Przegląd
Współczesny, t. XXXIII, nr 96 (kwiecień) 1930, s. 93-116.
Pięcioletni plan industrializacji Rosji
Sowieckiej jest czymś więcej, niż prostym zamierzeniem wykonania
pewnego określonego przedsięwzięcia, jest czymś więcej, niż wybuchem
megalomanii, czy też wybrykiem sowieckiej fantazji. Powstanie takiego
planu jest zupełnie zrozumiałe w świetle doktryny komunistycznej.
Cała koncepcja socjalistycznej przebudowy świata powstała przecież
w cieniu rozbudowujących się coraz bardziej fabryk, w gwarze warczących
maszyn, u progu i na tle epoki, którą wypełniał proces industrializacji.
Maszyna jest związana zbyt ciasnymi, zbyt nierozerwalnymi więzami
z teorią marxowską, aby tam, gdzie ta teoria dochodzi do głosu,
mógł się ten stosunek rozluźnić. Bolszewicy, którzy mienią się wyznawcami
Marxa i którzy chcą, jak w bajce czarodziejskiej, przez magiczne
zaklęcie, z niczego stworzyć cały świat realnych przedmiotów w postaci
fabryk, maszyn, budynków i t. d., zostają w duchu wierni nauce,
którą kilka dziesiątków lat wstecz wygłosił ich mistrz duchowy.
I dlatego już ten dogmatyczny punkt widzenia tłumaczy ich poczynania.
Przechodząc zresztą do praktycznej rzeczywistości,
przy bliższym zastanowieniu się nad historią lat ostatnich, oraz
nad dzisiejszą sytuacją, skonstatować trzeba, że ten plan sowiecki
tak głęboko wiąże się poza tym z treścią sowieckiego życia gospodarczego,
jest tak koniecznym wynikiem wszystkich jego tendencji i jego gry
sił, że mówić o tym planie, krytykować go, jest to uderzyć w najczulszą
strunę sowieckiego systemu gospodarczego. Być może, iż tak, jak
ten plan jest pojęty, nie odpowiada on możliwościom wykonania, daleko
je przekracza, jest nierealny, nawet szalony. W każdym razie jego
znaczenie, zależność losów ustroju bolszewickiego od jego realizacji,
kazały tak dobremu znawcy dzisiejszej Rosji, jakim jest Paweł Scheffer,
wypowiedzieć zdanie, iż wykonanie "piatiletki", nawet tylko w wymiarze
trzech czwartych, byłoby równoznaczne z ostatecznym zwycięstwem
rewolucji.
Jeżeli spojrzeć na Rosję dzisiejszą i
porównać ją z Rosją przedrewolucyjną, to skutki przewrotu bolszewickiego
wydają się być olbrzymie. Kraj ma dzisiaj zupełnie inne oblicze.
Całkowite zniesienie większej własności ziemskiej, nacjonalizacja
większego przemysłu i handlu, wystąpienie dawnych burżuazyjnych
klas, zmiana ustroju, urządzeń itp., jednym słowem wszystko to,
co polega na negacji przeszłości, jest w zupełności dokonane. W
imię tych właśnie destrukcyjnych haseł wybuchła rewolucja. Ale nie
mogły one wypełniać całkowicie treści postulatów komunizmu, gdyż
te ostatnie zawierają także pierwiastek pozytywny. Wprawdzie realizacja
tych postulatów pociąga za sobą konieczność przeprowadzenia zmian,
usunięcia dawnych form i urządzeń, ale poprzestanie na tym byłoby
tylko rewolucją formalną. Jest to dzieło jednego dnia, paru dni
- dzieło faktów dokonanych lub ustaw. To jest właściwa rewolucja.
Później przychodzi epoka rządów rewolucyjnych, mających za zadanie
rekonstrukcję w nowym duchu tego, co zostało odrzucone lub zniszczone.
Pierwsze jest zadaniem łatwiejszym - drugie trudniejszym. A w dodatku
niemiłym, gdyż na spełnienie obietnic rewolucyjnych każe się zwykle
nazbyt długo czekać.
Jeżeli teraz pod tym kątem widzenia rozpatrzymy
zdobycze rewolucji rosyjskiej, to przedstawiają się one w odmiennym,
daleko smutniejszym świetle. Patrząc na Rosję z perspektywy minionych
dwunastu lat i zapytując, co dał społeczeństwu okres rządów komunistycznych
(okres konstruktywny, nie akt destrukcji), przekonamy się, że pod
tym względem jest to okres nieskończenie ubogi. Przy głębszym wniknięciu
w ten przedmiot okaże się dużo więcej. Okaże się cała paradoksalność,
cała masa sprzeczności, na jakich oparty jest ustrój sowiecki. Mimo
woli nasuwa się czasami refleksja, czy historia nie zadrwiła sobie
z komunistów rosyjskich - tak piekącą jest nieraz ironia sowieckiej
rzeczywistości.
Niejedni powiedzą, że jest to przejściowe.
Zapewne, z początku nie było czasu ani możności na ekonomiczne wysiłki.
Trzeba było się utrzymać przy władzy, prowadzić wojnę na parę frontów,
zwalczać Kołczaka, Denikina, Polskę. Trzeba było borykać się z chaosem
spraw, gniotący braki rządu sowieckiego, rozpaczliwa walka o usprawnienie
przemysłu, transportów, wszystko to przyczyniało się do tego, iż
było rzeczą gospodarczą zupełnie niemożliwą polepszyć dolę ludności
w wydatnym stopniu. Są także i inne punkty patrzenia. Można być
zdania, że fakt, iż na Kremlu zatknięty został czerwony sztandar
z godłem sowieckim, wynagradza w zupełności wszystkie braki obecnych
rządów, że fakt nieistnienia znienawidzonej burżuazji znaczy więcej,
niż dzisiejsze "tymczasowe ubóstwo" społeczeństwa rosyjskiego. Cokolwiek
w takim ustroju łatwo znajdzie usprawiedliwienie dla tak typowych
objawów nędzy, jak żywnościowy system kartkowy i ogonki ludzi, wyczekujących
pod sklepami na zdobycie najpotrzebniejszych artykułów.
Przy tej sposobności dobrze będzie przypomnieć
sobie jedno. Przy analizowaniu zjawisk współczesnej Rosji należy
zawsze uświadomić sobie, że system rządów bolszewickich jest faktem,
czymś danym, i że wobec tego nie można ani na chwilę zapominać,
iż obowiązuje w nim punkt widzenia diametralnie różny od naszego,
"burżuazyjnego". Najczęściej krytyka pewnego faktu sowieckiego życia
gospodarczego byłaby najzupełniej uzasadniona z naszego punktu widzenia,
nie jest nią jednak z punktu widzenia komunistycznego, zupełnie
przecież odrębnego. Okoliczność ta jest często zapoznawana przez
jedną i drugą stronę, i to umniejsza naukową wartość obopólnej literatury.
Miarodajnym dla nas jest punkt widzenia
ekonomiczny i pod tym kątem należy rozpatrywać bilans gospodarczy
Rosji Sowieckiej za minioną epokę. Trzeba przyznać, że przedstawia
się on wysoce ujemnie. [...]
Wnikając głębiej w to zagadnienie, dostrzegany,
że przyczyn jest cały szereg - i to różnej natury: psychologicznej,
politycznej, gospodarczej. Podział ten jest bardzo dowolny i przyczyny
nie są równorzędne, ale wszystkie złożyły się na wytworzenie tego
stanu psychologicznego, w którym mogła zrodzić się idea "piatiletki".
Teodor Wolff, mówiąc kiedyś o stosunkach
bolszewików do Niemców, usprawiedliwiając powody ich wzajemnej chęci
do porozumienia (Rapallo), porównał oba kraje do dwóch ludzi, którzy
znajdują się sami jedni w głuchej ulicy, maja przed sobą pozamykane
wszystkie drzwi, i błądząc, mimo woli starają się zbliżyć do siebie.
Odrzucając obojętną w tym wypadku stronę polityczną tego obozu (kwestia
sojuszu z Niemcami), trzeba przyznać, że trudno znaleźć lepsze porównanie,
które by tak malowało nastrój psychiczny Rosji Sowieckiej - tego
człowieka wędrującego wśród zamkniętych dla niego domów.
W zamknięciu, w odosobnieniu, opanowuje
często ludzi specjalna psychoza, przybierająca formę manii prześladowczej
albo megalomanii. Gdy się to wielu osobnikom udziela, powstaje wówczas
jakby atmosfera domu obłąkanych. I wtedy psychoza taka staje się
podatnym gruntem do powstania różnych przedziwnych pomysłów.
"Piatiletka" powstała w takiej właśnie
atmosferze, a na tę ostatnią złożyło się istnienie i ścieranie się
szeregu uczuć czasem bardzo silnych. Jest tam przede wszystkim ukryta
złość, uraza do kapitalistycznego Zachodu za własną niemoc. Jest
dziecinna chęć zrobienia mu na przekór, dogonienia go za wszelką
cenę, jest zarozumiałość, pycha, ale także i ciągła obawa o swoje
bezpieczeństwo. Przebija się to w niedawnej mowie Stalina, który,
patrząc w sali opery moskiewskiej na daleką Amerykę z zawiścią,
a zarazem z prostackim trochę podziwem, deklamował o tym, jak Rosja,
dzięki cudowi "piatiletki", stanie wkrótce w rzędzie krajów najbardziej
technicznie zaawansowanych, i jak tym samym nie będzie narażona
na szyderstwa państw burżuazyjnych. Z innej strony bolszewicy nie
przestają powtarzać o grożącym ataku na sowiecką Rosję ze strony
państw kapitalistycznych. Częściowo jest to celowo zrobione dla
propagandy, ale częściowo wynika ta bezustanna obawa również z tej
samej psychozy. Pociąga to za sobą konieczność gospodarczego wyemancypowania
się od burżuazji, i do tego ma się właśnie przyczynić "piatiletka".
Należy podkreślić jedną jeszcze bardzo
znamienną właściwość, wypływającą z doktrynerskiego nastawienia
umysłów komunistycznych. Jest nią dziecinna radość, jaką znajdują
w operowaniu cyframi, lubowanie się w statystyce, związane z przypisywaniem
jej nazbyt wielkiej wagi. Nie byłoby nawet zbyt wielka przesadą
twierdzić, że jednym z zadań "piatiletki" będzie również wybawienie
Rosji z pasji cyfr, która ją opanowała. Zwiększenie produkcji przemysłowej
jest propagowane z powodu szeregi realnych konieczności, ale także
dlatego, żeby można było później powiedzieć: wyprodukowaliśmy w
tym roku tyle ton węgla, stali itp. więcej, niż lat poprzednich.
Indeks produkcji będzie szedł górę i to będzie już sprawiało przyjemność.
Jeszcze jeden ważny moment: Uprzemysłowienie
kraju wzmacnia element miejski, robotniczy, tzn. tę warstwę, z której
się głównie rekrutują kadry partii komunistycznej, a tym samym na
której opiera się cały ustrój Rosji. Jednocześnie z wykonaniem planu
ma wzrastać "sektor kolektywistyczny". Przede wszystkim więc program
agrarnuy przewiduje rozbudowę "kołchozów" i "sowchozów", przemysł
ma więc w większej części, hurtowy handel całkowicie uprzemysłowiony.
Dziś podlega socjalizacji 52% gospodarstwa, w 1933 r. na jej podlegać
68%. Widać więc, że z punktu widzenia wewnętrznej polityki, sowiecka
polityka industrializacyjna jest również celowa. Celowa także z
punktu widzenia zagadnienia ludnościowego. A jest to problem ciężko
ważący na przyszłości Sowietów. Co zrobić z wzrastającą ludnością
Rosji, oraz z wzrastającą armią bezrobotnych. Liczba tych ostatnich
rośnie w sposób zatrważający, już nie tylko w związku z ogólnym
przyrostem ludności rosyjskiej (największy przyrost w Europie),
ale wskutek zjawiska bardzo charakterystycznego - proletaryzacji
wsi. Mimo likwidacji prywatnej większej własności ziemskiej oraz
kościelnej, wieś nie pozbyła się swego proletariatu, przeciwnie
wzrasta on stale, tak że wieś wysyła corocznie do miast olbrzymie
zastępy bezrobotnych. Dzisiaj liczba ta wynosi mniej więcej dwa
miliony, w r. 1931 ma ponoć dosięgnąć trzech milionów. Jest to okoliczność,
nad która nie sposób przejść do porządku dziennego. Jest to problem
zarówno polityczny, jak i gospodarczy; zresztą wszystkie problemy
gospodarcze mają swój oddźwięk polityczny. Np. sprawa niesłychanego
głodu towarowego, na który cierpi ludność rosyjska. Towar jest zły
jakościowo (Fabryki państwowe, brak konkurencji), bardzo drogi (jest
ukrytym podatkiem), poza tym daje się dotkliwie odczuć jego brak.
Oczywiście, stan takim nie przyczynia się do zjednywania mas do
idei komunistycznej. Czy "piatiletka" zaradzi coś na to? Na dalsza
metę tak, ale tymczasem sytuacja niewiele się będzie mogła polepszyć,
gdyż wszystkie wysiłki są skierowane w kierunku wzmożenia wytwórczości
środków produkcji, a nie towarów konsumpcyjnych. W ten sposób cierpliwość
ludzi będzie nadal wystawiona na ciężką próbę.
W końcu nie wolno ominąć jeszcze jednego
ważnego momentu. Jest to znów dziedzina psychologii i polityki:
chodzi o propagandowe, agitacyjne znaczenie "piatiletki". Że "patiletka"
jest propagandą zewnętrzno- i wewnętrzno-polityczną, o tym chyba
niema dwóch zdań. Ta ostatnia jest szczególnie ważna. W Sowietach
wszystko musi być przeprowadzone w sposób wojowniczy, jak gdyby
pod ciągłym ciśnieniem atmosfer bezustannej krzykliwej propagandy.
"Piatiletka" pojęta jest na kształt olbrzymiej wojny, zażartej walki
na wielu frontach. Takie wrażenie odnosi się, czytając gazety sowieckie.
Tworzy się specjalne brygady robotnicze, walczy się o usprawnienie
pracy, o wprowadzenie dyscypliny, o potanienie kosztów produkcji,
o jej zwiększenie itp. Wysoka temperatura takiej atmosfery jest
widocznie potrzebna do tego, aby sowieckie życie gospodarcze mogło
się utrzymywać i rozwijać. Może dlatego, że to życie jest takie
sztuczne, cieplarniane?
Dotychczasowe rozważania zresztą były
zbudowane na warunku dobrowolnej i darmowej pracy ludności. Tym
samym kwalifikują się do dziedziny utopii. Ale czyż byłby rzeczywiście
w stanie rząd sowiecki, bez pomocy kredytów zagranicznych i bez
uciekania się do inflacji, sfinansować wykonanie planu? A więc w
normalnej drodze podatkowej? Ponieważ siła podatkowa ludności zależy
od ogólnego dochodu społecznego, ten ostatni zaś od majątku narodowego
(faktycznego, a nie tego planowanego, będącego dopiero muzyką przyszłości),
celem "piatiletki" zaś jest powiększenie tego majątku w tempie i
w rozmiarach nieproporcjonalnych do rozmów, jakich by dopuszczała
roczna kapitalizacja, - wynika z tego, że samymi podatkami nie da
się uskutecznić tego powiększenia. Finansowanie zaś z pomocą drukowania
pieniędzy byłoby normalną, stuprocentową inflacją, w działaniu swym
i skutkach niezawodną.
Zdawało się początkowo bolszewikom, iż
zaprowadzając nowy system gospodarki, uwalniają go od żelaznego
władztwa praw ekonomicznych. Takim wyzwoleniem byłaby realizacja
"piatiletki". Ale tymczasem twierdzić można na pewno, iż te prawa
i nadal zachowają swą moc. "Piatiletka" mogłaby się jedynie w pewnej
mierze wówczas udać, gdyby spełniło się początkowe założenie tych
rozważań, tzn. gdyby ludność dała się nakłonić do bezpłatnej ofiarnej
pracy, gdyby dała się porwać uczniom powszechnego entuzjazmu. Ale
nie jest ludzkim takie poświęcenie. Raczej potrafią ludzie nakłonić
się do wojowania, zabijania się, niż z narzędziem w ręku pocić się
nad stawianiem zrębów wielkich budowli.
W powyższych rozważaniach staraliśmy się,
w oderwaniu od faktycznej sytuacji a w drodze rozumowania ekonomicznego,
określić istotę sowieckiego planu, ustalić granice możliwości jego
realizacji. Dla uproszczenia sobie zadania nie uwzględniliśmy szeregu
ubocznych okoliczności lub przypuściliśmy, że się one najpomyślniej
ułożą. Staraliśmy się stwierdzić, że pod warunkiem spełnienia się
pewnych przesłanek planu - w pewnych granicach plan ten mógłby być
urzeczywistniony.
Chodzi teraz o to, aby zbadać, już w ramach
konkretnego układu stosunków gospodarki sowieckiej, jakie widoki
spełnienia mają owe przesłanki, jaką wagę posiadają owe "okoliczności",
których optymalny układ przyjęliśmy hipotetycznie.
Znaną jest zwodniczość i tendencyjność
większość statystyk sowieckich i dlatego jest czasem rzeczą bardzo
trudną dokładne zorientowanie się w jakimś zagadnieniu. W ogóle
wielka ostrożność, z jaką należy traktować wszystkie publikacje
i cyfry sowieckie, konieczność wzajemnego porównywania cyfr statystycznych,
z góry nakładają obowiązek włożenia olbrzymiej pracy, w razie zamiaru
wiernego odmalowania gospodarczego obrazu współczesnej Rosji. Dzieła
tego dokonał A. Jugow.
Specjalista, ustosunkowany zresztą względem ekonomicznej polityki
Sowietów bardzo krytycznie, w swej niezmiernie ciekawej książce,
po kolei przedstawia najważniejsze zagadnienia gospodarcze Z. S.
R. R. Stają nam przed oczyma żywo i wyraziście olbrzymie społeczności
całego systemu, piętrzą się niezmierzone trudności, z jakimi na
każdym kroku musi walczyć wytwórczość przemysłowa i muszą borykać
się władze kierujące, a raczej chcące kierować gospodarką całego
potwornego organizmu sowieckiego. Widzi się całą bezsensowną biurokratyzmu,
bezustanne przerzucanie się z jednego pomysłu na drugi, bezpłodne
akademickie spieranie się o słuszność lub niesłuszność jakiegoś
poglądu, powstanie całych stosów cyrkularzy, rozporządzeń itp.
Jest się świadkiem walki papieru z życiem.
Rozumie się wówczas dobrze, że stwierdzenie możliwości wykonania
planu " w teorii" chociażby sto razy, nie dowodzi zupełnie, że się
to stanie w rzeczywistości. Suma tych powszednich, względnie drobnych
niedociągnięć systemu, jego grzechów, w masie swej jest tak wielka
i potężna, że utonąć w niej mogą najśmielsze genialne rzuty myśli
ludzkiej. Ciemne plamy na sowieckiej strukturze gospodarczej są
więc liczne i wielkie. W tej chwili dochodzą one do nas o tyle,
o ile w szczególnym stopniu stanowią zapory w procesie produkcyjnym.
Najcelniej będzie podzielić je na dwie duże grupy. Pierwsza z nich
zawiera wszystkie te trudności, z którymi przemysłowa wytwórczość
sowiecka zasadniczo i stale walczy, a to: a)
trudności, wynikające z faktu kierownictwa państwowego (biurokratyzm,
struktura trustowa); b) leżące
w samej istocie produkcji (zużycie kapitału stałego), c)
brak odpowiednich ludzi, zarówno kierowników jak i robotników.
Druga grupa zawiera te trudności, które specjalnie dokuczyłyby zwiększeniu
produkcji (przede wszystkim więc zagadnienie finansowania, skąd
wziąć środki pieniężne). Naturalnie, że trudności z a),
b) i c) tak samo zachowują tutaj swa wagę, i
to nawet w silniejszym stopniu (szczególnie trudności ostatniej
kategorii, tyczące się momentu ludzkiego).
Zacznijmy więc od pierwszej grupy. Jak
wiadomo, przygniatająca większość przedsiębiorców przemysłowych
jest upaństwowiona (cały wielki i ciężki przemysł). Przemysł prywatny
(drobne warsztaty) coraz bardziej zanika i odgrywa małą rolę. To
samo tyczy się koncesji zagranicznych. Poza tym cały rozwój życia
gospodarczego jest w teorii regulowany przez władze sowieckie, czego
dowodem jest właśnie między innymi "piatiletka". A przed jej powstaniem
również były opracowywane na każdy rok przez "Głosplan" tzw. kontrolne
cyfry, które obecnie zgadzają się z postanowieniami "piatiletki".
Swoją drogą ta planowość jest dosyć problematyczna, na pewno daleka
od koncepcji takiego Rathenau'a, a wspomniany wyżej Jugow istnienia
jej kategorycznie zaprzecza. Dość, że Rosja jest najbardziej etatystycznym
krajem na świecie. Otóż jeżeli istnieją jakieś zarzuty przeciwko
etatyzmowi, jeżeli istnieje uzasadniona krytyka gospodarki publicznej,
uznająca jej niższość od gospodarki prywatnej, to wszystko to może
tu znaleźć zastosowanie chyba w najwyższym stopniu. Wszystko to,
czym może biurokratyzm hamować rozwój gospodarczy państwa, demoralizacja
urzędników, do której ostatecznie prowadzi przerost roli państwa,
ciągłe ścieranie się nierealnych, czasem fantastycznych, papierowych
planów z rzeczywistością, - wszystko to kwitnie w Rosji w całej
pełni. Nie pomoże tu i fakt istnienia wśród tych ludzi jednostek
bądź co bądź niezmiernie zdolnych i energicznych. "Biurokratyzm,
formalizm, brak uczucia odpowiedzialności, programy wytwórczości
narzucane z góry i nie odpowiadające możliwościom technicznym danego
przedsiębiorstwa. Produkcyjne, techniczne i finansowe plany, przechodzące
przez dziesiątki kancelarii i zatwierdzenia wreszcie z końcem operacyjnego
periodu. Rewizje, następujące jedna po drugiej i trwające 3-5 miesięcy,
zupełny brak kontroli i niewiarygodne w swych rozmiarach sprzeniewierzenia
i kradzieże, olbrzymie kary urzędników i buchalterów, tysiące pudów
rachunków, instrukcji i cyrkularzy. Brak w zarządzie trustu elementarnych
znajomości pracy w przedsiębiorstwach, a w W. S. N. Ch.
o pracy trustu. Komisje, posiedzenia miliony otrzymanych i wysyłanych
papierów. Zwyczajne rozchody wielokrotnie przewyższające przedwojenne
rozmiary. Periodycznie powtarzające się redukcje etatu pracowników
i natychmiastowy ponowny powrót do dawnych rozmiarów tego etatu".
Tak charakteryzuje Jugow stosunki i twierdzi,
że s szczególnie jaskrawo występują te błędy przy budowie nowych
fabryk, elektrowni itp., a więc właśnie przy realizowaniu programu
"piatiletki".
Inna jeszcze choroba. Struktura sowieckiego
przemysłu jest także źródłem szeregu niedomagań. Upaństwawiając
przemysł bolszewicy, w sposób mechaniczny i sztuczny, stworzyli
szereg wielkich trustów, wtłaczając w nie, stosownie do branż, wszystkie
poszczególne fabryki. Takie gwałtowne przesunięcie (w przeciwstawieniu
do zjawisk koncentracji na Zachodzie, odbywającej się powoli i występującej
tylko wówczas, gdy sytuacja naprawdę do tego dojrzała) nie zawierało
żadnych dobrych stron koncentracji (racjonalizacji; unieruchomienie
przestarzałych, drogo pracujących fabryk; zastosowania najnowszych
zdobyczy techniki itp.), zawierało natomiast wszystkie ujemne strony,
które w normalnych wypadkach koncentracji nie zawsze, ale najczęściej
występują (podrożenie produkowanych towarów w związku z zajęciem
monopolistycznego stanowiska). Poza tym z powodu państwowego monopolu
handlu zagranicznego i dzięki wyjątkowo wysokiej ochronie celnej,
niema kraju, w którym produkcja krajowa byłaby tak zabezpieczona
od wszelkiej konkurencji. To prowadzi do zaniedbań, jak tego dowodzi
niebywale zły gatunek towarów sowieckich. Przyznają to sami bolszewicy.
Autokratyzm państwa rosyjskiego ma naturalnych
sprzymierzeńców w bezmiernej pasywności ludu, w historycznie dowiedzionej
możliwości ujarzmienia go przez znikomą mniejszość. Pod tym względem
Rosja była i jest wymarzonym krajem dla dokonywania eksperymentów.
Jednakże i te właściwości rosyjskiego ludu mogą zawieść, zanim jeszcze
eksperyment będzie doprowadzony do końca. Rosja bywała również widownią
różnych przewrotów; nadszedł dzień, w którym państwo moskiewskie
wyzwoliło się od panowania tatarskiego, po setkach lat upadł caryzm,
może więc przyjść kolej na upadek bolszewizmu. Oparty na znikomej
liczbie prawdziwych komunistów, trwa on właściwie prawem swej bezwładności.
Można by o nim powtórzyć to, co powiedział Guglienmo Ferrero, charakteryzując
dawny ustrój carskiej Rosji: "Si rien ne lui résiste, rien ne l'appuie". Ten sam Ferrero mówi dalej,
jak wielką zagadką jest opinia społeczeństwa. Nie wiadomo nigdy
z góry, w jaki sposób i w jak silnym stopniu zareaguje. Nie wiadomo
więc też, czy nieprzewidziane zdarzenia nie popsują szyków eksperymentalnej
roboty bolszewików. A stać się to może w mgnieniu oka, gdyż i miara
rosyjskiej pasywności może się przebrać.
Ale nawet - i to jest zresztą dużo prawdopodobniejsze
- gdyby żadne wewnętrzne, nadzwyczajne okoliczności nie miały przeszkodzić
wykonywaniu "piatiletki", gdyby w końcu wszystko to, co jest tymczasem
papierowym tylko wyrazem woli, przyoblekło się w kształty realne
- czyż wówczas te potężne twory przemysłowe, wyrosłe w tak nienaturalnej
drodze, okupione niebywale ciężkimi ofiarami ludzkości, przez fakt
właśnie tej swej sztuczności nie wytworzą takiego splotu nowych
trudności, że ich twórcy nie potrafią im podołać? Nie wystarczy
wybudować fabryki, trzeba je uruchomić i w ruchu utrzymać, a ten
fakt stwarza szereg ciężkich komplikacji. Najłatwiej jest rządzić
mało skomplikowanym państwem rolniczym; uprzemysłowienie stwarza
kompleks nowych zagadnień, które utrudniają sprawowanie rządów.
Te nieprzeliczone tysiące H. P. i K. W., które bolszewicy ujarzmiają
i zaprzęgają do pracy, mogą stać się w swych skutkach fatalnym nabytkiem.
Może przyjść dzień, kiedy kierowca nie zdoła nowych sił opanować,
i one wówczas poniosą go w nieznanym kierunku - na zgubę.
|