Poszukiwanie
wątków antykomunistycznych w dorobku intelektualnym polskich socjalistów
nie napotka z pewnością na większe trudności. Pamiętać bowiem należy,
że polski socjalizm swoją genezę wywodził z tradycji patriotycznej i niepodległościowej. Socjaliści czuli się przede
wszystkim sukcesorami demokratycznej myśli powstańczej i jeśli w
swych enuncjacjach programowych pisali, że "PPS obstaje wiernie
przy sztandarze międzynarodowej myśli rewolucyjnej, dążącej do powszechnego
wyzwolenia",
to pod pojęciem tym rozumieli nie rewolucję społeczną, ale powstanie
narodowe. Stopniowo w myśli socjalistycznej hasło niepodległości
narodu zespoliło się z postulatem wyzwolenia społecznego. Koncepcję
włączenia robotników do działań niepodległościowych uzasadniano
przekonaniem, że proletariat może być tą częścią narodu,
która z racji swej bojowości najlepiej jest predystynowana
do walki z zaborcą. Bolesław Limanowski twierdził, że "prawdziwy
patriotyzm zwraca się przede wszystkim ku temu co stanowi podstawę
i rzeczywistą siłę narodu, ku ludowi pracującemu, a więc musi być
socjalistyczny, rzeczowy: zaś socjalizm wypływając z miłości narodu
musi być patriotyczny".
To
właśnie patriotyzm był głównym motywem, którym kierowali się młodzi
wstępując w szeregi socjalistów. Piłsudski pisał nawet o zjawisku "epidemii
socjalizmu", jakiej ulegała ówczesna młodzież i stwierdzał,
że "nikt z inteligentniejszych jego kolegów nie uniknął w swym
rozwoju przejścia przez etap socjalistyczny". Również Leon Wasilewski
swój akces do ruchu socjalistycznego tłumaczył fascynacją zawartymi
w tej ideologii pierwiastkami demokratyzmu i niepodległości. O swoim
ówczesnym stosunku do socjalizmu pisał następująco: "W samą
jego istotę nie wnikałem, bardziej pociągała mnie rewolucyjność
i konspiracyjność socjalizmu niż teoria. Byłem szczerym demokratą,
ale idei walki klas jeszcze wówczas nie doceniałem, a "Kapitału"
Marksa, który wtedy się zjawił w przekładzie polskim, nie chciało
mi się czytać, bo mnie znudził".
Polski
socjalizm, który rozwijał się na styku dwóch odmiennych kultur:
wschodniej i zachodniej, charakteryzował zróżnicowany stosunek do
kwestii narodowej. Tym jednak co mimo różnic ideowo-politycznych
łączyło większość nurtów polskiego ruchu socjalistycznego było dążenie
do niepodległości Polski oraz troska o godzenie partykularnych i
narodowych interesów robotników
z interesami całego narodu polskiego. W największej zgodzie
z zasadami ideologii socjalistycznej w jej marksistowskim wydaniu
pozostawała w gruncie rzeczy myśl polityczna powstałej w 1893 roku
Socjaldemokracji Królestwa Polskiego (od 1900 r. Socjaldemokracji
Królestwa Polskiego i Litwy).
Fundamentem jej programu było teza o wspólnocie interesów robotników
różnych narodowości, "organicznego zespolenia" ziem polskich
z państwami zaborczymi oraz wywodzącym się z tych przesłanek sprzeciwie
wobec zajmowania się przez ruch socjalistyczny kwestią niepodległości
Polski. To stanowisko podzielała początkowo dość liczna grupa socjalistów,
która w 1906 roku dokonała rozłamu w PPS i
utworzyła PPS-Lewicę. Nurt ten ewoluował jednoznacznie ku
komunizmowi. Podczas I wojny światowej SDKPiL oraz PPS-Lewica wzorując
się na radykalnych rosyjskich i niemieckich ugrupowaniach socjaldemokratycznych
propagowały lewackie hasło "wojna wojnie" wypowiadając się przeciwko odbudowie państwa polskiego. Wkrótce po odzyskaniu
niepodległości stronnictwa te utworzyły Komunistyczną Partię Robotniczą
Polski.
Jednak
większość socjalistów polskich nie poszła tą drogą, akceptując tezę
Limanowskiego o tożsamości idei patriotycznych i socjalistycznych.
Ich stosunek do marksizmu był do zakończenia I wojny światowej polemiczny
choć nie jednoznacznie krytyczny. Uległ on zasadniczej zmianie po
powstaniu państwa komunistycznego i coraz bardziej zaostrzał się
w swym krytycyzmie pod wpływem procesów zachodzących w tym państwie.
W latach bezpośrednio poprzedzających wybuch II wojny światowej
socjaliści nie tylko nie mieli już wątpliwości, że Związek Radziecki
jest rodzajem dyktatury, ale coraz częściej porównywali państwo
komunistyczne z faszystowskim, wyrażając przekonanie, że oba te
państwa zmierzają ku całkowitemu zniszczeniu Polski, wymazaniu jej
z map i poddaniu ludności fizycznej eksterminacji. Taki punkt widzenia
utrwalił się w polskiej myśli socjalistycznej towarzysząc rozważaniom
jej czołowych przedstawicieli nie tylko przez cały okres międzywojenny,
a także lata wojny i konspiracji.
Krytyczne
uwagi wobec niektórych założeń ideologii marksistowskiej pojawiały
się w polskiej myśli socjalistycznej już w latach dziewięćdziesiątych
XIX wieku. W tym okresie socjaliści przyswajali polskiemu czytelnikowi
twórczość promotorów marksizmu, dowodząc nawet -
jak czynił to Bolesław Limanowski - sporej popularności tej
ideologii na ziemiach polskich. Jednak dokonywana
przez socjalistów popularyzacja marksizmu nie oznaczała poparcia
dla jego głównych tez. Limanowski krytykował i odrzucał marksistowską
teorię materializmu historycznego, twierdząc, że jest to teoria
schematyczna i subiektywna, gdyż różnorodne życie społeczne sprowadza
do jednego tylko przejawu ludzkiej aktywności - sfery ekonomicznej. W ogóle odmawiał
marksizmowi waloru teorii naukowej. Uważał bowiem, że nauka powinna
być obiektywna, bezklasowa oraz "wymagająca od zajmującego
się nią badacza szczególnie neutralnej postawy wobec przedmiotu
badanego i z racji złożoności badanych zjawisk i z powodu, iż sam
badacz jest jednym z elementów przedmiotu badanego". Tymczasem marksizm interpretując proces historyczny
z punktu widzenia światopoglądu klasy robotniczej oznaczał w jego
przekonaniu "naruszenie naukowości socjologii oraz grzech subiektywizmu".
Krytyką
socjalizmu naukowego, materializmu historycznego oraz ekonomii politycznej
zajmowała się również Zofia Daszyńska-Golińska, żona Ignacego, ekonomistka
i socjolog. W pracy z 1900 roku pt. "Przełom w socjalizmie"
dowodziła, że marksistowska interpretacja procesów społecznych ma
skrajnie deterministyczny charakter. "Z całego systemu Marksa
i Engelsa - pisała - którzy opierając się na podstawie materializmu
dążą do możliwie obiektywnego zbadania zjawisk zewnętrznego świata,
czyniąc warunki ekonomiczne punktem wyjścia w społecznym rozwoju,
wynika przedstawienie świata ludzkiego, jako mechanizmu, funkcjonującego
na zasadzie praw przyrodniczych".
Takie ujęcie uniemożliwiało świadome kierowanie procesami społecznymi
w zależności od celów i potrzeb ludzkich, czyniąc ten proces czysto
mechanistycznym. Zdaniem tej autorki źródeł marksowskiego determinizmu
poszukiwać należy we wpływach heglowskich i feurebachowskich. Jednak
połączenie idealizmu heglowskiego ze światopoglądem materialistycznym
musiało według niej prowadzić do sprzeczności. Twierdziła, że zastosowanie
heglowskiej dialektyki "przy wykładzie socjalizmu Marksa wydać
się musi przestarzałe i dziwaczne w świetle nowszych pojęć o ewolucji,
a stosowane do polityki staje się niebezpieczne". Daszyńska-Golińska podejmując krytykę marksistowskiej
interpretacji praw rozwoju społecznego, powoływała się na Edwarda
Bernsteina oraz jego wydaną rok wcześniej ( w 1899 ) książkę pt.
"Die Vorrausseztungen des Sozialismus und die Aufgaben
der Sozialdemokratie". Daszyńska-Golińska
zgadzała się z Bernsteinem, który w teorii materializmu historycznego
uwzględniał co prawda znaczenie czynnika ekonomicznego, ale przewidywał
równocześnie jego stopniowy zanik na korzyść "czynników ideologiczno-etycznych".
Autorka ta negowała marksizm z uwagi na akceptację teorii
walki klas jako podstawy warunkującej zasadnicze przekształcenia
społeczne, teorię rewolucji i konieczność dyktatury proletariatu.
Była - w ślad za Bernsteinem - zwolenniczką stopniowych i pokojowych
reform społecznych. Podobnie jak on uważała, że formułowana przez
Marksa i Engelsa teza o konieczności ustanowienia dyktatury proletariatu
jest anachronizmem, gdyż nawiązując do epoki terroru podczas rewolucji
1789 roku oraz pozostając pod wpływem blankizmu, opiera się na fałszywych
i nie możliwych do urzeczywistnienia w demokratycznym ustroju przesłankach.
Warto w tym miejscu zauważyć, że takie odwoływanie się do koncepcji
"ojca rewizjonizmu" nie było w ówczesnej literaturze naukowej,
a zwłaszcza socjalistycznej częste. Poglądów Bernsteina nie akceptowała
bowiem przed I wojną światową nie tylko niemiecka SPD, ale nie znajdowały
one wielu rzeczników także wśród socjalistów innych krajów.
Wątki
antykomunistyczne w polskiej myśli socjalistycznej po odzyskaniu
niepodległości stopniowo nasilały się. Socjaliści coraz wyraźniej
odcinali się od ideologii komunistycznej, opierając fundament swojego
programu na możliwości urzeczywistnienia ustroju "demokracji
społecznej" na drodze reform, bez konieczności przeprowadzenia
rewolucji, albo raczej dokonania jej, ale w sposób pokojowy, "w
majestacie prawa". Można sądzić, że do zdecydowanego odrzucenia
przez polskich socjalistów koncepcji rewolucji i dyktatury
proletariatu przyczyniły się doświadczenia rewolucji bolszewickiej.
Zmiany zachodzące w Rosji były w przekonaniu socjalistów całkowitym
zaprzeczeniem socjalizmu, a ustrój tam ustanowiony kłócił się z
ich wizją wolności i sprawiedliwości społecznej. Co prawda w początkowym
okresie pojawiały się wśród socjalistów głosy wyrażające przychylny
stosunek do zmian rewolucyjnych w Rosji, ale były one zapewne spowodowane
uznaniem wobec wyrażanego przez bolszewików poparcia dla polskich
dążeń niepodległościowych. Taki punkt widzenia prezentował w tym
okresie Mieczysław Niedziałkowski, który w artykule opublikowanym
na łamach "Jedności Robotniczej" z 1918 roku występował
niejako w obronie rewolucji rosyjskiej pisząc, że "kto wiatr
sieje, zbiera burzę", a dokonujące się w jej trakcie akty krwawego
terroru zrodziła "przeklęta
historia państwa carów, tortury męczonych chłopów, rządy ochran,
katorgi, szubienice i zesłania, egoizm szlachecki, samowola biurokracji". Również Leon Wasilewski pisząc o polityce narodowościowej
ZSRR doceniał ten jej aspekt, który wyrażał się we wspieraniu narodowych
aspiracji Białorusinów czy Ukraińców. Zwracał uwagę, że "Białoruś
sowiecka staje się tym terenem, na którym rozwija się właściwie,
krzepnie i pogłębia kultura narodowa najbardziej zacofanej gałęzi
szczepu słowiańskiego". Utworzony w 1922 roku w Mińsku
Instytut Białoruskiej Kultury nazwał "poważnym zalążkiem ogniska
szeroko postawionej pracy kulturalnej i naukowej". Pamiętać jednak
należy, że eksponowanie przez Wasilewskiego tych z pozoru pozytywnych
elementów polityki narodowościowej ZSRR, służyć miało jako swojego
rodzaju memento dla nieudolnych w tej materii polskich czynników
rządzących. Wasilewski przestrzegał bowiem, że utworzenie w BSRR
"Piemontu białoruskiego" doprowadzić może do rozluźnienia
się związków mniejszości białoruskiej z Polską oraz sprzyjać będzie
jej skłanianiu się ku ideologii komunistycznej.
Punktem
wyjścia podejmowanej przez socjalistów polskich krytyki komunizmu,
było utożsamianie tej ideologii przede wszystkim z bolszewizmem,
a nie z marksizmem. Przy czym należy zaznaczyć, że socjaliści nie
prowadzili bardziej pogłębionych rozważań na temat genezy bolszewizmu,
a także nie rozróżniali bolszewizmu od leninizmu, który jako odrębny
nurt myśli marksistowskiej ukształtował się w okresie I wojny światowej,
a zwłaszcza po rewolucji październikowej. Wydaje się, że oba te
pojęcia, tzn. bolszewizm i leninizm były według polskich socjalistów
tożsame.
Wskazując
na odejście bolszewizmu od wzorca marksistowskiego, Bolesław Limanowski
- nestor polskiego socjalizmu i twórca jego kierunku zwanego niepodległościowym
- prezentował się u progu lat 20-tych jako nieomalże "obrońca"
klasycznego marksizmu. W pracy pt. "Bolszewickie państwo w
świetle nauki" dowodził daleko idących rozbieżności między
komunizmem leninowskim, a marksizmem. O bolszewizmie pisał, że "szuka
on poparcia w najgorszych przejawach egoizmu ludzkiego, lekceważy
wysnute z wielowiekowych doświadczeń zasady moralności, pogardliwie
depcze tak ważne nabytki cywilizacyjne jak humanizm i demokracja
i mimo, że sam siebie uważa za wyraziciela koncepcji Marksa, z jego
głównymi tezami niewiele ma wspólnego."
Rozdźwięku między bolszewizmem, a marksizmem upatrywał między innymi
w następujących kwestiach. Po pierwsze twierdził, że nawet
"Manifest Komunistyczny nie zalecał tak bezwzględnego tępienia
burżuazji, jakim się odznaczało panowanie bolszewików, przeciwnie
doradzał korzystać z jej rewolucyjnego usposobienia i wspólnie z
nią prowadzić walkę przeciw absolutnej monarchii, feudalnej własności
i małomieszczaństwu".
Po drugie przekonywał, że Marks nie tylko nie był nigdy - w przeciwieństwie
do bolszewików - wrogiem demokracji, ale nawet uznawał jej wielkie
zasługi. Wyrazem tego było między innymi docenianie przez marksizm
roli czartystów w rozwoju tendencji postępowych angielskiego narodu
oraz teza, że ustanowienie dzięki demokracji francuskiej republiki
w 1848 roku utorowało proletariatowi drogę do walki o wyzwolenie.
Trzecim wreszcie przejawem odstępstwa bolszewizmu od idei Marksa
była w przekonaniu Limanowskiego odmienna interpretacja koncepcji
dyktatury proletariatu. Co prawda Limanowski zastrzegał się, że
marksowska wizja ustanowienia rządów dyktatorskich klasy robotniczej
w okresie przejściowym nie jest dokładnie znana, ale równocześnie
stanowczo stwierdzał, że z pewnością była inna od tej, którą realizowali
bolszewicy. Pisał w związku z tym: "Marks zbyt wielce cenił
godność i wolność człowieka, ażeby z lekkim sercem godzić się na
rozciągnięcie despotycznej, krwawej, nieograniczonej władzy mniejszości
komunistycznej nad wielomilionową ludnością, chociażby to miało
być stanem tylko przejściowym". Socjaliści bardzo
często przypominali, że komunizm jest zaprzeczeniem wolności i przywołując
powiedzenie Kautskiego stwierdzali: "Nie tylko chleb dla wszystkich,
to także wolność dla wszystkich, a wolność nie mniej ważna niż chleb".
Tymczasem - co podkreślał w cytowanej broszurze Limanowski - ustrój
wprowadzony w Rosji przez bolszewików jest "komunizmem niewolniczym,
znanym już w starożytności". Walcząc o władzę bolszewicy odrzucili
krępujące ich zasady demokratyczne, zwłaszcza zasadę wolności. Ustanowili
dyktaturę proletariatu zakładając, że jest to jedyny skuteczny środek
do całkowitego zniszczenia burżuazji, przez co pogwałcili zasadę
równości, uniemożliwiając innym stronnictwom udział w strukturach władzy.
Złamali zasadę swobody wyrażania poglądów i nieskrępowanego głoszenia
przekonań "narzucając swą wolę przemocą, strachem i grozą".
Ustanowili władzę absolutną, bo skupiającą w jednym ręku wszystkie
jej dziedziny: ustawodawczą, wykonawczą, sądowniczą, militarną,
polityczną, gospodarczą i administracyjną. W ten sposób - pisał
Limanowski - "wytworzyli rząd o potężnym ramieniu, równający
się z despotyzmem dawnych mocarzy azjatyckich, silniejszy od byłego
rządu carskiego, a swą grozą i okrucieństwem prześcigający nawet
rządy Iwana Groźnego".
Argumentem,
którym w krytyce komunizmu często posługiwali się socjaliści było
twierdzenie, że bolszewizm ma wyłącznie rosyjski charakter i
dokonywane przez Komintern próby zaszczepienia go w państwach Europy
Zachodniej musiały zakończyć się niepowodzeniem. K. Czapiński pisał:
"Gdziekolwiek stanęła mocniej stopa komunizmu na Zachodzie,
tam zwyciężyła reakcja".
Autor ten twierdził, że o specyfice rosyjskiej wersji komunizmu
przesądziło rewolucyjne włościaństwo, zainteresowane zniesieniem
panujących w tym kraju "półfeudalnych i pańszczyźnianych stosunków".
Natomiast w państwach Europy Zachodniej chłopstwo było czynnikiem
raczej umiarkowanym i konserwatywnym. "Toteż gdy na Zachodzie
- pisał Limanowski - bolszewicy próbowali zastosować taktykę rosyjską
przy pomocy Kominternu, pokazało się, że prowadzi ona do reakcyjnych rezultatów. (...) Jednocześnie
Komintern rozbijał jedność klasowego ruchu robotniczego i tym bardziej
ułatwiał zwycięstwo reakcji". Natomiast M. Niedziałkowski
dowodził, że wizja kreślona przez oficjalną doktrynę rosyjskiej
partii komunistycznej w praktyce wydarzeń roku 1917 zakończyła się
całkowitym bankructwem. Podstawowe hasła, głoszone przez bolszewików,
wręcz fundamenty ich ideologii, jak np. dyktatura proletariatu okazały
się fikcją. W rzeczywistości bowiem, to nie klasa robotnicza sprawowała
rządy dyktatorskie, ale partia, a właściwie "garstka naczelnych
kierowników, wsparta o wojsko i dobrze zorganizowaną policję". Innym źródłem krachu bolszewickiej wizji rewolucji
był brak przygotowania mas robotniczych i chłopskich do kierowania
aparatem państwowym. Rosyjski proletariat znamionował się bardzo
niskim stopniem wykształcenia i brakiem jakiegokolwiek doświadczenia
organizacyjnego. Jeszcze ciemniejsze i mniej wyrobione było włościaństwo,
"znękane, ubogie, pełne poczucia niejasnej krzywdy i tłumionego
gniewu, jeszcze o wiele mniej przygotowane
do historycznej roli, jaką bolszewicy chcieli im przeznaczyć". Natomiast inteligencja,
reprezentująca od czasów dekabrystów "jedyny świadomy czynnik
rewolucyjny", całkowicie rozczarowana i zagubiona, przestała
odgrywać jakąkolwiek aktywną rolę. W rezultacie znajdujące
się na tak niskim poziomie masy robotniczo-chłopskie okazały się
niezwykle podatne na propagandę komunistyczną. Niedziałkowski charakteryzował
ją w następujący sposób: "metoda propagandy komunistycznej
polegała na wyłącznie na budzeniu nienawiści, zazdrości, uczuć zemsty.
Nie zwracano uwagi na trudności zadania, na odpowiedzialność za
losy kraju, na problemy gospodarcze. Terror, a zwłaszcza terror
masowy rozpalił do czerwoności drzemiące w ludziach popędy sadystyczne,
zniszczył do końca i tak
już rozluźnione w skutku
wojny hamulce etyczne, przede wszystkim zaś zdruzgotał w społeczeństwie
dawne wyobrażenia o nowym ustroju, jako ustroju swobody, pokoju,
twórczej pracy, postępu. (...) W wyniku ogólnym zniszczono wszelkie
podstawy w psychice mas, na jakich mógł się ewentualnie oprzeć wysiłek
przebudowy społecznej."
Główne
ostrze swej antykomunistycznej krytyki kierowali polscy socjaliści
przede wszystkim ku dwóm naczelnym zasadom: dyktaturze proletariatu
oraz rewolucji, jako jedynej drodze do ustanowienia nowego ustroju.
Twierdzili, że obie te zasady są nie do przyjęcia przez socjalistów, gdyż kłócą się z fundamentalną
podstawą ich ideologii: koncepcją wolności człowieka. M. Niedziałkowski
pisał: "udział socjalistów w kierowaniu nawą państwową, względnie
objęcie przez nich władzy całkowitej niekoniecznie musi wyniknąć
z barykady i potoków krwi, akcesoria wojny domowej są jedną z możliwości,
bynajmniej nie jedyną, podobnie grzmot dział itd."
O
wyborze pokojowej drogi do socjalizmu przesądzili polscy socjaliści
już w kilka tygodni po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Na
XV Zjeździe PPS podjęto uchwałę o udziale w wyborach parlamentarnych,
zgadzając się na realizację zasady ujętej w popularnym aforyzmie:
"przez Sejm i Rzeczpospolitą Ludową do socjalizmu".
U podstaw odrzucenia przez socjalistów koncepcji rewolucyjnej drogi
do socjalizmu, leżała także wierność tradycji niepodległościowej,
wyrażająca się w trosce o zachowanie i utrwalenie tej cennej zdobyczy,
jaką było suwerenne państwo polskie. Socjaliści twierdzili bowiem,
że nie można na drodze zbrojnej obalać ustroju odrodzonego państwa,
gdyż grozi to ponowną utratą niepodległości, o którą proletariat
walczył przez dziesiątki lat. Zachowanie drogi przemian demokratycznych,
bez terroru i rozlewu krwi ograniczy ryzyko kosztów moralnych i
fizycznych, a także ekonomicznych i społecznych nie tylko klasy
robotniczej, ale też całego narodu. M. Niedziałkowski uważał, że
dopiero w warunkach swobód demokratycznych, klasa robotnicza osiągnie
odpowiedni poziom rozwoju
i będzie mogła spełnić swoją historyczną misję, tzn. poprzez zniesienie
ustroju kapitalistycznego wyzwoli nie tylko siebie, ale i całe społeczeństwo.
Był zwolennikiem różnorodności dróg do socjalizmu, uzależnionych
od wielu okoliczności, takich jak układ sił społecznych w danym
kraju, panujące w nim warunku rasowe i etnograficzne, tradycja i
historia. Tak jak większość socjalistów polskich, M. Niedziałkowski
pozostając pod wrażeniem rewolucji rosyjskiej kategorycznie sprzeciwiał
się koncepcjom powielenia tego scenariusza w Polsce. Racja utrwalenia
jej niepodległości była mu nadrzędna.
Kreśląc
wizję demokratycznej drogi do socjalizmu, ideolodzy PPS często posługiwali
się zwrotem "rewolucja w majestacie prawa", którego autorem
był Feliks Perl. Ten współzałożyciel Polskiej Partii Socjalistycznej
i współtwórca jej myśli programowej za nieodzowny warunek przejęcia
władzy państwowej na drodze parlamentarnej uznawał konieczność funkcjonowania
demokratycznego ustroju państwa oraz systematycznie dokonywanych
reform społecznych. Naczelną wartość przypisywał niepodległemu państwu
polskiemu, choćby burżuazyjnemu i troska o jego zachowanie przesądzała
- w jego przekonaniu - o wyborze drogi pokojowej i demokratycznej.
Dlatego też zalecał wytyczanie proletariatowi takich zadań, które
sprzyjać będą konsolidacji młodej państwowości, jak kształtowanie
pozytywnego stosunku do organizacji państwowej, a także poczucie
odpowiedzialności za losy narodu i państwa.
Trzeba
jednak zwrócić uwagę, że w polskim ruchu socjalistycznym nie było
jednolitego stanowiska wobec problemu form rewolucji politycznej.
Odmienny punkt widzenia w tej kwestii prezentowała lewica socjalistyczna,
skupiająca się w kilku grupach opozycyjnych, jakie pojawiły się
w PPS na początku lat 20-tych. Grupy te, jak np. PPS-Opozycja nie
uznawały za możliwe przejęcia władzy państwowej na innej drodze
aniżeli powstania zbrojnego, przygotowanego i kierowanego przez
Rady Delegatów Robotniczych. Taka wizja organizacji walki o władzę
zbliżała to ugrupowanie do koncepcji lewicowego komunizmu.
W
łonie polskiego ruchu socjalistycznego zwłaszcza w połowie lat trzydziestych
pojawiły się też tendencje do utworzenia tak zwanego "jednolitego
frontu" z komunistami. Rzecznikami tej idei byli tacy działacze
socjalistyczni jak między innymi S. Dubois, N. Barlicki, B. Drobner,
H. Wachowicz. W wyniku rozmów prowadzonych przez przedstawicieli
PPS i KPP latem 1934 roku doszło do zawarcia tzw. paktu o nieagresji.
Obowiązywał on do jesieni 1936 roku, kiedy to ogłoszono oficjalnie
jego zerwanie, a podczas obrad XXIV Kongresu PPS większość członków
partii poparła ideę sojuszu robotniczo-chłopskiego w ramach frontu
demokratycznego, ale bez udziału komunistów. Na decyzji tej zaważył
nie tylko tradycyjny w PPS antykomunizm. Istotne znaczenie miały
również zachodzące w tym czasie w ZSRR procesy związane między innymi
z narastającym kultem jednostki. Zygmunt Żuławski, który z ramienia
PPS występował jako negocjator w rozmowach z komunistami, deklarował
się później jako zdecydowany przeciwnik współdziałania z nimi. Wychowany
w tradycji "austriackiej szkoły parlamentarnej", jedynie
w warunkach pełnej demokracji i swobód obywatelskich dostrzegał
możliwość działania ruchu socjalistycznego.
Podobnie
rzecznikiem porozumienia z komunistami, który później oponował
przeciwko idei jednolitego frontu był Wiktor Alter - ideolog i przywódca
Powszechnego Żydowskiego Związku Robotniczego, zwanego popularnie
Bundem. Można przypuszczać, że zawarcie takiego sojuszu popierał
będąc pod wrażeniem jenolitofrontowych sukcesów ruchu robotniczego
we Francji. Jego stosunek do komunistów
cechowała bowiem nieufność.
"Komuniści są w najlepszym wypadku sojusznikami nie ukrywającymi
swych intencji rozprawienia się w odpowiednim momencie z ruchem
socjalistycznym" pisał. W związku z procesami
moskiewskimi 1936 i 1937 roku twierdził, że warunkiem sine qua non
jedności ruchu robotniczego w każdym państwie, może być jedynie
uzyskanie przez partie komunistyczne całkowitej niezależności od
Kominternu, który jest ośrodkiem rozłamów i walk bratobójczych.
Podobnie jak inni socjaliści ostrej krytyce poddawał też system
ustrojowy państwa radzieckiego, który nazywał "radykalną antytezą
naszego społeczeństwa jutra".
Eksponując humanistyczne wartości socjalizmu, a przede wszystkim
zagadnienie wolności, stwierdzał, że system polityczny ZSRR jest
idei tych całkowitym zaprzeczeniem. Opiera się on bowiem na nieograniczonej
dyktaturze jednostki, na wynikającym z samej istoty bolszewizmu
kulcie wodzostwa. Nie podzielał w tej mierze stanowiska austromarksisty
Otto Bauera, który zakładał perspektywiczną demokratyzację ustroju
ZSRR. Przeciwnie, dowodził, że znamionujące ten ustrój właściwości,
jak kult jednostki, czy monopol jednej partii na sprawowanie władzy,
ulegać będą stałemu wzrostowi i nawet najbardziej demokratyczny
system wyborczy do organów przedstawicielskich procesów tych nie
powstrzyma.
W
kierownictwie PPS panowało ponadto przekonanie, że polscy komuniści
działają w istocie na szkodę państwa i narodu polskiego. Poseł z
ramienia PPS i publicysta K. Czapiński pisał: "Socjaliści polscy
chcą utrwalenia państwowości polskiej. Ale komuniści nie tylko tej
państwowości nie chcą, ale na usługach Rosji właśnie pracują nad
jej zniszczeniem. Nie ma więc i tu wspólnych celów i dróg". Autor ten wskazywał
na takie przejawy antypolskiej działalności komunistów jak dążenie
do osłabienia lub wręcz rozbicia suwerenności Polski w celu ułatwienia
ZSRR połączenia się z Niemcami i wywołania kolejnej wojny, która
miałaby zapobiec nieuniknionej - zdaniem Czapińskiego - katastrofie
komunizmu. Innym przejawem wrogiej Polsce działalności komunistów
było w przekonaniu tego autora rozniecanie wśród ukraińskiej, a
zwłaszcza białoruskiej mniejszości nastrojów nacjonalistycznych,
zmierzających w kierunku osłabienia i rozbicia jedności państwa
polskiego. "Komuniści polscy - pisał Czapiński - nie reprezentują
ani polityki polskiej klasy robotniczej, ani polityki państwa polskiego,
lecz po prostu politykę Moskwy, politykę III Międzynarodówki, politykę
państwa rosyjskiego".
Równie
negatywnie jak do kwestii rewolucji, polscy socjaliści odnosili
się do koncepcji dyktatury proletariatu. Idei tej przeciwstawiali
się od pierwszych dni niepodległości. W okresie nasilonych polemik
poprzedzających Kongres Zjednoczeniowy, F. Perl tłumaczył swoim
oponentom skupionym wokół T. Żarskiego, że należy dokonać rozróżnienia
między rządami klasy robotniczej, a dyktaturą proletariatu, której
celem jest utrzymanie władzy przemocą, zaś środkiem doń prowadzącym
będzie całkowita likwidacja wolności. Istotą dyktatury jest bowiem
sprawowanie rządów nie przez cały proletariat, ale przez wąskie
elity i tylko one korzystać będą z prawa do wolności. F. Perl odrzucał
także instytucje rad delegatów robotniczych, jako formę państwa
socjalistycznego. Dopuszczał ich istnienie, ale tylko i wyłącznie
obok innych struktur robotniczych, np. partii socjalistycznej. Był
zdecydowanym przeciwnikiem stosowania przemocy, jako środka prowadzącego
do ustanowienia nowego ustroju socjalistycznego. "Podnoszenie
terroru - pisał w warszawskim programie PPS - do godności trwałego
systemu, zwłaszcza zaś opieranie przebudowy społecznej na bezwzględnych,
dyktatorskich rządach mniejszości jest niezgodne z istotą socjalizmu
i nie może prowadzić do wyzwolenia klasy robotniczej".
W
kwestii dyktatury proletariatu wypowiadał się także Bronisław Siwik.
Ten popularyzator socjalizmu bezpaństwowego, którego twórcą i głównym
ideologiem był Edward Abramowski odrzucał koncepcję dyktatury proletariatu
i polemizował z marksowską tezą, że zwycięstwo socjalizmu nastąpi
w warunkach proletaryzacji społeczeństwa burżuazyjnego. Okazało się bowiem,
że proletariat w dalszym ciągu stanowi zdecydowaną mniejszość społeczeństwa,
zaś rozumienie dyktatury, jako władzy jednostki lub drobnej mniejszości
ma swoje historyczne uzasadnienie. Zresztą Marks i Engels - twierdził
B. Siwik - używali tego określenia jako pewnego zwrotu bojowego,
jako "groźby rzuconej w daleką przyszłość". Współcześnie przypisywane
temu określeniu odmienne interpretacje stały się, zdaniem tego autora,
niepotrzebnym źródłem kontrowersji ideologicznych oraz przyczyną
rozbicia ruchu robotniczego. Propagowanie dyktatury proletariatu
wbrew rzeczywistemu układowi sił społecznych było - w przekonaniu
Siwika - działaniem na rzecz reakcji społecznej, było wręcz "zbrodnią
względem proletariatu".
Krytyką
koncepcji dyktatury proletariatu zajmował się także Mieczysław Niedziałkowski.
Konieczność jej odrzucenia argumentował względami ideologicznymi.
Twierdził, że dyktatury proletariatu nie można sprawować w sposób
demokratyczny, ponieważ w samej jej istocie tkwi terror i bezprawie
oraz przekreślony zostaje fundament ideologii socjalistycznej -
wolność człowieka. Podważał zatem obecną w myśli marksistowskiej
tezę o dialektycznej więzi miedzy dyktaturą, a demokracją. Nawiązując
do krytyki leninowskiego hasła dyktatury proletariatu dokonanej
przez K. Kautskiego i O. Bauera, wskazywał, że rozwój dyktatury
proletariatu nieuchronnie prowadzić musi do rządów wąskiej elity,
oligarchii wyjętej spod kontroli mas. Proponował w tej kwestii odwoływać
się do dorobku teoretycznego V. Pareto - twórcy teorii krążenia
elit i pesymistycznego poglądu na rozwój społeczny. Twierdził, że "rozwój wewnętrzny bolszewizmu
w Rosji (...) stanowi jak gdyby umyślnie przygotowaną ilustrację
dla teoretycznych wywodów
socjologa szwajcarskiego".
Kolejnym argumentem przeciwko koncepcji dyktatury proletariatu wysuwanym
przez Niedziałkowskiego było kwestionowanie jej przydatności dla
państwa socjalistycznego. Uważał bowiem, że w każdej dyktaturze
tkwią zalążki jej niemocy. Ulega ona stopniowej degeneracji, elity
się demoralizują, następuje zanik ideowości, co prowadzi do wzmocnienia
sił kontrrewolucyjnych i w konsekwencji do katastrofy. W ślad za
ideologiem anarchosyndykalizmu G. Sorelem uważał, iż dyktaturę proletariatu
zaliczyć można do kategorii tzw. "mitów społecznych",
które rozumiane jako konkretne zadania i silnie oddziałujące na
wyobraźnię, "nigdy jednak nie zostaną naprawdę zrealizowane,
leżą poza granicami osiągnięcia, tworzą utopię".
W
podobny sposób argumentowali swój krytycyzm wobec koncepcji dyktatury
proletariatu także inni publicyści PPS, jak K. Czapiński, Z. Zaremba,
M. Baumgart, A. Próchnik, czy J. Hempel. Wszyscy oni dowodzili,
że władza tego typu zakładając tak ostrą antynomię między dyktaturą,
a demokracją socjalistyczną nieuchronnie doprowadzi do przekształcenia
się w Polizeistaat, zatem zorganizowanie państwa w oparciu o takie
zasady równoznaczne będzie z zaprowadzeniem terroru.
Wątkiem,
który często pojawiał się w antykomunistycznych rozważaniach socjalistów
było porównywanie komunizmu z faszyzmem. Socjaliści twierdzili wręcz, że to komunizm stał
się "awangardą faszyzmu".
Tezę tę uzasadniali następująco. Twierdzili mianowicie, że zwycięstwo
rewolucji w Rosji, które nazywali "pozornym tylko tryumfem
bolszewizmu" wywołało powszechną groźbę "rozdmuchania
pożaru wszechświatowego", wyzwalając przez to antysocjalistyczną
i antydemokratyczną reakcję. Dyktatury faszystowskie bazując na
masach niezadowolonych z funkcjonowania kapitalizmu, a równocześnie
obawiających się gwałtownej rewolucji socjalnej, tworzyły szeroki
ruch skierowany już nie tylko przeciwko komunistycznym ekspozyturom
skupiającym się w III Międzynarodówce, ale także przeciw socjalizmowi
i w ogóle samej idei demokracji. Socjaliści wskazując na istnienie wyraźnej analogii
między komunizmem, a faszyzmem, który Wasilewski nazywał "nieprawym
dzieckiem bolszewizmu", dowodzili, że jedyną różnicą między
nimi jest to, że jeśli faszyzm zakładał zachowanie podstawowych
form ustroju kapitalistycznego, to komunizm - jego całkowitą likwidację.
Poza tym oba systemy łączą liczne podobieństwa, wywodzące się ze
wspólnego faszyzmowi i komunizmowi "nastawienia antydemokratycznego".
Rozmaite budzące grozę etyczną objawy faszystowskiej praktyki nie
są "integralnym składnikiem faszyzmu, jako doktryny, ale wynikiem
dyktatury, jako metody działania". Podobne metody charakteryzują także partie komunistyczne.
W nich bowiem, tak jak i w faszystowskich nastąpiło zniesienie swobód
obywatelskich, zmonopolizowanie wszystkich środków oddziaływania
na opinie publiczną i likwidacja
opozycji. Zarówno w faszyzmie, jak i komunizmie znaczenie "wodza"
(Fuhrera, Duce, czy genialnego przywódcy międzynarodowego proletariatu)
nabrało mistycznego charakteru, ideologia przekształciła się w rodzaj
religii. Wasilewski wymieniał także inne podobieństwa między faszyzmem,
a komunizmem, jak: centralizm i znoszenie odrębności poszczególnych
landów, czy republik, prześladowanie i tamowanie rozwoju narodowego
mniejszości, propaganda, kultywowanie "urzędowego entuzjazmu",
metody policyjne, tworzenie młodzieżowych przybudówek (Hitlerjugend,
Komsomoł), wprzęgnięcie nauki i sztuki w "jarzmo urzędowych
doktryn", bezprzykładne w dziejach, barbarzyńskie niszczenie
wydawnictw niezgodnych z duchem obowiązującej ideologii. "Ma
się wrażenie - pisał L. Wasilewski - jak gdyby poszczególne dyktatury
po prostu wzajemnie się naśladowały. Tymczasem jest to jedynie logiczna
konsekwencja ustroju dyktatorskiego, antydemokratycznego - wszędzie
poniewierającego indywidualnością ludzką".
Porównywanie
komunizmu z faszyzmem, wyodrębnianie katalogu cech im wspólnych,
pozwoliło socjalistom na skonstruowanie podstawowych właściwości
totalitaryzmu. Państwo totalitarne przyrównywali do maszyny, "której
wszystkie kółka, kółeczka i tryby powiązane zostały łańcuchem niewoli". Stwierdzali, że
system taki dąży do zniwelowania wszelkich indywidualnych różnic
międzyludzkich, a także do ujednolicenia prasy, literatury i aspiracji
społecznych. Zwracali uwagę na dążność systemu totalitarnego do
zuniformizowania ludzkiej świadomości. "Totalizm - pisał Z.
Żuławski - miał stworzyć nowego człowieka
fizycznie i duchowo".
Według A. Próchnika zaś: "naród ujarzmiony w karby totalizmu
stwarza pozory jednolitej, brutalnej siły. Ale tej sile brak duszy,
brak mocy wewnętrznej. Między siłą państwa totalnego, a państwa
demokratycznego zachodzi taka różnica, jak miedzy tzw. robotem,
a prawdziwym człowiekiem."
Innymi właściwościami totalitaryzmu, które podnosili socjaliści,
był stopniowy zanik więzi społecznych i normalnych relacji międzyludzkich
jak przyjaźń, solidarność, chęć niesienia wzajemnej pomocy. Podkreślali
wagę terroru i przemocy, jako niezbędnej bazy dla funkcjonowania
państwa totalnego. O stojącej ponad prawem i wyposażonej w nadzwyczajne
pełnomocnictwa policji pisali, że jest "ultima ratio wszystkich
rządów dyktatorsko-totalistycznych".
Socjaliści
znajdowali się niewątpliwie w czołówce publicystów politycznych
zajmujących się krytyką systemu ustrojowego ZSRR i w ogóle komunizmu.
To, że te właśnie zagadnienia znajdowały się w centrum ich rozważań
programowych i ideologicznych można - jak się wydaje - uzasadnić
dążnością socjalistów do wyraźnego odcięcia się od ideologii komunistycznej
i zdystansowania wobec jej założeń. Troska o zaznaczenie odmienności socjalizmu
od komunizmu wynikała także z potrzeby udowodnienia, że obie te
doktryny mimo wspólnego marksistowskiego języka, nic więcej ze sobą
nie łączy. Równocześnie socjaliści - w odróżnieniu od tendencji
pojawiających się w zachodnioeuropejskim ruchu socjalistycznym -
unikali mistyfikacji ideologicznych oraz obce było im wyjaśnianie
fenomenu komunizmu w sposób skrajnie uproszczony, czy nawet wulgarny,
np. poprzez wskazywanie na istnienie ciemnych mas i chorych psychicznie
prowodyrów. Twierdzili raczej
- jak np. M. Niedziałkowski - że komunizm zrodził się w wyniku krachu
i niedojrzałości kapitalizmu, głodu i rozpaczy mas lub, że jego
przerażająca forma jest rezultatem wielowiekowego upokorzenia stosowanego
przez carat.
W
myśli socjalistycznej pojawiały się też opinie co do dalszych perspektyw
państwa komunistycznego. Większość socjalistów już u progu lat 20-tych
przewidywała jego upadek. B. Limanowski twierdził, że Związek Radziecki
będzie ewoluował w stronę imperializmu i zamieni się w "groźne
mocarstwo militarno-zaborcze".
Uważał, że polityka ZSRR powinna być ostrzeżeniem dla cieszących
się - jego zdaniem - chwilową niepodległością, państw nadbałtyckich:
Litwy, Łotwy i Estonii. Równocześnie wyrażał przypuszczenie, że
mocarstwo to, tak jak inne w dziejach świata, prędzej czy później
załamie się.
Jedną
z ciekawszych prognoz dotyczących przyszłości państwa komunistycznego
przedstawił L. Wasilewski. Głównych źródeł jego upadku upatrywał
w wielonarodowej strukturze ZSRR. Pisał, że co prawda polityka narodowościowa
ZSRR przyczyniała się początkowo
do wzmocnienia jego pozycji wewnętrznej i międzynarodowej, ale równocześnie
odgrywała też rolę "obusiecznej broni", wzmacniając odrębność
kulturalną i pogłębiając dążności odśrodkowe. Rozwój narodowy ludów
dawnej Rosji został sztucznie wprowadzony w "łożysko obwarowane
formułami proletariacko-komunistycznymi". Niemniej jednak
kultura budzących się do życia narodowości "rozsadza wbrew
usiłowaniom bolszewików te szranki i żłobi coraz to większe koryto".
W związku z tym Wasilewski przewidywał, że dążności te okażą się
w przyszłości bombą, która rozsadzi od wewnątrz imperium radzieckie.
Uważał, że teoria "organicznej jedności Rosji"
jest fikcją i prędzej czy później jej skutki okażą się dramatyczne.
Pisał: "Ruchy narodowe posiadają pewnego rodzaju żywotność.
Raz wszczęte nie dają się zniszczyć i dążą wbrew wszystkiemu do
ideału niepodległości państwowej, którą zrealizują w warunkach osłabienia
władzy centralnej, spowodowanej wewnętrzną bądź zewnętrzną katastrofą
państwa wielonarodowego".
Na
zakończenie wypada stwierdzić, że rok 1939 nie oznaczał bynajmniej
zamknięcia tego nurtu myśli socjalistycznej, który poświęcony był
rozważaniom antykomunistycznym. Przeciwnie, lata wojny i okupacji
dostarczały socjalistom wielu nowych inspiracji do kontynuowania
tego wątku. Niektóre ich prognozy urzeczywistniły się. Agresja radziecka
na Polskę we wrześniu 1939 roku potwierdziła lansowaną przez socjalistów
jeszcze w latach 20-tych tezę o dążności komunistów do paktowania
z Niemcami, zaś zbrodnia katyńska okazała się jakże wymownym dowodem
ich upodobania do skrytobójczych morderstw i terroru. Przy czym
należy z naciskiem podkreślić, że wątki antykomunistyczne towarzyszyły
myśli politycznej przedstawicieli obu wojennych nurtów polskiego
ruchu socjalistycznego, a nie były tylko właściwe tzw. prawemu skrzydłu,
czyli PPS-WRN, którą to tezę w okresie PRL uparcie lansowała ówczesna
historiografia. Według tej interpretacji obecnej w publikacjach
jeszcze z połowy lat 70-tych, PPS-WRN określano mianem "ekspozytury
prawicowych sił rządu emigracyjnego i jego krajowych odpowiedników".
Z przedstawianej w sposób spłycony historii WRN wyłuskiwano fakty,
uzasadniające rolę, jaką ta "czołowa siła reakcji" odgrywać
miała w polskim podziemiu, zaś koncepcje polityczne WRN określano,
jako "różniące się tylko w szczegółach od koncepcji ugrupowań
burżuazyjnych". WRN zatem kreśląc wizje przyszłej Polski, jako
"państwa burżuazyjnego o ustroju wzorowanym na angielskim parlamentaryzmie"
stopniowo "staczała się" - według ówczesnych opinii -
"na pozycje sprzeczne z interesami narodu". Jest oczywiste,
że u źródeł takiej oceny WRN leżał stosunek tej partii do ZSRR i
ruchu komunistycznego. Historiografia polska lat 60-tych i 70-tych
przypisywała WRN charakter ugrupowania skrajnie antykomunistycznego,
prowadzącego nie tylko "zaciekłą nagonkę na komunistów",
ale nawet działalność terrorystyczną wobec PPR. W wyniku takich
zabiegów interpretacyjnych, koncepcje drugiego skrzydła ruchu: Barykady
Wolności, a później Polskich Socjalistów i RPPS, jawiły się, jako
całkowicie przeciwstawne "reakcyjnej, proburżuazyjnej"
myśli WRN, a kreślona przez lewicowych działaczy wizja powojennej
Polski, oparta na zupełnie odmiennych zasadach. Tymczasem analiza
porównawcza tych koncepcji musi prowadzić do wniosku, że były one
całkowicie tożsame nie tylko co do wyobrażeń o kształcie ustrojowym
powojennej Polski. Tym ponadto, co łączyło oba te nurty była negatywna
ocena komunizmu i Związku Radzieckiego. Trzeba nadto podkreślić,
że lewicowi socjaliści krytyce państwa radzieckiego poświęcali na
łamach swej prasy więcej nawet miejsca niż WRN, a ich opinie na
temat komunistów i zwłaszcza PPR były utrzymane w ostrzejszym tonie.
Było to bez wątpienia podyktowane obawą przed utożsamianiem obu
partii i troską o zaakcentowanie rozbieżności programowych i ideologicznych.
W odpowiedzi na zawarte w "Głosie Warszawy" sugestie o
dużym podobieństwie tez programowych PPR i RPPS, socjaliści z oburzeniem
zareagowali pisząc, że "przecież PPR powstała z inicjatywy Związku Radzieckiego i działalność na rzecz tego państwa
oraz utworzenie z Polski 17 republiki jest zasadniczym celem tej
partii".
Antykomunizm
był zatem obecny w polskiej myśli socjalistycznej niemal od początku
istnienia tego ruchu, aż do zjednoczenia z PPR w 1948 roku, czyli
przez 56 lat. Można ponadto powiedzieć, że negatywny stosunek do
komunizmu, a zwłaszcza ustroju państwa radzieckiego i totalitaryzmu,
był w tym okresie wspólny socjalistom - mimo pewnych różnic programowych,
a nawet podziałów organizacyjnych. Wydaje się, że u podstaw
jednoczącego socjalistów odrzucenia komunizmu leżała sprzeczna z
tą ideologią, a bliska doktrynie socjalistycznej wierność zasadom
humanizmu i poszanowania wolności człowieka.
|