Brytyjczyków, a szerzej – całej Ententy. Polska chce się bić z bolszewikami,
może być na tym polu skuteczna, skuteczniejsza niż faworyzowani przez Zachód
eks-carscy generałowie. Polska ma jednak też inną możliwość – „ze wszech miar
niepożądaną” (jak wierzył Piłsudski – niepożądaną zwłaszcza w kręgu przywódców
Ententy): zawarcia pokoju z bolszewikami, wciąż aktualnymi gospodarzami Kremla.
Podnoszenie tej możliwości w poufnych rozmowach dyplomatycznych z
przedstawicielami mocarstw zachodnich, a w szczególności Wielkiej Brytanii,
unaocznić im miało pewną swobodę manewru polityki polskiej, która nie była
skazana na bezwarunkowe podporządkowanie strategicznym planom Ententy,
uwzględniającym przede wszystkim interesy przyszłej Rosji.
By taktyka ta
mogła okazać się skuteczna, trzeba jednak było mieć odwagę zweryfikować w
praktyce jej najbardziej ryzykowne założenie: możliwość poprowadzenia polskiej polityki
wschodniej bez akceptacji mocarstw zachodnich, wymuszenia owej akceptacji z ich
strony również (podobnie jak ze strony Rosji) metodą faktów dokonanych.
Piłsudski – i tu była największa różnica jego polityki od tej, jakiej trzymać
chciał się Dmowski – był gotów ostatecznie na takie ryzyko. Chciał pociągnąć za
sobą Polskę do takiej, najbardziej ambitnej, ale i ryzykownej właśnie postawy.
Swego rodzaju manifestem tej postawy stały się słowa Piłsudskiego wypowiedziane
31 lipca 1919 r. w Belwederze do hr. Michała Kossakowskiego: „Mamy takie
nieocenione chwile, taką wspaniałą okazję dokonania na wschodzie wielkich
rzeczy, zajęcia miejsca Rosji, tylko z odmiennymi hasłami, i wahamy się? Boimy
się dokonać czynów śmiałych, choćby wbrew koalicji [...] Siły Rosji nie boję
się. Gdybym teraz chciał, szedłbym teraz choćby do Moskwy, i nikt by nie zdołał
przeciwstawić się mej sile. Trzeba jednak na to wyraźnie wiedzieć, czego się
chce i do czego dąży. Oglądając się na humory cudze, nic nie zrobimy. [...]
Zginę raczej, niźlibym miał z czasem rozpaczać, że mi zabrakło odwagi do
wyzyskania może jedynej okazji wskrzeszenia całej wielkiej i potężnej Polski.
[...] Potrzeba nam więcej wiary w nasze siły i więcej odwagi, inaczej zginiemy
i nie zdołamy spełnić naszego zadania, i tak odgraniczyć Polskę od wrogów, żeby
mogła wielkość swą wypisać nie drogą rewolucji i strasznych eksperymentów
wschodu, lecz drogą ewolucji. Piętno niewoli kołacze nam w duszach. Mimo
tysiącznych dowodów, jak potężna jest siła kultury polskiej i ile zdziałała ona
w ostatnich latach – podczas których Polska jako państwo już nie istniała –
boimy się dać jej zadania zbyt wielkie teraz, gdy siła kultury poparta została
przez państwowość. I cóż z tego, że nasze pokolenie jest zgniłe, spodlałe w
kolebce niewoli, za nim przyjdą nowe pokolenia i upomną się o warunki
egzystencji lepsze niźli te, jakie niektórym z naszych obecnych tchórzów zdają
się wystarczać.”
Można te niezwykle
charakterystyczne dla Piłsudskiego słowa, wyrażające jego postawę życiową i
wielokrotnie, przy rozmaitych okazjach i w różnych kontekstach powtarzane,
potraktować jako wyraz niebezpiecznego na szczeblu Naczelnika Państwa
romantycznego heroizmu, anachronicznej postawy zapatrzonego w dawnych bohaterów
historii megalomana, który stawia się ponad społeczeństwem, by próbować ciągnąć
je „za uszy” do czynów ponad jego siły i... potrzeby. Tak postępowanie
Piłsudskiego i jego duchową sylwetkę widział i analizował główny jego
antagonista, Roman Dmowski.
Można jednak
widzieć w przytoczonych wyżej zdaniach także deklarację najważniejszego wyboru
polskiej geopolityki w decydującym dla niej momencie: wyboru nie
między„federacją” a „inkorporacją”, ale między utrzymaniem tej polityki w
granicach układu uzgodnionego z Ententą, mocarstwami zachodnimi – a wolą
wyjścia poza te granice (gdy te okażą się zbyt krępujące) i popróbowania
polityki w pełni samodzielnej. Czy wybór drugiej z tych możliwości oznaczał
koniecznie zerwanie z realizmem, „romantyczne szaleństwo”, hybris
wodzowskiej megalomanii? Nie musiał.
Cały,
uwidoczniony już dotąd, sposób postępowania Piłsudskiego u steru polityki
zagranicznej Polski od listopada 1918 roku świadczył o nader trzeźwym
rozeznaniu jej uwarunkowań i ograniczonych możliwości, które nakazywały mu
rozmaitymi sposobami starać się o pozyskiwanie przychylności mocarstw Ententy.
Piłsudski oczywiście nie chciał tych partnerów tracić. Przeciwnie, nadal
zamierzał cierpliwie zabiegać o zrozumienie z ich strony dla polskich planów.
Nigdy od Zachodu, od Ententy, od systemu wersalskiego nie odwrócił się plecami
(o możliwość wykonania takiego zwrotu podejrzewał go właśnie Dmowski, a mocniej
jeszcze jego akolici nad Wisłą). Ale jednak, gdy nie widział innego wyjścia –
gotów był poprowadzić politykę wschodnią istotnie od planów Paryża czy Londynu
niezależną, bez jakichkolwiek gwarancji ze strony Ententy, na własny, polski
rachunek. W konsekwencjach to było najważniejsze: w przypadku niepowodzenia
grozić mogła rzeczywiście redukcja osamotnionej między Rosją a Niemcami Polski
do pozycji „obszelmowanego kraiku”, wegetującego w cieniu potęgi jednego czy
też obu sąsiadów, przy cichej Schadenfreude stolic Ententy, które
dostrzec mogłyby w takim losie zasłużoną karę za nie podporządkowanie się
Polaków układom przygotowanym przez jedynie powołane do tego mocarstwa.
Sytuacja z lata
1919 roku skłoniła Piłsudskiego do kroku świadczącego o zdolności do podjęcia
takiego ryzyka: w imię wykorzystania jedynej okazji „dokonania wielkich
rzeczy”, schwytania szansy postawienia „całej wielkiej i potężnej Polski” w
roli równorzędnego z Rosją bieguna siły na wschodzie Europy. Sukcesy Denikina
usztywniły stanowisko tak Paryża, jak i Londynu w sprawie politycznych
rozstrzygnięć, które mogłyby istotnie uszczuplić suwerenność odrodzonej Rosji na
obszarze bałtycko-czarnomorskiego międzymorza, a już zwłaszcza uszczuplić ją na
korzyść „polskiego imperializmu”. Być w zgodzie z Ententą oznaczało w tym
momencie – skoordynować działania wojenne przeciw bolszewikom z Denikinem, by
utorować mu drogę do Moskwy i ... odbudować wielką, uznaną przez Zachód za
jedynego partnera na europejskim wschodzie Rosję. W tej sytuacji Piłsudski
zdecydował się na wznowienie sondażowych rozmów politycznych z bolszewikami.O
konsekwencjach, nie tylko geopolitycznych, tego ruchu, pisałem gdzie indziej...
Piłsudski mógł
rozważać jednak i drugie, jeszcze bardziej zapomniane, wyjście z sytuacji, w
której zachodnie mocarstwa odmawiały wsparcia dla koncepcji zmiany
geopolitycznego układu w Europie Wschodniej. To ponowne rozważenie zwrotu w
kierunku współpracy z Niemcami. Piłsudski używał w 1919 roku tej możliwości
przynajmniej jako środka nacisku na swoich zachodnich partnerów. Niezmiernie
interesującym świadectwem jest pod tym względem jego rozmowa z amerykańskim
posłem, z 5 listopada 1919 roku. Oddajmy głos Hugh Gibsonowi: “I called on the
Chief of State at 11.30 and talked with him for half an hour about the general
situation. [...] I asked him what could be done about it [w sprawie
zaopatrzenia wojska polskiego na zimę, by pozostało zdolne do stawienia czoła
bolszewikom – AN]. He replied that he things that could be done are obvious,
but that he did not believe that anything would be done; that he had been
importuning Paris for clothing and supplies since last spring and had got nothing
but false hopes; that he had come to the conclusion that Poland was playing a
lone hand. In the last few months the only reminder he has had that Poland was
considered a member of the Allied group was when he was hampered by
restrictioons from Paris as to what he might or might not do. He said
that he did not make any reproaches as nations have always been entirely
selfish and it would have been a good deal of a deprture if all the world had
suddenly become kind and helpful to Poland unless they could see some direct
interest in it. He said that he would continue to do the best he could to
maintain order and keep up struggle against Bolshevism. He said there was no
doubt a growing feeling in the country that the Allies had abandoned Poland and
that she would do well to reach an understanding with Germany. Germany of
course would like nothing better than to secure Polish friendship at the price
of clothing, transportation, and possibly military support, and it was not
surprising that the elements favoring this movement should receive attention
from a widening circle thoughout the country.”
W 1934 roku marszałek Piłsudski wróci do tej koncepcji w sposób bardziej
realistyczny...
Co było dalej w
roku 1920 – wiemy doskonale. Próba zmiany geopolitycznej architektury Europy
Wschodniej nie powiodła się. Polska obroniła swoją niepodległość, ale
pozostała sama ze swoimi projektami. Choć nie mała, nie zredukowana do
“obszelmowanego kraiku”, to jednak wciąż zbyt mała – by utrzymac się między
wrogimi, napędzanymi totalitarnymi ideologiami Niemcami i Rosją.
Zasadniczy cel
geopolitycznej “rewolucji”, jaką zamierzył Piłsudski, najlepiej chyba oddaje
wizja “Imperium Wschodniego – Polskiego Imperium Dominiów”, jak to określił
niedoszły współpracownik tego projektu (na odcinku litewskim) Michał Römer. Imperium, łączące ziemie
Polski, Ukrainy, Litwy i Białorusi – w formie federacji, ścisłego sojuszu, czy
innego ścisłego związku strategicznego – miało stać się w końcu alternatywą dla
dominacji rosyjskiej (albo: niemiecko-rosyjskiej) nad Europą
Środkowo-Wschodnią. Ale się nie stało.
Piłsudski korzystał
ze swoistej luki siły, jaka powstała po I wojnie światowej, w czasie wojny
domowej w Rosji na wschodzie Europy. Nie chciał zmarnować tego krótkiego
momentu, gdy maksymalne naprężenie polskiego wysiłku mogło przeważyć
przejściowo sparaliżowane potencje wielkich sąsiadów. Jednak nie tylko Ententa,
ale również ludność wschodnioeuropejskiego Międzymorza zachowała w pamięci
raczej doświadczenie potęgi Rosji (i Niemiec), którą mogłyby zrównoważyć –
gdyby chciały – mocarstwa zachodnie, nie zaś osamotniona Polska, startująca
przecież w 1918 roku z tego samego pułapu co pozostałe pozbawione własnej
państwowości tego regionu narody.
Piłsudski
pozostawił swoją koncepcję geopolityczną jako swego rodzaju testament. Szansę
jego wypełnienia mogła dać tylko nowa luka siły na wschodzie kontynentu – oraz
wola i gotowośc elit politycznych Polski do pójścia śladem tego testamentu. Jak
brzmi jego przesłanie? Możemy je wyczytać z dwóch wielkich narad z najbardziej
zaufanym kręgiem współpracowników, którym Piłsudski, przygotowując się już do
odejścia, pragnął przekazać istotę swojej geopolityki: “Stale w polityce
zagranicznej Komendant uważa, że nasze pole działania jest na wschodzie – tam
możemy być silni i zawsze Komendant uważa za bezsensowne wdawanie się Polski
zbyt skwapliwe w stosunki zagraniczne zachodnie dlatego, ponieważ tam nic
innego nie może nas czekać, jak tylko włażenie zachodowi w dupę.” To zalecenie
z narady w Belwederze z 29 kwietnia 1931 roku. Dopełnia je przedstawiona trzy
lata później, na spotkaniu z byłymi premierami, dosadna analiza polskiego
położenia między Rosją a Niemcami: „Wyzyskiwali to zagrożenie Polski wszyscy
nie wyłączając (mówiąc żartem) nawet Murzynów. Ze strony Polaków znachodzono
tylko jeden na to sposób: włażenie do dupy wszystkim, nawet Murzynom, i być w
tych dupach obsrywanym.” I wyprowadzone z tej analizy zalecenia: “Nigdy nie
zniżać głowy, tzn. przestrzegać godnosci, co dawało Komendantowi zawsze dobre
rezultaty. [...] Zadanie Polski jest na Wschodzie, tzn. tutaj może Polska
sięgać po możność stania się właśnie na Wschodzie czynnikiem wpływowym. Nie
należy się ani mieszać, ani próbować oddziaływać na stosunki między państwami
zachodnimi. Dla tego celu osiągnięcia wpływu Polski na Wschodzie warto jest
wiele nawet poświęcić z dziedziny stosunków Polski z państwami zachodnimi.”
To jest geopolityka
Piłsudskiego.
- prof. Andrzej Nowak, Instytut
Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego, redaktor naczelny dwumiesięcznika
„Arcana”, opublikował m.in. Między carem a rewolucją: studium politycznej
wyobraźni i postaw Wielkiej Emigracji wobec Rosji 1831-1849 (1994), Jak
rozbić rosyjskie imperium? Idee polskiej polityki wschodniej (1999),
Polska i trzy Rosje: studium polityki wschodniej Józefa Piłsudskiego
(2001), Powrót do Polski. Szkice o patriotyzmie po „końcu historii” (2005).
|