Kazimierz Antoni Zdziechowski - Uwagi o pięcioletnim planie industrializacji Z. S. R. R.


Przegląd Współczesny, t. XXXIII, nr 96 (kwiecień) 1930, s. 93-116.

Pięcioletni plan industrializacji Rosji Sowieckiej jest czymś więcej, niż prostym zamierzeniem wykonania pewnego określonego przedsięwzięcia, jest czymś więcej, niż wybuchem megalomanii, czy też wybrykiem sowieckiej fantazji. Powstanie takiego planu jest zupełnie zrozumiałe w świetle doktryny komunistycznej. Cała koncepcja socjalistycznej przebudowy świata powstała przecież w cieniu rozbudowujących się coraz bardziej fabryk, w gwarze warczących maszyn, u progu i na tle epoki, którą wypełniał proces industrializacji. Maszyna jest związana zbyt ciasnymi, zbyt nierozerwalnymi więzami z teorią marxowską, aby tam, gdzie ta teoria dochodzi do głosu, mógł się ten stosunek rozluźnić. Bolszewicy, którzy mienią się wyznawcami Marxa i którzy chcą, jak w bajce czarodziejskiej, przez magiczne zaklęcie, z niczego stworzyć cały świat realnych przedmiotów w postaci fabryk, maszyn, budynków i t. d., zostają w duchu wierni nauce, którą kilka dziesiątków lat wstecz wygłosił ich mistrz duchowy. I dlatego już ten dogmatyczny punkt widzenia tłumaczy ich poczynania.

Przechodząc zresztą do praktycznej rzeczywistości, przy bliższym zastanowieniu się nad historią lat ostatnich, oraz nad dzisiejszą sytuacją, skonstatować trzeba, że ten plan sowiecki tak głęboko wiąże się poza tym z treścią sowieckiego życia gospodarczego, jest tak koniecznym wynikiem wszystkich jego tendencji i jego gry sił, że mówić o tym planie, krytykować go, jest to uderzyć w najczulszą strunę sowieckiego systemu gospodarczego. Być może, iż tak, jak ten plan jest pojęty, nie odpowiada on możliwościom wykonania, daleko je przekracza, jest nierealny, nawet szalony. W każdym razie jego znaczenie, zależność losów ustroju bolszewickiego od jego realizacji, kazały tak dobremu znawcy dzisiejszej Rosji, jakim jest Paweł Scheffer, wypowiedzieć zdanie, iż wykonanie "piatiletki", nawet tylko w wymiarze trzech czwartych, byłoby równoznaczne z ostatecznym zwycięstwem rewolucji.

Jeżeli spojrzeć na Rosję dzisiejszą i porównać ją z Rosją przedrewolucyjną, to skutki przewrotu bolszewickiego wydają się być olbrzymie. Kraj ma dzisiaj zupełnie inne oblicze. Całkowite zniesienie większej własności ziemskiej, nacjonalizacja większego przemysłu i handlu, wystąpienie dawnych burżuazyjnych klas, zmiana ustroju, urządzeń itp., jednym słowem wszystko to, co polega na negacji przeszłości, jest w zupełności dokonane. W imię tych właśnie destrukcyjnych haseł wybuchła rewolucja. Ale nie mogły one wypełniać całkowicie treści postulatów komunizmu, gdyż te ostatnie zawierają także pierwiastek pozytywny. Wprawdzie realizacja tych postulatów pociąga za sobą konieczność przeprowadzenia zmian, usunięcia dawnych form i urządzeń, ale poprzestanie na tym byłoby tylko rewolucją formalną. Jest to dzieło jednego dnia, paru dni - dzieło faktów dokonanych lub ustaw. To jest właściwa rewolucja. Później przychodzi epoka rządów rewolucyjnych, mających za zadanie rekonstrukcję w nowym duchu tego, co zostało odrzucone lub zniszczone. Pierwsze jest zadaniem łatwiejszym - drugie trudniejszym. A w dodatku niemiłym, gdyż na spełnienie obietnic rewolucyjnych każe się zwykle nazbyt długo czekać.

Jeżeli teraz pod tym kątem widzenia rozpatrzymy zdobycze rewolucji rosyjskiej, to przedstawiają się one w odmiennym, daleko smutniejszym świetle. Patrząc na Rosję z perspektywy minionych dwunastu lat i zapytując, co dał społeczeństwu okres rządów komunistycznych (okres konstruktywny, nie akt destrukcji), przekonamy się, że pod tym względem jest to okres nieskończenie ubogi. Przy głębszym wniknięciu w ten przedmiot okaże się dużo więcej. Okaże się cała paradoksalność, cała masa sprzeczności, na jakich oparty jest ustrój sowiecki. Mimo woli nasuwa się czasami refleksja, czy historia nie zadrwiła sobie z komunistów rosyjskich - tak piekącą jest nieraz ironia sowieckiej rzeczywistości.

Niejedni powiedzą, że jest to przejściowe. Zapewne, z początku nie było czasu ani możności na ekonomiczne wysiłki. Trzeba było się utrzymać przy władzy, prowadzić wojnę na parę frontów, zwalczać Kołczaka, Denikina, Polskę. Trzeba było borykać się z chaosem spraw, gniotący braki rządu sowieckiego, rozpaczliwa walka o usprawnienie przemysłu, transportów, wszystko to przyczyniało się do tego, iż było rzeczą gospodarczą zupełnie niemożliwą polepszyć dolę ludności w wydatnym stopniu. Są także i inne punkty patrzenia. Można być zdania, że fakt, iż na Kremlu zatknięty został czerwony sztandar z godłem sowieckim, wynagradza w zupełności wszystkie braki obecnych rządów, że fakt nieistnienia znienawidzonej burżuazji znaczy więcej, niż dzisiejsze "tymczasowe ubóstwo" społeczeństwa rosyjskiego. Cokolwiek w takim ustroju łatwo znajdzie usprawiedliwienie dla tak typowych objawów nędzy, jak żywnościowy system kartkowy i ogonki ludzi, wyczekujących pod sklepami na zdobycie najpotrzebniejszych artykułów.

Przy tej sposobności dobrze będzie przypomnieć sobie jedno. Przy analizowaniu zjawisk współczesnej Rosji należy zawsze uświadomić sobie, że system rządów bolszewickich jest faktem, czymś danym, i że wobec tego nie można ani na chwilę zapominać, iż obowiązuje w nim punkt widzenia diametralnie różny od naszego, "burżuazyjnego". Najczęściej krytyka pewnego faktu sowieckiego życia gospodarczego byłaby najzupełniej uzasadniona z naszego punktu widzenia, nie jest nią jednak z punktu widzenia komunistycznego, zupełnie przecież odrębnego. Okoliczność ta jest często zapoznawana przez jedną i drugą stronę, i to umniejsza naukową wartość obopólnej literatury.

Miarodajnym dla nas jest punkt widzenia ekonomiczny i pod tym kątem należy rozpatrywać bilans gospodarczy Rosji Sowieckiej za minioną epokę. Trzeba przyznać, że przedstawia się on wysoce ujemnie. [...]

Wnikając głębiej w to zagadnienie, dostrzegany, że przyczyn jest cały szereg - i to różnej natury: psychologicznej, politycznej, gospodarczej. Podział ten jest bardzo dowolny i przyczyny nie są równorzędne, ale wszystkie złożyły się na wytworzenie tego stanu psychologicznego, w którym mogła zrodzić się idea "piatiletki".

Teodor Wolff, mówiąc kiedyś o stosunkach bolszewików do Niemców, usprawiedliwiając powody ich wzajemnej chęci do porozumienia (Rapallo), porównał oba kraje do dwóch ludzi, którzy znajdują się sami jedni w głuchej ulicy, maja przed sobą pozamykane wszystkie drzwi, i błądząc, mimo woli starają się zbliżyć do siebie. Odrzucając obojętną w tym wypadku stronę polityczną tego obozu (kwestia sojuszu z Niemcami), trzeba przyznać, że trudno znaleźć lepsze porównanie, które by tak malowało nastrój psychiczny Rosji Sowieckiej - tego człowieka wędrującego wśród zamkniętych dla niego domów[1].

W zamknięciu, w odosobnieniu, opanowuje często ludzi specjalna psychoza, przybierająca formę manii prześladowczej albo megalomanii. Gdy się to wielu osobnikom udziela, powstaje wówczas jakby atmosfera domu obłąkanych. I wtedy psychoza taka staje się podatnym gruntem do powstania różnych przedziwnych pomysłów.

"Piatiletka" powstała w takiej właśnie atmosferze, a na tę ostatnią złożyło się istnienie i ścieranie się szeregu uczuć czasem bardzo silnych. Jest tam przede wszystkim ukryta złość, uraza do kapitalistycznego Zachodu za własną niemoc. Jest dziecinna chęć zrobienia mu na przekór, dogonienia go za wszelką cenę, jest zarozumiałość, pycha, ale także i ciągła obawa o swoje bezpieczeństwo. Przebija się to w niedawnej mowie Stalina, który, patrząc w sali opery moskiewskiej na daleką Amerykę z zawiścią, a zarazem z prostackim trochę podziwem, deklamował o tym, jak Rosja, dzięki cudowi "piatiletki", stanie wkrótce w rzędzie krajów najbardziej technicznie zaawansowanych, i jak tym samym nie będzie narażona na szyderstwa państw burżuazyjnych. Z innej strony bolszewicy nie przestają powtarzać o grożącym ataku na sowiecką Rosję ze strony państw kapitalistycznych. Częściowo jest to celowo zrobione dla propagandy, ale częściowo wynika ta bezustanna obawa również z tej samej psychozy. Pociąga to za sobą konieczność gospodarczego wyemancypowania się od burżuazji, i do tego ma się właśnie przyczynić "piatiletka".

Należy podkreślić jedną jeszcze bardzo znamienną właściwość, wypływającą z doktrynerskiego nastawienia umysłów komunistycznych. Jest nią dziecinna radość, jaką znajdują w operowaniu cyframi, lubowanie się w statystyce, związane z przypisywaniem jej nazbyt wielkiej wagi. Nie byłoby nawet zbyt wielka przesadą twierdzić, że jednym z zadań "piatiletki" będzie również wybawienie Rosji z pasji cyfr, która ją opanowała. Zwiększenie produkcji przemysłowej jest propagowane z powodu szeregi realnych konieczności, ale także dlatego, żeby można było później powiedzieć: wyprodukowaliśmy w tym roku tyle ton węgla, stali itp. więcej, niż lat poprzednich. Indeks produkcji będzie szedł górę i to będzie już sprawiało przyjemność[2].

Jeszcze jeden ważny moment: Uprzemysłowienie kraju wzmacnia element miejski, robotniczy, tzn. tę warstwę, z której się głównie rekrutują kadry partii komunistycznej, a tym samym na której opiera się cały ustrój Rosji. Jednocześnie z wykonaniem planu ma wzrastać "sektor kolektywistyczny". Przede wszystkim więc program agrarnuy przewiduje rozbudowę "kołchozów" i "sowchozów", przemysł ma więc w większej części, hurtowy handel całkowicie uprzemysłowiony. Dziś podlega socjalizacji 52% gospodarstwa, w 1933 r. na jej podlegać 68%. Widać więc, że z punktu widzenia wewnętrznej polityki, sowiecka polityka industrializacyjna jest również celowa. Celowa także z punktu widzenia zagadnienia ludnościowego. A jest to problem ciężko ważący na przyszłości Sowietów. Co zrobić z wzrastającą ludnością Rosji, oraz z wzrastającą armią bezrobotnych. Liczba tych ostatnich rośnie w sposób zatrważający, już nie tylko w związku z ogólnym przyrostem ludności rosyjskiej (największy przyrost w Europie), ale wskutek zjawiska bardzo charakterystycznego - proletaryzacji wsi. Mimo likwidacji prywatnej większej własności ziemskiej oraz kościelnej, wieś nie pozbyła się swego proletariatu, przeciwnie wzrasta on stale, tak że wieś wysyła corocznie do miast olbrzymie zastępy bezrobotnych. Dzisiaj liczba ta wynosi mniej więcej dwa miliony, w r. 1931 ma ponoć dosięgnąć trzech milionów. Jest to okoliczność, nad która nie sposób przejść do porządku dziennego. Jest to problem zarówno polityczny, jak i gospodarczy; zresztą wszystkie problemy gospodarcze mają swój oddźwięk polityczny. Np. sprawa niesłychanego głodu towarowego, na który cierpi ludność rosyjska. Towar jest zły jakościowo (Fabryki państwowe, brak konkurencji), bardzo drogi (jest ukrytym podatkiem), poza tym daje się dotkliwie odczuć jego brak[3]. Oczywiście, stan takim nie przyczynia się do zjednywania mas do idei komunistycznej. Czy "piatiletka" zaradzi coś na to? Na dalsza metę tak, ale tymczasem sytuacja niewiele się będzie mogła polepszyć, gdyż wszystkie wysiłki są skierowane w kierunku wzmożenia wytwórczości środków produkcji, a nie towarów konsumpcyjnych. W ten sposób cierpliwość ludzi będzie nadal wystawiona na ciężką próbę.

W końcu nie wolno ominąć jeszcze jednego ważnego momentu. Jest to znów dziedzina psychologii i polityki: chodzi o propagandowe, agitacyjne znaczenie "piatiletki". Że "patiletka" jest propagandą zewnętrzno- i wewnętrzno-polityczną, o tym chyba niema dwóch zdań. Ta ostatnia jest szczególnie ważna. W Sowietach wszystko musi być przeprowadzone w sposób wojowniczy, jak gdyby pod ciągłym ciśnieniem atmosfer bezustannej krzykliwej propagandy. "Piatiletka" pojęta jest na kształt olbrzymiej wojny, zażartej walki na wielu frontach. Takie wrażenie odnosi się, czytając gazety sowieckie. Tworzy się specjalne brygady robotnicze, walczy się o usprawnienie pracy, o wprowadzenie dyscypliny, o potanienie kosztów produkcji, o jej zwiększenie itp. Wysoka temperatura takiej atmosfery jest widocznie potrzebna do tego, aby sowieckie życie gospodarcze mogło się utrzymywać i rozwijać. Może dlatego, że to życie jest takie sztuczne, cieplarniane?

Dotychczasowe rozważania zresztą były zbudowane na warunku dobrowolnej i darmowej pracy ludności. Tym samym kwalifikują się do dziedziny utopii. Ale czyż byłby rzeczywiście w stanie rząd sowiecki, bez pomocy kredytów zagranicznych i bez uciekania się do inflacji, sfinansować wykonanie planu? A więc w normalnej drodze podatkowej? Ponieważ siła podatkowa ludności zależy od ogólnego dochodu społecznego, ten ostatni zaś od majątku narodowego (faktycznego, a nie tego planowanego, będącego dopiero muzyką przyszłości), celem "piatiletki" zaś jest powiększenie tego majątku w tempie i w rozmiarach nieproporcjonalnych do rozmów, jakich by dopuszczała roczna kapitalizacja, - wynika z tego, że samymi podatkami nie da się uskutecznić tego powiększenia. Finansowanie zaś z pomocą drukowania pieniędzy byłoby normalną, stuprocentową inflacją, w działaniu swym i skutkach niezawodną.

Zdawało się początkowo bolszewikom, iż zaprowadzając nowy system gospodarki, uwalniają go od żelaznego władztwa praw ekonomicznych. Takim wyzwoleniem byłaby realizacja "piatiletki". Ale tymczasem twierdzić można na pewno, iż te prawa i nadal zachowają swą moc. "Piatiletka" mogłaby się jedynie w pewnej mierze wówczas udać, gdyby spełniło się początkowe założenie tych rozważań, tzn. gdyby ludność dała się nakłonić do bezpłatnej ofiarnej pracy, gdyby dała się porwać uczniom powszechnego entuzjazmu. Ale nie jest ludzkim takie poświęcenie. Raczej potrafią ludzie nakłonić się do wojowania, zabijania się, niż z narzędziem w ręku pocić się nad stawianiem zrębów wielkich budowli.

W powyższych rozważaniach staraliśmy się, w oderwaniu od faktycznej sytuacji a w drodze rozumowania ekonomicznego, określić istotę sowieckiego planu, ustalić granice możliwości jego realizacji. Dla uproszczenia sobie zadania nie uwzględniliśmy szeregu ubocznych okoliczności lub przypuściliśmy, że się one najpomyślniej ułożą. Staraliśmy się stwierdzić, że pod warunkiem spełnienia się pewnych przesłanek planu - w pewnych granicach plan ten mógłby być urzeczywistniony.

Chodzi teraz o to, aby zbadać, już w ramach konkretnego układu stosunków gospodarki sowieckiej, jakie widoki spełnienia mają owe przesłanki, jaką wagę posiadają owe "okoliczności", których optymalny układ przyjęliśmy hipotetycznie.

Znaną jest zwodniczość i tendencyjność większość statystyk sowieckich i dlatego jest czasem rzeczą bardzo trudną dokładne zorientowanie się w jakimś zagadnieniu. W ogóle wielka ostrożność, z jaką należy traktować wszystkie publikacje i cyfry sowieckie, konieczność wzajemnego porównywania cyfr statystycznych, z góry nakładają obowiązek włożenia olbrzymiej pracy, w razie zamiaru wiernego odmalowania gospodarczego obrazu współczesnej Rosji. Dzieła tego dokonał A. Jugow[4]. Specjalista, ustosunkowany zresztą względem ekonomicznej polityki Sowietów bardzo krytycznie, w swej niezmiernie ciekawej książce, po kolei przedstawia najważniejsze zagadnienia gospodarcze Z. S. R. R. Stają nam przed oczyma żywo i wyraziście olbrzymie społeczności całego systemu, piętrzą się niezmierzone trudności, z jakimi na każdym kroku musi walczyć wytwórczość przemysłowa i muszą borykać się władze kierujące, a raczej chcące kierować gospodarką całego potwornego organizmu sowieckiego. Widzi się całą bezsensowną biurokratyzmu, bezustanne przerzucanie się z jednego pomysłu na drugi, bezpłodne akademickie spieranie się o słuszność lub niesłuszność jakiegoś poglądu, powstanie całych stosów cyrkularzy, rozporządzeń itp.

Jest się świadkiem walki papieru z życiem. Rozumie się wówczas dobrze, że stwierdzenie możliwości wykonania planu " w teorii" chociażby sto razy, nie dowodzi zupełnie, że się to stanie w rzeczywistości. Suma tych powszednich, względnie drobnych niedociągnięć systemu, jego grzechów, w masie swej jest tak wielka i potężna, że utonąć w niej mogą najśmielsze genialne rzuty myśli ludzkiej. Ciemne plamy na sowieckiej strukturze gospodarczej są więc liczne i wielkie. W tej chwili dochodzą one do nas o tyle, o ile w szczególnym stopniu stanowią zapory w procesie produkcyjnym. Najcelniej będzie podzielić je na dwie duże grupy. Pierwsza z nich zawiera wszystkie te trudności, z którymi przemysłowa wytwórczość sowiecka zasadniczo i stale walczy, a to: a) trudności, wynikające z faktu kierownictwa państwowego (biurokratyzm, struktura trustowa); b) leżące w samej istocie produkcji (zużycie kapitału stałego), c) brak odpowiednich ludzi, zarówno kierowników jak i robotników. Druga grupa zawiera te trudności, które specjalnie dokuczyłyby zwiększeniu produkcji (przede wszystkim więc zagadnienie finansowania, skąd wziąć środki pieniężne). Naturalnie, że trudności z a), b) i c) tak samo zachowują tutaj swa wagę, i to nawet w silniejszym stopniu (szczególnie trudności ostatniej kategorii, tyczące się momentu ludzkiego).

Zacznijmy więc od pierwszej grupy. Jak wiadomo, przygniatająca większość przedsiębiorców przemysłowych jest upaństwowiona (cały wielki i ciężki przemysł). Przemysł prywatny (drobne warsztaty) coraz bardziej zanika i odgrywa małą rolę. To samo tyczy się koncesji zagranicznych. Poza tym cały rozwój życia gospodarczego jest w teorii regulowany przez władze sowieckie, czego dowodem jest właśnie między innymi "piatiletka". A przed jej powstaniem również były opracowywane na każdy rok przez "Głosplan" tzw. kontrolne cyfry, które obecnie zgadzają się z postanowieniami "piatiletki". Swoją drogą ta planowość jest dosyć problematyczna, na pewno daleka od koncepcji takiego Rathenau'a, a wspomniany wyżej Jugow istnienia jej kategorycznie zaprzecza. Dość, że Rosja jest najbardziej etatystycznym krajem na świecie. Otóż jeżeli istnieją jakieś zarzuty przeciwko etatyzmowi, jeżeli istnieje uzasadniona krytyka gospodarki publicznej, uznająca jej niższość od gospodarki prywatnej, to wszystko to może tu znaleźć zastosowanie chyba w najwyższym stopniu. Wszystko to, czym może biurokratyzm hamować rozwój gospodarczy państwa, demoralizacja urzędników, do której ostatecznie prowadzi przerost roli państwa, ciągłe ścieranie się nierealnych, czasem fantastycznych, papierowych planów z rzeczywistością, - wszystko to kwitnie w Rosji w całej pełni. Nie pomoże tu i fakt istnienia wśród tych ludzi jednostek bądź co bądź niezmiernie zdolnych i energicznych. "Biurokratyzm, formalizm, brak uczucia odpowiedzialności, programy wytwórczości narzucane z góry i nie odpowiadające możliwościom technicznym danego przedsiębiorstwa. Produkcyjne, techniczne i finansowe plany, przechodzące przez dziesiątki kancelarii i zatwierdzenia wreszcie z końcem operacyjnego periodu. Rewizje, następujące jedna po drugiej i trwające 3-5 miesięcy, zupełny brak kontroli i niewiarygodne w swych rozmiarach sprzeniewierzenia i kradzieże, olbrzymie kary urzędników i buchalterów, tysiące pudów rachunków, instrukcji i cyrkularzy. Brak w zarządzie trustu elementarnych znajomości pracy w przedsiębiorstwach, a w W. S. N. Ch.[5] o pracy trustu. Komisje, posiedzenia miliony otrzymanych i wysyłanych papierów. Zwyczajne rozchody wielokrotnie przewyższające przedwojenne rozmiary. Periodycznie powtarzające się redukcje etatu pracowników i natychmiastowy ponowny powrót do dawnych rozmiarów tego etatu".

Tak charakteryzuje Jugow stosunki i twierdzi, że s szczególnie jaskrawo występują te błędy przy budowie nowych fabryk, elektrowni itp., a więc właśnie przy realizowaniu programu "piatiletki"[6].

Inna jeszcze choroba. Struktura sowieckiego przemysłu jest także źródłem szeregu niedomagań. Upaństwawiając przemysł bolszewicy, w sposób mechaniczny i sztuczny, stworzyli szereg wielkich trustów, wtłaczając w nie, stosownie do branż, wszystkie poszczególne fabryki. Takie gwałtowne przesunięcie (w przeciwstawieniu do zjawisk koncentracji na Zachodzie, odbywającej się powoli i występującej tylko wówczas, gdy sytuacja naprawdę do tego dojrzała) nie zawierało żadnych dobrych stron koncentracji (racjonalizacji; unieruchomienie przestarzałych, drogo pracujących fabryk; zastosowania najnowszych zdobyczy techniki itp.), zawierało natomiast wszystkie ujemne strony, które w normalnych wypadkach koncentracji nie zawsze, ale najczęściej występują (podrożenie produkowanych towarów w związku z zajęciem monopolistycznego stanowiska). Poza tym z powodu państwowego monopolu handlu zagranicznego i dzięki wyjątkowo wysokiej ochronie celnej, niema kraju, w którym produkcja krajowa byłaby tak zabezpieczona od wszelkiej konkurencji. To prowadzi do zaniedbań, jak tego dowodzi niebywale zły gatunek towarów sowieckich. Przyznają to sami bolszewicy.

Autokratyzm państwa rosyjskiego ma naturalnych sprzymierzeńców w bezmiernej pasywności ludu, w historycznie dowiedzionej możliwości ujarzmienia go przez znikomą mniejszość. Pod tym względem Rosja była i jest wymarzonym krajem dla dokonywania eksperymentów. Jednakże i te właściwości rosyjskiego ludu mogą zawieść, zanim jeszcze eksperyment będzie doprowadzony do końca. Rosja bywała również widownią różnych przewrotów; nadszedł dzień, w którym państwo moskiewskie wyzwoliło się od panowania tatarskiego, po setkach lat upadł caryzm, może więc przyjść kolej na upadek bolszewizmu. Oparty na znikomej liczbie prawdziwych komunistów, trwa on właściwie prawem swej bezwładności. Można by o nim powtórzyć to, co powiedział Guglienmo Ferrero, charakteryzując dawny ustrój carskiej Rosji: "Si rien ne lui résiste, rien ne l'appuie". Ten sam Ferrero mówi dalej, jak wielką zagadką jest opinia społeczeństwa. Nie wiadomo nigdy z góry, w jaki sposób i w jak silnym stopniu zareaguje. Nie wiadomo więc też, czy nieprzewidziane zdarzenia nie popsują szyków eksperymentalnej roboty bolszewików. A stać się to może w mgnieniu oka, gdyż i miara rosyjskiej pasywności może się przebrać.

Ale nawet - i to jest zresztą dużo prawdopodobniejsze - gdyby żadne wewnętrzne, nadzwyczajne okoliczności nie miały przeszkodzić wykonywaniu "piatiletki", gdyby w końcu wszystko to, co jest tymczasem papierowym tylko wyrazem woli, przyoblekło się w kształty realne - czyż wówczas te potężne twory przemysłowe, wyrosłe w tak nienaturalnej drodze, okupione niebywale ciężkimi ofiarami ludzkości, przez fakt właśnie tej swej sztuczności nie wytworzą takiego splotu nowych trudności, że ich twórcy nie potrafią im podołać? Nie wystarczy wybudować fabryki, trzeba je uruchomić i w ruchu utrzymać, a ten fakt stwarza szereg ciężkich komplikacji. Najłatwiej jest rządzić mało skomplikowanym państwem rolniczym; uprzemysłowienie stwarza kompleks nowych zagadnień, które utrudniają sprawowanie rządów. Te nieprzeliczone tysiące H. P. i K. W., które bolszewicy ujarzmiają i zaprzęgają do pracy, mogą stać się w swych skutkach fatalnym nabytkiem. Może przyjść dzień, kiedy kierowca nie zdoła nowych sił opanować, i one wówczas poniosą go w nieznanym kierunku - na zgubę.



[1] Późniejsze wypadki (uznanie Sowietów przez szereg państw) tego stanu rzeczy nie zmieniły. Odosobnione są one zawsze, zresztą leży to w samej naturze istoty bolszewizmu, a więc wina tego leży po ich stronie.

[2] Nic zresztą dziwnego. Sama istota polityki gospodarczej Rosji - fakt regulowania przez państwo całego życia gospodarczego (tzw. roczne cyfry kontrolowane; wszystkie dziedziny gospodarki, produkcji itd. z góry unormowane cyframi!) mimo woli pcha ją do tej aberracji. Czasami przybiera to formę zaślepienia. Np. postanowiono zwiększyć wydajność pracy albo produkcję jakiegoś surowca o parę procent. Po roku okazuje się, że wynik jest lepszy niż był oczekiwany, gdyż wynosi parę procent i pół. Robi się wówczas hałas, triumfuje się, pisze się długie artykuły. Znając zasadniczą nieścisłość wszystkich szacowań statystycznych, musi się to wydawać śmiesznym. Staje się groźnym, jeżeli przekracza pewne granice. Może będzie paradoksem, jeżeli się powie, że to doprowadzi Sowiety do zguby, ale jeżeli bezkrytycznie umysły dają się urzec iluzjom cyfr, wówczas łatwo tracz pod nogami grunt rzeczywistości, a to bywa fatalne.

[3] Wprawdzie ogólny indeks produkcji przemysłowej jest nieco wyższy od przedwojennego, ale za to wzrasta ludność, odpadły centra przemysłowe dawnych zachodnich prowincji (Łódź), a co ważniejsze, zmniejszył się handel zagraniczny (import rosyjski obejmuje przeważnie tylko środki produkcji).

[4] A. Jugow, Narodnoje choziajstwo Sowieckiej Rosji i jego problemy. Berlin 1928.

[5] Najwyższa instancja w Z. S. R. R.

[6] Charakterystyczny przykład. W roku 1927/28 postanowiono wybudować olbrzymią elektrownię na Dnieprze - "Dnieprostroj", wykorzystując istnienie znanych porohów. Budowę powierzono sowieckim przedsiębiorcom przy pomocy jednak firm niemieckich i amerykańskich. Poczyniono w kraju z za granicą wielkie zamówienia. Zalano duży szmat ziemi, skąd trzeba było wysiedlić ludność. Zbudowano mieszkania dla robotników. W pierwszym roku wydano na budowę 48 milionów rubli. Nagle okazało się, że w planie budowy nie przewidziano dokładnie celów, dla których będzie użyty prąd elektryczny. Myślano o budowie fabryki aluminium, ale surowiec do tego potrzebny (boksyt) znajduje się w północnej Rosji, gdzie także buduje się podobna elektrownia. Błotnisty grunt również niesłychanie utrudniłby budowę fabryk metalurgicznych i stalowni. Przeniesienie prądu do zagłębia donieckiego okazało się także niepotrzebnym i nierentownym, gdyż budowano tam także elektrownię. Ale było już za późno, żeby się cofnąć. Ostatecznie budowę doprowadza się do końca - kosztuje ona jednak (zamiast preliminowanych 120 mln. rubli) 240 mln. rubli, a cena prądu wypadła blisko czterokrotnie drożej.



2005 ©  Ośrodek Myśli Politycznej
http://www.omp.org.pl/