I. Prawo przedmiotowe
Pojęcie
"prawa przyrodzonego" było w umysłowości ubiegłych dziesiątków
lat bardzo zdyskredytowane.
Pochodziło
to stąd, że katolicka teoria prawa przyrodzonego była tej umysłowości
zupełnie obca, częściowo dlatego, że do
tej nauki nie przywiązywano zbyt wielkiej wagi, częściowo dlatego,
że jej obrońcy nie zawsze potrafili ją przedstawić w formie, przemawiającej
do upodobań i nastrojów współczesnej myśli poza katolickiej.
To zaś,
co było znane pod nazwą "prawa natury", rzeczywiście nie
mogło zaspokoić wymagań krytycznego umysłu, ani było zgodne ze znaną
rzeczywistością w dziedzinie dziejowego rozwoju prawa i moralności.
Nie była do przyjęcia teoria prawa natury, jako wykończonego kodeksu,
który wszędzie należało jedynie stosować do wszystkich konkretnych
wypadków życia, jak się stosuje np. normę prawa administracyjnego.
Pojęcie
takiego powszechnego, niezmiennego i wykończonego kodeksu powstało
dlatego, że twórcy prawa przyrody, zwłaszcza na przełomie
XVIII-XIX w. ustanawiali prawa dla całej ludzkości, złożonej z abstrakcyjnie
jednakowych ludzi. [...]
Prawo natury,
oparte na takiej podstawie, było fikcją, jak jest fikcją l'homme en general. Już de Maistre odpierał,
że widział Francuzów i Włochów, dzięki Monteskiuszowi
wie, że istnieją Persowie, ale nie widział dotychczas człowieka
w ogóle. Odrzucenie prawa natury i zapomnienie o prawie przyrodzonym
nie usunęło pytania, czym jest prawo, czy każdy przepis prawny jest
prawem, dlaczego prawo obowiązuje itp. Umysł ludzki nie zadowala
się samym tylko faktem, że norma prawna istnieje, albo
że jest zachowywana. Zapytuje, dlaczego. Tym bardziej, że
koło tych norm toczy się często silna walka jednostek, klas, narodów.
Do niedawna
najpospolitszą odpowiedzią, chociaż może nie zawsze wyraźnie formułowaną,
był pogląd, że prawem jest przepis prawny, co do formy, prawnie
ogłoszony, co do materii, również przez odpowiednie czynniki ustalony.
Tę zasadę przyjęła też większość stałego Trybunału Międzynarodowej
Sprawiedliwości w wyroku nr 9: "Normy prawa, wiążące państwa,
pochodzące z woli tych państw, wyrażonej w umowach albo w powszechnie
przyjętych zwyczajach".
Materią
praw jest to, co jest sprawiedliwe. Ale
co jest sprawiedliwe? Różne są odpowiedzi. Wszystkie one jednak,
po odrzuceniu prawa przyrodzonego, sprowadzają się do jednego. Sprawiedliwym
jest to, co postanawia wola tych, którzy rządzą - wola stara, będąca
podporą wszelakiego despotyzmu, zarówno monarchistycznego, jak demokratycznego;
to, co uzna za takie wola rządzonych, powszechna wola obywateli,
wyrażająca się w przewadze opinii, świadomość zbiorowa, będąca czymś
odrębnym i wyższym od zespołu świadomości jednostkowych, ale na
nich oparta, albo świadomość zbiorowa, w której się wypowiada życie
społeczeństwa, jako osobnego rodzaju bytu, prawie substancjalnego.
We wszystkich tych poglądach źródłem prawa sprawiedliwego jest ostatecznie
człowiek. W nowszych czasach nikt może lepiej niż L. Duguit nie wykazał, że takie pojęcie prawa jest błędne. [...]
Zwolennikom
suwerenności ludowej Duguit
nie bez złośliwości przypomina, że ich teoria jest jedynie wznowieniem
suwerenności królewskiej z tą tylko zmianą, że miejsce króla zajął
naród. [...]
Co więcej,
"wola zbiorowa", w której znajduje oparcie prawo współczesnego
państwa, która wyraża się w uchwałach i postanowieniach ciał ustawodawczych,
jest także fikcją. Jest ona tylko "wolą większości", przeciw
której broni się wola mniejszości, nie jest więc
wolą całości, której to woli zresztą w ogóle nie ma. Nie koniec
na tym, dość często najważniejsze ustawy przechodzą głosami posłów,
którzy reprezentują tylko mniejszość, i to nic tylko kraju, ale
nawet ogółu wyborców. [...] Duguit bardzo ostro występuje przeciwko socjalistycznej teorii
dyktatury proletariatu, jak i przeciw syndykalistycznej teorii przemocy.
I rzeczywiście, jeżeli się przyjmie, że prawem jest przepis prawny
bez żadnych ograniczeń, byleby był prawnie wydany, to nie można
znaleźć argumentów, skutecznie zwalczających bolszewizm (czy syndykalizm
dyktatorski) : ustawy bolszewickie są wydane
w sposób prawnie przewidziany i są wyrazem zbiorowej woli, ustrój
ten podtrzymującej.
Zwolennicy
pozytywizmu już dawniej w dziedzinie moralnej przyjęli ten wniosek.
Świętochowski nie wahał się twierdzić,
że "każdy system norm postępowania, obowiązujących w danym
czasie i miejscu, jest systemem moralności, chociażby on jak najbardziej
różnił się od naszych...Wszelka moralność jest moralna". Odrzuciwszy
pozytywizm prawniczy, Duguit broni przedmiotowości porządku prawnego, zarówno co do strony formalnej, jak i materialnej prawa.
Czym jest
władza? "Władza publiczna jest...tylko
faktem". "Rządzący nie są przedstawicielami jakiejś władzy
społecznej, która rozkazuje; są oni tylko pracownikami usług publicznych".
Siły, którą posiadają, mogą użyć tylko na tyle, o ile tego wymaga
dobro grupy społecznej. Przeto "rządzący mają obowiązki, ale
nie mają wcale praw". Czym jest i
na czym się opiera prawo sprawiedliwe, dobre? Na porządku przedmiotowym.
[...]
Władza więc nie tylko jest faktem, ale przede wszystkim wyrazem
stosunku hierarchicznego i dobra całości, innymi słowy, jest faktem,
ale specjalnego rodzaju. Człowiek nie ma prawa rozkazywać człowiekowi,
bo wszyscy są równi, ale to, co, jest wyrazem dobra całości i stosunku
hierarchicznego, który tkwi w samej istocie zbiorowości, jest wyższe
od woli jednostki i wymaga od
niej posłuchu dla siebie i dla tych, co to dobro powszechnie
reprezentują. Władza publiczna rozkazuje nie w swoim imieniu, ale
w imieniu całości i dobra powszechnego, które reprezentuje. Tego
wniosku Duguit nie wyciągnął, gdyż, mimo iż walczył z przejawami indywidualizmu,
nie odrzucił samej zasady indywidualistycznej. Skutkiem też tego
jego teoria władzy nie ratuje sytuacji.
Jeśli władza
jest tylko faktem (a nie, jak w teorii społecznej, także prawem,
opartym na istocie społecznego współżycia) i jeśli rządzący są tylko
pracownikami usług publicznych, to otwiera się szerokie pole samowolnego,
zarówno jednostkowego, jak zbiorowego odmówienia posłuchu dla prawa
pod pozorem, że rządzący źle spełniają swe usługi. Możliwa też jest
druga ewentualność, że istniejąca władza znajdzie uzasadnienie swych
uprawnień w sile, którą rozporządza. Duguit, może broniąc się przed anarchią, a może tylko wbrew
logice swej myśli, natomiast zgodnie z logiką pozytywistycznego
systemu stwierdza, że "we wszystkich grupach społecznych, zwanych
państwami, zarówno w najbardziej pierwotnych i prostych, jak i w
najbardziej cywilizowanych i złożonych, zawsze dostrzega się zjawisko
jedyne - jednostki, silniejsze od innych, które chcą i mogą narzucić
swą wolę innym". Zawsze i wszędzie bez względu na formę i rozmiary
państwa "silniejsi narzucają swą wolę słabszym". [...]
Najważniejszym
wszakże zarzutem jest to, że sam fakt władzy i solidarności nie
może stworzyć normy. Z jednej strony bowiem,
jak słusznie czyni spostrzeżenie Hauriou,
norma prawa nie wypływa z faktów społecznych w ten sam sposób, jak
prawo fizyczne ze zjawisk fizycznych: norma prawna jest zawsze dziełem
jakiejś władzy, która ją w pewnym zakresie narzuca siłom społecznym
i podtrzymuje w istnieniu wobec przeszkód. Z drugiej strony, stan
faktyczny nie jest zawsze stanem sprawiedliwym, często jest krzywdą,
przeciw której człowiek czy grupa bronią się w imię wyższej zasady.
Fakt może być źródłem prawa, nie jako czysty fakt, lecz jako wyraz
pewnego porządku, pewnej celowości. Poznanie tego porządku może
zamienić to, co jest, na to, co powinno być. [...]
Nazwą prawa,
zakonu przyrodzonego obejmujemy przedmiotowy porządek moralny, poznawany
przez człowieka lub, w ścisłym znaczeniu, sam ów poznany, zbiór
norm, wytworzonych przez człowieka, a będących pojęciowym wyrazem
przedmiotowego porządku. Jasną jest rzeczą, że tak rozumiany przyrodzony
zakon moralny (a właściwie przyrodzona moralność
) nie obejmuje wszystkich norm moralności, już wykończonych
i gotowych, które by tylko należało stosową do poszczególnych wypadków
życia.
Zakon moralny
obejmuje przede wszystkim ogólne normy postępowania, w których się
wyraża dobro natury ludzkiej. Jak bowiem ludzka natura wyraża to,
co jest wspólnego, a więc powszechnego wszystkim ludziom, a nie
to, czym się ludzie od siebie różnią, tak i zasadnicze normy moralności
muszą być ogólne, dostosowane do powszechnych cech natury ludzkiej,
a nie do poszczególnych jej właściwości. Wśród tych norm jest główna, kierownicza. Jest
to nakaz: czyń dobrze a unikaj zła, gdyż dobro jest celem działania;
zachowaj porządek rzeczy, spełnij w nim swój obowiązek, gdyż w porządku
tym wyraża się natura człowieka. Są też normy bardziej konkretne.
Te bezpośrednie wnioski z pierwszej zasady albo dokładniej pierwsze
jej zastosowania do zjawisk życiowych, mówią nam, nie tylko, że
istnieje różnica między dobrem a złem moralnym, że należy dobro
czynić, a zła unikać, ale także, co jest dobrem moralnym, a co złem,
zresztą w bardziej ogólnej formie. Należą tu zasady dekalogu: czcij
Boga, szanuj rodziców i okazuj im pomoc, szanuj życie ludzkie i
nie niszcz go, zachowaj czystość życia płciowego, zachowaj sprawiedliwość
i dotrzymaj zobowiązania. [...]
Normy ogólne
zakonu moralnego może poznać i przyswoić sobie każdy umysł normalny.
Nie potrzeba głębokich rozważań ani dociekań, długiego ani zawiłego
łańcucha sylogizmów. Wystarczy mieć oczy otwarte na samego siebie,
na otaczający nas świat i na wzajemne stosunki, zwłaszcza między
ludźmi. Poznając tę rzeczywistość, realne byty i realne stosunki,
umysł ludzki z taką łatwością poznaje ogólne zasady prawa przyrodzonego,
iż można powiedzieć, że powstają one samorzutnie, są jak gdyby wrodzone.
Umysł ludzki tworzy te pojęcia, odpowiadające naturalnemu porządkowi
rzeczy tak łatwo i niejako bezwiednie, jak np. pojęcie odległości.
[...]
Stwierdziliśmy,
że istnieje porządek moralny, oparty na naturze rzeczy, w szczególności
na rozumnej naturze ludzkiej, i ujęty w moralny zakon przyrodzony
przez rozum. Kto więc stosuje się do tego porządku, kto zachowuje
zakon przyrodzony, innymi słowy, kto postępuje rozumnie, ten postępuje
moralnie. Wielu poprzestaje na tym i zrywa wszelki związek
moralności z religią. Kant stara się uzasadnić autonomię rozumu
wobec Boga, co więcej, oprzeć religię na etyce: nie etyka znajduje
pomoc w religii, lecz przeciwnie etyka postuluje potrzebę religii.
Teoretycznie
rzecz biorąc, wystarczy być rozumnym, aby być moralnym. W praktyce,
w konkretnych warunkach ludzkiego życia, twierdzenie takie nie wystarcza.
Rozum bowiem z natury swej jest omylny.
Nie tylko może popełnić błąd w rozumowaniu, ale łatwo ulega wpływowi
jednostronnej woli a jeszcze łatwiej naciskowi jednostronnego uczucia.
A dziedzina moralności jest właśnie tą, gdzie ten wpływ namiętności,
uczucia i woli występuje najchętniej. Po wtóre, podstawą sądów rozumu
w dziedzinie moralnej jest porządek rzeczy, zwłaszcza natura ludzka.
Otóż ten porządek rzeczy wykazuje pewne niedoskonałości, a w naturze
ludzkiej spostrzegamy zupełnie wyraźnie rozdwojenie skłonności niższych
i wyższych. W dziejach ludzkości widzimy nieprzerwany łańcuch grzechów,
zbrodni, ucisku, krzywd, popełnianych przez jednostki i narody.
Powstaje więc pytanie, czy taka podstawa
może być dostateczną podstawą dla sądów moralnych. Zresztą, choćby
nawet nie było w doświadczeniu ludzkim tego rozdwojenia i upadków,
nie podobna się ustrzec od pytania, dlaczego istniejący porządek
ma być normą moralności, bo przecież fakt nie jest tym samym, co
słuszność lub prawo. Albo więc należy dla
porządku moralnego znaleźć głębszą, niewzruszoną podstawę, albo
będzie on podmywany sceptycyzmem.
Spojrzymy
na nasze zagadnienie teraz nie od strony doświadczenia, ale od strony
Boga, jako Stwórcy i Kierownika świata, oraz jako Jestestwa nieskończenie
mądrego i doskonałego. Myśl Boża była wzorem, według którego Bóg
stworzył świat i rządzi nim, według którego utrzymuje się porządek
we wszechświecie.
Bóg tak
stworzył każde jestestwo, że jest zdolne osiągnąć cel, dostosować
się do powszechnego porządku i zharmonizować się z całością. Natura
rzeczy jest więc wyrazem tego, czym Bóg chciał, aby rzecz była. Natura
rzeczy, jej działanie i stosunek do innych bytów odpowiada temu,
czym rzecz dana ma być w planach bożych. Tym sposobem odwieczne
prawo boże, owa myśl twórcza i kierownicza, która się w Bogu znajduje,
niejako tkwi w każdym stworzeniu, określa jego naturę i sposób postępowania,
tworząc przyrodzone prawo dla wszystkich jestestw i dla człowieka.
Zakon boży w szczególny sposób tkwi w naturze ludzkiej i pobudza
ją do działania, gdyż człowiek, dzięki rozumowi i woli, jest doskonalszym
odbiciem istoty Boga i doskonalszym narzędziem planów Bożych. Ta
właśnie myśl Boża wyraża się w podstawowych, najgłębszych skłonnościach
i właściwościach natury ludzkiej.
Jeżeli się
przyjmie, że naturalny porządek moralny jest wyrazem Myśli Bożej,
wtedy wyjaśnia się trudność, w jaki sposób niedoskonała i rozdwojona
natura ludzka może być źródłem prawa moralnego, jest nim o tyle,
o ile jest wyrazem myśli i doskonałości Bożej, a nie, o ile jest
odstępstwem od planu Bożego: sam porządek przyrodzony zyskuje mocną
podstawę: rozum pojmuje jego rację dostateczną, a wola uznaje jego
dobro, godne pragnienia, gdyż na porządku tym odbija się Mądrość
Boża.
Czy istnieje
przyrodzony zakon prawny a nie tylko moralny? Czy obok przyrodzonego
prawa moralistów jest przyrodzone prawo prawników?
[...] Wprawdzie słusznym jest pogląd, że dobro
powszechne jest racją bytu porządku prawnego, tworzonego przez prawników.
Ale dobro powszechne danej grupy musi wejść w ramy przedmiotowego
porządku prawnego, tworzonego przez prawników. Ale dobro powszechne
danej grupy musi wejść w ramy przedmiotowego porządku moralnego,
opartego na naturze rzeczy, gdyż inaczej mogłoby się zdarzyć, że
owo dobro powszechne jest po prostu niemoralne, np. dobro powszechne,
jakiego wymaga sprawne i dobre funkcjonowanie grupy zbójeckiej.
Zakon moralny jest przeto czymś więcej,
niż punktem wyjścia i składnikiem metody. Powinien on być podstawą
i miarą dobra powszechnego.
Prawdą jest
też, że wielką część stosunków reguluje prawo pozytywne, nieraz
przepisami, obcymi w sobie sprawiedliwości i moralności. Ale obok
tych przepisów, za którymi stoi sankcja karna i które obowiązują,
bo są nakazane, istnieją inne, które obowiązują, choćby nie były
nakazane przez władzę publiczną.
Człowiek
nie jest tylko jednostką, "osobnikiem", całkowicie sobie
wystarczającym, lecz jest jednostką społeczną, żyjącą i doskonalącą
się w grupie społecznej. Z tego powodu ów porządek przyrodzony,
będący podstawą zakonu moralnego, obejmuje również naturę grupy
społecznej. W obrębie więc przyrodzonego zakonu moralnego istnieje dział,
dotyczący życia zbiorowego, tj. tego, które reguluje prawo i przede
wszystkim zasada sprawiedliwości. Istnieje zatem
przyrodzony zakon prawny, to znaczy ta część moralności, która rozciąga
swą władzę na stosunki współżycia społecznego. [...]
Zakon przyrodzony
prawny realizuje się więc w różnych instytucjach
i sankcjonuje je w jednakowy sposób. Niekiedy wymaga samej instytucji,
niekiedy nawet takiej a nie innej formy jej realizacji; jako przykład
można przytoczyć jednożeństwo i nierozerwalność małżeństwa. Wymaganiem
zakonu przyrodzonego będzie to wszystko, bez czego dana grupa nie
może istnieć ani osiągnąć istotnego swego celu, ale nie wszystko,
co jest tylko pożyteczne i korzystne. Jakaś instytucja lub norma
należy negatywnie do zakonu przyrodzonego prawnego, gdy nie jest
z nim sprzeczną, a jest pożyteczna dla danego społeczeństwa; może
nie być jedynym rozstrzygnięciem w danym zakresie, bo są możliwe
inne, również pożyteczne. [...]
Prawo pozytywne
nie ma na celu realizowania moralności życia jednostkowego. Jego
bezpośrednia zadaniem jest normowanie współżycia ludzkiego, zewnętrznych
stosunków i przejawów tego współżycia. Inna rzecz, że pośrednio
porządek prawny, gdy odpowiada swojemu celowi, przyczynia się do
moralności jednostkowej. Sprawiedliwym, czyli materialnym pierwiastkiem
prawa pozytywnego jest to, co wchodzi do przyrodzonego zakonu prawnego
lub jest z nim zgodne. Ten zakon bowiem
jest wyrazem przedmiotowego porządku w zakresie współżycia, porządku,
opartego na naturze ludzkiej i grupy społecznej, a w szczególności
jest wyrazem dobra powszechnego samej grupy.
Jako norma
pozytywna, zakon przyrodzony (moralny i prawny) powinien być światłem,
oświetlającym rzeczywistość, okularami, przez które się patrzy na
zjawiska i ocenia je. Prawo pozytywne powinno realizować zarówno
te ogólne normy i nakazy, dotyczące np. poszanowania rodziny, własności,
władzy, dotrzymywania zobowiązań, pokoju społecznego, jak i te sposoby
realizacji norm ogólnych, które są przewidziane przez prawo przyrodzone,
np. co do religijności i nierozerwalności
małżeństwa. Słowem, zakon przyrodzony powinien być duszą prawa pozytywnego,
duchem, który je przenika, który powoduje wydanie takich przepisów,
a nie innych, takiego ich sformułowania, a nie innego.
Jako norma
negatywna, zakon przyrodzony stanowi granicę, której prawo pozytywne
przekroczyć nie może, bo wtedy będzie się sprzeciwiać porządkowi
rzeczy, opartemu na naturze ludzkiej i grupy społecznej, a poznanemu
przez rozum. W granicach tych prawo pozytywne ma swobodę działania
i powinno być tym, co w danych warunkach odpowiada dobru powszechnemu.
Jest ono sformułowaniem prawa racjonalnego danej grupy społecznej
w danych warunkach historycznych.
Antoni SZYMAŃSKI (1881-1942)
Ksiądz katolicki, wybitny przedstawiciel katolickiej
nauki i myśli społecznej w Polsce. Ur. się 27 października 1881
r. w Praszcze, w powiecie wieluńskim,
ukończył Seminarium Duchowne we Włocławku, następnie wyjechał do
Belgii, gdzie studiował filozofię i nauki społeczne. W latach 1908-18
wykładał w Seminarium Duchownym we Włocławku, redagując zarazem
"Ateneum Kapłańskie". Od 1918
r. wykładał politykę społeczną, etykę i historię katolicyzmu społecznego
na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, w 1919 r. uzyskując stopień
doktora habilitowanego z zakresu chrześcijańskiej nauki społecznej
na Uniwersytecie Jagiellońskim. Na KUL pełnił liczne funkcje: dziekana
Wydziału Prawa Kanonicznego (1920-21), prorektora (1922-26), dziekana
Wydziału Prawa i Nauk Społeczno-Ekonomicznych, wreszcie rektora
(1933-42). Aktywny jako redaktor miesięcznika "Prąd" i
działacz społeczny (założyciel w 1928 Towarzystwa Wiedzy Chrześcijańskiej,
od 1931 prezes Związku Polskiej Inteligencji Katolickiej, organizator
Tygodni Społecznych "Odrodzenia" w Lublinie, od 1934 r.
prezes Rady Społecznej przy Prymasie Polski, inicjator Towarzystwa
Naukowego KUL), patronował organizowanym na KUL-u wykładom powszechnym
dla duchowieństwa z zakresu myśli społecznej Kościoła, a po wybuchu
II wojny światowej organizował pomoc dla uchodźców, wkrótce jednak,
w listopadzie 1939 r, został aresztowany
i osadzony w lubelskim więzieniu. Po zwolnieniu mieszkał na plebani
w Bełżycach, kierując stamtąd działającym
w konspiracji KUL i organizując pomoc dla jego pracowników. Autor
licznych opracowań z interesujących go zakresów (Studia i szkice
społeczne, Polityka społeczna, Bolszewizm jako prąd kulturowy i
cywilizacyjny, Ekonomika i etyka, Zagadnienia społeczne) zmarł
w Bełżycach.
|