Ks. Antoni Szymański - Zakon przyrodzony


[1]

I. Prawo przedmiotowe

Pojęcie "prawa przyrodzonego" było w umysłowości ubiegłych dziesiątków lat bardzo zdyskredytowane.

Pochodziło to stąd, że katolicka teoria prawa przyrodzonego była tej umysłowości zupełnie obca, częściowo dlatego, że do tej nauki nie przywiązywano zbyt wielkiej wagi, częściowo dlatego, że jej obrońcy nie zawsze potrafili ją przedstawić w formie, przemawiającej do upodobań i nastrojów współczesnej myśli poza katolickiej.

To zaś, co było znane pod nazwą "prawa natury", rzeczywiście nie mogło zaspokoić wymagań krytycznego umysłu, ani było zgodne ze znaną rzeczywistością w dziedzinie dziejowego rozwoju prawa i moralności. Nie była do przyjęcia teoria prawa natury, jako wykończonego kodeksu, który wszędzie należało jedynie stosować do wszystkich konkretnych wypadków życia, jak się stosuje np. normę prawa administracyjnego.

Pojęcie takiego powszechnego, niezmiennego i wykończonego kodeksu powstało dlatego, że twórcy prawa przyrody, zwłaszcza na przełomie XVIII-XIX w. ustanawiali prawa dla całej ludzkości, złożonej z abstrakcyjnie jednakowych ludzi. [...]

Prawo natury, oparte na takiej podstawie, było fikcją, jak jest fikcją l'homme en general. Już de Maistre odpierał, że widział Francuzów i Włochów, dzięki Monteskiuszowi wie, że istnieją Persowie, ale nie widział dotychczas człowieka w ogóle. Odrzucenie prawa natury i zapomnienie o prawie przyrodzonym nie usunęło pytania, czym jest prawo, czy każdy przepis prawny jest prawem, dlaczego prawo obowiązuje itp. Umysł ludzki nie zadowala się samym tylko faktem, że norma prawna istnieje, albo że jest zachowywana. Zapytuje, dlaczego. Tym bardziej, że koło tych norm toczy się często silna walka jednostek, klas, narodów.

Do niedawna najpospolitszą odpowiedzią, chociaż może nie zawsze wyraźnie formułowaną, był pogląd, że prawem jest przepis prawny, co do formy, prawnie ogłoszony, co do materii, również przez odpowiednie czynniki ustalony. Tę zasadę przyjęła też większość stałego Trybunału Międzynarodowej Sprawiedliwości w wyroku nr 9: "Normy prawa, wiążące państwa, pochodzące z woli tych państw, wyrażonej w umowach albo w powszechnie przyjętych zwyczajach".

Materią praw jest to, co jest sprawiedliwe. Ale co jest sprawiedliwe? Różne są odpowiedzi. Wszystkie one jednak, po odrzuceniu prawa przyrodzonego, sprowadzają się do jednego. Sprawiedliwym jest to, co postanawia wola tych, którzy rządzą - wola stara, będąca podporą wszelakiego despotyzmu, zarówno monarchistycznego, jak demokratycznego; to, co uzna za takie wola rządzonych, powszechna wola obywateli, wyrażająca się w przewadze opinii, świadomość zbiorowa, będąca czymś odrębnym i wyższym od zespołu świadomości jednostkowych, ale na nich oparta, albo świadomość zbiorowa, w której się wypowiada życie społeczeństwa, jako osobnego rodzaju bytu, prawie substancjalnego. We wszystkich tych poglądach źródłem prawa sprawiedliwego jest ostatecznie człowiek. W nowszych czasach nikt może lepiej niż L. Duguit nie wykazał, że takie pojęcie prawa jest błędne. [...]

Zwolennikom suwerenności ludowej Duguit nie bez złośliwości przypomina, że ich teoria jest jedynie wznowieniem suwerenności królewskiej z tą tylko zmianą, że miejsce króla zajął naród. [...]

Co więcej, "wola zbiorowa", w której znajduje oparcie prawo współczesnego państwa, która wyraża się w uchwałach i postanowieniach ciał ustawodawczych, jest także fikcją. Jest ona tylko "wolą większości", przeciw której broni się wola mniejszości, nie jest więc wolą całości, której to woli zresztą w ogóle nie ma. Nie koniec na tym, dość często najważniejsze ustawy przechodzą głosami posłów, którzy reprezentują tylko mniejszość, i to nic tylko kraju, ale nawet ogółu wyborców. [...] Duguit bardzo ostro występuje przeciwko socjalistycznej teorii dyktatury proletariatu, jak i przeciw syndykalistycznej teorii przemocy. I rzeczywiście, jeżeli się przyjmie, że prawem jest przepis prawny bez żadnych ograniczeń, byleby był prawnie wydany, to nie można znaleźć argumentów, skutecznie zwalczających bolszewizm (czy syndykalizm dyktatorski) : ustawy bolszewickie są wydane w sposób prawnie przewidziany i są wyrazem zbiorowej woli, ustrój ten podtrzymującej.

Zwolennicy pozytywizmu już dawniej w dziedzinie moralnej przyjęli ten wniosek. Świętochowski nie wahał się twierdzić, że "każdy system norm postępowania, obowiązujących w danym czasie i miejscu, jest systemem moralności, chociażby on jak najbardziej różnił się od naszych...Wszelka moralność jest moralna". Odrzuciwszy pozytywizm prawniczy, Duguit broni przedmiotowości porządku prawnego, zarówno co do strony formalnej, jak i materialnej prawa.

Czym jest władza? "Władza publiczna jest...tylko faktem". "Rządzący nie są przedstawicielami jakiejś władzy społecznej, która rozkazuje; są oni tylko pracownikami usług publicznych". Siły, którą posiadają, mogą użyć tylko na tyle, o ile tego wymaga dobro grupy społecznej. Przeto "rządzący mają obowiązki, ale nie mają wcale praw". Czym jest i na czym się opiera prawo sprawiedliwe, dobre? Na porządku przedmiotowym. [...]

Władza więc nie tylko jest faktem, ale przede wszystkim wyrazem stosunku hierarchicznego i dobra całości, innymi słowy, jest faktem, ale specjalnego rodzaju. Człowiek nie ma prawa rozkazywać człowiekowi, bo wszyscy są równi, ale to, co, jest wyrazem dobra całości i stosunku hierarchicznego, który tkwi w samej istocie zbiorowości, jest wyższe od woli jednostki i wymaga od niej posłuchu dla siebie i dla tych, co to dobro powszechnie reprezentują. Władza publiczna rozkazuje nie w swoim imieniu, ale w imieniu całości i dobra powszechnego, które reprezentuje. Tego wniosku Duguit nie wyciągnął, gdyż, mimo iż walczył z przejawami indywidualizmu, nie odrzucił samej zasady indywidualistycznej. Skutkiem też tego jego teoria władzy nie ratuje sytuacji.

Jeśli władza jest tylko faktem (a nie, jak w teorii społecznej, także prawem, opartym na istocie społecznego współżycia) i jeśli rządzący są tylko pracownikami usług publicznych, to otwiera się szerokie pole samowolnego, zarówno jednostkowego, jak zbiorowego odmówienia posłuchu dla prawa pod pozorem, że rządzący źle spełniają swe usługi. Możliwa też jest druga ewentualność, że istniejąca władza znajdzie uzasadnienie swych uprawnień w sile, którą rozporządza. Duguit, może broniąc się przed anarchią, a może tylko wbrew logice swej myśli, natomiast zgodnie z logiką pozytywistycznego systemu stwierdza, że "we wszystkich grupach społecznych, zwanych państwami, zarówno w najbardziej pierwotnych i prostych, jak i w najbardziej cywilizowanych i złożonych, zawsze dostrzega się zjawisko jedyne - jednostki, silniejsze od innych, które chcą i mogą narzucić swą wolę innym". Zawsze i wszędzie bez względu na formę i rozmiary państwa "silniejsi narzucają swą wolę słabszym". [...]

Najważniejszym wszakże zarzutem jest to, że sam fakt władzy i solidarności nie może stworzyć normy. Z jednej strony bowiem, jak słusznie czyni spostrzeżenie Hauriou, norma prawa nie wypływa z faktów społecznych w ten sam sposób, jak prawo fizyczne ze zjawisk fizycznych: norma prawna jest zawsze dziełem jakiejś władzy, która ją w pewnym zakresie narzuca siłom społecznym i podtrzymuje w istnieniu wobec przeszkód. Z drugiej strony, stan faktyczny nie jest zawsze stanem sprawiedliwym, często jest krzywdą, przeciw której człowiek czy grupa bronią się w imię wyższej zasady. Fakt może być źródłem prawa, nie jako czysty fakt, lecz jako wyraz pewnego porządku, pewnej celowości. Poznanie tego porządku może zamienić to, co jest, na to, co powinno być. [...]

Nazwą prawa, zakonu przyrodzonego obejmujemy przedmiotowy porządek moralny, poznawany przez człowieka lub, w ścisłym znaczeniu, sam ów poznany, zbiór norm, wytworzonych przez człowieka, a będących pojęciowym wyrazem przedmiotowego porządku. Jasną jest rzeczą, że tak rozumiany przyrodzony zakon moralny (a właściwie przyrodzona moralność ) nie obejmuje wszystkich norm moralności, już wykończonych i gotowych, które by tylko należało stosową do poszczególnych wypadków życia.

Zakon moralny obejmuje przede wszystkim ogólne normy postępowania, w których się wyraża dobro natury ludzkiej. Jak bowiem ludzka natura wyraża to, co jest wspólnego, a więc powszechnego wszystkim ludziom, a nie to, czym się ludzie od siebie różnią, tak i zasadnicze normy moralności muszą być ogólne, dostosowane do powszechnych cech natury ludzkiej, a nie do poszczególnych jej właściwości. Wśród tych norm jest główna, kierownicza. Jest to nakaz: czyń dobrze a unikaj zła, gdyż dobro jest celem działania; zachowaj porządek rzeczy, spełnij w nim swój obowiązek, gdyż w porządku tym wyraża się natura człowieka. Są też normy bardziej konkretne. Te bezpośrednie wnioski z pierwszej zasady albo dokładniej pierwsze jej zastosowania do zjawisk życiowych, mówią nam, nie tylko, że istnieje różnica między dobrem a złem moralnym, że należy dobro czynić, a zła unikać, ale także, co jest dobrem moralnym, a co złem, zresztą w bardziej ogólnej formie. Należą tu zasady dekalogu: czcij Boga, szanuj rodziców i okazuj im pomoc, szanuj życie ludzkie i nie niszcz go, zachowaj czystość życia płciowego, zachowaj sprawiedliwość i dotrzymaj zobowiązania. [...]

Normy ogólne zakonu moralnego może poznać i przyswoić sobie każdy umysł normalny. Nie potrzeba głębokich rozważań ani dociekań, długiego ani zawiłego łańcucha sylogizmów. Wystarczy mieć oczy otwarte na samego siebie, na otaczający nas świat i na wzajemne stosunki, zwłaszcza między ludźmi. Poznając tę rzeczywistość, realne byty i realne stosunki, umysł ludzki z taką łatwością poznaje ogólne zasady prawa przyrodzonego, iż można powiedzieć, że powstają one samorzutnie, są jak gdyby wrodzone. Umysł ludzki tworzy te pojęcia, odpowiadające naturalnemu porządkowi rzeczy tak łatwo i niejako bezwiednie, jak np. pojęcie odległości. [...]

Stwierdziliśmy, że istnieje porządek moralny, oparty na naturze rzeczy, w szczególności na rozumnej naturze ludzkiej, i ujęty w moralny zakon przyrodzony przez rozum. Kto więc stosuje się do tego porządku, kto zachowuje zakon przyrodzony, innymi słowy, kto postępuje rozumnie, ten postępuje moralnie. Wielu poprzestaje na tym i zrywa wszelki związek moralności z religią. Kant stara się uzasadnić autonomię rozumu wobec Boga, co więcej, oprzeć religię na etyce: nie etyka znajduje pomoc w religii, lecz przeciwnie etyka postuluje potrzebę religii.

Teoretycznie rzecz biorąc, wystarczy być rozumnym, aby być moralnym. W praktyce, w konkretnych warunkach ludzkiego życia, twierdzenie takie nie wystarcza. Rozum bowiem z natury swej jest omylny. Nie tylko może popełnić błąd w rozumowaniu, ale łatwo ulega wpływowi jednostronnej woli a jeszcze łatwiej naciskowi jednostronnego uczucia. A dziedzina moralności jest właśnie tą, gdzie ten wpływ namiętności, uczucia i woli występuje najchętniej. Po wtóre, podstawą sądów rozumu w dziedzinie moralnej jest porządek rzeczy, zwłaszcza natura ludzka. Otóż ten porządek rzeczy wykazuje pewne niedoskonałości, a w naturze ludzkiej spostrzegamy zupełnie wyraźnie rozdwojenie skłonności niższych i wyższych. W dziejach ludzkości widzimy nieprzerwany łańcuch grzechów, zbrodni, ucisku, krzywd, popełnianych przez jednostki i narody. Powstaje więc pytanie, czy taka podstawa może być dostateczną podstawą dla sądów moralnych. Zresztą, choćby nawet nie było w doświadczeniu ludzkim tego rozdwojenia i upadków, nie podobna się ustrzec od pytania, dlaczego istniejący porządek ma być normą moralności, bo przecież fakt nie jest tym samym, co słuszność lub prawo. Albo więc należy dla porządku moralnego znaleźć głębszą, niewzruszoną podstawę, albo będzie on podmywany sceptycyzmem.

Spojrzymy na nasze zagadnienie teraz nie od strony doświadczenia, ale od strony Boga, jako Stwórcy i Kierownika świata, oraz jako Jestestwa nieskończenie mądrego i doskonałego. Myśl Boża była wzorem, według którego Bóg stworzył świat i rządzi nim, według którego utrzymuje się porządek we wszechświecie.

Bóg tak stworzył każde jestestwo, że jest zdolne osiągnąć cel, dostosować się do powszechnego porządku i zharmonizować się z całością. Natura rzeczy jest więc wyrazem tego, czym Bóg chciał, aby rzecz była. Natura rzeczy, jej działanie i stosunek do innych bytów odpowiada temu, czym rzecz dana ma być w planach bożych. Tym sposobem odwieczne prawo boże, owa myśl twórcza i kierownicza, która się w Bogu znajduje, niejako tkwi w każdym stworzeniu, określa jego naturę i sposób postępowania, tworząc przyrodzone prawo dla wszystkich jestestw i dla człowieka. Zakon boży w szczególny sposób tkwi w naturze ludzkiej i pobudza ją do działania, gdyż człowiek, dzięki rozumowi i woli, jest doskonalszym odbiciem istoty Boga i doskonalszym narzędziem planów Bożych. Ta właśnie myśl Boża wyraża się w podstawowych, najgłębszych skłonnościach i właściwościach natury ludzkiej.

Jeżeli się przyjmie, że naturalny porządek moralny jest wyrazem Myśli Bożej, wtedy wyjaśnia się trudność, w jaki sposób niedoskonała i rozdwojona natura ludzka może być źródłem prawa moralnego, jest nim o tyle, o ile jest wyrazem myśli i doskonałości Bożej, a nie, o ile jest odstępstwem od planu Bożego: sam porządek przyrodzony zyskuje mocną podstawę: rozum pojmuje jego rację dostateczną, a wola uznaje jego dobro, godne pragnienia, gdyż na porządku tym odbija się Mądrość Boża.

Czy istnieje przyrodzony zakon prawny a nie tylko moralny? Czy obok przyrodzonego prawa moralistów jest przyrodzone prawo prawników? [...] Wprawdzie słusznym jest pogląd, że dobro powszechne jest racją bytu porządku prawnego, tworzonego przez prawników. Ale dobro powszechne danej grupy musi wejść w ramy przedmiotowego porządku prawnego, tworzonego przez prawników. Ale dobro powszechne danej grupy musi wejść w ramy przedmiotowego porządku moralnego, opartego na naturze rzeczy, gdyż inaczej mogłoby się zdarzyć, że owo dobro powszechne jest po prostu niemoralne, np. dobro powszechne, jakiego wymaga sprawne i dobre funkcjonowanie grupy zbójeckiej. Zakon moralny jest przeto czymś więcej, niż punktem wyjścia i składnikiem metody. Powinien on być podstawą i miarą dobra powszechnego.

Prawdą jest też, że wielką część stosunków reguluje prawo pozytywne, nieraz przepisami, obcymi w sobie sprawiedliwości i moralności. Ale obok tych przepisów, za którymi stoi sankcja karna i które obowiązują, bo są nakazane, istnieją inne, które obowiązują, choćby nie były nakazane przez władzę publiczną.

Człowiek nie jest tylko jednostką, "osobnikiem", całkowicie sobie wystarczającym, lecz jest jednostką społeczną, żyjącą i doskonalącą się w grupie społecznej. Z tego powodu ów porządek przyrodzony, będący podstawą zakonu moralnego, obejmuje również naturę grupy społecznej. W obrębie więc przyrodzonego zakonu moralnego istnieje dział, dotyczący życia zbiorowego, tj. tego, które reguluje prawo i przede wszystkim zasada sprawiedliwości. Istnieje zatem przyrodzony zakon prawny, to znaczy ta część moralności, która rozciąga swą władzę na stosunki współżycia społecznego. [...]

Zakon przyrodzony prawny realizuje się więc w różnych instytucjach i sankcjonuje je w jednakowy sposób. Niekiedy wymaga samej instytucji, niekiedy nawet takiej a nie innej formy jej realizacji; jako przykład można przytoczyć jednożeństwo i nierozerwalność małżeństwa. Wymaganiem zakonu przyrodzonego będzie to wszystko, bez czego dana grupa nie może istnieć ani osiągnąć istotnego swego celu, ale nie wszystko, co jest tylko pożyteczne i korzystne. Jakaś instytucja lub norma należy negatywnie do zakonu przyrodzonego prawnego, gdy nie jest z nim sprzeczną, a jest pożyteczna dla danego społeczeństwa; może nie być jedynym rozstrzygnięciem w danym zakresie, bo są możliwe inne, również pożyteczne. [...]

Prawo pozytywne nie ma na celu realizowania moralności życia jednostkowego. Jego bezpośrednia zadaniem jest normowanie współżycia ludzkiego, zewnętrznych stosunków i przejawów tego współżycia. Inna rzecz, że pośrednio porządek prawny, gdy odpowiada swojemu celowi, przyczynia się do moralności jednostkowej. Sprawiedliwym, czyli materialnym pierwiastkiem prawa pozytywnego jest to, co wchodzi do przyrodzonego zakonu prawnego lub jest z nim zgodne. Ten zakon bowiem jest wyrazem przedmiotowego porządku w zakresie współżycia, porządku, opartego na naturze ludzkiej i grupy społecznej, a w szczególności jest wyrazem dobra powszechnego samej grupy.

Jako norma pozytywna, zakon przyrodzony (moralny i prawny) powinien być światłem, oświetlającym rzeczywistość, okularami, przez które się patrzy na zjawiska i ocenia je. Prawo pozytywne powinno realizować zarówno te ogólne normy i nakazy, dotyczące np. poszanowania rodziny, własności, władzy, dotrzymywania zobowiązań, pokoju społecznego, jak i te sposoby realizacji norm ogólnych, które są przewidziane przez prawo przyrodzone, np. co do religijności i nierozerwalności małżeństwa. Słowem, zakon przyrodzony powinien być duszą prawa pozytywnego, duchem, który je przenika, który powoduje wydanie takich przepisów, a nie innych, takiego ich sformułowania, a nie innego.

Jako norma negatywna, zakon przyrodzony stanowi granicę, której prawo pozytywne przekroczyć nie może, bo wtedy będzie się sprzeciwiać porządkowi rzeczy, opartemu na naturze ludzkiej i grupy społecznej, a poznanemu przez rozum. W granicach tych prawo pozytywne ma swobodę działania i powinno być tym, co w danych warunkach odpowiada dobru powszechnemu. Jest ono sformułowaniem prawa racjonalnego danej grupy społecznej w danych warunkach historycznych.


Antoni SZYMAŃSKI (1881-1942)

 

Ksiądz katolicki, wybitny przedstawiciel katolickiej nauki i myśli społecznej w Polsce. Ur. się 27 października 1881 r. w Praszcze, w powiecie wieluńskim, ukończył Seminarium Duchowne we Włocławku, następnie wyjechał do Belgii, gdzie studiował filozofię i nauki społeczne. W latach 1908-18 wykładał w Seminarium Duchownym we Włocławku, redagując zarazem "Ateneum Kapłańskie". Od 1918 r. wykładał politykę społeczną, etykę i historię katolicyzmu społecznego na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, w 1919 r. uzyskując stopień doktora habilitowanego z zakresu chrześcijańskiej nauki społecznej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Na KUL pełnił liczne funkcje: dziekana Wydziału Prawa Kanonicznego (1920-21), prorektora (1922-26), dziekana Wydziału Prawa i Nauk Społeczno-Ekonomicznych, wreszcie rektora (1933-42). Aktywny jako redaktor miesięcznika "Prąd" i działacz społeczny (założyciel w 1928 Towarzystwa Wiedzy Chrześcijańskiej, od 1931 prezes Związku Polskiej Inteligencji Katolickiej, organizator Tygodni Społecznych "Odrodzenia" w Lublinie, od 1934 r. prezes Rady Społecznej przy Prymasie Polski, inicjator Towarzystwa Naukowego KUL), patronował organizowanym na KUL-u wykładom powszechnym dla duchowieństwa z zakresu myśli społecznej Kościoła, a po wybuchu II wojny światowej organizował pomoc dla uchodźców, wkrótce jednak, w listopadzie 1939 r, został aresztowany i osadzony w lubelskim więzieniu. Po zwolnieniu mieszkał na plebani w Bełżycach, kierując stamtąd działającym w konspiracji KUL i organizując pomoc dla jego pracowników. Autor licznych opracowań z interesujących go zakresów (Studia i szkice społeczne, Polityka społeczna, Bolszewizm jako prąd kulturowy i cywilizacyjny, Ekonomika i etyka, Zagadnienia społeczne) zmarł w Bełżycach.

 



[1] /Za:/ Księga pamiątkowa ku czci Władysława Abrahama, t. II, Lwów 1931, s. 1 [365] - 21 [385].



2005 ©  Ośrodek Myśli Politycznej
http://www.omp.org.pl/