Henryk Głębocki - Jak zamordowano Pyjasa


Tekst z książki Przeciw czerwonej dyktaturze (red. Filip Musiał, Jarosław Szarek; Ośrodek Myśli Politycznej, Instytut Pamięci Narodowej, Kraków 2007)

 

W historii śmierci Stanisława Pyjasa odnajdujemy schemat, który występuje w wielu innych podobnych sprawach z czasów PRL. Najnowsze ustalenia były możliwe dzięki badaniom archiwów byłej SB przekazanych do IPN. Odnalezione materiały potwierdziły przypuszczenia kolegów Pyjasa i ustalenia prokuratury, że grupa Pyjasa była przynajmniej rok wcześniej rozpracowywana przez SB. Inwigilacja zamordowanego studenta trwała aż do ostatnich chwil jego życia. Całkowicie wyklucza to tezę o jego przypadkowej śmierci. Zatem jak i dlaczego zginął Pyjas?

 

Najbardziej prawdopodobny scenariusz zabójstwa Stanisława Pyjasa – który zginął w nocy z 6 na 7 maja 1977 r. w Krakowie – przedstawiono w postanowieniach o umorzeniu kolejnych śledztw. Na podstawie zeznań świadków, oględzin miejsca oraz ponownej analizy obrażeń Pyjasa, ustalono, że jego śmiertelne pobicie nastąpić mogło w piwnicy kamienicy na ul. Szewskiej 7 – tam znaleziono okulary należące prawdopodobnie do zamordowanego.

Najprawdopodobniej były bokser

Następnie mordercy przenieśli ciało do bramy w tej samej kamienicy, w której mieszkała była dziewczyna zabitego, zaś pod jej drzwi podrzucili chlebak studenta w celu upozorowania tragicznego wypadku. Domniemanym zabójcą mógł być Marian Węclewicz – były bokser “Wisły” (w tym czasie klubu “gwardyjskiego”, w którego władzach zasiadało wielu funkcjonariuszy SB) i kryminalista na usługach milicji i SB, który miał zostać wynajęty do pobicia Pyjasa za 100 dolarów (co było w tych czasach sumą ogromną). Pyjasa zabito tylko dlatego, że SB chciała uniemożliwić mu zorganizowanie wiecu podczas juwenaliów.

Sam Węclewicz zginął wkrótce potem. Niewykluczone, że mógł stać się ofiarą zacierania śladów przez SB. Tego samego dnia, gdy poskarżył się swemu znajomemu, byłemu esbekowi, że nie otrzymał zapłaty w wysokości 100 dolarów za swoją “robotę”, podczas odwiedzin u kolegi Jana Knapika – także podejrzewanego o współpracę z SB – podobnie jak Pyjas “spadł” ze schodów
i zginął na miejscu.

Jerzy Morawski w filmie dokumentalnym “Spadł, umarł, utonął” zwraca uwagę na uderzające podobieństwo Knapika do osoby śledzącej lub eskortującej Pyjasa w ostatnich godzinach życia, której rysopis podał pełnomocnikowi rodziny Pyjasa, mecenasowi Andrzejowi Rozmarynowiczowi, student Stanisław Pietraszko.
W lipcu 1977 r. wyłowiono ciało Pietraszki z Zalewu Solińskiego. Dziwne okoliczności także tej śmierci i sposób prowadzenia śledztwa wskazywały na próbę likwidacji niewygodnego świadka.

Zabójca z wypożyczalni

Istnieje też inna wersja, trudna do zweryfikowania, przekazana dziennikarzom “Gazety Polskiej” przez jednego z policyjnych informatorów: z tym Węclewiczem to jest niesłychany kit.
W 1977 r. on był już w takim stanie, że trudno by mu było zabić dziecko, zresztą nigdy nie był rasowym bokserem i chodził w niskich wagach. Wtedy, w maju, z cel kontrolowanych przez SB w areszcie przy ul. Montelupich w Krakowie wypuszczono bardzo niebezpiecznego faceta. Wiem, że kilkakrotnie wykonywał dla bezpieki mokrą robotę i włamy. Zarejestrowano go jako TW “Bronek”. Akcję kontrolował nieżyjący już dziś oficer SB Zbigniew Z., ale dużo wie o tym także inny funkcjonariusz, Tadeusz K. Zgodę na jego wyjście dał SB sędzia S.
z Wydziału penitencjarnego
.

Bez względu na to, która z tych wersji jest prawdziwa, pojawia się tu charakterystyczny mechanizm działania SB – wypożyczanie kryminalistów – konfidentów milicji. Jest to o tyle prawdopodobne, że poświadczają to inne znane przypadki wykorzystywania agentury MO lub wręcz organizowania z funkcjonariuszy MO
i ZOMO specjalnych grup do pobić lub brutalnego rozbijania manifestacji w latach 80., znane z Krakowa i ujawnione niedawno dzięki filmowi dokumentalnemu Macieja Gawlikowskiego pt. “Fachowcy”. Jeszcze raz wskazuje to, na rzecz bynajmniej nieoczywistą, że badanie aparatu represji PRL musi obejmować nie tylko SB i jej agenturę, ale także inne struktury MSW, z MO na czele.

Wypadek przy pracy?

Do najczęściej przyjmowanych wersji zabójstwa należy teza
o “wypadku przy pracy” SB, tj. o niezamierzonym zabójstwie studenta, które doprowadziło do wymknięcia się sytuacji spod kontroli i gorączkowej akcji zacierania śladów, w ramach której paść mogły kolejne ofiary – jak wspomniani Węclewicz i Pietraszko, a może i inni. Wciąż jednak pozostaje pytanie o motywy.

Działania SB inwigilującej od ponad roku Pyjasa i jego kolegów, wyraźnie wskazywały, że usiłowano rozbić lub przejąć pełną kontrolę nad tą grupą. Wiosną 1977 r. urastała ona w Krakowie do roli centrum, wokół którego ogniskowały się inne środowiska
i osoby gotowe wspierać KOR, zbierając pieniądze i podpisy pod listem do sejmu w obronie represjonowanych robotników. Pyjas
w wypowiedziach i raportach funkcjonariuszy SB (zajmowała się nim nawet centrala SB!) oceniany był jako szczególnie niewygodny lider środowiska. Niewykluczone więc, że użycie anonimów,
a potem pobicie Pyjasa było próbą powtórzenia zastosowanej już rok wcześniej (poprzez przesłuchania i zwerbowanie agenta wewnątrz grupy – Lesława Maleszki – “Ketmana”) akcji dezintegracji tego środowiska.

Niewygodne anonimy

Najczęściej pojawiający się motyw zabójstwa to właśnie sprawa anonimów, napisanych przez SB i przesłanych w styczniu
i kwietniu 1977 r. kolegom Pyjasa, a sugerujących jego agenturalną współpracę z bezpieką. Miały zasiać nieufność i doprowadzić do dezintegracji środowiska. Studenci, z inicjatywy samego Pyjasa, zanieśli je do prokuratury, żądając wszczęcia śledztwa w tej sprawie. Funkcjonariusze SB mogli więc poczuć się zagrożeni dekonspiracją.

Nie wiemy, czy Pyjas zginął, bo nie zgodził się oddać oryginałów anonimów – charakter pisma mógł ujawnić funkcjonariuszy SB. Prowadzący śledztwo, a nawet sami oficerowie SB sugerowali, że w ich “firmie” działającej “na rozkaz” polecenie odzyskania anonimów grożących dekonspiracją oficerom bezpieki, jak i ich agenturze, mogła wydać jedynie “góra”. Bez względu na to, jak wysoko w takim wypadku znajdowali się mocodawcy, tłumaczyłoby to zaangażowanie struktur MSW aż po centralę, w ochronę prawdziwych zabójców i tak staranne zacieranie śladów.

Jeśli istotnie tak było, próba “uciszenia” lub wyeliminowania Pyjasa i rozbicia grupy przy pozostawieniu w niej konfidentów wyglądałaby na prawdopodobne, bo niemal standardowe działania operacyjne SB. Można było tego dokonać przez zastraszenie lub, czego nie można wykluczyć, przez próbę zwerbowania Pyjasa. Czy zginął on, bo zbyt mocno usiłowano go “przekonać” do współpracy z bezpieką?

Tajemnica Maleszki

W każdym z tych scenariuszy pojawia się w tle problem konfidentów operujących wokół Pyjasa. Szczególnie gdyby założyć, że usiłowano go zwerbować, ktoś musiał pomóc go wcześniej “opracować”, tj. przygotować portret psychologiczny, wykorzystywany do próby werbunku.

Najlepszym dostarczycielem informacji na ten temat mógł być najbliższy przyjaciel Pyjasa Lesław Maleszka – TW “Ketman”. Założyć można, że anonimy, którymi SB usiłowała wiosną 1977 r. zdezintegrować grupę, pisane były na podstawie informacji uzyskanych m.in. od Maleszki. Z niektórych relacji wynika, że Pyjas szukał tych informatorów. Groziło to dekonspiracją agentury. Pozostaje jednak poważna wątpliwość, czy oficerowie SB i ich zwierzchnicy gotowi byli zorganizować morderstwo lub ciężkie pobicie studenta, by chronić nawet dobrze ulokowanych konfidentów?

W świetle opublikowanych już dokumentów nie ulega wątpliwości, że “Ketmana” obciąża co najmniej współudział w zacieraniu śladów mogących wyjaśnić śmierć Pyjasa i Pietraszki. Z ramienia SB kontrolował niezależne śledztwo prowadzone przez studentów i KOR w obu tych sprawach.

 

Scenariusze prowokacji

Okoliczności śmierci Pyjasa wiążą się też z pojawiającymi się od początku pytaniami o wątek prowokacji. Przypadkowe lub celowe zabójstwo krakowskiego studenta na równi mogło być do niej wykorzystane.

Najmniej prawdopodobna wydaje się być hipoteza, że SB chodziło o doprowadzenie do zintegrowania grup opozycyjnych po to, aby wprowadzić do przyszłych struktur dobrze uplasowaną agenturę. Skądinąd, wkrótce po śmierci Pyjasa TW “Ketman” stał się stałym łącznikiem między KOR a SKS oraz innymi środowiskami, w tym zakładanymi w kolejnych miastach SKS-ami. Zdobył na tyle zaufanie przywódców KOR, że dopuszczany był do dyskusji
o projektach strategii i planach działań opozycyjnych.

Do dzisiaj te hipotezy, wątki i poszlaki pozostają niewyjaśnione. Być może warto byłoby wznowić śledztwo w sprawie śmierci Pyjasa. Nie wiem, czy pozwoliłoby to w końcu wskazać, kto zamordował krakowskiego studenta 30 lat temu. Umożliwiłoby to jednak co najmniej lepsze poznanie mechanizmów działania komunistycznego aparatu terroru, działającego bardzo sprawnie aż do końca istnienia PRL.



2008 ©  Ośrodek Myśli Politycznej
http://www.omp.org.pl/