Strona główna | Czytelnia | Publikacje | Informator | Zarejestruj się | Zaloguj | Odzyskiwanie hasła | English Version
OMP

Główne Menu

Nasi autorzy

Strony tematyczne

Sklep z książkami OMP

Darowizny na rzecz OMP

Księgarnie z książkami OMP
Lista księgarń - kliknij

Bogdan Szlachta - Henry de Bracton jako filozof prawa i myśliciel polityczny
.: Data publikacji 14-Wrz-2005 :: Odsłon: 5766 :: Recenzja :: Drukuj aktualną stronę :: Drukuj wszystko:.

Do najważniejszych zagadnień filozofii politycznej XIII w. zalicza się problem sprzeczności występującej w formułowanym wówczas modelu władzy królewskiej. Nie była to jeszcze koncepcja umożliwiająca identyfikację państwa i monarchy; wyłaniający się stopniowo model wykraczał wprawdzie poza teorie charakterystyczne dla okresu wcześniejszego, bo ujmował władzę niemal wyłącznie w języku jurydycznym, nie znosił jednak w pełni Boskiego wymiaru monarchii. W miejsce dominującej koncepcji władcy reprezentującego Chrystusa na ziemi, legiści i kanoniści tego czasu kreślili model władcy jako reprezentanta prawa i translatora Boskiej idei sprawiedliwości. Władca znajdował się zarazem ponad i poniżej prawa, był prawodawcą podlegającym prawu, osobą podobną Bogu w nadrzędności wobec prawa i podobną ludziom w podległości względem niego[1]. Władca posiadał zatem niejako dwoistą, Bosko-ludzką naturę, a postrzegany w kontekście relacji prawo naturalne - prawo ludzkie wydawał się podlegać pierwszemu z wymienionych systemów normatywnych jako egzemplarz gatunku i stać ponad drugim, skoro ciążyło na nim zadanie tworzenia jego treści. Król Sycylii i Jerozolimy Fryderyk II Roger, autor słynnej Liber augustulis, cesarz w latach 1220-50, określając pozycję władcy mógł był tedy zasadnie twierdzić, że jest zarazem "ojcem i synem sprawiedliwości"[2]. Głosząc podległość prawu kładł on jednak akcent na "ojcostwo", na wyłączność cesarskiej władzy stanowienia prawa, wynikającej zarówno z Boskiej inspiracji, jak i z samego prawa (lex regia); w polemikach z papalistami dowodził nawet, że cesarz jest prawem, że ucieleśnia ideę sprawiedliwości, co nadawało prezentowanej przezeń wersji nowej koncepcji wybitnie "mesjaniczny" koloryt.

Do tradycji angielskiej myśli politycznej, znaczonej wielkimi dziełami Jana z Salisbury i Glanvilla, koncepcję tę wprowadził w XIII w. Henry de Bracton[3], myśliciel o tyle ważny, że przywoływany przez wszystkie strony politycznego dyskursu toczącego się w jakże burzliwym wieku XVII. Na autorytet Bractona powoływali się z jednej strony Hobbes i Filmer, z drugiej zaś Algernoon Sidney, Milton i Locke[4]. W latach 1250., gdy powstawało jego główne dzieło, kontakty Anglii z Sycylią Fryderyka II były niezwykle ożywione. Mógł on zatem znać poglądy cesarza i prawników sycylijskich, podobnie jak oni odwoływał się bowiem do pism glosatorów prawa rzymskiego, głównie Aza, oraz pism kanonistów, zwłaszcza Jana Teutonika, analizując fragmenty kodyfikacji Justyniańskiej i rozważając kluczowe dla nowej koncepcji władzy królewskiej problemy związane z lex regia oraz maksymą quod principi placuit. Różnice między koncepcją głoszoną przez stronników bliskiej Fryderykowi II idei imperialnej i doktryną Bractona[5] są jednak znaczne; decydują one o odmiennej kwalifikacji Fryderyka II, kojarzonego z nurtem przygotowującym renesansową wizję władcy absolutnego, oraz Bractona, uznawanego za teoretyka budującego pomost łączący doktryny średniowieczne i angielski konstytucjonalizm okresu renesansu, który w dojrzałej formie znajdowany jest w pismach myślicieli XV i XVI wieku - Johna Fortescue i Thomasa Smitha.

Bracton korzystał nie tylko z pism legistów, interpretowanych odmiennie, bo nie w duchu teokratycznego absolutyzmu, jak czynił Fryderyk II[6]; odwoływał się także do traktatu dwunastowiecznego prawnika angielskiego Glanvilla[7], który rozważając problem niepisanego angielskiego prawa zwyczajowego akcentował deklaratywne znaczenie zgody władcy na prawo kształtujące się niezależnie od jego woli. Miast abstrakcyjnych konkluzji charakterystycznych dla pism Fryderyka II Bracton, podobnie jak Glanvill, snuł daleko konkretniejsze refleksje na temat relacji władcy do prawa jego kraju. Także u niego idea sprawiedliwości odgrywała niebagatelną rolę, nie był on jednak skłonny wzorem jurystów sycylijskich uznawać swego króla Henryka III za "ucieleśnienie" idei, która by za pośrednictwem jego woli miała przyjmować postać konkretnych, obowiązujących poddanych norm prawnych[8]. Abstrakcyjna idea przyjmowała u niego postać niepisanego zwyczajowego prawa, którego kontekst zmieniał trudno weryfikowalny problem "ojcostwa i synostwa sprawiedliwości" w inny, daleko łatwiejszy do rozstrzygnięcia, problem wyższości lub podległości konkretnemu prawu. Akcent padał zatem na element, który mimo teoretycznych zastrzeżeń pełnił u Fryderyka II drugorzędną rolę: w normach prawa rzymskiego cesarz znajdował uzasadnienie uprawnień króla mających charakter osobistych prerogatyw, nie uwalniających go jedynie od podległości prawu naturalnemu jako prawu rozumu. Odwołując się do tych samych norm angielski prawnik mówił o zależności woli władcy od prawa jego kraju, głosząc zarazem, bez popadania w sprzeczność, że król w pewnym sensie, jako auctor iuris decydujący o treści prawa wiążącego poddanych, zajmuje pozycję zwierzchnią względem prawa. Akceptując popularną średniowieczną koncepcję, w myśl której prawo, a nie wola władcy, jest rzeczywistym suwerenem, Bracton głosił, że władca winien czynić jedynie to, do czego uprawnia go prawo[9], a zarazem, że jego wola ma moc prawa[10]; twierdził, że król winien działać w oparciu o prawo mimo posiadania władzy pozwalającej wprowadzać zmiany w obowiązującym prawie[11]. Wiązał króla prawem nie redukowanym do norm prawa naturalnego, ale pojmowanym jako zespół konkretnych przywilejów-uprawnień posiadanych przez duchowieństwo, magnatów i lud, określonych nie tylko przez relacje feudalne, ale także przez niepisane zwyczaje lokalne. Wzorem legistów i kanonistów przyznawał Koronie najwyższą władzę jurysdykcyjną, czyniąc monarchę wspieranego przez radę podmiotem najwyższej władzy decydowania o sprawach publicznych, to jest sprawowania zarządu w zakresie prawa i sprawiedliwości oraz obrony ojczyzny, wypełniających treść ratio status regni[12]. Niektórzy badacze doktryny Bractona, czyniąc wyróżnikiem jego stanowiska tezę o istnieniu legalnych ograniczeń monarchy, przeciwstawiają mu myślicieli kontynentalnych, którzy interpretując normy prawa rzymskiego skłonni byli uznać istnienie jedynie więzów moralnych, pozbawionych waloru prawnego[13]. Dokonując tak jednoznacznej dystynkcji, będącej niejako ekstrapolacją nowożytnego stylu myślenia, tracimy z pola widzenia to, co charakterystyczne nie tylko dla Bractona, ale dla wielu myślicieli trzynastowiecznych, którym obcy był wyraźny rozdział powinności i norm prawnych od powinności i norm moralnych. Odróżniali oni raczej zasady wiążące niejako od wewnątrz i od zewnątrz, w odniesieniu do obu rodzajów zasad przewidując sankcje doczesne, stosowane przez sądy kościelne lub świeckie; w istocie, kryterium rozdziału stanowiła nie tyle sankcja, co raczej jej rodzaj[14]. Dlatego Bracton, w zasadniczej części traktatu nie wskazujący na możliwość istnienia instancji doczesnej zdolnej osądzić króla i zmusić go do przestrzegania prawa, mógł był mówić o związaniu monarchy prawem, orientował bowiem jego wolę nie tylko ku "zasadom zewnętrznym", ale i "wewnętrznym", wpisując się tym samym w nurt myślenia o etyce i prawie akcentującego zasadniczo "cnotliwościową" substancję decyzji człowieka.

Uzasadniając nadrzędną pozycję króla względem prawa Bracton odwoływał się jednak zasadniczo do "legalnego" charakteru jego umocowania. Samo prawo, twierdził, daje uprawnienia właściwe jedynie Koronie i królewskiej godności, nierozdzielnie z Koroną związane, bo czyniące ją tym, czym jest, a dotyczące sprawiedliwości i pokoju oraz tego, co służy ich realizacji[15]. Król związany jest prawem przydającym mu królewską godność, ustanawiającym jego władzę i nadającym mu uprawnienia, które w ostatecznej instancji stawiają go, niejako "legalnie", ponad prawem[16]. Pisze Bracton: skoro król jest wikariuszem i ministrem Boga na ziemi, tedy nie posiada innej władzy, jak tylko ta, do spełniania której jest uprawniony. I znacząco dodaje: nie jest to sprzeczne z fragmentem, który mówi 'cokolwiek podoba się księciu ma moc prawa'; albowiem głosi zakończenie tego prawa (D.1,4,1): 'ponieważ przez lex regia, które ustanawia jego imperium, lud przeniósł na niego i dał mu pełnię władzy i autorytetu'[17]. Królewska władza sięga jedynie dotąd, dokąd ma oparcie w prawie; podejmowanie działań "wedle upodobania" posiada legalne uzasadnienie dzięki przekazaniu królowi przez lud "pełni władzy i mocy" w oparciu o lex regia. Czyniąc lex regia podstawą władzy i autorytetu króla, tak w zakresie stanowienia, jak i interpretowania prawa, Bracton przywoływał przypisywaną Ulpianowi formułę "wedle upodobania" (quod principi placuit); formułę tę pojmował jednak odmiennie niż cesarz Fryderyk II, który "upodobaniu" nadawał konotację woluntarystyczną, antycypując w pewnej mierze późniejszą koncepcję racji stanu, przynajmniej jedną odmianę doktryny absolutystycznej, w rzeczy samej sytuując władcę ponad prawem. U Bractona natomiast "upodobanie" nie znosiło jurydycznego kontekstu działań władcy: jedynie król "związany prawem" mógł być zarazem królem "stojącym ponad prawem"[18]; pokój i sprawiedliwość, należące w królestwie wyłącznie do Korony i godności królewskiej, wiązane były przez Bractona nie z arbitralną wolą władcy, lecz z "legalnością". Angielski prawnik, odnosząc wspomnianą formułę do prawodawczego autorytetu władcy, nie wiązał jej z niekontrolowaną, osobistą władzą księcia, lecz z jednej strony z właściwą monarsze skłonnością do spełniania czynów sprawiedliwych, z drugiej zaś z inspirowanymi przez radę, niemal zdepersonalizowanymi rządami króla, o czym świadczy wskazany powyżej związek iurisdictio z Koroną. Pisze Bracton: to, co podoba się księciu jest prawem; nie oznacza to jednak, iżby (prawem było) to, co przewiduje w danym momencie jego prywatna wola, lecz (jest nim tylko) to, co słusznie określiła rada jego magnatów i co po konsultacji uzyskało królewską autoryzację[19]. Inaczej niż prawnicy Fryderyka II, Bracton nie był skłonny sprowadzać doradców do roli bezwolnych wykonawców woli króla, ujmując raczej władcę w roli eksponenta woli rady, tego, który promulguje prawo "wedle swego upodobania" po dyskusji z magnatami i stosownie do ich rady; innymi słowy, jego "upodobanie" stawało się prawem o tyle, o ile swym autorytetem zatwierdził to, co magnaci uznali za starodawny zwyczaj[20]. Król był tedy odpowiedzialnym twórcą prawa (auctor iuris), wyposażonym we władzę stanowienia prawa, ale nie posiadającym władzy niesprawiedliwego postępowania[21], skoro ustanowienie króla przez prawo i stanowienie prawa przez króla wzajem się warunkowały, określając pozycję władcy jako syna prawa, będącego w pewnym sensie także jego ojcem.

Pisząc o związaniu prawem woli króla Bracton nie odróżniał prawa naturalnego od prawa ludzkiego; nie pisał, iżby władca nie był związany prawem pozytywnym dlatego, że stanowi ono ekspresję jego woli. Teza, że stoi on niejako "ponad prawem" oznaczała jedynie, że nikt nie może go sądzić ani stosować wobec niego sankcji przymusu. Prawo naturalne i pozytywne wiążą króla analogicznie, a brak sędziego, który mógłby zastosować przymus wobec niego nie przeczy istnieniu podwójnej powinności, jak mogłoby się wydawać badaczowi spoglądającemu ze współczesnego, pozytywistycznego punktu widzenia[22]. Ciążące na królu zobowiązanie do przestrzegania prawa pozytywnego nie znosi także jego uprawnienia do wprowadzania zmian w drodze wykładni obowiązującego prawa lub zgoła stanowienia norm nowych[23]. Istotne jest jednak, by władca wprowadzając zmiany zachowywał procedury przewidziane w prawie swego kraju, co w przypadku Anglii wymagało zasięgania rady i uzyskiwania zgody jednostek lub korporacji, których uprawnień owa zmiana mogła dotyczyć[24]. Bracton rozważał lex regia jako źródło godności królewskiej, jako podstawę władzy wykonywanej zgodnie z prawem; tym samym sugerował, że król związany jest prawem, choć wolny jest od sankcji w razie jego naruszenia. Formułując to twierdzenie wpisywał się w średniowieczną tradycję, uznającą prawo, a nie królewską wolę za rzeczywistego "suwerena", który staje się prawdziwym źródłem autorytetu władcy i podstawą skuteczności jego działań, bowiem gdzie nie ma prawa, nie ma i króla, a wspólnota pozbawiona prawa (i króla) z konieczności znajduje się na skraju anarchii[25].

Wbrew interpretacji McIlwaina[26], który zestawiając fragmenty De legibus zawierające akcenty "konstytucjonalistyczne" i "absolutystyczne" wykazywał sprzeczności w doktrynie Bractona, twierdzenie, iż król nie ma doczesnego zwierzchnika ni sędziego, oraz teza, że jego wola staje się prawem za zgodą magnatów wcale się nie wykluczają. Ograniczenie (ustanowienie przez prawo) i wzniosłość pozycji króla (stanowienie przezeń prawa) są ściśle powiązane, a związek ten winniśmy uchwycić, jeśli pragniemy pojąć stanowisko Bractona. Ograniczenie generuje i usprawiedliwia wzniosłość króla. Brak zwierzchnika dotyczy jego nietykalności, gdy problem rady odnosi się do jego zdolności prawotwórczej. Król, który nie powinien być podporządkowany żadnemu człowiekowi, winien być przecież poddany Bogu i prawu, skoro prawo tworzy króla. Dlatego dajmy królowi możność posługiwania się prawem, gdyż ono posługuje się nim; nie ma (bowiem) króla gdy rządzi wola, a nie prawo. To, że król winien podlegać prawu, gdyż jest wikariuszem Boga, staje się oczywiste z racji jego podobieństwa do Jezusa Chrystusa, w zastępstwie którego sprawuje (on) władzę na ziemi[27]. Chrystus nie stosował siły ani nie sięgał po władzę, lecz przestrzegał wymagań prawa, podobnie władca winien podlegać prawu, by wybawić tych, którzy prawu podlegają. Nie powinien pragnąć stosować siły, ale (jedynie) uciekać się do rozumu i sprawiedliwie sądzić[28]. Za Anonimem z Yorku i Janem z Salisbury, Bracton nadmieniał, że Chrystus podlegał cesarskiemu prawu i nie protestował przeciw niemu. Analogia Chrystusa i króla wzmacniała tezę o podległości monarchy prawu na podobieństwo Tego, który szanując prawo godził się odpowiadać przez cesarskim urzędnikiem. Wedle Bractona bowiem, jedynie ten, kto jest sługą prawa (servus legis) może być zarazem jego panem (dominus legis); kto stosuje prawo nazwany być może "wikariuszem Chrystusa" o tyle tylko, o ile podporządkowuje się prawu tak, jak podporządkował się Sam Chrystus. W konsekwencji, król w usprawiedliwiony sposób korzysta z prerogatyw, o ile działa świadom podległości prawu, które mu je przyznało[29].

Problem relacji władcy do prawa, równoczesnej zwierzchności i podległości prawu, to pierwszy element doktryny Bractona, najmocniej kojarzący się z nowym, "jurydycznym" modelem władzy królewskiej kształtującym się w jego czasach. W związku z nim formułowany jest najczęściej argument na poparcie tezy o "konstytucjonalistycznym" wydźwięku doktryny Bractona, który - podawany z nowożytnej perspektywy - jest powodem licznych nieporozumień. Skłania on do formułowania zarzutu dotyczącego niespójności jego doktryny przez tych, którzy zapominają, że związanie prawem, a nie możliwość oskarżenia władcy jest istotą konstytucjonalizmu późnośredniowiecznego (choć nie nowożytnego). Drugim elementem doktryny Bractona, także przywoływanym na poparcie tezy o jej "konstytucjonalistycznych" treściach, jest zespół twierdzeń dotyczących relacji władcy do rady magnatów, często kojarzonych z koncepcją "podziału władzy" albo "ustroju mieszanego". Bezspornie, Bracton sądzi, że władza króla winna się ogniskować na wprowadzaniu w życie prawa za pośrednictwem orzeczeń określających sankcje za pogwałcenie sprawiedliwości. Twierdzi, że choć król posiada władzę najwyższą, nie jest on w stanie rozpoznać i osądzić wszystkich przypadków naruszenia sprawiedliwości; że musi on delegować niektóre uprawnienia na pomocników, działających w jego imieniu lub będących jego bezpośrednimi wasalami. Tego rodzaju delegacja nie oznacza jednak podziału władzy, skoro Bracton mówi, że król nie powinien mieć nikogo sobie równego w królestwie, gdyż mogłoby to zniweczyć zasadę, zgodnie z którą równy nie może władać równym (sobie). Tym bardziej nie powinien on mieć zwierzchnika lub kogoś, kto jest od niego potężniejszy, gdyż nie mógłby już stać ponad swymi poddanymi; nie jest przeto możliwe, by podwładni mogli być równi tym, którzy posiadają więcej mocy[30].

Tezy, iż król ujmowany jest przez Bractona przede wszystkim w funkcji "sędziego sprawiedliwości" nie znosi wyinterpretowana z De legibus dystynkcja dwóch sfer jego aktywności, gubernaculum i jurisdictio[31]. Wedle McIlwaina, w sferze gubernaculum władca byłby upoważniony do podejmowania działań "autokratycznych", za które nie ponosiłby odpowiedzialności; w drugiej sferze, nie obejmującej jak pierwsza bieżącego zarządu krajem, lecz wiązanej z prawem chroniącym uprawnienia jednostek lub korporacji, król miałby ponosić odpowiedzialność przed sądem magnatów, którzy w tym przypadku posiedliby władzę ograniczania jego woli i staliby się instancją represyjną w razie naruszenia przezeń prawa. Podobnej dystynkcji nie zna jednak traktat Bractona, a przywołany powyżej fragment dzieła i poczynione przez nas uwagi na temat relacji woli władcy do prawa ludzkiego i naturalnego zdają się świadczyć przeciwko tej interpretacji. Bracton nie wydziela polityczno-administracyjnej sfery z dziedziny jurisdictio, podporządkowuje działania króla prawu, które wiąże go w każdym obszarze jego aktywności i w żadnym z nich nie pozwala na podejmowanie arbitralnych działań. Teza ta wydaje się oczywista, jeśli z jednej strony dostrzeżemy brak podobnej dystynkcji u myślicleli współczesnych Bractonowi oraz wspomniane pokrewieństwo "zasad wewnętrznych" i "zewnętrznych", z drugiej zaś, co ważniejsze, jeśli uwzględnimy kształtujący się wówczas model władzy królewskiej, którego istotę stanowi realizacja przez władcę jurisdictio, tj. "sprawiedliwości i pokoju". Jurisdictio, dziedzina w De legibus rozważana w różnych kontekstach[32], miała być sprawowana z uwzględnieniem norm prawa pospolitego, powszechnie obowiązującego w całym królestwie (leges należące do common law), oraz zwyczajów lokalnych (consuetudines). Status regni wymagało realizacji tego zadania, bez wypełniania którego istnienie królestwa znajdowałby się w ciągłym niebezpieczeństwie[33].

Rozumowanie powyższe wspierają także kreślona przez Bractona analogia króla i Chrystusa stającego przed rzymskim sędzią oraz teza o władcy jako "wikariuszu Boga Ojca" raczej niż Chrystusa na ziemi[34], z jednoczesnym zastrzeżeniem "wikariatu Syna Bożego" w królestwie dla innych osób niż monarcha. Wedle Bractona, to królewscy sędziowie działają "jakby w zastępstwie Jezusa Chrystusa" (quasi vice Jesu Christi), gdy sam król działa "jakby w zastępstwie Boga" (quasi vice Dei); sędziowie zajmują zatem pozycję analogiczną do Syna Bożego, gdy pozycja króla jest analogiczna do zajmowanej przez Ojca[35]. W miejsce analogii Bóg Ojciec - król, Syn Boży - duchowieństwo, występującej w tradycji angielskiej od czasów korespondencji Cathwulfa z Karolem Wielkim oraz pism Anonima z Yorku i Hugona z Fleury, w miejsce dawnej doktryny rex imago Dei, sacerdos Christi, Bracton wprowadza nową, w myśl której rex imago Dei, judex Christi. Wskazana przezeń formuła, uzasadniająca istnienie grupy świeckich jurystów nazywanych "służebnikami sprawiedliwości" (sacerdotes Iustitiae), przenosi akcent ze sfery teologicznej na jurydyczną[36].

Podsumujmy: wedle Bractona, miarę autorytetu króla stanowi dyspozycja ku sprawiedliwości; jako "wikariusz Boga" winien on sprawować rządy wedle ducha i litery sprawiedliwości, mimo że nie istnieją ani środki prawne, ani żaden organ, który mógłby ocenić bezprawność jego działań. W pewnym sensie stoi on ponad prawem, ale jego niesprawiedliwość czyni go "narzędziem diabła" i sprowadza karę Boga. Analogia działań Boga, będącego ostatecznym źródłem wszelkiego prawa, karzącego występujących przeciw niemu, i króla działającego podobnie, acz w polu doczesności, a zatem niedoskonale, decydowała o tym, że monarcha postrzegany był nie tyle jako ustawodawca, co jako sędzia. Promulgował on bowiem prawa przyjęte w toku procesu, w którym on sam wyrażał zgodę na postanowienia mające poparcie baronów i wspólnoty królestwa. Wedle Bractona, lokalne zwyczaje także mogły posiadać moc prawa, mimo że prawo zwyczajowe nie jest wyższe od stanowionego. Dystynkcja tego rodzaju jest nieistotna z uwagi na królewski monopol prawodawstwa, który sprawia, że zwyczaj obowiązuje jedynie za milczącą lub wyraźną jego zgodą. Prawo stanowione nie powinno być sprzeczne ze zwyczajami sankcjonowanymi przez króla. W tym względzie koncepcja Bractona korespondowała z konstrukcjami kontynentalnymi autorstwa Bartolusa de Sassoferrato (lud przelewa swą władzę ustawodawczą na monarchę, nie przyznając mu jednak kompetencji tworzenia prawa zwyczajowego) i Baldusa de Ubaldisa (identyfikującego prawo zwyczajowe z naturalnym); różniła się natomiast od doktryn, prowadzących w kierunku rozszerzenia prawotwórczej swobody działania monarchy już to z powołaniem się na "pożytek publiczny" lub "słuszność" (aequitas), już to przez utożsamienie prawa ze "słusznym rozumem władcy"[37].

W słynnym Addicio de cartis[38], uzupełniającym De legibus, pojawia się formuła, która na pierwszy rzut oka łamie logikę doktryny Bractona, ustalonej w zasadniczej częsci traktatu. Pisze autor: Król ma zwierzchnika, a jest nim Bóg. Ma też prawo, które czyni go królem. Ma też swój sąd, to jest hrabiów i baronów królestwa, gdyż hrabiowie (comes) tak właśnie są tytułowani, skoro są partnerami króla, a kto ma partnera ma i mistrza. Przeto, jeśli król nie będzie miał ograniczeń, nie będzie związany prawem, oni winni ustanowić te ograniczenia, chyba że są ich pozbawieni podobnie jak król[39]. Teza autora addicio bez wątpienia uzupełnia akceptowaną w zasadniczej części traktatu charakterystykę moralnej orientacji woli króla ku dobru, ucieleśniającą się w stałym i trwałym usposobieniu do działania wedle sprawiedliwego prawa. Tam król pozostawał poniżej Boga i prawa, lecz z pewnością nie poniżej innych ludzi w królestwie, kiełznając sam siebie i nakładając cugle własnej woli przez wzgląd na "zasady zewnętrzne" (prawo) lub z wewnętrznego usposobienia. W addicio wskazane są instytucjonalne ograniczenia władzy króla, ujawniona możliwość wymierzania sprawiedliwości przez "partnerów-mistrzów", co skłania badaczy do formułowania tezy o niezwykłym jak na owe czasy radykalizmie Bractona, wolnego od takiego nastawienia w zasadniczej części De legibus[40]. Wydaje się jednak, że rację ma Tierney, który twierdzi, że tezy zawarte w addicio nie są ani nowe w wieku XIII, bo pojawiają się w pismach kanonistów uzasadniających uprawnienie do oporu wobec niesprawiedliwego władcy, ani nie są sprzeczne z tezami znajdowanymi w zasadniczej części traktatu. Zauważywszy, że w rozważaniach określających treść doktryny politycznej Bracton odwołuje się do pism kanonistów, którzy - jak choćby znany mu Jan Teutonik - uzasadniali zarówno istnienie uprawnienia do oporu wobec niesprawiedliwego władcy, jak i wskazywali wyższość stanowiska biskupa przewodniczącego synodowi wobec uczestniczących w nim biskupów, zgodzimy się z jednej strony, że radykalizm addicio nie jest już tak nowatorski, z drugiej zaś, że uwaga o "partnerach-mistrzach" oglądana być może z perspektywy "króla w radzie". Twierdzenie, iż curia regis zajmuje pozycję zwierzchnią wobec króla niekoniecznie przeczy tezie, iż król nie ma doczesnego sędziego, albowiem sądy rady są zarazem jego sądami, skoro rada wywodzi swą moc sądzenia ze wspólnoty z monarchą[41].

Nie trzeba przekonywać, że fragmenty dzieła Bractona dotyczące relacji króla do prawa oraz podejmowanych przezeń działań "w radzie", niezależnie od tego czy będziemy uwzględniać addicio czy nie, miały niebagatelne znaczenie w procesie rozwoju angielskiej myśli politycznej i angielskiego parlamentaryzmu. U autora De legibus znajdujemy jednak dwa inne elementy, z których pierwszy dyskutowany będzie co najmniej do połowy XIX stulecia zwłaszcza przez konserwatystów i dlatego ma wielkie znaczenie w historii angielskiej myśli politycznej, drugi zaś decydować będzie o sposobie pojmowania państwa i roli króla, dlatego ma niebagatelną wagę, gdy idzie o zasadnicze problemy nie tylko angielskiego konstytucjonalizmu. Element pierwszy wiąże się z dyskusją na temat preskrypcji, drugi z namysłem nad problemem Korony.

Maksyma nullum tempus currit contra regem ("upływ czasu nie działa przeciw królowi"), ważna w późnośredniowiecznej filozofii prawa, nie była rozpatrywana przez anglo-normańskich poprzedników Bractona. Problemy związane z pojęciem preskrypcji, zadawnionego trwania stanu odmiennego od pierwotnego stanu prawnego, nie były analizowane także przez Glanvilla, choć znane były na kontynencie przynajmniej od czasów kompilacji Iwona z Chartes i Gracjana, w których pojęcie to przeciwstawiono "niezbywalności" uprawnień[42]. U Bractona problemy związane z preskrypcją i niezbywalnością uprawnień stają się przedmiotem namysłu i to z przyczyn, można by rzecz, praktycznych: coraz częściej sądy królewskie rozpoznawały roszczenia skierowane przeciw królowi, których autorzy powoływali się na upływ czasu, przeciwstawiając "niezbywalnym" uprawnieniom monarchy "rację preskrypcji", upływu czasu od momentu objęcia w posiadanie ziem należących pierwotnie do władcy. Zmiana generująca rozważania o preskrypcji i niezbywalności nie ograniczała się do wymiaru jurydycznego; rodziła problem, który z upływem czasu, za sprawą Bractona znacznie wcześniej w Anglii niż na kontynencie, znalazła rozwiązanie w postaci koncepcji "zdepersonalizowanej Korony". Reformy króla Edwarda II, konsolidującego domenę królewską, wzmacniane być mogły argumentami czerpanymi zarówno z prawa rzymskiego, jak i kanonicznego, których normy pospołu uzasadniały niezbywalność własnościowych uprawnień monarchy lub Kościoła. Co najmniej równie istotny, acz komplikujący problem, był fakt wykreowania przez Henryka II zespołu niezbywalnych uprawnień i posiadłości, uznawanego już w XIII w. za "starodawną domenę królewską", będącą tym, co legiści zwykli nazywać bona publica. "Starodawna domena" była niejako ponadpersonalną kompozycją uprawnień i posiadłości, nie związaną z osobą władcy, nie stanowiącą prywatnej własności króla, dzięki czemu stała się zaczątkiem i treścią nowej koncepcji "Korony". Już urzędnicy Henryka II zwykli byli rozróżniać posiadłości należące do monarchy z racji uprawnień feudalnych, od tych, które należą do domeny króla lub do "Korony"[43]. Bracton był zdecydowanym obrońcą zasady nullum tempus; wedle niego, w odniesieniu do "domeny królewskiej" stan faktyczny nie może działać przeciw stanowi prawnemu, gdyż rzeczy służące królowi do zaprowadzenia pokoju i realizacji sprawiedliwości są "jakby święte" (quasi sacrae) i z tego względu równie niezbywalne jak "rzeczy święte" należące do Kościoła. Rzeczy "jakby święte" istnieją dla wspólnego pożytku królestwa, którego treścią jest pokój i sprawiedliwość; należą do Korony i zarządzane są przez króla na mocy prawa narodów (ius gentium), oparte są zatem na prawie jakby-Boskim, posiadającym walor bliski prawu naturalnemu[44].

W odniesieniu do res quasi sacrae pozycja króla różni się od pozycji pooddanych; zarządzając ziemią ex essentia coronae nie był on zobowiązany płacić podatku, bowiem posiadłości tej nie dzierżył dla pożytku własnego, ale dla pożytku królestwa[45]. Maksyma nullum tempus sytuuje króla i jego uprawnienia ponad prawem wiążącym wszystkich z innego jeszcze względu: posiadacze-poddani narażeni są na "działanie czasu", mogą utracić dobra w oparciu o rację preskrypcji, gdy uprawnieniom do ziem należących do "królewskiej domeny" podobna racja nie może być przeciwstawiona. Zasada ta odnosiła się wyłącznie do dziedziny, którą cywiliści zwykli byli zwać fiscalia w przeciwieństwie do patrimonialia; mówiąc zaś słowami Bractona, nie odnosiła się ona do pozostających w dyspozycji króla "rzeczy mniej świętych", nie należących do "starodawnej domeny" i nie odnoszących się do tego, co stanowiło istotę królewskiego urzędu[46]. Do króla jako posiadacza "rzeczy mniej świętych" stosowały się takie same zasady, jak do innych posiadaczy, i także przeciw jego uprawnieniom, ale tylko w odniesieniu do tych dóbr mogła być podnoszona "racja preskrypcji". Słowem, gdy idzie o "rzeczy jakby-święte", "publiczne", na uprawnienia króla nie wpływał upływ czasu; gdy jednak idzie o "rzeczy mniej święte", "doczesne" i "prywatne", królewskie uprawnienia podlegały czasowi i wobec nich możliwe było wysuwanie "roszczeń preskryptywnych". I w tym przypadku król posiadał jakby "dwoistą naturę": doczesną, dzieloną z innymi ludźmi, i "wieczystą", odróżniającą go od innych i decydującą o jego szczególnej sytuacji prawnej[47]. Sposób rozumienia "wieczystej natury" ma niebagatelne znaczenie, gdyż wiąże ona króla z ponad-feudalnym królestwem, z "domeną", trwającą dłużej niż życie danego władcy, stającą się sprawą wspólną i publiczną, istniejącą dla dobra wszystkich oraz służącą utrzymaniu pokoju i realizacji sprawiedliwości. O ile król z racji swej "natury doczesnej" związany był prywatnymi więzami z wasalami, był zatem niejako "królem feudalnym", to z racji swej "natury wieczystej" pozostawał w relacji do wszystkich, dla dobra których zarządzał domeną, a zatem - jak stan ten nazywa Kantorowicz - był "królem fiskalnym"[48].

Bracton nie identyfikował "Korony" z królestwem, w jej zakres włączał jednak władzę monarchy konieczną dla "obrony królestwa i ojczyzny" (defensio regni et patriae)[49]; wskazywał różnice dzielące "rządzącego króla" (rex regnans) od "Korony", identyfikując "rzeczy jakby-święte" z "rzeczami skarbu" (res fisci), które w jego mniemaniu nie mogły być przez rządzącego króla oddane, sprzedane ani przeniesione na kogokolwiek, skoro czyniły (one) Koronę tym, czym jest, istniejąc dla pożytku wspólnego, którym jest pokój i sprawiedliwość[50]. Przypisując niezmienność, niezbywalność i trwałość nie tylko rzeczom świętym należącym do Kościoła, ale i "rzeczom jakby-świętym" należącym do domeny królewskiej Bracton rozstrzygał problem centralny w myśli politycznej przełomu średniowiecza i nowożytności, kreśląc skądinąd, przecież nie oryginalną gdy zważyć rozważania kanonistów i legistów, paralelę Chrystusa i skarbu (fisc) jako figur trwałości Kościoła i państwa; figur sprawiających, że ani przeciwko Kościołowi, ani przeciwko państwu nie można było przywołać racji preskrypcji, gdyż symbolizowały one ich ponad-personalną trwałość i stałość, czyniąc ich własność niezależną od poszczególnych władców Kościoła lub państwa. Zawarta w prawie kanonicznym koncepcja niezbywalności własności Kościoła służyła jako model w procesie budowania koncepcji skarbu niezależnego i zdepersonalizowanego, którego status mógł być identyfikowany ze skarbem króla, całej wspólnoty (respublica) lub "fikcyjnej osoby", swoistego ciała korporacyjnego, do którego należy to, co legiści zwali res publicae, Bracton zaś - rozwijający ich intuicje - res quasi sacrae. Wykorzystując "fiskalną teologię" legistów, Bracton nie prezentował koncepcji "osoby fikcyjnej" zgłoszonej w tym okresie, choć zbliżał się do niej mówiąc o dobrach nie należących ani do ludu, ani do władcy (bona nullius). W jego mniemaniu skarb należy nie do "rządzącego króla", lecz do "Korony", której pojęcie jest zdepersonalizowane, uzasadniając formuły "królewskiej domeny", "publicznej sfery państwa" albo "skarbu nie należącego do nikogo".

Doktryna Bractona stanowi przełom w historii angielskiej myśli politycznej: w niej bowiem "wspólnota królestwa" staje się świadoma różnicy między królem jako osobiście związanym panem (seniorem) i królem jako ponadindywidualnym zarządcą sfery publicznej obejmującej skarb państwa, który "nigdy nie przestaje istnieć", trwa, a czas nie działa przeciwko niemu. Już Anonim z Yorku mówił o ponaddoczesnych własciwościach króla, przypisując mu naturę bliską Boskiej; Fryderyk II wiązał króla z ideą sprawiedliwości, dokonując kroku od "wikariatu Chrystusa" ku "wikariatowi sprawiedliwości" (vicarius Iustitiae), a jednak ich interpretacje nie znalazły uznania u "laickiego" Bractona. Autor De legibus przedstawił własną propozycję, w której nie poprzestał na analogii króla i Boga-Ojca, ale nadto uczynił władcę świeckiego "wikariuszem" zdepersonalizowanej i trwałej "sfery publicznej". Już nie uniwersalny Kościół, nie jego "rzymskość", ale sprawiedliwość i prawo publiczne stać się mogły punktem oparcia trzynastowiecznych królów. Odchodziła w cień idea "królestwa liturgicznego", ustępując miejsca nowemu, "jurydycznemu wzorcowi królestwa", istotnego zwłaszcza w okresie kształtowania się monarchii narodowych budujących instytucje publiczne i zatrudniających urzędników niezależnych i od Kościoła, i od cesarstwa. Dychotomię sacerdotium-regnum wypierała inna, król-prawo, a nowe państwa, działając obok Kościoła, zyskiwały podobny do posiadanego przez wspólnotę wiernych korporacyjny charakter, stając się z wolna świeckimi odmianami Corpus Mysticum[51]. I w tym względzie znaczenie doktryny politycznej Bractona jest wielkie: niemal równolegle z francuskimi prawnikami, np. Janem de Blanosco (Blanot), uzasadniał on niezależność "monarchy narodowego". Choć nie mówił o nim jako "cesarzu we własnym królestwie", to przecież przypisywał mu atrybuty cesarskie: nie mając zwierzchnika na ziemi, podporządkowany jedynie Bogu i prawu, król Bractona miał bronić własne państwo posługując się wojskiem, zaprowadzać pokój i realizować sprawiedliwość nie gwałcąc prawa, lecz przestrzegając go także jako źródła własnej godności[52].



[1] Zob. E. Kantorowicz, The King's Two Bodies, Princeton 1957, s. 143n.

[2] Tamże, s. 145. Tytułem przykładu przytoczmy charakterystyczną wypowiedź św. Tomasza z Akwinu: Jeśli powiedziano, że władca nie jest związany prawem, to miano na myśli siłę zmuszającą (vis coactiva) prawa. Nikt przecież, właściwie mówiąc, sam sobie nie zadaje przemocy, a prawo ma siłę zmuszającą właśnie od władcy - od jego władzy. Tak więc władca nie jest związany prawem, ponieważ nikt nie może na niego wydać wyroku potępiającego, gdyby postępował przeciw prawu. Stąd też glosa do słów psalmu: 'Tylko przeciw Tobie zgrzeszyłem', tak powiada:'Król nie ma nad sobą człowieka, który by sądził jego postępki'. Natomiast jeśli chodzi o rolę kierującą (vis directiva) prawa, to władca poddaje się prawu z własnej woli. Stąd też w "Dekretałach" Grzegorza powiedziano: 'Kto wydanym prawem zobowiązuje drugiego, sam powinien tego prawa przestrzegać. A powaga Mędrca: trzymaj się prawa, które sam ustanowiłeś'. Również i nasz Pan występuje przeciw tym, którzy 'mówią, ale sami tego nie czynią', którzy 'wiążą ciężary wielkie i nie do zniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą'. Toteż wobec sądu Boga władca jest związany prawem, a chodzi o kierującą rolę prawa. Powinien to prawo wypełniać dobrowolnie i nieprzymuszenie. Władca jest także ponad prawem w tym znaczeniu, że - jeśli to uznaje za słuszne - może prawo zmienić i od niego dyspensować zależnie od miejsca i czasu (Suma teologiczna, I-II, q. 96, a. 5, ad. 3; przekł. o. P. Bełch OP, Londyn 1985, ss. 86-87)

[3] Henry de Bratton (forma średniowieczna) lub Bracton (powszechnie przyjęta forma zastosowana przez redaktora pierwszej drukowanej edycji głównego dzieła prawnika angielskiego) urodził się przed r. 1225, zmarł w r. 1268. Po studiach odbytych prawdopodobnie w Oxfordzie, od r. 1239 był sędzią króla Henryka III w Placita coram ipso rege. Trzy lata później otrzymał posiadłości w Alverdiscott od Baldwina Fleminga, wasala Ryszarda hrabiego Kornwalii, brata króla Henryka III. W tym czasie, piastując z królewskiego nadania funkcję rektora Gosberton, należącego do diecezji Lincoln, prawdopodobnie zasiadał w sądach kościelnych, wiążąc się z biskupem Winchesteru Williamem Rayleighem, którego imię wielekroć pojawia się w dziele Bractona, gdyż - jak sugeruje Maitland - mógł on być twórcą "szkoły" myśli prawniczej; w r. 1245 Rayleigh uczynił Bractona prebendariuszem trzech beneficjów kościelnych. O sporach dotyczących wykształcenia Bractona, jego znajomości prawa rzymskiego, kanonicznego i angielskiego prawa zwyczajowego zob. T.F.T. Plucknett, Early English Legal Literature, Cambridge 1958, zwłaszcza ss. 42-60, gdzie autor zajmuje stanowisko wobec debaty toczonej przez H. Kantorowicza (Bractonian Problems, Glasgow 1941), F.W. Maitlanda (redaktora tomu Bracton's Note Book, London 1887), oraz H.G. Richardsona (Bracton:the Problem of his Text, London 1965).

[4] Na temat znaczenia dla siedemnastowiecznej angielskiej myśli politycznej przypisywanej Bractonowi opinii, że król nie ma żadnego pana wśród ludzi , ale stoi poniżej prawa, bo ono czyni go królem, zob. w szczególności D.E.C. Yale, "Of No Mean Authority": Some Later Uses of Bracton, /w:/ M.S. Arnold (ed.), On the Laws and Customs of England: Essays in Honor of Samuel E. Thorne, Chapell Hill 1981, ss. 383-396.

[5] Najważniejsze prace Bractona: De rerum divisione; De acquirendo rerum; Tractatus seu Summa de legibus et consuetudinibus Angliae libri quinque (znany jako De legibus traktat pisany prawdopodobnie w latach 1250., ukończony ok. r. 1259; H. Kantorowicz proponuje datę daleko wcześniejszą - r. 1239, dz. cyt., ss. 27-33; zob. w tym przedmiocie oraz na temat relacji między dziełami Bractona i Williama z Droghedy: T.F.T. Plucknett, dz. cyt., ss. 75-77, oraz H.G. Richardson, Azo, Drogheda and Bracton, "English Historical Review", LIX, ss. 22-27). De legibus opubl. zostało po raz pierwszy w Londynie w r. 1569, następnie w r. 1640; nieprecyzyjna, sześciotomowa edycja Twissa, London 1878-83, poprzedziła krytyczne wydanie dzieła Bractona pod red. G.E. Woodbine'a, De Legibus et Consuetudinibus Anliae, New Haven, Conn. 1915-1942, w czterech tomach, z których pierwszy zawiera wstęp redaktora wydania; zarzut opublikowania wersji przeinaczonej przez kopistę, zwanego "redaktorem", postawił Woodbine'owi H. Kantorowicz, dz. cyt., passim; istnieniu "redaktora" nie dali wiary ani H.G. Richardson (Studies in Bracton, "Traditio" VI, s. 61, 104), C.H. McIlwain (The Present Status of the Problem of the Bractonian Text, "Harvard Law Review" LVII(1943-44), ss. 220-240) i F. Schulz (Critical Studies on Bracton's Treatise, "Law Quarterly Review", LIX(1942), ss. 172-180), ani sam Woodbine (Book Review, "Yale Law Journal" LII, s. 439 i nast.). Wspomnianą w poprzednim przypisie dyskusję o wartości wykształcenia Bractona w związku z polemiką na temat istnienia "redaktora", który przeinaczył słowa autora" relacjonuje T.F.T. Plucknett, dz. cyt., ss. 61-68.

[6] Por. B. Tierney, 'The Prince is not Bound by the Laws'. Accursius and the Origins of the Modern State, "Comparative Studies in Society and History V", The Hague 1963, s. 399-400.

[7] Glanvill, De Legibus et Consuetudinibus Regni Angliae, red. G.E. Woodbine, New Haven 1932.

[8] Por. E. Kantorowicz, dz. cyt., s. 147.

[9] Bracton, De Legibus, f. 107.

[10] Koncepcję tę przyjmował jednak także Fryderyk II; ich stanowiska różniły się jednak wyraźnie w fundamentalnej kwestii: czy wola władcy jest czy nie jest "ucieleśnieniem sprawiedliwego prawa". Trudność tkwiła w sposobach używania terminu prawo (lex), odnoszonego zarówno do norm prawa naturalnego i Bożego (wiecznego), jak i prawa pozytywnego; wyraźna u myślicieli XIII w. tendencja do podporządkowania władcy nie tylko bezpośredniej mocy (vis directiva) ustawy naturalnej, ale i mocy zmuszającej (vis coactiva) ustawy pozytywnej, mogła doprowadzić do paraliżującej funkcjonowanie władz politycznych "tyranii prawa". Por. przypis 2 oraz E. Kantorowicz, dz. cyt., s. 148.

[11] Por. B. Tierney, Bracton on Government,"Speculum", XXXVIII (1963), ss. 297-299.

[12] Por. G. Post, Studies in Medieval Legal Thought. Public Law and the State, 1100-1322, Princeton 1964, ss. 282-283.

[13] De Legibus, f. 55b.

[14] Por. np. F. Schulz, Bracton on Kingship, "English Historical Review" LX(1945), s. 171.

[15] Zob. szerzej B. Tierney, art. cyt., s. 301.

[16] Por. E. Kantorowicz, dz. cyt., s. 150.

[17] Tamże, f. 107.

[18] Por. E. Kantorowicz, dz. cyt., s. 163.

[19] Tamże. Ten element refleksji, unawany za punkt centralny "konstytucjonalizmu" Bractona, minimalizujący niebezpieczeństwo związane z Ulpianowskim placuit, uprzednio uwypuklał Glanvill uzależniając królewskie "upodobanie" od zgody jego legitymowanych doradców; zob. F. Schulz, art. cyt., s. 171. Przywołany fragment dzieła Bractona jest szczególnie kontrowersyjny, bowiem w tekście lex regia przekazanym w Kodeksie Justyniana znajdujemy sugestię o osobistej władzy cesarza, którą wyzyskiwał Fryderyk II; co więcej, w wielu miejscach sam Bracton, podobnie jak współcześni mu cywiliści, przywoływał przypisywaną Ulpianowi zasadę zawartą w Digestach (1.3.31) princeps legibus solutus est. Problem związany z przytoczonym fragmentem dzieła Bractona podzielił badaczy jego twórczości: F. Schulz (art. cyt., ss. 154-55) sugeruje, że autor De legibus, zainspirowany zawartym w Dekrecie Gracjana tekstem św. Izydora z Sewilli, nakładając prawne więzy na wolę władcy, świadomie zerwał z dominującą wśród cywilistów interpretacją absolutystyczną, której autorzy skłonni byli uznać istnienie jedynie moralnych ograniczeń woli władcy. C.H. McIlwain (Constitutionalism: Ancient and Modern, Ithaca, N.Y. 1940, ss. 73-76), akcentując istnienie sprzeczności w dziele Bractona, wskazuje na niejednoznaczność jego wypowiedzi w tym punkcie: niektóre tezy prowadziły w kierunku konstytucjonalizmu, inne - absolutyzmu. B. Tierney wreszcie (art. cyt., zwłaszcza ss. 301-305) zwraca uwagę na podobieństwo wypowiedzi Bractona i Accursiusa dowodząc, że źródła konstytucjonalizmu znajdować należy nie u Bractona, lecz w pismach glosatorów prawa rzymskiego (Accursius) i prawa kanonicznego (Gracjan).

[20] Por. C.H. McIlwain, dz. cyt., s. 71.

[21] De legibus, f. 107.

[22] C.H. McIlwain, dz. cyt., ss. 73-76.

[23] Por. B. Tierney, art. cyt., ss. 304-305.

[24] Zarówno w praktyce ówczesnych sądów angielskich, jak i w teoretycznych koncepcjach polityczno-prawnych zgoda odgrywała decydującą rolę: zob. w tej kwestii obszerne rozważania G. Posta dotyczące proceduralnego znaczenia zgody uprawnionych związanego z przejętą przez Bractona od legistów i kanonistów maksymą quod omnes tangit (dz. czyt.,ss. 163-235). Por. także H.S. Richardson, G.O. Sayles, Select Cases of Procedure Without Writ, "Selden Society Publications" LX, London 1941, ss. clxxxvi-clxxxviii.

[25] De legibus, f. 1b, 413b. Por. B. Tierney, art. cyt., s. 305.

[26] Dz. cyt., s. 76.

[27] De legibus, f. 5b.

[28] Tamże.

[29] Kantorowicz mówi w tym kontekście o "dialektycznej metodzie" zastosowanej przez Bractona przy opisie relacji między królem i prawem, zwłaszcza gdy idzie o problem jego prerogatyw; elementem charakterystyczym w myśleniu Bractona jest bowiem uznanie, że prerogatywa łączy się nieodmiennie z podległością prawu, że prerogatywy nie istnieją, o ile nie istnieje prawo, z którego one wynikają, a ich posiadacz nie jest jemu podporządkowany; że, w końcu, legalny status monarchy "ponad prawem" warunkowany jest jego legalnym statusem "poniżej prawa". "Związany prawem" król staje się bowiem ipso facto "wikariuszem Boga", "prawo-dawcą" (auctor iuris), stojącym ponad prawem, ale i tworzącym je wedle wymagań prawa; staje się odpowiedzialnym eksponentem istniejącego prawa, którego działania nie mogą być dyskutowane ani przez jego urzędników ani przez prywatne osoby. Król, który nie byłby związany prawem, traciłby swą "królewskość" jako królewską godność i stawał się tyranem (dz. cyt., s. 158). Zob. nadto F. Schulz, art. cyt., s. 151 n.

[30] De legibus, f. 5b.

[31] C.H. McIlwain, dz. cyt., s. 76 n.

[32] De legibus, f. 5b, 107, 412. Por. B. Tierney, art. cyt., ss. 307-308.

[33] Zob. artykuły Gainesa Posta (Plena potestas and Consent in Medieval Assemblies, "Traditio" I, 1943, ss. 355-408, oraz Ratio publicae utilitatis, ratio status und Staatsräson, 1100-1300, "Welt als Geschichte", XXI, 1961, ss. 8-28, 71-99) oraz dz. cyt., passim.

[34] Por. E. Kantorowicz, dz. cyt., s. 172 n.

[35] Tamże.

[36] Monarcha wespół z sędziami swych sądów przypomina Boga Ojca zajmującego wespół z Chrystusem tron niebieski. Niemniej, analogia Chrystus-sędziowie nie znosi analogii króla i Chrystusa, który jako człowiek nie sądził, lecz był sądzony. Król, jak Chrystus, stoi bowiem z jednej strony "ponad prawem" (gdy je stanowi, interpretuje i w oparciu o nie sądzi), z drugiej jednak, jak Syn i poddani królestwa, znajduje się "poniżej prawa".

[37] Zob. R.W. Carlyle, A.J. Carlyle, A History of Mediaeval Political Theory in the West, tom V, New York and London 1932.

[38] Autorstwo Bractona podważa G. Lapsley, Bracton and the Authorship of the 'addicio de cartis', "English Historical Review", LXII(1947), ss. 1-19.

[39] De legibus, f. 34.

[40] G. Lapsley, art. cyt., ss. 17-18.

[41] De legibus, f. 412. Zob. choćby dzieła Jana Teutonika wspominane przez Tierney'a (art. cyt., s. 313), który wykazuje, że analogiczne rozumowanie odnaleźć można także w zasadniczej części traktatu Bractona, gdy mówi on o zmianie starych praw i kształtowaniu nowych przez króla działającego wespół z magnatami.

[42] E. Kantorowicz, dz. cyt., s. 165 n.

[43] Tamże, s. 167.

[44] De legibus, f. 103.

[45] Tamże.

[46] Tamże, f. 14.

[47] Por. G.H. Williams, The Norman Anonymous of ca. 1000 A.D.: Toward the Identification and the Evaluation of the So-called Anonymous of York, Cambridge, Mass. 1951, s. 160, o rex sanctus znajdującym się poza czasem i przestrzenią. Zob. też E. Kantorowicz, dz. cyt., s. 171.

[48] E. Kantorowicz, dz. cyt., s. 173 n.

[49] Zob. G. Post, dz. cyt., s. 343, oraz rozważania tegoż autora na temat przysięgi koronacyjnej, dz. cyt., rozdz. VIII.

[50] De legibus, f. 14.

[51] Zob. szerzej E. Kantorowicz, dz. cyt., s. 192.

[52] G. Post, dz. cyt., s. 469 n.

.: Powrót do działu Filozofia i teoria polityki :: Powrót do spisu działów :.

 
Wygląd strony oparty systemie tematów AutoTheme
Strona wygenerowana w czasie 0,075875 sekund(y)