Ehrhart Neubert
"Dekomunizacja" instytucji politycznych Wprowadzenie – Długi upadek komunizmu
Kłótnia o przeszłość to często spór o przyszłość demokracji i jej instytucji. Naprzeciw siebie stoją tu jednak dwie zasadnicze postawy, które można było dostrzec w obydwu częściach Niemiec już po 1945 roku. Z jednej strony integraliści z wszystkich obozów politycznych, dla społecznego spokoju, próbują ograniczyć rozliczanie przeszłości. Faktycznie istnieje przymierze konserwatywnych integralistów, lewicowych ugodowców i protestanckich etyków społecznych. Dzięki temu bawarski polityk CSU, Peter Gauweiler, może jednocześnie wystąpić przeciw „wystawie Wehrmachtu” i zażądać „rycerskości” wobec oprawców komunistycznych. Polityk SPD, Egon Bahr, rozprawia nagle o polityce integracyjnej Adenauera wobec dawnych nazistów i domaga się zakończenia rozliczania krzywd komunistycznych. Wiodący publicyści protestanccy, jak np. Friedrich Schorlemmer żądają pojednania, przebaczenia i amnestii. Po drugiej stronie stoją dawni opozycjoniści i liderzy organizacji walczących o prawa obywatelskie oraz wspierający ich politycy. Szukają oni bezwzględnego wyjaśnienia i nie obawiają się społecznych konfliktów. Z uwagi na to, że żadna ze stron nie ma jednoznacznej przewagi, konkretne decyzje polityczne i ustawodawcze zapadają pod wpływem jednej lub drugiej strony. Za całą tą debatą kryje się zasadnicze pytanie: Czy wraz z pozbawieniem władzy SED w roku 1989 doszło do automatycznego zapewnienia demokracji, czy też jest ona ciągle zagrożona i musi być dodat-kowa zabezpieczana np. przez dekomunizację? Strukturalna dekomunizacja rozpoczęła się jesienią 1989 roku, kiedy opozycja NRD zażądała oddzielenia państwa od partii i partii od społeczeństwa. Poprzez powstanie nowych organizacji sprzeciwiających się komunistycznym monopolom politycznym rozpoczęła się rekonstrukcja instytucji demokratycznych. Proces ten przebiegał dalej wraz z licznymi „okrągłymi stołami” na wszystkich płaszczyznach życia publicznego. Pierwszy wolno wybrany rząd bardzo szybko stworzył instytucjonalne podwaliny zjednoczenia w roku 1990. W krótkim czasie w Niemczech Wschodnich przejęto i zbudowano schematy instytucjonalne RFN. Jednocześnie dążono do personalnej dekomunizacji. Do najważniejszych doświadczeń ostatnich lat należy jednak to, że dekomunizacja instytucji nie stabilizuje wspólnoty demokratycznej, jeśli nie dojdzie do wymiany elit i jeśli w społeczeństwie nie nastąpi odbudowa o charakterze kulturowym i cywilizacyjnym. Niemcy mają niewielką tradycję demokratyczną. Szczególnie w Niemczech Wschodnich w obliczu dużego potencjału prawicowych ekstremistów i postkomunistów widoczne jest, że stworzenie instytucji demokratycznych nie mogło automatycznie spowodować rozwoju demokratycznej kultury politycznej.
Przemiana instytucji
Wraz z przejęciem zachodnioniemieckiego modelu demokracji straciły ważność zasady społeczeństwa komunistycznego. W rzeczywistości żadna z instytucji z czasów NRD nie pozostała bez zmian. Jako że NRD była państwem niemieckim, także i tu miało miejsce wiele oznak świadczących o przeddemokratycznej i niedemokratycznej tradycji niemieckiej. Wszystkie instytucje i organizacje w stosunku do podwładnego spełniały komunistyczną funkcję wychowawczą. Dyscyplina, czystość i porządek, w towarzystwie elementów militarnych i paramilitarnych, miały służyć dyscyplinowaniu obywateli. Po roku 1989, doszło do szybkiej deideologizacji i funkcjonalnego zróżnicowania instytucji i administracji. Wiele instytucji państwowych celowo stworzonych zostało dla dekomunizacji i wyjaśnienia nieprawidłowości. Należą tu urzędy ds. rehabilitacji, urzędy ds. niewyjaśnionych kwestii majątkowych albo, założona dopiero w 1998 roku przez Bundestag, „Fundacja ds. Rozliczenia z Dyktaturą SED”, której celem miało być wspieranie rozliczenia o charakterze społecznym oraz pomoc w zakresie rzetelnych badań naukowych na ten temat. Najważniejszą chyba jednak instytucją jest Państwowy Pełnomocnik ds. Dokumentacji Służb Bezpieczeństwa Państwowego byłej NRD (BstU), tzw. „Urząd Gaucka”. Jest to w historii Niemiec instytucja jedyna w swoim rodzaju, gdyż dzięki jej działalności można bezpośrednio wykorzystać do rozliczenia władzy państwowej dokumentację biurokracji rządzącej. Urząd ten jednocześnie jest zinstytucjonalizowaną formą rewolucji z 1989 roku. Wydaje się, że rewolucja i instytucja wzajemnie się wykluczają. Jednak w przypadkowości i spontanicz-ności zdarzeń z 1989 r. można dostrzec także i działania polityczne, prowadzące do stworzenia odrębnych instytucji. Należałoby wymienić „okrągły stół”, zajmujący się pierwszymi wolnymi wyborami. Do podstaw demokratyzacji należała też walka o likwidację politycznej tajnej policji, Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego (MfS). Było to szczególnie ważne, gdyż MfS nie było li tylko organem represyjnym, takim jak policja, wojsko czy związki paramilitarne, lecz poprzez swą niezwykle rozbudowaną strukturę konspiracyjną stanowiło najważniejszy i specyficzny środek, służący zachowaniu władzy przez SED. Konspiracyjne zabezpieczenie władzy poprzez kontrolę życia publicznego i całego społeczeństwa, było dla SED bezwzględnie konieczne. Z uwagi na to, że w systemie politycznym nie mógł mieć miejsca udział obywateli w politycznym tworzeniu woli, poprzez profilaktyczną inwigilację i ideologiczną kontrolę, dążono do osiągnięcia niewidocznego kierowania społeczeństwem przez Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego. MfS zamiast jawności musiało inscenizować obraz jawności, w którym ukryte były rzeczywiste konflikty. Również wszelkie działania represyjne były starannie ukrywane przed społeczeństwem. Zainscenizowany w ten sposób „zanik” myśli alternatywnej wobec wersji oficjalnej miał ukrywać, że SED konfrontowała się ze swoimi krytykami nie przy pomocy środków prawnych, a poprzez uwarunkowania polityczne. Walka obywatelskich ruchów prawicowych przeciwko Ministerstwu Bezpieczeństwa skierowana była przede wszystkim na rozwiązanie tego aparatu. Potem akta musiały zostać zabezpieczone a dostęp do nich obwarowany regułami. Pierwsza, wolno wybrana izba parlamentarna, przyjęła na samym początku swojej działalności zasady dotyczące owych akt. Bundestag 20 grudnia 1991 r., uchwalił w końcu ustawę o dokumentacji Stasi (StUG), na podstawie której Pełnomocnik Państwowy ds. Dokumentacji Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego pracuje po dzień dzisiejszy. Jeden urząd nie może jednak wypełnić wszystkich tych oczekiwać, które przyniosła jesienna rewolucja. Jako aparat biurokratyczny sam w sobie jest politycznie ograniczony. Wygraną jest tutaj jednak możliwość uregulowanego prawnie dostępu do akt.
Ustawa o dokumentacji Stasi w swych podstawowych zasadach zakładała, że: – obywatelowi zapewniony musi być dostęp do informacji zapisanych przez Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego i uświadomienie mu wpływu tajnej policji na jego los; – zagwarantowana ma być ochrona osobistych praw obywatela przy wykorzystaniu tych informacji przez innych; – umożliwi się historyczne, polityczne i prawne zbadanie działalności Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego, – można będzie przekazać wymagane informacje wraz z własnymi badaniami placówkom publicznym i niepublicznym. W § 6 Ustawy zdefiniowana została relacja osób powiązanych z MfS jako „zainteresowany”, „współpracownik”, „uprzywilejowany”. Unikano pojęć o zabarwieniu moralnym: „ofiara” czy też „sprawca”. Przy wnioskach o informację i przy kontroli, instytucje publiczne i niepubliczne oceniają relację z Ministerstwem Bezpieczeństwa Państwowego. Urząd Gaucka jedynie nadzoruje akta i udostępnia je zainteresowanym i osobom publicznym, samemu nie będąc przy tym instytucją opiniującą. Informacje udzielane przez Urząd Gaucka często powodowały bardzo negatywne konsekwencje w stosunku do byłych pracowników Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego, wobec tego ustalono pewne granice udostępniania takich informacji. Ustawodawca dokonał nowelizacji ustawy o dokumentacji Stasi. Dzięki temu nie udziela się informacji na temat procedur dotyczących tajnych współpracowników, które wyjaśniono już dawno temu. Praca Urzędu Gaucka dotyczy politycznych, historycznych i etycznych aspektów przeszłości Niemiec. Wciąż wyzwala to debaty i spory polityczne. Społeczeństwo żywo w nich uczestniczy. Mimo okazywanego przez opinie publiczną zmęczenia tematem tajnej policji do dziś nie upłynął bodajże ani jeden dzień, w którym media nie informowałyby o machinacjach Ministerstwa Bezpieczeństwa. W dalszym ciągu do Urzędu co miesiąc napływają tysiące wniosków o wgląd w akta. W początkowym okresie działania Urzędu Gaucka słychać było krytyczne głosy. Później jednak nastrój się zmienił. W dawnych państwach komunistycznych, jak np. Polsce, Czechach, Bułgarii, Rumunii a nawet w Mongolii próbuje się częściowo przejąć jego model. W Niemczech krytyka wobec Urzędu nasiliła się, gdy ujawniono, że premier Brandenburgii Manfred Stolpe w aktach Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego figurował jako tajny współpracownik „Se-kretarz” i utrzymywał ze służbami specjalnymi intensywne kontakty konspiracyjne. W wyniku tej sprawy część polityków była zainteresowana takim przesunięciem charakteru publicznej debaty o Stasi, aby udowodnić, że obecne prawo umożliwiające dostęp do akt jest wykorzystywane w bieżących rozgrywkach mających na celu dyskredytację przeciwników politycznych. Z uwagi na to, że akt nie dało się już zniszczyć, miały zostać jedynie unieważnione. Mimo tej całej krytyki Urząd nadal służy, i przez większość społeczeństwa jest postrzegany jako organ służący wspieraniu demokratycznej zasady odpowiedzialności w polityce. Próba rozwiązania problemów przeszłości od strony prawnej widoczna jest w rozległym ustawodawstwie dotyczącym rehabilitacji i odszkodowania dla ofiar SED. Ofiary te skarżą się na nieudolność owego ustawodawstwa, gdyż wiele rodzajów krzywd nie zostało zdefiniowanych od strony prawnej. Praktyka urzędów ds. rehabilitacji także jest bardzo restrykcyjna. Rozliczenie krzywd komunistycznych od strony prawa karnego ma jedynie niewielki zasięg i krytycy zwracają uwagę na wiele braków. Poprzez ustalenia zawarte w pakcie ugodowym oraz zakaz wstecznej mocy prawa, jedynie niewielka ilość sprawców staje przed sądem. Regularnie i często wysuwa się żądania zakończenia śledztw karnych. Niedawno doszło ponownie do żądania powszechnej amnestii. Spełzło ono na niczym, ponieważ śledztwo prawnokarne w niedługim czasie w całości zakończy się, gdyż w przyszłym roku ulegają przedawnieniu sprawy średniej ważności. W wielu przypadkach sądy nie są w stanie znaleźć prawnej odpowiedzi w odniesieniu do skomplikowanej problematyki polityczno-historycznej. W sprawach cywilnoprawnych częściej podążą one za interesami sprawców niż ofiar. Dlatego też związki ofiar i inne ugrupowania wspólnoty interesów, przy użyciu środków politycznych, próbują wpływać na ustawodawcę i administrację w celu osiągnięcia ustalenia lepszych procedur lub o stosowanie już obowiązujących z właściwym zrozumieniem. Stowarzyszenia ofiar nie tylko dysponują specyficznymi doświadczeniami, lecz też i konieczną wiedzą fachową w celu zdefiniowania grup ofiar i ustalenia ich sytuacji socjalnej. Poza tym stowarzyszenia te dążą do publicznego przedstawiania spraw i umożliwienia zaprezentowania politycznych uwarunkowań, które doprowadziły do działań represyjnych. Mimo korzystnych warunków także w Niemczech Wschodnich problem ofiar komunizmu nie został rozwiązany.
Zmiany rzeczywistości postkomunistycznej
Stworzenie instytucji demokratycznych oraz usunięcie licznych tajnych współpracowników Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego z życia publicznego nie do końca zapobiegło trwaniu w Niemczech Wschodnich rzeczywistości postkomunistycznej. Skupienie się na MfS i jego tajnych współpracownikach miało wiele minusów. Inne obciążone grupy nie były przez to wcale, bądź też były jedynie w niewielkim stopniu uwzględnione w procesie rozliczenia z przeszłością. Rzeczywistość postkomunistyczna po 1989 roku pod względem politycznym widoczna jest przede wszystkim w PDS. Ciągle istnieje niebezpieczeństwo instrumentalizacji różnic mentalności pomiędzy Wschodem a Zachodem. To właśnie po mistrzowsku wykorzystuje PDS. Partia ta pozuje na autentyczną reprezentantkę interesów wschodnioniemieckich. W znacznym stopniu wspierała legendy o rzekomej tożsamości wschodnioniemieckiej. W ten sposób zdyskwalifikowała rozliczenie z przeszłością jako domniemany instrument Zachodu skierowany przeciw Wschodowi. Wykorzystuje przy tym także skorumpowane części społeczeństwa wschodnioniemieckiego. Wspomnę tylko Manfreda Stolpe, który na zarzuty dotyczące jego przeszłości ze Stasi odparł argumentem, że został usprawiedliwiony przez Zachód jako „wyuczony obywatel NRD”. PDS skutecznie przesunęła odpowiedzialność za przestępstwa komunistyczne na kilku pojedynczych dawnych stalinistów. Sprawiła, że zapomniano o jej odpowiedzialności za ekonomiczny i społeczny kryzys NRD oraz przypisała trudności przy odbudowie Wschodu rzekomemu kolonializmowi zachodnioniemieckiemu. Przede wszystkim zaś wyciąga z tego korzyści personalne. Komuniści stworzyli społeczeństwo bez struktury, zniszczyli wiele tradycji kulturowych i religijnych a przez to dogłębnie zmienili społeczeństwo. Przez dziesięciolecia szkolili swoje elity. Do dzisiaj oddziałuje to na wiele dziedzin życia społecznego. PDS często jako jedyna partia w gminach i na średnim poziomie politycznym dysponuje wystarczająco wykwalifikowanym personelem administracyjnym. Poza tym komuniści w czasie przełomu 1989/1990 zręcznie zorganizowali swój odwrót strategiczny. Wierni komunistycznej zasadzie „Kadra decyduje o wszystkim!” celowo dokonywali filtracji znacznych części organizacji społecznych. Podczas rozwiązania Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego za ostatnich rządów komunistycznych Hansa Modrowa oraz, jeszcze za czasów pierwszego rządu CDU Lothara de Maizére’a, MfS wkręcało się i obsadzało systematycznie struktury społeczne, w których dawniej konspiracyjnie działało. O tym dzisiaj wiemy z akt. Stasi stworzyła mnóstwo nowych instytucji i stowarzyszeń, dzięki którym może reprezentować swoje interesy. Systematycznie przenikała stowarzyszenia bezrobotnych bądź przejmowała inne związki. Organizacje komunistyczne bądź państwowe instytucje w NRD, takie jak np. dawne Komisje Święta Młodzieży, Solidarność Ludowa, Związek Kultury sprywatyzowano jako stowarzyszenia. W strukturach nieformalnych, w gospodarce postkomuniści odgrywają dużą rolę. Na Wschodzie istnieje na przykład obok średniego stanu mieszczańskiego przede wszystkim znaczny krąg SED/PDS. Służby publiczne, policja i inne instytucje, które przejęły znaczną część kadry komunistycznej, są schronieniem dla funkcjonariuszy i członków PDS. Kontynuacja ideologii komunistycznej ma miejsce wśród nauczycieli i we wszystkich ważnych dużych grupach, przede wszystkim wśród dziennikarzy. Ci zręcznie i w coraz większym stopniu wybijają się także w mediach zachodnich. Nawet była stacja antykomunistyczna „Deutschlandfunk” stała się tymczasem głosem postkomunistów, oczywiście przy wsparciu niezmiernie potrzebnych komunistom „użytecz-nych idiotów”, czyli zachodnioniemieckich „bagatelistów”. Wszędzie postkomuniści są w stanie stworzyć, lub już stworzyli, własne lobby na różnych szczeblach życia politycznego. Przypuszczalnie mogą przy tym liczyć na pomoc tysięcy nieujawnionych tajnych współpracowników Ministerstwa Bezpieczeństwa na Wschodzie i Zachodzie. Ideowe powiązanie z NRD, względnie z socjalizmem, które może iść ręka w rękę z odrzuceniem ówczesnych rzeczywistych stosunków politycznych, polega przede wszystkim na trwającym od wielu generacji piętnie totalitarnego typu cywilizacji, które pozostawiło swoje ślady duchowe i mentalne w znacznych kręgach wschodnioniemieckiego społeczeństwa.
Mentalność społeczeństwa postkomunistycznego
Proces przestawienia się, który stał się konieczny w wyniku przemiany w 1990 roku, poprzez przyswojenie sobie nowych strategii postępowania oraz nowych form komunikacji społecznej – jest przez wiele osób rozumiany jako rodzaj sytuacji wyjątkowej, którą stawia się na równi z dawnym przymusem. Jeśli jednostka w NRD narażona była na ciągły nacisk, by dla dobra wszystkich zrezygnować z czegoś lub czegoś nie zrobić, podobnie dziś przeżywa nową sytuację jako przymus z zewnątrz kwestionujący owo wspólne dobro. Wypracowanie praktyki, w której własne interesy nie tylko są dozwolone, lecz stanowią podstawę życia, rozumiane jest jako zachęta do wychowania w egoizmie, do obojętności, bezduszności, jako wyzwanie, że jeden drugiemu ma być wrogiem. Taki wzorzec wyjaśnień jest rodem z enerdowskiej socjalizacji. Nie ma doświadczenia własnej autonomii i autonomii innych. Takie przesłanie stwarzało i stwarza hamulec dla uznania swoich własnych mocnych stron, odrzuca doświadczenie kierowania samym sobą w wymianie z innymi jednostkami i z urazą reaguje na wezwanie do przejęcia odpowiedzialności. Miły handel wymienny z niedalekiej przeszłości został przepędzony z rynku. Pozostało bezkresne niedowierzanie społecznemu otoczeniu i jego nowym instytucjom. Wszystko to rozumiane jest jako zmowa, w której kłębią się społeczeństwa Wschodu, Zachodu i mieszane. Owo niedowierzanie potwierdza się, gdyż prawo i norma wyzwolone z politycznego handlu na przekór sobie przeżywane są jako przymus z zewnątrz. Wschodnioniemiecki kompleks mniejszości, w jego łagodnej i agresywnej formie, budzi z rozczarowania istoty, które w NRD nie mogły takie być, teraz zaś być muszą a nie potrafią. Niewyleczone urazy odpodmiotowienia tuż po przewrocie opisał psycholog Hans-Joachim Maaz. Stwierdził on: „Dawny system NRD jest (…) w zapaści, nie przezwyciężono jednak ważnych, istotnych, apodyktyczno-represyjnych struktur społeczeństwa. Do społecznej demokratyzacji może, moim zdaniem, dojść jedynie wtedy, jeśli zakorzeni się ona w duszach. (…) Zewnętrzne wolności nie zawsze niosą ze sobą od razu wolność wewnętrzną”[1]. Następstwem takiej sytuacji jest też wzrost agresywności. Sytuacje przemocy na Wschodzie jak na razie miały miejsce jedynie marginalnie, nawet jeśli przemoc stanowi nowy problem społeczny, co widać na przykładzie szybko rosnącej kryminalności oraz przemocy politycznej przede wszystkim ze strony młodzieży określającej się jako skrajna prawica bądź lewica. Bez wątpienia pewną rolę odgrywa tu rodzaj określenia przemocy i niewyjaśnione tworzenie obrazu wroga w czasach NRD. Należy tu zwrócić uwagę na inną formę „Przemocy” i „Chaosu” ujawniającą się raczej w ukrytej postaci destrukturyzacji relacji społecznych. Chodzi tu przede wszystkim o zjawiska dostrzeżone przez Niemców Wschodnich i oznaczane hasłowym pojęciem „Seilschaften” (Linowcy). „Linowcy” to ugruntowane a nieprawne i niekontrolowane demokratycznie ugrupowania zabiegające o władzę. Są wyrazem przemocy, gdyż omijają publicznie kontrolowane kompetencje decydenckie, porządki, hierarchie i zasady podziału. Należy zauważyć, że w prawie wszystkich kręgach społecznych, w gospodarce, administracji, w stowarzyszeniach, mediach itp. ponownie mogły powstać układy nie kłócące się formalnie z ustaleniami prawnymi. Jednak i to, że owe ugrupowania są zjawiskiem postkomunistycznym, jak i sam strach przed nimi jest symptomem odziedziczonego od komunizmu bagażu wyobrażeń o funkcjonowaniu struktur społecznych. Bułgar Christo Stojanov zakłada, że sztuczna konstrukcja społeczeństwa socjalizmu była kontynuacją antywspółczesnego impulsu wyrażającego się w „negatywnie zdefiniowanej tożsamości” zachodniego kapitalizmu mieszczańskiego, której następstwem jest „znisz-czenie” jej podstaw socjalnych i strukturalnych. Założenie zdolności zbudowania nowego społeczeństwa stworzyłoby wśród „biurokratycz-nych elit iluzję ‘wszechmocy’, nieograniczonych możliwości kierowania” procesami społecznymi. Zablokowane i nadzorowane jednostki ze swojej strony skazane byłyby na to „zewnętrzne kierowanie”, aby uniknąć „ryzyka indywidualnych odchyleń”[2]. Z tych codziennych doświadczeń miały powstać oznaki świadomości: „Codzienne doświadczenia w rzeczywistości nie posiadającej przewidywalnych struktur i narażonej na warunki biurokratyczne przewartościowały wiarę w cud na ważną część quasireligijnej świadomości zaczarowania. Nie można mieć własnego zdania, względnie przejmować inicjatywy, gdyż rozwój sterowany jest przez ‘wyższe’ instancje wiedzące wszystko lepiej, zaś wątpienie w nie byłoby grzeszne i niemoralne. Taka ‘socrealna’ postawa do dzisiaj przejawia się jako znaczna przeszkoda modernizacji i demokratyzacji społeczeństwa”[3]. W każdym razie doszłoby, przy wrażeniu przemiany politycznej, do „pseudo-przemiany”, która może nastąpić i bez formuł komunistycznych. Pod hasłami gospodarki rynkowej, demokracji i państwa prawa dochodzi do „rytuałów nowego rodzaju”, „za których fasadą ‘konserwuje się’ oznaki systemu państwa socjalistycznego (schemat działań i decyzji, struktury władzy i przywilejów). Pseudoprzemiany zostałyby zinstytucjonalizowane przede wszystkim przez personalną kontynuację dawnych elit. Mogłoby to doprowadzić do zachowania „wzorców strukturalnych, stereotypów myślenia i postrzegania znajdujących się za fasadą i tworzących jądro ‘socrealnego’ systemu”[4]. Personalna kontynuacja w szkołach, w urzędach i w ogóle w służbach publicznych, w gospodarce, wielu dziedzinach nauki i instytucjach kulturalnych w dalekiej mierze dba o to, aby nie tylko doszło do reprodukcji „odwróconej świadomości”, tzn. dostrzegania rzeczywistości zniekształconej przez iluzyjne wzorce myślowe, lecz także aby w tych samych rękach pozostały kompetencje decydenckie sterowane „konserwatywnie”, tzn. paranowocześnie. Wyzwolone jednostki ponownie wykonują pracę opierającą się na wzajemnych relacjach w celu wspierania się, mając jednocześnie świadomość, że nowe społeczeństwo tylko zepchnęłoby je w przepaść nieszczęścia. Socjalistyczna „zorganizowana nieodpowiedzialność” przez to niestety trwa. Zaufanie Niemców Wschodnich do instytucji demokratycznych, prawa, mediów i państwa leży poniżej wartości mierzonych dla Niemiec Zachodnich. Część braku zaufania związana jest bez wątpienia z rozlicznymi nierozwiązanymi problemami na Wschodzie. Bardziej istotne jest jednak, że potrzeba bezpieczeństwa Niemców Wschodnich, będąca pochodną opiekuńczo-kuratelskiej roli państwa NRD, nie jest zaspokajana przez instytucje demokratyczne. Pokazuje się zupełnie inny obraz świadomości państwa i instytucji, niż byłoby to konieczne dla demokracji i własnego udziału. Jest to świadomość, że państwo i w zasadzie każda instytucja mogłaby funkcjonować właściwie bez aktywnego udziału obywateli i niezależnie od nich. Obywatel ma jedynie trzymać się swoich prywatnych relacji. Tego typu nastawienie uniemożliwia reprodukcję zachodnich wartości cywilizacyjnych, przede wszystkim wartości wolności, i wzmaga procesy destrukturyzacji, które podkopują instytucjonalne, prawne i polityczne podpory wolności obywatela. Postawa ta obecnie i dawniej jest wspierana w sposób duchowo-ideologiczny. Tak w procesie transformacji przeciąga się orientacja na „nowe” oraz pogłębia wrażenie, że nie jest ona konieczna Wynika stąd wiele zjawisk pseudoprzemiany i socjalnej strategii „jak gdyby nic się nie stało”. Takie postawy stania z boku, strategii „beze mnie” ugruntowywane są w pracy z relacjami międzyludzkimi. Relacje wewnątrz struktur państwowych i społecznych są trudne do wychwycenia, z tendencją do ciągłego cofania się. Są jednak skuteczne w tworzeniu niezadowolenia z przemian społecznych. Dla cywilizacji złożonej z wielu tożsamości negatywnych oznaczałoby to już ostatni dzwonek. Byłaby to cywilizacja zniszczenia, samounicestwienia. „Rzeczywista zmiana zakłada dłuższy „okres uporządkowania”, „sekularyzację” w znaczeniu „upadku metasocjalnego”, w której można stworzyć podwaliny dla rozwoju demokratycznych stereotypów myślenia, postrzegania i działania”[5]
4. Dekomunizacja umysłowa
Tezy: rekonstrukcja społeczeństwa; kształcenie, uświadomienie; polityka historyczna, przypomnienie, znaczenie roku 1989, tożsamość wschodnioniemiecka; Kościoły; kultura wolnościowa, przyzwolenie antytotalitarne; demokracja bez demokratów – przez to w 1933 roku upadła Republika Weimarska; społeczeństwo sprawców. Tradycja wytworzyła pełen respektu „wizerunek” społeczno-psychologiczny sprawcy. Sprawca jawi się jako ktoś aktywny, pewny siebie, mający silną wolę i może jeszcze jako ktoś tragicznie niedoceniony. Ofiara z kolei wydaje się pasywna, nieudolna, słaba. W niemieckiej kulturze politycznej trzeba więc pracować nad wyjaśnieniem takich obrazów. Pojęcie „ofiara” jest nie do zastąpienia. Opisuje i oznacza, co ludzie mogą sobie wyrządzić i czego dokonali w historii. W tradycji chrześcijańskiej pojęcie ofiary ujmowane jest pozytywnie. Chrześcijański sposób życia należy rozumieć jako „dawanie ofiary” (Ef 5,2). Rozumie się przez to świadome działanie, ale także i rezygnację. Wyrzeczenie się może być częścią wypełniania swojego życia. Ofiara byłaby wtedy nie nędznym losem, a dokonaniem i poświęceniem się w celu spełnienia życia. Poza tym sytuacji, w której ludzie mogą stać się ofiarami, nie należy rozumieć jako nieszczęścia. Biblia mówi tu o przekleństwie i błogosławieństwie. Mowa o mądrości historii Balaama, który wyruszył, aby wykląć lud Izraela, a mógł go jedynie błogosławić (Lb 22-24). W ten sposób życie w NRD, nawet jeśli wiązało się z trudnymi niedogodnościami, nigdy nie będzie mogło oznaczać jedynie „klątwy”. Zawsze włączone weń było też „błogosławień-stwo”. Ofiary poniesione przez nielicznych, umożliwiły wielu ustalenie podstaw wzajemnych relacji. Ofiary to także i nie bohaterowie. Pogański wymiar ofiary wykracza poza ludzką miarę, przekracza zdolności ofiary, lekceważy ból i lęk oraz ignoruje niesprawdzanie się ofiary. Ofiary to ludzie z własnymi interesami, którzy chcą być akceptowani jako działający samodzielnie, jako partnerzy do konfliktów. Muszą stale i wciąż na nowo potwierdzać swoją autonomię, która uczyniła z nich ofiary. Sami chcą tworzyć relacje ze sprawcami. Nie chcą pozostawiać sprawcom interpretacji sensu ponoszonych cierpień. I tylko oni sami mogą ocenić, czy ich cierpienia przyczyniły się do ich własnej dojrzałości, czy do kalectwa. Podejście do winy jest ich własną sprawą. Mogą nie zaakceptować, że sprawcy sobie wybaczyli i według własnego uznania traktować popełnione na nich przestępstwa jako sprawy niezałatwione. Potrafią oprzeć się kolektywnemu przymusowi pojednania. Dla ofiar sytuacja, gdy same odkryją sprawcę ich cierpień w szkolnictwie, w policji, w sądownictwie czy w urzędach, jest zachętą natury estetycznej. Potrafią z własnej potrzeby szanowania siebie z pogardą ukarać sprawców i wyrazić swój wstręt. Od sprawców ofiary nie mogą zażądać szacunku ani dóbr niematerialnych. Mogą skierować swoich oprawców tam, gdzie ci i tak już odebrali nagrodę za swoje czyny, w stronę pieniędzy i pozycji. Do takiego postępowania ofiary nie potrzebują szczególnej legitymacji, bo już ją zyskali w Nowym Testamencie, w którym obok wielu przykazań przebaczenia, napisane jest: „Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane” (J 20,23). Albo, mówiąc jak pisarz Joachim Schädlich: „Tylko ofiary mogą wybaczyć, tylko ofiary mogą przebaczyć”[6]. Mogą, ale nie muszą. Utrzymanie winy w sprawcach i odmówienie lekkiej i taniej łaski, wymaga odwagi. Brakuje tego w społeczeństwie, które od razu gotowe jest na zdjęcie odpowiedzialności zamiast jej nałożenia. Nawet jeśli słuszne jest, że ofiary nie godzą się na pojednanie ich kosztem. Mogą mieć nadzieję, że będą mogły przebaczyć. Na przełomie lat 1989/1990 w Europie Wschodniej i Wschodnich Niemczech jako pierwszy punkt udało się to, co jawi się jako żmudne zadanie: uspołecznienie odpowiedzialności za historię i odzyskanie przestrzeni politycznej. Obrona tej przestrzeni jest podstawowym warunkiem, żeby naród niemiecki, po okropnym stuleciu, mógł odnaleźć swoje miejsce w Europie, świadomie przynosząc jej swoją demokratyczną konstytucję i odrzucić każdy rodzaj politycznych bądź ideologicznych programów wyzwolenia świata. Jest to proces, który dopiero teraz się rozpoczął. Początek dał mu sam komunizm. Tam przez dziesięciolecia podstawową wartością opozycjonistów była triada „wolność, równość, braterstwo”. Ważna jest ona pomimo wielu socjoetycznych niejednoznaczności, których mamy pod dostatkiem. Nawet część opozycji na piersiach wypisywała sobie „pokój i sprawiedliwość”. Brakowało wartości kluczowej: wolności. Można ją było interpretować jedynie warunkowo lub po prostu przeżywać duchowo. W konfrontacji z dyktaturą dojrzała więc stara europejska potrójna idea „wolności, równości, braterstwa”. Reprodukcji tych idei dokonała kultura, dzięki czemu na nowo mogły one wyrosnąć.
Tekst ukazał się w książce Od totalitaryzmu do demokracji (Kraków 2001, pod red. Pawła Kuglarza)
Erhard Neubert ur. 1940 r., 1964 - 1984 wikary w Niedersynderstedt, od 1973 r. duszpasterz akademicki w Weimarze. 1967-1975 udział w różnych kręgach informacyjnych; od 1979 r. współpraca w pokojowych organizacjach i grupach; czerwiec 1989 r. członek Kręgu Inicjatorów Założenia Przełomu Demokratycznego (DA); grudzień 1989 - styczeń 1990 reprezentant i przedstawiciel DA przy Centralnym Okrągłym Stole; współpracownik różnych komisji badawczych; styczeń 1990 wystąpił z DA; od tego czasu ponownie w służbie kościelnej; 1992-1994 r. współpracownik Frakcji Związek 90 w "Komisji Badawczej Stolpe", od 1997 r. kierownik wydziału Nauki i Badań w Urzędzie Gaucka; publikacje: m.in. Rewolucja protestancka, Berlin 1990 r.; Przebaczenie czy wybielenie Freiburg 1993, Historia Opozycji NRD, Berlin 1997, Przestępstwa Komunistyczne w NRD, w: Czarna Księga Komunizmu (wydanie niemieckie), 1998; My się wmieszamy (wspólnie z Bärbel Bohley), Freiburg 1998. [1] H.-J. Maaz, Psychosoziale Aspekte im deutschen Einigungsprozeß, ApuZ, B 19/1991. [2] C. Stojanov, Das „Immunsystem” des „real existierenden Sozialis-mus”, [w:] ApuZ, B 19/1991, s. 41. [3] C. Stojanov, op. cit., patrz uwaga 11, s. 41. [4] C. Stojanov, op. cit., patrz uwaga 11, s. 45. [5] C. Stojanov, op. cit., patrz uwaga 11, s. 45. [6] H. J. Schädlich, Über Dreck, Politik und Literatur, Berlin 1992, s. 16. |