Kajetan Małecki - Socyalizm i uwagi nad jego zasadami


Wybrane fragmenty pochodzą z: Socyalizm i uwagi nad jego zasadami, nakład i własność autora, Lwów 1849, ss. 70-79.

 

Kończąc obraz porównawczy ekonomii politycznej z socjalizmem, wypada nam powiedzieć, choć kilka słów o komunizmie; albowiem ze wszystkich zjawisk ostatniego stulecia, żadne nie wzbudziło więcej obawy i trwogi, lubo mało kto znał je i pojmował; żadne nie podało ciekawości i namiętnościom społecznym obszerniejszego pola, lubo dla umiejętności i postępu człowieczeństwa, bezowocnym i jałowym stało się odłogiem.

Komunizm nie jest odrębną, samoistną nauką, lecz tylko jednostronną odnogą całego systematu socjalnego; różni się od niego tym szczególniej, że gdy socjalizm przyjmuje za postawę sztucznej organizacji społeczeństwa, sztuczną organizację pracy, a zniesienie własności prywatnej li tylko jako konieczność z socjalnych teorii wypływającą uznaje: komunizm, przeciwnie, zniesienie własności prywatnej czyni podstawą swoich teorii, uważając, że przez nią tylko, wprowadzić można absolutną równość i absolutną wolność do społeczeństwa. Socjalizm usiłuje przeprowadzić sztuczną organizacją społeczeństwa, biorąc pracę za normę, według której ma nastąpić podział i rozłożenie wszystkich użyteczności i wartości przedmiotowych, oddając każdemu pojedynkowi posiadanie (nie własność) wartości, według okazanej zdolności, zasługi i pracowitości. Lecz, przez to samo, znosi równość absolutną, albowiem równość ta, nie istnieje w zdolnościach ani w pracy, a więc nie ma jej i w zasługach jednostek stanowiących ogół społeczeństwa.

Socjalizm nie mógł więc odpowiedzieć żądaniom komunistów, dążących ku absolutnej równości, i twierdzących, że w nowej organizacji społeczeństwa żaden pojedynek jako pojedynek nie powinien nic posiadać i nic znaczyć, każda bowiem niezawisłość tegoż, pociąga za sobą konieczność rozróżnienia, to jest nierówności w stosunkach zachodzących między członkami społeczeństwa, nierówności rozciągającej się na całe urządzenie społeczeństwa. Chcąc zaś dopiąć absolutnej równości i absolutnej wolności, komuniści opierają na zniesieniu własności, jako na kamieniu węgielnym, cały swój system socjalny.

Ale wziąwszy teorię komunistyczną pod sąd zimnej rozwagi, doświadczenia i logiki, zważywszy, że dąży ku osiągnięciu absolutnej wolności i absolutnej równości przy zniesieniu własności prywatnej i wszelkiej samodzielności człowieka, wyjaśnia się konieczna sprzeczność, zachodząca w komunizmie między celem a środkami, które, znosząc i niszcząc się wzajemnie, tylko negację wydać mogą, a zatem absurdum. Ograniczając zewsząd wolność osobistą, wtłaczając gwałtem człowieka w jakieś potworne kopyto, znosząc wszelką samodzielność, jakież skutki osiągnąć zdołali, jakież korzyści dla absolutnej równości? Te chyba jedynie, że zrównali wszystkich w obliczu niewoli, ucisku i najbardziej absolutnej samowoli tych pasterzy, którzy sobie nad bydłem ludzkim w taki sposób zorganizowanym zwierzchność przywłaszczają. Komunizm nie jest zatem niczym innym, tylko poddaniem najbardziej absolutnej woli pojedynczej woli ogółu, nową postacią przestarzałego i dziś już potępionego despotyzmu wschodniego.

Sprzeczność ta zachodząca między zadaniem teorii komunistycznych a ich skutkami, nie zadziwi nikogo, ktokolwiek obeznany jest z nową dążnością filozofii niemieckiej i zauważy, że komunizm z niej wyczerpał piękne mrzonki swoje. [...] Istota człowieka, będąc złożoną z duszy i ciała, nie jest czystym duchem ani też li tylko materią, lecz jestestwem w którym się urzeczywistniają modyfikacje z koniecznego połączenia duszy z ciałem wynikające: człowiek zatem, może i powinien dążyć ku wydoskonaleniu swojego jestestwa, zaś osiągnąć w czymkolwiek absolutną doskonałość, przechodzi siły i możność jego; bo absolutna doskonałość jest ideałem a ideał z przedmiotowością zgodzić się na żaden sposób nie może. Absolutna równość i absolutna wolność nie może zatem znaleźć urzeczywistnienia w człowieku, bez rozdziału duszy z ciałem, to jest śmierci; niemniej, w społeczeństwie złożonym z ludzi i będącym ogólną osobowością, to jest modyfikacją podmiotową i przedmiotową, urzeczywistnienie absolutnej wolności i absolutnej równości, wymagające rozdziału duszy od ciała, pociąga za sobą śmierć społeczną.

Sprzeczny zatem w teorii komunizm, chcący osiągnąć absolutną równość, a przez równość materialną znoszący równość moralną człowieka, okazuje się niemniej sprzecznym w zastosowaniu praktycznym. Albowiem wyraziwszy sobie komunizm pod jaką bądź postacią, okaże się, że: po przeprowadzeniu pierwszego równego podziału użyteczności i wartości istniejących, nastąpi wnet potrzeba drugiego i trzeciego podziału, i tak aż do nieskończoności, to jest chaos socjalny, w którym by wszyscy i każdy coraz bardziej ubożeć musieli; albowiem przy nieskończonym rozdrobnieniu, dzieleniu i znoszeniu własności prywatnej, znosi się najpotężniejszą dźwignię pracy, a tym samym produkcją dostatku społecznego, aż w końcu ludzie doszedłszy do ostatnich granic ubóstwa, i zszedłszy do pierwotnego stanu zwierząt, szukać by poczęli w sile, gwałcie i rozwoju własnej działalności, zaspokojenia pierwszych potrzeb swoich.

Czemuż więc przypisać można, jeżeli komunizm będący tak w teorii jak i w praktyce tylko nędzną tkanką sprzeczności i absurdów, potrafił jakiś czas przywłaszczyć sobie miejsce w dziedzinie nauk społecznych, i nie tylko zjednać sobie współczucie obłąkanego proletariatu, ale nadto, zatrwożyć ludzi światlejszych, z naukami społecznymi obeznanych.

Podwójne to zjawisko przypisać należy, raz namiętnościom ubogich uganiających się za łudzącą fantasmagorią obietnic, drugi raz, błędom dotąd istniejącym w nauce ekonomii politycznej, która z powołania swojego bronić powinna praw przyrodzonych i z nich wyradzającego się prawa własności prywatnej, a tymczasem, przez fałszywe pojęcie teorii wartości, sama przeciwnikom własności broń przeciw sobie podała.

Podstawą pojęcia zasady własności jest niezaprzeczenie: dokładne poznanie znaczenia wartości, albowiem własność prywatna nie jest niczym innym, jak tylko słusznym i sprawiedliwym prawem do wartości.

Wszyscy ekonomiści nie podejmowali po dziś dzień prawdziwego znaczenia wartości [...] i temu głównie przypisać należy dlaczego własność prywatna z taką wściekłością przez komunistów zaczepiona, nie znalazła logicznej obrony, a na miotane obelgi i sofizmaty tylko obelgami, ironią i sofizmatami odpowiadać zdołano.

Wartość o której każda ekonomia polityczna pisać musi, bo ona stanowi podstawę całej nauki, nie była odróżnioną przez wszystkich ekonomistów od użyteczności przez Boga człowiekowi darmo udzielonej, a nadając, błędnie tej użyteczności, do której nikt nie ma szczególnego prawa ale wszyscy równe, znaczenie wartości, usprawiedliwiono poniekąd, sofizmaty komunistów, którzy przyjmując za postawę swej argumentacji definicją wartości przez ekonomistów przyjęta, mogli zachowując pozór logiczności, utrzymywać, że właściciel przywłaszcza sobie niesprawiedliwie tę część wartości, która jest użytecznością darmo od Boga nadaną. Tak więc tyle wysławiony aforyzm Proudhona: że własność jest kradzieżą, jest tylko ścisłą, logicznym następstwem błędnej teorii wartości, dotąd istniejącej w ekonomii politycznej; a wszystko co dotąd powiedziano w obronie własności nie wyjmując dowcipnego dzieła pana Thiersa, jest tylko zręcznie udzierganą tkanką sofizmatów, nie mogącą prawdziwego wywołać przekonania, albowiem, z fałszywego wyobrażenia wartości, dojść do prawdziwych wniosków niepodobna.

Powiedzieliśmy, że ustalić prawa własności, jest to samo co zwalczyć wszelkie teorie socjalne i komunistyczne; dowieść zaś tego prawa nie można, nie dowiódłszy przede wszystkim, że wartość nie ma żadnej styczności z użytecznościami darmo od Boga nadanymi; że właściciel prywatny zatem, nie przywłaszcza sobie tych darów, jeżeli użytkuje li z wartości stworzonej pracą swoją lub pracą osób, w których prawa słusznie i sprawiedliwie wszedł przez odziedziczenie lub kupno.

Nie mogąc w szczupłym zakresie tego pisma, przejść całego biegu dowodzeń wartości, odsyłamy czytelnika do naszej ekonomii politycznej, która w przeciągu roku wyjdzie; tu tylko, dla wyjaśnienia naszego założenia, w kilku słowach teorią nasza wartości, skreślić spróbujemy.

Powiedzieliśmy, że Bóg stworzył ziemię; umieścił na jej powierzchni i w jej wnętrzach rzeczy mogące zaspokoić potrzeby i żądania człowieka. Rzeczy te obdarzył pewnymi siłami ruchu i przekształcenia. Siły te oddał w zarząd człowiekowi, aby działając nimi na materię, z niej produkował wartości.

Mówię, aby człowiek produkował wartości. Albowiem wszelkie dary Boga, użyteczne człowiekowi, wtenczas tylko nabierają wartości, kiedy je człowiek pracą swoją przysposobi do zaspokojenia potrzeb lub zachcenia innych ludzi, a wzajemność zamiany, wartość oddanej przez to usługi, oznaczy

Przykład prosty, wyjaśni nam niezaprzeczenie to twierdzenie. Wyobraźmy sobie kilku ludzi osiadłych koło źródła. Każdy z nich czerpie wodę kiedy i jak mu się podoba. Woda ta ma dla nich użyteczność, lecz ma ona wartość jaką? Bynajmniej, i żaden z nich nie dałby za nią garści piasku, bo może każdej chwili i bez mozołu czerpać ile mu się wody podoba.

Teraz przypuśćmy, ile ludzi ci osiedli o milę od źródła. Każdy idzie po wodę przynosi ją sobie, zużywa. Dotąd nie ma żadnej wartości. Lecz ci ludzie zastanowiwszy się, ile czasu, ile fatygi kosztuje każdego z osobna, żeby o milę chodzić po wodę, namawiają jednego z grona swojego, który idąc do źródła, wodę dla wszystkich przynosi, drudzy zaś przez ten czas oddają się swym zatrudnieniom. Ten co przynosi wodę dla wszystkich powiada im: Ja przywiozłem wam wodę, ale podczas mojej wyprawy, wyjście czas oszczędzony, na produkowanie innych rzeczy zaspokajających wasze potrzeby, obrócili, oddajcież mi część owocu naszej pracy, a ja wam dam wodę przeze mnie przyniesioną. Następuje umowa. Jeśli wskutek tej umowy dają mu za garniec wody garść orzechów lub już zrodziło się wyobrażenie wartości, i rzecz można, że w tym miejscu, garniec wody wart garść orzechów. Tak tworzy się wartość, lecz w tej wartości nieobjęta jest użyteczność darmo od Boga człowiekowi udzielona, ten co daje garść orzechów nie płaci za wodę, ale za stracony czas, za pracę i usiłowanie tego, co wodę przyniósł.

To samo dostrzec można wszędzie przy formacji wartości. Dar Boży przechodzi zawsze z rąk do rąk bezpłatnie, a ustępujący wartość nie liczy sobie daru Bożego, ale tylko pracę w jakiejś bądź przestrzeni lub w jakim bądź czasie dołożoną, w celu przysposobienia tej użyteczności, do potrzeb i użytku człowieka.

Z takiego pojęcia wartości, łatwo dowieść, że właściciel prywatny nie przywłaszcza sobie użytkowania i prawo do daru Bożego, ale li tylko do wartości będącej skutkiem pracy jego, lub tych, których prawa odziedziczył.

Zaś prawo przelania na kogo innego własności, z tej samej zasady wypływa, albowiem przelewam prawo do własności, to jest dla owocu mojej osobistej pracy, którym zgodnie ze wszelkimi prawami słuszności, według woli i upodobania rozrządzać mogę.

Własność prywatna jest podstawą społeczeństwa, równie jak produkcja jest koniecznym warunkiem istnienia człowieka. Gdyby tę teorię wartości wcześniej odkryto i przyjęto, nie byłoby tyle zamieszania i sprzeczności w zasadach ekonomii politycznej, która odtąd pozostając w zgodzie z sobą, odrzucić może słabą broń dowcipkowania i ironii, a władać mieczem obosiecznej logiki.

Komunizm w nowej teorii wartości znajdzie ostatni cios, który go na zawsze powali, a w zgłębianiu jej pojęcia, znajdziemy światło, przy którym łatwo rozpoznamy w cieniu ukrywający się fałsz i utopię.

Niemiec dużo myśli a mało działa, Francuz działa więcej niż myśli, gdy Anglik i myśli, i działa. Toteż komunizm wyrósł w Niemczech, rozbił się o Francję gdzie go zastosować chciano, w Anglii zaś rozsądnej i praktycznej nie znalazł ani współczucia, ani przytułku. U nas, w Polsce, tak mało wykształconej spekulacyjnie i empirycznie, komunizm odegrał swoją rolę, rolę tego - wiecznego wilkołaka, którego nikt nie widział i widzieć nie będzie a którym straszą wszystkie niegrzeczne dzieci.

Kiedyż przestaniemy w polityce być wielkimi dziećmi! [...]



2005 ©  Ośrodek Myśli Politycznej
http://www.omp.org.pl/